Huragan i pole minowe — Humanae Vitae ma 40 lat
- 30 lipca, 2008
- przeczytasz w 5 minut
25 lipca 1968 roku papież Paweł VI promulgował encyklikę Humanae Vitae – dokument ten jak żaden inny poróżnił katolików, wystawił na próbę lojalność wiernych wobec Kościoła hierarchicznego, a nawet biskupów wobec papieża. Nie brakuje również opinii, iż encyklika, zakazująca katolikom stosowania sztucznej antykoncepcji, była przede wszystkim desperacką próbą ratowania papieskiego autorytetu. Wyniki badań przeprowadzonych wśród brytyjskich katolików na zlecenie katolickiego […]
25 lipca 1968 roku papież Paweł VI promulgował encyklikę Humanae Vitae – dokument ten jak żaden inny poróżnił katolików, wystawił na próbę lojalność wiernych wobec Kościoła hierarchicznego, a nawet biskupów wobec papieża. Nie brakuje również opinii, iż encyklika, zakazująca katolikom stosowania sztucznej antykoncepcji, była przede wszystkim desperacką próbą ratowania papieskiego autorytetu.
Wyniki badań przeprowadzonych wśród brytyjskich katolików na zlecenie katolickiego tygodnika The Tablet pokazują, że stosunek wiernych do nauczania Kościoła w kwestii antykoncepcji, a także innych zagadnień katolickiej moralności, jest, mówiąc delikatnie, luźny. 2/3 ankietowanych stwierdziło, że rozwiedzeni katolicy powinni mieć prawo przystępowania do Komunii Świętej, a ponad połowa uważa, że nauczanie Kościoła, dotyczące antykoncepcji powinno się zmienić.
Czy to oznacza, że dla współczesnych katolików, w szczególności dla “dzieci ’68 roku” Humane vitae jest tylko niewygodnym epizodem w historii Kościoła? Nie do końca.
Pole minowe i huragan
Publicyści komentujący sytuację Kościoła rzymskokatolickiego w 40 lat po ogłoszeniu encykliki Humanae vitae są zgodni co do jednego: dokument wywołał ogromne poruszenie porównywalne z huraganem. Kościół rzymskokatolicki wszedł na pole minowe, z którego do dziś nie udało się mu wyjść – twierdzi wielu publicystów.
Ogłoszenie encykliki było dla wielu katolików nie tylko rozczarowaniem, ale i szokiem, gdyż Paweł VI, wbrew rekomendacjom większości biskupów i komisji powołanej do zbadania tematu, dał przekonać się mniejszości, zakazując sztucznej antykoncepcji. Kościół jeszcze raz udowodnił, że jest oderwany od rzeczywistości – wołali rozgoryczeni wierni, a zwolennicy decyzji Pawła VI ripostowali, że encyklika chroni godność małżeństwa, w tym przede wszystkim kobiety, gdyż mężczyzna stosujący antykoncepcję może łatwo zapomnieć o czci należnej kobiecie, sprowadzając ją do instrumentu seksualnego samozadowolenia.
Jeszcze w czasie trwania Vaticanum II trzech ojców soborowych – kanadyjski kardynał Leger, kardynał Suenens z Beligii oraz patriarcha Maksym opowiadali się za ponownym odczytaniem zasad katolickiej moralności w świetle nowych odkryć naukowych. Sędziwy patriarcha Maksym głośno się zastanawiał, czy wierni nie mają czasem prawa zadać pytania, czy stosunek Kościoła w niektórych sprawach nie jest produktem przestarzałych idei i być może młodzieńczej psychozy ludzi, którzy nie są zaznajomieni z pewnymi aspektami życia. Z kolei zwolennicy tradycyjnego kursu podkreślali, że polaryzowanie prokreacji i miłości małżeńskiej mija się z właściwym rozumieniem katolickiego małżeństwa, a co za tym idzie późniejszej encykliki.
Duchowe rozterki dotknęły szczególnie biskupów niemieckich, którzy po promulgowaniu encykliki zebrali się na nadzwyczajnej sesji episkopatu i po burzliwych obradach opublikowali tzw. “Oświadczenie z Königstein” (Königsteiner Erklärung), w którym wyraźnie widać próby pogodzenia zwolenników i przeciwników papieskiego dokumentu. Biskupi podkreślili nadrzędny charakter sumienia katolików przy planowaniu rodziny, czym narazili się na oskarżenia o nieposłuszeństwo wobec papieża. Podobnie postąpili belgijscy biskupi.
Wojowniczy jak zawsze ks. Hans Küng poszedł jeszcze dalej, stwierdzając, że cały spór wokół encykliki Humanae vitae otworzył mu oczy, że tak naprawdę papieżowi nie chodziło o “pigułkę”, ale o prestiż urzędu, kontynuację, autorytet i nieomylność. Buntowniczy teolog przypomina przy każdej nadarzającej się okazji, że podczas głosowania nad tekstem encykliki zabrakło jednego prominentnego hierarchy, który należał do zdecydowanej mniejszości, zwolenników twardego kursu. Chodzi o krakowskiego kardynała Karola Wojtyłę, który jako papież Jan Paweł II podkreślił krótko po swoim wyborze na biskupa Rzymu, że nauka Kościoła nt. sztucznej antykoncepcji nie jest kwestią, o której teolodzy katoliccy mogą swobodnie dyskutować jako o czymś, co nie jest ustalone decyzją Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.
Ziemia niczyja i nawrócenie
Dla wielu katolików encyklika była przelaniem kielicha goryczy i ostatecznym impulsem do wystąpienia z Kościoła. Wielu kapłanów zrzuciło sutannę. Jednak nie jest to cała prawda o skutkach Humanae vitae.
Tygodnik The Tablet opublikował wspomnienia dwóch matek, dla których encyklika Pawła VI jest nie tylko wyzwaniem, ale i nowym rozdziałem w historii wiary.
I tak matka czwórki dzieci opowiada o swoich dylematach z encykliką, ale również świadomym nieposłuszeństwie wobec Kościoła w trosce o godne życie swojej rodziny. Opisuje swoje rozczarowanie z prywatnych rozmów z duchownymi, również podczas spowiedzi, którzy zobligowani do głoszenia lub przynajmniej powstrzymywania się od publicznego negowania dokumentu, sprawę Humanae vitae często uznawali za nieaktualną. – Przepaść między tym, co Kościół uczy publicznie, a mówi prywatnie jest głęboko niezdrowa. Rozdźwięk ten zagraża integralności i autorytetowi Kościoła. Jednakowoż uważam, że dobrze uczyniliśmy poprzestając na czwórce dzieci. Boję się jednak, że jeśli otwarcie powiem, co robiliśmy będziemy w oczywisty sposób przeczyć oficjalnemu nauczaniu Kościoła, który będziemy musieli opuścić. I tak żyjemy na moralnej ziemi niczyjej, w której otrzymujemy szeptane współczucie, ale żadnego otwartego wsparcia. Poprzez nasze milczenie jesteśmy w to uwikłani.
O ile encyklika przyspieszyła u wielu katolików decyzję o wystąpieniu z Kościoła, dla innych była decydującym elementem w układance wiary, który spowodował konwersję na katolicyzm. — Humnae vitae wpłynęła na mnie intelektualnie – wyznaje lekarka i matka sześciorga dzieci. — Widziałam ludzi potępiających Kościół za przykładanie ręki to przeludnienia, zniewolenia kobiet, gdy tymczasem Humane vitae niczego takiego nie mówi, a jedynie wypowiada się o metodach niezgodnych z katolickim nauczaniem.
Nawet osoby, które uważają, że dokument był niepotrzebny i w latach 60. i 70. opowiadały się za bardziej liberalną polityką prorodzinną Kościoła przyznają po latach, że Humane vitae jest idealistycznym, a nawet poetyckim dokumentem w obronie godności rodziny, przemyślanym i po prostu interesującym. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że dla wielu katolików encyklika była i jest nieporozumieniem, a spory wokół niej uważa za stratę cennej energii i czasu w obliczu poważniejszych dylematów Kościoła. Jedno jest pewne: encyklika nie zmieniła Kościoła na bardziej konserwatywny. Wydaje się natomiast, że zmieniła ludzi – zwykłych katolików – którzy po ogłoszeniu Humane vitae zaczęli patrzeć na nauczanie swojego Kościoła przez pryzmat kazuistyki.