Annemarie Müller-Górzno “Kogóż mam się lękać?”
- 11 maja, 2005
- przeczytasz w 7 minut
Niektóre wspomnienia pozostają własnością poszczególnych osób, niektóre z nich, właśnie jak te należące niegdyś do Annemarie Müller-Górzno, stają się skarbnicą wiedzy i postaw dzięki temu, że pojawiają się w druku. W podtytule utworu znajdujemy wskazówkę, że są to wspomnienia Wielkopolskiej Niemki, co mogło pozornie nadać utworowi cech publikacji regionalistycznej. Tymczasem myśli i poglądy wypływające na kartach książki są przepełnione treściami uniwersalnymi. „Kogóż mam się lękać” przypomina wręcz najlepsze powieści […]
Annemarie Müller-Górzno była właścicielką pałacu i dóbr ziemskich w Górznie w Powiecie Leszczyńskim. Urodziła się w Prusach Wschodnich, kształciła się w Niemczech, w Szwajcarii. Studiowała również grę na pianinie w Królewskiej Szkole Wyższej w Berlinie. W pałacu w Górznie, gdzie zamieszkała z mężem, w okresie międzywojennym prowadziła ożywione życie kulturalne, o którym sama jednak nie wspomina. W końcu drugiej wojny światowej, gdy nadeszła Armia Czerwona, pozostała w swojej posiadłości, postanowiła nie uciekać, jak uczyniło większość Niemców. Ostrzegano ją, że pozostanie w posiadłości, mogło być równoznaczne ze śmiercią, gdy nadejdą Rosjanie. Zdała się jednak na Boga, wierząc, że nie przydarzy się jej nic, czego Bóg dla niej nie przewidział. Bo: „kogóż miała się lękać?, Pan obroną jej życia.”
Po nadejściu Rosjan została wyprowadzona z pałacu, zawieziona do siedziby NKWD w Lesznie, po czym przenoszona do różnych ośrodków zatrzymań, na najróżniejsze przesłuchania. Wyszła z domu z przekonaniem, że czekało ją jedno przesłuchanie, a już nigdy do niego nie wróciła, natomiast doświadczyła najróżniejszych okrucieństw i upokorzeń – począwszy od zatrzymania w obozie pacy przymusowej dla Niemców w Gronowie k. Leszna, przez wielotygodniowe transporty niewiadomo dokąd, aż do zwolnienia i opuszczenia Polski.
Historia życia Annemarie Müller mogłaby się wydawać czymś wręcz schematycznym, jako że podobne losy spotkały wielu ludzi. To, co stanowi o wyjątkowości jej wspomnień, to dwie kwestie: relacja z Bogiem oraz jej stosunek do Polaków.
Autorka, jako osoba wykształcona, odznaczająca się wysoką kulturą osobistą, potrafiła odnaleźć palec Boży w tym, czego doświadczyła. Wspominała swoją konfirmację i z ogromną estymą przypominała sobie okres, kiedy uczyła się Psalmów oraz cytatów biblijnych, ponieważ w czasie cierpień i upokorzeń stały się one niezawodną podporą umożliwiającą przetrwanie. Z iście ewangelickim spokojem poddała się woli Boga, modląc się godzinami w chwilach strachu, wyczekiwania, zwątpienia. Właśnie zwątpienie uznała za bardzo intensywny przejaw relacji z Bogiem, zauważając, że gdy ono przeszło, czuła się wzmocniona. Swój los poczytywała jako karę za to, co działo się w narodzie niemieckim. Nie tłumaczy Niemców, za to co zrobili, nie powołuje się na jakiekolwiek racje. Przyznaje raczej, że ze względu na wszechobecną propagandę, nie wiedziała co się działo wśród jej rodaków. Poniżenia i okrucieństwa, których doznała uznała za zapłatę, którą ona musiała wyrównać. Z przekonaniem utrzymywała, że nie zawsze jest tak, że za przewinienie płaci ten, kto przewinił. Nie rozważała jednak przyczyn, modliła się jedynie o możliwość zrozumienia. Ani przez chwilę nie poszukiwała i nie wskazywała winnych.
Bardzo ważnym elementem Wspomnień… jest stosunek Annemarie Müller do Polaków, a co za tym idzie również Polaków do niej. Współżycie Niemców i Polaków w Wielkopolsce od wielu stuleci do czasów II wojny światowej nie mogło być i nie było czasem wiecznego uciskania jednych przez drugich zależnie od układów politycznych. Kilka wieku wspólnego mieszkania ze sobą, często „drzwi w drzwi” zaowocowało wzajemnym zrozumieniem i szacunkiem, małżeństwa mieszane nie były wcale rzadkością. To wzajemne przenikanie się narodów odczuła i przedstawiła Annemarie Müller. Pisała wielokrotnie, że gdy ją zamknięto, gdy ją poniżano i przetrzymywano jej polscy pracownicy, polscy właściciele sklepów, w których dokonywała zakupów, czy też dawni znajomi starali się jej przesłać, a to jedzenie, a to ubranie. Zawsze gdy sytuacja stawała się nieznośna i beznadziejna, Wielkopolscy Polacy byli blisko niej.
Taki obraz mógłby jednak bardzo zafałszować relacje polsko-niemieckie z perspektywy konkretnej osoby. Z resztą A. Müller jest uczciwa wobec Boga oraz ludzi i w ten sposób przedstawia kwestię, wcale nie sili się na próby pozyskania sympatii ludzkiej.
A. Müller pisze, że Polacy z Wielkopolski nie ufali Rosjanom, nie chcieli im pomagać na froncie, wręcz przeciwnie – pomagali Niemcom pakować ich dobytek żegnając się przyjaźnie z nimi. Obnaża również źródła późniejszej niechęci Polaków do Niemców: do Poznania przywieziono Polaków ze wschodu Polski, takich, którzy znali Rosjan i ufali im. Ci właśnie potrafili wznosić się na wyżyny nienawiści i pomysłowości dręczenia Niemców, odwołując się do praw rewanżyzmu. Tego pozbawieni byli jej wielkopolscy sąsiedzi.
Także po zakończeniu wojny światowej aż do 1949 r., kiedy udało się A. Müller opuścić Polskę, znajomi Polacy sprzed wojny wspierali ją, opiekując się nią. Mieszkała w wielkopolskich rodzinach, wykonując prace, często takie, jakich wcześniej nigdy nie potrafiła wykonać. Starała się jednak w ten sposób mniej ciążyć opiekującym.
Ale nie tylko stosunek między narodami jest interesującym tematem wspomnień. Na uwagę zasługuję również temat akceptacji międzykonfesyjnej, choć jest to może mniej wyeksponowane. Wielkie nieszczęście życia obozowego łączy zarówno katolików i ewangelików, Niemców i „Volksdeutschów”, by razem, na przemian śpiewać kolędy po niemiecku i po polsku. Nic nie jest powodem, by Boga razem nie chwalić w „najczerniejszej” z przepaści, jaką była wojna i obóz. Po wojnie autorka również ze spokojem podchodziła do tego, że dawne kościoły ewangelickie były przejmowane przez katolików. Z katolicką rodziną z Gdańska poszła na nabożeństwo katolickie do Kościoła Mariackiego, który od wieków służył ewangelikom.
Wartość wspomnień Annemarie Müller jest nie do przecenienia. Choć od zakończenia II wojny światowej w tym roku minie sześćdziesiąt lat, wiele kwestii pomiędzy Polakami i Niemcami nie zostało wyjaśnionych. Wiele urazów i niechęci do dzisiaj pozostaje nie uleczonych. Książka pozwala na zrozumienie, że przyjaźń pomiędzy Polakami i Niemcami, nie tylko jest możliwa ale jest naturalnym procesem historycznym. Niechęć Polaków do swoich sąsiadów była czymś obcym, jak widać po zachowaniu Wielkopolan. Niechęć, a może i więcej, była sukcesem sowieckiej propagandy antyniemieckiej. Czas by spojrzeć na cierpienia jednej i drugiej strony w sposób uczciwy, pozbawiony ambicji rewanżystycznych. Jest to dla Polaków trudne zadanie, gdyż wychowani na propagandzie po mistrzowsku prowadzonej przez „brata ze Wschodu” przyjęli wiele cudzych ocen jako swoje, część z tych „racji” niektórzy wykorzystują do budowania kariery politycznej. Spoglądanie na naszych zachodnich sąsiadów z perspektywy „Czterech pancernych” czy „Klosa” jest hołdowaniem obcym, niepolskim tradycjom oraz „dopieszczaniem” mentalności minionego systemu. … ponadto nawet jeśli w historii Polski i Niemiec zatriumfowały inne sposoby myślenia o chrześcijaństwie… to i tak jesteśmy przecież dziećmi JEDNEGO Boga… a to, czego nas uczył Chrystus to przede wszystkim, abyśmy się miłowali…
Wspomnienia Annemarie Müller są świadectwem, że Bóg kocha wszystkich ludzi…
Niedawno redaktor leszczyńskiej gazety ABC, Lidia Matuszewska, wybrała się w reporterską podróż śladami wspomnień Annemarie Müller-Górzno. Rozmawiała z mieszkańcami Górzna, z osobami, którzy ją dobrze znali i wciąż ją pamiętają. Co ważne powtarzali to, co właścicielka dóbr starała się przekazać w swoich wspomnieniach: współżycie Polaków i Niemców na wielkopolskiej ziemi było pełne ładu i zaufania.
Kilka egzemplarzy książki znajduje się w wiejskiej bibliotece, lecz są zawsze wypożyczone, bo jest to lektura ciekawa i budująca.
Dodatkowe informacje:
Annemarie Müller-Górzno Kogóż mam się lękać? Wspomnienia Wielkopolskiej Niemki 1945–1949, przekład i wprowadzenie Eugeniusz Wachowiak, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Poznań 2000. Tytuł oryginały: Erlebnisse und Glaubenserfahrungen von Annemarie Müller-Gurschno, wydawca: Stiftung Kulturwerk Wartheland.
Książkę można nabyć jedynie w siedzibie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w Poznaniu, Plac Wolności 19, 60–967 Poznań, tel. 0–61 852 94 42. Cena książki: 8 PLN.
Zdjęcia:
1. motyw z okładki polskiego wydania książki2. dawna siedziba NKWD w Lesznie3. Annemarie Müller-Górzno z mężem Kurtem Müllerem (zdjęcie udostępnione przez p. Lidię Matuszewską, z leszczyńskiej gazety ABC).
Linki: