Ekumenizm w Polsce i na świecie

Annemarie Müller-Górzno “Kogóż mam się lękać?”


Nie­któ­re wspo­mnie­nia pozo­sta­ją wła­sno­ścią poszcze­gól­nych osób, nie­któ­re z nich, wła­śnie jak te nale­żą­ce nie­gdyś do Anne­ma­rie Mül­ler-Górz­no, sta­ją się skarb­ni­cą wie­dzy i postaw dzię­ki temu, że poja­wia­ją się w dru­ku. W pod­ty­tu­le utwo­ru znaj­du­je­my wska­zów­kę, że są to wspo­mnie­nia Wiel­ko­pol­skiej Niem­ki, co mogło pozor­nie nadać utwo­ro­wi cech publi­ka­cji regio­na­li­stycz­nej. Tym­cza­sem myśli i poglą­dy wypły­wa­ją­ce na kar­tach książ­ki są prze­peł­nio­ne tre­ścia­mi uni­wer­sal­ny­mi. „Kogóż mam się lękać” przy­po­mi­na wręcz naj­lep­sze powie­ści […]


Nie­któ­re wspo­mnie­nia pozo­sta­ją wła­sno­ścią poszcze­gól­nych osób, nie­któ­re z nich, wła­śnie jak te nale­żą­ce nie­gdyś do Anne­ma­rie Mül­ler-Górz­no, sta­ją się skarb­ni­cą wie­dzy i postaw dzię­ki temu, że poja­wia­ją się w dru­ku. W pod­ty­tu­le utwo­ru znaj­du­je­my wska­zów­kę, że są to wspo­mnie­nia Wiel­ko­pol­skiej Niem­ki, co mogło pozor­nie nadać utwo­ro­wi cech publi­ka­cji regio­na­li­stycz­nej. Tym­cza­sem myśli i poglą­dy wypły­wa­ją­ce na kar­tach książ­ki są prze­peł­nio­ne tre­ścia­mi uni­wer­sal­ny­mi. „Kogóż mam się lękać” przy­po­mi­na wręcz naj­lep­sze powie­ści lite­ra­tu­ry świa­to­wej, w któ­rej regio­na­lizm uzy­sku­je ran­gę uni­wer­sa­li­zmu a rela­cje inter­per­so­nal­ne „na małą ska­lę” sta­ją się pre­tek­stem do przed­sta­wie­nia zja­wisk wręcz ogól­no­spo­łecz­nych. Uza­sad­nia to rów­nież rela­cja czło­wiek-Bóg, któ­ra sta­je się uwa­run­ko­wa­niem iden­ty­fi­ka­cji autor­ki wobec samej sie­bie oraz wobec ota­cza­ją­ce­go świa­ta.

Anne­ma­rie Mül­ler-Górz­no była wła­ści­ciel­ką pała­cu i dóbr ziem­skich w Górz­nie w Powie­cie Lesz­czyń­skim. Uro­dzi­ła się w Pru­sach Wschod­nich, kształ­ci­ła się w Niem­czech, w Szwaj­ca­rii. Stu­dio­wa­ła rów­nież grę na pia­ni­nie w Kró­lew­skiej Szko­le Wyż­szej w Ber­li­nie. W pała­cu w Górz­nie, gdzie zamiesz­ka­ła z mężem, w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym pro­wa­dzi­ła oży­wio­ne życie kul­tu­ral­ne, o któ­rym sama jed­nak nie wspo­mi­na. W koń­cu dru­giej woj­ny świa­to­wej, gdy nade­szła Armia Czer­wo­na, pozo­sta­ła w swo­jej posia­dło­ści, posta­no­wi­ła nie ucie­kać, jak uczy­ni­ło więk­szość Niem­ców. Ostrze­ga­no ją, że pozo­sta­nie w posia­dło­ści, mogło być rów­no­znacz­ne ze śmier­cią, gdy nadej­dą Rosja­nie. Zda­ła się jed­nak na Boga, wie­rząc, że nie przy­da­rzy się jej nic, cze­go Bóg dla niej nie prze­wi­dział. Bo: „kogóż mia­ła się lękać?, Pan obro­ną jej życia.”


Po nadej­ściu Rosjan zosta­ła wypro­wa­dzo­na z pała­cu, zawie­zio­na do sie­dzi­by NKWD w Lesz­nie, po czym prze­no­szo­na do róż­nych ośrod­ków zatrzy­mań, na naj­róż­niej­sze prze­słu­cha­nia. Wyszła z domu z prze­ko­na­niem, że cze­ka­ło ją jed­no prze­słu­cha­nie, a już nigdy do nie­go nie wró­ci­ła, nato­miast doświad­czy­ła naj­róż­niej­szych okru­cieństw i upo­ko­rzeń – począw­szy od zatrzy­ma­nia w obo­zie pacy przy­mu­so­wej dla Niem­ców w Gro­no­wie k. Lesz­na, przez wie­lo­ty­go­dnio­we trans­por­ty nie­wia­do­mo dokąd, aż do zwol­nie­nia i opusz­cze­nia Pol­ski.


Histo­ria życia Anne­ma­rie Mül­ler mogła­by się wyda­wać czymś wręcz sche­ma­tycz­nym, jako że podob­ne losy spo­tka­ły wie­lu ludzi. To, co sta­no­wi o wyjąt­ko­wo­ści jej wspo­mnień, to dwie kwe­stie: rela­cja z Bogiem oraz jej sto­su­nek do Pola­ków.


Autor­ka, jako oso­ba wykształ­co­na, odzna­cza­ją­ca się wyso­ką kul­tu­rą oso­bi­stą, potra­fi­ła odna­leźć palec Boży w tym, cze­go doświad­czy­ła. Wspo­mi­na­ła swo­ją kon­fir­ma­cję i z ogrom­ną esty­mą przy­po­mi­na­ła sobie okres, kie­dy uczy­ła się Psal­mów oraz cyta­tów biblij­nych, ponie­waż w cza­sie cier­pień i upo­ko­rzeń sta­ły się one nie­za­wod­ną pod­po­rą umoż­li­wia­ją­cą prze­trwa­nie. Z iście ewan­ge­lic­kim spo­ko­jem pod­da­ła się woli Boga, modląc się godzi­na­mi w chwi­lach stra­chu, wycze­ki­wa­nia, zwąt­pie­nia. Wła­śnie zwąt­pie­nie uzna­ła za bar­dzo inten­syw­ny prze­jaw rela­cji z Bogiem, zauwa­ża­jąc, że gdy ono prze­szło, czu­ła się wzmoc­nio­na. Swój los poczy­ty­wa­ła jako karę za to, co dzia­ło się w naro­dzie nie­miec­kim. Nie tłu­ma­czy Niem­ców, za to co zro­bi­li, nie powo­łu­je się na jakie­kol­wiek racje. Przy­zna­je raczej, że ze wzglę­du na wszech­obec­ną pro­pa­gan­dę, nie wie­dzia­ła co się dzia­ło wśród jej roda­ków. Poni­że­nia i okru­cień­stwa, któ­rych dozna­ła uzna­ła za zapła­tę, któ­rą ona musia­ła wyrów­nać. Z prze­ko­na­niem utrzy­my­wa­ła, że nie zawsze jest tak, że za prze­wi­nie­nie pła­ci ten, kto prze­wi­nił. Nie roz­wa­ża­ła jed­nak przy­czyn, modli­ła się jedy­nie o moż­li­wość zro­zu­mie­nia. Ani przez chwi­lę nie poszu­ki­wa­ła i nie wska­zy­wa­ła win­nych.


Bar­dzo waż­nym ele­men­tem Wspo­mnień… jest sto­su­nek Anne­ma­rie Mül­ler do Pola­ków, a co za tym idzie rów­nież Pola­ków do niej. Współ­ży­cie Niem­ców i Pola­ków w Wiel­ko­pol­sce od wie­lu stu­le­ci do cza­sów II woj­ny świa­to­wej nie mogło być i nie było cza­sem wiecz­ne­go uci­ska­nia jed­nych przez dru­gich zależ­nie od ukła­dów poli­tycz­nych. Kil­ka wie­ku wspól­ne­go miesz­ka­nia ze sobą, czę­sto „drzwi w drzwi” zaowo­co­wa­ło wza­jem­nym zro­zu­mie­niem i sza­cun­kiem, mał­żeń­stwa mie­sza­ne nie były wca­le rzad­ko­ścią. To wza­jem­ne prze­ni­ka­nie się naro­dów odczu­ła i przed­sta­wi­ła Anne­ma­rie Mül­ler. Pisa­ła wie­lo­krot­nie, że gdy ją zamknię­to, gdy ją poni­ża­no i prze­trzy­my­wa­no jej pol­scy pra­cow­ni­cy, pol­scy wła­ści­cie­le skle­pów, w któ­rych doko­ny­wa­ła zaku­pów, czy też daw­ni zna­jo­mi sta­ra­li się jej prze­słać, a to jedze­nie, a to ubra­nie. Zawsze gdy sytu­acja sta­wa­ła się nie­zno­śna i bez­na­dziej­na, Wiel­ko­pol­scy Pola­cy byli bli­sko niej.


Taki obraz mógł­by jed­nak bar­dzo zafał­szo­wać rela­cje pol­sko-nie­miec­kie z per­spek­ty­wy kon­kret­nej oso­by. Z resz­tą A. Mül­ler jest uczci­wa wobec Boga oraz ludzi i w ten spo­sób przed­sta­wia kwe­stię, wca­le nie sili się na pró­by pozy­ska­nia sym­pa­tii ludz­kiej.


A. Mül­ler pisze, że Pola­cy z Wiel­ko­pol­ski nie ufa­li Rosja­nom, nie chcie­li im poma­gać na fron­cie, wręcz prze­ciw­nie – poma­ga­li Niem­com pako­wać ich doby­tek żegna­jąc się przy­jaź­nie z nimi. Obna­ża rów­nież źró­dła póź­niej­szej nie­chę­ci Pola­ków do Niem­ców: do Pozna­nia przy­wie­zio­no Pola­ków ze wscho­du Pol­ski, takich, któ­rzy zna­li Rosjan i ufa­li im. Ci wła­śnie potra­fi­li wzno­sić się na wyży­ny nie­na­wi­ści i pomy­sło­wo­ści drę­cze­nia Niem­ców, odwo­łu­jąc się do praw rewan­ży­zmu. Tego pozba­wie­ni byli jej wiel­ko­pol­scy sąsie­dzi.


Tak­że po zakoń­cze­niu woj­ny świa­to­wej aż do 1949 r., kie­dy uda­ło się A. Mül­ler opu­ścić Pol­skę, zna­jo­mi Pola­cy sprzed woj­ny wspie­ra­li ją, opie­ku­jąc się nią. Miesz­ka­ła w wiel­ko­pol­skich rodzi­nach, wyko­nu­jąc pra­ce, czę­sto takie, jakich wcze­śniej nigdy nie potra­fi­ła wyko­nać. Sta­ra­ła się jed­nak w ten spo­sób mniej cią­żyć opie­ku­ją­cym.


Ale nie tyl­ko sto­su­nek mię­dzy naro­da­mi jest inte­re­su­ją­cym tema­tem wspo­mnień. Na uwa­gę zasłu­gu­ję rów­nież temat akcep­ta­cji mię­dzy­kon­fe­syj­nej, choć jest to może mniej wyeks­po­no­wa­ne. Wiel­kie nie­szczę­ście życia obo­zo­we­go łączy zarów­no kato­li­ków i ewan­ge­li­ków, Niem­ców i „Volks­deut­schów”, by razem, na prze­mian śpie­wać kolę­dy po nie­miec­ku i po pol­sku. Nic nie jest powo­dem, by Boga razem nie chwa­lić w „naj­czer­niej­szej” z prze­pa­ści, jaką była woj­na i obóz. Po woj­nie autor­ka rów­nież ze spo­ko­jem pod­cho­dzi­ła do tego, że daw­ne kościo­ły ewan­ge­lic­kie były przej­mo­wa­ne przez kato­li­ków. Z kato­lic­ką rodzi­ną z Gdań­ska poszła na nabo­żeń­stwo kato­lic­kie do Kościo­ła Mariac­kie­go, któ­ry od wie­ków słu­żył ewan­ge­li­kom.


War­tość wspo­mnień Anne­ma­rie Mül­ler jest nie do prze­ce­nie­nia. Choć od zakoń­cze­nia II woj­ny świa­to­wej w tym roku minie sześć­dzie­siąt lat, wie­le kwe­stii pomię­dzy Pola­ka­mi i Niem­ca­mi nie zosta­ło wyja­śnio­nych. Wie­le ura­zów i nie­chę­ci do dzi­siaj pozo­sta­je nie ule­czo­nych. Książ­ka pozwa­la na zro­zu­mie­nie, że przy­jaźń pomię­dzy Pola­ka­mi i Niem­ca­mi, nie tyl­ko jest moż­li­wa ale jest natu­ral­nym pro­ce­sem histo­rycz­nym. Nie­chęć Pola­ków do swo­ich sąsia­dów była czymś obcym, jak widać po zacho­wa­niu Wiel­ko­po­lan. Nie­chęć, a może i wię­cej, była suk­ce­sem sowiec­kiej pro­pa­gan­dy anty­nie­miec­kiej. Czas by spoj­rzeć na cier­pie­nia jed­nej i dru­giej stro­ny w spo­sób uczci­wy, pozba­wio­ny ambi­cji rewan­ży­stycz­nych. Jest to dla Pola­ków trud­ne zada­nie, gdyż wycho­wa­ni na pro­pa­gan­dzie po mistrzow­sku pro­wa­dzo­nej przez „bra­ta ze Wscho­du” przy­ję­li wie­le cudzych ocen jako swo­je, część z tych „racji” nie­któ­rzy wyko­rzy­stu­ją do budo­wa­nia karie­ry poli­tycz­nej. Spo­glą­da­nie na naszych zachod­nich sąsia­dów z per­spek­ty­wy „Czte­rech pan­cer­nych” czy „Klo­sa” jest hoł­do­wa­niem obcym, nie­po­lskim tra­dy­cjom oraz „dopiesz­cza­niem” men­tal­no­ści minio­ne­go sys­te­mu. … ponad­to nawet jeśli w histo­rii Pol­ski i Nie­miec zatrium­fo­wa­ły inne spo­so­by myśle­nia o chrze­ści­jań­stwie… to i tak jeste­śmy prze­cież dzieć­mi JEDNEGO Boga… a to, cze­go nas uczył Chry­stus to przede wszyst­kim, aby­śmy się miło­wa­li…


Wspo­mnie­nia Anne­ma­rie Mül­ler są świa­dec­twem, że Bóg kocha wszyst­kich ludzi…


Nie­daw­no redak­tor lesz­czyń­skiej gaze­ty ABC, Lidia Matu­szew­ska, wybra­ła się w repor­ter­ską podróż śla­da­mi wspo­mnień Anne­ma­rie Mül­ler-Górz­no. Roz­ma­wia­ła z miesz­kań­ca­mi Górz­na, z oso­ba­mi, któ­rzy ją dobrze zna­li i wciąż ją pamię­ta­ją. Co waż­ne powta­rza­li to, co wła­ści­ciel­ka dóbr sta­ra­ła się prze­ka­zać w swo­ich wspo­mnie­niach: współ­ży­cie Pola­ków i Niem­ców na wiel­ko­pol­skiej zie­mi było peł­ne ładu i zaufa­nia.


Kil­ka egzem­pla­rzy książ­ki znaj­du­je się w wiej­skiej biblio­te­ce, lecz są zawsze wypo­ży­czo­ne, bo jest to lek­tu­ra cie­ka­wa i budu­ją­ca.


Dodat­ko­we infor­ma­cje:


Anne­ma­rie Mül­ler-Górz­no Kogóż mam się lękać? Wspo­mnie­nia Wiel­ko­pol­skiej Niem­ki 1945–1949, prze­kład i wpro­wa­dze­nie Euge­niusz Wacho­wiak, Sto­wa­rzy­sze­nie Pisa­rzy Pol­skich, Poznań 2000. Tytuł ory­gi­na­ły: Erleb­nis­se und Glau­ben­ser­fah­run­gen von Anne­ma­rie Mül­ler-Gur­sch­no, wydaw­ca: Sti­ftung Kul­tur­werk War­the­land.


Książ­kę moż­na nabyć jedy­nie w sie­dzi­bie Sto­wa­rzy­sze­nia Pisa­rzy Pol­skich w Pozna­niu, Plac Wol­no­ści 19, 60–967 Poznań, tel. 0–61 852 94 42. Cena książ­ki: 8 PLN.


Zdję­cia:


1. motyw z okład­ki pol­skie­go wyda­nia książki2. daw­na sie­dzi­ba NKWD w Lesznie3. Anne­ma­rie Mül­ler-Górz­no z mężem Kur­tem Mül­le­rem (zdję­cie udo­stęp­nio­ne przez p. Lidię Matu­szew­ską, z lesz­czyń­skiej gaze­ty ABC).



Lin­ki:


Pałac w Górz­nie dzi­siaj


Gmi­na Krze­mie­nie­wo


Ofi­cjal­na stro­na Lesz­na

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.