Ekumenizm w Polsce i na świecie

Czy miłość przedmałżeńska jest grzechem ?


Czy dwo­je ludzi, bar­dzo moc­no kocha­ją­cych się i będą­cych ze sobą dłu­gi okres cza­su, zgrze­szy, jeśli zbli­żą się fizycz­nie? Na to pyta­nie część księ­ży od razu odpo­wie, że jest to ogrom­ny grzech, któ­ry powi­nien być rów­nie moc­no odpokutowany,lecz co mnie oso­bi­ście mile zasko­czy­ło, ta dru­ga cząst­ka mówi, że ludz­kim jest kochać dru­gą oso­bę jeśli jest to miłość szcze­ra i odda­na. Odpo­wia­da­jąc na to pyta­nie, zacznę od krót­kiej uwa­gi meto­dycz­nej. Pyta­nie z tytu­łu […]


Czy dwo­je ludzi, bar­dzo moc­no kocha­ją­cych się i będą­cych ze sobą dłu­gi okres cza­su, zgrze­szy, jeśli zbli­żą się fizycz­nie? Na to pyta­nie część księ­ży od razu odpo­wie, że jest to ogrom­ny grzech, któ­ry powi­nien być rów­nie moc­no odpokutowany,lecz co mnie oso­bi­ście mile zasko­czy­ło, ta dru­ga cząst­ka mówi, że ludz­kim jest kochać dru­gą oso­bę jeśli jest to miłość szcze­ra i odda­na.

Odpo­wia­da­jąc na to pyta­nie, zacznę od krót­kiej uwa­gi meto­dycz­nej. Pyta­nie z tytu­łu róż­ni się w spo­sób zasad­ni­czy od pytań (twier­dzeń?) zawar­tych w roz­wi­nię­ciu. Otóż odpo­wia­da­jąc na pyta­nie zawar­te w tytu­le — nale­ży jasno powie­dzieć — miłość przed­mał­żeń­ska, o ile speł­nia się w for­mach wła­ści­wych dla tego okre­su życia chrze­ści­jań­skie­go — jest czymś pięk­nym, czy­stym i abso­lut­nie bez­grzesz­nym.

Ale … jak się oka­zu­je — w pyta­niu tym oczy­wi­ście cho­dzi o sto­sun­ki płcio­we, i poszu­ki­wa­nie dla nich uspra­wie­dli­wień poprzez opi­nie księ­ży. I tu nie­ste­ty spra­wa jest bar­dziej skom­pli­ko­wa­na. Otóż — nie­za­leż­nie od tego, ilu księ­ży gło­si, że seks (a o nie­go tu cho­dzi) przed­mał­żeń­ski jest uspra­wie­dli­wio­ny, praw­dą jest, że więk­szość Kościo­łów chrze­ści­jań­skich­gło­si coś zupeł­nie prze­ciw­ne­go, przy­po­mi­na­jąc, że sto­sun­ki płcio­we dopusz­czal­ne są tyl­ko w mał­żeń­stwie. Podej­mo­wa­nie współ­ży­cia poza nim (nie­za­leż­nie od tego, czy przed, czy w jego trak­cie) jest moral­nym grze­chem.

Prze­ko­na­nie to opie­ra się na głę­bo­ko prze­my­śla­nej antro­po­lo­gii chrze­ści­jań­skiej, czer­pią­cej z Pisma Świę­te­go, Tra­dy­cji oraz (w przy­pad­ku Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go) Magi­ste­rium Kościo­ła. Seks — w myśl tej antro­po­lo­gii — jest osta­tecz­nym, zna­kiem, potwier­dze­niem, wypeł­nie­niem miło­ści mię­dzy dwoj­giem osób. Pierw­sza jest więc zawsze miłość, któ­ra jed­na­ko­woż nie jest uczu­ciem, zauro­cze­niem, pożą­da­niem, sta­nem psy­chicz­nym, opi­nią, prze­ko­na­niem … itd., ale jest kon­kret­ną decy­zją — wzię­cia na sie­bie peł­nej odpo­wie­dzial­ność za dru­gą oso­bę oraz za tych, któ­rzy w efek­cie naszej miło­ści poja­wią się na świe­cie.

Miłość jest więc decy­zją, aktem woli, nawią­za­niem rela­cji, a nie psy­chicz­nym sta­nem przy­jem­no­ści, zako­cha­nia, “dobro­sta­nu”. Dosko­na­le widać to w innych kul­tu­rach, gdzie męża czy żonę otrzy­mu­je się z woli rodzi­ców, a gdzie mał­żeń­stwa nie są ani gor­sze, ani mnie trwa­łe! Ta decy­zja ma wymiar spo­łecz­ny i reli­gij­ny. Doko­nu­je się nie tyl­ko mię­dzy dwoj­giem ludzi, ale rów­nież mię­dzy nimi, a ich rodzi­na­mi, spo­łecz­no­ścią, w któ­rej żyją, a tak­że Kościo­łem. Stąd — do jej zama­ni­fe­sto­wa­nia nie wystar­cza akt woli obu stron, ale koniecz­ne jest jesz­cze jego publicz­ne zama­ni­fe­sto­wa­nie, zawar­cie związ­ku mał­żeń­skie­go — na całe życie.

Tyl­ko taka decy­zja, potwier­dzo­na publicz­nie — rze­czy­wi­ście otwie­ra nas, umoż­li­wia nam wzię­cie odpo­wie­dzial­no­ści nie tyl­ko za dru­gą oso­bę, ale rów­nież za dzie­ci, któ­re — jak powszech­nie wia­do­mo — poja­wia­ją się w wyni­ku miło­ści sek­su­al­nej.

Sfe­ry współ­ży­cia nie moż­na oddzie­lić od sfe­ry odpo­wie­dzial­no­ści, nie moż­na jej budo­wać jako cze­goś auto­no­micz­ne­go. Ono doko­nu­je się, jako widzial­ny znak, widzial­ne potwier­dze­nie szcze­gól­nej jed­no­ści, jaka zacho­dzi mię­dzy mężem a żoną. Za Wasy­lem Roza­no­wem moż­na nawet powie­dzieć, że to wła­śnie miłość sek­su­al­na jest … sakra­men­tem mał­żeń­stwa, jest zjed­no­cze­niem mał­żon­ków nie tyl­ko ze sobą, ale i z Bogiem.

I wresz­cie na koniec — kil­ka pytań. Pisze Pan/Pani o dwóch oso­bach “bar­dzo moc­no kocha­ją­cych się i będą­cych ze sobą dłu­gi okres cza­su”. I tu od razu powsta­je pyta­nie — jak zmie­rzyć, czy oso­by te są ze sobą odpo­wied­nio dłu­go, co to zna­czy, że odpo­wied­nio moc­no się kocha­ją. Wymia­rem, pomia­rem miło­ści nie są nasze oso­bi­ste odczu­cia, nie są nasze opi­nie, nie są nimi nasze prze­ko­na­nia czy to, co mówią o nas inni. Kon­kret­nym wymia­rem tego, czy nasza miłość jest dość moc­na jest DECYZJA o WZIĘCIU DRUGIEJ OSOBY NA ZAWSZE, BEZWARUNKOWO!!! I tym jest mał­żeń­stwo. Miłość sek­su­al­na, jako wyraz miło­ści mał­żeń­skiej, to nie jest jakieś fiku miku, jakieś dąże­nie do swo­je­go dobra, jakiś dobro­stan, ale to — i nie moż­na nigdy o tym zapo­mi­nać — wzię­cie na sie­bie takiej odpo­wie­dzial­no­ści za dru­gą oso­bę, jaką Chry­stus wziął za Kościół. A to zna­czy, że nie­za­leż­nie od tego, jak nasze życie będzie się ukła­dać, jakie decy­zje podej­mie dru­ga oso­ba — ja będę z nią, obok niej — mimo wszyst­ko!

I taką decy­zję pod­jąć moż­na tyl­ko przed Bogiem, tyl­ko On może dać nam siłę, by tak żyć. Bez Nie­go nie będzie rodzi­ny, nie będzie domu, nie będzie wier­no­ści i odpo­wie­dzial­no­ści. Będzie spół­ka han­dlo­wa, układ sek­su­al­ny, albo nie­za­re­je­stro­wa­ne part­ner­stwo, ale czy będzie miłość?

Oczy­wi­ście znam psy­cho­lo­gicz­ne tłu­ma­cze­nia sek­su przed­mał­żeń­skie­go, prze­ko­na­nia o potrze­bie dopa­so­wa­nia się itd. Tyle, że to nie ma nic wspól­ne­go z miło­ścią czy mał­żeń­stwem. Mał­żeń­stwo jest naszą (o ile mamy do nie­go powo­ła­nie) dro­gą do Boga, a nie przy­jem­nym spa­cer­kiem z dopa­so­wa­nym part­ne­rem. Nikt nas nie zapew­nia, że w mał­żeń­stwie będzie nam dobrze i miło. Ma być tyl­ko świę­cie …

A co do poku­ty? Hmmm, nie jestem księ­dzem, nie jestem spo­wied­ni­kiem i nie wiem, czy to, co napi­szę jest spe­cjal­nie mądre, ale dla mnie ide­ałem jest tu Sta­ry Testa­ment!!! Jeśli byłeś z dziew­czy­ną — to jest ona Two­ją żoną — i powi­nie­neś, jak naj­szyb­ciej wziąć na sie­bie odpo­wie­dzial­ność za Two­je decy­zje. Nie ucie­kać przed nią, ale pod­jąć decy­zję i wstą­pić w świę­ty zwią­zek mał­żeń­ski.

Na pyta­nie czy­tel­ni­ka odpowiadał:dr Tomasz P. Ter­li­kow­ski, redak­tor naczel­ny Eku­me­nicz­ne­go Ser­wi­su Infor­ma­cyj­ne­go kościol.pl

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.