Ekumenizm w Polsce i na świecie

Dar dla wiernych — kapłaństwo


Przed nami Wiel­ka­noc – naj­więk­sze świę­ta chrze­ści­jań­stwa. Poprze­dza­ją­cy je tydzień nazy­wa­my Wiel­kim Tygo­dniem. Od Nie­dzie­li Pal­mo­wej nara­sta dra­ma­tyzm ostat­nich przed­świą­tecz­nych dni, osią­ga­ją­cy swój szczyt w Wiel­ki Czwar­tek Wie­cze­rzy Pań­skiej, w Wiel­ki Pią­tek Męki i Śmier­ci Zba­wi­cie­la oraz w Wiel­ką Sobo­tę, czy­li Wigi­lię Pas­chal­ną. Wła­sne­go kapłań­stwa się boję Wła­sne­go kapłań­stwa się lękam Przed wła­snym kapłań­stwem w proch padam Przed wła­snym kapłań­stwem klę­kam. (ks. Jan Twar­dow­ski) Szcze­gól­ne miej­sce w tym […]


Przed nami Wiel­ka­noc – naj­więk­sze świę­ta chrze­ści­jań­stwa. Poprze­dza­ją­cy je tydzień nazy­wa­my Wiel­kim Tygo­dniem. Od Nie­dzie­li Pal­mo­wej nara­sta dra­ma­tyzm ostat­nich przed­świą­tecz­nych dni, osią­ga­ją­cy swój szczyt w Wiel­ki Czwar­tek Wie­cze­rzy Pań­skiej, w Wiel­ki Pią­tek Męki i Śmier­ci Zba­wi­cie­la oraz w Wiel­ką Sobo­tę, czy­li Wigi­lię Pas­chal­ną.

Wła­sne­go kapłań­stwa się boję


Wła­sne­go kapłań­stwa się lękam


Przed wła­snym kapłań­stwem w proch padam


Przed wła­snym kapłań­stwem klę­kam.


(ks. Jan Twar­dow­ski)


Szcze­gól­ne miej­sce w tym Pas­chal­nym Tygo­dniu zaj­mu­je Wiel­ki Czwar­tek – pamiąt­ka usta­no­wie­nia przez Chry­stu­sa Eucha­ry­stii oraz Sakra­men­tu Kapłań­stwa. Wiel­ki Czwar­tek jest więc świę­tem wszyst­kich kapła­nów.


Usta­na­wia­jąc swój Kościół Pan Jezus prze­ka­zał mu peł­nię łask, jakich Bóg udzie­la czło­wie­ko­wi. Powie­rzył mu peł­nię zasług pły­ną­cych z życia, Męki i Śmier­ci Syna Boże­go oraz tych, któ­rzy idąc za Chry­stu­sem, swo­im hero­icz­nym życiem wzbo­ga­ci­li ten skar­biec łaski i dóbr ducho­wych w Koście­le na prze­strze­ni wie­ków. Wolą Chry­stu­sa było, żeby wszyst­kie te łaski spły­wa­ły na chrze­ści­jan za pośred­nic­twem Apo­sto­łów i ich następ­ców bisku­pów oraz wybra­nych i wyświę­co­nych przez nich pre­zbi­te­rów (kapła­nów). Taka była myśl i wyraź­na wola Boskie­go Zało­ży­cie­la Kościo­ła. Taka jest też tra­dy­cja wie­ków i obec­na prak­ty­ka w Koście­le Chry­stu­so­wym.


Bez bisku­pów i kapła­nów uczest­ni­czą­cych poprzez akt świę­ceń i suk­ce­sję apo­stol­ską w jedy­nym i wiecz­nym Kapłań­stwie Jezu­sa Chry­stu­sa, nie­moż­li­we jest ist­nie­nie Kościo­ła, nie­moż­li­we jest korzy­sta­nie z łask, któ­re temu Kościo­ło­wi powie­rzył sam Bóg. Któż spra­wo­wał­by Ofia­rę Eucha­ry­stii, któ­ra jest cen­trum życia chrze­ści­jań­skie­go, jego tre­ścią i naj­wyż­szym sen­sem? A bez ofia­ry nie ma reli­gii w peł­nym tego sło­wa zna­cze­niu. Bez kapłań­stwa, przez któ­re dozna­je­my skut­ków odku­pie­nia nie jeste­śmy w sta­nie uwol­nić się od grze­chów. Nie może­my więc na nowo nawią­zać wię­zi z Bogiem, któ­ra przez grzech zosta­ła zerwa­na. Bez kapła­nów nie ma zmar­twych­wsta­nia z ducho­wej śmier­ci do życia łaski.


Moż­na by przed­sta­wić jesz­cze wie­le argu­men­tów na nie­odzow­ność kapłań­stwa dla ist­nie­nia Kościo­ła i życia chrze­ści­jań­skie­go. Wyda­je się jed­nak, że dość tego, co zosta­ło powie­dzia­ne, by uświa­do­mić sobie wagę, zna­cze­nie i koniecz­ność tego Sakra­men­tu.


W przy­pad­ku kapłań­stwa mówi­my nie o jakimś zawo­dzie, pro­fe­sji, nawet spe­cjal­nej, lecz o p o w oł a n i u. Czy­ta­jąc Pismo Świę­te, a więc nie­ja­ko histo­rię sto­sun­ków Boga z czło­wie­kiem, sta­le spo­ty­ka­my się z zagad­nie­niem powo­ła­nia, czy­li spe­cjal­ne­go wybo­ru pew­nych ludzi do reali­za­cji wiel­kich pla­nów Bożych wobec świa­ta i czło­wie­ka. Wie­lo­krot­nie zawie­rał Bóg przy­mie­rze z ludź­mi za pośred­nic­twem wybra­nych ludzi. Pierw­sze takie przy­mie­rze zawarł Bóg z Noem po poto­pie. Przy­mie­rze to jed­nak doty­czy­ło wszyst­kich istot na zie­mi i to aż do skoń­cze­nia świa­ta.


Pierw­szym jed­nak powo­ła­nym w peł­nym tego sło­wa zna­cze­niu był Abra­ham – czło­wiek wiel­kie­go zawie­rze­nia, od któ­re­go uza­leż­nił Bóg nie tyl­ko przy­szłość Abra­ha­ma, lecz tak­że dal­szą reali­za­cję pla­nu odku­pie­nia.


Abra­ham uwie­rzył i Bóg poczy­tał mu to za wiel­ką zasłu­gę (Rdz 15,6)


Nowy Testa­ment roz­cią­ga poję­cie potom­stwa Abra­ha­ma na wszyst­kich wie­rzą­cych. Jeste­śmy więc spad­ko­bier­ca­mi obiet­nic danych “ojcu wia­ry naszej”, choć nie może się ona rów­nać z jego wia­rą hero­icz­ną.


W Sta­rym Testa­men­cie ludź­mi szcze­gól­nie wybra­ny­mi i powo­ła­ny­mi przez Boga są Jakub, syn Iza­aka, Józef Egip­ski, ratu­ją­cy swój naród od gło­du, wresz­cie Moj­żesz i jego brat Aaron – pierw­szy kapłan Izra­ela czy Dawid, z któ­re­go rodu pocho­dził będzie Mesjasz. Spe­cjal­ne powo­ła­nie otrzy­mu­ją kró­lo­wie, a Bóg potwier­dza ich god­ność przez namasz­cze­nie kapłań­skie lub pro­roc­kie. Bóg sam wybie­ra i powo­łu­je pro­ro­ków choć oni cza­sem wyma­wia­ją się od tej god­no­ści.


W Nowym Testa­men­cie spo­ty­ka­my już bar­dzo wyraź­ne, bo bez­po­śred­nie powo­ła­nia. Ich opi­sy nie pozo­sta­wia­ją żad­nych wąt­pli­wo­ści co do cha­rak­te­ru spe­cjal­ne­go wezwa­nia przez Boga do peł­nie­nia funk­cji kapłań­skich.


Kie­dy czy­ta­my dzie­je ludzi powo­ła­nych przez Boga dzi­wi­my się cza­sem, że to wła­śnie ci zosta­li wybra­ni, a nie inni, może bar­dziej świę­ci, może wier­niej­si. Dla­cze­go wła­śnie został wybra­ny Jakub, któ­ry pod­stę­pem zdo­był bło­go­sła­wień­stwo ojca, dla­cze­go Moj­żesz, któ­ry się jąkał, dla­cze­go bar­dzo mło­dy Dawid, dla­cze­go Piotr, któ­ry w naj­waż­niej­szym momen­cie stchó­rzył, dla­cze­go Judasz, któ­ry zdra­dził, dla­cze­go prze­śla­dow­ca chrze­ści­jan Paweł?


Bóg jest bowiem cał­ko­wi­cie wol­ny w swo­im wybo­rze. Jego Duch spo­czy­wa tam, gdzie chce. Powo­ła­nie jest dowo­dem szcze­gól­ne­go umi­ło­wa­nia Boże­go i łaski danej czło­wie­ko­wi. I choć Bóg cią­gle doma­ga się od swo­ich wybrań­ców wier­no­ści i świę­to­ści, to jed­nak nie cofa swej łaski tym, któ­rzy zawio­dą i nie docho­wa­ją wier­no­ści swe­mu powo­ła­niu, jeśli tyl­ko w porę potra­fią zawró­cić z błęd­nej dro­gi i szcze­rze za ten błąd żało­wać.


Naj­pięk­niej­sze i naj­bar­dziej głę­bo­kie teo­lo­gicz­nie tek­sty doty­czą­ce powo­ła­nia kapłań­skie­go znaj­du­je­my w Liście do Hebraj­czy­ków. Natchnio­ny Autor, oma­wia­jąc tam wyż­szość Nowe­go Przy­mie­rza i wyż­szość kapłań­stwa Chry­stu­so­we­go for­mu­łu­je nie­ja­ko zasa­dę doty­czą­cą kapłań­stwa w Nowym Testa­men­cie.


Każ­dy Arcy­ka­płan z ludzi bra­ny, dla ludzi bywa usta­na­wia­ny w spra­wach odno­szą­cych się do Boga, aby skła­dał dary i ofia­ry za grze­chy. Może on współ­czuć z tymi, któ­rzy nie wie­dzą i błą­dzą, ponie­waż sam pod­le­ga sła­bo­ści. I ze wzglę­du na nią powi­nien jak za lud, tak i za same­go sie­bie skła­dać ofia­ry za grze­chy. I nikt sam sobie nie bie­rze tej god­no­ści, lecz tyl­ko ten, kto jest powo­ła­ny przez Boga jak Aaron (Hbr 5,1–4).


Mamy więc odpo­wiedź na wszyst­kie nasze „dla­cze­go”. Wybie­ra Bóg grzesz­nych, by rozu­mie­li i umie­li współ­czuć naszym sła­bo­ściom, wybie­ra „głu­pich”, by zawsty­dzić „mądrych”, wybie­ra sła­bych, by nie powsta­ła w nich myśl, że suk­ce­sy, któ­re osią­ga­ją są ich wła­snym dzie­łem, a nie skut­kiem bło­go­sła­wień­stwa i łaski Bożej.


Ponie­waż „nikt sam sobie nie bie­rze tej god­no­ści”, kapłań­stwo jest zawsze darem Boga dla wspól­no­ty ludzi wie­rzą­cych, darem, a więc łaską, któ­rą wspól­no­ta ta otrzy­mu­je, o któ­rą cią­gle musi bła­gać na kola­nach, na któ­rą musi zasłu­gi­wać przy­kła­dem życia, za któ­rą powin­na sta­le dzię­ko­wać i któ­rą win­na sza­no­wać i cenić. Bóg bowiem może odmó­wić nam tego daru i nie pomo­gą wów­czas pró­by prze­ciw­dzia­ła­nia kry­zy­so­wi powo­łań kapłań­skich ludz­ki­mi meto­da­mi choć­by naj­bar­dziej pomy­sło­wy­mi. Z takim tra­gicz­nym bra­kiem kapła­nów spo­ty­ka­li się na przy­kład emi­gran­ci w Bra­zy­lii. Oni wie­dzą co zna­czy, gdy kapłan przy­jeż­dża do nich raz na trzy mie­sią­ce, czy nawet raz na pół roku. Przy­cho­dzi­li więc do kościo­ła, zapa­la­li świe­ce, sta­wia­li na ołta­rzu kie­lich i przy­go­to­wy­wa­li sza­ty litur­gicz­ne, w któ­re nie miał się kto ubrać. Potem sami modli­li się ze łza­mi w oczach o kapła­nów.


Kapłań­stwo to wbrew pozo­rom spra­wa bar­dzo trud­na. To obo­wią­zek i ogrom­na przed Bogiem odpo­wie­dzial­ność. Przyj­mu­ją­cy na sie­bie ten obo­wią­zek i tę odpo­wie­dzial­ność sła­by czło­wiek musi nie­ja­ko czuć na sobie sta­łą pre­sję tajem­ni­cy odku­pie­nia. Pre­sja ta wypły­wa tak­że z tego, że wię­cej o spra­wach Bożych wie i wię­cej rozu­mie. Pod­da­wa­ny jest też sta­le nasze­mu ludz­kie­mu osą­do­wi. Wyma­ga­my od naszych kapła­nów świę­to­ści i mamy do tego peł­ne pra­wo. Bar­dzo częt­so jed­nak for­mu­łu­je­my nasze wyma­ga­nia z pozy­cji sędziów i stró­żów nie swo­jej moral­no­ści. Pój­dzie ksiądz na pla­żę – powie­dzą: bez­wstyd­nik. Nie pój­dzie na pla­żę – zosta­nie nazwa­ny „pury­ta­ni­nem”. Wypi­je z nami kie­li­szek wina lub wód­ki – powie­my pijak. Wymó­wi się od picia – będzie okrzyk­nię­ty hipo­kry­tą. Tak czę­sto zapo­mi­na­my, że kapłan jest tak­że czło­wie­kiem „pod­da­nym sła­bo­ści”. Chcąc być dobrym kapła­nem musi wię­cej i inten­syw­niej pra­co­wać nad sobą.


Była kie­dyś taka ankie­ta (nie pamię­tam, gdzie była publi­ko­wa­na) „Dla­cze­go wie­rzę, wąt­pię i odcho­dzę”. To były wypo­wie­dzi ludzi, któ­rzy ode­szli od Boga i Kościo­ła. W zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści przy­pad­ków przy­czy­ną takiej tra­gicz­nej dla czło­wie­ka decy­zji był ksiądz. Naj­czę­ściej decy­do­wał dro­biazg: przy­kra uwa­ga, brak wraż­li­wo­ści na nędzę ludz­ką, zbyt­nia – zda­niem peni­ten­ta – docie­kli­wość w kon­fe­sjo­na­le, porzu­ce­nie sta­nu duchow­ne­go przez kapła­na, któ­re­go dana oso­ba ceni­ła itp. Dro­bia­zgi — jak mały kamyk, któ­ry wywo­łał lawi­nę. Myślę, że zabra­kło tym ludziom roze­zna­nia kim jest kapłan-czło­wiek, a kim Bóg. Jak wiel­ki musiał być ten brak roze­zna­nia, by przez grzech czy błąd czło­wie­ka odrzu­cić Boga same­go. Sła­ba musi być wia­ra, któ­ra opie­ra się tyl­ko na sła­bym czło­wie­ku.


Kapłan jest tyl­ko narzę­dziem. Cza­sem dobrym, trwa­łym, sku­tecz­nym, cza­sem mar­nym, któ­re czę­sto się psu­je i spra­wia dużo kło­po­tów Rze­mieśl­ni­ko­wi. Nikt rozum­ny nie wcho­dzi jed­nak w kon­flikt z elek­try­kiem tyl­ko dla­te­go, że popsuł mu się śru­bo­kręt. Nikt mądry nie obra­ża się na górę, bo zjeż­dża­jąc na nar­tach zła­mał nogę. Nikt roz­sąd­ny nie rezy­gnu­je z pro­cen­tów dla­te­go, że ban­kier jest pija­kiem.


Mło­dy kapłan, opusz­cza­ją­cy semi­na­rium duchow­ne i uda­ją­cy się na swą pierw­szą pla­ców­kę, jest zawsze pełen zapa­łu, dobrej woli i pier­wot­nej gor­li­wo­ści. Co się zatem dzie­je, że po kil­ku czy kil­ku­na­stu latach kapłań­stwa poja­wia się nie­chęć do pra­cy, brak gor­li­wo­ści, coraz wię­cej nie­za­do­wo­le­nia. Mówi­łem o wiel­kiej odpo­wie­dzial­no­ści kapła­na przed Bogiem. A czy my, wier­ni, tak­że zda­je­my sobie spra­wę z naszej odpo­wie­dzial­no­ści przed Bogiem, któ­ry nas kie­dyś zapy­ta: Coście zro­bi­li z łaską, któ­rą wasob­da­rzy­łem? Coście zro­bi­li z moim kapła­nem?


Czy to nie nasza zła wola, plot­ki, obmo­wy, oszczer­stwa, skąp­stwo, nie­chęć do pra­cy dla para­fii, nasz sto­su­nek do kapła­na nie zabi­ły w nim tej pier­wot­nej gor­li­wo­ści, z któ­rą do nas przy­szedł?


Żni­wo wpraw­dzie wiel­kie, ale robot­ni­ków mało, pro­ście więc Pana żni­wa, żeby posłał robot­ni­ków na swo­je żni­wo (Mt 9,37–38).


W Wiel­ki Czwar­tek pamię­taj­my więc o naszych kapła­nach. Niech nasza modli­twa, uśmiech, życze­nia pomo­gą im odno­wić wła­sną, pier­wot­ną gor­li­wość, niech będą kapła­na­mi według Ser­ca Boże­go.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.