Dar dla wiernych — kapłaństwo
- 11 kwietnia, 2006
- przeczytasz w 8 minut
Przed nami Wielkanoc – największe święta chrześcijaństwa. Poprzedzający je tydzień nazywamy Wielkim Tygodniem. Od Niedzieli Palmowej narasta dramatyzm ostatnich przedświątecznych dni, osiągający swój szczyt w Wielki Czwartek Wieczerzy Pańskiej, w Wielki Piątek Męki i Śmierci Zbawiciela oraz w Wielką Sobotę, czyli Wigilię Paschalną. Własnego kapłaństwa się boję Własnego kapłaństwa się lękam Przed własnym kapłaństwem w proch padam Przed własnym kapłaństwem klękam. (ks. Jan Twardowski) Szczególne miejsce w tym […]
Przed nami Wielkanoc – największe święta chrześcijaństwa. Poprzedzający je tydzień nazywamy Wielkim Tygodniem. Od Niedzieli Palmowej narasta dramatyzm ostatnich przedświątecznych dni, osiągający swój szczyt w Wielki Czwartek Wieczerzy Pańskiej, w Wielki Piątek Męki i Śmierci Zbawiciela oraz w Wielką Sobotę, czyli Wigilię Paschalną.
Własnego kapłaństwa się boję
Własnego kapłaństwa się lękam
Przed własnym kapłaństwem w proch padam
Przed własnym kapłaństwem klękam.
(ks. Jan Twardowski)
Szczególne miejsce w tym Paschalnym Tygodniu zajmuje Wielki Czwartek – pamiątka ustanowienia przez Chrystusa Eucharystii oraz Sakramentu Kapłaństwa. Wielki Czwartek jest więc świętem wszystkich kapłanów.
Ustanawiając swój Kościół Pan Jezus przekazał mu pełnię łask, jakich Bóg udziela człowiekowi. Powierzył mu pełnię zasług płynących z życia, Męki i Śmierci Syna Bożego oraz tych, którzy idąc za Chrystusem, swoim heroicznym życiem wzbogacili ten skarbiec łaski i dóbr duchowych w Kościele na przestrzeni wieków. Wolą Chrystusa było, żeby wszystkie te łaski spływały na chrześcijan za pośrednictwem Apostołów i ich następców biskupów oraz wybranych i wyświęconych przez nich prezbiterów (kapłanów). Taka była myśl i wyraźna wola Boskiego Założyciela Kościoła. Taka jest też tradycja wieków i obecna praktyka w Kościele Chrystusowym.
Bez biskupów i kapłanów uczestniczących poprzez akt święceń i sukcesję apostolską w jedynym i wiecznym Kapłaństwie Jezusa Chrystusa, niemożliwe jest istnienie Kościoła, niemożliwe jest korzystanie z łask, które temu Kościołowi powierzył sam Bóg. Któż sprawowałby Ofiarę Eucharystii, która jest centrum życia chrześcijańskiego, jego treścią i najwyższym sensem? A bez ofiary nie ma religii w pełnym tego słowa znaczeniu. Bez kapłaństwa, przez które doznajemy skutków odkupienia nie jesteśmy w stanie uwolnić się od grzechów. Nie możemy więc na nowo nawiązać więzi z Bogiem, która przez grzech została zerwana. Bez kapłanów nie ma zmartwychwstania z duchowej śmierci do życia łaski.
Można by przedstawić jeszcze wiele argumentów na nieodzowność kapłaństwa dla istnienia Kościoła i życia chrześcijańskiego. Wydaje się jednak, że dość tego, co zostało powiedziane, by uświadomić sobie wagę, znaczenie i konieczność tego Sakramentu.
W przypadku kapłaństwa mówimy nie o jakimś zawodzie, profesji, nawet specjalnej, lecz o p o w oł a n i u. Czytając Pismo Święte, a więc niejako historię stosunków Boga z człowiekiem, stale spotykamy się z zagadnieniem powołania, czyli specjalnego wyboru pewnych ludzi do realizacji wielkich planów Bożych wobec świata i człowieka. Wielokrotnie zawierał Bóg przymierze z ludźmi za pośrednictwem wybranych ludzi. Pierwsze takie przymierze zawarł Bóg z Noem po potopie. Przymierze to jednak dotyczyło wszystkich istot na ziemi i to aż do skończenia świata.
Pierwszym jednak powołanym w pełnym tego słowa znaczeniu był Abraham – człowiek wielkiego zawierzenia, od którego uzależnił Bóg nie tylko przyszłość Abrahama, lecz także dalszą realizację planu odkupienia.
Abraham uwierzył i Bóg poczytał mu to za wielką zasługę (Rdz 15,6)
Nowy Testament rozciąga pojęcie potomstwa Abrahama na wszystkich wierzących. Jesteśmy więc spadkobiercami obietnic danych “ojcu wiary naszej”, choć nie może się ona równać z jego wiarą heroiczną.
W Starym Testamencie ludźmi szczególnie wybranymi i powołanymi przez Boga są Jakub, syn Izaaka, Józef Egipski, ratujący swój naród od głodu, wreszcie Mojżesz i jego brat Aaron – pierwszy kapłan Izraela czy Dawid, z którego rodu pochodził będzie Mesjasz. Specjalne powołanie otrzymują królowie, a Bóg potwierdza ich godność przez namaszczenie kapłańskie lub prorockie. Bóg sam wybiera i powołuje proroków choć oni czasem wymawiają się od tej godności.
W Nowym Testamencie spotykamy już bardzo wyraźne, bo bezpośrednie powołania. Ich opisy nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do charakteru specjalnego wezwania przez Boga do pełnienia funkcji kapłańskich.
Kiedy czytamy dzieje ludzi powołanych przez Boga dziwimy się czasem, że to właśnie ci zostali wybrani, a nie inni, może bardziej święci, może wierniejsi. Dlaczego właśnie został wybrany Jakub, który podstępem zdobył błogosławieństwo ojca, dlaczego Mojżesz, który się jąkał, dlaczego bardzo młody Dawid, dlaczego Piotr, który w najważniejszym momencie stchórzył, dlaczego Judasz, który zdradził, dlaczego prześladowca chrześcijan Paweł?
Bóg jest bowiem całkowicie wolny w swoim wyborze. Jego Duch spoczywa tam, gdzie chce. Powołanie jest dowodem szczególnego umiłowania Bożego i łaski danej człowiekowi. I choć Bóg ciągle domaga się od swoich wybrańców wierności i świętości, to jednak nie cofa swej łaski tym, którzy zawiodą i nie dochowają wierności swemu powołaniu, jeśli tylko w porę potrafią zawrócić z błędnej drogi i szczerze za ten błąd żałować.
Najpiękniejsze i najbardziej głębokie teologicznie teksty dotyczące powołania kapłańskiego znajdujemy w Liście do Hebrajczyków. Natchniony Autor, omawiając tam wyższość Nowego Przymierza i wyższość kapłaństwa Chrystusowego formułuje niejako zasadę dotyczącą kapłaństwa w Nowym Testamencie.
Każdy Arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabości. I ze względu na nią powinien jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron (Hbr 5,1–4).
Mamy więc odpowiedź na wszystkie nasze „dlaczego”. Wybiera Bóg grzesznych, by rozumieli i umieli współczuć naszym słabościom, wybiera „głupich”, by zawstydzić „mądrych”, wybiera słabych, by nie powstała w nich myśl, że sukcesy, które osiągają są ich własnym dziełem, a nie skutkiem błogosławieństwa i łaski Bożej.
Ponieważ „nikt sam sobie nie bierze tej godności”, kapłaństwo jest zawsze darem Boga dla wspólnoty ludzi wierzących, darem, a więc łaską, którą wspólnota ta otrzymuje, o którą ciągle musi błagać na kolanach, na którą musi zasługiwać przykładem życia, za którą powinna stale dziękować i którą winna szanować i cenić. Bóg bowiem może odmówić nam tego daru i nie pomogą wówczas próby przeciwdziałania kryzysowi powołań kapłańskich ludzkimi metodami choćby najbardziej pomysłowymi. Z takim tragicznym brakiem kapłanów spotykali się na przykład emigranci w Brazylii. Oni wiedzą co znaczy, gdy kapłan przyjeżdża do nich raz na trzy miesiące, czy nawet raz na pół roku. Przychodzili więc do kościoła, zapalali świece, stawiali na ołtarzu kielich i przygotowywali szaty liturgiczne, w które nie miał się kto ubrać. Potem sami modlili się ze łzami w oczach o kapłanów.
Kapłaństwo to wbrew pozorom sprawa bardzo trudna. To obowiązek i ogromna przed Bogiem odpowiedzialność. Przyjmujący na siebie ten obowiązek i tę odpowiedzialność słaby człowiek musi niejako czuć na sobie stałą presję tajemnicy odkupienia. Presja ta wypływa także z tego, że więcej o sprawach Bożych wie i więcej rozumie. Poddawany jest też stale naszemu ludzkiemu osądowi. Wymagamy od naszych kapłanów świętości i mamy do tego pełne prawo. Bardzo czętso jednak formułujemy nasze wymagania z pozycji sędziów i stróżów nie swojej moralności. Pójdzie ksiądz na plażę – powiedzą: bezwstydnik. Nie pójdzie na plażę – zostanie nazwany „purytaninem”. Wypije z nami kieliszek wina lub wódki – powiemy pijak. Wymówi się od picia – będzie okrzyknięty hipokrytą. Tak często zapominamy, że kapłan jest także człowiekiem „poddanym słabości”. Chcąc być dobrym kapłanem musi więcej i intensywniej pracować nad sobą.
Była kiedyś taka ankieta (nie pamiętam, gdzie była publikowana) „Dlaczego wierzę, wątpię i odchodzę”. To były wypowiedzi ludzi, którzy odeszli od Boga i Kościoła. W zdecydowanej większości przypadków przyczyną takiej tragicznej dla człowieka decyzji był ksiądz. Najczęściej decydował drobiazg: przykra uwaga, brak wrażliwości na nędzę ludzką, zbytnia – zdaniem penitenta – dociekliwość w konfesjonale, porzucenie stanu duchownego przez kapłana, którego dana osoba ceniła itp. Drobiazgi — jak mały kamyk, który wywołał lawinę. Myślę, że zabrakło tym ludziom rozeznania kim jest kapłan-człowiek, a kim Bóg. Jak wielki musiał być ten brak rozeznania, by przez grzech czy błąd człowieka odrzucić Boga samego. Słaba musi być wiara, która opiera się tylko na słabym człowieku.
Kapłan jest tylko narzędziem. Czasem dobrym, trwałym, skutecznym, czasem marnym, które często się psuje i sprawia dużo kłopotów Rzemieślnikowi. Nikt rozumny nie wchodzi jednak w konflikt z elektrykiem tylko dlatego, że popsuł mu się śrubokręt. Nikt mądry nie obraża się na górę, bo zjeżdżając na nartach złamał nogę. Nikt rozsądny nie rezygnuje z procentów dlatego, że bankier jest pijakiem.
Młody kapłan, opuszczający seminarium duchowne i udający się na swą pierwszą placówkę, jest zawsze pełen zapału, dobrej woli i pierwotnej gorliwości. Co się zatem dzieje, że po kilku czy kilkunastu latach kapłaństwa pojawia się niechęć do pracy, brak gorliwości, coraz więcej niezadowolenia. Mówiłem o wielkiej odpowiedzialności kapłana przed Bogiem. A czy my, wierni, także zdajemy sobie sprawę z naszej odpowiedzialności przed Bogiem, który nas kiedyś zapyta: Coście zrobili z łaską, którą wasobdarzyłem? Coście zrobili z moim kapłanem?
Czy to nie nasza zła wola, plotki, obmowy, oszczerstwa, skąpstwo, niechęć do pracy dla parafii, nasz stosunek do kapłana nie zabiły w nim tej pierwotnej gorliwości, z którą do nas przyszedł?
Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało, proście więc Pana żniwa, żeby posłał robotników na swoje żniwo (Mt 9,37–38).
W Wielki Czwartek pamiętajmy więc o naszych kapłanach. Niech nasza modlitwa, uśmiech, życzenia pomogą im odnowić własną, pierwotną gorliwość, niech będą kapłanami według Serca Bożego.