Hitler, Stolica Apostolska i Żydzi
- 30 czerwca, 2004
- przeczytasz w 5 minut
Stolica Święta pod rządami Piusa XI i jego następcy Piusa XII już od początku lat 20. XX w. zdawała sobie sprawę z zagrożenia płynącego z nazizmu, ale w 1944 r. w Watykanie nie wiedziano nawet o istnieniu Auschwitz — twierdzi prof. Giovanni Sale, jezuicki historyk i autor wydanej właśnie we Włoszech książki pt. „Hitler, la Santa Sede e gli Ebrei” (Hitler, Stolica Święta i Żydzi). Książka prof. Sale trafiła księgarń równo 60 lat po alianckiej inwazji […]
Stolica Święta pod rządami Piusa XI i jego następcy Piusa XII już od początku lat 20. XX w. zdawała sobie sprawę z zagrożenia płynącego z nazizmu, ale w 1944 r. w Watykanie nie wiedziano nawet o istnieniu Auschwitz — twierdzi prof. Giovanni Sale, jezuicki historyk i autor wydanej właśnie we Włoszech książki pt. „Hitler, la Santa Sede e gli Ebrei” (Hitler, Stolica Święta i Żydzi).
Książka prof. Sale trafiła księgarń równo 60 lat po alianckiej inwazji na niemieckie pozycje w Europie Zachodniej. Autor analizuje w niej relacje miedzy Trzecią Rzeszą i Stolicą Apostolską w latach 1933–1945, przy czym opiera się na nieznanych dotąd dokumentach Tajnego Archiwum Watykańskiego dotyczących nuncjatur w Monachium i Berlinie. O wynikach swoich badań i wydanej właśnie książce prof. Sale mówi w wywiadzie, którego udzielił agencji Zenit.
30 stycznia 1933 r. został różnie powitany przez hierarchię katolicką w Niemczech. Jak pierwszy pewne normy opublikował arcybiskup Moguncji, który nie chciał dopuścić do zarażenia się katolików nazistowską epidemią. Zakazywał on m.in. przynależności do NSDAP. Nie wszyscy biskupi zatwierdzili je jednak, uważając je za zbyt surowe, a przynajmniej przedwczesne. Z czasem jednak do stanowiska arcybiskupa mogunckiego przyłączyli pozostali hierarchowie. W marcu 1933 r. podczas kampanii wyborczej doszło do pierwszej konfrontacji między narodowym socjalizmem a światem katolickim, co odnotował nuncjusz Orsenigo w swoim raporcie dla Sekretariatu Stanu.
Watykan, choć podzielał potępienie przez niemiecki episkopat nazizmu i odczuwał niepokój o los Kościoła w Niemczech, był jednak świadom niebezpieczeństwa przyjęcia przez Niemcy ideologii bolszewickiej, co wpędziłoby Europę kontynentalną w chaos i wydało na łup komunizmu. W związku z tym w owym czasie Stolica Apostolska nie odnosiła się nazbyt surowo do Hitlera i pomysłów stworzenia w Niemczech autorytarnego rządu na wzór Mussoliniego.
Szczególna odpowiedzialność spoczywa na niemieckich katolikach za to, że umożliwili Hitlerowi poszerzenie zakresu władzy przez przyznanie mu w Reichstagu specjalnych pełnomocnictw w dniu 23 marca 1933 r. Było to jednak działanie przewidziane przez konstytucję i w pełni legalne. Nie oznaczało to przejęcia przez Hitlera pełni władzy, która spoczywała w rękach wojska i prezydenta Hindenburga. Z historycznego punktu widzenia oskarżanie katolickiej partii Centrum o stworzenie hitlerowskiej dyktatury jest nieuzasadnione. Przyszłe negatywne skutki pełnienia władzy przez Hitlera były w owym czasie nie do przewidzenia.
W kwietniu 1933 roku dyplomacja watykańska dała swoimi kanałami do zrozumienia, że sprzeciwia się antysemickiemu ustawodawstwu, które gwałci prawo naturalne. Watykan starał się o jego złagodzenie.
Na początku 1934 r. zaczęło obowiązywać prawo o przymusowej sterylizacji. Stało się ono przyczyną sporu między Watykanem a Rzeszą, która zdecydowała się na stosowanie swych teorii eugenicznych. Watykanowi udało się tak złagodzić prawo, że umożliwiało ono osobom z chorobami dziedzicznymi, które nie chciały się poddać sterylizacji, zamknięcie w klinice oraz gwarantowało personelowi medycznemu prawo niewykonywania lub nieuczestniczenia w zabiegach sterylizacji z pobudek sumienia.
W 1941 r. biskupi niemieccy zaprotestowali przeciwko programowi eutanazji osób z chorobami dziedzicznymi i chorych umysłowo. Program oficjalnie wstrzymano.
Pochodząca z 1937 r. encyklika Piusa XI „Mit brennender Sorge” przez większość obserwatorów była wówczas odczytywana jako odważny akt sprzeciwu wobec nazizmu, jego doktryny rasistowskiej i idolatrii państwa. Z uznaniem wypowiadali się o niej również niekatolicy, którzy dostrzegli w niej — po raz pierwszy — obronę nie tylko praw katolików, ale wolności religijnej w ogóle. Warto przypomnieć, że w owym czasie spora część świata politycznego w Europie patrzyła na Hitlera z mieszaniną podziwu, zaskoczenia i strachu.
Szczególne znaczenie w stosunkach Watykan — III Rzesza zajmuje kwestia żydowska. Podczas wojny dyplomacja watykańska usiłowała wpływać na rządy krajów sprzymierzonych z Hitlerem, aby ulżyć losowi Żydów. Ale oficjalne działania Watykanu miały na celu przede wszystkim ochronę Żydów-katolików czy będących w związkach małżeńskich z katolikami. Archiwa nazistowskiego MSZ świadczą o stałych interwencjach nuncjusza Orsenigo w sprawie Żydów. Niestety na ogół bezskutecznych.
Część współczesnej historiografii, szczególnie północnoamerykańskiej, ignoruje działalność Stolicy Apostolskiej na rzecz Żydów, podnosi zaś kwestię „milczenia” Piusa XII. Jeżeli chodzi o „ostateczne rozwiązanie” jako zorganizowane przedsięwzięcie, to z archiwów wynika, że Pius XII nie miał informacji na jego temat. W 1944 r. w Watykanie nie wiedziano nawet o istnieniu Auschwitz. O eksterminacji Żydów w obozach nie wspominała nawet aliancka propaganda, choć alianci sporo na ten temat wiedzieli. Według historyka Richarda Breitmana zdecydowane potępienie zagłady Żydów przez aliantów stanowiłoby przeszkodę w rozszerzeniu „ostatecznego rozwiązania”, ale Żydzi się go nie doczekali.
Jednym ze znaczących aktów Piusa XII na rzecz Żydów (choć też mocno kontestowanych) było radiowe przesłanie na Boże Narodzenie 1942 r., które spotkało się uznaniem nawet poza światem katolickim, a państwa Osi przyjęły je z wyraźną wrogością. Nie wymieniając z imienia Żydów, potępiało ono ich mordowanie. Chłodno przyjęli je Brytyjczycy, ponieważ odrzucało dywanowe naloty na niemieckie miasta. Papież, który wystąpił przeciwko „horrorom” wojny, według świadectw z epoki miał poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Dziś to wystąpienie ocenia się jako niewystarczające i podyktowane tylko względami roztropności polityczno-dyplomatycznej. Papież miał się okazać politykiem, ale nie prorokiem. Taka ocena jednak jest nazbyt symplicystyczna, nie uwzględnia realiów epoki i abstrahuje od wrażliwości i kultury papieża Pacellego.
Dyskusje, jak najbardziej uzasadnione, na temat oceny Pacellego będą trwać. Dziś jednak nie można już powiedzieć, że papież świadomie „milczał” wobec tego, co spotykało Żydów z tego powodu, że był filonazistowski lub brakowało mu zrozumienia z uwagi na jego antyjudaizm.
Źródło:ForumZnak