Jan Ostroróg — prekursor Polskiego Kościoła Narodowego
- 14 lipca, 2004
- przeczytasz w 15 minut
Szukam informacji na temat działalności Jana Ostroroga w czasach jagiellońskich, tłumaczeń jego wystąpień na soborach itp. Szanowny Panie, Jan Ostroróg był niewątpliwie jednym z prekursorów idei Polskiego Kościoła Narodowego. W wiekach XV i XVI wybitni teolodzy i myśliciele nosili się z zamiarem uniezależnienia się od wpływów wszechpotężnego papiestwa. Jednym z nich był właśnie Jan Ostroróg — magnat polski wykształcony za granicą w Erfurcie i Bolonii, doktor prawa kanonicznego i prawa […]
Szukam informacji na temat działalności Jana Ostroroga w czasach jagiellońskich, tłumaczeń jego wystąpień na soborach itp.
Szanowny Panie,
Jan Ostroróg był niewątpliwie jednym z prekursorów idei Polskiego Kościoła Narodowego. W wiekach XV i XVI wybitni teolodzy i myśliciele nosili się z zamiarem uniezależnienia się od wpływów wszechpotężnego papiestwa.
Jednym z nich był właśnie Jan Ostroróg — magnat polski wykształcony za granicą w Erfurcie i Bolonii, doktor prawa kanonicznego i prawa rzymskiego. Trudno było mu pogodzić się z hegemonią kleru rzymskokatolickiego, żądającego ślepego posłuszeństwa wobec władców stolicy nad Tybrem. Propagował zatem ideały człowieka wolnego, szukającego prawdy w nieskrępowanych dociekaniach naukowych.
Jako szczery patriota, bez reszty oddany sprawom swego państwa i narodu, usiłował w pismach swych przeciwstawić się szkodliwej zależności Polski od papiestwa, które w miejsce spraw religijnych i duchowych, bardziej zainteresowane było budowaniem swej władzy na ziemi. M.in. postulował przeprowadzenie ścisłej linii demarkacyjnej między sprawami religii a sprawami politycznymi.
Dzieła Ostroroga to, z punktu widzenia literatury, utwory bardzo ważne. Są mianowicie pierwszym, bardzo silnym głosem żądającym dokonania różnych zmian w państwie polskim, innymi słowy są początkiem naszej literatury politycznej.
Pozwoliłem sobie dokonać wyboru najważniejszych, moim zdaniem, tekstów traktujących o stosunkach państwo – Kościół. Poniżej przytaczam zatem fragmenty dzieła „Monumentum pro reipublicae ordinatione congestum – Memoriał w sprawie uporządkowania Rzeczypospolitej”.
Ponadto wiele informacji może Pan znaleźć na podanich poniżej przeze mnie stronach. Mam nadzieję, że choć po trosze przybliży to Panu postać Jana Ostroroga.
Arkadiusz R. Klimczak
Monumentum pro reipublicae ordinatione congestum
Próby reform i reakcja Kościoła
„Monumentum pro reipublicae ordinatione congestum – Memoriał w sprawie uporządkowania Rzeczypospolitej”
I. O SPRAWACH DUCHOWNYCH
1. O powinszowaniu papieżowi nowo obranemu
Odwiedzić nowego papieża, powinszować mu tego wyniesienia, napomnieć i pobudzać, aby sprawiedliwie i świątobliwie Kościołem Chrystusa rządził, także oświadczyć i wyznać, że król z całym królestwem wiarę katolicką zachowuje — nie znajduję w tym nic złego; lecz zapewniać posłuszeństwo we wszystkim, jak to się zwykle w tym przypadku wyraża, nie mam za rzecz roztropną. Sprzecznością bowiem jest co innego mówić, a co innego czynić. Utrzymuje król polski (co w samej rzeczy jest prawdą, bo nikomu nie podlega), że niczyjej zwierzchności, oprócz samego Boga, nad sobą nie uznaje. Jakże to pogodzić z prawdą, jeżeli do papieża w podobnych wyrazach, jakich dotąd zwykle w takim powinszowaniu używano, przemawiać będziemy? Niechaj się czynią odwiedziny uszanowania i pod tym właśnie, nie zaś posłuszeństwa imieniem, gdyż to jest niedorzecznością i z wolnością króla polskiego wcale niezgodnym postępkiem.
4. O zachowaniu się w obecności króla
Częstokroć powaga królewska nie dosyć na to baczna, że niezliczone wady i obelgi, a niekiedy nawet zabójstwa wydarzają się wobec króla. Kto by więc w obecności króla odezwał się nieprzyzwoicie słowami krzywdzącymi, obelżywymi, sławę czyją szarpiącymi, powinien dziesięć grzywien srebra na rzecz skarbu złożyć; kto by zaś na dworze królewskim innego zabił lub ranił, śmierć ponieść lub sto grzywien srebra na skarb zapłacić winien oprócz wynagrodzenia krewnym należnego. Wypada wszelako dopuszczać, iżby przed królem i panami, za ich przyzwoleniem, zbrodnie złych ludzi wolno było głosić, aby ich mowy lub sprawy nie uchodziły bezkarnie. Zasięg zaś dworu królewskiego względem powyższych przypadków rozciągać się ma aż po krańce każdego miasta, grodu lub włości, gdzie król bawi.
6. Jak dalece obowiązani są duchowni dopomagać świeckim w potrzebach Rrzeczypospolitej
Panowie duchowni, tak wielebni biskupi, jako też wszyscy inni wszelkiego stopnia od najwyższego do najniższego, są obowiązani Rzeczypospolitej do wielu powinności, ale nie przez zuchwałość, pogardę lub obojętność, twierdząc, że wiele rzeczy im nie przystoi, które tylko przystoją świeckim, bo oni według potrzeb ducha, a nie podług wymagań ciała postępować pragną. Gdyby jednak przeczytawszy prawa, powtórnie sobie w pamięci odświeżyli, że to mianowicie z nakazu prawa czynić powinni, nie zaniedbają się wtedy i względem siebie, i swoich, troszcząc się i opiekując swymi rodzicami, krewnymi i przyjaciółmi, i powinowatymi, coś przecie nie tylko duchownym czynić się godzi, ale każdemu stworzeniu. Co zaś mają mieć na pamięci, podaje prawo kanoniczne, poczynając od dystynkcji XXIII. Mógłbym daleko więcej jeszcze tu przytoczyć praw, lecz zdaje się to zbyteczne. Kto zechce je odczytać, niech zajrzy do tysiąca innych w glosach i u doktorów. Wielką część to stanowić będzie obrad przyszłego sejmu, a wypada tym prędzej to rozstrząsnąć, nim większe niebezpieczeństwo z zaniedbania zagrozi tej sławnej Rzeczypospolitej.
7. O obieraniu biskupów i ich urzędowaniu
Gdyby panowie biskupi i całe duchowieństwo istotnie tyle byli duchownymi, jak się być mienią, i gdyby często odczytywali, co się wyżej przytoczyło, pochwaliłbym zaiste wtedy to, by żadna władza świecka nic mieszała się w wybory duchowieństwa. Król niechby miał staranie o rzeczach świeckich, a duchowni niechby pilnowali rzeczy duchownych, jako do nich należących, tak iżby jurysdykcje ich, jak przystoi, były odosobnione. Gdy atoli przepisy dotyczące stanu i nauki duchowieństwa rozproszone są po obszernych dziełach, jakże mogą je poznać, gdy nie ma nikogo, kto by się ich sam uczył lub starał się nauczyć innych? Zastarzał się zwyczaj przewrotny, zło przyjemne. Przeto dla uniknienia większego zła lepszy zdaje się wybór biskupów przez króla: chodzi o to, aby wybierać nie tylko takiego, co uczony, ale i takiego, co by był miły, iżby nieobyczajność jego życia i niechęć do jego osoby nic pobudzała ciągłą nienawiścią jednego stanu przeciw drugiemu. Że tak być powinno, znajdujemy w dystynkcji LX i następujących po niej konkordancjach.
8. O opłatach na rzecz papieża
Bolesna i nieludzka uciążliwość dręczy królestwo polskie, skądinąd wolne, i w tym również, że nieustanną chytrością Włochów tak dalece łudzić się dajemy, iż pod pozorem pobożności i fałszywej nauki, a raczej istotnego zabobonu, tak wielkie sumy pieniędzy do dworu, jak go nazywają, rzymskiego corocznie dozwalamy wyprowadzać płacąc ogromną daninę, którą sakrą, czyli annatami, zowią. Ilekroć w diecezji nowy biskup zostaje obrany, nie odbiera sakry inaczej jak za opłatą poprzednią papieżowi w Rzymie złożoną z kilku tysięcy czerwonych złotych, lubo święte kanony uczą, że nowo obrany biskup powinien być poświęcany i potwierdzany przez metropolitalnego arcybiskupa i biskupów jemu podległych. Chytrzy i podstępni Włosi przywłaszczyli sobie tę władzę, a my biernie na to patrzymy ziewając i drzemiąc. Wiadomo, że niemieccy i polscy panowie tylko na lat kilka stolicy apostolskiej pozwolili wybierać annaty w tym celu, aby napastnicy wiary chrześcijańskiej hamowani byli i okrutny Turczyn w napadach swych wstrzymany zo
stał. I to pewna, że te kilka lat wyznaczonych dawno upłynęło i że annaty wcale na inne cele, niż były przeznaczone, bywają obracane. Potrzeba więc całkowicie zaprzestać tej zmyślonej pobożności, a papież nie powinien być tyranem pod płaszczykiem wiary, lecz przeciwnie, łaskawym ojcem, jak jest miłosierny ten, którego on się mieni być namiestnikiem na ziemi.
9. Polska powinna być wolna od wszelkich opłat papieżowi
Chociaż papież może mieć najsłuszniejszy powód wymagania takich opłat od innych narodów pod pozorem obrony wiary powszechnej przeciw niewiernym, wszelako że Polska od tych danin wolna być powinna, tak słuszność, jako i rozumna zasada wymaga, albowiem od dawien dawna na ciągłe boje wystawiona, walcząc przeciw Turkom czy Tatarom, a nawet przeciw Moskwie czy Wołochom, dla obrony kraju leżącego na skraju obszaru państw chrześcijańskich, tak jest wycieńczona i z pieniędzy oraz skarbów wyssana, iż jej prawie niedostaje w tym potrzebnego zasobu na obronę sprawiedliwości i utrzymanie spokojności domowej. Ponieważ tedy Polska graniczy z takimi nieprzyjaciółmi, od których nie tylko swych mieszkańców, ale i Śląsk, Morawy, Czechy i całe prawic Niemcy kosztem własnym nieustannie zasłania i broni, słuszne jest, aby papież miał to na uwadze i nie wymagając nadal z Polski takowych annatów, jakie po śmierci biskupów dla jego dworu mogłyby przypadać, skarbowi królestwa oneż, owszem, zostawiał, aby bez uciemiężenia ubogiego ludu można pokój mieszkańców i spokojność domową i publiczną utrzymać dla wzrostu nawet innych państw wyżej wymienionych.
10. O podatkach prałatów
Ojcowie nasi duchowni bardzo zabobonnie zasłaniają się bojaźnią o sprawy boże, gdy o to chodzi, aby cokolwiek królowi z dochodów swych na potrzebę kraju udzielili. Pokazali się istotnie trwożliwymi w tym, gdzie nie było się czego bać, nic wiedząc, że co im zbywa, jest własnością ubogich, której jeżeli nadużywają, stają się złodziejami i rozbójnikami, jak własne ich prawa uczą. Któraż jałmużna może zaś być lepsza od takiej, że należność ubogich na ich potrzeby i obronę użytą zostaje? Nie obawiajcie się i nie trwóżcie, przewielebni ojcowie; okażę wam rozdział z prawa kościelnego, który to wam pozwala, a nawet zaleca i nakazuje. Jest to rozdział o ustanowieniu prawa patronatu.
11. O stacjach królewskich po opactwach
Bardzo wielu przygania królowi, że włożył na dobra duchowne dań stanem, czyli stacją zwaną, szczególniej na opatów, którzy w rzeczy samej są podskarbimi królestwa. Nie nadaremnie nadali im przodkowie nasi tak wiele i tak znacznego dobra, lecz właśnie dlatego, aby co się zaoszczędzi z wyżywienia mnichów (ci zaś na małym przestawać powinni), na potrzeby i użytek królestwa zachowane było. Nie czyniłby król tego, gdyby nie znał przepisu prawa kościelnego.
12. O stopieniu naczyń kościelnych na potrzeby królestwa
Że król naczynia kościelne stopić kazał, słyszałem wielu temu także przyganiających, którzy nie wiedzą, co św. Bernard powiedział: “Kościół ma złoto nie dla siebie, ale na wsparcie potrzebujących” . Na usprawiedliwienie króla można przytoczyć rozdział: Aurum, XII qu. c. “Ad apostolos”.
13. O niewysyłaniu skarbów za granice
Ponieważ złoto i skarby kościelne zachowują się na potrzeby publiczne i nie powinny być ruszane z kościołów, chyba tylko w ostatnim niebezpieczeństwie kraju, przeto należy temu złu zapobiegać, aby pod jakim bądź pozorem nie były wyprowadzane za granicę, co się bardzo często na oczach naszych zdarza, ilekroć chytrością dworaków lub zaciętością pieniaczów nie tylko nagany, ale i pozwy nadzwyczajne wnoszą do dworu rzymskiego. Po trzy lub cztery lata zostaje tam sprawa bez rozpoznania, niekiedy wlecze się ona nawet przez lat trzydzieści, póki jedna ze stron życia nic zakończy. Lecz gdy dwór rzymski nic bierze, podług przysłowia, owcy bez wełny, trzeba chyba być z rozumu obranym, aby nie pojmować, jak ogromne skarby wyprowadzają prawujący się, ile na tym ponosi uszczerbku królestwo, gdy za to do kraju bulle nie wiedzieć jakie bywają sprowadzane. Piękna w istocie zamiana! Wszelako nasi poczytują się za bardzo pobożnych, gdy takie brednie z czerwonymi pieczęciami i konopianymi sznurkami na drzwiach kościelnych przybite uwielbiają. Panowie Polacy, nie dajcież się dłużej zwodzić przebiegłym Włochom. Mamy w królestwie biskupów, mamy arcybiskupa i zarazem prymasa; tamci niech rozpoznają sprawy, a ten niech ostatecznie wyrokuje, jeżeli tego potrzeba.
14. O wymuszaniu odpustów
I to nie jest bez obłudy, że papież, kiedy mu się podoba, pomimo woli nawet króla i panów, nic wiedzieć jakie bulle, jubileuszowymi zwane, przesyła do Polski dla wydrwienia pieniędzy pod pozorem odpuszczenia grzechów, chociaż Bóg przez proroka powiedział: “Synu, podaj mi serce twoje!”, a nie: “daj pieniędzy!” Zmyśla papież, że gotowizna tak zbierana ma być obracana na budowę nie wiedzieć jakiego kościoła, gdy tymczasem skarby te idą, co jest pewnym, na potrzeby prywatne krewnych i powinowatych, na dwór, na stajnie, że nie powiem na co gorszego. Żywe kościoły Boga, ludzie, są podstępnie łupione na to, aby kościoły martwe wznosić. Nic zbywa nawet na tak pobożnych, którzy nie rumienią się pochwalać takie brednie, a sami nawet kapłani i spowiednicy wysyłają swych pełnomocników, aby ci tym większe mogli zjednać wpływy. Złupiwszy lud łatwowierny, oddają się sami rozpuście i rozwiązłości. O, jakże dajemy się zwodzić, Polacy! Czas jest, abyśmy, jak Frygijczykowie, choć późno, zaczęli być mądrymi. Zupełnie dostatecznego odpustu dostępuje każdy, kto pracuje i zbiera, aby wesprzeć ubogiego, i kto na obronę pospolitą wszystkich choć grosz składa.
15. O symonii i ofiarach włościan
Obok Rzymu nie ma kraju jak nasz, gdzie by zuchwała symonia i chciwość lichwy takie miała wzięcie, chociaż powiedziano: “Znieś symonię w duchowieństwie, uchyl lichwę pomiędzy świeckimi, a upadnie wszystko złe”. Lecz ta plaga tak się wkorzeniła i tak jest powszechna, iż żadnej na nią nie zwraca się uwagi. Nadużycie ustalone ma moc tak wielką. Nadto sprzedaże domów pod odkupem, wyderkaufami zwane, uchodzą za słuszne, chociaż znamy zdanie Augustyna: “Cokolwiek przewyższa kapitał, jest lichwą, pod jakimkolwiek imieniem ją zechcesz ukryć. Będzieli chrześcijańskim ten lud, co prócz skrytych, niecnych postępków nie ma bojaźni Boga?”
Pogrzeby, namaszczania święte, pokuty, chrzty, małżeństwa, położnic wywody, wieczerza Pańska wszędzie są sprzedajne, chociaż bezpłatnie powinny się odbywać na żądanie. Próżne są słowa, jakimi się ci sakramentnicy bronią: “Bierzemy to za pracę; kto ołtarzowi służy, z ołtarza żyć powinien”. Nie wiedzą oni atoli, czym jest ołtarz i jak żyć należy. Na to są ustanowione biskupstwa i opatrzone dobrami Rzeczypospolitej, aby sługom Kościoła płacono. Tak ma się rozumieć owo twierdzenie: “kto ołtarzowi służy” itd., jako I. q. II. de sacris et aliis solutionibus in cap. “Sicut”. Wszystko to należy do chciwości i symonii. Lecz ponieważ są to wady powszechne i zastarzałe, nikt im nie przygarną. Czuwajcie wy, zaklinam was, do których przemawia Izajasz prorok: “Wołaj, a nic ustawaj” itd.. i Paweł: “Karć, naganiaj, czuwaj!” itd. Przede wszystkim wyrwij belkę z oka twego.
16. O dawaniu dziesięcin
Bóg przykazał dawać dziesięciny, przykazał, nie przeczę, dawać Aronowi i Lewitom, którym dał zakon duchowny, lecz nie przykazał wyciskać ich gwałtem na świeckich, jak teraz się dzieje, tak iż nie bez krzywdy dawców dziesięciny są pobierane. Były one dawane niegdyś przez bogatych, nie przez ubogich, teraz zaś dają je ubodzy włości
anie owym tłustym i wypasłym, i to takim, co je nic bez pogardy biorą. Czyż zachowane bywają słowa: “Miłosierdzia chcę, nie ofiary”? Jeżeli zatem chce kto dar przyjąć, niech go bierze wtedy, kiedy się podoba dawcy, nie podług swej, lecz jego woli.
17. O święceniu księży
Jeżeli wielebni ojcowie nasi duchowni zechcą odczytać, co dystynkcja XXXVI i wiele innych podają, spostrzegą wtedy, jak źle dotychczas się dzieje, iż nieuków i niezdatnych w stanic duchownym święcą, chociaż Paweł przestrzega, że nie wypada nikogo z nierozwagą wyświęcać. Jak wiele zabobonów i zgorszeń z ich niedołęstwa się wywiązuje, pozna każdy dobrze myślący, jeśli z uwagą nad tym się zastanowi. Tylko postrzyżonym czubkiem głowy różni się duchowny od świeckiego. Aleksandra Galia, ba, ledwie Donata może czytać, i to lada jak, ów wyniesiony na księdza przez zawdzianą sutannę tylko i postrzyżoną głowę, a chce cały świat naprawiać według swoich bredni. Wrzeszczy, ba, ryczy na kazalnicy, bo nikt mu się nie przeciwi. Uczeni mężowie, panowie możni, a nawet i niższego stanu ludzie nic lada jak oświeceni z boleścią serca przysłuchują się bredniom tych, co Ewangelię głosić mają, a prawdę rzekłszy, raczej bluźnią. Co za zgorszenie, co za nieprzyzwoitość haniebna, że uczniowie uczeni, nauczyciel nieuk, słuchacze pobożni, uczący zaś bezbożny i prostacki.
18. O dumie kapłanów
Wielu, a może każdy, choć mniej zdatny, ubiegacie się o dostojność kapłańską, bo próżnowanie bywa przyjemne i powabne, a bezczynność miłą i ujmującą. Być może, że zachęca was to, co Paweł powiedział: “Kto pragnie biskupstwa, pragnie czegoś dobrego”. Nic wiecie atoli, że samo pożądanie jest złem. Kradnący złoto kradnie coś dobrego, lecz sama kradzież jest złem. Każdy zaś ksiądz, jeżeli damy wiarę prawom kościelnym, jest swego rodzaju biskupem. O księża! gdybyście miejsca wyżej przeze mnie przytoczone i to, co Hieronim mówi, odczytali, wielu z was obrałoby wcale inny sposób postępowania, ceniąc więcej przyszłe nad doczesne życie. Będąc Polakiem, wiedząc, jak się w Polsce dzieje, nie mogłem i o tym przemilczeć.
19. Czemu rzemieślników i kmieci jest niedostatek
Spostrzegamy zmniejszającą się liczbę kmieci, rzemieślników i innych robotników. Lubo przyczyną tego jest zaraza morowa przez lat wiele grasująca, wszelako pochodzi to także w znacznej części i stąd, iż wszyscy chcą być księżmi i kapłanami. Próżniacza to zaiste i bezużyteczna klasa. Gdy Rzeczypospolitej niemało na tym zależy, aby się nie mnożyła liczba nieużytecznych próżniaków, wypada nie tworzyć po miastach takich gromad mnichów i żaków, cudzymi dostatkami się tuczących. Kogo stać, niech oddaje się naukom, kto ubogi, niech orze, idzie do wojska lub wynajmuje się do służby; powiedziano bowiem: “Trzeba wprzódy zbogacić się, aby potem filozofować”.
20. O przyjmowaniu mnichów do klasztoru
Panowie rządzący Rzecząpospolitą! jakżeście ograniczeni, żeście dotychczas cierpieli, iż z klasztorów, dobrami i dochodami przez przodków naszych uposażonych, ich mieszkańcy, żyjący na ziemi polskiej i z niej przez Polaków karmieni, waszych ziomków wyłączają i do życia zakonnego nie przypuszczają, bodaj dlatego, że ich ustawa wiąże, aby samych tylko Niemców do zakonu przyjmowali. Ustawa jest śmieszna i prawom kościelnym przeciwna. Któż bowiem może się poważyć wolnemu Królestwu Polskiemu, którego król niczyjego nie uznaje zwierzchnictwa, narzucać takie jarzmo pod fałszywym pozorem ustawy? Nic dopuszczajcie tedy nadal, waleczni mężowie, jeżeli za takich uchodzić chcecie, aby Niemcy, a zwłaszcza owe proste i zniewieściałe mnichy, naigrawali się z narodu polskiego i zwodzili go fałszywą pobożnością.
21. O zamykaniu i opatrzeniu klasztorów
Znajduje się w naszym kraju dosyć zakonów bogatych, bez żadnej reguły zakonnej, lub przynajmniej rzadko gdzie ścisłą zachowujących regułę. Trzeba je tedy ująć w karby reguły, aby słusznie klauzurą klasztorną nazywać się mogły, i należy mieć baczenie, aby każdy przebywający w nich był klaustralnym, czyli zakonnym; lecz ponieważ dla zachowania reguły potrzeba braci zaopatrywać w żywność i okrycie, by niczym innym się nic zatrudniali, tylko wyłącznie chwałą Boga i rozmyślaniem tudzież modłami o zachowanie Rzeczypospolitej, a niektóre z klasztorów nie mają dostatecznego zaopatrzenia, inne natomiast uposażone są nadmiernie, przeto byłoby rzeczą z rozsądkiem zgodną podzielić dobra zakonów regularnych, by wszystkie klasztory w stosunku do liczby braci na życie i okrycie ubogie miały, cnocie bowiem ubóstwa dobrowolnie ślubowali. Że to stać się może z prawa dopuszczenia, uczą ustawy kościelne.
22. O kazaniach w języku niemieckim
Nieprzystojna i ohydna to rzecz dla Polaków, że po wielu miejscach w kościołach naszych miewają kazania po niemiecku, a tym nieprzystojniejsza, że w miejscu wyniosłym i okazałym, gdzie jedna lub dwie baby słuchają, gdy w tymże czasie większa liczba Polaków z kaznodzieją swym w zakącie jakowym się tłoczą. Ponieważ zaś między tymi dwoma językami, podobnie jak to się dzieje w niektórych innych okolicznościach, przyrodzenie samo zaszczepiło, naturalną niejako, wieczną niezgodę i nienawiść, nalegam więc, by w Polsce tym językiem w kazaniach się nie posługiwano. Niech się uczy polskiej mowy, kto chce w Polsce mieszkać. Nie jesteśmy chyba tak ograniczeni, iż nie wiemy, że Niemcy z naszym językiem podobnie obchodzą się u siebie. Jeżeli zaś potrzeba takich kazań dla zagranicznych przybyszów, niech się one odbywają na ustroniach, przez co by nie ubliżano godności Polaków.
23. O zakazie żebractwa
Wszyscy, co o swoje nie dbają i o przyszłości nie myślą, spuszczają się na to, że pójdą żebrać obcego chleba, straciwszy swój własny. Taki oszust, przywdziawszy starą zbrudzoną łachmanę, posmarowawszy sobie oczy lub nogi jakowym plugastwem, obiega wsi lub miasta, wyłudzając chleb w pocie czoła zapracowany. Potrzeba przeto przez obwołanie zakazać, aby nikt nie ważył się żebrać. Niewidomych, chromych i niedołężnych należy osadzać w tak zwanych szpitalach. Do uskutecznienia tego służą zarówno dobra kościelne, jako też klasztorne, klasztory bowiem niczym innym nie są jak szpitalami duchownych.
Komputerowa edycja tekstu dokonana przez Magdę Tonderę na podstawie: A. Pawiński, Jana Ostroroga żywot i pismo, Warszawa 1884, s. 123–181.
Na obrazku: herb Jana Ostroroga