Ekumenizm w Polsce i na świecie

Jan Ostroróg — prekursor Polskiego Kościoła Narodowego


Szu­kam infor­ma­cji na temat dzia­łal­no­ści Jana Ostro­ro­ga w cza­sach jagiel­loń­skich, tłu­ma­czeń jego wystą­pień na sobo­rach itp. Sza­now­ny Panie, Jan Ostro­róg był nie­wąt­pli­wie jed­nym z pre­kur­so­rów idei Pol­skie­go Kościo­ła Naro­do­we­go. W wie­kach XV i XVI wybit­ni teo­lo­dzy i myśli­cie­le nosi­li się z zamia­rem unie­za­leż­nie­nia się od wpły­wów wszech­po­tęż­ne­go papie­stwa. Jed­nym z nich był wła­śnie Jan Ostro­róg — magnat pol­ski wykształ­co­ny za gra­ni­cą w Erfur­cie i Bolo­nii, dok­tor pra­wa kano­nicz­ne­go i pra­wa […]


Szu­kam infor­ma­cji na temat dzia­łal­no­ści Jana Ostro­ro­ga w cza­sach jagiel­loń­skich, tłu­ma­czeń jego wystą­pień na sobo­rach itp.

Sza­now­ny Panie,

Jan Ostro­róg był nie­wąt­pli­wie jed­nym z pre­kur­so­rów idei Pol­skie­go Kościo­ła Naro­do­we­go. W wie­kach XV i XVI wybit­ni teo­lo­dzy i myśli­cie­le nosi­li się z zamia­rem unie­za­leż­nie­nia się od wpły­wów wszech­po­tęż­ne­go papie­stwa.

Jed­nym z nich był wła­śnie Jan Ostro­róg — magnat pol­ski wykształ­co­ny za gra­ni­cą w Erfur­cie i Bolo­nii, dok­tor pra­wa kano­nicz­ne­go i pra­wa rzym­skie­go. Trud­no było mu pogo­dzić się z hege­mo­nią kle­ru rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, żąda­ją­ce­go śle­pe­go posłu­szeń­stwa wobec wład­ców sto­li­cy nad Tybrem. Pro­pa­go­wał zatem ide­ały czło­wie­ka wol­ne­go, szu­ka­ją­ce­go praw­dy w nie­skrę­po­wa­nych docie­ka­niach nauko­wych.

Jako szcze­ry patrio­ta, bez resz­ty odda­ny spra­wom swe­go pań­stwa i naro­du, usi­ło­wał w pismach swych prze­ciw­sta­wić się szko­dli­wej zależ­no­ści Pol­ski od papie­stwa, któ­re w miej­sce spraw reli­gij­nych i ducho­wych, bar­dziej zain­te­re­so­wa­ne było budo­wa­niem swej wła­dzy na zie­mi. M.in. postu­lo­wał prze­pro­wa­dze­nie ści­słej linii demar­ka­cyj­nej mię­dzy spra­wa­mi reli­gii a spra­wa­mi poli­tycz­ny­mi.

Dzie­ła Ostro­ro­ga to, z punk­tu widze­nia lite­ra­tu­ry, utwo­ry bar­dzo waż­ne. Są mia­no­wi­cie pierw­szym, bar­dzo sil­nym gło­sem żąda­ją­cym doko­na­nia róż­nych zmian w pań­stwie pol­skim, inny­mi sło­wy są począt­kiem naszej lite­ra­tu­ry poli­tycz­nej.

Pozwo­li­łem sobie doko­nać wybo­ru naj­waż­niej­szych, moim zda­niem, tek­stów trak­tu­ją­cych o sto­sun­kach pań­stwo – Kościół. Poni­żej przy­ta­czam zatem frag­men­ty dzie­ła „Monu­men­tum pro reipu­bli­cae ordi­na­tio­ne con­ge­stum – Memo­riał w spra­wie upo­rząd­ko­wa­nia Rze­czy­po­spo­li­tej”.

Ponad­to wie­le infor­ma­cji może Pan zna­leźć na poda­nich poni­żej prze­ze mnie stro­nach. Mam nadzie­ję, że choć po tro­sze przy­bli­ży to Panu postać Jana Ostro­ro­ga.

Arka­diusz R. Klim­czak

Monu­men­tum pro reipu­bli­cae ordi­na­tio­ne con­ge­stum

Nota bio-biblio­gra­ficz­na

Pró­by reform i reak­cja Kościo­ła

„Monu­men­tum pro reipu­bli­cae ordi­na­tio­ne con­ge­stum – Memo­riał w spra­wie upo­rząd­ko­wa­nia Rze­czy­po­spo­li­tej”

I. O SPRAWACH DUCHOWNYCH

1. O powin­szo­wa­niu papie­żo­wi nowo obra­ne­mu

Odwie­dzić nowe­go papie­ża, powin­szo­wać mu tego wynie­sie­nia, napo­mnieć i pobu­dzać, aby spra­wie­dli­wie i świą­to­bli­wie Kościo­łem Chry­stu­sa rzą­dził, tak­że oświad­czyć i wyznać, że król z całym kró­le­stwem wia­rę kato­lic­ką zacho­wu­je — nie znaj­du­ję w tym nic złe­go; lecz zapew­niać posłu­szeń­stwo we wszyst­kim, jak to się zwy­kle w tym przy­pad­ku wyra­ża, nie mam za rzecz roz­trop­ną. Sprzecz­no­ścią bowiem jest co inne­go mówić, a co inne­go czy­nić. Utrzy­mu­je król pol­ski (co w samej rze­czy jest praw­dą, bo niko­mu nie pod­le­ga), że niczy­jej zwierzch­no­ści, oprócz same­go Boga, nad sobą nie uzna­je. Jak­że to pogo­dzić z praw­dą, jeże­li do papie­ża w podob­nych wyra­zach, jakich dotąd zwy­kle w takim powin­szo­wa­niu uży­wa­no, prze­ma­wiać będzie­my? Nie­chaj się czy­nią odwie­dzi­ny usza­no­wa­nia i pod tym wła­śnie, nie zaś posłu­szeń­stwa imie­niem, gdyż to jest nie­do­rzecz­no­ścią i z wol­no­ścią kró­la pol­skie­go wca­le nie­zgod­nym postęp­kiem.

4. O zacho­wa­niu się w obec­no­ści kró­la

Czę­sto­kroć powa­ga kró­lew­ska nie dosyć na to bacz­na, że nie­zli­czo­ne wady i obe­lgi, a nie­kie­dy nawet zabój­stwa wyda­rza­ją się wobec kró­la. Kto by więc w obec­no­ści kró­la ode­zwał się nie­przy­zwo­icie sło­wa­mi krzyw­dzą­cy­mi, obe­lży­wy­mi, sła­wę czy­ją szar­pią­cy­mi, powi­nien dzie­sięć grzy­wien sre­bra na rzecz skar­bu zło­żyć; kto by zaś na dwo­rze kró­lew­skim inne­go zabił lub ranił, śmierć ponieść lub sto grzy­wien sre­bra na skarb zapła­cić winien oprócz wyna­gro­dze­nia krew­nym należ­ne­go. Wypa­da wsze­la­ko dopusz­czać, iżby przed kró­lem i pana­mi, za ich przy­zwo­le­niem, zbrod­nie złych ludzi wol­no było gło­sić, aby ich mowy lub spra­wy nie ucho­dzi­ły bez­kar­nie. Zasięg zaś dwo­ru kró­lew­skie­go wzglę­dem powyż­szych przy­pad­ków roz­cią­gać się ma aż po krań­ce każ­de­go mia­sta, gro­du lub wło­ści, gdzie król bawi.

6. Jak dale­ce obo­wią­za­ni są duchow­ni dopo­ma­gać świec­kim w potrze­bach Rrze­czy­po­spo­li­tej

Pano­wie duchow­ni, tak wie­leb­ni bisku­pi, jako też wszy­scy inni wszel­kie­go stop­nia od naj­wyż­sze­go do naj­niż­sze­go, są obo­wią­za­ni Rze­czy­po­spo­li­tej do wie­lu powin­no­ści, ale nie przez zuchwa­łość, pogar­dę lub obo­jęt­ność, twier­dząc, że wie­le rze­czy im nie przy­stoi, któ­re tyl­ko przy­sto­ją świec­kim, bo oni według potrzeb ducha, a nie podług wyma­gań cia­ła postę­po­wać pra­gną. Gdy­by jed­nak prze­czy­taw­szy pra­wa, powtór­nie sobie w pamię­ci odświe­ży­li, że to mia­no­wi­cie z naka­zu pra­wa czy­nić powin­ni, nie zanie­dba­ją się wte­dy i wzglę­dem sie­bie, i swo­ich, trosz­cząc się i opie­ku­jąc swy­mi rodzi­ca­mi, krew­ny­mi i przy­ja­ciół­mi, i powi­no­wa­ty­mi, coś prze­cie nie tyl­ko duchow­nym czy­nić się godzi, ale każ­de­mu stwo­rze­niu. Co zaś mają mieć na pamię­ci, poda­je pra­wo kano­nicz­ne, poczy­na­jąc od dys­tynk­cji XXIII. Mógł­bym dale­ko wię­cej jesz­cze tu przy­to­czyć praw, lecz zda­je się to zby­tecz­ne. Kto zechce je odczy­tać, niech zaj­rzy do tysią­ca innych w glo­sach i u dok­to­rów. Wiel­ką część to sta­no­wić będzie obrad przy­szłe­go sej­mu, a wypa­da tym prę­dzej to roz­strzą­snąć, nim więk­sze nie­bez­pie­czeń­stwo z zanie­dba­nia zagro­zi tej sław­nej Rze­czy­po­spo­li­tej.

7. O obie­ra­niu bisku­pów i ich urzę­do­wa­niu

Gdy­by pano­wie bisku­pi i całe ducho­wień­stwo istot­nie tyle byli duchow­ny­mi, jak się być mie­nią, i gdy­by czę­sto odczy­ty­wa­li, co się wyżej przy­to­czy­ło, pochwa­lił­bym zaiste wte­dy to, by żad­na wła­dza świec­ka nic mie­sza­ła się w wybo­ry ducho­wień­stwa. Król niech­by miał sta­ra­nie o rze­czach świec­kich, a duchow­ni niech­by pil­no­wa­li rze­czy duchow­nych, jako do nich nale­żą­cych, tak iżby jurys­dyk­cje ich, jak przy­stoi, były odosob­nio­ne. Gdy ato­li prze­pi­sy doty­czą­ce sta­nu i nauki ducho­wień­stwa roz­pro­szo­ne są po obszer­nych dzie­łach, jak­że mogą je poznać, gdy nie ma niko­go, kto by się ich sam uczył lub sta­rał się nauczyć innych? Zasta­rzał się zwy­czaj prze­wrot­ny, zło przy­jem­ne. Prze­to dla unik­nie­nia więk­sze­go zła lep­szy zda­je się wybór bisku­pów przez kró­la: cho­dzi o to, aby wybie­rać nie tyl­ko takie­go, co uczo­ny, ale i takie­go, co by był miły, iżby nie­oby­czaj­ność jego życia i nie­chęć do jego oso­by nic pobu­dza­ła cią­głą nie­na­wi­ścią jed­ne­go sta­nu prze­ciw dru­gie­mu. Że tak być powin­no, znaj­du­je­my w dys­tynk­cji LX i nastę­pu­ją­cych po niej kon­kor­dan­cjach.

8. O opła­tach na rzecz papie­ża

Bole­sna i nie­ludz­ka uciąż­li­wość drę­czy kró­le­stwo pol­skie, skąd­inąd wol­ne, i w tym rów­nież, że nie­ustan­ną chy­tro­ścią Wło­chów tak dale­ce łudzić się daje­my, iż pod pozo­rem poboż­no­ści i fał­szy­wej nauki, a raczej istot­ne­go zabo­bo­nu, tak wiel­kie sumy pie­nię­dzy do dwo­ru, jak go nazy­wa­ją, rzym­skie­go corocz­nie dozwa­la­my wypro­wa­dzać pła­cąc ogrom­ną dani­nę, któ­rą sakrą, czy­li anna­ta­mi, zowią. Ile­kroć w die­ce­zji nowy biskup zosta­je obra­ny, nie odbie­ra sakry ina­czej jak za opła­tą poprzed­nią papie­żo­wi w Rzy­mie zło­żo­ną z kil­ku tysię­cy czer­wo­nych zło­tych, lubo świę­te kano­ny uczą, że nowo obra­ny biskup powi­nien być poświę­ca­ny i potwier­dza­ny przez metro­po­li­tal­ne­go arcy­bi­sku­pa i bisku­pów jemu pod­le­głych. Chy­trzy i pod­stęp­ni Wło­si przy­własz­czy­li sobie tę wła­dzę, a my bier­nie na to patrzy­my zie­wa­jąc i drze­miąc. Wia­do­mo, że nie­miec­cy i pol­scy pano­wie tyl­ko na lat kil­ka sto­li­cy apo­stol­skiej pozwo­li­li wybie­rać anna­ty w tym celu, aby napast­ni­cy wia­ry chrze­ści­jań­skiej hamo­wa­ni byli i okrut­ny Tur­czyn w napa­dach swych wstrzy­ma­ny zo
stał. I to pew­na, że te kil­ka lat wyzna­czo­nych daw­no upły­nę­ło i że anna­ty wca­le na inne cele, niż były prze­zna­czo­ne, bywa­ją obra­ca­ne. Potrze­ba więc cał­ko­wi­cie zaprze­stać tej zmy­ślo­nej poboż­no­ści, a papież nie powi­nien być tyra­nem pod płasz­czy­kiem wia­ry, lecz prze­ciw­nie, łaska­wym ojcem, jak jest miło­sier­ny ten, któ­re­go on się mie­ni być namiest­ni­kiem na zie­mi.

9. Pol­ska powin­na być wol­na od wszel­kich opłat papie­żo­wi

Cho­ciaż papież może mieć naj­słusz­niej­szy powód wyma­ga­nia takich opłat od innych naro­dów pod pozo­rem obro­ny wia­ry powszech­nej prze­ciw nie­wier­nym, wsze­la­ko że Pol­ska od tych danin wol­na być powin­na, tak słusz­ność, jako i rozum­na zasa­da wyma­ga, albo­wiem od dawien daw­na na cią­głe boje wysta­wio­na, wal­cząc prze­ciw Tur­kom czy Tata­rom, a nawet prze­ciw Moskwie czy Woło­chom, dla obro­ny kra­ju leżą­ce­go na skra­ju obsza­ru państw chrze­ści­jań­skich, tak jest wycień­czo­na i z pie­nię­dzy oraz skar­bów wyssa­na, iż jej pra­wie nie­do­sta­je w tym potrzeb­ne­go zaso­bu na obro­nę spra­wie­dli­wo­ści i utrzy­ma­nie spo­koj­no­ści domo­wej. Ponie­waż tedy Pol­ska gra­ni­czy z taki­mi nie­przy­ja­ciół­mi, od któ­rych nie tyl­ko swych miesz­kań­ców, ale i Śląsk, Mora­wy, Cze­chy i całe pra­wic Niem­cy kosz­tem wła­snym nie­ustan­nie zasła­nia i bro­ni, słusz­ne jest, aby papież miał to na uwa­dze i nie wyma­ga­jąc nadal z Pol­ski tako­wych anna­tów, jakie po śmier­ci bisku­pów dla jego dwo­ru mogły­by przy­pa­dać, skar­bo­wi kró­le­stwa oneż, owszem, zosta­wiał, aby bez ucie­mię­że­nia ubo­gie­go ludu moż­na pokój miesz­kań­ców i spo­koj­ność domo­wą i publicz­ną utrzy­mać dla wzro­stu nawet innych państw wyżej wymie­nio­nych.

10. O podat­kach pra­ła­tów

Ojco­wie nasi duchow­ni bar­dzo zabo­bon­nie zasła­nia­ją się bojaź­nią o spra­wy boże, gdy o to cho­dzi, aby cokol­wiek kró­lo­wi z docho­dów swych na potrze­bę kra­ju udzie­li­li. Poka­za­li się istot­nie trwoż­li­wy­mi w tym, gdzie nie było się cze­go bać, nic wie­dząc, że co im zby­wa, jest wła­sno­ścią ubo­gich, któ­rej jeże­li nad­uży­wa­ją, sta­ją się zło­dzie­ja­mi i roz­bój­ni­ka­mi, jak wła­sne ich pra­wa uczą. Któ­raż jał­muż­na może zaś być lep­sza od takiej, że należ­ność ubo­gich na ich potrze­by i obro­nę uży­tą zosta­je? Nie oba­wiaj­cie się i nie trwóż­cie, prze­wie­leb­ni ojco­wie; oka­żę wam roz­dział z pra­wa kościel­ne­go, któ­ry to wam pozwa­la, a nawet zale­ca i naka­zu­je. Jest to roz­dział o usta­no­wie­niu pra­wa patro­na­tu.

11. O sta­cjach kró­lew­skich po opac­twach

Bar­dzo wie­lu przy­ga­nia kró­lo­wi, że wło­żył na dobra duchow­ne dań sta­nem, czy­li sta­cją zwa­ną, szcze­gól­niej na opa­tów, któ­rzy w rze­czy samej są pod­skar­bi­mi kró­le­stwa. Nie nada­rem­nie nada­li im przod­ko­wie nasi tak wie­le i tak znacz­ne­go dobra, lecz wła­śnie dla­te­go, aby co się zaosz­czę­dzi z wyży­wie­nia mni­chów (ci zaś na małym prze­sta­wać powin­ni), na potrze­by i uży­tek kró­le­stwa zacho­wa­ne było. Nie czy­nił­by król tego, gdy­by nie znał prze­pi­su pra­wa kościel­ne­go.

12. O sto­pie­niu naczyń kościel­nych na potrze­by kró­le­stwa

Że król naczy­nia kościel­ne sto­pić kazał, sły­sza­łem wie­lu temu tak­że przy­ga­nia­ją­cych, któ­rzy nie wie­dzą, co św. Ber­nard powie­dział: “Kościół ma zło­to nie dla sie­bie, ale na wspar­cie potrze­bu­ją­cych” . Na uspra­wie­dli­wie­nie kró­la moż­na przy­to­czyć roz­dział: Aurum, XII qu. c. “Ad apo­sto­los”.

13. O nie­wy­sy­ła­niu skar­bów za gra­ni­ce

Ponie­waż zło­to i skar­by kościel­ne zacho­wu­ją się na potrze­by publicz­ne i nie powin­ny być rusza­ne z kościo­łów, chy­ba tyl­ko w ostat­nim nie­bez­pie­czeń­stwie kra­ju, prze­to nale­ży temu złu zapo­bie­gać, aby pod jakim bądź pozo­rem nie były wypro­wa­dza­ne za gra­ni­cę, co się bar­dzo czę­sto na oczach naszych zda­rza, ile­kroć chy­tro­ścią dwo­ra­ków lub zacię­to­ścią pie­nia­czów nie tyl­ko naga­ny, ale i pozwy nad­zwy­czaj­ne wno­szą do dwo­ru rzym­skie­go. Po trzy lub czte­ry lata zosta­je tam spra­wa bez roz­po­zna­nia, nie­kie­dy wle­cze się ona nawet przez lat trzy­dzie­ści, póki jed­na ze stron życia nic zakoń­czy. Lecz gdy dwór rzym­ski nic bie­rze, podług przy­sło­wia, owcy bez weł­ny, trze­ba chy­ba być z rozu­mu obra­nym, aby nie poj­mo­wać, jak ogrom­ne skar­by wypro­wa­dza­ją pra­wu­ją­cy się, ile na tym pono­si uszczerb­ku kró­le­stwo, gdy za to do kra­ju bul­le nie wie­dzieć jakie bywa­ją spro­wa­dza­ne. Pięk­na w isto­cie zamia­na! Wsze­la­ko nasi poczy­tu­ją się za bar­dzo poboż­nych, gdy takie bred­nie z czer­wo­ny­mi pie­czę­cia­mi i kono­pia­ny­mi sznur­ka­mi na drzwiach kościel­nych przy­bi­te uwiel­bia­ją. Pano­wie Pola­cy, nie daj­cież się dłu­żej zwo­dzić prze­bie­głym Wło­chom. Mamy w kró­le­stwie bisku­pów, mamy arcy­bi­sku­pa i zara­zem pry­ma­sa; tam­ci niech roz­po­zna­ją spra­wy, a ten niech osta­tecz­nie wyro­ku­je, jeże­li tego potrze­ba.

14. O wymu­sza­niu odpu­stów

I to nie jest bez obłu­dy, że papież, kie­dy mu się podo­ba, pomi­mo woli nawet kró­la i panów, nic wie­dzieć jakie bul­le, jubi­le­uszo­wy­mi zwa­ne, prze­sy­ła do Pol­ski dla wydrwie­nia pie­nię­dzy pod pozo­rem odpusz­cze­nia grze­chów, cho­ciaż Bóg przez pro­ro­ka powie­dział: “Synu, podaj mi ser­ce two­je!”, a nie: “daj pie­nię­dzy!” Zmy­śla papież, że goto­wi­zna tak zbie­ra­na ma być obra­ca­na na budo­wę nie wie­dzieć jakie­go kościo­ła, gdy tym­cza­sem skar­by te idą, co jest pew­nym, na potrze­by pry­wat­ne krew­nych i powi­no­wa­tych, na dwór, na staj­nie, że nie powiem na co gor­sze­go. Żywe kościo­ły Boga, ludzie, są pod­stęp­nie łupio­ne na to, aby kościo­ły mar­twe wzno­sić. Nic zby­wa nawet na tak poboż­nych, któ­rzy nie rumie­nią się pochwa­lać takie bred­nie, a sami nawet kapła­ni i spo­wied­ni­cy wysy­ła­ją swych peł­no­moc­ni­ków, aby ci tym więk­sze mogli zjed­nać wpły­wy. Złu­piw­szy lud łatwo­wier­ny, odda­ją się sami roz­pu­ście i roz­wią­zło­ści. O, jak­że daje­my się zwo­dzić, Pola­cy! Czas jest, aby­śmy, jak Fry­gij­czy­ko­wie, choć póź­no, zaczę­li być mądry­mi. Zupeł­nie dosta­tecz­ne­go odpu­stu dostę­pu­je każ­dy, kto pra­cu­je i zbie­ra, aby wes­przeć ubo­gie­go, i kto na obro­nę pospo­li­tą wszyst­kich choć grosz skła­da.

15. O symo­nii i ofia­rach wło­ścian

Obok Rzy­mu nie ma kra­ju jak nasz, gdzie by zuchwa­ła symo­nia i chci­wość lichwy takie mia­ła wzię­cie, cho­ciaż powie­dzia­no: “Znieś symo­nię w ducho­wień­stwie, uchyl lichwę pomię­dzy świec­ki­mi, a upad­nie wszyst­ko złe”. Lecz ta pla­ga tak się wko­rze­ni­ła i tak jest powszech­na, iż żad­nej na nią nie zwra­ca się uwa­gi. Nad­uży­cie usta­lo­ne ma moc tak wiel­ką. Nad­to sprze­da­że domów pod odku­pem, wyder­kau­fa­mi zwa­ne, ucho­dzą za słusz­ne, cho­ciaż zna­my zda­nie Augu­sty­na: “Cokol­wiek prze­wyż­sza kapi­tał, jest lichwą, pod jakim­kol­wiek imie­niem ją zechcesz ukryć. Będzie­li chrze­ści­jań­skim ten lud, co prócz skry­tych, nie­cnych postęp­ków nie ma bojaź­ni Boga?”

Pogrze­by, namasz­cza­nia świę­te, poku­ty, chrzty, mał­żeń­stwa, położ­nic wywo­dy, wie­cze­rza Pań­ska wszę­dzie są sprze­daj­ne, cho­ciaż bez­płat­nie powin­ny się odby­wać na żąda­nie. Próż­ne są sło­wa, jaki­mi się ci sakra­ment­ni­cy bro­nią: “Bie­rze­my to za pra­cę; kto ołta­rzo­wi słu­ży, z ołta­rza żyć powi­nien”. Nie wie­dzą oni ato­li, czym jest ołtarz i jak żyć nale­ży. Na to są usta­no­wio­ne biskup­stwa i opa­trzo­ne dobra­mi Rze­czy­po­spo­li­tej, aby słu­gom Kościo­ła pła­co­no. Tak ma się rozu­mieć owo twier­dze­nie: “kto ołta­rzo­wi słu­ży” itd., jako I. q. II. de sacris et aliis solu­tio­ni­bus in cap. “Sicut”. Wszyst­ko to nale­ży do chci­wo­ści i symo­nii. Lecz ponie­waż są to wady powszech­ne i zasta­rza­łe, nikt im nie przy­gar­ną. Czu­waj­cie wy, zakli­nam was, do któ­rych prze­ma­wia Iza­jasz pro­rok: “Wołaj, a nic usta­waj” itd.. i Paweł: “Karć, naga­niaj, czu­waj!” itd. Przede wszyst­kim wyrwij bel­kę z oka twe­go.

16. O dawa­niu dzie­się­cin

Bóg przy­ka­zał dawać dzie­się­ci­ny, przy­ka­zał, nie prze­czę, dawać Aro­no­wi i Lewi­tom, któ­rym dał zakon duchow­ny, lecz nie przy­ka­zał wyci­skać ich gwał­tem na świec­kich, jak teraz się dzie­je, tak iż nie bez krzyw­dy daw­ców dzie­się­ci­ny są pobie­ra­ne. Były one dawa­ne nie­gdyś przez boga­tych, nie przez ubo­gich, teraz zaś dają je ubo­dzy wło­ści
anie owym tłu­stym i wypa­słym, i to takim, co je nic bez pogar­dy bio­rą. Czyż zacho­wa­ne bywa­ją sło­wa: “Miło­sier­dzia chcę, nie ofia­ry”? Jeże­li zatem chce kto dar przy­jąć, niech go bie­rze wte­dy, kie­dy się podo­ba daw­cy, nie podług swej, lecz jego woli.

17. O świę­ce­niu księ­ży

Jeże­li wie­leb­ni ojco­wie nasi duchow­ni zechcą odczy­tać, co dys­tynk­cja XXXVI i wie­le innych poda­ją, spo­strze­gą wte­dy, jak źle dotych­czas się dzie­je, iż nie­uków i nie­zdat­nych w sta­nic duchow­nym świę­cą, cho­ciaż Paweł prze­strze­ga, że nie wypa­da niko­go z nie­roz­wa­gą wyświę­cać. Jak wie­le zabo­bo­nów i zgor­szeń z ich nie­do­łę­stwa się wywią­zu­je, pozna każ­dy dobrze myślą­cy, jeśli z uwa­gą nad tym się zasta­no­wi. Tyl­ko postrzy­żo­nym czub­kiem gło­wy róż­ni się duchow­ny od świec­kie­go. Alek­san­dra Galia, ba, led­wie Dona­ta może czy­tać, i to lada jak, ów wynie­sio­ny na księ­dza przez zawdzia­ną sutan­nę tyl­ko i postrzy­żo­ną gło­wę, a chce cały świat napra­wiać według swo­ich bred­ni. Wrzesz­czy, ba, ryczy na kazal­ni­cy, bo nikt mu się nie prze­ciwi. Ucze­ni mężo­wie, pano­wie moż­ni, a nawet i niż­sze­go sta­nu ludzie nic lada jak oświe­ce­ni z bole­ścią ser­ca przy­słu­chu­ją się bred­niom tych, co Ewan­ge­lię gło­sić mają, a praw­dę rze­kł­szy, raczej bluź­nią. Co za zgor­sze­nie, co za nie­przy­zwo­itość hanieb­na, że ucznio­wie ucze­ni, nauczy­ciel nie­uk, słu­cha­cze poboż­ni, uczą­cy zaś bez­boż­ny i pro­stac­ki.

18. O dumie kapła­nów

Wie­lu, a może każ­dy, choć mniej zdat­ny, ubie­ga­cie się o dostoj­ność kapłań­ską, bo próż­no­wa­nie bywa przy­jem­ne i powab­ne, a bez­czyn­ność miłą i ujmu­ją­cą. Być może, że zachę­ca was to, co Paweł powie­dział: “Kto pra­gnie biskup­stwa, pra­gnie cze­goś dobre­go”. Nic wie­cie ato­li, że samo pożą­da­nie jest złem. Krad­ną­cy zło­to krad­nie coś dobre­go, lecz sama kra­dzież jest złem. Każ­dy zaś ksiądz, jeże­li damy wia­rę pra­wom kościel­nym, jest swe­go rodza­ju bisku­pem. O księ­ża! gdy­by­ście miej­sca wyżej prze­ze mnie przy­to­czo­ne i to, co Hie­ro­nim mówi, odczy­ta­li, wie­lu z was obra­ło­by wca­le inny spo­sób postę­po­wa­nia, ceniąc wię­cej przy­szłe nad docze­sne życie. Będąc Pola­kiem, wie­dząc, jak się w Pol­sce dzie­je, nie mogłem i o tym prze­mil­czeć.

19. Cze­mu rze­mieśl­ni­ków i kmie­ci jest nie­do­sta­tek

Spo­strze­ga­my zmniej­sza­ją­cą się licz­bę kmie­ci, rze­mieśl­ni­ków i innych robot­ni­ków. Lubo przy­czy­ną tego jest zara­za moro­wa przez lat wie­le gra­su­ją­ca, wsze­la­ko pocho­dzi to tak­że w znacz­nej czę­ści i stąd, iż wszy­scy chcą być księż­mi i kapła­na­mi. Próż­nia­cza to zaiste i bez­u­ży­tecz­na kla­sa. Gdy Rze­czy­po­spo­li­tej nie­ma­ło na tym zale­ży, aby się nie mno­ży­ła licz­ba nie­uży­tecz­nych próż­nia­ków, wypa­da nie two­rzyć po mia­stach takich gro­mad mni­chów i żaków, cudzy­mi dostat­ka­mi się tuczą­cych. Kogo stać, niech odda­je się naukom, kto ubo­gi, niech orze, idzie do woj­ska lub wynaj­mu­je się do służ­by; powie­dzia­no bowiem: “Trze­ba wprzó­dy zbo­ga­cić się, aby potem filo­zo­fo­wać”.

20. O przyj­mo­wa­niu mni­chów do klasz­to­ru

Pano­wie rzą­dzą­cy Rze­czą­po­spo­li­tą! jak­że­ście ogra­ni­cze­ni, żeście dotych­czas cier­pie­li, iż z klasz­to­rów, dobra­mi i docho­da­mi przez przod­ków naszych upo­sa­żo­nych, ich miesz­kań­cy, żyją­cy na zie­mi pol­skiej i z niej przez Pola­ków kar­mie­ni, waszych ziom­ków wyłą­cza­ją i do życia zakon­ne­go nie przy­pusz­cza­ją, bodaj dla­te­go, że ich usta­wa wią­że, aby samych tyl­ko Niem­ców do zako­nu przyj­mo­wa­li. Usta­wa jest śmiesz­na i pra­wom kościel­nym prze­ciw­na. Któż bowiem może się powa­żyć wol­ne­mu Kró­le­stwu Pol­skie­mu, któ­re­go król niczy­je­go nie uzna­je zwierzch­nic­twa, narzu­cać takie jarz­mo pod fał­szy­wym pozo­rem usta­wy? Nic dopusz­czaj­cie tedy nadal, walecz­ni mężo­wie, jeże­li za takich ucho­dzić chce­cie, aby Niem­cy, a zwłasz­cza owe pro­ste i znie­wie­ścia­łe mni­chy, naigra­wa­li się z naro­du pol­skie­go i zwo­dzi­li go fał­szy­wą poboż­no­ścią.

21. O zamy­ka­niu i opa­trze­niu klasz­to­rów

Znaj­du­je się w naszym kra­ju dosyć zako­nów boga­tych, bez żad­nej regu­ły zakon­nej, lub przy­naj­mniej rzad­ko gdzie ści­słą zacho­wu­ją­cych regu­łę. Trze­ba je tedy ująć w kar­by regu­ły, aby słusz­nie klau­zu­rą klasz­tor­ną nazy­wać się mogły, i nale­ży mieć bacze­nie, aby każ­dy prze­by­wa­ją­cy w nich był klau­stral­nym, czy­li zakon­nym; lecz ponie­waż dla zacho­wa­nia regu­ły potrze­ba bra­ci zaopa­try­wać w żyw­ność i okry­cie, by niczym innym się nic zatrud­nia­li, tyl­ko wyłącz­nie chwa­łą Boga i roz­my­śla­niem tudzież modła­mi o zacho­wa­nie Rze­czy­po­spo­li­tej, a nie­któ­re z klasz­to­rów nie mają dosta­tecz­ne­go zaopa­trze­nia, inne nato­miast upo­sa­żo­ne są nad­mier­nie, prze­to było­by rze­czą z roz­sąd­kiem zgod­ną podzie­lić dobra zako­nów regu­lar­nych, by wszyst­kie klasz­to­ry w sto­sun­ku do licz­by bra­ci na życie i okry­cie ubo­gie mia­ły, cno­cie bowiem ubó­stwa dobro­wol­nie ślu­bo­wa­li. Że to stać się może z pra­wa dopusz­cze­nia, uczą usta­wy kościel­ne.

22. O kaza­niach w języ­ku nie­miec­kim

Nie­przy­stoj­na i ohyd­na to rzecz dla Pola­ków, że po wie­lu miej­scach w kościo­łach naszych mie­wa­ją kaza­nia po nie­miec­ku, a tym nie­przy­stoj­niej­sza, że w miej­scu wynio­słym i oka­za­łym, gdzie jed­na lub dwie baby słu­cha­ją, gdy w tym­że cza­sie więk­sza licz­ba Pola­ków z kazno­dzie­ją swym w zaką­cie jako­wym się tło­czą. Ponie­waż zaś mię­dzy tymi dwo­ma języ­ka­mi, podob­nie jak to się dzie­je w nie­któ­rych innych oko­licz­no­ściach, przy­ro­dze­nie samo zaszcze­pi­ło, natu­ral­ną nie­ja­ko, wiecz­ną nie­zgo­dę i nie­na­wiść, nale­gam więc, by w Pol­sce tym języ­kiem w kaza­niach się nie posłu­gi­wa­no. Niech się uczy pol­skiej mowy, kto chce w Pol­sce miesz­kać. Nie jeste­śmy chy­ba tak ogra­ni­cze­ni, iż nie wie­my, że Niem­cy z naszym języ­kiem podob­nie obcho­dzą się u sie­bie. Jeże­li zaś potrze­ba takich kazań dla zagra­nicz­nych przy­by­szów, niech się one odby­wa­ją na ustro­niach, przez co by nie ubli­ża­no god­no­ści Pola­ków.

23. O zaka­zie żebrac­twa

Wszy­scy, co o swo­je nie dba­ją i o przy­szło­ści nie myślą, spusz­cza­ją się na to, że pój­dą żebrać obce­go chle­ba, stra­ciw­szy swój wła­sny. Taki oszust, przy­wdziaw­szy sta­rą zbru­dzo­ną łach­ma­nę, posma­ro­waw­szy sobie oczy lub nogi jako­wym plu­ga­stwem, obie­ga wsi lub mia­sta, wyłu­dza­jąc chleb w pocie czo­ła zapra­co­wa­ny. Potrze­ba prze­to przez obwo­ła­nie zaka­zać, aby nikt nie ważył się żebrać. Nie­wi­do­mych, chro­mych i nie­do­łęż­nych nale­ży osa­dzać w tak zwa­nych szpi­ta­lach. Do usku­tecz­nie­nia tego słu­żą zarów­no dobra kościel­ne, jako też klasz­tor­ne, klasz­to­ry bowiem niczym innym nie są jak szpi­ta­la­mi duchow­nych.

Kom­pu­te­ro­wa edy­cja tek­stu doko­na­na przez Mag­dę Ton­de­rę na pod­sta­wie: A. Pawiń­ski, Jana Ostro­ro­ga żywot i pismo, War­sza­wa 1884, s. 123–181.

Na obraz­ku: herb Jana Ostro­ro­ga

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.