Biskup nie wpuszczony na ingres arcybiskupa San Francisco
- 6 października, 2012
- przeczytasz w 3 minuty
27 lipca papież Benedykt XVI wyznaczył biskupa Salvatore J. Cordileone na nowego arcybiskupa Kalifornii. Urodzony w tym stanie prałat znany jest przede wszystkim ze swoich zachowawczych poglądów teologicznych, jako promotor mszy trydenckiej, a także jako zacięty przeciwnik małżeństw osób tej samej płci. W Kalifornii jego wypowiedzi wywołały kontrowersje. Przyczyną dalszych kontrowersji wokół osoby Salvatore Cordileone było jego zatrzymanie w sierpniu tego roku […]
27 lipca papież Benedykt XVI wyznaczył biskupa Salvatore J. Cordileone na nowego arcybiskupa Kalifornii. Urodzony w tym stanie prałat znany jest przede wszystkim ze swoich zachowawczych poglądów teologicznych, jako promotor mszy trydenckiej, a także jako zacięty przeciwnik małżeństw osób tej samej płci. W Kalifornii jego wypowiedzi wywołały kontrowersje.
Przyczyną dalszych kontrowersji wokół osoby Salvatore Cordileone było jego zatrzymanie w sierpniu tego roku za jazdę pod wpływem alkoholu. Biskup natychmiast wystąpił z przeprosinami i poprosił o wybaczenie, ale w trakcie swojego ingresu jako Arcybiskup San Francisco żartował z tego wydarzenia. Samo nasuwa się tutaj porównanie z podobną sytuacją, która miała miejsce kilka lat temu z udziałem przewodniczącej Rady Ewangelickiego Kościoła Niemiec, biskup Margot Käßmanni jej ówczesną reakcją.
Episkopalny Biskup Kalifornii, Marc Andrus, wystosował do swojej diecezji list dotyczący ingresu Salvatora Cordileone jako arcybiskupa San Francisco. Zwrócił w nim uwagę na mieszane reakcje i uczucia mieszkańców San Francisco, a ponadto zaznaczył w odniesieniu do jakich kwestii nie zgadza się z nowym arcybiskupem, ale również w jakich się z nim zgadza.
W dobrym anglikańskim stylu podkreślił również:
„Cieszę się na współpracę z Arcybiskupem-elektem Cordileone kiedy tylko i jak tylko będzie to możliwe, pamiętając, że, jak pisze Apostoł Paweł, jesteśmy jednym ciałem, zjednoczonym przez jednego Pana, jedną wiarę i jeden chrzest. W chrześcijaństwie od zawsze wierni nie zgadzali się ze sobą, a jednak współpracowali na rzecz wspólnej misji budowania Królestwa Bożego”.
Takie szczere ujęcie kontrastuje z szeroko rozpowszechnioną w stosunkach międzykościelnych hipokryzją, która wymaga, aby przy takich okazjach nie mówić o tym, co dzieli Kościoły, tylko pisać listy pełne miło brzmiących frazesów. Fragment listu, który wzbudził największe kontrowersje, pasuje do tego uczciwego podejścia. Biskup Marc napisał mianowicie:
„Niektórzy katolicy mogą poczuć się mniej u siebie wraz z powołaniem Salvatore Cordileone i mogą przyjść do Kościoła episkopalnego. Powitamy ich jak nasze siostry i braci”.
Oczywiście, można zadać pytanie, czy te słowa powinny się znaleźć w tym konkretnym liście. Zwróćmy jednak uwagę, że był on skierowany do episkopalian i nie stanowił apelu do rzymskokatolików rozczarowanych nominacją Arcybiskupa Cordileone, aby przechodzili do Kościoła episkopalnego.
W dzień św. Franciszka z Asyżu, patrona San Francisco, odbył się ingres Arcybiskupa Cordileone. Po nabożeństwie na stronie internetowej episkopalnej diecezji Kalifornii pojawiła się następująca notatka:
„Marcowi Andrusowi, episkopalnemu biskupowi Kalifornii zaproszonemu na ingres Arcybiskupa-elekta Salvatora Cordileone, nie pozwolono zająć miejsca. Odprowadzono go do pomieszczenia w piwnicy rzymskokatolickiej katedry i przetrzymano tam do momentu rozpoczęcia nabożeństwa, gdy opuścił katedrę. Dalsze informacje podamy, gdy tylko będą one dostępne”.
W reakcji, rzecznik archidiecezji San Francisco, George Wesolek nazwał to nieporozumieniem. Według niego Andrus spóźnił się na procesję duchownych a personel czekał aż nadarzy się okazja wprowadzenia biskupa bez zakłócania nabożeństwa. “Absolutnie nie mieliśmy zamiaru wykluczania go”, powiedział Wesolek. Jeśli poczuł się tak z powodu czekania, które było dla niego obraźliwe, na pewno wystąpimy z przeprosinami”.
Biskup Marc opisuje to, co wydarzyło się tamtego popołudnia, w inny sposób. Według niego zjawił się w katedrze przed czasem i czekał, aż zostanie wprowadzony do światyni. „Jeden z pracowników archidiecezji chciał zabrać mnie na górę wraz z grupą prawosławną, ale zostało mu to uniemożliwione przez pracownicę, której się najpierw przedstawiłem. (…) Wtedy w podziemiach nie było już żadnych innych gości. Czekając rozmawiałem z pracownicą archidiecezji. W pewnym momencie zacząłem dziwić się opóźnieniu. Sprawdziłem godzinę na moim telefonie: była 13:50. O 14, kiedy nabożeństwo miało się zaczynać, powiedziałem do niej: “Myślę, że teraz rozumiem, i sądzę, że powinienem sobie pójść”. Jej odpowiedź brzmiała: “Dziękuję za zrozumienie”. Cicho wyszedłem za drzwi. Nikt nie próbował mnie zatrzymać. Przez cały czas nie próbowano wytłumaczyć opóźnienia ani umożliwić mi zajęcia miejsca”.
Szerszą relację i mój komentarz znajdziecie na blogu Don’t Shoot the Prophet.