- 23 marca, 2015
- przeczytasz w 3 minuty
Ekumeniczne sygnały płynące z Rzymu pokazują, że Kościół rzymskokatolicki pogodził się z rzeczywistością: mało kto chce ekumenizmu powrotu lub jakiejkolwiek formy ekumenizmu według rzymskokatolickiego modelu.
Ekumeniczny realizm czy sceptycyzm z Rzymu?
Ekumeniczne sygnały płynące z Rzymu pokazują, że Kościół rzymskokatolicki pogodził się z rzeczywistością: mało kto chce ekumenizmu powrotu lub jakiejkolwiek formy ekumenizmu według rzymskokatolickiego modelu.
W ostatnim czasie światowe media informowały o wypowiedziach kardynała Kurta Kocha, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, nt. obecnej sytuacji ekumenicznej. Ton i stwierdzenia szwajcarskiego kardynała pokazują, że mimo zdecydowanie postulowanej wizji, polegającej na instytucjonalnej i doktrynalnej jedności z i pod papieżem Kościół rzymskokatolicki pogodził się chyba z osamotnieniem w tej kwestii. Nie zmienia tego ani niezwykle pozytywny odbiór papieża Franciszka wśród chrześcijan różnych wyznań, ani postępująca sekularyzacja.
W wyemitowanej 15 marca br. rozmowie z radiem katedralnym w Kolonii (domradio) kardynał Koch ubolewał, że w światowym protestantyzmie nie ma już działań zmierzających ku jedności, a za to ogromna fragmentaryzacja widoczna w ciągłym powstawaniu nowych Kościołów. Jednocześnie hierarcha stwierdził, że w dialogu „nie ma zgody co do tego, dokąd ekumenizm powinien zmierzać.”
Kto ma prawo nazywać się Kościołem?
Jeszcze dalej idące wnioski kardynał wyciągnął parę dni później w Paderborn podczas dorocznego spotkania Rady Naukowej Instytutu Ekumenicznego im. Johanna Adama Möhlera. — Jeśli by to ode mnie zależało to wykorzystałbym zbliżający się jubileusz 500-lecia Reformacji do wyjaśnienia, która wspólnota ma w ogóle prawo do nazywania się Kościołem. Dziś wiele Kościołów ewangelickich uważa się za Kościoły, choć niektóre z nich używały w przeszłości pojęcia zbór, a termin ‚wspólnoty kościelne’ uważają za dewartościujący bez określenia, czym właściwie Kościół jest. W dialogu ekumenicznym istnieje zatem potrzeba wyjaśnienia, co należy rozumieć pod pojęciem Kościoła i kto jest uprawniony, aby o tym decydować — stwierdził Koch.
Watykański hierarcha dodał, że dopiero wyjaśnienie tych kwestii umożliwi wydanie Wspólnej Deklaracji o Kościele, Sakramentach i urzędzie.
Nie dla “anglikanizacji papiestwa”
Z kolei w rozmowie z konserwatywną gazetą Die Tagespost kardynał Koch odniósł się do jednego z najbardziej kontrowersyjnych zagadnień ruchu ekumenicznego, a mianowicie papiestwa. Duchowny opowiedział się przeciwko „anglikanizacji urzędu papieskiego”. Koch zaznaczył, że honorowy prymat tak, jak praktykowany jest we Wspólnocie Anglikańskiej, działa tylko przy ładnej pogodzie, podczas gdy potrzebny jest prymat działający również przy złej. Według kardynała konieczna jest nowa praktyka urzędu papieskiego przy niezmiennej substancji posługi. — Ekumenizm nie jest łatwy, ale piękny. Papiestwo jest wielkim darem Boga dla Kościoła — dodał.
Wszystkie trzy wypowiedzi kardynała Kocha, dotyczące rozmazanego celu ekumenizmu, rozumienia Kościoła/jedności i papiestwa wyraźnie pokazują, że sceptycyzm ekumeniczny jest… ekumeniczny. Fenomen ten dotyczy nie tylko Kościołów protestanckich, wśród których nie brakuje takich, które ekumenizmowi są, nawet jeśli nie wrogie, to niechętne, ale także Kościoła rzymskokatolickiego i to nie tylko frakcji tradycjonalistycznych dopatrujących się w ekumenizmie zagrożenia tożsamości, ale — jak widać — także instytucji powołanej do jego promowania. Kościoły prawosławne — z pewnymi wyjątkami — stanowią dość zwartą grupę nieprzychylnie patrzącą na ruch ekumeniczny.
Trudno posądzać Watykan o naiwność, niemniej wysyłane od kilku lat sygnały nie pozostawiają złudzeń, że mówienie o ekumenicznej zimie nie muszą być przejawem populizmu lub usprawiedliwianiem lenistwa, a są o wiele bardziej delikatną diagnozą dość trudnej sytuacji.
Eklezjologia zawsze dzieliła chrześcijan i nic nie wskazuje (póki co) na to, aby w XXI wieku miało się to zmienić. Jaką taktykę obierze Rzym i czy rzeczywiście zbliżający się jubileusz 500-lecia Reformacji będzie pretekstem do zdecydowanego wyjaśnienia kościelności i ustanowienia „jakiegoś” porozumienia między Rzymem a Kościołami reformacyjnymi pozostaje otwarte. Jedynym dopuszczalnym i chyba wyobrażalnym rozumieniem jedności eklezjalnej dla Kościoła rzymskokatolickiego jest jego własne stanowisko, a świadomość, że jest ono nie do przyjęcia dla Kościołów protestanckich i anglikańskich najwyraźniej niczego tutaj nie zmienia, także irytacji partnerów ekumenicznych, szczególnie jeśli wypowiadanym uwagom towarzyszy niezmienne poczucie wyższości.