Kodeń oczami katolika
- 21 czerwca, 2003
- przeczytasz w 5 minut
Z roku na rok zmniejsza się liczba uczestników Spotkań Ekumenicznych. Bezpowrotnie minęły już czasy, gdy przyjeżdzało ponad pół tysiąca osób.W tym roku, mimo XX jubileuszuzapisanych było 108 osób — najmniej w historii tej imprezy. Kodeń, sanktuarium i okolica. Kodeń jako wydarzenie ekumeniczne, jest dla mnie czasem, kiedy kiczmiesza sięze sztuką, lenistwo z profesjonalizmem, zamknięcie z ekumenizmem. Od trzech lat uczestniczę w tych spotkaniach iza każdym razem […]
Z roku na rok zmniejsza się liczba uczestników Spotkań Ekumenicznych. Bezpowrotnie minęły już czasy, gdy przyjeżdzało ponad pół tysiąca osób.W tym roku, mimo XX jubileuszuzapisanych było 108 osób — najmniej w historii tej imprezy.
Kodeń, sanktuarium i okolica.
Kodeń jako wydarzenie ekumeniczne, jest dla mnie czasem, kiedy kiczmiesza sięze sztuką, lenistwo z profesjonalizmem, zamknięcie z ekumenizmem. Od trzech lat uczestniczę w tych spotkaniach iza każdym razem mam dylemat, czy spotkanie było udane, czy też była to zwykła klapa.
Na samym początku zastanawiać może dobór miejsca. Sankturaium maryjne położone niecały kilometr od Buga — rzeki granicznej z Białorusią. Dla wszystkich daleko. Protestantów w pobliżu prawie w ogóle nie ma, najbliższy zbór zielonoświątkowy jest w Terespolu. Dużo prawosławnych, ale pobliscy sąsiedzi — mnisi z monastyru w Jabłecznej, wcale nie zachęcają wiernych do ekumenizmu, a wręcz przeciwnie: o czym świadczyć może tablica pamiątkowa silnie potępiająca Unię Brzeską. A w Spotkania Kodeńskie mocno są zaangażowani właśnie unici (a dokładniej neounici) w Kostomłotach, którzy podejmują wszystkich w niedzielę — zapraszając na Liturgię i obiad.
Grupa kielecka, radomska i warszawska
Trzon spotkań zawsze stanowili ludzie z Kielc, Radomia i Warszawy. Najwięcej z Warszawy. Jednak ilość osób maleje z roku na rok.Kiedyś było ponad 600,dwa lata temu było ledwo ponad 200, rok temu około 150, a w tym roku rekordowo mało: 108(mimo XX jubileuszu).Teraz przyjechał tylko autobus kielecki — wiozący współorganizatorówi tych którzy dali im się namówić. Co się stało z Radomiem i setkami ludzi z Warszawy? Otóż okazuje się, że wiele osób było przywożonych “na siłę” — Kodeń był planowym wyjazdem grup oazowych właśnie z Warszawy. I uważam że to było dobre — ekumenizm jest właśnie po to, aby go szerzyć, pokazywać tym, którzy go nie znają. A tymczasem Spotkania Kodeńskie przekształcają się w TWA (Towarzystwo Wzajemnej Adoracji). Sytuacja jest coraz gorsza- ponieważ od lat schemat spotkań się nie zmienia: piątek — nabożeństwo protestanckie, sobota grupy dyskusyjne, liturgia w cerwkii i wieczorne dzielenie się chlebem, niedziela — liturgia w cerkwii unickiej. Ktoś, kto był raz — nie ujrzy nic zdecydowanie nowego w kolejnym roku.
Jak było w tym roku…
Zacznę od tego, że nigdzie nie ma żadnych informacji o tych Spotkaniach. Na próżno również szukać czegokolwiek w internecie, na stronach oo. Oblatów, którzy patronują Spotkaniom. Musiałem sam (via email) poprosić o program, który potem umieściłem w naszym Serwisie kosciol.pl. Jest to duży błąd. Tym większy, że organizatorzy mają mój adres email. Tym większy, że kiedyś proponowałem bezpłatnie zrobić strony www o Spotkaniach Kodeńskich. Niestety, zero zainteresowania (przy okazji wspomnę, że taki sam brak zainteresowania wyraził krakowski MIEiD na PATcie, gdy zaproponowałem bezpłatne prowadzenie ich stron www z informacjami o wydarzeniach ekumenicznych w Krakowie — a potem narzekają, że nikt nie przychodzi…).
W piątek grupa kielecka — jadąc do Kodnia — zatrzymała się w Lublinie, na wcześniej umówione nabożeństwo z zielonoświątkowcami. Niestety chyba nikt nie wytłumaczył pielgrzymom, jak się modlą ewangelikalni — i co młodsi uczestnicy podśmiewywali się z zachowania zielonoświątkowców, aż jedna parafianka zakrzyknęła: “W Imię Jezusa Chrystusa, przestań się śmiać!” — co tylko spotęgowało rozbawienie katolickiej młodzieży.
Tradycyjnie wieczorem była Liturgia Słowa prowadzona przez braci protestantów. Dwa lata temu byli to zielonoświątkowcy, a w tym roku gościli w Kodniu metodyści. Przyjechali lekko niepewni co mają robić. I nie wiem, czy to tylko moje odczucie — ale zarówno tegoroczni metodyści, jak i poprzedni zielonoświątkowcy — prowadzili po prostu akcję ewangelizacyjną wśród katolików (oczywiście bez zachęcania do konwersji). Z jednej strony to miłe, że głoszą Chrystusa, ale z drugiej strony to jakby nie na miejscu. Przynajmniej ja się dziwnie czułem.
Sobota. Oczywiście nic się nie trzyma planu. Wszystko jest opóźnione. Poszedłem na spotkanie z ks. Czajkowskim, gdzie okazało się, że spotkanie będzie podwójnie skrócone — raz — bo mamy spóźnienie, dwa — bo obiad jest wcześniej. Poprosiliśmy ks. Michała o dokończenie ciekawej dyskusji po obiedzie, ale się wymigał (widocznie nudził się mówiąc to samo, co miesiąc wcześniej w Laskach). Kolejnym zaskoczeniem był fakt, że duchowieństwo w ogóle nie jadało z nami i jakbysię izolowało. Wielu uczestników, spragnionych rozmowy,z przykrością to zauważyło. No cóż — ciągle w Polce mamy równych i równiejszych. Szczytem wszystkiego był moment podczas niedzielnej Liturgii, gdy proboszcz kodeński witał biskupa, księży, profesorów, itp, itd — a na końcu użył sformułowania: “witam również zwykłych, szarych ludzi”. W sobotni wieczór poszliśmy wszyscy do cerkwii. Niestety nikt nie zatroszczył się, aby przed wieczernią wytłumaczyć cokolwiek tym, dla których było to pierwsze spotkanie z prawosławiem. Nie wiem czy to brak czasu, a możesamozadowolenie organizatorów,lub lenistwo? Sobotę zakończył wspaniały koncert prawosławnego chóru z Grodna, oraz dzielenie się chlebem.
Niedziela. Oczywiście spóźnione śniadanie i spóźniony wyjazd do Kostomłot, do parafii grekokatolickiej (neounickiej). Brakuje miejsc w autokarze i niektórzy muszą jechać na stojąco. Kierowca krzywi się, bo dla niego oznacza to złamanie przepisów. W Kostomłotach liturgia o innej porze, niż w programie. Oczywiście nikt nie zaplanował wyjaśnić pielgrzymom, kim są grekokatolicy, czy też neounici. Nikt nie wyjaśnił,czy rzymski katolik może tam przystąpić do komunii, czy nie…
Podsumowanie
Czytelniku, jeżeli odnosisz wrażenie, że strasznie krytykuję Spotkania Kodeńskie — to masz całkowitą rację. Krytykuję bo strasznie mi na nich zależy, a inne sposoby (niż krytyka w magazynie SR) zawiodły. Może ktoś z oo. Oblatów to przeczyta. Może przeczyta to ks. Michał. Zakochałem się w Kodniu i cierpię, gdy widzę jak ta impreza dogorywa. A może przeczyta to choćby dr Robert Opala, który kiedyś jako ksiądz ewangelicki, proboszcz radomskiej parafii — współorganizował te Spotkania. Namawiałem dr Opale, aby przyjechał w tym roku do Kodnia, wspomóc swoją cenną osobątą imprezę — ale coś mu wypadło.
Widzę w Kodniu duże mozliwości. W końcu to tutaj powstał pomysł na ekumeniczny przekład Nowego Testamentu. To tutaj nawiązało się wiele międzywyznaniowych przyjaźni. Jednak jeżeli nic się nie zmieni w sposobie organizacji, w sposobie traktowania pielgrzymów… to ja już nie chcę tam więcej jeździć. W tym roku (jeżeli dobrze pamiętam) było zapisanych tylko dwoje protestantów (luteran). Dlaczego? Może dlatego, że program ignoruje niekatolików? Bo jak inaczej to nazwać, gdy z luteranką (przyjaciółką) przychodzimy rano na programową jutrznie, a tam… godzinki maryjne? Przyjaciółka mimo całego swojego ekumenizmu nie była w stanie modlić się z nami.