Modlitwa koniecznie potrzebna
- 9 sierpnia, 2003
- przeczytasz w 3 minuty
Jak pokazują ostatnie tygodnie w światowym chrześcijaństwie rośnie kolejny ekumeniczny mur. Jest nim kwestia stosunku chrześcijan do homoseksualistów, homoseksualizmu i legalizacji związków homoseksualnych. Jest to wyzwanie, które czy sobie to uświadamiamy czy nie stanie również przez chrześcijanami w Polsce. Decyzja Kościoła episkopalnego i nowy dokument Kongregacji Nauki Wiary pokazują w jak różnym kierunku zmierzają rozmaite wspólnoty chrześcijańskie. Kościół rzymskokatolicki otwarcie i mocno przypomina, że polityk, prawnik czy w ogóle chrześcijanin nie może […]
Jak pokazują ostatnie tygodnie w światowym chrześcijaństwie rośnie kolejny ekumeniczny mur. Jest nim kwestia stosunku chrześcijan do homoseksualistów, homoseksualizmu i legalizacji związków homoseksualnych. Jest to wyzwanie, które czy sobie to uświadamiamy czy nie stanie również przez chrześcijanami w Polsce.
Decyzja Kościoła episkopalnego i nowy dokument Kongregacji Nauki Wiary pokazują w jak różnym kierunku zmierzają rozmaite wspólnoty chrześcijańskie. Kościół rzymskokatolicki otwarcie i mocno przypomina, że polityk, prawnik czy w ogóle chrześcijanin nie może zaakceptować legalizacji związków jednopłciowych. Co więcej nawet tam, gdzie są już one prawnie zaakceptowane — musi się im czynnie i jawnie sprzeciwiać. Część Kościoła anglikańskiego natomiast uznaje, że … czynny homoseksualizm nie jest przeszkodą do sprawowania posługi biskupiej.
Ta różnica bierze się oczywiście z rozmaitej intepretacji Pisma Świętego. Kościół rzymskokatolicki (a także liczne wspólnoty protestanckie, w tym również spora część anglikanów) uznaje, że stosunki homoseksualne zostały jasno i wyraźnie potępione w Biblii. Anglikańscy (i nie tylko) zwolennicy legalizacji związków homoseksualnych sądzą natomiast, że potępienia te nie odnoszą się do związków długotrwałych. — Sądzę, że jest jasne, że nie istnieją biblijne wskazania dotyczące długotrwałych związków jednopłciowych, i dlatego moim zdaniem konieczna jest debata nad tym, jak zastosowac ewangeliczne reguły moralne do tego typu wyzwania stawianego przez współczesność - powiedział Prymas Australii Peter Carnley.
Innego zdania są jednak amerykańscy anglikanie odrzucający decyzję swoich biskupów, skupieni w American Anglican Council. “Kościół Episkopalny porzucił rodzinę Anglikańską. Poprzez aprobatę nominacji ks. kanonika Gene Robinsona przez episkopalną radę biskupów — kościół ten wyłączył się z historycznej wiary chrześcijańskiej. Odrzucamy tę decyzję naszego kościoła” — napisali oni w swoim oświadczeniu.
W oświadczeniu tym apelują oni również do chrześcijan całego świata i wszystkich wyznań o wspieranie Wspólnoty Anglikańskiej w jej poszukiwaniu Woli Bożej modlitwą. “Pozostajemy zjednoczeni z setkami milionów chrześcijan na świecie w głoszeniu Jezusa Chrystusa, jako Pana. Ta prosta i przemieniająca życie prawda nie może zostać zmieniona przez jakiekolwiek ludzkie głosowanie” — napisało AAC.
Pozostaje mi tylko przyłączyć się do tej modlitwy. Każda chrześcijańska wspólnota, która wyrzeka się jednoznacznie wyrażonej moralnej nauki Pisma Świętego (a to oznacza, moim (podkreślam, moim a nie koniecznie całej redakcji) zdaniem, aprobata dla biskupa homoseksualisty, który porzucił żonę i dzieci) musi napełniać żalem i smutkiem serce chrześcijanina. Oznacza to bowiem, że w kolejnej kwestii moralnej — kolejna wspólnota chrześcijańska — przestała być widzialnym znakiem sprzeciwu wobec nacisków świata.
I wobec tego chrześcijanin, niezależnie od tego, czy jest katolikiem, prawosławnym, luteraninem czy anglikaninem, nie może przechodzić obojętnie. Naszym braciom niezbędna jest modlitwa — nie tylko o utrzymanie jedności, ale przede wszystkim o wierność Prawdzie. I tę modlitwę każdy ekumenicznie nastawiony chrześcijanin powinien im ofiarować.
Modlitwa niezbędna jest również wszystkich tym kościołom chrześcijańkim, które jasno i wyraźnie potępiają związki homoseksualne. Potrzebna jest do tego, by nauczyły się one takiego podejścia do osób homoseksualnych, który jak najmniej by je ranił czy dotykał.
Potrzebna jest ona również kościołowi katolickiemu w Polsce, by ten zaczął wcielać w życie na szerszą niż dotychczas skalę — wskazania dotyczące duszpasterstwa osób homoseksualnych i pomocy im.
Bo nie wystarczy być znakiem sprzeciwu, nie wystarczy być wiernym prawdzie — trzeba jeszcze wciąż na nowo uczyć się być znakiem miłości, wspólnotą wieszczącą przebaczenie, trzeba w końcu nauczyć się nie rzucać w nikogo kamieniem.
Zapewne dla homoseksualistów to bardzo mało, ale nic więcej, jak wierzę, pozostając wiernym Pismu Świętemu — chrześcijaństwo ofiarować im nie może. Pozostaje tylko świadomość, że Jezus Chrystus wziął na siebie nasze grzechy, że przemienił je i że niezależnie od nich, poza nimi — może nas zbawić. To w życiu doczesnym niewiele, ale przecież nie ono jest naszym celem.