Zgnilizna i nieudany eksperyment — były biskup o swoim byłym Kościele
- 10 stycznia, 2011
- przeczytasz w 3 minuty
- Anglikański eksperyment się nie powiódł. Wspólnota anglikańska stopniowo się rozpada oraz cierpi z powodu własnej zgnilizny – uważa świeżo upieczony katolik John Broadhurst, były biskup Fulham. W wywiadzie dla kathpress, Broadhurst powiedział o swoim byłym Kościele, w którym przez wiele lat pełnił urząd biskupa, że Kościół Anglii jest bardziej skłócony niż kiedykolwiek, a debaty wokół święceń kapłańskich dla kobiet i homoseksualizmu doprowadziły do kryzysu, z którego […]
- Anglikański eksperyment się nie powiódł. Wspólnota anglikańska stopniowo się rozpada oraz cierpi z powodu własnej zgnilizny – uważa świeżo upieczony katolik John Broadhurst, były biskup Fulham.
W wywiadzie dla kathpress, Broadhurst powiedział o swoim byłym Kościele, w którym przez wiele lat pełnił urząd biskupa, że Kościół Anglii jest bardziej skłócony niż kiedykolwiek, a debaty wokół święceń kapłańskich dla kobiet i homoseksualizmu doprowadziły do kryzysu, z którego Kościół ten nigdy się już nie podniesie.
Według Broadhursta liczba potencjalnych konwertytów wciąż rośnie, podobnie jak ilość skandali w Kościele Anglii. Mówiąc o swojej drodze do Kościoła rzymskiego, Broadhurst podkreślił, że zawsze czuł się „odłączonym katolikiem” i dopiero Sobór Watykański II otworzył mu oczy. – Nagle ujrzałem: wszystko, czego szukałem jest urzeczywistnione tutaj – w Kościele katolickim.
Broadhurst, który w anglikańskiej diecezji Londynu odpowiedzialny był za duszpasterstwo wśród wiernych nie akceptujących święceń kapłańskich udzielanych kobietom, wyraził opinię, że Kościół anglikański pogrążony jest w zgniliźnie, traci coraz więcej współpracowników w parafiach, czego konsekwencją jest rosnący klerykalizm i to nie bez udziału kobiet. – Wszystko jest skoncentrowane na kapłanie, a kobiety mówią, że nie po to walczyły tak długo o kapłaństwo, aby teraz pozwolić innym na wykonywanie pracy – stwierdził Broadhurst. Były anglikanin nie pozostawił suchej nitki na dialogu ekumenicznym rozumianym jako jedność w różnorodności. – Ten model, który realizowany jest na przykład w rozmowach katolicko-luterańskich, to po prostu bzdura. W Biblii nie ma żadnej wizji jedności, którą dałoby się pogodzić z kościelnym pluralizmem – uważa Broadhurst. Dodał, że jedynym powodem, dla którego tak długo pozostawał w Kościele Anglii była nadzieja, że w końcu dojdzie do zjednoczenia z Rzymem.
13 stycznia Broadhurst wraz z dwoma byłymi biskupami anglikańskimi przyjmie święcenia diakonatu, a dwa dni później święcenia kapłańskie.
Komentarz
Kościół Rzymskokatolicki w Anglii i Walii, a także Kongregacja Nauki i Wiary nie mogły sobie zafundować lepszego antyświadectwa przed rozpoczynającym się niedługo Tygodniem Modlitw o Jedność Chrześcijan.
Były biskup, który najwyraźniej nie zdołał jeszcze ochłonąć z neofickiego rauszu po noworocznej konwersji, przystąpił nie tylko do demontażu własnego życiorysu i totalnej negacji doświadczeń duszpasterskich, które wolno mu było realizować w Kościele Anglii, ale też okazał się osobą niezwykle małoduszną. Nie wykazał się chrześcijańską wielkodusznością i sympatią, którą zademonstrował mu Arcybiskup Canterbury. Zabrakło mu prawdziwej pokory wobec przeszłości i szacunku — głównie wobec samego siebie i Kościoła Jezusa Chrystusa w ogóle. I trudno odmówić rację tym spośród brytyjskich komentatorów, którzy na (wielu) konwertytów patrzą z ogromną podejrzliwością. Przychodzą oni wprawdzie z piękną liturgią, oderwaną w tej chwili od swojego historycznego i teologicznego źródła, która w dodatku musi być jeszcze zatwierdzony nad Tybrem, ale przychodzą również z bagażem fobii i autonegacji, co nie tylko dla psychologów stanowić może nie lada wyzwanie.
Broadhurst, który ma być jednym z głównych architektów ordynariatów dla zbiegłych anglikanów, obwieścił koniec anglikańskiego eksperymentu. Nie jest on pierwszym, ani ostatnim samozwańczym prorokiem przepowiadającym koniec anglikanizmu – tych ekumenicznie życzliwych proroków nie brakuje: nie tylko wśród tradikatolików, ale też wśród neoprotestanckich fundamentalistów. W tej gadaninie mało jest wiary, ale bardzo dużo heretyckiego przekonania, jakoby przyszłość Kościoła zależała od jakiegokolwiek człowieka.
Jedno jest pewne – eksperyment nie udał się, z hukiem roztrzaskał się o ziemię na tysiące drobnych kawałków. Tym eksperymentem był biskup i anglikanin Broadhurst.