Ekumenizm w Polsce i na świecie

Pokój ludziom


Szok, czy nie­opi­sa­na radość anio­łów złą­czy­ła się tej nocy z nie­świa­do­mo­ścią ludzi, wywo­łu­jąc sprzecz­ność naszych pojęć? Jesz­cze jeden para­doks z licz­by tych, któ­re wymie­nia naj­pięk­niej­sza pol­ska kolę­da: Moc tru­chle­je, ogień krzep­nie, blask ciem­nie­je. Bóg się rodzi. Nie­skoń­czo­ność zamy­ka się w ogra­ni­czo­no­ści mate­rii. Chwa­ła Bogu na wyso­ko­ści, a na zie­mi pokój ludziom dobrej woli. Zba­wie­nie świa­ta obie­ca­ne przed wie­ka­mi u koleb­ki ludz­ko­ści, wycze­ki­wa­ne z utę­sk­nie­niem, zapo­wia­da­ne w świę­tych […]


Szok, czy nie­opi­sa­na radość anio­łów złą­czy­ła się tej nocy z nie­świa­do­mo­ścią ludzi, wywo­łu­jąc sprzecz­ność naszych pojęć? Jesz­cze jeden para­doks z licz­by tych, któ­re wymie­nia naj­pięk­niej­sza pol­ska kolę­da: Moc tru­chle­je, ogień krzep­nie, blask ciem­nie­je. Bóg się rodzi.

Nie­skoń­czo­ność zamy­ka się w ogra­ni­czo­no­ści mate­rii. Chwa­ła Bogu na wyso­ko­ści, a na zie­mi pokój ludziom dobrej woli.


Zba­wie­nie świa­ta obie­ca­ne przed wie­ka­mi u koleb­ki ludz­ko­ści, wycze­ki­wa­ne z utę­sk­nie­niem, zapo­wia­da­ne w świę­tych księ­gach — nie tyl­ko juda­izmu i chrze­ści­jań­stwa — wresz­cie zstą­pi­ło na świat Dzie­ciąt­kiem. Tajem­ni­cą Wcie­le­nia Boga roz­po­czę­ła się tajem­ni­ca wyzwo­le­nia czło­wie­ka. Czło­wiek świa­do­mie zbli­ża­ją­cy się do Boga prze­ży­wa dwa sprzecz­ne z sobą uczu­cia — zachwyt i lęk. Zachwyt miło­ścią, dobrem, praw­dą, szczę­ściem trwa­łym, nie ulot­nym. Lęk przed wiel­ko­ścią, wszech­mo­cą, spra­wie­dli­wo­ścią nawet. I oto Wiel­kość okry­ta chwa­łą dobro­wol­nie przyj­mu­je śmier­tel­ność i kru­chość ludz­kie­go bytu. Król nad wie­ka­mi, Anioł Przy­mie­rza, Ksiąę Poko­ju i Ojciec przy­szłe­go wie­ku przy­cho­dzi, by dzie­liś z ludz­ko­ścią tru­dy i zno­je. Roz­po­czy­na się ofia­ra. Roz­po­czy­na się msza. Bóg podej­mu­je ryzy­ko zawie­rze­nia czło­wie­ko­wi. Bez­bron­ny odda­je się w ludz­kie ręce. Praw­da, że odpo­wied­nio przy­go­to­wa­ne i ubo­ga­co­ne świę­to­śćią ręce Bożej Rodzi­ciel­ki. Nie przy­pad­kiem też wybrał paster­ską gro­tę. Wie­dział, że naj­uboż­si przyj­mą go naj­le­piej, stę­sk­nio­ną pro­sto­tą serc, poko­rą zgię­tych kolan i pochy­lo­nych głów, skrom­no­ścią i tym samym wiel­ko­ścią swych darów. Nie zapo­mni im tego. To do nich kie­dyś powie: Przyjdź­cie do mnie wszy­scy, któ­rzy pra­cu­je­cie i obcią­że­ni jeste­ście… Przy­szli. W skó­ry odzia­ni, zdu­mie­ni, onie­śmie­le­ni, rado­śni. Dary Mu też przy­nie­śli z pra­cy rąk swo­ich i z nie­do­stat­ku swe­go, z goto­wo­ści swe­go miło­wa­nia. Ubó­stwo pierw­sze powi­ta­ło na zie­mi naro­dzo­ne­go w ubó­stwie.


Dru­ga padła na twarz przed Źró­dłem Mądro­ści pokor­na mądrość Mędr­ców. Bogu woń kadzi­dła, Kró­lo­wi war­tość zło­ta, a Czło­wie­ko­wi gorycz mir­ry ofia­ro­wa­li. Nic o nich nie wie­my. Byli kró­la­mi wschod­nich pań­ste­wek czy kapła­na­mi? Czy napraw­dę nosi­li imio­na: Kac­per, Mel­chior i Bal­ta­zar? Wie­my tyl­ko tyle, że byli tak wykształ­ce­ni, aby odróż­nić wśród milio­na tyl­ko jed­ną gwiaz­dę. Wie­my też, że wie­dza i sza­cu­nek, jakim z pew­no­ścią cie­szy­li się w swo­ich kra­jach, nie zabi­ły w nich pra­gnie­nia dal­szych poszu­ki­wań, nie zamknę­ły w krę­gu pysz­ne­go samo­za­do­wo­le­nia, nie pozba­wi­ły poko­ry umy­słu. Pol­ska nie przy­nio­sła do Żłób­ka ni zło­ta, ni won­nych kadzi­deł. Może tyl­ko ser­ca zło­te jak bursz­tyn z brze­gów Bał­ty­ku i pieśń. Żaden naród świa­ta nie dał Dzie­ciąt­ku tylu i takich kolęd. Żaden peł­niej nie wyśpie­wał swych uczuć. Jedy­na pieśń, któ­ra nie zamil­kła nawet w cza­sach, gdy św. Miko­łaj musiał ukry­wać się pod pseu­do­ni­mem Dziad­ka Mro­za. Świę­ta Boże­go Naro­dze­nia są świę­ta­mi rodzi­ny, któ­ra jest pod­sta­wo­wym wymia­rem ludz­kich spraw, tak jak Wcie­le­nie jest pod­sta­wo­wym wymia­rem odku­pie­nia. Spo­ty­ka­my się w gro­nie rodzin, sia­da­my do wspól­ne­go sto­łu, cie­szy­my się wspól­ną rado­ścią, zanu­rza­my się w poko­ju, “któ­re­go świat dać nie może”, któ­ry musiał przy­nieść świa­tu Boży Syn. Nie odczu­je tej jed­no­ści czło­wiek, w któ­rym panu­je nie­po­kój i cha­os, żaden oszo­łom poli­tycz­ny czy reli­gij­ny, nikt, czy­je życie wypeł­nia idea wal­ki, choć­by mu się wyda­wa­ło, że wal­czy o spra­wy naj­święt­sze. Gdzie jest wal­ka, tam nie ma poko­ju, gdzie nie ma poko­ju, nie ma jed­no­ści. War­to może sta­nąć w drzwiach betle­jem­skiej staj­ni i zadu­mać się. Ot, choć­by nad tre­ścią chrze­ści­jań­stwa, bo prze­cież chrze­ści­jań­stwo to Chry­stus i jego nauka. Obok wie­lu innych, docie­ra­ją z Pol­ski gorą­ce dys­ku­sje na temat chrze­ści­jań­skie­go sys­te­mu war­to­ści. Na pozór wyda­wa­ło by się, że w kra­ju o tysiąc­let­niej tra­dy­cji chrze­ści­jań­skiej, w kra­ju wypeł­nio­nych po brze­gi kościo­łów, w kra­ju powszech­ne­go naucza­nia zasad reli­gii, więk­sze roz­bież­no­ści w rozu­mie­niu poję­cia war­to­ści chrze­ści­jań­skich nie są moż­li­we. Tym­cza­sem takie roz­bież­no­ści zary­so­wu­ją się coraz wyraź­niej i nic w tym dziw­ne­go sko­ro pró­bu­je się kate­go­rie filo­zo­ficz­no-teo­lo­gicz­ne sto­so­waś do poli­ty­ki. Nie jest to zja­wi­sko nowe. Wszel­kie pró­by pogo­dze­nia poli­ty­ki z ety­ką i moral­no­ścią, zawsze koń­czy­ły się fia­skiem.


Nie zna­czy to oczy­wi­ście, by naród, któ­re­go histo­ria i kul­tu­ra kształ­to­wa­ły się pod wpły­wem cywi­li­za­cji chrze­ści­jań­skiej nie miał opie­rać swe­go życia spo­łecz­ne­go na posza­no­wa­niu chrze­ści­jań­skie­go sys­te­mu war­to­ści. Jed­nak­że to, co obser­wu­je­my zakra­wa cza­sem na żało­sną kpi­nę, żeby nie powie­dzieć świa­do­me nad­uży­cie sło­wa. Przyj­rzyj­my się choć­by wypo­wie­dziom na róż­nych forach inter­ne­to­wych. Nie­któ­re wprost nazy­wa­ją się kato­lic­ki­mi lub chrze­ści­jań­ski­mi, gdzie dowol­nie sza­fu­je się poję­ciem war­to­ści chrze­ści­jań­skich, nawet z nie­ja­kim upodo­ba­niem. Na pierw­szy rzut oka może się wyda­wać, że napraw­dę cho­dzi o war­to­ści, ale dokład­niej­sza ana­li­za tek­stów nie­we­so­łe budzi reflek­sje. Oka­zu­je się, że powo­ły­wa­nie się na war­to­ści chrze­ści­jań­skie jest nic nie zna­czą­cą grą słów.


Jak­że im wie­rzyć, sko­ro w jed­nym zda­niu, na jed­nym nie­mal odde­chu mówią o chrze­ści­jań­stwie i przy oka­zji w nie­wy­szu­ka­ny spo­sób oplu­wa­ją i mie­sza­ją z bło­tem swych poli­tycz­nych i reli­gij­nych prze­ciw­ni­ków? U nich samych mamy do czy­nie­nia nie tyl­ko z bra­kiem posza­no­wa­nia chrze­ści­jań­skie­go sys­te­mu war­to­ści, ale wręcz z bra­kiem pod­sta­wo­wych zasad kul­tu­ry. Czym­że więc są te osła­wio­ne war­to­ści chrze­ści­jań­skie? Odnaj­du­je­my je w pro­stym i jasnym naucza­niu Chry­stu­sa, odnaj­du­je­my je w przy­kła­dzie Jego życia — od staj­ni aż po krzyż. Nie przy­szedł prze­cież burzyć pra­wa dane­go przod­kom przez Moj­że­sza, lecz je udo­sko­na­lić. A w pra­wie moj­że­szo­wym, któ­re jest naj­peł­niej­szym wyra­zem pra­wa natu­ry, powie­dzia­no: Nie zabi­jaj , a każ­dy, kto się dopusz­cza zabój­stwa, sta­nie przed sądem. Chry­stus doda­je: Każ­dy, kto się gnie­wa na swe­go bra­ta, pod­le­ga sądo­wi. A kto by rzekł swe­mu bra­tu: Raka (czy­li “pusta gło­wo”) pod­le­ga Wyso­kiej Radzie . Nie trze­ba zaraz zabić, by pode­ptać war­tość chrze­ści­jań­ską. Wystar­czy obrzu­cić złym sło­wem, pozba­wić czci i sza­cun­ku, nazwać cha­mem, głup­cem, zdraj­cą. Mówiąc o war­to­ściach chrze­ści­jań­skich, może­my mówić o wie­lu aspek­tach etycz­nych. Ale po co? W grun­cie rze­czy ist­nie­je jed­na war­tość, w któ­rej stresz­cza­ją się wszyst­kie inne. Ist­nie­je jed­na war­tość nie­zby­wal­na, bez któ­rej mowy nie ma o chrze­ści­jań­stwie. Tą war­to­ścią jest MIŁOŚĆ. To do niej spro­wa­dza Chry­stus całą swo­ją naukę, to jej słu­ży Jego życie i śmierć. Nowe przy­ka­za­nie daję wam… Moje przy­ka­za­nie daję wam — aby­ście się wza­jem­nie miło­wa­li, jak Ja was umi­ło­wa­łem . Jeśli więc potra­fisz zabić czło­wie­ka, choć­by jesz­cze nie­na­ro­dzo­ne­go, jeśli potra­fisz świa­do­mie wyrzą­dzić krzyw­dę, oczer­nić, ubli­żyć, jeśli… jeśli… — nie ma w tobie miło­ści, to przy­naj­mniej nie mów, że jesteś chrze­ści­ja­ni­nem i nie wsz­czy­naj pustych spo­rów o war­to­ści chrze­ści­jań­skie. Miłość cier­pli­wa jest, łaska­wa jest, miłość nie zazdro­ści, nie szu­ka pokla­sku, nie uno­si się pychą, nie dopusz­cza się bez­wsty­du, nie szu­ka swe­go, nie uno­si się gnie­wem, nie pamię­ta złe­go, nie cie­szy się z nie­spra­wie­dli­wo­ści, lecz współ­we­se­li się z praw­dą. Wszyst­ko zno­si, wszyst­kie­mu wie­rzy, we wszyst­kim pokła­da nadzie­ję, wszyst­ko prze­trzy­ma. Miłość nigdy nie usta­je. Owo­cem takiej miło­ści jest ład wewnętrz­ny w czło­wie­ku, jest pokój — pierw­szy dar przy­cho­dzą­ce­go na świat Boga. Pokój ludziom dobrej woli. Tego poko­ju i wewnętrz­nej rado­ści, nie tyl­ko na czas Świąt, życzę wszyst­kim, któ­rzy czy­tać będą moje nie­udol­ne sło­wa, Waszym rodzi­nom i tym, któ­rych kocha­cie. Więc…


Pogo­da lasu nie­chj będzie z Tobą, Pro­mień przedar­ty przez dwa liście dębu, pta­szek, co opo­wia­dał o śpią­cej dziew­czy­nie, szmer gałę­zi, szmer lasu, lasu szy­dło­wiec­kie­go, gdzie zabi­to Adzia… Pogo­da wody nie­chaj będzie z Tobą, wody jezio­ra i wody sta­wu, któ­ry tak lubisz, gład­ka powierzch­nia Zato­ki Paler­mo pogo­da wody, pogo­da, pogo­da. Pogo­da burzy nie­chaj będzie z Tobą, pogo­da sinej chmu­ry i zerwa­nych żagli, pogo­da nawał­ni­cy i pogo­da Jezio­ra Gene­za­ret niech Cię uci­szy. Pogo­da nie­ba nie­chaj będzie z Tobą, śpie­wu łabę­dzia lecą­ce­go w górze, obsza­ru galak­ty­ki, obję­to­ści mgła­wi­cy… Pogo­da cza­su nie­chaj będzie z Tobą Twe­go cza­su i cza­su gwiezd­nych zega­rów, cza­su zebra­ne­go w gasną­cym słoń­cu… Pogo­da domu nie­chaj będzie z Tobą, jasne­go poko­ju, nakry­te­go sto­łu, bia­łe­go sera, pogo­da roślin poko­jo­wych, cho­inek, alo­esów… Pogo­da zie­mi nie­chaj będzie z Tobą!

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.