Ekumenizm w Polsce i na świecie

Post Filipowy — prawosławny Adwent (rozważanie)


Pew­ne­go razu św. Grze­gorz Teo­log, modląc się w kon­stan­ty­no­po­li­tań­skiej cer­kwi w świę­to Boże­go Naro­dze­nia, zwró­cił się do wier­nych z taki­mi oto sło­wa­mi: “Chry­stus się rodzi! Wyjdź­my Jemu na spo­tka­nie!”. Podob­nie my w cza­sie Postu Bożo­na­ro­dze­nio­we­go powin­ni­śmy przy­go­to­wać się, aby wyjść nowo naro­dzo­ne­mu Dzie­ciąt­ku na spo­tka­nie, aby choć o jeden mały krok przy­bli­żyć się do Nie­go. Będąc w okre­sie postu przed świę­tem Boże­go Naro­dze­nie, zwa­ne­go też Postem Fili­po­wym, dzię­ku­je­my […]


Pew­ne­go razu św. Grze­gorz Teo­log, modląc się w kon­stan­ty­no­po­li­tań­skiej cer­kwi w świę­to Boże­go Naro­dze­nia, zwró­cił się do wier­nych z taki­mi oto sło­wa­mi: “Chry­stus się rodzi! Wyjdź­my Jemu na spo­tka­nie!”. Podob­nie my w cza­sie Postu Bożo­na­ro­dze­nio­we­go powin­ni­śmy przy­go­to­wać się, aby wyjść nowo naro­dzo­ne­mu Dzie­ciąt­ku na spo­tka­nie, aby choć o jeden mały krok przy­bli­żyć się do Nie­go.

Będąc w okre­sie postu przed świę­tem Boże­go Naro­dze­nie, zwa­ne­go też Postem Fili­po­wym, dzię­ku­je­my Bogu, że zno­wu mamy spo­sob­ność przy­go­to­wy­wać się, aby wziąć udział w tajem­ni­cy przyj­ścia na świat nasze­go Zba­wi­cie­la. Jak mówi św. Teo­fan Pustel­nik (Zatwor­nik), pod­czas tego postu powin­ni­śmy przy­jąć Cia­ło i Krew Chry­stu­sa, aby odczuć całym sobą, że sło­wo sta­ło się cia­łem, że Chry­stus stał się jed­nym z nas, jest w nas i z nami.

Lecz czy to wystar­czy? Czy już może­my wycią­gać dło­nie w geście powi­ta­nia nowo naro­dzo­ne­go Boga i śpie­wać razem z anio­ła­mi: „Chwa­ła Bogu na wyso­ko­ści”?

Głów­ny­mi ducho­wy­mi zaję­cia­mi wie­rzą­ce­go chrze­ści­ja­ni­na są: post, modli­twa, poku­ta i miło­sier­dzie. O każ­dym z tych obo­wiąz­ków zosta­ły już napi­sa­ne tomy, wygło­szo­no na ich temat tysią­ce kazań. Wszyst­ko zda­je się być z pozo­ru pro­ste – nie będę jadł mię­sa, pomo­dlę się, może nawet prze­czy­tam cały psał­terz, w odpo­wied­nim dniu przy­stą­pię do Świę­tych Sakra­men­tów i… po tym będzie wiel­kie świę­to.

Czy w takim razie w XXI w. potrze­bu­je­my jesz­cze postu i poku­ty, sko­ro i tak od dwóch tysię­cy lat może­my nie­zmien­nie świę­to­wać Boże Naro­dze­nie, śpie­wać kolę­dy i pozdra­wiać się Chry­stos Raż­da­jet­sa – Sła­wi­tie!?

Czę­sto się nad tym nawet nie zasta­na­wia­my, nie sta­wia­my sobie takie­go pyta­nia. Sko­ro post jest, to zna­czy, że musi być, był, będzie i za rok. To praw­da – będzie, prze­cież już od dwóch tysię­cy lat śpie­wa­my: „Chwa­ła Bogu na wyso­ko­ści” i ta raj­ska pieśń z pew­no­ścią będzie pły­nę­ła ponad zie­mią jesz­cze przez wie­le lat mimo tego, że nie zawsze panu­je tu gło­szo­ny przez anio­łów pokój, pokój przy­nie­sio­ny zie­mi przez Bogo­czło­wie­ka, pokój gło­szo­ny przez Ewan­ge­lię – Dobrą Nowi­nę roz­nie­sio­ną przez apo­sto­łów po całym świe­cie, mię­dzy wszyst­ki­mi naro­da­mi i pań­stwa­mi.

Jed­nak­że może w tym roku ta aniel­ska pieśń powin­na zabrzmieć w inny spo­sób? Powin­na zabrzmieć tak, aby moż­na było w niej odczuć pro­myk Bożej łaski. I wła­śnie do tego jest nam potrzeb­ny post, by poprzez modli­twę i poku­tę oczy­ścić swój rozum i ser­ce i odna­leźć w nim pokój gło­szo­ny przez anio­łów w Betle­jem.

Obec­nie wśród wie­lu pra­wo­sław­nych moż­na usły­szeć pyta­nie, czy Bóg rze­czy­wi­ście potrze­bu­je nasze­go postu każ­de­go roku? Oczy­wi­ście, że Bóg tego nie potrze­bu­je, ale potrze­bu­je tego nasza dusza i nasze cia­ło. Czas postu jest bowiem cza­sem wypró­bo­wa­nia sie­bie, roz­li­cze­nia za nie­pra­wi­dło­we uczyn­ki, za wszyst­ko, co nasze sumie­nie nam zarzu­ca. To nie Bóg nas wypró­bo­wu­je i roz­li­cza, to my sami powin­ni­śmy to zro­bić.

Post to nie tyl­ko powstrzy­my­wa­nie się od spo­ży­wa­nia mię­sa. Post to czas, w któ­rym naszej duszy dana jest moż­li­wość ode­rwa­nia się, choć na chwi­lę, od ziem­skich zależ­no­ści i zmar­twień i spoj­rze­nia w nie­bo, ujrze­nia świa­ta inne­go, ducho­we­go: jasne­go, czy­ste­go, wyso­kie­go i prze­pięk­ne­go. To czas, w któ­rym przez chwi­lę może­my prze­by­wać w obec­no­ści anio­łów i świę­tych. A poma­ga w tym modli­twa, poku­ta i miło­sier­dzie.

Modli­twa to szcze­re otwar­cie swo­je­go ser­ca ku nie­bio­som, bo jak pisał św. Teo­fan, w modli­twie pod­sta­wo­wą rze­czą jest sta­nąć przed Bogiem z umy­słem w ser­cu i stać tak przed Nim nie­ustan­nie dzień i noc, aż do koń­ca życia.

Cer­kiew pra­wo­sław­na nie­ustan­nie wzy­wa nas do poku­ty poprzez sakra­ment spo­wie­dzi, a przede wszyst­kim poprzez post, w któ­rym wszyst­ko – i nasze myśli, i nasze uczyn­ki, i to co jemy powin­no poma­gać nam w naszym poka­ja­niu. Poku­ta otwie­ra bowiem nam drzwi nie­ba, a Chry­stus jest gotów podać swo­ją pomoc­ną dłoń każ­de­mu szcze­rze poku­tu­ją­ce­mu.

Chry­stus scho­dzi do nas z nie­bios, żeby nas podźwi­gnąć, pomóc nam popa­trzeć w nie­bo. Dla nas, któ­rzy przy­ję­li­śmy i uwie­rzy­li­śmy w sło­wa Chry­stu­sa, przy­go­to­wa­nie do świę­ta Jego naro­dzin jest przy­go­to­wa­niem do spo­tka­nia Same­go Boga. Tak, Bóg zno­wu w tym roku przy­cho­dzi na zie­mię, żeby każ­de­go z nas odwie­dzić w naszym życiu, żeby zapy­tać jak żyli­śmy i co Mu przy­no­si­my w głę­bi nasze­go ser­ca i w swych dło­niach. Być może jest to zapa­lo­na świe­ca „Ele­osu”, a raczej świe­ce, bo prze­cież mamy je z zeszłe­go roku i sprzed dwóch lat – w koń­cu zapa­la­my je tyl­ko raz w roku, w wigi­lię Boże­go Naro­dze­nia. Jeste­śmy nawet bar­dziej zapo­bie­gli­wi niż mądre pan­ny z przy­po­wie­ści Chry­stu­sa. Ale czy to ozna­cza, że cały rok, te 365 dni, to za krót­ko, by w naszych domach wypa­li­ła się jed­na świe­ca „Ele­osu” i nie pamię­ta­my o miło­ści i miło­sier­dziu w dni powsze­dnie? Czy to ozna­cza, że przez ten rok w naszych domach, rodzi­nach nic się nie zmie­ni­ło i zapo­mnie­li­śmy o zeszło­rocz­nym poka­ja­niu, tak jak w nie­pa­mięć poszła świe­ca „Ele­osu”?

Św. Jan Zło­to­usty mówi, że zosta­ło tyl­ko pięć dni, ale te pięć dni wystar­czy, żeby się poka­jać. Jed­nak nie wszyst­kim z nas te pięć dni wystar­czy na praw­dzi­wą skru­chę. Pomi­mo tego jed­nak przy­go­to­wuj­my się na spo­tka­nie z Jezu­sem Chry­stu­sem i sta­raj­my się oczy­ścić swo­je ser­ca modli­twą i postem. Pamię­taj­my jed­nak, aby nie postę­po­wać przy tym, jak nie­ro­zum­ny czło­wiek, któ­ry posa­dził prze­pięk­ny kwia­tek i przy­cho­dził każ­de­go dnia, wyj­mo­wał go z zie­mi i spraw­dzał, czy puścił już korze­nie. Naucze­nie się poko­ry wyma­ga cier­pli­wo­ści, a jej słod­kie plo­ny poja­wia­ją się z cza­sem. Jeże­li chce­my skosz­to­wać owo­ców z raj­skie­go drze­wa, musi­my cier­pli­wie pocze­kać, aż poko­ra wyro­śnie w naszym ser­cu i zacznie przy­no­sić takie plo­ny, że wystar­czy ich i nam i naszym bliź­nim.

I to wła­śnie dla­te­go Post Fili­po­wy jest w tym roku, był w tam­tym i będzie w następ­nym. Ale z każ­dym rokiem nasze Chry­stos Raż­da­jet­sa – Sła­wi­tie! będzie brzmia­ło gło­śniej i rado­śniej. Amen!

ks. Tomasz Woło­sik

(Tekst uka­zał się pier­wot­nie w Wia­do­mo­ściach Pol­skie­go Auto­ke­fa­licz­ne­go Kościo­ła Pra­wo­sław­ne­go 11/2008. Redak­cja Ekumenizm.pl dzię­ku­je Redak­cji WPAKP za udo­stęp­nie­nie arty­ku­łu)

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.