Problemy z seksualnością
- 21 listopada, 2003
- przeczytasz w 5 minut
Szczęść Boże ! Od 4 miesięcy jestem mężatką, wyszłam za Adama (bo tak ma mój mążna imię) z prawdziwej miłości. Zanim się pobraliśmy znaliśmy się ponad 3 lata. Decyzję o ślubie podjęliśmy wspólnie, nastąpił ten dzień i wszystko było wspaniale… aż do chwili kiedy miał nastąpić moment “skonsumowania małżenstwa”. Zachowanie czystości było dla mnie bardzo ważne, dlatego też wspólnie z Adamem postanowiliśmy ze “zrobimy to” po ślubie. Gdy ten dzień miał […]
Szczęść Boże ! Od 4 miesięcy jestem mężatką, wyszłam za Adama (bo tak ma mój mążna imię) z prawdziwej miłości. Zanim się pobraliśmy znaliśmy się ponad 3 lata. Decyzję o ślubie podjęliśmy wspólnie, nastąpił ten dzień i wszystko było wspaniale… aż do chwili kiedy miał nastąpić moment “skonsumowania małżenstwa”. Zachowanie czystości było dla mnie bardzo ważne, dlatego też wspólnie z Adamem postanowiliśmy ze “zrobimy to” po ślubie. Gdy ten dzień miał nastąpić nie mogłam się przełamać aby oddać się swojemu mężowi i móc się z nim kochać, po prostu nie odczuwam potrzeby zblizen fizycznych. Kocham męża z całego serca ale nie potrafię (nie chcę) uprawiać seksu! — w ogóle ! Jednak mimo tego pewnego wieczoru po długich naleganiach męża zrobiliśmy to, oddałam mu swoją czystość i dziewictwo. Nie ukrywam ze zrobiłam to tylko z “własnego przymusu” aby Adam nie czuł się odrzucony — wcześniej proponował abyśmy rozpoczęli współżycie małżenskie ale ja mimo wszystko wszelkimi sposobami wykręcałam się. Nawet romantyczne kolacje , namiętne pieszczoty i wszystko co służy rozbudzeniu namiętności nie pozwoliły mi poczuć chęci rozkoszowania się seksem. Mąż w końcu zaczął podejrzewać, że coś przed nim kryję i zaczęliśmy rozmowę na ten temat. Wspomniał, że z jednym z argumentów jakim można się “ubiegać” o rozwód kościelny jest oziębłość seksualna a właściwie całkowita niechęć do zbliżeń. Wierzę, że Adam nie posunie się do takich kroków ale dręczy mnie przekonanie, że może kiedyś nie wytrzyma i może się posunąć do zdrady lub wystąpi o rozwód. W końcu chyba ma rację — nie potrafię mu dać tego, co otrzymać powinien od żony. Czy istnieją jeszcze inne argumenty przemawiające za nadaniem mu rozwodu kościelnego, wynikające z nie spełniania ról w małżeństwie przeze mnie? Kocham swojego męża, ale chyba nie dam mu szczęścia poprzez miłość fizyczną. Nie chcę go krzywdzić a zarazem stracić…
Szanowna Pani!
Problem, o który Pani pyta wymaga nie tyle krótkiej i z konieczności anonimowej odpowiedzi w portalu internetowym, ale jestna tyle poważny, że wymaga pomocy duszpastereskiej, a prawdopodobnie również medycznej. Nie wiem, skąd Pani pochodzi, ale na pewno, gdzieś w pobliżu znajdzie Pani kapłana i lekarza, którzy w dyskretny sposób pomogą rozwiązać ten problem. Proszę zapytać się znajomych o dobrego spowiednika, on na pewno pomoże.
Wcześniej zaś musi Pani bardzo poważnie i szczerze porozmawiać z mężem. Pani niechęć do seksu (sama Pani pisze, że nie chce go uprawiać) nie jest normalna, i musi ją Pani szczerze mężowi wyznać. A potem razem — bez wątpienia przy pomocy specjalistów i duchownych — musicie sobie z tym poradzić.
Myślenie o rozwodzie w cztery miesiące po ślubie zawartym, jak sama Pani pisze z wielkiej miłości, jest całkowicie nie na miejscu. Oziębłość płciową można leczyć i nie ma najmniejszych powodów, by rozbijała ona kochające się małżeństwo. Ślubowali przecież sobie Państwo, że będziecie razem na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, a nie tylko — gdy wszystko będzie OK.
Wracając do Pani pytania — sfera seksualna jest w małżeństwie na tyle istotna, że tak na prawdę początkiem małżeństwa, według nauki katolickiej, jest akt seksualny. Małżeństwo nie skonsumowane nie istnieje. Nie ma go. Sąd kościelny od razu w takim wypadku orzeka nieważność zawartego związku.
Seksualne zjednoczenie dwojga ludzi jest aktem mistycznym. Miłość fizyczna małżonków, jak wskazywał choćby Marcin Luter, jest spotkaniem i modlitwąz Bogiem i do Boga. Już w księdze Rodzaju Bóg daje człowiekowi pierwsze przykazanie — “Bądźcie płodni i rozmnażajcie się”. A w innym miejscu podkreśla “i będą we dwoje jednym ciałem”. Te słowa to nie tylko obraz, symbol, ale realne podkreślenie wagi momentu, w którym dwoje staje się już jednym, momentu, który swoje wypełnienie znajduje właśnie w akcie seksualnym. Oczywiście jedność małżonków wypełnia się nie tylko w akcie seksualnym, ale w nim staje się w pełni widoczna i odczuwalna.
Stąd niechęć, odrzucenie seksualności nie jest niczym dobrym, przede wszystkim z religijnego punktu widzenia. Odrzucają seks i płciowość odrzuca PaniBoży dar dla małżonków, uznaje Pani, że wiele lepiej, co jest dla Pani dobre, niż nasz Stwórca.
Już z samego Pani listu można wywnioskować, że Pani widzenie seksualności ludzkiej nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Pisze Pani, że oddała mężowi w akcie seksualnym swoją “czystość”. Nic bardziej błędnego. Zbliżenie seksualne nie jest brudne, nie kala Pani, ani nie bruka. Przeciwnie jest wielkim momentem wzajemnego ofiarowanie się sobie, które — jak mawiają rabini — jest tym piękniejsze, że Bóg w swojej mądrości i miłości do człowieka dodał do niego wielką, nieporównywalną z niczym przyjemność. Akt seksualny jest piękny i czysty. Kochając się z mężem nie tylko nie pozbawiła się Pani czystości, ale umocniła ją, wypełniła miłość czymś zupełnie nowym.
Miłość seksualna nie ma też nic wspólnego z “wypełnianiem obowiązków”. Jest radością dwojga ludzi, radością z niczym nieporównywalną. Nic nie może jej zastąpić. Seksualność nie jest obowiązkiem, ale wielkim darem, którego odrzucenie w małżeństwie nie prowadzi do niczego dobrego.
Dlatego jeszcze raz podkreślam — jedyne, co można i należy zrobić w tej sytuacji — to udać się na poważną rozmowę do najbliższego, poważnego i doświadczonego duszpasterza, a także w miarę możliwości skorzystać z dobrej porady psychologa i lekarza.
Rozwód zaśnie jest wyjściem. Jest ucieczką przez problemami, które przez Panią i Pani mężem stają. Ucieczką, która nie skończy się wraz z orzeczeniemnieważności (bo o nim w przypadku Kościoła rzymskokatolickiego można mówić) małżeństwa, ale będzie trwał przez całe życie. Wyjściem nie jest ucieczka, ale odważne stanięcie do walki o swoje życie, swoje małżeństwo i swoją miłość, która spełnia się w akcie seksualnym. Walkę, którą musicie Państwo podjąć razem, bo jesteście już jednym — w pełni i na zawsze.
Ze swojej strony mogę zapewnić, że będziemy się modlić, by ten problem znalazł dobre rozwiązanie.
odpowiadała: Małgorzata Terlikowska — etyk chrześcijański