Ekumenizm w Polsce i na świecie

Problemy z seksualnością


Szczęść Boże ! Od 4 mie­się­cy jestem mężat­ką, wyszłam za Ada­ma (bo tak ma mój mąż­na imię) z praw­dzi­wej miło­ści. Zanim się pobra­li­śmy zna­li­śmy się ponad 3 lata. Decy­zję o ślu­bie pod­ję­li­śmy wspól­nie, nastą­pił ten dzień i wszyst­ko było wspa­nia­le… aż do chwi­li kie­dy miał nastą­pić moment “skon­su­mo­wa­nia mał­żen­stwa”. Zacho­wa­nie czy­sto­ści było dla mnie bar­dzo waż­ne, dla­te­go też wspól­nie z Ada­mem posta­no­wi­li­śmy ze “zro­bi­my to” po ślu­bie. Gdy ten dzień miał […]


Szczęść Boże ! Od 4 mie­się­cy jestem mężat­ką, wyszłam za Ada­ma (bo tak ma mój mążna imię) z praw­dzi­wej miło­ści. Zanim się pobra­li­śmy zna­li­śmy się ponad 3 lata. Decy­zję o ślu­bie pod­ję­li­śmy wspól­nie, nastą­pił ten dzień i wszyst­ko było wspa­nia­le… aż do chwi­li kie­dy miał nastą­pić moment “skon­su­mo­wa­nia mał­żen­stwa”. Zacho­wa­nie czy­sto­ści było dla mnie bar­dzo waż­ne, dla­te­go też wspól­nie z Ada­mem posta­no­wi­li­śmy ze “zro­bi­my to” po ślu­bie. Gdy ten dzień miał nastą­pić nie mogłam się prze­ła­mać aby oddać się swo­je­mu mężo­wi i móc się z nim kochać, po pro­stu nie odczu­wam potrze­by zbli­zen fizycz­nych. Kocham męża z całe­go ser­ca ale nie potra­fię (nie chcę) upra­wiać sek­su! — w ogó­le ! Jed­nak mimo tego pew­ne­go wie­czo­ru po dłu­gich nale­ga­niach męża zro­bi­li­śmy to, odda­łam mu swo­ją czy­stość i dzie­wic­two. Nie ukry­wam ze zro­bi­łam to tyl­ko z “wła­sne­go przy­mu­su” aby Adam nie czuł się odrzu­co­ny — wcze­śniej pro­po­no­wał aby­śmy roz­po­czę­li współ­ży­cie mał­żen­skie ale ja mimo wszyst­ko wszel­ki­mi spo­so­ba­mi wykrę­ca­łam się. Nawet roman­tycz­ne kola­cje , namięt­ne piesz­czo­ty i wszyst­ko co słu­ży roz­bu­dze­niu namięt­no­ści nie pozwo­li­ły mi poczuć chę­ci roz­ko­szo­wa­nia się sek­sem. Mąż w koń­cu zaczął podej­rze­wać, że coś przed nim kry­ję i zaczę­li­śmy roz­mo­wę na ten temat. Wspo­mniał, że z jed­nym z argu­men­tów jakim moż­na się “ubie­gać” o roz­wód kościel­ny jest ozię­błość sek­su­al­na a wła­ści­wie cał­ko­wi­ta nie­chęć do zbli­żeń. Wie­rzę, że Adam nie posu­nie się do takich kro­ków ale drę­czy mnie prze­ko­na­nie, że może kie­dyś nie wytrzy­ma i może się posu­nąć do zdra­dy lub wystą­pi o roz­wód. W koń­cu chy­ba ma rację — nie potra­fię mu dać tego, co otrzy­mać powi­nien od żony. Czy ist­nie­ją jesz­cze inne argu­men­ty prze­ma­wia­ją­ce za nada­niem mu roz­wo­du kościel­ne­go, wyni­ka­ją­ce z nie speł­nia­nia ról w mał­żeń­stwie prze­ze mnie? Kocham swo­je­go męża, ale chy­ba nie dam mu szczę­ścia poprzez miłość fizycz­ną. Nie chcę go krzyw­dzić a zara­zem stra­cić…

Sza­now­na Pani!

Pro­blem, o któ­ry Pani pyta wyma­ga nie tyle krót­kiej i z koniecz­no­ści ano­ni­mo­wej odpo­wie­dzi w por­ta­lu inter­ne­to­wym, ale jest­na tyle poważ­ny, że wyma­ga pomo­cy dusz­pa­ste­re­skiej, a praw­do­po­dob­nie rów­nież medycz­nej. Nie wiem, skąd Pani pocho­dzi, ale na pew­no, gdzieś w pobli­żu znaj­dzie Pani kapła­na i leka­rza, któ­rzy w dys­kret­ny spo­sób pomo­gą roz­wią­zać ten pro­blem. Pro­szę zapy­tać się zna­jo­mych o dobre­go spo­wied­ni­ka, on na pew­no pomo­że.

Wcze­śniej zaś musi Pani bar­dzo poważ­nie i szcze­rze poroz­ma­wiać z mężem. Pani nie­chęć do sek­su (sama Pani pisze, że nie chce go upra­wiać) nie jest nor­mal­na, i musi ją Pani szcze­rze mężo­wi wyznać. A potem razem — bez wąt­pie­nia przy pomo­cy spe­cja­li­stów i duchow­nych — musi­cie sobie z tym pora­dzić.

Myśle­nie o roz­wo­dzie w czte­ry mie­sią­ce po ślu­bie zawar­tym, jak sama Pani pisze z wiel­kiej miło­ści, jest cał­ko­wi­cie nie na miej­scu. Ozię­błość płcio­wą moż­na leczyć i nie ma naj­mniej­szych powo­dów, by roz­bi­ja­ła ona kocha­ją­ce się mał­żeń­stwo. Ślu­bo­wa­li prze­cież sobie Pań­stwo, że będzie­cie razem na dobre i na złe, w zdro­wiu i cho­ro­bie, a nie tyl­ko — gdy wszyst­ko będzie OK.

Wra­ca­jąc do Pani pyta­nia — sfe­ra sek­su­al­na jest w mał­żeń­stwie na tyle istot­na, że tak na praw­dę począt­kiem mał­żeń­stwa, według nauki kato­lic­kiej, jest akt sek­su­al­ny. Mał­żeń­stwo nie skon­su­mo­wa­ne nie ist­nie­je. Nie ma go. Sąd kościel­ny od razu w takim wypad­ku orze­ka nie­waż­ność zawar­te­go związ­ku.

Sek­su­al­ne zjed­no­cze­nie dwoj­ga ludzi jest aktem mistycz­nym. Miłość fizycz­na mał­żon­ków, jak wska­zy­wał choć­by Mar­cin Luter, jest spo­tka­niem i modli­twąz Bogiem i do Boga. Już w księ­dze Rodza­ju Bóg daje czło­wie­ko­wi pierw­sze przy­ka­za­nie — “Bądź­cie płod­ni i roz­mna­żaj­cie się”. A w innym miej­scu pod­kre­śla “i będą we dwo­je jed­nym cia­łem”. Te sło­wa to nie tyl­ko obraz, sym­bol, ale real­ne pod­kre­śle­nie wagi momen­tu, w któ­rym dwo­je sta­je się już jed­nym, momen­tu, któ­ry swo­je wypeł­nie­nie znaj­du­je wła­śnie w akcie sek­su­al­nym. Oczy­wi­ście jed­ność mał­żon­ków wypeł­nia się nie tyl­ko w akcie sek­su­al­nym, ale w nim sta­je się w peł­ni widocz­na i odczu­wal­na.

Stąd nie­chęć, odrzu­ce­nie sek­su­al­no­ści nie jest niczym dobrym, przede wszyst­kim z reli­gij­ne­go punk­tu widze­nia. Odrzu­ca­ją seks i płcio­wość odrzu­ca Pani­Bo­ży dar dla mał­żon­ków, uzna­je Pani, że wie­le lepiej, co jest dla Pani dobre, niż nasz Stwór­ca.

Już z same­go Pani listu moż­na wywnio­sko­wać, że Pani widze­nie sek­su­al­no­ści ludz­kiej nie ma nic wspól­ne­go z chrze­ści­jań­stwem. Pisze Pani, że odda­ła mężo­wi w akcie sek­su­al­nym swo­ją “czy­stość”. Nic bar­dziej błęd­ne­go. Zbli­że­nie sek­su­al­ne nie jest brud­ne, nie kala Pani, ani nie bru­ka. Prze­ciw­nie jest wiel­kim momen­tem wza­jem­ne­go ofia­ro­wa­nie się sobie, któ­re — jak mawia­ją rabi­ni — jest tym pięk­niej­sze, że Bóg w swo­jej mądro­ści i miło­ści do czło­wie­ka dodał do nie­go wiel­ką, nie­po­rów­ny­wal­ną z niczym przy­jem­ność. Akt sek­su­al­ny jest pięk­ny i czy­sty. Kocha­jąc się z mężem nie tyl­ko nie pozba­wi­ła się Pani czy­sto­ści, ale umoc­ni­ła ją, wypeł­ni­ła miłość czymś zupeł­nie nowym.

Miłość sek­su­al­na nie ma też nic wspól­ne­go z “wypeł­nia­niem obo­wiąz­ków”. Jest rado­ścią dwoj­ga ludzi, rado­ścią z niczym nie­po­rów­ny­wal­ną. Nic nie może jej zastą­pić. Sek­su­al­ność nie jest obo­wiąz­kiem, ale wiel­kim darem, któ­re­go odrzu­ce­nie w mał­żeń­stwie nie pro­wa­dzi do nicze­go dobre­go.

Dla­te­go jesz­cze raz pod­kre­ślam — jedy­ne, co moż­na i nale­ży zro­bić w tej sytu­acji — to udać się na poważ­ną roz­mo­wę do naj­bliż­sze­go, poważ­ne­go i doświad­czo­ne­go dusz­pa­ste­rza, a tak­że w mia­rę moż­li­wo­ści sko­rzy­stać z dobrej pora­dy psy­cho­lo­ga i leka­rza.

Roz­wód zaśnie jest wyj­ściem. Jest uciecz­ką przez pro­ble­ma­mi, któ­re przez Panią i Pani mężem sta­ją. Uciecz­ką, któ­ra nie skoń­czy się wraz z orze­cze­niem­nie­waż­no­ści (bo o nim w przy­pad­ku Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go moż­na mówić) mał­żeń­stwa, ale będzie trwał przez całe życie. Wyj­ściem nie jest uciecz­ka, ale odważ­ne sta­nię­cie do wal­ki o swo­je życie, swo­je mał­żeń­stwo i swo­ją miłość, któ­ra speł­nia się w akcie sek­su­al­nym. Wal­kę, któ­rą musi­cie Pań­stwo pod­jąć razem, bo jeste­ście już jed­nym — w peł­ni i na zawsze.

Ze swo­jej stro­ny mogę zapew­nić, że będzie­my się modlić, by ten pro­blem zna­lazł dobre roz­wią­za­nie.

odpo­wia­da­ła: Mał­go­rza­ta Ter­li­kow­ska — etyk chrze­ści­jań­ski

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.