Ekumenizm w Polsce i na świecie

Przemienienie Pańskie — Niech zajaśnieje i nam grzesznym Twa przedwieczna światłość!


Zgod­nie z opo­wie­ścią ewan­ge­li­sty Mate­usza Chry­stus wziął „Pio­tra i Jaku­ba, i Jana, bra­ta swe­go, i popro­wa­dził ich na wyso­ką górę na osob­ność. I został prze­mie­nio­ny przed nimi, i zaja­śnia­ło obli­cze Jego jako słoń­ce, a sza­ty Jego sta­ły się bia­łe jak świa­tło, i oto uka­za­li się im: Moj­żesz i Eliasz, któ­rzy z Nim roz­ma­wia­li. Na to ode­zwał się Piotr i rzekł do Jezu­sa: Panie! Dobrze nam tu być: chcesz, roz­bi­ję tu trzy namio­ty… Gdy On jesz­cze mówił, […]


Zgod­nie z opo­wie­ścią ewan­ge­li­sty Mate­usza Chry­stus wziął „Pio­tra i Jaku­ba, i Jana, bra­ta swe­go, i popro­wa­dził ich na wyso­ką górę na osob­ność. I został prze­mie­nio­ny przed nimi, i zaja­śnia­ło obli­cze Jego jako słoń­ce, a sza­ty Jego sta­ły się bia­łe jak świa­tło, i oto uka­za­li się im: Moj­żesz i Eliasz, któ­rzy z Nim roz­ma­wia­li. Na to ode­zwał się Piotr i rzekł do Jezu­sa: Panie! Dobrze nam tu być: chcesz, roz­bi­ję tu trzy namio­ty… Gdy On jesz­cze mówił, oto obłok jasny okrył ich i roz­legł się głos z obło­ku: Ten jest Syn Mój umi­ło­wa­ny, któ­re­go sobie upodo­ba­łem. Jego słu­chaj­cie! A gdy to usły­sze­li ucznio­wie, upa­dli na twarz swo­ją i zatrwo­żyli się bar­dzo. I przy­stą­pił Jezus i dotknął się ich, i rzekł: Wstań­cie i nie lękaj­cie się! A pod­nió­sł­szy oczy swe, niko­go nie widzie­li, tyl­ko Jezu­sa same­go. A gdy scho­dzi­li z góry, przy­ka­zał im Jezus, mówiąc: Niko­mu nie mów­cie o tym widze­niu, aż Syn Czło­wie­czy zosta­nie wskrze­szo­ny z mar­twych” (Mt 17, 1–9).


Co ozna­cza w Ewan­ge­lii ta opo­wieść, jakie jest miej­sce tego tajem­ni­cze­go oka­za­nia chwa­ły w ziem­skim życiu i naucza­niu Chrys­tusa? Prze­cież nikt chy­ba nie będzie się sprze­czał o to, że wize­ru­nek Chry­stu­sa w Ewan­ge­lii jest przede wszyst­kim przy­kła­dem poko­ry. Po to by się uro­dził nie było Mu miej­sca w domu, w mie­ście. Odby­ło się to w pie­cza­rze. Bez­dom­nym, „nie mają­cym – jak sam powie­dział –gdzie przy­ło­żyć gło­wy”, pozo­stał do sa­mego koń­ca. Tym, któ­rych uzdra­wiał i któ­rym poma­gał zabra­niał opo­wia­dać o tym. Uni­ka­jąc hono­rów i jakiegokol­wiek wysła­wia­nia, zgod­nie ze swą wolą powró­cił z Gali­lei, gdzie nic Mu nie gro­ziło, do Jero­zo­li­my na męki, na hanieb­ny sąd i oskar­że­nia, na męczeń­ską i sro­motną śmierć. „Uczcie się ode mnie – powia­dał – jestem bowiem łagod­ny i po­kornego ser­ca…”.



I oto do tego życia poko­ry i samoznisz­czenia jedy­nie kil­ka razy jak­by wyr­wały się pro­mie­nie Bożej siły i chwa­ły. Nie­zmien­nie tyl­ko bar­dzo nie­licz­ni by­li świad­ka­mi tych „oka­zań chwa­ły”. Zaz­wyczaj nie rozu­mia­no nawet ich sen­su. Tak było nocą, gdy się rodził – gdy pro­ści paste­rze usły­sze­li aniel­skie wysła­wie­nie „obwiesz­cze­nie wiel­kiej rado­ści” – jak mówi Ewan­ge­lia. Tak było – już wie­le lat póź­niej – gdy Jezus przy­jął chrzest w rze­ce Jor­dan. Ten sam głos z nie­bios i te sa­me sło­wa: „Ten jest Syn Mój umiłowa­ny…”. I wresz­cie tu, na górze, przed ucz­niami. I za każ­dym razem jest to wła­śnie tajem­ni­cza nie­biań­ska chwa­ła, za każ­dym razem nastę­pu­je oka­za­nie uwiel­bienia nie ze stro­ny ludzi, lecz z wyso­kości, z nie­bios…



Na pyta­nie o sens lego wychwa­la­nia Cer­kiew nie odpo­wia­da wyja­śnie­nia­mi, lecz samym spo­so­bem świę­to­wa­nia, tą rado­ścią, z jaką co roku wspo­mi­na Prze­mienienie. Pod­czas całe­go świę­ta, we wszyst­kich modli­twach, pie­śniach i czy­ta­niach domi­nu­je jed­no sło­wo. Sło­wem tym jest – świa­tło. „Niech zaja­śnie­je i nam grzesz­nym Twa przed­wiecz­na świa­tłość!”. Na świe­cie jest ciem­no, zim­no i strasz­nie. Tego mro­ku nie roz­pra­sza świat­ło fizycz­ne – słoń­ce. Być może dzie­je się nawet odwrot­nie, że spra­wia ono, iż życie ludz­kie, nie­odwo­łal­nie dążą­ce do śmier­ci i nie­by­tu, jest jesz­cze bar­dziej strasz­ne i bez­na­dziej­ne. Wszyst­ko ska­za­ne jest na zagła­dę, wszyst­ko cier­pi, wszyst­ko pod­porządkowane jest nie­zro­zu­mia­łe­mu i nie pozo­sta­wia­ją­ce­mu nadziei pra­wu zła i śmier­ci.



Lecz oto poja­wia się na świe­cie czło­wiek pokor­ny, bez­dom­ny, nie posiada­jący wła­dzy nad ludź­mi ani żad­ne­go mie­nia. I on mówi ludziom, iż to kró­lestwo mro­ku, zła i śmier­ci nie jest praw­dziwym życiem, nie jest tym świa­tem, któ­ry został stwo­rzo­ny przez Boga, że zło, cier­pie­nia i samą śmierć moż­na i trze­ba poko­nać. Mówi, że On został posia­ny przez Boga, swe­go Ojca, by zba­wić ludzi od strasz­ne­go znie­wo­le­nia przez zło i śmierć. Czło­wiek zapo­mniał o swej praw­dzi­wej natu­rze i powoła­niu, wyrzekł się ich. Mówi, że ludzie win­ni nawró­cić się, doj­rzeć to, cze­go odzwy­czaili się oglą­dać, usły­szeć to, cze­go już nie są w sta­nie usły­szeć. Ludzie znów powin­ni uwie­rzyć, że dobro jest sil­niej­sze od zła, że miłość jest sil­niej­sza od niena­wiści, że życie sil­niej­sze od śmier­ci.



Chry­stus ule­cza, poma­ga, odda­je sie­bie wszyst­kim. Mimo to ludzie nie rozu­mie­ją, nie sły­szą, nie wie­rzą. On mógł­by poka­zać swą Boską siłę i chwa­łę, zmu­sić ich by uwie­rzy­li w Nie­go. Nie czy­ni tego, bowiem chce od ludzi wia­ry wol­nej, nie­przy­mu­szo­nej, dobro­wol­nej miło­ści i dobro­wol­nej akcepta­cji. On wie, iż wte­dy, gdy przyj­dzie czas Jego ostat­niej ofia­ry i samo­od­da­nią wszy­scy w bojaź­ni zosta­wią Go i opusz­czą. By jed­nak póź­niej po Swym odej­ściu, gdy wszyst­ko będzie już wypeł­nio­ne, pozo­sta­wić na świe­cie świa­dec­two tego dokąd przy woły wał ludzi i co nam ofiaro­wał – dar, życie, peł­nię sen­su i rado­ści – On, w tajem­ni­cy przed świa­tem i przed ludź­mi, obja­wią trzem ze swych uczniów tę chwa­łę, tę świa­tłość, ten triumf, do któ­rych od począt­ków powo­ła­ny został czło­wiek. Boska świa­tłość prze­szy­wa­ją­ca cały świat. Boska świa­tłość prze­mieniająca czło­wie­ka. Boska świa­tłość, w któ­rej wszyst­ko przyj­mu­je swój osta­tecz­ny i wiecz­ny sens. „Dobrze nam tu być” - zawo­ła apo­stoł Piotr, uj­rzawszy tą świa­tłość i tę chwa­łę. Od tej pory chrze­ści­jań­stwo, Cer­kiew, wia­ra jest cią­głym rado­snym powta­rza­niem tego „dobrze nam tu być!”, jest też bła­ga­niem o przed­wiecz­ną świa­tłość, pra­gnie­niem zaja­śnie­nia i przemie­nienia.



Świa­tłość ta jak pro­mień poprzez chmu­ry świe­ci, przez mrok i zło, przez sza­rość i powszed­ność świa­ta. Świa­tłość ta zna­na jest przez duszę, świa­tło­ścią tą pocie­sza się ser­ce, żyje im cią­gle i skry­cie prze­mie­nia nasze życie.


o. Alek­san­der Schme­mann


prze­kład: Jaro­sław Char­kie­wicz


Zobacz tak­że tekst roz­wa­ża­nia na Świę­to Prze­mie­nie­nia Pań­skie­go “Jezu, pogod­na świa­tło­ści” z AD 2003.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.