Przemienienie Pańskie — Niech zajaśnieje i nam grzesznym Twa przedwieczna światłość!
- 19 sierpnia, 2005
- przeczytasz w 5 minut
Zgodnie z opowieścią ewangelisty Mateusza Chrystus wziął „Piotra i Jakuba, i Jana, brata swego, i poprowadził ich na wysoką górę na osobność. I został przemieniony przed nimi, i zajaśniało oblicze Jego jako słońce, a szaty Jego stały się białe jak światło, i oto ukazali się im: Mojżesz i Eliasz, którzy z Nim rozmawiali. Na to odezwał się Piotr i rzekł do Jezusa: Panie! Dobrze nam tu być: chcesz, rozbiję tu trzy namioty… Gdy On jeszcze mówił, […]
Zgodnie z opowieścią ewangelisty Mateusza Chrystus wziął „Piotra i Jakuba, i Jana, brata swego, i poprowadził ich na wysoką górę na osobność. I został przemieniony przed nimi, i zajaśniało oblicze Jego jako słońce, a szaty Jego stały się białe jak światło, i oto ukazali się im: Mojżesz i Eliasz, którzy z Nim rozmawiali. Na to odezwał się Piotr i rzekł do Jezusa: Panie! Dobrze nam tu być: chcesz, rozbiję tu trzy namioty… Gdy On jeszcze mówił, oto obłok jasny okrył ich i rozległ się głos z obłoku: Ten jest Syn Mój umiłowany, którego sobie upodobałem. Jego słuchajcie! A gdy to usłyszeli uczniowie, upadli na twarz swoją i zatrwożyli się bardzo. I przystąpił Jezus i dotknął się ich, i rzekł: Wstańcie i nie lękajcie się! A podniósłszy oczy swe, nikogo nie widzieli, tylko Jezusa samego. A gdy schodzili z góry, przykazał im Jezus, mówiąc: Nikomu nie mówcie o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zostanie wskrzeszony z martwych” (Mt 17, 1–9).
Co oznacza w Ewangelii ta opowieść, jakie jest miejsce tego tajemniczego okazania chwały w ziemskim życiu i nauczaniu Chrystusa? Przecież nikt chyba nie będzie się sprzeczał o to, że wizerunek Chrystusa w Ewangelii jest przede wszystkim przykładem pokory. Po to by się urodził nie było Mu miejsca w domu, w mieście. Odbyło się to w pieczarze. Bezdomnym, „nie mającym – jak sam powiedział –gdzie przyłożyć głowy”, pozostał do samego końca. Tym, których uzdrawiał i którym pomagał zabraniał opowiadać o tym. Unikając honorów i jakiegokolwiek wysławiania, zgodnie ze swą wolą powrócił z Galilei, gdzie nic Mu nie groziło, do Jerozolimy na męki, na haniebny sąd i oskarżenia, na męczeńską i sromotną śmierć. „Uczcie się ode mnie – powiadał – jestem bowiem łagodny i pokornego serca…”.
I oto do tego życia pokory i samozniszczenia jedynie kilka razy jakby wyrwały się promienie Bożej siły i chwały. Niezmiennie tylko bardzo nieliczni byli świadkami tych „okazań chwały”. Zazwyczaj nie rozumiano nawet ich sensu. Tak było nocą, gdy się rodził – gdy prości pasterze usłyszeli anielskie wysławienie „obwieszczenie wielkiej radości” – jak mówi Ewangelia. Tak było – już wiele lat później – gdy Jezus przyjął chrzest w rzece Jordan. Ten sam głos z niebios i te same słowa: „Ten jest Syn Mój umiłowany…”. I wreszcie tu, na górze, przed uczniami. I za każdym razem jest to właśnie tajemnicza niebiańska chwała, za każdym razem następuje okazanie uwielbienia nie ze strony ludzi, lecz z wysokości, z niebios…
Na pytanie o sens lego wychwalania Cerkiew nie odpowiada wyjaśnieniami, lecz samym sposobem świętowania, tą radością, z jaką co roku wspomina Przemienienie. Podczas całego święta, we wszystkich modlitwach, pieśniach i czytaniach dominuje jedno słowo. Słowem tym jest – światło. „Niech zajaśnieje i nam grzesznym Twa przedwieczna światłość!”. Na świecie jest ciemno, zimno i strasznie. Tego mroku nie rozprasza światło fizyczne – słońce. Być może dzieje się nawet odwrotnie, że sprawia ono, iż życie ludzkie, nieodwołalnie dążące do śmierci i niebytu, jest jeszcze bardziej straszne i beznadziejne. Wszystko skazane jest na zagładę, wszystko cierpi, wszystko podporządkowane jest niezrozumiałemu i nie pozostawiającemu nadziei prawu zła i śmierci.
Lecz oto pojawia się na świecie człowiek pokorny, bezdomny, nie posiadający władzy nad ludźmi ani żadnego mienia. I on mówi ludziom, iż to królestwo mroku, zła i śmierci nie jest prawdziwym życiem, nie jest tym światem, który został stworzony przez Boga, że zło, cierpienia i samą śmierć można i trzeba pokonać. Mówi, że On został posiany przez Boga, swego Ojca, by zbawić ludzi od strasznego zniewolenia przez zło i śmierć. Człowiek zapomniał o swej prawdziwej naturze i powołaniu, wyrzekł się ich. Mówi, że ludzie winni nawrócić się, dojrzeć to, czego odzwyczaili się oglądać, usłyszeć to, czego już nie są w stanie usłyszeć. Ludzie znów powinni uwierzyć, że dobro jest silniejsze od zła, że miłość jest silniejsza od nienawiści, że życie silniejsze od śmierci.
Chrystus ulecza, pomaga, oddaje siebie wszystkim. Mimo to ludzie nie rozumieją, nie słyszą, nie wierzą. On mógłby pokazać swą Boską siłę i chwałę, zmusić ich by uwierzyli w Niego. Nie czyni tego, bowiem chce od ludzi wiary wolnej, nieprzymuszonej, dobrowolnej miłości i dobrowolnej akceptacji. On wie, iż wtedy, gdy przyjdzie czas Jego ostatniej ofiary i samooddanią wszyscy w bojaźni zostawią Go i opuszczą. By jednak później po Swym odejściu, gdy wszystko będzie już wypełnione, pozostawić na świecie świadectwo tego dokąd przy woły wał ludzi i co nam ofiarował – dar, życie, pełnię sensu i radości – On, w tajemnicy przed światem i przed ludźmi, objawią trzem ze swych uczniów tę chwałę, tę światłość, ten triumf, do których od początków powołany został człowiek. Boska światłość przeszywająca cały świat. Boska światłość przemieniająca człowieka. Boska światłość, w której wszystko przyjmuje swój ostateczny i wieczny sens. „Dobrze nam tu być” - zawoła apostoł Piotr, ujrzawszy tą światłość i tę chwałę. Od tej pory chrześcijaństwo, Cerkiew, wiara jest ciągłym radosnym powtarzaniem tego „dobrze nam tu być!”, jest też błaganiem o przedwieczną światłość, pragnieniem zajaśnienia i przemienienia.
Światłość ta jak promień poprzez chmury świeci, przez mrok i zło, przez szarość i powszedność świata. Światłość ta znana jest przez duszę, światłością tą pociesza się serce, żyje im ciągle i skrycie przemienia nasze życie.
o. Aleksander Schmemann
przekład: Jarosław Charkiewicz
Zobacz także tekst rozważania na Święto Przemienienia Pańskiego “Jezu, pogodna światłości” z AD 2003.