Ekumenizm w Polsce i na świecie

Pytanie: małżeństwo, wstrzemięźliwość seksualna i potomstwo


Jeste­śmy mło­dy­mi ludz­mi [25lat, wyzna­nie rzym­sko­ka­to­lic­kie], któ­rzy są ze sobą już pra­wie 7 lat [poczat­ki naszej zna­jo­mo­ści się­ga­ją cza­sów liceum]. Przez cały ten czas pozna­je­my się, sta­je­my się sobie bli­scy, roz­wi­ja­my naszą przy­jaźń, a przede wszyst­kim doj­rze­wa nasza miłość. Kocha­my się miło­ścią czer­pa­ną z Boga i Jemu odda­li­śmy nasz zwią­zek i z całe­go ser­ca pra­gnie­my, aby był Jemu miłym. Ślu­bo­wa­li­śmy sobie i Bogu czy­stość […]


Jeste­śmy mło­dy­mi ludz­mi [25lat, wyzna­nie rzym­sko­ka­to­lic­kie], któ­rzy są ze sobą już pra­wie 7 lat [poczat­ki naszej zna­jo­mo­ści się­ga­ją cza­sów liceum]. Przez cały ten czas pozna­je­my się, sta­je­my się sobie bli­scy, roz­wi­ja­my naszą przy­jaźń, a przede wszyst­kim doj­rze­wa nasza miłość. Kocha­my się miło­ścią czer­pa­ną z Boga i Jemu odda­li­śmy nasz zwią­zek i z całe­go ser­ca pra­gnie­my, aby był Jemu miłym. Ślu­bo­wa­li­śmy sobie i Bogu czy­stość przed­mał­żeń­ską i w niej trwa­my. Wia­ra jest dla nas naszym życiem — nie jed­nym z ele­men­tów, ale prze­strze­nią, w któ­rej wszyst­ko się dzie­je. Nasz zwią­zek od począt­ku sta­ra­li­śmy się kształ­to­wać w taki spo­sób, że im bli­żej jeste­śmy sie­bie, tym bli­żej jeste­śmy Boga.

Na prze­strze­ni tych lat, kie­dy jeste­śmy razem dostrze­ga­my jak nasz zwią­zek sie zmie­nia, doj­rze­wa i pogłe­bia. Uczy­my się prze­zy­wać wspól­nie trud­no­ści i pro­ble­my tak, aby nas wzmac­nia­ły. Nie chce­my szcze­gół­wo opi­sy­wać nasze­go związ­ku, a jedy­nie go przy­bli­żyć, aby­ście wie­dzie­li, że się kocha­my, jeste­śmy bli­sko w głę­bo­kiej szcze­ro­ści, a przede wszyst­kim Bóg jest dla nas na pierw­szym miej­scu. Mamy nadzieję,że nie myśli­cie, że jeste­śmy wobec sie­bie bez­kry­tycz­ni i że trwa­my w poczu­ciu że jeste­śmy wspa­nia­li — dale­cy jeste­śmy od tego. Świa­do­mi jeste­śmy wszyst­kich naszych sła­bo­ści, upad­ków, nie­do­sko­na­ło­ści. Trwa­my wciąż w pra­cy nad sobą i w pogłę­bia­niu naszej wia­ry. Nie jeste­śmy bun­tow­ni­ka­mi, ale ludz­mi, któ­rzy w świe­tle wia­ry zada­ją pyta­nia, szu­ka­ją praw­dy, zro­zu­mie­nia i chcą dotrzeć do głę­bi. W ostat­nim cza­sie wzie­li­smy udział w pierw­szych naukach Kur­su Przed­mał­żeń­skie­go. Pięk­nym wyda­je się nam uświę­ce­nie naszej miło­ści świe­tym związ­kiem mał­żeń­skim i odda­nie się sobie aż do śmier­ci, ale nie sądzi­li­śmy, że dowie­my sie iż to jest nie moż­li­we. Na pierw­szej nauce ksiądz fran­cisz­ka­nin powie­dział, że bez­względ­nie koniecz­nym warun­kiem do tego, aby Kościół wyra­nił zgo­dę na zawar­cie sakra­men­tu mał­żeń­stwa jest dekla­ra­cja, że pra­gnie się posia­dać wła­sne potom­stwo. Oso­by któ­re nie są zdol­ne do wspó­ży­cia lub z jakie­go­kol­wiek powo­du wyklu­cza­ją wła­sne potom­stwo nie mogą zawrzeć związ­ku mał­żeń­skie­go [no chy­ba że są star­szy­mi oso­ba­mi, to wów­czas pomi­ja się pyta­nie o posia­da­nie potom­stwa].


Zanim napi­sze­my coś wię­cej chce­my pod­kre­ślić, że to nie jest bunt czy brak posłu­szeń­stwa Kościo­ło­wi — to raczej brak zro­zu­mie­nia, wiel­ki ból, a przede wszyst­kim poszu­ki­wa­nie wła­ści­wej dro­gi. Poza tym zazna­cza­my, że rozu­mie­my, że jeśli ktoś w mał­żeń­stwie podej­mu­je współ­ży­cie, ale odrzu­ca cał­ko­wi­cie myśl o posia­da­niu potom­stwa to wyka­zu­je posta­wę anty­kon­cep­cyj­ną. Oczy­wi­ste dla nas jest, że współ­ży­cie w mał­żeń­stwie nie­ro­zel­wal­ne jest z pro­kre­acją czy­li dawa­niem życia, otwar­to­ścią na nie.Wracając jed­nak do nasze­go pro­ble­mu. Zasmu­ci­ła nas ogrom­nie ta infor­ma­cja o dekla­ro­wa­niu w kwe­stii posia­da­nia potom­stwa, bo wywnio­sko­wa­li­śmy, że nie bedzie­my mogli wstą­pić w zwią­zek mał­żeń­ski. Teraz bedzie o mnie — o kobie­cej poło­wie tego związ­ku. Odkąd pamie­tam jestem oso­bą któ­ra bar­dzo świa­dom­nie prze­ży­wa sie­bie, wni­ka w głąb wła­snej duszy, chce sie­bie znać, rozu­mieć kim jest, czym sie kie­ru­je. Cza­sem to trud­ne i bole­sne ale nie potra­fię ina­czej — dla mnie to spo­sób życia- peł­na świa­do­mość i nie ucie­ka­nie od sie­bie. Z cza­sem odkry­łam coś co doty­czy wła­snie posia­da­nia potom­stwa. I nie wiem jak o tym napi­sać, nie wiem jak ubrać to w sło­wa, bo im dłu­żej o tym myślę to stwier­dzam że nie potra­fię tego opi­sać. Na jakie­kol­wiek sło­wa się zde­cy­du­ję to nie odda­ją one tego co czu­ję. I nie jest to łatwe, bo wiem ile cza­su spę­dzi­łam roz­ma­wia­jąc o tym z moim chło­pa­kiem. Muszę się jed­nak zde­cy­do­wać, więc napi­szę tak — ja nie jestem w sta­nie mieć wła­sne­go dziec­ka [przy­naj­mniej nadal na dzień dzi­siej­szy i nie ma to związ­ku z cho­ro­bą fizycz­ną]. Nie wie­cie jak mnie to zabo­la­ło i jakie to dla mnie trud­ne, jaki roz­łam uczy­ni­ło to we mnie, jak bar­dzo chcia­łam to zmie­nić. Jak wspo­mnia­łam — już na począt­ku zna­jo­mo­ści z moim chło­pa­kiem, choć było to dla mnie cięż­kim prze­ży­ciem. Wie­dzia­łam jed­nak, że to może zawa­żyć na dal­szej przy­szło­ści, a poza tym szcze­rość to pod­sta­wa w związ­ku. Zasko­czo­na nie wie­rzy­lam, ale nie nie zosta­łam odrzu­co­na. Przez te lata pole­ca­łam i pole­cam ten pro­blem Panu — On może wszyst­ko. Jed­nak na dziś dzień jest jak było. Wie­lo­krot­nie wra­ca­li­śmy i wra­ca­my do tej roz­mo­wy, do moje­go pro­ble­mu. Nie­sa­mo­wi­te jest to, że rów­no­le­gle i nie­za­leż­nie zro­dzi­ło sie w nas pra­gnie­nie adop­cji. Była to dla nas radość i pocie­sze­nie, a z dru­giej stro­ny speł­nie­nie rodzą­ce­go sie w ser­cu pra­gnie­nia posia­da­nia rodzi­ny. I wła­śnie tak to wyglą­da. Jest pro­blem, któ­ry na dziś dzień nie zna­lazł roz­wia­za­nia. Jeste­smy jed­nak otwar­ci [a szcze­gól­nie ja] na dzia­ła­nie Łaski Bożej, któ­ra wszyst­ko może odmie­nić. Pyta­nie jed­nak brzmi — czy my w ogó­le może­my myśleć o małżeństwie[w oczach Kościo­ła], czy może­my je w tej sytu­acji zawrzeć? Czy mamy żyć w mał­żeń­stwie cywil­nym — oczy­wi­ście zacho­wu­jąc czy­stość — ale czy nie nara­zi­my przez to bliź­nich na zgor­sze­nie? Jeste­śmy zała­ma­ni. Pro­si­my o odpo­wiedz.


Sza­now­ni Pań­stwo


Odpo­wiedź na Pań­stwa pyta­nie — jest dro­gą inter­ne­to­wą nie­moż­li­wa. I to z wie­lu powo­dów. Przede wszyst­kim dla­te­go, że doty­czy ona kwe­stii nie­zwy­kle deli­kat­nych i intym­nych, któ­re roz­wią­zać moż­na tyl­ko w dia­lo­gu twa­rzą w twarz — w obec­no­ści doświad­czo­ne­go kie­row­ni­ka ducho­we­go.


Ale i w takiej sytu­acji — do peł­nej odpo­wie­dzi na to pyta­nie koniecz­na jest otwar­tość. Pań­stwo nie wyja­śnia­cie, co jest przy­czy­ną nie­moż­li­wo­ści posia­da­nia dzie­ci. Moż­na wywnio­sko­wać z listu, że przy­czy­ną jest … nie­chęć do pod­ję­cia kon­tak­tów fizycz­nych w mał­żeń­stwie. Jeśli tak jest w isto­cie to oczy­wi­ście mał­żeń­stwo zawar­te nie zosta­nie, i to nawet jeśli zosta­nie pobło­go­sła­wio­ne w koście­le. Akt sek­su­al­ny jest bowiem koniecz­ny do zawar­cia mał­żeń­stwa. Zało­że­nie, że nie będzie się pro­wa­dzi­ło życia sek­su­al­ne­go w mał­żeń­stwie — unie­moż­li­wia jego zawar­cie.


Mał­żeń­stwo to bowiem nie tyl­ko przy­jaźń, nie wspól­ne zamiesz­ki­wa­nie, wspól­ne bycie razem, czy nawet nie patrze­nie sobie w oczy czy w tym samym kie­run­ku. Mał­żeń­stwo to “bycie we dwo­je jed­nym cia­łem”, naj­peł­niej­sze z moż­li­wych zjed­no­cze­nie, tak­że w wymia­rze fizycz­nym. Efek­tem tego zjed­no­cze­nia, a tak­że jed­nym z jego celów, jest posia­da­nie potom­stwa, któ­re jest jed­nym z pierw­szych przy­ka­zań, jakie Bóg prze­ka­zał mał­żon­kom. I jeśli świa­do­mie i dobro­wol­nie wyklu­cza się (pod­kre­ślam wyklu­cza się, a nie jest się wyklu­czo­nym z przy­czyn zdro­wot­nych) ten wymiar zjed­no­cze­nia i płod­no­ści — to osta­tecz­nie wyklu­cza mał­żeń­stwo, spra­wia­jąc, że nie może być ono zawar­te. I to nie tyl­ko w sfe­rze reli­gij­nej, ale też świec­kiej.


Mówiąc ina­czej: nie ma mał­żeń­stwa bez sek­su. A dokład­niej: nie ma mał­żeń­stwa ze świa­do­mie odrzu­co­nym sek­sem. Mogą ist­nieć inne związ­ki — ale nie będą one mał­żeń­stwem w swo­jej isto­cie.


Jeśli moje podej­rze­nia są słu­sze — radzę tak­że skon­tak­to­wać się nie tyl­ko z duchow­nym, ale też z dobrym psy­cho­te­ra­peu­tą. On pomo­że roz­wią­zać pro­ble­my z sek­su­al­no­ścią. Nie jest bowiem ich wyja­śnie­niem “głę­bo­kie wnik­nię­cie w swo­ją duszę”. Jeśli jest Pani prze­ko­na­na, że Bóg powo­łał Panią do mał­żeń­stwa — to musi Pani przy­jąć, że powo­łał Panią tak­że do miło­ści sek­su­al­nej. Jeśli zaś chce Pani żyć w celi­ba­cie — to dostęp­ne są inne for­my życia: zakon­na, oso­by kon­se­kro­wa­nej czy po pro­stu samot­nej. Obu tych dróg nie da się pogo­dzić. Nie moż­na być dzie­wi­cą i żoną. I nie ma ku temu powo­dów.


Nie może też Pani zapo­mi­nać o tym, że nie­chęć do sek­su nie jest powo­dem do życia w celi­ba­cie. Nie­chęć do sek­su jest scho­rze­niem, któ­re moż­na leczyć, a nie Bożym powo­ła­niem. Celi­bat ma sens wte­dy, gdy jest rze­czy­wi­stą rezy­gna­cją z cze­goś dobre­go, pięk­ne­go i praw­dzi­wie Boże­go.


Tomasz P. Ter­li­kow­ski


Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.