Ekumenizm w Polsce i na świecie

Skarb modlitwy — Niedziela Rogate


“Na świe­cie ucisk mieć będzie­cie, ale ufaj­cie, Ja zwy­cię­ży­łem świat” Jan 16,33 Na prze­strze­ni wie­ków poja­wia­li się ludzie, dla któ­rych Bóg był nie­po­trzeb­nym bala­stem ludz­ko­ści, poskro­mie­niem wital­nych sił czło­wie­ka, obu­rza­ją­cą nie­wo­lą sumie­nia czy wręcz oby­cza­jo­wym nie­po­ro­zu­mie­niem. Wie­lu uwa­ża wia­rę w Boga za uciąż­li­wy relikt prze­szło­ści, któ­ry wobec nie­po­ha­mo­wa­ne­go postę­pu cywi­li­za­cyj­ne­go, roz­wo­ju tech­ni­ki i medy­cy­ny jest tyl­ko kolej­nym pocie­sze­niem dla sła­bych ludzi, któ­rzy nie potra­fią […]



Na świe­cie ucisk mieć będzie­cie, ale ufaj­cie, Ja zwy­cię­ży­łem świat” Jan 16,33

Na prze­strze­ni wie­ków poja­wia­li się ludzie, dla któ­rych Bóg był nie­po­trzeb­nym bala­stem ludz­ko­ści, poskro­mie­niem wital­nych sił czło­wie­ka, obu­rza­ją­cą nie­wo­lą sumie­nia czy wręcz oby­cza­jo­wym nie­po­ro­zu­mie­niem. Wie­lu uwa­ża wia­rę w Boga za uciąż­li­wy relikt prze­szło­ści, któ­ry wobec nie­po­ha­mo­wa­ne­go postę­pu cywi­li­za­cyj­ne­go, roz­wo­ju tech­ni­ki i medy­cy­ny jest tyl­ko kolej­nym pocie­sze­niem dla sła­bych ludzi, któ­rzy nie potra­fią pora­dzić sobie sami z twar­dą rze­czy­wi­sto­ścią, ucie­ka­jąc w świat reli­gij­nych abs­trak­tów, rytu­al­nych cza­rów i nie­zro­zu­mia­łych dla niko­go dogma­tów.


W wer­sji nie­co prost­szej powyż­sze prze­ko­na­nie okre­śla się rów­nież poprzez stwier­dze­nie, że tak napraw­dę nikt z nas nie wie, czy ten Pan Bóg w ogó­le ist­nie­je, czy podzie­lo­ne i skom­pro­mi­to­wa­ne chrze­ści­jań­stwo jest aku­rat tą jedy­ną praw­dzi­wą reli­gią, bo prze­cież jak wszy­scy wie­dzą, ist­nie­ją inne coraz bar­dziej licz­ne reli­gie? Dla­cze­go aku­rat wła­śnie chrze­ści­jań­stwo mia­ło­by być tą naj­praw­dziw­szą dro­gą? Czyż wszyst­ko nie jest w grun­cie rze­czy podob­ne i nie spro­wa­dza się do tych samych, uni­wer­sal­nych zasad? Czy w świe­tle powszech­nej obo­jęt­no­ści, znu­że­nia reli­gią, ode­sła­nia Pana Boga na wygna­nie do sfe­ry pry­wat­nych wyobra­żeń, wia­ra prze­sta­ła być czymś wyjąt­ko­wym, war­tym zain­te­re­so­wa­nia? Czy w świe­tle powyż­sze­go wia­ra nie jest narzę­dziem zaspo­ko­je­nia cie­ka­wo­ści o tym, co będzie po naszej śmier­ci? Czy nie jest naiw­nym spoj­rze­niem za uchy­lo­ne drzwi?

Oczy­wi­ście, wie­lu tak wła­śnie uwa­ża. Takie prze­ko­na­nia mie­li nie tyl­ko filo­zo­fo­wie, ale tak­że poli­ty­cy, któ­rzy przy pomo­cy zbrod­ni­czych sys­te­mów tota­li­tar­nych jak komu­nizm czy faszyzm pró­bo­wa­li „wyple­nić” zaco­fa­nie, pod któ­rym rozu­mie­li wyczysz­cze­nie świa­ta z reli­gii. Nie tyl­ko ide­olo­gie przy­czy­ni­ły się do stop­nio­we­go wymie­ra­nia chrze­ści­jań­stwa. Rów­nież same Kościo­ły chrze­ści­jań­skie dawa­ły złe świa­dec­two praw­dzie, odwra­ca­ły się od swe­go naucza­nia, szły na skró­ty, ogra­ni­cza­jąc się do powierz­chow­ne­go zaspo­ka­ja­nia reli­gij­nych życzeń. To wszyst­ko upraw­nia pyta­nie, czy Jezus, mówiąc, że zwy­cię­żył świat (J 16,33) naj­zwy­czaj­niej się pomy­lił?

Nie­dzie­la Roga­te przy­po­mi­na nam o zna­cze­niu modli­twy. To wła­śnie przede wszyst­kim po to spo­ty­ka­my się w naszych kościo­łach i kapli­cach, by wspól­nie, z dala od zgieł­ku codzien­no­ści, w przy­tul­nej, czę­sto nawet bar­dzo rodzin­nej atmos­fe­rze, pomo­dlić się, prze­żyć spo­łecz­ność z Panem Bogiem, ale tak­że z naszy­mi sio­stra­mi i brać­mi w wie­rze. Czy jed­nak w świe­tle zary­so­wa­nej na począt­ku sytu­acji i ostre­go pyta­nia o praw­dzi­wość wia­ry chrze­ści­jań­skiej nasza modli­twa ma jaki­kol­wiek sens? Czy modli­twa, i zawar­te w niej proś­by, skar­gi i róż­ne­go rodza­ju prze­my­śle­nia, jest war­ta codzien­ne­go pie­lę­gno­wa­nia, czy raczej zda­je się być tyl­ko poto­kiem nic nie zna­czą­cych słów, któ­re w nie­prze­my­śla­ny spo­sób recy­tu­je­my w powie­trze, tak by zaspo­ko­ić wewnętrz­ne zapo­trze­bo­wa­nie na choć­by kawa­łek świę­to­ści?

Nie­któ­rzy mogą się teraz zasta­na­wiać, czy cza­sem nie prze­sa­dzam z pyta­nia­mi? Czyż nie jest poży­tecz­ne dogłęb­ne wnik­nię­cie w sens pytań, któ­re nas drę­czą, o któ­rych boimy się mówić? Uciecz­ka w kra­inę ułu­dy i dyżur­nych odpo­wie­dzi, nie liczą­cych się z czę­sto dra­ma­tycz­nym doświad­cze­niem wia­ry, jest tym, co z słusz­no­ścią kry­ty­ko­wa­li wro­dzy chrze­ści­jań­stwu myśli­cie­le.

Cza­sy, w któ­rych żyje­my zachę­ca­ją nas do obo­jęt­no­ści, nazbyt łatwej rezy­gna­cji z pytań, któ­re prę­dzej czy póź­niej każ­dy z nas sobie sta­wia. Filo­zof G. Ber­na­ros powie­dział kie­dyś, że nasz świat się zała­mu­je, że ludzie „zaczy­na­ją szu­kać jakie­goś pust­ko­wia, jakie­goś zauł­ka uli­cy, gdzie mogli­by zgu­bić swo­ją nie­śmier­tel­ną duszę i mieć nadzie­ję, że nikt im jej nie odnie­sie.” To zastra­sza­ją­ca ana­li­za naszych cza­sów, w któ­rych woła­nie o praw­dę, proś­ba o wysłu­cha­nie (Ps. 130,1) jest koniecz­niej­sza jak nigdy przed­tem.

Bio­rąc pod uwa­gę poja­wia­ją­ce się wąt­pli­wo­ści i zastrze­że­nia nale­ży z całą mocą powie­dzieć: ani modli­twa, ani wia­ra chrze­ści­jań­ska, ani jakie­kol­wiek prak­ty­ki reli­gij­ne nie mają sen­su, jeśli nie bio­rą na poważ­nie Tego, któ­ry jest począt­kiem i koń­cem każ­de­go myśle­nia o Bogu (Hebr. 12,2). Ani wia­ra, ani modli­twa nie mają sen­su, jeśli nie są zwró­co­ne ku świę­te­mu Bogu, któ­ry obja­wił się dla nasze­go zba­wie­nia w Jezu­sie Chry­stu­sie. Ani wia­ra, ani modli­twa nie mają sen­su, jeśli rozu­mia­ne są w kate­go­riach reli­gij­nej gim­na­sty­ki, nasze­go wła­sne­go wysił­ku, jeśli nie zakła­da­ją, że wia­ra i umie­jęt­ność modli­twy pocho­dzą jedy­nie od Ducha Świę­te­go, któ­ry uzdal­nia nas do modli­twy, wię­cej, któ­ry pro­wa­dzi nas ku niej i w nas trwa, gdy się modli­my.

Z tego wyni­ka, że wia­ra jako bez­gra­nicz­ne i bez­wa­run­ko­we zaufa­nie żywe­mu Bogu i modli­twa, jako otwar­cie się na Boże dzia­ła­nie, jako udział w Bożej tajem­ni­cy i rado­ści zba­wie­nia, są dara­mi łaski, nie­opi­sa­nym i nie­wy­po­wie­dzia­nym otwar­ciem się Pana Boga na naszą nie­do­sko­na­łość, nasze wąt­pli­wo­ści. To Boża wyro­zu­mia­łość wzglę­dem nas. Cho­dzi o wyro­zu­mia­łość Boga, któ­rą oka­zu­je nam wte­dy, gdy błą­dzi­my, gdy negu­je­my Jego ist­nie­nie, gdy znie­kształ­ca­my Praw­dę o Jego miło­ści, gdy nad­uży­wa­my Jego zdu­mie­wa­ją­ce­go miło­sier­dzia. I wła­śnie w tym wszyst­kim Bóg zwy­cię­ża nas, zwy­cię­ża świat, łamie naszą dumę.

Pan Bóg nie kłó­ci się, nie pole­mi­zu­je z hała­śli­wym i natręt­nym krzy­kiem piew­ców rze­ko­mej dosko­na­ło­ści i samo­wy­star­czal­no­ści czło­wie­ka. O wie­le bar­dziej Bóg prze­mó­wił do nas w naj­bar­dziej ory­gi­nal­ny spo­sób w Oso­bie Jezu­sa Chry­stu­sa i poprzez Ducha Świę­te­go czy­ni to nadal. On w cichy, czę­sto nie­po­zor­ny spo­sób doda­je nam siły (5 Mż 8,18), ogar­nia nas całą swo­ją mocą (Ps 139,5), jest przy nas wte­dy, gdy wyda­je nam się, że zosta­li­śmy zupeł­nie sami.

Obiet­ni­ca Jezu­sa o Jego trwa­niu przy nas do koń­ca dni, o wysłu­chi­wa­niu naszych modlitw, naszych wes­tchnień nie jest tanim pocie­sze­niem, ani naiw­nym żar­tem reli­gij­nych marzy­cie­li, ani poboż­nym życze­niem. Obiet­ni­ca Jezu­sa jest prze­wyż­sza­ją­cym nasze rozu­mie­nie zapro­sze­niem do ufno­ści i nadziei. Nie jest to dro­ga pro­sta ani nie jest to wyda­rze­nie, któ­re­go skut­ki od razu dostrze­ga­my w spek­ta­ku­lar­nych zna­kach i czy­nach, ale jest to skok wia­ry, abso­lut­ne otwar­cie się na Boga, na Jego Sło­wa i to wbrew trud­no­ściom, i wąt­pli­wo­ściom. To wła­śnie w upad­ku i poni­że­niu, w smut­ku i nie­szczę­ściu, w rezy­gna­cji i prze­ra­ża­ją­cej pust­ce bez­na­dziei nasze woła­nie i proś­ba potra­fią mieć koją­ce dzia­ła­nie, gdyż Duch Św. spra­wia, że odnaj­du­je­my sens życia i wiel­ką wyobraź­nię wia­ry.

To wła­śnie w modli­twie, w jej naj­róż­niej­szych posta­ciach odnaj­du­je­my prze­strzeń spo­tka­nia z Bogiem, nawet jeśli nasze sło­wa pozo­sta­ją nie­do­sko­na­łe lub nawet wte­dy, kie­dy nie potra­fi­my odna­leźć odpo­wied­nich słów (Ps 66,20). Cza­sa­mi naj­lep­sze jest mil­cze­nie, ale rów­nież wte­dy Duch Św. w nie­wy­po­wie­dzia­nych wes­tchnie­niach woła w nas, wle­wa życie w głę­bo­ko­ści naszych serc, w ciem­no­ści zwąt­pie­nia i bez­sil­no­ści. Cała kry­ty­ka, wszel­ki krzyk prze­ciw­ko Bogu usta­je i bled­nie, gdy z łaski Pana uświa­do­mi­my sobie, iż Bóg jest ponad naszy­mi spe­ku­la­cja­mi i ogra­ni­cza­ją­cą dowol­no­ścią naszych wyobra­żeń. Dowiódł tego na krzy­żu Gol­go­ty, kie­dy zła­mał wszel­kie wyobra­że­nia o potę­dze i sile, by obja­wić się w dra­ma­tycz­nej sła­bo­ści, bez­gra­nicz­nym poni­że­niu i gor­szą­cej hań­bie. To Bóg po naszej stro­nie, któ­ry nawie­dził Lud swój (Łk 7,16)!

Tę nadzie­ję chce­my sobie prze­ka­zy­wać, to ona nas tutaj zgro­ma­dza, pozwa­la dostrzec wię­cej niż smu­tek, cho­ro­bę czy śmierć (Ps. 116,10). Wia­ra, do któ­rej zachę­ca nas Jezus, jest nie­ustan­ną proś­bą i woła­niem, jest nigdy nie koń­czą­cym się bie­giem ku praw­dzie miło­ści. Zbli­ża­ją­ce się Świę­to Wnie­bo­wstą­pie­nia Pań­skie­go uka­zu­je nam potwier­dze­nie nadziei i sens próśb. Wstę­pu­ją­cy do Ojca Jezus nie jest Bogiem odcho­dzą­cym, wymy­ka­ją­cym się nasze­mu doświad­cze­niu, ale jest Bogiem nie­ustan­nie przy­cho­dzą­cym i obec­nym, któ­ry mocą swej miło­ści kie­ru­je nasze myśli nie tyl­ko ku nadziei Zmar­twych­wsta­nia, ale rów­nież ku docze­sno­ści, w któ­rej mamy być świad­ka­mi Jego praw­dy, wbrew wszyst­kie­mu i wszyst­kim.

Mimo iż Pan Bóg wie, o co chce­my Go pro­sić, jakie są nasze potrze­by (Mt 6,8), to jed­nak w swo­jej łasce umoż­li­wia nam modli­twę, w któ­rej pozna­je­my nie tyl­ko Jego odda­nie, ale tak­że samych sie­bie, gdyż modli­twa jest wnik­nię­ciem w zakąt­ki duszy, jest zwró­ce­niem się do pytań, któ­rych nie może­my pozo­sta­wić innym. Wspo­mi­na­jąc gorz­ką i bole­sną mękę nasze­go Pana i uwiel­bia­jąc Jego Zmar­twych­wsta­nie i Wnie­bo­wstą­pie­nie nie­chaj nasze ser­ca nie usta­ją w proś­bie do Ducha Świę­te­go, aby oświe­cił nas wia­rą w Tego, któ­ry świat zwy­cię­żył i któ­ry woła do nas: „A gdy Ja będę wywyż­szo­ny ponad zie­mię, wszyst­kich do sie­bie pocią­gnę.” (J 12,32). Amen.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.