- 22 października, 2024
- przeczytasz w 8 minut
Prawosławny władyka wrocławsko-szczeciński abp Jerzy (Pańkowski) wygłosił kazanie podczas ekumenicznego nabożeństwa Słowa Bożego w poznańskiej katedrze rzymskokatolickiej w ramach 22. Ekumenicznego Święta Biblii.
Co właściwie powiedział arcybiskup Jerzy?
Prawosławny władyka wrocławsko-szczeciński abp Jerzy (Pańkowski) wygłosił kazanie podczas ekumenicznego nabożeństwa Słowa Bożego w poznańskiej katedrze rzymskokatolickiej w ramach 22. Ekumenicznego Święta Biblii.
Wydarzenie organizuje Poznańska Grupa Ekumeniczna, składająca się z chrześcijan różnych wyznań, w tym wyznania rzymskokatolickiego (PGE nie jest członkiem Polskiej Rady Ekumenicznej). Był to drugi raz, kiedy abp Jerzy, który jest również rektorem Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, wygłosił homilię w poznańskiej archikatedrze. W tym roku mottem przewodnim były słowa z 1 Kor 16,14: „Wszystko, co czynicie, niech się dokonuje w miłości.”
Liturgii przewodniczył metropolita poznański abp Stanisław Gądecki, a w jej przebieg zaangażowani byli duchowni i świeccy z Kościoła prawosławnego, ewangelicko-augsburskiego, metodystycznego i innych.
Zarzut pod adresem arcybiskupa
W mediach społecznościowych pojawił się zarzut pod adresem prawosławnego hierarchy, iż podczas kazania miał stwierdzić, iż osoby LGBT nie mają prawa do miłości.
W kontekście prowadzonej w wielu Kościołach debat na temat osób LGBT i toczącego się na scenie politycznej sporu nt. projektu ustawy o związkach partnerskich, a także pochodnych dyskusji, których jakość i treść pozostawiają wiele do życzenia, zarzuty kierowane pod adresem abpa Jerzego Pańkowskiego zabrzmiały dość poważnie. Dramatyzmu sytuacji dodaje fakt, że na znak protestu kilku chrześcijan zdecydowało się opuścić archikatedrę poznańską w trakcie kazania władyki.
Na portalu społecznościowym Facebook pojawiły się pod wpisem jednego z uczestników liczne komentarze, wyrażające oburzenie słowami arcybiskupa oraz poparciem dla demonstracyjnego opuszczenia kościoła.
Także piszący te słowa, który niejednokrotnie wyrażał się – mówiąc delikatnie – krytycznie o działaniach i zaniechaniach prawosławnej hierarchii w Polsce w innym kontekście, ze zdumieniem i smutkiem czytał relacje z poznańskiego nabożeństwa.
Ani tekst homilii, ani nagranie z nabożeństwa nie są (jeszcze?) dostępne w sieci.
Redakcji ekumenizm.pl udało się jednak dotrzeć do nagrania wygłoszonego tekstu, a jego analiza nie uzasadnia jednak tezy, jakoby abp Jerzy (Pańkowski) miał stwierdzić wprost to, co mu się zarzuca.
Co było w kazaniu?
18-minutowe kazanie abpa Jerzego poświęcone jest tematowi miłości zgodnie z hasłem tegorocznego Święta Biblii. Swoje kazanie arcybiskup rozpoczął od zręcznego zabiegu retorycznego, że dla kaznodziei nie ma lepszej inspiracji niż temat miłości. Duchowny zastrzegł jednak od razu, że daleki jest od teologii optymizmu i nastawił słuchaczy na nieco inne spojrzenie na temat miłości, wskazując z jednej strony na „pluralizm definicyjny” miłości związany z różnymi doświadczeniami, z których wynikają różne definicje miłości. Abp Jerzy stwierdził, że owa mnogość interpretacyjna miłości należy w obszarze filozoficznym do tzw. pojęć prostych (prawdopodobnie chodziło o tzw. pojęcia pierwotne), podczas gdy w ujęciu chrześcijańskim miłość „nie jest stanem emocjonalnym (…) nie należy do sfery sentymentu czy nawet fizyczności.”
Władyka wyraził przekonanie, że miłość jest „jedyną formą długu, który człowiek spłaca całe życie”, wskazując, że osoby prawdziwie kochające nie powinny oczekiwać niczego w zamian za swoją miłość. Przechodząc na płaszczyznę teologiczną prawosławny teolog postawił słuszną tezę, że o ile Bóg jest miłością to miłość nie jest Bogiem, a jeśli już jest to bogiem przez małe „b”.
Odnosząc się do życia chrześcijańskiego, w tym życia małżeńskiego, hierarcha stwierdził, że „z punktu widzenia ewangelii i autentycznego, patrystycznego ujęcia miłości, nigdy nie zdołamy pokochać bliźniego bezpośrednio. Bliźniego można kochać poprzez Boga i ze względu na Boga.”
Odwołując się do Ojców Kościoła, duchowny zaryzykował stwierdzenie, że jeśli człowiek stara się żyć według miłości to wówczas nie napotyka konfliktów odnoszących się do różnych przejawów miłości. Abp Jerzy przywołał w tym kontekście popularnego w greckojęzycznym Internecie metropolitę Limassolu Atanazego, który miał stwierdzić, że „prawdziwa miłość musi mieć w sobie Boga, bo inaczej jest kult miłości”, co stanowi już pogaństwo.
Rozmowa z panią poseł
Pod koniec kazania abp Jerzy podzielił się osobistym wątkiem związanym z nieformalną rozmową z niewymienioną z imienia i nazwiska parlamentarzystką, która chciała porozmawiać z arcybiskupem nt. aborcji. Wówczas abp Jerzy powiedział: „Myślę, że co do istoty tego, co powiem, odnosi się to również do problematyki miłości jako prawa pomiędzy osobami, które określają siebie mianem osób LGBT.”
Władyka zrelacjonował, że posłanka mówiła o prawie do wyboru, prawie do miłości i „pewnych wrodzonych predyspozycjach i preferencjach”, ale szczególnie, co czuje kobieta w ciąży, która zmuszona jest do dokonania aborcji. Posłanka miała powiedzieć arcybiskupowi, że jako mężczyzna nigdy nie zrozumie, co czuje kobieta w ciąży, która decydują się na jej terminację.
Abp Jerzy wyjaśnił, że posłance odpowiedział następująco: „To wszystko prawda, ale jest jedna rzecz, które pani nie zna, a ja jej, niestety, doświadczyłem. Pani zna kobiety, które dokonały aborcji i osoby, które żyją według własnego kodeksu miłości, subiektywnego pojmowania miłości międzyludzkiej, ale nigdy nie spowiadała pani takich osób i nie wie pani, jak szczególnie w przypadku lekkomyślnej aborcji, zostało skrzywdzone ich życie.” W tym momencie opisał przypadek kobiety, która nie mogła spać spokojnie 50 lat, bo dokonała „lekkomyślnej aborcji”.
Kazanie do twardego elektoratu
Przyznam, że po kilkukrotnym wysłuchaniu kazania abpa Jerzego nie mógłbym się podpisać pod jednoznaczną tezą, że duchowny odmawia osobom LGBT prawa do miłości. Myślę, że taka interpretacja stanowi nadinterpretację i trudno stwierdzić, czy taka intencja przyświecała abp. Jerzemu. Myślę również, że jednym ze sposobów na sprawdzenie tego było zapytanie arcybiskupa po nabożeństwie o egzegezę wypowiedzianych słów zamiast opuszczenie kościoła. Zarówno emocje, jak i procesy hermeneutyczne rządzą się swoimi prawami, podobnie zresztą jak swoje prawa ma tekst kazania (inaczej wygłaszany, inaczej czytany) ze swoim wielopostaciowym Sitz im Leben.
Bynajmniej nie chcę powiedzieć, że nie mam problemu z kazaniem abpa Jerzego. Owszem, mam i rzadko kiedy mogłem powiedzieć ‘amen’ słuchając go. Homilię odebrałem bardziej jako kazanie do przekonanych chrześcijan o tradycjonalistycznych poglądach pozbawione jednak misyjnego aspektu. Znów, także i rozumienie misyjności, jak i samej miłości, może być inne i także tutaj znalazłem wiele innych elementów, poważniejszych niż epizodyczny ekskurs na temat aborcji czy aluzja do LGBT – zresztą, narracja w obydwu przypadkach nie powinna absolutnie nikogo zaskakiwać. Nie jest ona w warunkach polskich i nawet ekumenicznych przesadnie radykalna, a egzemplifikuje – w mojej ocenie – zbytnie zainteresowanie kleru (jakiegokolwiek wyznania) sprawami związanymi z szeroko rozumianą etyką. Można nawet mówić o pewnej fiksacji, która uniemożliwia spokojną rozmowę z inaczej myślącymi, którzy niekiedy sami nie potrafią spokojnie rozmawiać. Sam w takich rozmowach uczestniczyłem i nie raz też dawałem się ponieść emocjom.
W moim odbiorze w kazaniu abp. Jerzego o wiele bardziej dyskusyjne było i jest ujęcie miłości powiązanej z wiarą. O ile (zastrzegam) dobrze zrozumiałem prawosławnego teologa, wyraził on przekonanie, że miłość bez Boga przynosi cierpienie, że zasadniczo bez Boga człowiek (bez względu czy homo czy hetero – dopowiedzenie moje) nie jest w stanie naprawdę kochać. Myślę, że na wielu płaszczyznach jest to stwierdzenie problematyczne, wpisujące się jednak w dobrze znany obraz chrześcijańskiego kaznodziejstwa, mniej lub bardziej natarczywie głoszącego, że biednym, niewierzącym ludziom brakuje zasadniczo wszystkiego i jeśli tylko przyjmą to, co głosi Kościół/Cerkiew to wówczas ich życie się odmieni na lepsze, ujrzą widok piękny jako cud.
Obawiam się, że takie podejście, nawet jeśli działa na zapał ewangelizacyjny wielu, jest nie tylko kontrproduktywne, ale wyrażać może pychę wobec nierozpoznanych zakątków ludzkiej duszy i utajonego działania Ducha Świętego w ludziach i przez ludzi, także niewierzących. Jestem sceptyczny wobec obrazu Kościoła, który cały w bieli wkracza w przestrzeń ludzi religijnie indyferentnych, przekonując ich o nieodkrytych przez nich deficytach ich jestestwa. Z pewnością dla wielu obraz taki jest stymulujący i rozgrzewa hutniczy ogień religijnej gorliwości. To temat do dyskusji zarówno dla osób zajmujących się duszpasterstwem i kaznodziejstwem, ale też en bloc dla wszystkich chrześcijan.
W tym kontekście przypominają mi się niedawne słowa bpa Georga Bätzinga z Limburga, przewodniczącego rzymskokatolickiej Konferencji Biskupów Niemieckich. Podczas kazania, inaugurującego jesienne zebranie episkopatu w Fuldzie, hierarcha powiedział do swoich braci w urzędzie: „Mowa o Bogu i odpowiedzialności przed Bogiem nie może zamilknąć. Faktem jest jednak, że większości ludziom niczego nie brakuje, gdy bez religii i wiary kształtują swoje życie. Bóg jako uzasadnienie etycznych decyzji i moralnego działania coraz mniej się liczy.” Jest to inny język oraz inne rozłożenie akcentów, jakby nieco mniej triumfalne i pokornie przyjmujące w domyśle ewangelizacyjne wyzwane i porażkę bez stygmatyzowania ludzi – mówiąc za Habermasem w rozmowie z Ratzingerem – religijnie niemuzykalnych.
Innym problemem w kazaniu abpa Jerzego na okoliczność ekumeniczną było rzewne przywołanie kontrowersyjnego metropolity Limassolu, który znany jest nie tylko z obyczajowego skandalu, ale i z radykalnego języka. Ostro sprzeciwiał się pielgrzymce papieża Benedykta XVI, nazywając go heretykiem, a katolicyzm herezją zagrażającą wiernym chrześcijanom na Cyprze.
Reasumując, kazanie abp. Jerzego jak to kazanie prawosławnego duchownego idealnie wpisywało się w ideowy kontekst miejsca i gospodarza miejsca. Mam wątpliwości, czy było ekumenicznie inspirujące i odpowiednie na tę okoliczność. Jak każde kazanie podlega ocenie, subiektywnemu odbiorowi, niemniej w pewnych przypadkach można wyraźnie stwierdzić czy ktoś coś powiedział lub nie.
» Zdjęcia z ekumenicznego nabożeństwa Słowa Bożego (foto: Jan Jeliński)