
- 18 lutego, 2025
- przeczytasz w 6 minut
Niespełna parę dni po Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan, zarządzany z Krakowa jezuicki portal informacyjny deon.pl opublikował teksty, nierzetelnie ukazujące Kościół luterański w Islandii, ale też rzeczywistość kościelną w Polsce.
Krokodyle łzy i narcyzm na deon.pl
Niespełna parę dni po Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan, zarządzany z Krakowa jezuicki portal informacyjny deon.pl opublikował teksty, nierzetelnie ukazujące Kościół luterański w Islandii, ale też rzeczywistość kościelną w Polsce.
Autorem obydwu tekstów jest red. Piotr Kosiarski.
Pierwszy z nich to wywiad z polskim księdzem rzymskokatolickim wyświęconym w Danii, a pracującym na co dzień w Islandii. Pochodzący z diecezji bielsko-żywieckiej ks. Mikołaj Kęcik podzielił się w wywiadzie doświadczeniami z pracy duszpasterskiej w Islandii, wpisując się w nienowy nurt rzymskokatolickich publikacji kolportujących nie tylko półprawdy, ale i eksponujących typowe dla niektórych polskich mediów religijnych poczucie wyższości wobec wyznań innych niż rzymskokatolickie.
I tak w tonie nieskrywanego triumfalizmu duchowny z Polski obwieszcza, że nie tylko ok. 50 protestantów (chodzi zapewne o członków Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego Islandii) przechodzi rocznie do wspólnoty rzymskokatolickiej, ale też, że „w Kościele protestanckim jest niestety coraz mniej wiary.”
Trudno powiedzieć, na jakiej podstawie i za pomocą jakich narzędzi badawczych tudzież jakiej analizy teologicznej ów duchowny pokusił się o powyższe stwierdzenie i jakie intencje za tym stały.
Ocenianie wiary danego Kościoła na podstawie wyrwanych z kontekstu, fragmentarycznych wydarzeń i konstruowanie przy tym obrazu Kościoła małej wiary jest nie tylko przejawem duchowej pychy, arogancji, ale też dowodem kulejącej lub nieistniejącej chrześcijańskiej solidarności. Na niekorzyść Kościoła luterańskiego w Islandii ma również przemawiać okoliczność, że tamtejsi pastorzy… prezentują różne opinie, dotyczące różnych zagadnień religijnych. Ale czytelnicy nie dowiedzą się, o jakie pytania chodzi, przez kogo były postawione i w jakich uwarunkowaniach. Kluczowe jest, że księża luterańscy mieli różne opinie, a kapłani rzymskokatoliccy zbieżne. Wartość sama w sobie, jakby ktoś miał wątpliwości. Ktoś nie znający polskiej rzeczywistości kościelnej mógłby pomyśleć, że jednomyślność kleru – takiego czy innego wyznania – to coś tak oczywistego, że nie warto tego nawet wspominać.
Wywiadowany duchowny zajmuje się ponadto – chyba zawodowo i z powołania – oczernianiem, gdyż, mówiąc o biskupkach i biskupach Kościoła Islandii, stwierdza: „nie chcę nikogo oskarżać ani osądzać, ALE… (podkreślenie moje – DB), niemoralne zachowanie dwóch pań biskup było powszechnie znane. Co zaś tyczy się obecnej pani biskup, to nawet niektórzy pastorzy zastanawiają się, czy można być biskupem z tak małą wiarą.”
I znów, insynuacja, bo nikt kto czyta tę rozmowę nie wie, czy chodzi o machlojki finansowe, narkotyki, pijaństwo i narkotyki, o wykorzystywanie seksualne nieletnich czy ukradzioną ze sklepu czekoladę. Bez nazwisk, bez odniesienia się do konkretów po katolicku o luterańskich duchownych.
A co do małej wiary innej biskupki, ks. Kęcik odsłania tajemnicę: „Niedawno chwaliła się, jak pomogła swojej córce stać się synem. Opowiadała w gazetach, jak bardzo ją wspierała, jak cieszyła się, że zmieniła płeć. Tymczasem coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że taka postawa jest po prostu niezgodna z Pismem Świętym.” Czyli słaba wiara biskupki polega(ła) na tym, że towarzyszyła swojej córce w procesie zmiany płci i że w tym czasie ją wspierała. Wyrodna matka, zła chrześcijanka… a mogła przecież wysłać na terapię reparatywną albo wyrzec się dziecka. Po tych słowach, jak widać, następuje kolejna generalizacja, kolejne słowa o mitycznych „coraz więcej osób”.
W rozmowie pojawiają się niejasne insynuacje polskiego duchownego, który zdaje się słabo znać nie tylko luteranizm, ale i zasady Kościoła Danii, do którego też się odnosi. Wspomina o autoryzacji wydawnictw kościelnych, w tym „psałterza” (zapewne księdzu chodziło o śpiewnik), dodając, że Pismo Święte autoryzuje królowa.
Każdy, kto choć powierzchownie zajmował się skandynawskim luteranizmem, wie, że rola królowej w „autoryzowaniu” ogranicza się do jedynie symbolicznej roli, a proces nowego wydania śpiewnika, agendy czy Pisma Świętego, nadzorowany jest na merytorycznym etapie przez instytucje kościelne. Tak samo jest w przypadku Danii, nawet jeśli po drodze istnieje formalny wymóg akceptacji ze strony ministerstwa czy monarchini/monarchy. Akurat w Danii, gdzie tamtejszy Kościół Ludowy ma charakter państwowy, nie raz dochodziło do konfliktów z państwem, a dotyczyło to głównie spraw związanych z polityką migracyjną. Sprawy ściśle religijne pozostają w gestii Kościoła, a debata o ostateczny rozwód Państwa i Kościoła – Bogu dzięki – trwa. Ale kto by się martwił o szczegóły.
Wywiad, który bez wahania można określić nie tylko jako przykład hejterskiego pomówienia i antyekumenicznej histerii, jest zasadniczo manifestacją propagowanej od wielu lat, w różnych miejscach i na różne sposoby specyficznie polskiej macho-religijności, tej najlepszej, zawsze wiernej i z uśmieszkiem spoglądającej na inne wyznania.
Jestem ciekaw, jakby na rewelacje księdza zareagowały władze i duchowni Kościoła Islandii, z którego ekumenicznej gościnności nie raz korzystali księża rzymskokatoliccy, nie tylko ci importowani z Polski dla oświecenia islandzkich niedowiarków.
Krokodyle łzy
Autor wywiadu, który wydaje się przyjmować konfrontacyjną narrację księdza i nie wchodzi w nim w jakąkolwiek polemikę, tydzień później podzielił się refleksjami na temat wywiadu, który portal NOiZZ.pl przeprowadził z ks. Katarzyną Kowalską, duchowną Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce.
Lajfstalowy wywiad na lajfstalowym portalu, na którym trudno oczekiwać pogłębionych analiz teologicznych, podobnie jak trudno oczekiwać po deon.pl ekumenicznej rzetelności, posłużył autorowi deon.pl do wyrażenia smutku i postawienia tezy: oto duchowna potraktowana została z szacunkiem, co nie ma – o ile dobrze rozumiem intencje redaktora – zastosowania do duchownych Kościoła większościowego.
W felietonie czytamy: „jeśli tak spojrzymy na kwestię różnic między Kościołami i księżmi, którzy z nich pochodzą, okaże się, że sposób, w jaki traktowani są duchowni protestanccy i katoliccy, a co tak jasno wynika z wypowiedzi bohaterki wspomnianego wywiadu, to niczym nieuprawnione nadużycie.” W nowym akapicie autor ogłasza medialną niechęć wobec księży katolickich, zastanawiając się nad powodami i oferując ping pong różnych okoliczności. Dalej red. Kosiarski orzeka, że „Kościół katolicki, nawet jeśli zostało to na nim wymuszone jako jedyna instytucja, zaczął bolesny i konsekwentny proces oczyszczania.”
To ewidentna nieprawda. Nie jedyny. Dodać warto, że niektóre Kościoły uczyniły to w Polsce w sposób niewymuszony.
Dalej, autor podejmuje przykład Kościoła Ewangelickiego w Niemczech i skandalu molestowania w tymże, który szczegółowo został opisany na ekumenizm.pl, błędnie stwierdzając, że jest to wspólnota nie uznająca celibatu. Otóż, w EKD i w każdym innym Kościele ewangelickim celibat jest uznawany i szanowany tak samo jak małżeństwo, jeśli wynika z decyzji osoby, której on dotyczy.
Autor stwierdza dalej: „W żadnym wypadku nie twierdzę (bardzo wyraźnie to podkreślam), że wspólnoty protestanckie w Polsce mają te same problemy, co Kościół katolicki. Nie mamy na to żadnych dowodów. Ale wiara w to, że istnieją środowiska nieskazitelne, wolne od kompromitujących i niewygodnych faktów, jest wiarą naiwną. Szkoda, że niektórzy ich członkowie — być może nieświadomie — wykorzystują przychylność mediów, akcentując postrzeganie samych siebie jako pozytywnego “przeciwieństwa” innych.”
Inaczej niż autor twierdzę, że owszem Kościoły protestanckie w Polsce mają te same problemy, co Kościół katolicki, ale mają też własne, specyficzne dla wyznań mniejszościowych. I są na to – wbrew temu, co stwierdza autor – dowody i konkretne procesy dyscyplinarne w takim czy innym Kościele.
Przeczytałem wywiad z ks. Katarzyną Kowalską i nawet, jeśli mogę mieć takie czy inne uwagi, do sposobu prowadzenia rozmowy i odpowiedzi duchownej, to nie zauważyłem tam niczego, co mogłoby uzasadniać zmartwienie redaktora deon.pl. Na podstawie tego wywiadu nie da się stwierdzić, jakoby duchowna uważała Kościół luterański za ten lepszy, fajno-Kościół w odróżnieniu do rzymskokatolickiego.
Medialny przekaz? One są różne, co wyraźnie widać także na takich portalach jak deon.pl – z jednej strony ocena wiary innych, a z drugiej – w nieodległej perspektywie czasowej – płacz nad nierównym traktowaniem, a to wszystko (nomen omen) na podstawie artykułu o duchownej.
Ps. Redakcja nie dysponowała zdjęciem krokodyla, stąd zdjęcie jednego z praskich murali.