- 23 sierpnia, 2020
- przeczytasz w 2 minuty
Media obiegła informacja nt. sprzeciwu Ministerstwa Sprawiedliwości dotyczącego wpisania przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji do rejestru Kościołów i innych związków wyznaniowych Reformowanego Kościoła Katolickiego (RKK), co stało się w styczn...
Milcząca Konferencja, milczące Rady i milczące Konsystorze
Media obiegła informacja nt. sprzeciwu Ministerstwa Sprawiedliwości dotyczącego wpisania przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji do rejestru Kościołów i innych związków wyznaniowych Reformowanego Kościoła Katolickiego (RKK), co stało się w styczniu 2020 r. Argumentacja ministerstwa ma na pierwszy rzut oka charakter proceduralny, a jak jest (chyba) prawie każdy wie.
Ponoć powodem działania Ministerstwa Sprawiedliwości jest fakt, że RKK udziela ślubów parom homoseksualnym, będącymi członkami Kościoła. Nie jestem specjalistą od prawa wyznaniowego – ci w różnych miejscach obficie się w kwestii wypowiadali – więc nie chcę wchodzić w szczegóły. Zakładam optymistycznie, że w Polsce funkcjonują wolne sądy i jeśli sprawa stanie na wokandzie to taki wniosek zostanie bezlitośnie zmiażdżony.
22 sierpnia br. rozpoczął się Synod Reformowanego Kościoła Katolickiego i z dostępnych informacji wynika, że Kościół ten postanowił się, póki co, nie wypowiadać w kwestii, gdyż sprawa jest w toku. Słusznie, gdyż w obecnej narracji, jaka zdominowała ośrodki władzy, tzw. media publiczne i większość mediów kościelnych, potrzebna jest powściągliwość i mądrość, a „mądry potrafi rozeznać chwilę sposobną i wydać właściwy osąd, gdyż każda sprawa ma swój właściwy czas i słuszną ocenę.”
Bez względu na to, co nastąpi – bo w sumie nie o tym chciałem pisać – chciałbym wyrazić swoje niezaskoczenie, że po raz kolejny jesteśmy świadkami sytuacji, w której następuje ingerencja w wolność sumienia i wyznania, a ci, którzy powinni nią być żywotnie zainteresowani, dostojnie milczą. O ile potrafię zrozumieć motywy i intencje Ministerstwa Sprawiedliwości, które są na swój szczególny sposób zrozumiałe w kontekście wiodącej agendy ideologicznej, o tyle – mimo niezaskoczenia – nie rozumiem sytuacji, w której Kościoły od największego poprzez średnie, a na najmniejszych skończywszy przyspawały sobie maseczki chroniące przed społeczną odpowiedzialnością.
I nie chodzi tu tylko o to, że może przyjść czas – mniej lub bardziej odległy – kiedy schowek z konfiturami się skończy, a izdebka konformizmu rozleci się jak namiot cherlawy, ale o zwykłą przyzwoitość w obronie niezależności i praw słabszych bez względu na to, czy się z nimi zgadzamy czy nie.
Obojętność, ociężałość, eklezjalny slalom, wygodnictwo, kunktatorstwo i adoracja świętego spokoju kiedyś się skończy (oby szybciej niż później) i wtedy proszę się nie dziwić – najdroższa Konferencjo, czcigodna Rado, wysokie Konsystorze i inne eklezjalne ciała – że mało kto upomni się o wasze racje i prawa. Na pewno uczyni to niszowy portal ekumenizm.pl, jeśli jeszcze będzie istnieć. Śnijcie i śpijcie słodziutko.
„Martwe muchy mogą zepsuć wonny olejek” Koh 10,1a (Biblia Ekumeniczna)