
- 22 marca, 2016
- przeczytasz w 3 minuty
Czy polskie chrześcijaństwo jest rzeczywiście silne i wyróżnia nas na mapie Europy? Według trzech biskupów z Kościoła rzymskokatolickiego, prawosławnego i ewangelicko-augsburskiego odpowiedź jest pozytywna, ale czy jest to jedyna możliwa odpowiedź?
Polskie chrześcijaństwo i Jezus frajer
Czy polskie chrześcijaństwo jest rzeczywiście silne i wyróżnia nas na mapie Europy? Według trzech biskupów z Kościoła rzymskokatolickiego, prawosławnego i ewangelicko-augsburskiego odpowiedź jest pozytywna, ale czy jest to jedyna możliwa odpowiedź?
Biskupi – abp Jeremiasz (prawosławny), bp Marcin Hintz (luteranin) i bp Grzegorz Ryś (rzymski katolik) uczestniczyli podczas Zjazdu Gnieźnieńskiego w panelu „Co zrobiliśmy z naszym chrztem?”. Jednym z kluczowych wniosków była konstatacja, że chrześcijaństwo w Polsce jest wciąż silne, wyróżniające. Duchowni podkreślali trudności związane z przypominaniem, powracaniem czy też odnową początków, ale też chwalili polskich chrześcijan za przywiązanie do tradycji.
Ekumeniczne spotkania można przeżywać na różny sposób – od całkowitej kontestacji (ekumenizm to herezja i zdrada prawdy) aż po euforię (jest wprost cudownie i będzie jeszcze lepiej). Gdzieś po środku czai się trudny realizm. Trudny, gdyż nierzadko przykrywany warstwą urzędowego optymizmu bądź atmosferą chwili. Trudny, gdyż przebicie się przez ścianę kaznodziejskiej retoryki nie ułatwia choćby ustalenia stanu faktycznego.
Z pewnością wśród krajów Unii Europejskiej, Polska wyróżnia się wciąż stosunkowo wysokim współczynnikiem praktyk religijnych – i tutaj biskupi mają rację, ale czy chrześcijaństwo w Polsce jest rzeczywiście silne? Śmiem wątpić. Uważam, że najpóźniej od odzyskania niepodległości w 1989 roku, rozpoczął się powolny proces, nawet jeśli nie rozkładu, to z pewnością stopniowej dekompozycji polskiego chrześcijaństwa. Triumfalizm, upolitycznienie i klerykalizacja, dotykające wszystkie Kościoły, w tym szczególnie mniejszościowe, pogłębia i przyspiesza ten „rozwój”.
Modna od lat 90. pokusa porównywania Polski do zeświecczonych państw Zachodu, które „porzuciły Pana Boga”, stała się nieodłącznym elementem polskiej tożsamości religijnej zatopionej w pedagogice strachu, przemówień i kazań, nierzadko nasączonych poczuciem wyższości, bycia lepszym i silniejszym, solennym przekonaniem, że o ile nad Wisłą depozyt wiary zachowano i obroniono przed atakiem „tego świata”, o tyle Europa Zachodnia stała się pobojowiskiem bezbożnych ideologii. Co więcej, ideologiom udało się zaatakować Kościoły, wypatroszone od środka, choć wizerunkowo wciąż dostojne. Taka narracja jest nie tylko kusząca i prosta, ale i niebezpieczna. Nie dlatego, że jest całkowicie pozbawiona prawdy, ale stwarza realne niebezpieczeństwo utraty własnego kompasu opatulonego w ciepełku polskiego chrześcijaństwa. Ale czy chrześcijaństwo to rzeczywiście ciepełko i ucieczka od lęków i obaw, które z tak niewyobrażalną siłą eksplodowały w polskiej debacie publicznej nt. uchodźców? Czy naprawdę siłę polskiego chrześcijaństwa można wyrazić pełnymi gdzieniegdzie kościołami lub ksenofobiczno-narodową „chrystologią” formatu, mieszczącego się w stwierdzeniu „Jezus nie był frajerem”?
A może właśnie ów Nazarejczyk był frajerem i o to właśnie chodzi? Czyż słynna rozmowa w drodze do Emaus, nad którą niedługo będziemy się tak mocno pochylać podczas kazań, nie jest przykładem specyficznie pojmowanego frajerstwa – przynajmniej w kategoriach dzisiejszego świata? Niedawno rozmawiałem ze znajomym duchownym o kondycji chrześcijaństwa w Polsce właśnie w kontekście gnieźnieńskiej rozmowy biskupów. Stwierdził, że chrześcijaństwo w Polsce jest niedzielno-parafialne i to właśnie przywiązanie do tradycji, obrzędów, konwencji i struktury cementuje jego solidną z zewnątrz budowę, nad którą zachwyca się nie jeden przybysz z tzw. Zachodu. Jaka jest kondycja polskiego chrześcijaństwa? Czy możemy je mierzyć liczbą uczestników nabożeństw czy nawet ilością osób przystępujących do Komunii Świętej? Czy liczba powołań i oświecenia teologicznego kleru i wiernych to rzeczowa podstawa do wysnuwania wniosków o sile lub słabości chrześcijaństwa?
Wielki Tydzień sprzyja takim refleksjom, ale może je także utrudniać. Warto się jednak zastanowić, krytycznie rozważając słowa innych, także te powyższe. W polskim kontekście szczególnie słowa duchownych.
» Polska Rada Ekumeniczna: Rozpoczął się Zjazd Gnieźnieński
» Ekumenizm.pl: Polak religijny