- 29 maja, 2020
- przeczytasz w 6 minut
Włączyłem komputer i otworzyłem Facebook. Pierwsza wiadomość, wielokrotnie powtarzana: „Zmarł ks. profesor Wacław Hryniewicz”. Wiedziałem, że jest bardzo chory i słaby. Była to jednak wiadomość, która nie powinna nadejść – pisze teolog prawosławny ks. dr Henry...
Pontifex nadziei — wspomnienie śp. o. Wacława Hryniewicza
Włączyłem komputer i otworzyłem Facebook. Pierwsza wiadomość, wielokrotnie powtarzana: „Zmarł ks. profesor Wacław Hryniewicz”. Wiedziałem, że jest bardzo chory i słaby. Była to jednak wiadomość, która nie powinna nadejść – pisze teolog prawosławny ks. dr Henryk Paprocki, wspominając zmarłego 26 maja 2020 roku śp. o. prof. Wacława Hryniewicza OMI.
Włączyłem komputer i otworzyłem Facebook. Pierwsza wiadomość, wielokrotnie powtarzana: „Zmarł ks. profesor Wacław Hryniewicz”. Wiedziałem, że jest bardzo chory i słaby. Była to jednak wiadomość, która nie powinna nadejść
Odszedł jeden z tych, których nikt nie zastąpi. Poza tym mój Mistrz, mój Profesor. Od razu wróciły wspomnienia sprzed pół wieku. Lublin…
Moje wspomnienie będzie przede wszystkim odnosić się do lat studenckich w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wykłady ks. Hryniewicza były wydarzeniem. Ponieważ gromadziło się na nich początkowo dwudziestu-trzydziestu studentów (później było ich znacznie więcej), były to właściwie dyskusje przeplatane wykładem.
Byliśmy prowokowani do zabierania głosu i komentowania. Wykład dotyczył teologii trynitarnej Wschodu i Zachodu. Ks. Wacław, jak o nim mówiliśmy, cytował różne opinie teologiczne, stawiał pytania. Cytował także teksty atakujące katolicką wizję Trójcy Świętej. Niekiedy mawiał, że nie trzeba się bać stawiania pytań i analizowania różnych opinii. W tym sensie był moim najlepszym Nauczycielem. Nauczył mnie teologii. Teologii otwartej, zorientowanej na człowieka, pełnej nadziei. Mogę powiedzieć, że poszedłem za Nim. Jeżeli nastąpi radykalna odnowa teologii, będzie to zasługą jego znakomitych książek i niezliczonych artykułów.
Zawsze zdumiewały mnie opinie różnych karłów teologicznych, którzy rękami i nogami, być może nawet zębami bronili się przed jakąkolwiek wizją miłosiernego Boga, który daruje grzechy i zbawia wszystkich. Można powiedzieć, że dbali, aby piekło było instytucją mającą rzesze potępieńców do obsługiwania. Wydaje się, że opinie te bazują na niezrozumieniu myśli przede wszystkim św. Grzegorza z Nyssy, który mówił o zbawieniu natury ludzkiej, co daje możliwość powszechnego zbawienia. Możliwość, a nie obowiązek.
Gdy gratulowałem mu książki o nadziei, odpisał: „Dziękuję za list i ciepłe słowa o ‘Nadziei’. To zachęca. Mam i inne głosy. Łatwo możesz odgadnąć jakie”. To wszystko. A przecież życzliwi obrońcy „ortodoksji” w ich zaściankowym rozumieniu nie szczędzili sił, żeby zatruć mu życie oskarżeniami o nieprawomyślność. Widocznie były to ich jedyne zdolności, które wykorzystywali w sposób im właściwy. Nie mogłem tego wytrzymać i napisałem artykuł „Broszura kalwaryjska”. Jego wielkość polegała na tym, że był ponad atakami, ale zawsze otwarty na dyskusje. Jakie to szczęście, że Bóg myśli inaczej niż my: „Moje myśli nie są waszymi myślami”, i „Co jest niemożliwe u ludzi, możliwe jest u Boga”, o czym trzeba pamiętać w refleksji teologicznej. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, ilu ludziom książki ks. profesora Wacława Hryniewicza pomogły w odnalezieniu się w Kościele i w znalezieniu sensu w tym, co dzieje się wokół.
Ks. Wacław wprowadzał nas w myśl syryjską, Efrema i Izaaka. Lubił powtarzać słowa Izaaka: „Czym jest grzech całego stworzenia? Jest jak garść piasku wrzucona w niezmierzony ocean Bożego miłosierdzia”.
Ks. Hryniewicz należał do tych nielicznych, którzy budują mosty pojednania i zrozumienia. Kiedyś ks. Witold Benedyktowicz nazwał to „metodą pontyfikalną”, od łacińskiego pontifex czyli budowniczy mostów. Stąd też w wykładach ks. Hryniewicza nieobce były analizy myśli protestanckiej.
Był wymagającym, ale zarazem życzliwym Mistrzem, czego doświadczyłem przy pisaniu pracy magisterskiej. Jego zawsze celne uwagi pozwalały lepiej poznać zagadnienie i napisać tym samym lepszą pracę. To w końcu ks. Hryniewicz namówił mnie nie tylko na wykłady z ogólnej metodologii nauk (poza metodologią teologii) bardzo wymagającego ks. profesora Stanisława Kamińskiego, ale i na prowadzone przez tegoż profesora seminarium. Tam nauczyłem się prawdziwego „warsztatu” naukowego, logicznego pisania artykułów i książek.
Ks. Hryniewicz był człowiekiem wszechstronnym, nie zamykał się wyłącznie w teologii, lubił poezję, literaturę, sztukę i filozofię, zwłaszcza rosyjską. Wykłady na wydziale teologii zaczynały się modlitwą. Często czytał wtedy jakiś wiersz, na przykład Aleksego Chomiakowa „Ty Światłości niezachodząca, nas oświecaj”. Poezję i filozofię cytował też na wykładach. W ramach proseminarium i seminarium dzielił się uwagami o przeczytanych książkach i obejrzanych filmach. Czytelnikiem był wytrwałym i nieznającym znużenia. Jego mieszkanie w konwikcie dla księży przypominało salę biblioteczną. Podobnie było, gdy zamieszkał we własnym mieszkaniu przy ulicy Pana Tadeusza. Biegła znajomość wielu języków pozwalała mu na bieżąco śledzić rozwój teologii w świecie. Znajdował w tym wszystkim czas, żeby chodzić do lubelskich kin, a potem nieraz na wykładzie nawiązać do filmów celem zobrazowania jakiejś myśli.
Po raz ostatni spotkaliśmy się w 2010 roku na sesji kaukazjologicznej Uniwersytetu Warszawskiego, poświęconej twórczości ks. Jerzego Klingera, którego nazwał „teologiem czasów dialogu”. Był to jak zwykle znakomity referat, którego mottem były słowa ks. Klingera „Nie opłaca się być letnim – nawet w refleksji teologicznej”. Sam też letnim nie był… Określił ks. Klingera jako jednego z najwszechstronniejszych teologów prawosławnych drugiej połowy XX wieku, wskazującego na możliwość rozwoju teologii. Zauważył potrzebę zdumienia i zamilknięcia, ale także eschatologicznej nadziei, tej nadziej, na którą wskazuje wypowiedź Marty: „Ja wciąż wierzę, że Ty jesteś Mesjaszem, Synem Bożym, który miał przyjść na świat”. Porzekadło mówi, że „nadzieja umiera ostatnia”. W istocie nadzieja otwiera na królestwo Boże, co jest wizją chrześcijańską. Nadzieja nie umiera, ona nas otwiera na inną rzeczywistość. Myślę, że nie chciał, żeby ktokolwiek został potępiony. Wiem, że lubił ostatnie słowa „Wujaszka Wani” Antoniego Czechowa:
„Odpoczniemy! Posłyszymy, jak śpiewają aniołowie, ujrzymy niebo całe w diamentach, ujrzymy, jak wszystko ziemskie zło, wszystkie nasze cierpienia utoną w miłosierdziu, które napełni cały świat, i życie nasze stanie się ciche, łagodne, słodkie jak pieszczota. Wierzę, wierzę… Biedny, biedny wujaszku, ty płaczesz… Nie zaznałeś w życiu radości, ale poczekaj, wujaszku, poczekaj… Odpoczniemy… Odpoczniemy!”
Jak rozumiał teologię i kapłaństwo, wyraził w życzeniach złożonych z okazji zawarcia małżeństwa i święceń: „Z serca życzę Wam Obojgu drogi jasnej i szczęśliwej – w radości Zmartwychwstania – abyście wspólnie tworzyli teologię życia i myśli, która sięga daleko w przyszłość” … „Dosyć późno dowiedziałem się o Twoich święceniach. Cieszę się! Moje szczere życzenia dołączam do życzeń Paschalnych: niech światło Chrystusa i moc Jego Ducha promieniują z Twego posługiwania. Życzę ci, abyś potrafił dać z siebie bardzo dużo – słowem i życiem. Małżonce Twojej życzę, aby Ci w ty wszystkim dorównywała i wspierała”.
Mam nadzieję, a raczej pewność, że znalazł odpoczynek w niezachodzącej światłości Chrystusa, „który oświeca i uświęca każdego człowieka przychodzącego na ten świat”. Nam natomiast będzie brakowało jego książek, wykładów, odczytów, myśli i uśmiechu… Zostało ogromne dziedzictwo. Oby zostało właściwie wykorzystane.
Ks. Henryk Paprocki