Tak bliscy i tak dalecy
- 5 lipca, 2004
- przeczytasz w 4 minuty
Katolicyzm i pentekostalizm — na pierwszy rzut oka dzieli przepaść. Katolicy często postrzegani są jako wyznanie skoncentrowane na sprawowaniu sakramentów, odtwarzaniu teatralnych gestów itd. Zielonoświątkowcy to dla odmiany w powszechnym odbiorze grupa niezwykle emocjonalnie nastawionych chrześcijan, dla których najważniejsze jest osobiste przeżycie mocno nasycone uczuciami. Jeszcze dalej idą różnice dogmatyczne: katolicy są maryjni, przywiązani do tradycji, akcentujący rolę Kościoła jako instytucji; zielonoświątkowcy natomiast antymaryjni, […]
Katolicyzm i pentekostalizm — na pierwszy rzut oka dzieli przepaść. Katolicy często postrzegani są jako wyznanie skoncentrowane na sprawowaniu sakramentów, odtwarzaniu teatralnych gestów itd. Zielonoświątkowcy to dla odmiany w powszechnym odbiorze grupa niezwykle emocjonalnie nastawionych chrześcijan, dla których najważniejsze jest osobiste przeżycie mocno nasycone uczuciami. Jeszcze dalej idą różnice dogmatyczne: katolicy są maryjni, przywiązani do tradycji, akcentujący rolę Kościoła jako instytucji; zielonoświątkowcy natomiast antymaryjni, akcentujący absolutną samowystarczalność Pisma Świętego i pomijający znaczenie widzialnej wspólnoty.
O stereotypach we wzajemnym postrzeganiu, a przede wszystkim o kwestiach, które łączą oba wyznania, oraz perspektywach na współdziałanie katolików i zielonoświątkowców rozmawiano podczas ekumenicznego spotkania w Świdwinie.
24 czerwca w murach świdwińskiego XIV w. zamku, gdzie swoją siedzibę ma Świdwiński Ośrodek Kultury, miejscowy zbór zielonoświątkowy zorganizował sesje ekumeniczną z dr Tomaszem Terlikowskim, katolickim publicystą i filozofem, na którą zaproszono mieszkańców miasta oraz katolickich duchownych.
Dr Terlikowski w swoim wykładzie uświadamiał, że najbardziej widocznym punktem wspólnym obu kościołów są poglądy etyczne. Tak katolicy jak i większość zielonoświątkowców prezentują konserwatywne stanowisko w kwestii moralności seksualnej, rozwodów czy aborcji. Po raz pierwszy katolicy i protestanci ewangeliczni zaczęli ze sobą współpracować w ruchach pro-life. To tam uświadomili sobie, że choć dzieli ich rozumienie źródeł zbawienia to wspólne jest im to, że przeciwstawiają się współczesnym nurtom kulturowym: indywidualizmowi, rozbuchanemu moralnemu liberalizmowi, a toczącej się wojnie kultur i cywilizacji stoją po jednej stronie.
Rozmawiano także o teologicznych podobieństwach. Zielonoświątkowcy, tak jak cały protestantyzm przyjmują reformacyjne sola: sola gratia, sola fide, sola Scriptura i solus Christus. I to oczywiście włącza ich w wielką rodzinę wspólnot i kościołów poreformacyjnych. Jednak jest coś, co oddziela ich od tradycyjnie rozumianego protestantyzmu, tak jak ukształtowali go Reformatorzy. Jest to antropologia, nauka o człowieku. Od czasów Lutra, który niezwykle radykalnie zreinterpretował nauczanie św. Augustyna, a jeszcze mocniej Kalwina — protestantyzm wyznawał naukę o predestynacji i niewolnej woli. To te dwie doktryny są podstawą reformacyjnej antropologii. Zielonoświątkowcy natomiast oba te fundamentalne dogmaty protestantyzmu odrzucają — uważając, że — człowiek posiada wolną wolę, a predestynacja rozumiana na sposób reformacyjny, nie istnieje.
Oczywiście — taka postawa nie jest pentekostalną nowością. Wcześniej w Holandii pojawił się teolog reformowany Armniusz, który odrzucił kalwińsko-luterską doktrynę o zniewolonej woli i predestynacji. Za nim, a może lepiej powiedzieć za Ojcami Greckimi, w których się rozczytywał, doktrynę taką przyjął także Jan Wesley, twórca metodyzmu, i wielkich nurtów przebudzeniowych w amerykańskim protestantyzmie. Myśl wesleyańska kształtowała jednak nie tylko tradycja arminiańska, ale także katolicka, wschodnia i pietystyczna. To właśnie w metodystycznych ruchach uświęceniowych zielonoświątkowcy maja swój początek i stad odziedziczyli naukę o zbawianiu i antropologię.
Najbardziej bliska katolicyzmowi jest pentekostalna doktryna uświęcenia życia człowieka. Tak, bowiem katolicy, jak i zielonoświątkowcy wspólnie wyznają, że upadek człowieka nie był tak głęboki, by przy pomocy Bożej (łaski oferowanej darmo, bez zasługi przez sakramenty u katolików, a lekturę Biblii czy przeżycia charyzmatyczne u zielonoświątkowców) człowiek nie mógł osiągnąć poziomu świętości — rozmaicie rozumianego (niekoniecznie jako bezgrzeszności, ile jako pojednania i zjednoczenia z Bogiem i pełnienia jego woli). Chrześcijanin przestaje tu być zatem simul justus et preccator, a staje się świętym — doskonale wypełniającym wolę Boża wobec niego. Tu obie te doktryny zbiegają się całkowicie.
Podobnie jest z początkiem drogi do świętości, czyli z nawróceniem. Tak katolicy jak i zielonoświątkowcy wyznają, że ten pierwszy krok jest absolutnie wolnym darem Boga. Na nawrócenie, na wiarę nie można sobie zasłużyć, można ją tylko przyjąć. Problematyczne dla obu wyznań jest tylko to, jak ową całkowitą wolność łaski Bożej pogodzić z faktem, że jednak nie wszyscy się nawracają, nie wszyscy przyjmują wiarę. Zawsze gdzieś w tle tkwi pytanie: czy to kwestia Bożego wyboru, czy jednak wyboru człowieka, który świadomie lub nieświadomie Boga odrzuca. Wydaje się, że dla katolików i zielonoświątkowców (co odróżnia ich od reszty protestantów) ostatecznie “odpowiedzialność” tkwi po stronie człowieka, to on — nie koniecznie z własnej tylko winy — odrzuca Boże wezwanie, które skierowane jest do każdego. W dyskusji toczącej się po wykładzie przewijał się tez motyw wspólnego wydawania świadectwa wobec świata, wierzących w obu wyznaniach. Być może czas już, aby wyjść z denominacyjnych okopów, postrzegania siebie jako wrogów czy konkurentów, ale raczej skupić się na tym jak wspólnie wierzący katolicy i zielonoświątkowcy mogą nieść Chrystusa zeświecczonemu społeczeństwu.