Ekumenizm w Polsce

Zawsze jest ten pierwszy, czyli przypadek ks. Irka…


Nie bar­dzo wiem, jak zacząć, bo zda­rze­nie, któ­re słu­ży mi za kan­wę tego felie­to­nu było zaiste wyjąt­ko­we. Dla mnie tym bar­dziej nie­zwy­kłe, że nawy­kłem — uży­ję eufe­mi­zmu — do umiar­ko­wa­nie ser­decz­ne­go trak­to­wa­nia maria­wi­tów przez zde­cy­do­wa­ną więk­szość duchow­nych brat­nie­go Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go.


Sytu­acja, w jakiej dane mi było wziąć udział, kom­plet­nie mnie zasko­czy­ła. Była tak oso­bli­wa, że do tej pory (a minę­ło już nie­co cza­su) nie bar­dzo wiem, jak ją zakwa­li­fi­ko­wać. Gene­ral­nie jestem scep­ty­kiem. Na pal­cach jed­nej ręki mogę wyli­czyć przy­pad­ki, gdy w moi doro­słym życiu popa­dłem w stan, któ­ry okre­ślił­bym egzal­ta­cją. Ale myśląc o tym zda­rze­niu nie jestem zno­wu tak dale­ki od uzna­nia, że to był ten kolej­ny raz. Opi­sa­nie sytu­acji jest tym trud­niej­sze, że (będąc pro­szo­ny o docho­wa­nie sekre­tu) obie­ca­łem, że tak popro­wa­dzę nar­ra­cję, by nie uda­ło się usta­lić nie tyl­ko per­so­na­liów mego roz­mów­cy, ale też oko­licz­no­ści oraz miej­sca spo­tka­nia…

A było tak…

Sie­dzie­li­śmy przy kawiar­nia­nym sto­li­ku sącząc kawę i poja­da­jąc jakieś ciast­ka. Ale nie­wie­le zaj­mo­wa­li­śmy się kon­sump­cją. Roz­mo­wa, jaką toczy­li­śmy, była dla naszej towa­rzy­skiej grup­ki o wie­le bar­dziej pasjo­nu­ją­ca. Nie zna­li­śmy się wcze­śniej. Nic o sobie nie wie­dzie­li­śmy. A jed­nak bły­ska­wicz­nie zna­leź­li­śmy płasz­czy­znę poro­zu­mie­nia. Oka­zał się nią maria­wi­tyzm.

Moim, a raczej naszym (bo gada­li­śmy w więk­szym gro­nie) roz­mów­cą był ksiądz rzym­sko­ka­to­lic­ki. Przed wstą­pie­niem do semi­na­rium die­ce­zjal­ne­go nie miał ani kon­tak­tów z maria­wi­ty­zmem, ani się nim nie inte­re­so­wał, ani też nie pocho­dził z oko­lic, gdzie znaj­du­ją się para­fie któ­re­goś z dwu Kościo­łów Maria­wi­tów. O oko­licz­no­ściach powsta­nia maria­wi­ty­zmu dowie­dział się „przy oka­zji” — pod­czas roz­mo­wy z wykła­dow­cą semi­na­ryj­nym. Infor­ma­cja, jaką uzy­skał, powin­na była mu wystar­czyć, by nigdy wię­cej nie inte­re­so­wać się maria­wi­ty­zmem. A jed­nak nie zre­zy­gno­wał z poszu­ki­wań.

Po otrzy­ma­niu świę­ceń i – jak to się powia­da – „pój­ściu na para­fię” miał wię­cej cza­su, by wró­cić do swych zain­te­re­so­wań. Zaczął szu­kać infor­ma­cji o maria­wi­ty­zmie, nawią­zy­wać kon­tak­ty. Zdo­był nawet „Dzie­ło Wiel­kie­go Miło­sier­dzia”. Nie, żeby od razu był nim zachwy­co­ny. Skąd! Czy­tał je kry­tycz­nie. Dokład­nie. Poszcze­gól­ne fra­zy „Dzie­ła…” sta­rał się „prze­pusz­czać” przez naby­tą w semi­na­rium wie­dzę teo­lo­gicz­ną. Ale też „wsłu­chi­wał” się w sie­bie. W to, co pod­po­wia­da­ją mu jego emo­cje oraz doświad­cze­nia życio­we i kapłań­skie.

I tak, stro­na po stro­nie, krok po kro­ku, ksiądz Irek (takie nadam mu imię) zgłę­biał i dzie­je maria­wi­ty­zmu, i jego spe­cy­ficz­ną ducho­wość.

W pew­nym momen­cie nar­ra­cji zamilkł. Spoj­rzał na nas (sie­dzą­cych wokół sto­li­ka) dość prze­ni­kli­wie, ale przy­jaź­nie i powie­dział (cytu­ję z pamię­ci):

- A mnie ostat­nio szcze­gól­nie inte­re­su­je oso­ba i doko­na­nia abp. M. Micha­ła. To wyjąt­ko­wo tra­gicz­na postać. Naj­pierw „brał po ple­cach” od współ­bra­ci, od takich, jak był sam księ­ży kato­lic­kich, a potem od swo­ich: od maria­wi­tów. Pod­czas waka­cji byłem w jed­nym z kościo­łów, w któ­rych posłu­gi­wał ks. Kowal­ski w cza­sach, gdy był ukry­tym Maria­wi­tą. Odczu­łem potrze­bę odpra­wie­nia nabo­żeń­stwa przy ołta­rzu, przy któ­rym spra­wo­wał Eucha­ry­stię. Nie­ste­ty, tam­tej­szy pro­boszcz poje­chał do pobli­skie­go mia­sta, a ja nie mia­łem cza­su cze­kać na jego powrót. Ale marze­nie zosta­ło… Czu­ję, że to było­by dla mnie coś waż­ne­go — móc odpra­wić Eucha­ry­stię przy ołta­rzu, przy któ­rym wiek temu spra­wo­wał ją ks. M. Michał…

Popa­trzy­li­śmy na sie­bie cokol­wiek zmie­sza­ni. Ale jesz­cze bar­dziej zacie­ka­wie­ni i zdu­mie­ni. Ksiądz Irek uśmiech­nął się.

- No taki jestem dziw­ny ksiądz… Czy to pań­stwa zdu­mie­wa?

Czy zdzi­wi­ło?! Ależ dzi­wi do dziś… I uczu­cie to potęż­niej w upły­wem cza­su.

Tym bar­dziej, że kil­ka tygo­dni póź­niej (po wyzna­niu ks. Irka) mia­łem oka­zję roz­ma­wiać z innym duchow­nym kato­lic­kim, któ­ry — tak to ujmę — miał rady­kal­nie odmien­ny pogląd na oso­bę i doko­na­nia abp. M. Micha­ła. Jaki? A czy to waż­ne? Stan­dar­do­wy — tak to ujmę, bo istot­niej­szy jest w tej spra­wie powód, dla któ­re­go obaj duchow­ni zasad­ni­czo róż­ni­li się w swych oce­nach. Ale tu też nie ma żad­ne­go „jeju — jeju”! Ksiądz Irek miał rze­tel­ną wie­dzę, był wol­ny od uprze­dzeń oraz mnó­stwo życz­li­wo­ści do świa­ta. Temu „dru­gie­mu” księ­dzu (ale nie tyl­ko jemu!) naj­wy­raź­niej bra­ko­wa­ło tych trzech cech czy postaw wobec „bra­ci odłą­czo­nych”.

Po zacy­to­wa­nej dekla­ra­cji ks. Irka roz­mo­wa (choć nie trwa­ła dłu­żej, jak pół­to­rej godzi­ny) nabra­ła duże­go impe­tu. Wręcz zasy­pa­li­śmy go pyta­nia­mi, lecz nie na wszyst­kie otrzy­ma­li­śmy odpo­wiedź. Kil­ka kwe­stii zawi­sło w próż­ni. Ale nie dla­te­go, by nasz roz­mów­ca uchy­lał się od odpo­wie­dzi na zasa­dzie „nie, bo nie”. On – jak pod­kre­ślił — nie potra­fił sfor­mu­ło­wać opi­nii, bo jesz­cze nie zasta­na­wiał się nad tym czy innym zagad­nie­niem. Rzecz ujmu­jąc opi­so­wo, a bar­dzo aktu­al­nie: nie chciał zastę­po­wać wie­dzy poglą­da­mi. A cza­sy mamy takie, że poglą­dy wyda­ją się być naj­waż­niej­sze. Wie­dza? Głup­stwo! Głu­pio – mądrze, byle myśleć trze­ba zgod­nie z obo­wią­zu­ją­cy­mi „wytycz­ny­mi”. Kto je wyda­je? A ten, kto uwa­ża się za upraw­nio­ne­go o tego ich wyda­wa­nia…

Ksiądz Irek wyła­mał się z tego sche­ma­tu – wie­rzę, że nie tyl­ko w kwe­stii maria­wi­ty­zmu. I w tej posta­wie szu­kał­bym przy­czyn, dla któ­rych odczu­wam w sobie coś w rodza­ju egzal­ta­cji. Wiem, „jed­na jaskół­ka wio­sny nie czy­ni”, ale ktoś zawsze musi być pierw­szy. A dla mnie tym pierw­szym, innym niż zna­ni mi dotąd księ­ża rzym­scy, jest wła­śnie ks. Irek…


Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.