
- 2 stycznia, 2015
- przeczytasz w 5 minut
Zeszłoroczne i wciąż niezażegnane kontrowersje wokół Kościoła Starokatolickiego Mariawitów to przede wszystkim problem komunikacyjny. Czy zawsze tak było?
Mariawickie refleksje z lat 60-tych
Zeszłoroczne i wciąż niezażegnane kontrowersje wokół Kościoła Starokatolickiego Mariawitów to przede wszystkim problem komunikacyjny. Czy zawsze tak było?
Sprawa ponownego przyjęcia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów została odłożona ad acta. Unia Utrechcka zapoznała się wnikliwie z faktycznym stanem rzeczy, z którego jasno wynika, że zarówno kapłani, jak i wierni systematyczni byli okłamywani, wiedzeni za nos w sprawach, które dotyczyły kluczowych aspektów życia kościelnego. Ważnym efektem kontrowersji było wyraźne ożywienie świeckich, dla których stało się jasne, że nie mogą być statystami i w równym stopniu odpowiedzialni są za Kościół, i to mimo pohukiwań i gróźb, płynących ze strony niektórych biskupów i kapłanów. Dostrzeżono i zrozumiano problem komunikacyjny. Zmowa milczenia i autoparaliż tych, którzy widzieli problemy, a jednak w imię specyficznie rozumianej solidarności konfesyjnej milczeli, doprowadziły do głęboko zakorzenionej nieufności — świeckich wobec części kapłanów i części kapłanów wobec świeckich.
Nie zawsze autocenzura, czy wręcz lęk przed wypowiadaniem własnego zdania były tak silnie obecne w Kościele mariawickim. Paradoksalnie w czasach głębokiej komuny swoboda wypowiedzi w Kościele była o wiele większa, czego dowodzą nie tylko akta Instytutu Pamięci Narodowej, ale i tzw. biały wywiad, ogólnodostępne informacje w literaturze kościelnej.
Kościół Starokatolicki Mariawitów — podobnie zresztą jak inne Kościoły chrześcijańskie w Polsce — poddawany był systematycznej inwigilacji. Istniała skuteczna sieć agenturalna, a sprawy obiektowe, w które uwikłani byli również tajni współpracownicy w postaci niektórych kapłanów, pozwalały komunistycznym władzom trzymać rękę na pulsie i przyczynić się do obumierania Kościoła mariawickiego. Na szczegółowe informacje przyjdzie jeszcze czas, niemniej warto podkreślić, że właśnie w tym czasie w prasie kościelnej prowadzono otwarte dyskusje, które dziś AD 2015 — i tutaj nie ma żadnych wątpliwości — byłyby po prostu niemożliwe. Prawdopodobnie nie ma takiej potrzeby, a jednak przed ponad 50 laty ludzie widzieli taką potrzebę i zadawali pytania, deklarując jednocześnie konstruktywne wsparcie dla kapłanów mariawitów.
Apostolstwo świeckich
W 1960 roku w czasopiśmie “Mariawita”, będącym oficjalnym organem prasowym Kościoła Starokatolickiego Mariawitów, ukazał się tekst Władysława Nowakowskiego zatytułowany Apostolstwo świeckich. Autor wychodząc od kryzysu religijności (!) podejmuje temat braku autorytetu Kościoła, opisując go jako „gasnący autorytet hierarchii i duchowieństwa, wśród których wielu pozostaje w oczach samych członków Kościoła nie jako prawdziwi apostołowie Chrystusowi, lecz jako zwykli, zimni urzędnicy, zawodowo pracujący w Kościele.”
Autor stwierdza, że Kościoły zrozumiały, że taki stan rzeczy nie jest normalny i konsekwencją tego jest właśnie apostolat świeckich: „Zrozumiano, że Kościół nie może ograniczyć swego wpływu tylko do tych, którzy sami garną się pod jego skrzydła i nawiedzają świątynie, uczestniczą w nabożeństwach i słuchają kazań. Zrozumiano, że Kościół musi dotrzeć wszędzie, a wtedy tylko będzie to możliwe, jeżeli obok oficjalnych jego przedstawicieli znajdą się zastępy świeckich działaczy, ludzi pełnych wiary i poświęcenia, którzy w swym otoczeniu będą dawać świadectwo Prawdy o Bogu i Jego Sprawach.”
Kontekst dziejowy, wspomnienia nieco idealizowanej przeszłości początków ruchu mariawickiego łączą się dla autora z kluczową refleksją, która także i dziś dla wielu mariawitów nie straciła na aktualności: „Każdy mariawita w tych czasach czytał gorliwie Pismo Święte, znał dokładnie zasady naszego Kościoła, znał objawienia naszej Matki i dlatego mógł zawsze śmiało stanąć do dyskusji na tematy religijne. Iluż to ludzi poznało i przyjęło Mariawityzm przez styczność z naszymi wyznawcami, których wiarę i uświadomienie religijne podziwiali nawet wrogowie. Mariawici pierwszego okresu naszej historii, chlubili się Mariawityzmem i nieśli ten Mariawityzm gdziekolwiek tylko mogli.”
Autor uwydatniając zapomniany już wtedy misyjny nerw mariawityzmu stwierdza krótko i zdecydowanie: „Nie wolno być mariawitą tylko dla siebie”, zaznaczając następnie: „Dla rozwoju naszej Sprawy koniecznie potrzebne jest współdziałanie z Władzami Kościoła wszystkich mariawitów w głoszeniu naszych ideałów i w pozyskiwaniu nowych wyznawców.” Mocne? Mocne i bolesne jednocześnie! Tekst kończy się garścią duchowych porad i zachęt do — mówiąc nieco potocznie — ponownego zakochania się w mariawityzmie poprzez cześć dla Pana Jezusa Utajonego w Najświętszym Sakramencie, nauki Pisma Świętego i objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia św. Założycielki.
Zachęta dla świeckich
Także inne wydania, w tym “Mariawita” z 1967 roku, nie poprzestają na argumentach duchowych, ale podkreślają wagę komunikacji i atmosfery prawdziwej współpracy, a nie dyktatu kapłanów nad wiernymi. I tak autor Jan Marwin zastanawiając się nad Rolą zarządu parafialnego w życiu parafii konstatuje: “Zarząd parafialny, proboszcz i parafia, stanowią jedną całość, dobrze się rozumieją. Często spotykają się i mają sobie coś do powiedzenia. Podkreślam to jeszcze raz, że wtedy się dobrze dzieje w parafii, jeśli wszystkie zainteresowane strony mają coś do powiedzenia — Zarząd, parafia i proboszcz.”
Nie wiemy do końca, czy autor mówi o sytuacji faktycznej czy idealnej, jednak wydaje się dobrym obserwatorem, gdyż dostrzega problemy, z którymi borykają się również dzisiejsi duchowni bez względu na wyznanie: „Kochany proboszczu! Jeżeli ci tak ciężko, to powiedz nam coś robił, aby ci było lżej? W twojej parafii jest Zarząd parafialny — prawda? No i co? Śpi, nie działa? A czy próbowałeś obudzić tych ludzi? Zapraszałeś ich do siebie? Rozmawiałeś z nimi? Byłeś im przyjacielem? Oni nie chcą być twoimi? Dlaczego..? Bardzo cię przepraszam, że tak zarzucam Cię, kochany proboszczu pytaniami, ale nas to ogromnie interesuje, z uwagi na sytuację, w jakiej się znajdujesz. Chcemy Ci dopomóc.”
Następnie autor rozważań podkreśla, że nie chodzi tylko o pomoc w „remoncie kościoła, czy parkanu cmentarnego”, ale sięga znacznie dalej „prac wyższego rzędu — kulturalno-społeczno-religijnych i wszystkich, związanych z rozwojem i utrwalaniem Mariawityzmu w danej parafii.”
Podobnych tekstów, apeli o porażającej aktualności jest więcej. Będziemy o nich pisać, informować na łamach serwisu mariawickiego, który niebawem zainaugurujemy.
Z najlepszymi życzeniami na Nowy Rok dla wszystkich Sióstr i Braci Mariawitów.
Niech będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament!