
- 16 października, 2015
- przeczytasz w 3 minuty
Czytając informacje z trwającego synodu biskupów w Watykanie trudno jednak nie mieć wrażenia, że rzeczywiście jest on o Komunii dla rozwiedzionych, którzy zawarli związki cywilne, a nie o rodzinie jako takiej. A konkretnie wygląda, że jest o tym czy tylko szós...
Seks jest najważniejszy — dla katolików
Czytając informacje z trwającego synodu biskupów w Watykanie trudno jednak nie mieć wrażenia, że rzeczywiście jest on o Komunii dla rozwiedzionych, którzy zawarli związki cywilne, a nie o rodzinie jako takiej. A konkretnie wygląda, że jest o tym czy tylko szóste przykazanie (Nie cudzołóż) jest w stanie odłączyć na stałe od Wspólnoty Eucharystycznej.
Bo sytuacja obecnie wygląda tak, że jeżeli katolik ma świadomość popełnienia grzechu ciężkiego to nie powinien przyjmować Komunii bez wcześniejszego odbycia spowiedzi. I tak, jeżeli katolik będzie miał stosunek seksualny z osobą nie będącą jego sakramentalnym małżonkiem może jak najbardziej wyspowiadać się i przyjąć Komunię, bo jest to grzech jak każdy inny.
Problem polega na tym, że jeżeli taki katolik byłże zawarł związek sakramentalny małżeński, a aktualnie żyje w stałym związku z inną osobą to do Komunii przystępować nie może nawet jak pójdzie do spowiedzi. Chyba, że zadeklaruje, że i owszem, tworzy z tą osobą wspólnotę, mieszka z nią, wychowuje dzieci, wspierają się, ale nie istnieje między nimi i nie będzie istniało pożycie seksualne. Wtedy do Komunii przystępować może, ale najlepiej tam gdzie nikt go nie zna, żeby nie wywołać zgorszenia. Trudno jednak w takiej sytuacji nie odnieść wrażenia, że wtedy wszystkie argumenty o złu rozwodu przestają mieć jakiekolwiek uzasadnienie. Bo przecież małżonek sakramentalny i dzieci pochodzące z tego związku nadal mogą cierpieć ale najważniejsze jest, by ich ojciec czy matka opiekując się potomstwem w nowym związku i prowadząc wspólny dom z inną osobą, żył w tak zwanej czystości.
Jak widać po dyskusjach i emocjach na synodzie nie tylko niektórzy świeccy mają pewien problem z tym, że w zasadzie każde złamanie przykazania (nawet zabicie człowieka) nie odsuwa od Komunii, za wyjątkiem seksualnego pożycia nawet w bardzo stałym i udanym związku ale niebędącym sakramentalnie zawartym małżeństwem. No i jak tu nie przyznać racji tym krytykom Kościoła, którzy zarzucają mu nadmierne skoncentrowanie się na sprawach seksu?
Rozpad małżeństw sakramentalnych oraz wstępowanie w cywilne związki nie dotyczy szczęśliwie wszystkich katolików. Jednak odsunięcie od sakramentu Eucharystii to nie tylko problem rozwodników żyjących w drugich związkach. Zgodnie z doktryną Kościoła do Komunii nie powinni przystępować małżonkowie stosujący antykoncepcję. Tak więc można być małżeństwem sakramentalnym z kilkorgiem dzieci i żyć w permanentnym grzechu ciężkim, bo z powodu np. złapania przez jednego z małżonków wirusa żółtaczki używać prezerwatyw podczas jak najbardziej dopuszczalnych stosunków małżeńskich. Jasne, że w takim przypadku zdecydowanie łatwiej znaleźć spowiednika, który zezwoli na przyjęcie Komunii podczas świąt czy innych ważnych okoliczności, bo nikt się nie zgorszy, bo się nie dowie. Ale doktryna o niegodziwości sztucznej antykoncepcji jak najbardziej obowiązuje. Dla małżeństw w Afryce, z których jeden z małżonków jest zarażony wirusem HIV, Kościół również ma tylko jedno rozwiązanie — czyli zaniechanie pożycia seksualnego. Trudno znowuż nie odnieść wrażenie, że seks w małżeństwie ma być reglamentowaną nagrodą za trwanie w ciężkiej służbie rodzinie i płodzenie potomstwa.
I jakkolwiek osobiście z racji wieku i sytuacji rodzinnej nie jestem zainteresowana zmianami doktryny nikt mnie nie przekona, że małżeństwo i rodzina nie są czymś pięknym samym w sobie i bez istnienia seksualnych zakazów dotyczących pożycia małżeńskiego staną się całkowicie nieatrakcyjne. Jednak udane małżeństwa istniały i istnieją nie tylko u katolików i nie tylko u chrześcijan. Może rodzina i małżeństwo jest wartością ogólnoludzką i docenianą niezależnie od nagrody w postaci seksu?