
- 15 lipca, 2015
- przeczytasz w 2 minuty
Najdłuższa z dotychczasowych wizyt papieża Franciszka w trzech krajach Ameryki Południowej raczej nie przebiła się w europejskich mediach. Bo i teoretycznie za wyjątkiem jakichś dwóch elementów - prezentu od prezydenta Boliwii i liści koki - nie było w niej ża...
Słowo nie wystarczy
Najdłuższa z dotychczasowych wizyt papieża Franciszka w trzech krajach Ameryki Południowej raczej nie przebiła się w europejskich mediach. Bo i teoretycznie za wyjątkiem jakichś dwóch elementów — prezentu od prezydenta Boliwii i liści koki — nie było w niej żadnych sensacji.
W zasadzie papież nie powiedział też nic nowego czego wcześniej nie mogliśmy usłyszeć w Europie. Może jednak warto zwrócić kolejny raz uwagę na te najważniejsze elementy, bo to na co cierpi współczesny świat to zalew nowinek — najczęściej jednak całkowicie nieważnych. A w czasie spotkań z wiernymi Kościoła katolickiego w Ekwadorze, Boliwii i Paragwaju przekaz papieża jest jasny — słowo nie wystarczy do szerzenie chrześcijaństwa. Najważniejsza jest postawa — własny przykład.
Po raz kolejny też papież wskazuje, że rolą Kościoła jest służenie biednym i wykluczonym, a nie sojusz z bogatymi i wpływowymi. I że można współpracować dla dobra ubogich i wykluczonych z wszystkimi ludźmi dobrej woli, a nie tylko tymi, którzy podzielają nasze poglądy religijne. Kościół ma obowiązek działać na rzecz poprawy losu ubogich, a najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić księżom, biskupom, zakonnicom i zakonnikom to zapomnienie o swoich korzeniach.
Chrześcijaństwo ma wymiar globalny, a jednocześnie może też wzrastać w odmiennych warunkach i stykać się z innymi doświadczeniami rozwoju. Czasami zdarza się nam o tym zapominać, zwłaszcza z perspektywy kraju doświadczonego przez próby narzucenia mu jednej ideologii. I chyba nam — patrząc z perspektywy ostatniej pielgrzymki papieża — brakuje nam refleksji i wrażliwości na inne doświadczenia i inne przeżywanie religijności.