
- 9 stycznia, 2017
- przeczytasz w 3 minuty
Zgodnie z opublikowanymi na początku stycznia danymi Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) za rok 2015 wzrósł nieznacznie procent osób uczestniczących w Mszach św. (tzw. dominicantes) Różnica w stosunku do roku poprzedzającego wynosi 0,7 proc. (z 3...
Statystyki nie tak optymistyczne
Zgodnie z opublikowanymi na początku stycznia danymi Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) za rok 2015 wzrósł nieznacznie procent osób uczestniczących w Mszach św. (tzw. dominicantes) Różnica w stosunku do roku poprzedzającego wynosi 0,7 proc. (z 39,1 proc w 2014 na 39,8 proc w roku 2015). O podobny poziom wzrósł również procent osób przystępujących do Komunii św. (tzw. communicantes) — z 16,3 proc. do 17 proc.
Badania statystyczne przeprowadzane były w jedną z październikowych niedziel zwykłych (a więc takich, kiedy nie obchodzone jest żadne święto kościelne) i polega na liczeniu wiernych obecnych w kościołach oraz przystępujących do Komunii św. przez proboszczów lub osoby przez nich wyznaczone.
Niemal 40 procentowy udział Mszy św., o którym mowa na wstępie, nie oznacza jednak, że bierze w niej udział 40 proc. ochrzczonych w Kościele rzymskokatolickim. Badania statystyczne prowadzone są bowiem na osobach zobowiązanych do praktyk religijnych, z której wyłączone są dzieci do 7. roku życia oraz osoby starsze, mające problemy z poruszaniem. ISKK a priori przyjmuje, że jest to 18 proc. wiernych.
Wyniki badań strona kościelna zdaje się traktować jako optymistyczne i — być może — zadowalające. W tytule komunikatu opublikowanego na stronie Episkopatu czytamy o wzroście udziału w praktykach religijnych. Czy faktycznie jest się z czego cieszyć?
Przede wszystkim zwrócić należy uwagę na słabość samej metody badawczej wykorzystywanej przez ISKK. Liczenie wiernych wchodzących czy wychodzących z kościoła przeprowadzane zwykle przez ministrantów (lub inne wyznaczone osoby) siłą rzeczy obarczone jest błędem, bo ani ludzie nie ustawiają się karnie w kolejce, ani liczący nie mają „oczu dookoła głowy”. Faktem jest, że zwykle liczenie jest przeprowadzane przez co najmniej dwie osoby, nie mniej jednak metoda jest opatrzona błędem.
Ponadto, a może przede wszystkim, wyniki badań statystycznych trzeba zawsze komentować w szerszym kontekście. A ten nie jest zbyt optymistyczny. Od połowy lat 80 tych — z niewielkimi wzrostami w roku 1999 i 2006 — stale spada liczba alumnów studiujących w seminariach duchownych. Podobnie, jak liczba wiernych w parafiach i przypadających na jednego księdza.
Równocześnie jednak liczba chrztów zdaje się odpowiadać liczbie urodzeń.
Nie zapominajmy również, że ten w końcu nieznaczny wzrostu mógł stanowić konsekwencję zwiększonej aktywności ewangelizacyjnej wynikającej z przygotowania do wizyty Franciszka w Polsce w związku ze Światowymi Dniami Młodzieży.
Do pełnego obrazu sytuacji Kościoła w Polsce brakuje również dwóch zasadniczych danych- dotyczących udziału w lekcjach religii oraz przypadków apostazji.
Jak zatem interpretować ogłoszone wyniki, zwłaszcza w kontekście powszechnej ostatnio tendencji nazywania Polski krajem katolickim. Owszem przeważająca większość Polaków jest ochrzczona, przystępuje do kolejnych sakramentów, ale w praktykach religijnych już nie uczestniczy. Zatem można powiedzieć, ża mamy w Polsce do czynienia z katolicyzmem „z przyzwyczajenia”, czy też „obrzędowym”. Zatem radość wyników wydaje się nieuzasadniona. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę wyniki niedzieli statystycznej w roku 2016 opublikowane na stronie diecezji warszawsko-praskiej, które pokazują ponad 4 proc. spadek dominicantes w stosunku do roku 2015 (z 33 proc. do 28,7%), co może stanowić zapowiedź pewnego trendu. Jego istnienie lub brak potwierdzą jednak dopiero wyniki badań statystycznych dla całego Kościoła katolickiego w Polsce, a na te przyjdzie nam zaczekać zapewne do przyszłego roku.