- 21 sierpnia, 2024
- przeczytasz w 5 minut
Kościół rzymskokatolicki intensywnie dyskutuje o synodalności i konieczności reformy procesu wybierania biskupów. Podczas gdy w wielu krajach katolicy nie chcą już biskupów przywożonych w teczce z Watykanu, jedna diecezja wybiera biskupa sama, a wpływ Watykanu...
Zdemokratyzowana procedura wyboru biskupa także u katolików
Kościół rzymskokatolicki intensywnie dyskutuje o synodalności i konieczności reformy procesu wybierania biskupów. Podczas gdy w wielu krajach katolicy nie chcą już biskupów przywożonych w teczce z Watykanu, jedna diecezja wybiera biskupa sama, a wpływ Watykanu jest istotnie ograniczony. Aktualnie diecezja poszukuje nowego biskupa, a chodzi o St. Gallen w Szwajcarii.
Zasadniczo wybór biskupa w Kościele rzymskokatolickim to procedura, w której kluczową rolę odgrywa nuncjusz apostolski i Kongregacja ds. Biskupów, oczywiście po zasięgnięciu opinii przewodniczącego lokalnego episkopatu, metropolitów, części duchowieństwa czy nawet osób świeckich.
Ostatecznie jest to jednak proces zamknięty, i jak przystało na Kościół rzymskokatolicki mocno zhierarchizowany, na końcu którego i tak stolik może wywrócić papież, co jednak zdarza się stosunkowo rzadko. Dobrze naoliwiona maszyna kurialna robi swoje, choć czasami procedury z powodu różnych okoliczności wydłużają się.
Jednak poza tym standardowym postępowaniem są wyjątki, a wśród nich unikatem na skalę światową jest diecezja St. Gallen położona we wschodniej Szwajcarii. Co ciekawe, jest to diecezja erygowana „dopiero” w 1847 roku przez papieża Piusa IX i niewielka, gdyż licząca zaledwie ok. 240 tys. wiernych, której służy ok. 80 kapłanów, w tym aż 40% to duchowieństwo zakonne.
Pod względem liczebności diecezja St. Gallen jest przedostatnią z sześciu rzymskokatolickich diecezji w Szwajcarii.
Spora dawka demokracji
Unikat diecezji St. Gallen polega na tym, że diecezja posiada decydującą rolę w wyborze swojego biskupa.
Dotychczasowy biskup diecezji Markus Büchel zgodnie z przepisami Kodeksu Prawa Kanonicznego złożył dymisję na ręce papieża po przekroczeniu 75. roku życia. Franciszek niespodziewanie szybko przyjął rezygnację i powierzył biskupowi administrowanie diecezją do czasu wyboru następcy. A ten wybierany jest nie przez papieża, a przez 13-osobową kapitułę katedralną, która ma trzy miesiące na przeprowadzenie części procedury, która wprowadza dużą rolę świeckich w wyborze nowego biskupa.
Na początku procesu stoi ankietyzacja, w której mogą brać udział także świeccy, ale nie indywidualnie, a należący do wspólnot parafialnych lub innych organizacji kościelnych. Na stronie diecezji opublikowana jest ankieta opracowana i nadzorowana przez Szwajcarski Instytut Pastoralno-Socjologiczny St. Gallen (SPI), który weryfikuje wpierw, o jaką grupę duszpasterską chodzi (charakter i cel działania, liczba kobiet i mężczyzn). Ankieta zawiera pytania, dotyczące przyszłego biskupa – nie chodzi jednak o personalia, a o to, jakie cechy musi mieć nowy biskup, aby dotrzeć do jak największej liczby wiernych, jakie są wyzwania duszpasterskie dla Kościoła lokalnego, jego potrzeby i trudności.
Ankietyzacja trwa trzy tygodnie i po upływie tego czasu kapituła katedralna przedkłada listę sześciu kandydatów nuncjuszowi apostolskiemu, a ten przesyła ją do Watykanu. Na liście kandydatów mogą się znaleźć tylko kapłani inkardynowani w diecezji St. Gallen. W klasycznej procedurze to nuncjusze przedstawiają Rzymowi terno, a więc trzy nazwiska potencjalnego ordynariusza, także osób spoza diecezji. Nad listą sześciu kandydatów pochyla się Watykan, który nie jest ograniczony jednak ramami czasowymi. Watykan sprawdza kandydatów i odsyła listę przez nuncjusza do St. Gallen.
Zanim dojdzie do wyborów podczas kapituły, nad listą z Watykanu debatuje tzw. parlament kościelny, w skład którego wchodzą świeccy kantonu St. Gallen. Parlament ma prawo wykreślić z ‘listy sześciu’ aż trzech kandydatów. Po tej procedurze wyboru dokonuje kapituła katedralna, a rola papieża sprowadza się zasadniczo do funkcji notariusza, gdyż papież oficjalnie ogłasza nowego biskupa ordynariusza.
Ten model unikalny na skalę światową pokazuje, że także w Kościele rzymskokatolickim możliwe i praktykowane są inne sposoby wyboru biskupów, które uwzględniają większy udział świeckich i sprawy diecezji regulowane są w większej mierze przez samą diecezję. Jak każdy system, także i ten ma swoje wady, gdyż może pojawić się zastrzeżenie, że jest to nieco zdemokratyzowana wersja systemu zamkniętego.
Jeszcze inny model znany jest w archidiecezji Salzburg (Austria), gdzie również kapituła katedralna wybiera arcybiskupa („prymasa Germanii”), jednak wybiera go spośród terno przedłożonego przez papieża.
W Szwajcarii jest tylko sześć diecezji rzymskokatolickich i tamtejszy Kościół, podobnie jak drugi co do wielkości Kościół ewangelicko-reformowany, boryka się z problemami wewnętrznymi, w tym skandalami pedofilskimi, odpływem wiernych, a także debatami nad kierunkiem Kościoła.
Starym Testamentem w homoseksualizm i “mafia z St. Gallen”
St. Gallen uchodzi za liberalną diecezję chętnie przeciwstawianą kiedyś diecezji Chur, gdzie bez lata ordynariuszem był zmarły w tym roku Vitus Huonder. Ten już na emeryturze związał się z schizmatyckim ruchem konserwatywnego Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X (lefebryści) i w tej wspólnocie o nieuregulowanym statusie kanonicznym został pochowany.
W pamięci szwajcarskich katolików (i nie tylko) zapadł otwarty spór między biskupami, gdy Huonder bezkrytycznie przytaczał cytaty ze Starego Testamentu, sugerujące kamienowanie homoseksualistów, podczas gdy bp Büchel, pełniący wówczas funkcję przewodniczącego szwajcarskiego episkopatu, publicznie krytykował wypowiedzi swojego brata w biskupstwie.
Dla katolików związanych z grupami integrystycznymi mniej lub bardziej otwarcie kontestującymi obecny pontyfikat czy ogólnie kierunek Kościoła po Soborze Watykańskim II, “St. Gallen” jest synonimem liberalnej rewolucji. Mówi się wręcz o “mafii z St. Gallen”, która wraz z papieżem Franciszkiem miałaby dokonywać dogmatycznej i moralnej dekompozycji Kościoła katolickiego, absorbując treści niezgodne z nauką i moralnością Kościoła, choćby w temacie homoseksualizmu.
Model dla wszystkich?
Biorąc pod uwagę trwający w Kościele rzymskokatolickim proces synodalny powstaje otwarte pytanie, na ile model St. Gallen jeden do jednego czy w jakiejś części możliwy jest do zrealizowania w perspektywie całego Kościoła i czy przyniósłby on więcej owoców lub pomógł uniknąć problemów, z którymi zmaga się ten Kościół.
Chodzi nie tylko sprawy zarządzania strukturami czy współodpowiedzialności wiernych, ale też systemowej transparentności, która sprzyja nadużywaniu władzy i tuszowaniu trudnych spraw w Kościele.