O dziekanie katedry w Sydney, który ołtarz wykradał
- 28 maja, 2003
- przeczytasz w 2 minuty
Kilka tygodni temu z anglikańskiej katedry w Sydney zniknął tajemniczo ołtarz. Wierni mieli swoje podejrzenia, które kierowały się w kierunku nowego dziekana katedry. Tenprzynał się do jego usunięcia, ale obiecał go zwrócić na miejsce. Gdy jednak wierni zobaczyli ołtarz spowrotem okazało się, że w międzyczasie dorobiono mu koła, bo jak oświadczył dziekan, to “nie ołtarz tylko stół do komunii i gdy nie będzie potrzebny będzie wypychany z katedry na zakrystię”. Wybuchła awantura. Dziekan Jensen, […]
Kilka tygodni temu z anglikańskiej katedry w Sydney zniknął tajemniczo ołtarz. Wierni mieli swoje podejrzenia, które kierowały się w kierunku nowego dziekana katedry. Tenprzynał się do jego usunięcia, ale obiecał go zwrócić na miejsce. Gdy jednak wierni zobaczyli ołtarz spowrotem okazało się, że w międzyczasie dorobiono mu koła, bo jak oświadczył dziekan, to “nie ołtarz tylko stół do komunii i gdy nie będzie potrzebny będzie wypychany z katedry na zakrystię”. Wybuchła awantura.
Dziekan Jensen, o którym wcześniej pisał już serwis ekumenizm.pl (“Mocne wejście” nowego dziekana Sydney) jest serdecznie niecierpiany przez wiernych katedry, z której wbrew ich protestom chce zrobić centrum ewaneglikalnej ewangelizacji Sydney, a nie zachować jej unikalny, anglikański charakter, co woleliby sami wierni. Sprawa ołtarza jest tylko kolejnym aspektem tego konfliktu: wcześniej zabroniono chórowi wykonywania staroangielskich i łacińskich pieśni zalecając rzekomo “bardziej uduchowione” nowoczesne utwory, najlepiej z perkusją.
Tak więc podczas niedzielnego Dorocznego Zebrania Członków parafii, na dziekana posypały się gromy, których gwałtowność zaskoczyła nawet dość niewzruszonego zazwyczaj Jensena. Parafianie kategorycznie sprzeciwili się “jeżdżącemu” ołtarzowi i zażądali usunięcia kół i natychmiastowego powrotu ołtarza na miejsce. Nie skończyło się na tym: żądano powrotu do anglikańskiej muzyki kościelnej — “Zakneblowałeś chór!” krzyczał jeden parafianin do Dziekana ‑oraz by ten ostatni zaczął ubierać się jak ksiądz, a nie zakładał tylko garnitur z uniwersytecką togą. Nie oszczędzono także przydługawych kazań duchownego w stylu teleewangelistów z USA. “Są zdecydowanie za długie i nic z nich nie wynosimy! Skróć je!” radzono szczerze Jensenowi. Jak zauważyła jedna z gazet, długość tych kazań jest jedyną anglikańską rzeczą w katedrze, której zawartość się zwiększa. Kategorycznie też zażądano, by nabożeństwa przestano nazywać “spotkaniami”, conotorycznie robi dziekan.
Pomimo ogromnej niechęci wiernych do “swojego” dziekana, ci pierwsi niewiele mogą zrobić: Jensen cieszy się niesłabnącym poparciem swego fundamentalistycznego brata arcybiskupa Sydney, który mianował go na to stanowisko pomimo oporów i protestów samych wiernych. Właśnie arogancja i władza braci Jensen wzbudza największą niechęć wiernych: “Nie obnoś się z nią, nie epatuj nas nią, nie rzucaj jej nam w twarz” powiedział mu jeden z nich.
Pod naporem krytyki Dziekan przeprosił za “urazy”, jakie mogły wywołać jego decyzje, ale nie obiecał poprawy. Tymczasem dotychczas anielsko potulna parafia katedralna, ze stoickim spokojem znosząca kolejne wyskoki swoich fundemntalistycznych zwierzchników, zaczyna się coraz bardziej burzyć. “Może i jesteśmy owczarnią, ale nie damy się żywcem obedrzeć ze skóry” ostrzegła na koniec dziekana jedna jego “owieczek”.
Serwis Anglicansonline