- 12 września, 2023
- przeczytasz w 4 minuty
W ostatnich dekadach Kościoły ewangelikalne przeżywają kosmiczny rozwój pod względem liczebnościowym, jak i teologicznym, oferując różne odcienie ewangelikalizmu – od fundamentalizmu aż po liberalne wspólnoty. Problemów nie brakuje i wiążą się z eklezjologią.
Eklezjologia odpowiedzią na odkościelnienie?
W ostatnich dekadach Kościoły ewangelikalne przeżywają kosmiczny rozwój pod względem liczebnościowym, jak i teologicznym, oferując różne odcienie ewangelikalizmu – od fundamentalizmu aż po liberalne wspólnoty. Problemów nie brakuje i wiążą się z eklezjologią.
Wielkie poruszenie w amerykańskim ewangelikalizmie wywołała ostatnio wydana książka zatytułowana Great Dechurching, czyli Wielkie odkościelnienie. Autorzy (Jim Davies oraz Michael Graham wspierani przez Ryana P. Burge’a) ilustrują na podstawie badań socjologicznych ruchy tektoniczne w amerykańskim ewangelikalizmie, w którym dochodzi do mocnego tąpnięcia w liczbie wiernych.
Już sam tytuł jest sugestywny, gdyż nawiązuje do kluczowych pojęć w historii globalnego ewangelikalizmu do Pierwszego, Drugiego i Trzeciego Przebudzenia. Za tymi nazwami kryją się zasadnicze ruchy pobożnościowe, których celem było religijne ożywienie w skostniałych strukturach kościelnych wyznań protestanckich głównego nurtu.
I tak Pierwsze Przebudzenie datowane na lata 30. i 40. XVIII wieku doprowadziło do narodzin metodyzmu w ramach anglikanizmu (bracia Wesley’owie), powstania ponadwyznaniowej teologii przebudzeniowej (Johnatan Edwards), popularnej szczególnie w Kościołach nurtu reformowanego, ale też wyłonienia się cesacjonizmu (Charles Chauncy).
Z kolei Drugie Wielkie Przebudzenie z początku XIX wieku objęło nie tylko istniejące już ugruntowane tradycje, w tym metodyzm, baptyzm czy Kościoły reformowane różnego typu, ale doprowadziło do powstania nowych denominacji, w tym adwentyzmu czy heterodoksyjnego mormonizmu.
Historycy Kościoła mówią również o Trzecim Wielkim Przebudzeniu, które od drugiej połowy XIX wieku do XX wieku doprowadziło do powstania ruchu zielonoświątkowego, ale też nurtów heterodoksyjnych jak choćby świadków Jehowy.
Nie bez znaczenia jest w tym kontekście kwantyfikator ‘wielkie’, gdyż autorzy książki Wielkie odkościelnienie sugerują, że to co się dzieje obecnie w ewangelikalizmie, ma podobne lub może nawet większe znaczenie niż wielkie ruchy przebudzeniowe. W swojej książce napisali, że liczba ludzi, która porzuciła Kościół w ciągu ostatnich 25 lat, znacznie przewyższa liczbę tych, którzy stali się chrześcijanami w czasie Pierwszego i Drugiego Przebudzenia łącznie z nawróconymi podczas ewangelizacji Billy’ego Grahama.
Popularny magazyn ewangelikalny Christianity Today opublikował tekst historyka Daniela K. Williamsa, w którym ten przekonuje, że ewangelikalizm potrzebuje ugruntowanej teologii Kościoła (eklezjologii) nie tylko wobec rosnącej liczby bezwyznaniowców (Nones), ale także wobec tych, którzy mając ortodoksyjne poglądy chrześcijaństwa ewangelikalnego, przestają identyfikować się z jakimkolwiek Kościołem i po prostu do żadnego nie uczęszczają.
– Większość ludzi, którzy przestali chodzić do ewangelikalnych zborów w ostatnich latach nie są bezwyznaniowcami ani byłymi ewangelikałami – podkreśla Williams.
Wczesny amerykański ewangelikalizm mógł być reakcją wobec nienawróconych duchownych i duchowo martwych Kościołów, ale nigdy nie miał zostać ruchem przeciwko Kościołowi jako takiemu. I być może teraz, pośród ‘Wielkiego odkościelnienia”, możemy odkryć solidną, ewangelikalną teologię Kościoła. – dodaje.
David Williams odnosi się do eklezjologicznej nieufności zaprogramowanej niejako w ruchu ewangelikalnym lub przynajmniej eklezjologię relatywizujący.
More Americans have left churches than joined during the Great Awakenings or through Billy Graham’s crusades, according to The Great DeChurching. This new book looks at why.https://t.co/poSLn8It0R
— RNS (@RNS) September 11, 2023
Nones, dones i umms
W anglosaskiej terminologii rozróżnia się zatem nie tylko Nones (bezwyznaniowych), ale też tzw. dones lub exvangelicals, czyli tych, którzy definitywnie porzucili ewangelikalizm, oraz tych, którzy nie pasują do obydwu grup i są jakby pomiędzy.
Ale w ostatnich latach mówi się jeszcze o innej grupie – tzw. umms (nazwa odnosi się do partykuły um lub umm, wyrażającej w j. angielskim powątpiewanie lub wahanie się). Umms to ludzie poszukujący, zdystansowani albo wątpiący – mogą wpisywać się w fenomen opisany przez Williamsa, ale niekoniecznie, gdyż część z nich odrzuca ortodoksyjne pojęcia teologii ewangelikalnej.
Williams przekonuje, że w niektórych tradycjach ewangelikalnych na nowo odkrywa się refleksję eklezjologiczną, dzięki której następuje większe związanie z ideą Kościoła, co wcale nie musi się kłócić z ewangelikalizmem kładącym nacisk na osobistą relację wierzących z Bogiem. Wiliams zaznacza, że w Nowym Testamencie jest wystarczająco wiele wątków, choćby w teologii Pawła, które mają zdecydowanie eklezjalny element jakby pomijany przez wielu ewangelikałów. – Co, jeśli problemem odkościelnionych ewangelikałów nie jest ich wadliwe rozumienie wiary, a raczej brak w ewangelikalnej teologii nacisku na Kościół? — pyta Williams.
Williams, ale także inni badacze ewangelikalizmu wskazują, że poprzez lekturę Pisma Świętego, ale też Ojców Kościoła i współczesnych teologów protestanckich, także spoza ewangelikalnego spektrum, ewangelikałowie odkrywają i mogą kształtować nową teologię Kościoła, która pomogłaby ustabilizować labilność ruchu ewangelikalnego.
» Ekumenizm.pl: Odkościelnienia i zaniku wiary nie da się powstrzymać