Społeczeństwo

Misjonarz pod nadzorem bezpieki


Orga­ni­za­cja Open Doors od 50 lat nie­sie pomoc prze­śla­do­wa­nym z powo­du wia­ry w Jezu­sa Chry­stu­sa. Ta służ­ba roz­po­czę­ła się w Pol­sce od udzia­łu mło­de­go misjo­na­rza z Holan­dii Anne van der Bijl w socja­li­stycz­nym Świa­to­wym Festi­wa­lu Mło­dzie­ży i Stu­den­tów w War­sza­wie w lip­cu 1955 r.


Komu­ni­stycz­ne wła­dze posta­no­wi­ły poka­zać świa­tu rado­sne i szczę­śli­we obli­cze PRL, do War­sza­wy przy­je­cha­ły tysią­ce mło­dych gości z całe­go świa­ta, w tym z kra­jów kapi­ta­li­stycz­nych i Trze­cie­go Świa­ta. Dla nich była to oka­zja zapo­zna­nia się z życiem za „żela­zną kur­ty­ną”, a dla war­sza­wia­ków moż­li­wość spo­tka­nia się z ludź­mi z kra­jów nie­do­stęp­nych dla oby­wa­te­li PRL. Wła­dze oba­wia­ły się, że impre­za będzie wyko­rzy­sty­wa­na przez kra­je zachod­nie do celów szpie­gow­skich stąd bacz­na obser­wa­cja festi­wa­lo­wych gości przez służ­by.

Mło­dy chrze­ści­ja­nin, zna­ny póź­niej jako Brat Andrew, sko­rzy­stał ze spo­sob­no­ści i przy­je­chał po raz pierw­szy do socja­li­stycz­ne­go kra­ju. Z waliz­ką peł­ną bro­szu­rek ewan­ge­li­za­cyj­nych, któ­re zamie­rzał roz­dać, poja­wił się na dwor­cu kole­jo­wym w War­sza­wie nie zna­jąc niko­go.

Bar­dzo szyb­ko zna­lazł się pod uważ­ną obser­wa­cją, a to za spra­wą taj­nych dono­si­cie­li Urzę­du Bez­pie­czeń­stwa (UB) będą­cych jed­no­cze­śnie… wyso­ko posta­wio­ny­mi pasto­ra­mi. Kościo­ły mniej­szo­ścio­we były dokład­nie inwi­gi­lo­wa­ne przez komu­ni­stycz­ne służ­by, któ­re zwer­bo­wa­ły agen­tów we wła­dzach poszcze­gól­nych wyznań, a histo­ria bra­ta Andrew, dokład­nie to ilu­stru­je.

Pierw­sze kon­tak­ty

Holen­der po przy­by­ciu do War­sza­wy zaczął inten­syw­nie szu­kać kon­tak­tu z pol­ski­mi pro­te­stan­ta­mi. Naj­pierw tra­fił do księ­gar­ni Towa­rzy­stwa Biblij­ne­go na Nowym Świe­cie. Stam­tąd na nabo­żeń­stwo do ewan­ge­li­ków refor­mo­wa­nych, a następ­nie do bap­ty­stów i kolej­nych ewan­ge­licz­nych zbo­rów.

W książ­ce „Boży prze­myt­nik” br. Andrew wspo­mi­na pierw­szą wizy­tę na nabo­żeń­stwie w koście­le ewan­ge­lic­ko-refor­mo­wa­nym w War­sza­wie:

„Odpra­wia­li nabo­żeń­stwa otwar­cie i bez utrud­nień, o ile trzy­ma­li się z dale­ka od tema­tów poli­tycz­nych.”

Rela­cjo­nu­je roz­mo­wę z gru­pą mło­dzie­ży i pasto­rem po nabo­żeń­stwie:

„Tak, nie­któ­rzy spo­śród człon­ków Kościo­ła nale­żą rów­nież do par­tii komu­ni­stycz­nej. Cóż, ustrój zro­bił tak wie­le dla ludzi, że przy­my­ka się oko na resz­tę. Tak, to kom­pro­mis – odparł ksiądz, wzru­sza­jąc ramio­na­mi – Ale cóż robić?”.

Po wizy­cie u ewan­ge­li­ków br. Andrew bie­rze udział w bap­ty­stycz­nym nabo­żeń­stwie, po któ­rym jest bar­dzo zachę­co­ny. Po dniu peł­nym wra­żeń roz­my­śla o sytu­acji pro­te­stan­tów w Pol­sce.

„Tej nocy, leżąc na łóż­ku (…) zaczą­łem myśleć, jak róż­ne były te dwa Kościo­ły. Pierw­szy poszedł widocz­nie dro­gą współ­pra­cy z rzą­dem (…) Dru­gi, jak czu­łem, szedł bar­dziej samot­ną ścież­ką. Kie­dy spy­ta­łem tam, czy na nabo­żeń­stwa cho­dzą człon­ko­wie par­tii, odpo­wie­dzia­no mi: ‘W każ­dym razie nie za naszą wie­dzą’.” [1].

Jak płon­ne były to nadzie­je dowia­du­je­my się z odtaj­nio­nych akt UB zgro­ma­dzo­nych w Insty­tu­cie Pamię­ci Naro­do­wej. Nie­za­po­wie­dzia­ne poja­wie­nie się mło­de­go misjo­na­rza wywo­ła­ło reak­cje służb, któ­re natych­miast uru­cho­mi­ły swo­ich infor­ma­to­rów.

Taj­ny współ­pra­cow­nik, pseu­do­nim „Jodła”

Taj­ny współ­pra­cow­nik (TW) o pseu­do­ni­mie „Jodła” został ścią­gnię­ty spe­cjal­nie z Gdań­ska do War­sza­wy w związ­ku z festi­wa­lem mło­dzie­ży i poja­wia­ją­cy­mi się gość­mi w zbo­rach Zjed­no­czo­ne­go Kościo­ła Ewan­ge­licz­ne­go (ZKE) [2] Pole­ce­nie w tej spra­wie wydał sam naczel­nik Depar­ta­men­tu VI, Wydzia­łu IV Komi­te­tu ds. Bez­pie­czeń­stwa Publicz­ne­go, mjr. Arka­diusz Liber­man. [3]

Wydział IV zaj­mo­wał się ujaw­nia­niem, roz­pra­co­wy­wa­niem i zwal­cza­niem „wro­gich form dzia­ła­nia ducho­wień­stwa i zaan­ga­żo­wa­nych osób świec­kich” będą­cych człon­ka­mi Kościo­łów mniej­szo­ścio­wych. Skła­dał się z trzech sek­cji. Sek­cja II spe­cja­li­zo­wa­ła się w roz­pra­co­wy­wa­niu m.in. Kościo­łów bap­ty­stycz­ne­go, meto­dy­stycz­ne­go, Zjed­no­czo­ne­go Kościo­ła Ewan­ge­licz­ne­go czy nie­za­leż­nych grup zie­lo­no­świąt­ko­wych. [4]

TW „Jodła” pozy­ska­ny został do współ­pra­cy z Urzę­dem Bez­pie­czeń­stwa z naj­wyż­szych szcze­bli Kościo­ła. Zasia­dał w radzie Zjed­no­czo­ne­go Kościo­ła Ewan­ge­licz­ne­go. 10 sierp­nia 1955 roku, o godz. 12.00, UB-owiec kpt Jan Rataj­czyk spo­tkał się po raz pierw­szy z TW „Jodła” przy dwor­cu War­sza­wa – Śród­mie­ście. „Jodła” pro­wa­dzo­ny był dotąd w Gdań­sku przez Tade­usza Zwo­liń­skie­go i to z nim kpt. Rataj­czyk usta­lił szcze­gó­ły wyko­rzy­sta­nia ope­ra­cyj­ne­go agen­ta. [5]

Po przy­jeź­dzie do War­sza­wy „Jodła” w sekre­ta­ria­cie Kościo­ła miał wytłu­ma­czyć swo­ją wcze­śniej­sza obec­ność zała­twia­niem spraw oso­bi­stych oraz omó­wie­niem kwe­stii zwią­za­nych ze zbli­ża­ją­cym się spo­tka­niem Rady Kościo­ła, któ­re mia­ło się odbyć 25 sierp­nia. Wie­dział już, że ma zająć się roz­pra­co­wa­niem ame­ry­kań­skie­go pasto­ra Chi­xa i niko­mu nie­zna­ne­go Holen­dra. Kpt Rataj­czak w notat­ce służ­bo­wej rapor­tu­je:

„Infor­ma­tor poda­je, że o poby­cie pasto­ra CHIXA dowie­dział się od Czer­skie­go /jego teść/, któ­ry zawia­do­mił go o tym tele­fo­nicz­nie.” [6]

Infor­ma­tor przy­wiózł ze sobą nie­miec­ki kwar­tal­nik, w któ­rym była rela­cja z kam­pa­nii ewan­ge­li­za­cyj­nej w Argen­ty­nie z Chi­xem, miał więc już jakieś poję­cie o jed­nej z osób, o któ­rej miał zbie­rać infor­ma­cje.

Infor­ma­tor dosta­je zada­nie od kpt. Rataj­cza­ka, aby w roz­mo­wach z Kra­kie­wi­czem, Sace­wi­czem i Bajeń­skim, inny­mi lide­ra­mi ZKE, dowie­dzieć się jak naj­wię­cej o pasto­rze Chi­xie, któ­ry w opi­nii Urzę­du Bez­pie­czeń­stwa wyda­je się więk­szym zagro­że­niem niż Holen­der Anne van der Bijl. „Jodła” ma się więc dowie­dzieć:

„kogo on przed­sta­wia swo­ją oso­bą, jaki jest cel jego przy­jaz­du do Pol­ski, skąd przy­je­chał i dokąd ma zamiar wyje­chać z War­sza­wy”. (pisow­nia ory­gi­nal­na)

Agent ma też udać się na nabo­żeń­stwa z udzia­łem pasto­ra Chi­xa i posta­rać się nawią­zać z nim oso­bi­sty kon­takt.

Na koniec spo­tka­nia „Jodła” infor­mu­je Rataj­czy­ka, że przy­je­chał do War­sza­wy za wła­sne pie­nią­dze, a jego ofi­cer pro­wa­dzą­cy z Gdań­ska zapew­niał go, że otrzy­ma w War­sza­wie zwrot kosz­tów podro­ży i utrzy­ma­nia pod­czas swo­je­go poby­tu. Rataj­czak rapor­tu­je, że rze­czy­wi­ście Zwo­liń­ski dzwo­nił

„i oświad­czył, iż z uwa­gi na to, że w Wydzia­le zabra­kło pie­nię­dzy na wydat­ki ope­ra­cyj­ne inf. pie­nię­dzy nie otrzy­mał.”

Rataj­czyk po pierw­szym spo­tka­niu z agen­tem cha­rak­te­ry­zu­je go w nastę­pu­ją­cy spo­sób:

„W roz­mo­wie z inf. odnio­słem wra­że­nie, że jest on gor­li­wym kazno­dzie­ją – a nawet fana­ty­kiem, o czym świad­czy taki cho­ciaż­by fakt – opo­wia­da­jąc o tym, co sły­szał (…) o uzdro­wie­niach doko­ny­wa­nych przez CHIXA, pod­kre­ślał, że nauka teo­lo­gicz­na dowo­dzi, że takie uzdro­wie­nia są możliwe.”[7]

UB-owiec wyzna­cza kolej­ne spo­tka­nie, któ­re ma się odbyć trzy dni póź­niej.

13 sierp­nia spo­ty­ka­ją się zno­wu. W donie­sie­niu agen­tu­ral­nym spo­rzą­dzo­nym na te spo­tka­nie TW „Jodła” infor­mu­je:

„W czwar­tek na nabo­żeń­stwie przy uli­cy Al. Jero­zo­lim­skich 99/37 był obec­ny Bill z Holan­dii, mło­dy misjo­narz, któ­ry przy­je­chał do War­sza­wy na Festi­wal. Kaza­nie Bil­la było gło­szo­ne w języ­ku angiel­skim, tłu­ma­czył kazno­dzie­ja meto­dy­stów z Pra­gi ul. Jagie­loń­skiej 3/5. Dnia 12 sierp­nia br. Bill udał się w towa­rzy­stwie mło­dzie­ży zbo­ru z Al. Jeroz., do Łazie­nek, gdzie robio­no zdję­cia.” (pisow­nia ory­gi­nal­na)

TW „Jodła” rapor­tu­je dokład­nie roz­mo­wę z inny­mi lide­ra­mi ZKE na ten temat. Ówcze­sny pre­zes ZKE, Sta­ni­sław Kra­kie­wicz, zawia­do­mio­ny o gościu z Holan­dii odwie­dza­ją­cym war­szaw­skie zbo­ry ZKE nie krył obaw:

„będzie­my jesz­cze odpo­wia­da­li za to, że nasza mło­dzież poszła z Holen­drem (do Łazie­nek — przy­pis mój), bo na pew­no za nim ubo­wiec cho­dzi.”

na co Paweł Bajeń­ski odpo­wia­da:

„Nie ma oba­wy, bo wła­dze sami ich zapro­si­li, a Holen­dra mogą zamknąć tyl­ko za to, że roz­da­je bro­szur­ki reli­gij­ne, to się wła­dzy nie podo­ba, ale muszą cier­pieć, bo się liczą z opi­nią świa­to­wą.”

Dalej „Jodła” szcze­gó­ło­wo rela­cjo­nu­je ofi­ce­ro­wi UB prze­bieg nabo­żeństw oraz poda­je listy osób z kie­row­nic­twa Kościo­ła, któ­re bra­ły w nich udział. Infor­mu­je kto z kim wyszedł po nabo­żeń­stwie, kto roz­ma­wiał z gość­mi. Poda­je inne szcze­gó­ły doty­czą­ce pla­nów poby­tu gości, osób, któ­re mają odwie­dzić itp. Zada­nie, jakie sta­wia mu ofi­cer, to „zabez­pie­cza­nie” kon­kret­nych miejsc, w któ­rych mają poja­wiać się goście. Trzy dni póź­niej „Jodła” zno­wu spo­ty­ka się z Rataj­cza­kiem, by prze­ka­zać kolej­ne infor­ma­cje. [8]

Taj­ny Współ­pra­cow­nik pseu­do­nim „Sosna”

Inny taj­ny współ­pra­cow­nik UB z gro­na duchow­nych ZKE o pseu­do­ni­mie „Sosna” rapor­tu­je w tym samym cza­sie:

„W Gdań­sku przez pra­cow­ni­ka Urzę­du dosta­łem pole­ce­nie udać się do War­sza­wy i w dniu 11. VIII. 1955 r. nawią­zać kon­takt z pra­cow­ni­kiem Komi­te­tu ds. Bez­pie­czeń­stwa Publicz­ne­go. Cel wyjaz­du był wyty­czo­ny w związ­ku z V Festi­wa­lem w War­sza­wie przy­je­cha­li goście zagra­nicz­ni, któ­rzy bio­rą udział w kościo­łach pro­te­stanc­kich w War­sza­wie. W dniu 11. VIII. 1955 przy­by­łem do War­sza­wy o godz. 12.00. Nawią­za­łem kon­takt z Komi­te­tem ds. Bez. Pub., od któ­re­go dosta­łem wytycz­ne odno­śnie mego dzia­ła­nia dal­sze­go na tere­nie War­sza­wy.

W czwar­tek 11.VIII. b.m. byłem na nabo­żeń­stwie (…) mię­dzy inny­mi prze­ma­wiał Bill z Holan­dii, tłu­ma­czył go jeden z człon­ków Kościo­ła Meto­dy­stycz­ne­go. Na tym nabo­żeń­stwie spo­tka­łem ob. Toma­szew­skie­go zam. w Żyrar­do­wie przy kapli­cy Bap­ty­stów. Od nie­go dowie­dzia­łem się, że on wraz z żoną roz­ma­wia­li z tym Holen­drem Bil­lem, że wymie­ni­li sobie adre­sy, Holen­der Bill wła­da języ­kiem angiel­skim oraz nie­miec­kim. Na pyta­nie, co on powie o tym Holen­drze, odpo­wie­dział, że jemu powie­dział, że do Pol­ski przy­je­chał na Festi­wal z zada­niem nawią­za­nia kon­tak­tu z bap­ty­sta­mi tu w Pol­sce (…) Bill roz­da­je ulot­ki nawo­łu­ją­ce ludzi do boga o tym dowie­dzia­łem się od Toma­szew­skie­go oraz od same­go Bil­la, któ­ry przy­to­czył fakt w kaza­niu, że on roz­da­jąc ulot­ki napo­tkał takich, któ­rzy tych ulo­tek nie chcie­li przy­jąć. Mówiąc, że w Boga nie wie­rzą. Przed 11. VIII b.m Bill był w miesz­ka­niu ob. Bojen­skie­go.” (pisow­nia ory­gi­nal­na)

TW „Sosna” rela­cjo­nu­je, Rataj­cza­ko­wi — temu same­mu ofi­ce­ro­wi bez­pie­ki, któ­ry pro­wa­dzi TW „Jodła”, że w sobo­tę, póź­nym wie­czo­rem wró­cił wraz z Paw­łem Bajeń­skim na Puław­ską 114 gdzie widzie­li się z Jerzym Sace­wi­czem. Bajeń­ski miał wte­dy powie­dzieć im o swo­jej roz­mo­wie z pra­cow­ni­ka­mi UB, któ­rzy ostrze­ga­li go przed kon­tak­ta­mi z oso­ba­mi z Zacho­du. Ubow­cy mie­li powie­dzieć Bajeń­skie­mu, że wie­dzą o wizy­cie Jerze­go Sace­wi­cza w Hote­lu „Polo­nia” u zagra­nicz­nych gości i ostrze­ga­ją ich tym samym przed „anga­żo­wa­niem się w te kon­tak­ty”. Bajeń­ski przy­ta­cza w roz­mo­wie z TW „Sosna” i Sace­wi­czem sło­wa ubow­ców: „Oni wyja­dą za gra­ni­ce, a wy tu zosta­je­cie”. Jak wyni­ka z rapor­tu agen­ta Sace­wicz był wystra­szo­ny opo­wie­ścia­mi Bajeń­skie­go i tłu­ma­czył się, że jedy­nie odpro­wa­dzał gościa do hote­lu nie chcąc go zosta­wić same­mu sobie. Na pyta­nie senio­ra Sace­wi­cza skąd orga­ny bez­pie­czeń­stwa wie­dzą, o jego wizy­cie w hote­lu, Bajeń­ski miał odpo­wie­dzieć:

„co ty myślisz, że oni nie mają swo­ich szpic­li, kto do hote­lu przy­cho­dzi”? [9]

War­to wspo­mnieć w tym miej­scu, że Jerzy Sace­wicz (senior) wyszedł dwa lata wcze­śniej z wię­zie­nia, do któ­re­go tra­fił pra­wie na trzy lata, aresz­to­wa­ny w 1950 r., wraz z inny­mi duchow­ny­mi ewan­ge­licz­ny­mi. [10]

TW „Sosna” — według notat­ki służ­bo­wej ofi­ce­ra bez­pie­ki – syn jed­ne­go z przy­wód­ców ZKE — ma za zada­nie dalej moni­to­ro­wać obec­ność zagra­nicz­nych gości w śro­do­wi­sku pro­te­stanc­kim War­sza­wy.

Szcze­gó­ło­wo rela­cjo­nu­je UB, nie­dziel­ne nabo­żeń­stwo z udzia­łem „Bil­la” u meto­dy­stów. Wymie­nia z nazwi­ska wszyst­kich pasto­rów i kazno­dzie­jów ZKE bio­rą­cych w nim udział, któ­rzy naj­wy­raź­niej zda­wa­li sobie spra­wę, że wła­dzy komu­ni­stycz­nej nie podo­ba się ich obec­ność na nabo­żeń­stwie z udzia­łem zagra­nicz­nych gości. Po nabo­żeń­stwie, jak dono­si „Sosna”, ktoś wpadł na pomysł wspól­ne­go zdję­cia. Zosta­ły usta­wio­ne odpo­wied­nio ław­ki i kazno­dzie­ja Kościo­ła meto­dy­stycz­ne­go zapra­szał wspo­mnia­nych wyżej kazno­dziei ZKE, żeby wyszli naprzód i usie­dli na ław­ce wspól­nie z zagra­nicz­ny­mi gośćmi,„pomimo, że byli obec­ni i sta­li z tyłu, na kil­ka­krot­ne zapro­sze­nie, nie wyszli i nie zaję­li miej­sca”. TW Sosna ana­li­zu­jąc tę sytu­acje, rapor­tu­je, że Bajeń­ski musiał roz­ma­wiać o ostrze­że­niach UB nie tyl­ko z nim i Sace­wi­czem, ale tak­że z inny­mi, stąd ich powścią­gli­wa reak­cja. Agent koń­czy donos cha­rak­te­ry­sty­ką „prze­bie­głych” gości oraz wystra­szo­nych przy­wód­ców ZKE.

„Sosna” koń­cząc roz­pra­co­wy­wa­nie „Bil­la” pró­bu­je zała­twić sobie poprzez ofi­ce­ra UB pra­ce na jed­nym ze stat­ków żeglu­gi mor­skiej. Wcze­śniej­sze sta­ra­nia speł­zły na niczym. Skar­ży się, co skrzęt­nie rapor­tu­je ofi­cer pro­wa­dzą­cy.

„Nie wiem dla­cze­go tyl­ko utrud­nia mi się w ten spo­sób życie, prze­cież przez cały okres współ­pra­cy chęt­nie i sumien­nie wypeł­niam wasze pole­ce­nia” — twier­dzi infor­ma­tor.

„Sosna” ubo­le­wa, że UB nie ma do nie­go peł­ne­go zaufa­nia „i twier­dzi, że takie sta­no­wi­sko z naszej stro­ny jest nie­słusz­ne, że to znie­chę­ca go w ogó­le do dal­szej współ­pra­cy” — rapor­tu­je w notat­ce służ­bo­wej kpt Rataj­czak. Rataj­czyk pisząc o TW „Sośnie” stwier­dza:

„Zda­je sobie spra­wę z tego, że nie jest to w naszym inte­re­sie by dostał się on na sta­tek” ,

zapew­nia go jed­nak w dal­szej roz­mo­wie, że zapo­zna się z tą sytu­acją i zoba­czy, co jest w sta­nie zro­bić, ale aby „nie brał tego za jaką­kol­wiek obiet­ni­ce” . [11]

Taj­ny współ­pra­cow­nik, pseu­do­nim „Jan Bąk” i dekon­spi­ra­cja

Z doku­men­ta­cji IPN wyni­ka, że UB trak­to­wa­ła Sta­ni­sła­wa Kra­kie­wi­cza, pre­ze­sa ZKE, jako swo­je­go taj­ne­go współ­pra­cow­ni­ka – pseu­do­nim „Jan Bąk”. TW „Jan Bąk” 1 wrze­śnia rapor­tu­je kpt. Rataj­cza­ko­wi bar­dzo szcze­gó­ło­wo prze­bieg posie­dze­nia rady ZKE, któ­re odby­ło się 14 i 15 sierp­nia 1955 r. Na roz­po­czę­ciu obrad rady ZKE bra­ku­je sekre­ta­rza i skarb­ni­ka, ich nie­obec­ność ozna­cza brak mate­ria­łów, nad któ­ry­mi mia­no deba­to­wać, oby­dwo­je są w tym cza­sie na nabo­żeń­stwie z zagra­nicz­ny­mi gość­mi.

„Przy­by­li opóź­nie­ni oko­ło godz. 15-tej. Nawet nie prze­pro­si­li, prze­ciw­nie za uwa­gi skie­ro­wa­ne do nich co do naru­sze­nia dys­cy­pli­ny obu­rzy­li się, że są to oso­bi­ste wyciecz­ki prze­wod­ni­czą­ce­go i nie­któ­rych rad­nych prze­ciw­ko nim jako zie­lo­no­świąt­kow­com.” – rela­cjo­nu­je TW „Jan Bąk”. „Dawi­dow powie­dział, że i pój­dzie na wie­czor­ne nabo­żeń­stwo. Poparł go Janu­sze­wicz, dowo­dząc, że zło­śli­wość prze­wod­ni­czą­ce­go, zła wola nie dopusz­cza pójść na Pra­gę na wie­czor­ne nabo­żeń­stwo u meto­dy­stów” — zezna­je infor­ma­tor.

Dalej rela­cjo­nu­je, jak to on sam jako pre­zes Kościo­ła radzi wszyst­kim pozo­stać na nabo­żeń­stwie przy al. Jero­zo­lim­skich 99 ponie­waż Urząd ds. Wyznań nie życzy sobie, by bra­no dział w nabo­żeń­stwie z zagra­nicz­ny­mi gość­mi u meto­dy­stów. „Rze­czy­wi­ście znacz­na cześć rad­nych pozo­sta­ła na tym nabo­żeń­stwie” — rela­cjo­nu­je poda­jąc kto się nie pod­po­rząd­ko­wał z rady i ilu zbo­row­ni­ków ZKE poja­wi­ło się jed­nak u meto­dy­stów. [12]

Dalej czy­ta­my:

„Jak już poda­wał w ostat­nim donie­sie­niu z dnia 12.VIII b.r. że w dniu tym w kapli­cy przy ul. Al. Jero­zo­lim­skie 99 odby­ło się nabo­żeń­stwo na któ­rym kaza­nie wygło­sił duchow­ny bap­ty­sta Bill /Holender dele­gat na Festiwal/. Prze­mó­wie­nie tego Holen­dra tłu­ma­czył Ciszek Hen­ryk. Po zakoń­cze­niu nabo­żeń­stwa CISZEK Hen­ryk bez uprzed­nie­go poro­zu­mie­nia się z infor­ma­to­rem jako pre­ze­sem ZKE zapro­sił wszyst­kich obec­nych na nabo­żeń­stwo któ­re odby­wać się ma dnia 14 . VIII. b.r. na Pra­dze u meto­dy­stów przy ul. Jagie­loń­skiej 3/5. (…) Ponad­to infor­ma­tor poda­je bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­ne momen­ty dot. Dawi­do­wa, mia­no­wi­cie, że Dawi­dow (…) w toku obrad Rady kie­dy w cza­sie prze­mó­wie­nia inf. „Bąk Jan” moty­wo­wał i uza­sad­niał nie­ce­lo­wość prze­ry­wa­nia obrad i pój­ścia na Pra­gę do meto­dy­stów – Dawi­dow skrzęt­nie noto­wał wszyst­kie wypo­wie­dzi infor­ma­to­ra, co wywo­ła­ło ogrom­ne obu­rze­nie wśród zebra­nych, któ­rzy zwra­ca­li uwa­gę Dawi­do­wi by tego nie zapi­sy­wał, gdyż to jest w pro­to­kó­le zby­tecz­ne. Infor­ma­tor „Jan Bąk” pod­kre­śla przy tym, że jest to bar­dzo cie­ka­we , gdyż mimo tego, że Dawi­dow tak skrzęt­nie noto­wał wszyst­kie jego /inf./ wypo­wie­dzi to jed­nak nie ma o nich ani sło­wa wzmian­ki w pro­to­kó­le. Inf. nad­mie­nił przy tym, że fakt ten nie jest odosob­nio­ny, że tego rodza­ju fak­ty mają miej­sce na każ­dym posie­dze­niu Rady. Na pod­sta­wie tego inf. „Bąk Jan” wycią­ga wnio­sek, że Dawi­dow zbie­ra wszyst­kie jego wypo­wie­dzi do rapor­tu, któ­ry bez dwóch zdań dla kogoś przy­go­to­wu­je. Inf. prze­ko­na­ny jest, że Dawi­dow współ­pra­cu­je z nami o co jak twier­dzi nie ma do nie­go pre­ten­sji cho­dzi mi jedy­nie o to by zbie­ra­ne przez Dawi­do­wa jego /inf./ wypo­wie­dzi przed­sta­wia­ne były w praw­dzi­wym świe­tle (…)” [13] (pisow­nia ory­gi­nal­na)

Rapor­tu­jąc roz­mo­wę z infor­ma­to­rem ofi­cer tłu­ma­czy się prze­ło­żo­nym z dekon­spi­ra­cji TW. „Jodła” przed TW „Janem Bąkiem” wyja­śnia­jąc, że zaka­zał kate­go­rycz­nie TW „Jodła”, już na pierw­szym spo­tka­niu robie­nia jakich­kol­wiek nota­tek, mimo tego TW popeł­nia cią­gle te same błę­dy.

Ofi­cer ubo­le­wa tak­że, że rów­nież TW „Żebrow­ski”,

„nie­wła­ści­wym postę­po­wa­niem swo­im zde­kon­spi­ro­wał się przed TW „Jan Bąk”.”

Z ana­li­zy tych rapor­tów widać, jak gęsta była sieć taj­nych współ­pra­cow­ni­ków w radzie ZKE, co powo­do­wa­ło, że zbie­ra­li oni infor­ma­cje rów­nież jeden na dru­gie­go, dono­sząc na sie­bie, a cza­sa­mi dekon­spi­ru­jąc się. Czę­stą prak­ty­ką UB było wer­bo­wa­nie agen­tów w celu kon­tro­li innych taj­nych współ­pra­cow­ni­ków. Dzię­ki takiej ilo­ści infor­ma­to­rów we wła­dzach kościel­nych UB mogła widzieć róż­ne wyda­rze­nia z kil­ku per­spek­tyw oraz roz­gry­wać roz­ma­ite spra­wy poprzez wal­ki frak­cyj­ne, co skrzęt­ne wyko­rzy­sty­wa­no przez cały czas ist­nie­nia tego Kościo­ła.

Swój raport Rataj­czak koń­czy zale­ce­nia­mi doty­czą­cy­mi TW. „Jodła”:

„Z uwa­gi na to, że postę­po­wa­nie inf. „Jodła” nosi wszel­kie zna­mio­na dekon­spi­ra­cji oraz z uwa­gi na to, że jest on wobec nas nie­szcze­ry opra­co­wać w związ­ku z tym odpo­wied­nią notat­kę służ­bo­wą w któ­rej wska­zać w jakim kie­run­ku powin­na być prze­pro­wa­dzo­na z nim roz­mo­wa w celu wyka­za­nia mu jego nie­wła­ści­we­go postę­po­wa­nia” Rataj­czak nad­mie­nia rów­nież, że TW. „Jodła” czy­ni sta­ra­nia o wyjazd do ZSRR na urlop, ale wobec jego nie­pro­fe­sjo­nal­ne­go postę­po­wa­nia nale­ży się zasta­no­wić czy pozwo­lić mu na wyjazd. ” [14]

Zakoń­cze­nie

Brat Andrew wró­cił szczę­śli­wie do swo­je­go kra­ju, by po doświad­cze­niach w Pol­sce zaan­ga­żo­wać się z wiel­ką deter­mi­na­cją w pomoc chrze­ści­ja­nom w kra­jach komu­ni­stycz­nych. Służ­by kolej­nych komu­ni­stycz­nych kra­jów z pew­no­ścią śle­dzi­ły tym razem każ­dy jego krok, ponie­waż nie był już, jak dotąd, niko­mu nie­zna­nym „mło­dym Holen­drem”. Dzię­ki dono­som taj­nych współ­pra­cow­ni­ków UB, zebra­no wystar­cza­ją­co dużo infor­ma­cji, żeby wie­dzieć, że jego dzia­łal­ność musi być pod nad­zo­rem bez­pie­ki tak­że innych komu­ni­stycz­nych kra­jów do któ­rych wkrót­ce uda się br Andrew.

Jak wyni­ka z doku­men­tów MSW komu­ni­stycz­na agen­tu­ra w Zjed­no­czo­nym Koście­le Ewan­ge­licz­ny z roku na rok powięk­sza­ła się, służ­by dba­ły by wła­dze kościel­ne były zdo­mi­no­wa­ne przez ich infor­ma­to­rów, a wszel­kie dzia­ła­nia Kościo­ła kon­tro­lo­wa­ne. Pomi­mo takie­go sta­nu kie­row­nic­twa Kościo­ła, w wie­lu zbo­rach pra­ca dusz­pa­ster­ska roz­wi­ja­ła się, a poszcze­gól­ni pasto­rzy i świec­cy zaan­ga­żo­wa­ni byli w tzw. „nie­le­gal­ną ewan­ge­li­za­cje” pole­ga­ją­cą na wyko­rzy­sty­wa­niu prze­rzu­co­nej z Zacho­du lite­ra­tu­ry ewan­ge­li­za­cyj­nej do celów misyj­nych. Wła­dze wyzna­nia z inspi­ra­cji SB podej­mo­wa­ły wal­kę z tym pro­ce­de­rem, ale o tym w kolej­nych arty­ku­łach.

pastor Adam Ciuć­ka

Notat­ka UB ze spo­tka­nia z TW “Jodła”.

Notatka ze spotkania z TW Jodła, str 2. Ekumenizm.pl

str. 2notatka ze spotkania z TW Jodła


Gale­ria

Ekumenizm.pl: Pod nad­zo­rem bez­pie­ki — zapo­wiedź cyklu na Ekumenizm.pl


Przy­pi­sy:

[1] „Boży prze­myt­nik”, Br. Andrew oraz John i Eli­za­beth She­rill, Voca­tio, War­sza­wa 2011, s. 87

[2] Zjed­no­czo­ny Kościół Ewan­ge­licz­ny powstał w wyni­ku naci­sku władz w 1947 r. Sku­piał on pięć pol­skich Kościo­łów ewan­ge­li­kal­nych, dwa z nich mia­ły cha­rak­ter zie­lo­no­świąt­ko­wy. Do roku 1953 Kościół miał cha­rak­ter fede­ra­cji, w ramach któ­rej każ­de ugru­po­wa­nie zacho­wa­ło swo­ją odręb­ność, w roku 1953 znie­sio­no odręb­no­ści. W 1981 r. z ZKE wysta­pi­li „bra­cia ply­muc­cy” powo­łu­jąc Kościół Wol­nych Chrze­ści­jan. W 1987 r. na ostat­nim Syno­dzie ZKE pod­je­to decy­zje o roz­wią­za­niu Kościół, w wyni­ku cze­go powsta­ły czte­ry odręb­ne Kościo­ły: Kościół Chrze­ści­jan Wia­ry Ewan­ge­licz­nej w RP, Kościół Ewan­ge­licz­nych Chrze­ści­jan, Kościół Zbo­rów Chry­stu­so­wych i Kościół Zie­lo­no­świąt­ko­wy w RP.

[3] IPN BU 0 1283/1529 167

[4] „Poli­ty­ka pań­stwa wobec Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go w Pol­sce w okre­sie inter­no­wa­nia pry­ma­sa Ste­fa­na Wyszyń­skie­go 1953–1956”, Bart­tło­miej Nosz­czak, War­sza­wa 2008, IPN.

[5] IPN BU 0 1283/1529 167–170

[6] IPN BU 0 1283/1529 167

[7] IPN BU 0 1283/1529 168

[8] IPN BU 0 1283/1529 170

[9] IPN BU 0 1283/1529 173–179

[10] Jerzy Sace­wicz (senior) od 1946 roku był inwi­gi­lo­wa­ny i roz­pra­co­wy­wa­ny przez UB, w koń­cu aresz­to­wa­ny we wrze­śniu 1950 roku pod zarzu­tem współ­pra­cy z obcym wywia­dem. Zacho­wa­ła się tecz­ka tej spra­wy obiek­to­wej pod kryp­to­ni­mem „Fana­tyk”, IPN Bi 087/202. Głów­ne źró­dła agen­tu­ral­ne, w opar­ciu o któ­re zbie­ra­no infor­ma­cje o Jerzym Sace­wi­czu to agent:

„Kazik” – zwer­bo­wa­ny 26.11.1946 roku do roz­pra­co­wa­nia Jerze­go Sace­wi­cza, na pole­ce­nie UB wstę­pu­je do Zjed­no­cze­nia Kościo­łów Chry­stu­so­wych – z doku­men­ta­cji IPN wyni­ka, że J. Raczyń­ski jest trak­to­wa­ny przez UB jako agent „Kazik”.

„Hen­ryk” – zwer­bo­wa­ny 3.01.1948 roku, na pod­sta­wie mate­ria­łów kom­pro­mi­tu­ją­cych. Z doku­men­ta­cji IPN wyni­ka, że Miko­łaj (Niki­ta) Kor­ni­luk – sekre­tarz Zjed­no­cze­nia Kościo­łów Chry­stu­so­wych – jest trak­to­wa­ny przez UB jako agent „Hen­ryk”. Został on rów­nież aresz­to­wa­ny w 1950 r.

”Dubo­wiak” — zwer­bo­wa­ny 27. 11. 1947 roku do spra­wy „Fana­tyk” na pod­sta­wie mate­ria­łów kom­pro­mi­tu­ją­cych. Z doku­men­ta­cji IPN wyni­ka, że Anto­nii Zaj­kow­ski jest trak­to­wa­ny przez UB jako agent „Dubo­wiak”.

[11] IPN BU 0 1283/1529 178–179

[12] IPN BU 0 1283/1529 185

[13] IPN BU 0 1283/1529 182–184

[14] IPN BU 0 1283/1529 186

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.