- 25 lutego, 2015
- przeczytasz w 15 minut
Organizacja Open Doors od 50 lat niesie pomoc prześladowanym z powodu wiary w Jezusa Chrystusa. Ta służba rozpoczęła się w Polsce od udziału młodego misjonarza z Holandii Anne van der Bijl w socjalistycznym Światowym Festiwalu Młodzieży i Studentów w Warszawie...
Misjonarz pod nadzorem bezpieki
Organizacja Open Doors od 50 lat niesie pomoc prześladowanym z powodu wiary w Jezusa Chrystusa. Ta służba rozpoczęła się w Polsce od udziału młodego misjonarza z Holandii Anne van der Bijl w socjalistycznym Światowym Festiwalu Młodzieży i Studentów w Warszawie w lipcu 1955 r.
Komunistyczne władze postanowiły pokazać światu radosne i szczęśliwe oblicze PRL, do Warszawy przyjechały tysiące młodych gości z całego świata, w tym z krajów kapitalistycznych i Trzeciego Świata. Dla nich była to okazja zapoznania się z życiem za „żelazną kurtyną”, a dla warszawiaków możliwość spotkania się z ludźmi z krajów niedostępnych dla obywateli PRL. Władze obawiały się, że impreza będzie wykorzystywana przez kraje zachodnie do celów szpiegowskich stąd baczna obserwacja festiwalowych gości przez służby.
Młody chrześcijanin, znany później jako Brat Andrew, skorzystał ze sposobności i przyjechał po raz pierwszy do socjalistycznego kraju. Z walizką pełną broszurek ewangelizacyjnych, które zamierzał rozdać, pojawił się na dworcu kolejowym w Warszawie nie znając nikogo.
Bardzo szybko znalazł się pod uważną obserwacją, a to za sprawą tajnych donosicieli Urzędu Bezpieczeństwa (UB) będących jednocześnie… wysoko postawionymi pastorami. Kościoły mniejszościowe były dokładnie inwigilowane przez komunistyczne służby, które zwerbowały agentów we władzach poszczególnych wyznań, a historia brata Andrew, dokładnie to ilustruje.
Pierwsze kontakty
Holender po przybyciu do Warszawy zaczął intensywnie szukać kontaktu z polskimi protestantami. Najpierw trafił do księgarni Towarzystwa Biblijnego na Nowym Świecie. Stamtąd na nabożeństwo do ewangelików reformowanych, a następnie do baptystów i kolejnych ewangelicznych zborów.
W książce „Boży przemytnik” br. Andrew wspomina pierwszą wizytę na nabożeństwie w kościele ewangelicko-reformowanym w Warszawie:
„Odprawiali nabożeństwa otwarcie i bez utrudnień, o ile trzymali się z daleka od tematów politycznych.”
Relacjonuje rozmowę z grupą młodzieży i pastorem po nabożeństwie:
„Tak, niektórzy spośród członków Kościoła należą również do partii komunistycznej. Cóż, ustrój zrobił tak wiele dla ludzi, że przymyka się oko na resztę. Tak, to kompromis – odparł ksiądz, wzruszając ramionami – Ale cóż robić?”.
Po wizycie u ewangelików br. Andrew bierze udział w baptystycznym nabożeństwie, po którym jest bardzo zachęcony. Po dniu pełnym wrażeń rozmyśla o sytuacji protestantów w Polsce.
„Tej nocy, leżąc na łóżku (…) zacząłem myśleć, jak różne były te dwa Kościoły. Pierwszy poszedł widocznie drogą współpracy z rządem (…) Drugi, jak czułem, szedł bardziej samotną ścieżką. Kiedy spytałem tam, czy na nabożeństwa chodzą członkowie partii, odpowiedziano mi: ‘W każdym razie nie za naszą wiedzą’.” [1].
Jak płonne były to nadzieje dowiadujemy się z odtajnionych akt UB zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej. Niezapowiedziane pojawienie się młodego misjonarza wywołało reakcje służb, które natychmiast uruchomiły swoich informatorów.
Tajny współpracownik, pseudonim „Jodła”
Tajny współpracownik (TW) o pseudonimie „Jodła” został ściągnięty specjalnie z Gdańska do Warszawy w związku z festiwalem młodzieży i pojawiającymi się gośćmi w zborach Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego (ZKE) [2] Polecenie w tej sprawie wydał sam naczelnik Departamentu VI, Wydziału IV Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego, mjr. Arkadiusz Liberman. [3]
Wydział IV zajmował się ujawnianiem, rozpracowywaniem i zwalczaniem „wrogich form działania duchowieństwa i zaangażowanych osób świeckich” będących członkami Kościołów mniejszościowych. Składał się z trzech sekcji. Sekcja II specjalizowała się w rozpracowywaniu m.in. Kościołów baptystycznego, metodystycznego, Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego czy niezależnych grup zielonoświątkowych. [4]
TW „Jodła” pozyskany został do współpracy z Urzędem Bezpieczeństwa z najwyższych szczebli Kościoła. Zasiadał w radzie Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego. 10 sierpnia 1955 roku, o godz. 12.00, UB-owiec kpt Jan Ratajczyk spotkał się po raz pierwszy z TW „Jodła” przy dworcu Warszawa – Śródmieście. „Jodła” prowadzony był dotąd w Gdańsku przez Tadeusza Zwolińskiego i to z nim kpt. Ratajczyk ustalił szczegóły wykorzystania operacyjnego agenta. [5]
Po przyjeździe do Warszawy „Jodła” w sekretariacie Kościoła miał wytłumaczyć swoją wcześniejsza obecność załatwianiem spraw osobistych oraz omówieniem kwestii związanych ze zbliżającym się spotkaniem Rady Kościoła, które miało się odbyć 25 sierpnia. Wiedział już, że ma zająć się rozpracowaniem amerykańskiego pastora Chixa i nikomu nieznanego Holendra. Kpt Ratajczak w notatce służbowej raportuje:
„Informator podaje, że o pobycie pastora CHIXA dowiedział się od Czerskiego /jego teść/, który zawiadomił go o tym telefonicznie.” [6]
Informator przywiózł ze sobą niemiecki kwartalnik, w którym była relacja z kampanii ewangelizacyjnej w Argentynie z Chixem, miał więc już jakieś pojęcie o jednej z osób, o której miał zbierać informacje.
Informator dostaje zadanie od kpt. Ratajczaka, aby w rozmowach z Krakiewiczem, Sacewiczem i Bajeńskim, innymi liderami ZKE, dowiedzieć się jak najwięcej o pastorze Chixie, który w opinii Urzędu Bezpieczeństwa wydaje się większym zagrożeniem niż Holender Anne van der Bijl. „Jodła” ma się więc dowiedzieć:
„kogo on przedstawia swoją osobą, jaki jest cel jego przyjazdu do Polski, skąd przyjechał i dokąd ma zamiar wyjechać z Warszawy”. (pisownia oryginalna)
Agent ma też udać się na nabożeństwa z udziałem pastora Chixa i postarać się nawiązać z nim osobisty kontakt.
Na koniec spotkania „Jodła” informuje Ratajczyka, że przyjechał do Warszawy za własne pieniądze, a jego oficer prowadzący z Gdańska zapewniał go, że otrzyma w Warszawie zwrot kosztów podroży i utrzymania podczas swojego pobytu. Ratajczak raportuje, że rzeczywiście Zwoliński dzwonił
„i oświadczył, iż z uwagi na to, że w Wydziale zabrakło pieniędzy na wydatki operacyjne inf. pieniędzy nie otrzymał.”
Ratajczyk po pierwszym spotkaniu z agentem charakteryzuje go w następujący sposób:
„W rozmowie z inf. odniosłem wrażenie, że jest on gorliwym kaznodzieją – a nawet fanatykiem, o czym świadczy taki chociażby fakt – opowiadając o tym, co słyszał (…) o uzdrowieniach dokonywanych przez CHIXA, podkreślał, że nauka teologiczna dowodzi, że takie uzdrowienia są możliwe.”[7]
UB-owiec wyznacza kolejne spotkanie, które ma się odbyć trzy dni później.
13 sierpnia spotykają się znowu. W doniesieniu agenturalnym sporządzonym na te spotkanie TW „Jodła” informuje:
„W czwartek na nabożeństwie przy ulicy Al. Jerozolimskich 99/37 był obecny Bill z Holandii, młody misjonarz, który przyjechał do Warszawy na Festiwal. Kazanie Billa było głoszone w języku angielskim, tłumaczył kaznodzieja metodystów z Pragi ul. Jagielońskiej 3/5. Dnia 12 sierpnia br. Bill udał się w towarzystwie młodzieży zboru z Al. Jeroz., do Łazienek, gdzie robiono zdjęcia.” (pisownia oryginalna)
TW „Jodła” raportuje dokładnie rozmowę z innymi liderami ZKE na ten temat. Ówczesny prezes ZKE, Stanisław Krakiewicz, zawiadomiony o gościu z Holandii odwiedzającym warszawskie zbory ZKE nie krył obaw:
„będziemy jeszcze odpowiadali za to, że nasza młodzież poszła z Holendrem (do Łazienek — przypis mój), bo na pewno za nim ubowiec chodzi.”
na co Paweł Bajeński odpowiada:
„Nie ma obawy, bo władze sami ich zaprosili, a Holendra mogą zamknąć tylko za to, że rozdaje broszurki religijne, to się władzy nie podoba, ale muszą cierpieć, bo się liczą z opinią światową.”
Dalej „Jodła” szczegółowo relacjonuje oficerowi UB przebieg nabożeństw oraz podaje listy osób z kierownictwa Kościoła, które brały w nich udział. Informuje kto z kim wyszedł po nabożeństwie, kto rozmawiał z gośćmi. Podaje inne szczegóły dotyczące planów pobytu gości, osób, które mają odwiedzić itp. Zadanie, jakie stawia mu oficer, to „zabezpieczanie” konkretnych miejsc, w których mają pojawiać się goście. Trzy dni później „Jodła” znowu spotyka się z Ratajczakiem, by przekazać kolejne informacje. [8]
Tajny Współpracownik pseudonim „Sosna”
Inny tajny współpracownik UB z grona duchownych ZKE o pseudonimie „Sosna” raportuje w tym samym czasie:
„W Gdańsku przez pracownika Urzędu dostałem polecenie udać się do Warszawy i w dniu 11. VIII. 1955 r. nawiązać kontakt z pracownikiem Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego. Cel wyjazdu był wytyczony w związku z V Festiwalem w Warszawie przyjechali goście zagraniczni, którzy biorą udział w kościołach protestanckich w Warszawie. W dniu 11. VIII. 1955 przybyłem do Warszawy o godz. 12.00. Nawiązałem kontakt z Komitetem ds. Bez. Pub., od którego dostałem wytyczne odnośnie mego działania dalszego na terenie Warszawy.
W czwartek 11.VIII. b.m. byłem na nabożeństwie (…) między innymi przemawiał Bill z Holandii, tłumaczył go jeden z członków Kościoła Metodystycznego. Na tym nabożeństwie spotkałem ob. Tomaszewskiego zam. w Żyrardowie przy kaplicy Baptystów. Od niego dowiedziałem się, że on wraz z żoną rozmawiali z tym Holendrem Billem, że wymienili sobie adresy, Holender Bill włada językiem angielskim oraz niemieckim. Na pytanie, co on powie o tym Holendrze, odpowiedział, że jemu powiedział, że do Polski przyjechał na Festiwal z zadaniem nawiązania kontaktu z baptystami tu w Polsce (…) Bill rozdaje ulotki nawołujące ludzi do boga o tym dowiedziałem się od Tomaszewskiego oraz od samego Billa, który przytoczył fakt w kazaniu, że on rozdając ulotki napotkał takich, którzy tych ulotek nie chcieli przyjąć. Mówiąc, że w Boga nie wierzą. Przed 11. VIII b.m Bill był w mieszkaniu ob. Bojenskiego.” (pisownia oryginalna)
TW „Sosna” relacjonuje, Ratajczakowi — temu samemu oficerowi bezpieki, który prowadzi TW „Jodła”, że w sobotę, późnym wieczorem wrócił wraz z Pawłem Bajeńskim na Puławską 114 gdzie widzieli się z Jerzym Sacewiczem. Bajeński miał wtedy powiedzieć im o swojej rozmowie z pracownikami UB, którzy ostrzegali go przed kontaktami z osobami z Zachodu. Ubowcy mieli powiedzieć Bajeńskiemu, że wiedzą o wizycie Jerzego Sacewicza w Hotelu „Polonia” u zagranicznych gości i ostrzegają ich tym samym przed „angażowaniem się w te kontakty”. Bajeński przytacza w rozmowie z TW „Sosna” i Sacewiczem słowa ubowców: „Oni wyjadą za granice, a wy tu zostajecie”. Jak wynika z raportu agenta Sacewicz był wystraszony opowieściami Bajeńskiego i tłumaczył się, że jedynie odprowadzał gościa do hotelu nie chcąc go zostawić samemu sobie. Na pytanie seniora Sacewicza skąd organy bezpieczeństwa wiedzą, o jego wizycie w hotelu, Bajeński miał odpowiedzieć:
„co ty myślisz, że oni nie mają swoich szpicli, kto do hotelu przychodzi”? [9]
Warto wspomnieć w tym miejscu, że Jerzy Sacewicz (senior) wyszedł dwa lata wcześniej z więzienia, do którego trafił prawie na trzy lata, aresztowany w 1950 r., wraz z innymi duchownymi ewangelicznymi. [10]
TW „Sosna” — według notatki służbowej oficera bezpieki – syn jednego z przywódców ZKE — ma za zadanie dalej monitorować obecność zagranicznych gości w środowisku protestanckim Warszawy.
Szczegółowo relacjonuje UB, niedzielne nabożeństwo z udziałem „Billa” u metodystów. Wymienia z nazwiska wszystkich pastorów i kaznodziejów ZKE biorących w nim udział, którzy najwyraźniej zdawali sobie sprawę, że władzy komunistycznej nie podoba się ich obecność na nabożeństwie z udziałem zagranicznych gości. Po nabożeństwie, jak donosi „Sosna”, ktoś wpadł na pomysł wspólnego zdjęcia. Zostały ustawione odpowiednio ławki i kaznodzieja Kościoła metodystycznego zapraszał wspomnianych wyżej kaznodziei ZKE, żeby wyszli naprzód i usiedli na ławce wspólnie z zagranicznymi gośćmi,„pomimo, że byli obecni i stali z tyłu, na kilkakrotne zaproszenie, nie wyszli i nie zajęli miejsca”. TW Sosna analizując tę sytuacje, raportuje, że Bajeński musiał rozmawiać o ostrzeżeniach UB nie tylko z nim i Sacewiczem, ale także z innymi, stąd ich powściągliwa reakcja. Agent kończy donos charakterystyką „przebiegłych” gości oraz wystraszonych przywódców ZKE.
„Sosna” kończąc rozpracowywanie „Billa” próbuje załatwić sobie poprzez oficera UB prace na jednym ze statków żeglugi morskiej. Wcześniejsze starania spełzły na niczym. Skarży się, co skrzętnie raportuje oficer prowadzący.
„Nie wiem dlaczego tylko utrudnia mi się w ten sposób życie, przecież przez cały okres współpracy chętnie i sumiennie wypełniam wasze polecenia” — twierdzi informator.
„Sosna” ubolewa, że UB nie ma do niego pełnego zaufania „i twierdzi, że takie stanowisko z naszej strony jest niesłuszne, że to zniechęca go w ogóle do dalszej współpracy” — raportuje w notatce służbowej kpt Ratajczak. Ratajczyk pisząc o TW „Sośnie” stwierdza:
„Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to w naszym interesie by dostał się on na statek” ,
zapewnia go jednak w dalszej rozmowie, że zapozna się z tą sytuacją i zobaczy, co jest w stanie zrobić, ale aby „nie brał tego za jakąkolwiek obietnice” . [11]
Tajny współpracownik, pseudonim „Jan Bąk” i dekonspiracja
Z dokumentacji IPN wynika, że UB traktowała Stanisława Krakiewicza, prezesa ZKE, jako swojego tajnego współpracownika – pseudonim „Jan Bąk”. TW „Jan Bąk” 1 września raportuje kpt. Ratajczakowi bardzo szczegółowo przebieg posiedzenia rady ZKE, które odbyło się 14 i 15 sierpnia 1955 r. Na rozpoczęciu obrad rady ZKE brakuje sekretarza i skarbnika, ich nieobecność oznacza brak materiałów, nad którymi miano debatować, obydwoje są w tym czasie na nabożeństwie z zagranicznymi gośćmi.
„Przybyli opóźnieni około godz. 15-tej. Nawet nie przeprosili, przeciwnie za uwagi skierowane do nich co do naruszenia dyscypliny oburzyli się, że są to osobiste wycieczki przewodniczącego i niektórych radnych przeciwko nim jako zielonoświątkowcom.” – relacjonuje TW „Jan Bąk”. „Dawidow powiedział, że i pójdzie na wieczorne nabożeństwo. Poparł go Januszewicz, dowodząc, że złośliwość przewodniczącego, zła wola nie dopuszcza pójść na Pragę na wieczorne nabożeństwo u metodystów” — zeznaje informator.
Dalej relacjonuje, jak to on sam jako prezes Kościoła radzi wszystkim pozostać na nabożeństwie przy al. Jerozolimskich 99 ponieważ Urząd ds. Wyznań nie życzy sobie, by brano dział w nabożeństwie z zagranicznymi gośćmi u metodystów. „Rzeczywiście znaczna cześć radnych pozostała na tym nabożeństwie” — relacjonuje podając kto się nie podporządkował z rady i ilu zborowników ZKE pojawiło się jednak u metodystów. [12]
Dalej czytamy:
„Jak już podawał w ostatnim doniesieniu z dnia 12.VIII b.r. że w dniu tym w kaplicy przy ul. Al. Jerozolimskie 99 odbyło się nabożeństwo na którym kazanie wygłosił duchowny baptysta Bill /Holender delegat na Festiwal/. Przemówienie tego Holendra tłumaczył Ciszek Henryk. Po zakończeniu nabożeństwa CISZEK Henryk bez uprzedniego porozumienia się z informatorem jako prezesem ZKE zaprosił wszystkich obecnych na nabożeństwo które odbywać się ma dnia 14 . VIII. b.r. na Pradze u metodystów przy ul. Jagielońskiej 3/5. (…) Ponadto informator podaje bardzo charakterystyczne momenty dot. Dawidowa, mianowicie, że Dawidow (…) w toku obrad Rady kiedy w czasie przemówienia inf. „Bąk Jan” motywował i uzasadniał niecelowość przerywania obrad i pójścia na Pragę do metodystów – Dawidow skrzętnie notował wszystkie wypowiedzi informatora, co wywołało ogromne oburzenie wśród zebranych, którzy zwracali uwagę Dawidowi by tego nie zapisywał, gdyż to jest w protokóle zbyteczne. Informator „Jan Bąk” podkreśla przy tym, że jest to bardzo ciekawe , gdyż mimo tego, że Dawidow tak skrzętnie notował wszystkie jego /inf./ wypowiedzi to jednak nie ma o nich ani słowa wzmianki w protokóle. Inf. nadmienił przy tym, że fakt ten nie jest odosobniony, że tego rodzaju fakty mają miejsce na każdym posiedzeniu Rady. Na podstawie tego inf. „Bąk Jan” wyciąga wniosek, że Dawidow zbiera wszystkie jego wypowiedzi do raportu, który bez dwóch zdań dla kogoś przygotowuje. Inf. przekonany jest, że Dawidow współpracuje z nami o co jak twierdzi nie ma do niego pretensji chodzi mi jedynie o to by zbierane przez Dawidowa jego /inf./ wypowiedzi przedstawiane były w prawdziwym świetle (…)” [13] (pisownia oryginalna)
Raportując rozmowę z informatorem oficer tłumaczy się przełożonym z dekonspiracji TW. „Jodła” przed TW „Janem Bąkiem” wyjaśniając, że zakazał kategorycznie TW „Jodła”, już na pierwszym spotkaniu robienia jakichkolwiek notatek, mimo tego TW popełnia ciągle te same błędy.
Oficer ubolewa także, że również TW „Żebrowski”,
„niewłaściwym postępowaniem swoim zdekonspirował się przed TW „Jan Bąk”.”
Z analizy tych raportów widać, jak gęsta była sieć tajnych współpracowników w radzie ZKE, co powodowało, że zbierali oni informacje również jeden na drugiego, donosząc na siebie, a czasami dekonspirując się. Częstą praktyką UB było werbowanie agentów w celu kontroli innych tajnych współpracowników. Dzięki takiej ilości informatorów we władzach kościelnych UB mogła widzieć różne wydarzenia z kilku perspektyw oraz rozgrywać rozmaite sprawy poprzez walki frakcyjne, co skrzętne wykorzystywano przez cały czas istnienia tego Kościoła.
Swój raport Ratajczak kończy zaleceniami dotyczącymi TW. „Jodła”:
„Z uwagi na to, że postępowanie inf. „Jodła” nosi wszelkie znamiona dekonspiracji oraz z uwagi na to, że jest on wobec nas nieszczery opracować w związku z tym odpowiednią notatkę służbową w której wskazać w jakim kierunku powinna być przeprowadzona z nim rozmowa w celu wykazania mu jego niewłaściwego postępowania” Ratajczak nadmienia również, że TW. „Jodła” czyni starania o wyjazd do ZSRR na urlop, ale wobec jego nieprofesjonalnego postępowania należy się zastanowić czy pozwolić mu na wyjazd. ” [14]
Zakończenie
Brat Andrew wrócił szczęśliwie do swojego kraju, by po doświadczeniach w Polsce zaangażować się z wielką determinacją w pomoc chrześcijanom w krajach komunistycznych. Służby kolejnych komunistycznych krajów z pewnością śledziły tym razem każdy jego krok, ponieważ nie był już, jak dotąd, nikomu nieznanym „młodym Holendrem”. Dzięki donosom tajnych współpracowników UB, zebrano wystarczająco dużo informacji, żeby wiedzieć, że jego działalność musi być pod nadzorem bezpieki także innych komunistycznych krajów do których wkrótce uda się br Andrew.
Jak wynika z dokumentów MSW komunistyczna agentura w Zjednoczonym Kościele Ewangeliczny z roku na rok powiększała się, służby dbały by władze kościelne były zdominowane przez ich informatorów, a wszelkie działania Kościoła kontrolowane. Pomimo takiego stanu kierownictwa Kościoła, w wielu zborach praca duszpasterska rozwijała się, a poszczególni pastorzy i świeccy zaangażowani byli w tzw. „nielegalną ewangelizacje” polegającą na wykorzystywaniu przerzuconej z Zachodu literatury ewangelizacyjnej do celów misyjnych. Władze wyznania z inspiracji SB podejmowały walkę z tym procederem, ale o tym w kolejnych artykułach.
pastor Adam Ciućka
Notatka UB ze spotkania z TW “Jodła”.
Ekumenizm.pl: Pod nadzorem bezpieki — zapowiedź cyklu na Ekumenizm.pl
Przypisy:
[1] „Boży przemytnik”, Br. Andrew oraz John i Elizabeth Sherill, Vocatio, Warszawa 2011, s. 87
[2] Zjednoczony Kościół Ewangeliczny powstał w wyniku nacisku władz w 1947 r. Skupiał on pięć polskich Kościołów ewangelikalnych, dwa z nich miały charakter zielonoświątkowy. Do roku 1953 Kościół miał charakter federacji, w ramach której każde ugrupowanie zachowało swoją odrębność, w roku 1953 zniesiono odrębności. W 1981 r. z ZKE wystapili „bracia plymuccy” powołując Kościół Wolnych Chrześcijan. W 1987 r. na ostatnim Synodzie ZKE podjeto decyzje o rozwiązaniu Kościół, w wyniku czego powstały cztery odrębne Kościoły: Kościół Chrześcijan Wiary Ewangelicznej w RP, Kościół Ewangelicznych Chrześcijan, Kościół Zborów Chrystusowych i Kościół Zielonoświątkowy w RP.
[3] IPN BU 0 1283/1529 167
[4] „Polityka państwa wobec Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce w okresie internowania prymasa Stefana Wyszyńskiego 1953–1956”, Barttłomiej Noszczak, Warszawa 2008, IPN.
[5] IPN BU 0 1283/1529 167–170
[6] IPN BU 0 1283/1529 167
[7] IPN BU 0 1283/1529 168
[8] IPN BU 0 1283/1529 170
[9] IPN BU 0 1283/1529 173–179
[10] Jerzy Sacewicz (senior) od 1946 roku był inwigilowany i rozpracowywany przez UB, w końcu aresztowany we wrześniu 1950 roku pod zarzutem współpracy z obcym wywiadem. Zachowała się teczka tej sprawy obiektowej pod kryptonimem „Fanatyk”, IPN Bi 087/202. Główne źródła agenturalne, w oparciu o które zbierano informacje o Jerzym Sacewiczu to agent:
„Kazik” – zwerbowany 26.11.1946 roku do rozpracowania Jerzego Sacewicza, na polecenie UB wstępuje do Zjednoczenia Kościołów Chrystusowych – z dokumentacji IPN wynika, że J. Raczyński jest traktowany przez UB jako agent „Kazik”.
„Henryk” – zwerbowany 3.01.1948 roku, na podstawie materiałów kompromitujących. Z dokumentacji IPN wynika, że Mikołaj (Nikita) Korniluk – sekretarz Zjednoczenia Kościołów Chrystusowych – jest traktowany przez UB jako agent „Henryk”. Został on również aresztowany w 1950 r.
”Dubowiak” — zwerbowany 27. 11. 1947 roku do sprawy „Fanatyk” na podstawie materiałów kompromitujących. Z dokumentacji IPN wynika, że Antonii Zajkowski jest traktowany przez UB jako agent „Dubowiak”.
[11] IPN BU 0 1283/1529 178–179
[12] IPN BU 0 1283/1529 185
[13] IPN BU 0 1283/1529 182–184
[14] IPN BU 0 1283/1529 186