Opinie

Autokefalia ukraińskiego prawosławia: kwestia stylu, a nie zasadności — rozmowa z Łukaszem Kobeszko


Spór o ukra­iń­ską auto­ke­fa­lię to kla­sycz­ny kon­flikt sil­nych toż­sa­mo­ści i na płasz­czyź­nie histo­rycz­nej jest on prak­tycz­nie nie do roz­wią­za­nia, podob­nie jak spo­ry pomię­dzy zwo­len­ni­ka­mi Pił­sud­skie­go i Dmow­skie­go w Pol­sce – mówi Łukasz Kobesz­ko, pra­wo­sław­ny publi­cy­sta i filo­zof, w roz­mo­wie z ekumenizm.pl.



Spór o auto­ke­fa­lię ukra­iń­skie­go pra­wo­sła­wia wszedł na wyż­szy sto­pień kon­fron­ta­cji. Czy spra­wa jest napraw­dę war­ta ner­wów? Nie cho­dzi prze­cież o spór dok­try­nal­ny.

Rze­czy­wi­ście, war­to zacząć roz­mo­wę od tego waż­ne­go wnio­sku, któ­ry poja­wił się w pyta­niu. Auto­ke­fa­lia nie jest zasad­ni­czo pro­ble­mem dok­try­nal­nym ani dogma­tycz­nym. To po pro­stu pew­na “tech­nicz­na” kon­struk­cja admi­ni­stra­cyj­na i jurys­dyk­cyj­na, któ­ra uła­twia dzia­łal­ność Cer­kwi na danym obsza­rze geo­gra­ficz­no-poli­tycz­nym. Uła­twia dzia­łal­ność, czy­li spra­wo­wa­nie sakra­men­tów i gło­sze­nie Ewan­ge­lii.

Ale uro­sła do ran­gi zarze­wia pan­pra­wo­sław­nej woj­ny, w któ­rej chy­ba nikt nie będzie brał zakład­ni­ków. A już szcze­gól­nie nie Moskwa.

Para­fra­zu­jąc popu­lar­ne twier­dze­nie kate­chi­zmo­we z Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go moż­na powie­dzieć, że “auto­ke­fa­lia nie jest do zba­wie­nia koniecz­nie potrzeb­na”. Nie­mniej, ziem­ska rze­czy­wi­stość to od wie­ków teatr, w któ­rym oglą­da­my ogrom­ne napię­cie pomię­dzy świa­tem poli­ty­ki i histo­rii a życiem ekle­zjal­nym, nakie­ro­wa­nym nie na to, co docze­sne i doraź­ne, ale na wiecz­ność i sacrum. Auto­ke­fa­lia — i doty­czy to nie tyl­ko sytu­acji na Ukra­inie — może stać się polem szcze­gól­nych kon­flik­tów poli­tycz­nych, głów­nie naro­do­wo­ścio­wych. Nie obwi­niał­bym jed­nak o to same­go ustro­ju auto­ke­fa­licz­ne­go, ale przede wszyst­kim dzia­ła­nia poli­ty­ków, któ­rzy, posłu­gu­jąc się bar­dzo róż­ny­mi argu­men­ta­mi, naj­czę­ściej histo­rycz­ny­mi i etnicz­ny­mi mogą dowol­nie roz­gry­wać ten pro­blem ze szko­dą dla samej Cer­kwi i wier­nych.

» Ekumenizm.pl: Ortho­dox wars — pra­wo­sław­na bitwa o auto­ke­fa­lię

Spe­cy­fi­ka sytu­acji Cer­kwi ukra­iń­skiej jest bar­dzo trud­na i zło­żo­na i — mam wra­że­nie, czy­ta­jąc róż­ne­go rodza­ju ana­li­zy lub arty­ku­ły pra­so­we na ten temat powsta­ją­ce w Pol­sce — nie zawsze popraw­nie rozu­mia­na.

A pro­pos rzym­skich kato­li­ków — zewnętrz­ny obser­wa­tor cer­kiew­nych spo­rów nie­rzad­ko ich nie rozu­mie, gubi się w kano­nach i zwy­cza­jach, instynk­tow­nie nakła­da kato­lic­kie kal­ki, a gdy już się wyja­śni zasa­dy, nastę­pu­je poczu­cie ulgi: jak to dobrze, że jest papież i jeśli jest spór to o spra­wy waż­niej­sze niż hono­ry i struk­tu­ry.

Istot­nie, dla wier­ne­go Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go pro­ble­my ukra­iń­skie­go pra­wo­sła­wia mogą wyda­wać się mało zro­zu­mia­łe. W Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim jest papież, któ­ry może np. w każ­dej chwi­li prze­nieść do klasz­to­ru kon­tro­wer­syj­ne­go abpa Paet­za w Pol­sce lub eks­ko­mu­ni­ko­wać abpa Lefebvre‘a. Tym­cza­sem auto­ke­fa­licz­ny i sobo­ro­wy ustrój pra­wo­sła­wia jest zupeł­nie inny. Wymie­nia­ny w dyp­ty­chach (liście 15 Cer­kwi auto­ke­fa­licz­nych) na pierw­szym miej­scu Patriar­chat w Kon­stan­ty­no­po­lu nie jest “pra­wo­sław­nym papie­żem” i nie może bez­po­śred­nio inge­ro­wać w życie i kwe­stie jury­dycz­ne innych Cer­kwi auto­ke­fa­licz­nych. Ma hono­ro­we pierw­szeń­stwo, wyni­ka­ją­ce głów­ne z burz­li­wych kwe­stii histo­rycz­nych, ale for­mal­nie rzecz bio­rąc, nie może nicze­go naka­zać metro­po­li­cie Sawie w War­sza­wie lub patriar­sze Ire­ne­uszo­wi w Bel­gra­dzie. To pierw­sza i naj­bar­dziej widocz­na róż­ni­ca.

Dru­ga, to fakt, że nada­wa­nie przez Kon­stan­ty­no­pol auto­ke­fa­lii poprzez ogło­sze­nie tomo­su — spe­cjal­ne­go doku­men­tu potwier­dza­ją­ce­go samo­dziel­ność danej Cer­kwi, nie jest nigdy aktem jed­no­stron­nym (uni­la­te­ral­nym), jak było­by to w przy­pad­ki Waty­ka­nu, któ­ry np. na tere­nie Sło­wa­cji powo­łu­je mocą samej decy­zji papie­skiej nową die­ce­zję. Na tomos powin­na zgo­dzić się tzw. Cer­kiew-mat­ka, czy­li mówiąc z grec­ka Cer­kiew kiriar­chal­na. To patriar­chat albo Cer­kiew lokal­na, w skład któ­rej aktu­al­nie wcho­dzi dane tery­to­rium pra­gną­ce uzy­skać auto­ke­fa­lię. Z taką decy­zją, na zasa­dzie kon­sen­su­su powin­ny zgo­dzić się pozo­sta­łe Cer­kwie auto­ke­fa­licz­ne. Tomos jest więc pew­nym aktem sym­bo­licz­nym, wyni­ka­ją­cym z tra­dy­cji, a nie mani­fe­sta­cją wła­dzy Kon­stan­ty­no­po­la, tak, jak powo­ła­nie nowej die­ce­zji czy admi­ni­stra­cji kościel­nej jest mani­fe­sta­cją jurys­dyk­cyj­nej wła­dzy Waty­ka­nu. Istot­ne jest więc, aby nie prze­no­sić auto­ma­tycz­nie pojęć z jed­ne­go Kościo­ła na dru­gi. Czę­sto sły­szy się w pol­skiej publi­cy­sty­ce, opi­nie w rodza­ju: “Cer­kiew na Ukra­inie była pod wła­dzą Moskwy, a teraz będzie pod wła­dzą Kon­stan­ty­no­po­la” itd. To bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne od stro­ny ustro­ju Cer­kwi. Inna nie­ści­słość i nie­ja­sność, któ­ra poja­wia się w naszych ana­li­zach o przy­zna­niu auto­ke­fa­lii Ukra­inie doty­czy samej jurys­dyk­cji. Mówi się czę­sto, że Kon­stan­ty­no­pol ma ją w naj­bliż­szym cza­sie przy­znać “pra­wo­sław­nym na Ukra­inie”, ale nikt nie pre­cy­zu­je się, jakiej kon­kret­nie struk­tu­rze ekle­zjal­nej mia­ła­by ta auto­ke­fa­lia zostać przy­zna­na.

Jed­nak nie całe ukra­iń­skie pra­wo­sła­wie gar­nie się do auto­ke­fa­lii.

W tej chwi­li na Ukra­inie dzia­ła­ją dwie duże jurys­dyk­cje cer­kiew­ne: jed­na kano­nicz­na: Ukra­iń­ska Cer­kiew Pra­wo­sław­na z metro­po­li­tą kijow­skim Onu­frym, sta­no­wią­ca auto­no­micz­ną (choć nie auto­ke­fa­licz­ną) Cer­kiew w łonie Patriar­cha­tu Moskwy i Całej Rusi, nie­ka­no­nicz­na (nie uzna­wa­na w tej chwi­li przez wszyst­kie 15 auto­ke­fa­licz­nych Cer­kwi pra­wo­sław­nych) Ukra­iń­ska Cer­kiew Pra­wo­sław­na Patriar­cha­tu Kijow­skie­go z Fila­re­tem oraz sto­sun­ko­wo mała liczeb­nie wspól­no­ta wywo­dzą­ca się z ukra­iń­skiej mię­dzy­wo­jen­nej emi­gra­cji, (Ukra­iń­ska Auto­ke­fa­licz­na Cer­kiew Pra­wo­sław­na, z tym, że tutaj też nazwy “auto­ke­fa­licz­na” uży­wać nale­ża­ło­by w cudzy­sło­wie, gdyż rów­nież ta trze­cia struk­tu­ra jurys­dyk­cyj­na nie jest uzna­wa­na za kano­nicz­ną przez inne Cer­kwie). Nale­ża­ło­by więc spre­cy­zo­wać naj­pierw, któ­ra kon­kret­nie ukra­iń­ska struk­tu­ra mogła­by uzy­skać auto­ke­fa­lię. W świe­tle tra­dy­cji kano­nicz­nej i sobo­ro­wej oraz real­ne­go sta­nu rze­czy w pra­wo­sła­wiu, taką auto­ke­fa­lię mogła­by w tej chwi­li uzy­skać tyl­ko UCP z metro­po­li­tą Onu­frym, gdyż ta jest uzna­wa­na za kano­nicz­ną przez wszyst­kie Cer­kwie.

Patriar­chat Moskiew­ski oskar­żył wła­śnie Kon­stan­ty­no­pol o nie­do­pusz­czal­ną inge­ren­cję na Ukra­inie, łama­nie cer­kiew­nych kano­nów i papie­ską uzur­pa­cję, przy­po­mi­na­jąc, że hie­rar­cho­wie kano­nicz­nej Cer­kwi wca­le nie pro­si­li o auto­ke­fa­lię, a wręcz prze­ciw­nie: chcą pozo­stać w związ­kach bli­sko­mo­skiew­skich.

Przy­po­mnij­my kon­tekst tych oskar­żeń. Kil­ka dni temu Patriar­cha Eku­me­nicz­ny Bar­tło­miej mia­no­wał swo­imi egzar­cha­mi na Ukra­inie dwóch bisku­pów z USA i Kana­dy bez zgo­dy kano­nicz­nej Ukra­iń­skiej Cer­kwi Pra­wo­sław­nej z metro­po­li­tą Onu­frym, no i oczy­wi­ście bez zgo­dy Patriar­chy Moskwy i Całej Rusi Cyry­la (jak wyżej powie­dzie­li­śmy, kano­nicz­na UCP jest auto­no­micz­ną czę­ścią Rosyj­skiej Cer­kwi Pra­wo­sław­nej). Nie­ja­sny jest w tym przy­pad­ku i jed­no­cze­śnie otwar­ty na róż­no­ra­kie inter­pre­ta­cje ter­min “egzar­cha”. Ozna­czać on może dwie funk­cje. 1. Admi­ni­stra­to­ra apo­stol­skie­go na tere­nie kon­kret­nej auto­ke­fa­lii lub Cer­kwi auto­no­micz­nej; 2. “Wysłan­ni­ka” lub “posła” Patriar­cha­tu Eku­me­nicz­ne­go na danym tere­nie. W rze­czy­wi­sto­ści ukra­iń­skiej tytuł “egzar­cha” ma jed­nak dość okre­ślo­ne kono­ta­cje histo­rycz­ne. “Egzar­cha­tem ukra­iń­skim” nazy­wa­no lokal­ną Cer­kiew ukra­iń­ską za cza­sów ist­nie­nia ZSRR. Nie była to wte­dy ani Cer­kiew auto­ke­fa­licz­na, ani nawet auto­no­micz­na, a egzar­cha w Kijo­wie nie miał tytu­łu metro­po­li­ty (metro­po­lię i auto­no­mię ukra­iń­skiej Cer­kwi przy­wró­co­no dopie­ro po roz­pa­dzie ZSRR). Co cha­rak­te­ry­stycz­ne i dobrze odda­je skom­pli­ko­wa­ne dzie­je ukra­iń­skie­go pra­wo­sła­wia, od 1966 do 1990 roku god­ność egzar­chy Ukra­iny pia­sto­wał Fila­ret, sto­ją­cy dzi­siaj na cze­le nie­ka­no­nicz­nej Ukra­iń­skiej Cer­kwi Pra­wo­sław­nej Patriar­cha­tu Kijow­skie­go. Nie wia­do­mo więc do koń­ca, co ozna­cza ruch Kon­stan­ty­no­po­la. Czy jest to sygnał powo­ła­nia zaląż­ków nowej, para­lel­nej w sto­sun­ku do struk­tur kano­nicz­nych jurys­dyk­cji na Ukra­inie, czy też jedy­nie powo­ła­nie sta­łych przed­sta­wi­cie­li Kon­stan­ty­no­po­la na Ukra­inie, któ­rzy mogli­by np. medio­wać pomię­dzy róż­ny­mi struk­tu­ra­mi tam­tej­sze­go pra­wo­sła­wia w celu dopro­wa­dze­nia do jego peł­nej jed­no­ści. Takie­go wyja­śnie­nia Kon­stan­ty­no­pol nie podał, nie zna­my dzi­siaj roli, w któ­rej ci dwaj bisku­pi będą wystę­po­wać, co powięk­sza pewien cha­os.

Na co też ocho­czo wska­zu­je Patriar­chat Moskiew­ski…

Argu­men­ta­cję Patriar­cha­tu Moskiew­skie­go moż­na wyja­śnić nastę­pu­ją­co: usta­le­nia sobo­rów powszech­nych Kościo­ła, w tym II Sobo­ru w Kon­stan­ty­no­po­lu z 553 r., oraz lokal­nych: Sobo­ru in Trul­lo z 692 r., sta­no­wią­ce­go część III sobo­ru w Kon­stan­ty­no­po­lu oraz lokal­ne sobo­ry w Antio­chii i Sar­dy­ce zabra­nia­ją, aby biskup jed­ne­go Kościo­ła lokal­ne­go lub auto­ke­fa­lii inge­ro­wać w życie innych Kościo­łów, a zwłasz­cza w kwe­stiach jurys­dyk­cji i mia­no­wa­nia bisku­pów. A za taką inge­ren­cję uzna­no powo­ła­nie przez Bar­tło­mie­ja egzar­chów. W Cer­kwi nie prak­ty­ku­je się tego rodza­ju roz­wią­zań, na jed­nym tere­nie kano­nicz­nym nie może dzia­łać dwóch nie­uzna­ją­cych się wza­jem­nie hie­rar­chów. Tzn. dzia­łać oczy­wi­ście może, ale będzie to for­mal­nie i real­nie stan schi­zmy.

Nie­mniej smacz­ki natu­ry kano­nicz­nej nie wyja­śnia­ją do koń­ca, dla­cze­go wła­ści­wie Moskwa jest prze­ciw­na auto­ke­fa­lii. Trud­no uwie­rzyć jedy­nie w chęć prze­strze­ga­nia kano­nów – czyż nie cho­dzi o wie­le bar­dziej o stre­fę wpły­wów? Histo­rycz­nie nie ma chy­ba żad­ne­go uza­sad­nie­nia, aby metro­po­lia kijow­ska była w jaki­kol­wiek spo­sób zależ­na od Moskwy.

Myślę, że powin­no to w naszej roz­mo­wie wybrzmieć jasno i wyraź­nie. Kwe­stie kano­nicz­ne to jed­na płasz­czy­zna, histo­ria i poli­ty­ka to dru­ga. Bez­sprzecz­nie, Ukra­ina ma pra­wo do auto­ke­fa­lii i powin­na ją w prze­wi­dy­wal­nym hory­zon­cie uzy­skać. Opór Patriar­cha­tu Moskwy i Całej Rusi w tej spra­wie, jak rów­nież czę­ści bisku­pów i wier­nych na samej Ukra­inie wyni­ka w dużej mie­rze z chę­ci obro­ny wizji histo­rii, w któ­rej od chrztu w 988 roku ist­nie­je jed­na Ruska Cer­kiew. Pod­kre­śla się np., że sta­ro­ru­ska Cer­kiew z metro­po­lią w Kijo­wie (metro­po­li­ta nosił tytuł metro­po­li­ty Kijo­wa i Całej Rusi) była naj­pierw auto­no­micz­ną metro­po­lią Kon­stan­ty­no­po­la, potem, na sku­tek burz­li­wej histo­rii i wojen, rezy­den­cja metro­po­li­ty kijow­skie­go zosta­ła prze­nie­sio­na do Wło­dzi­mie­rza nad Klaź­mą, a następ­nie do Moskwy. Taką relo­ka­cję potwier­dził zresz­tą sam Synod Patriar­cha­tu w Kon­stan­ty­no­po­lu. Póź­niej, w XV wie­ku nastą­pi­ło oddzie­le­nie zachod­nio­ru­skiej czę­ści metro­po­lii z Kijo­wem od wschod­niej czę­ści. W tym cza­sie, część wschod­nia metro­po­lii z Moskwą ogło­si­ła w 1448 jed­no­stron­nie auto­ke­fa­lię, któ­rą Kon­stan­ty­no­pol potwier­dził tomo­sem bli­sko 150 lat póź­niej, w 1586 roku.

Zwo­len­ni­cy samo­dziel­no­ści i auto­ke­fa­lii powo­łu­ją się z kolei na histo­rycz­ne pierw­szeń­stwo metro­po­lii w Kijo­wie i wła­sną, budo­wa­ną przez wie­ki toż­sa­mość ekle­zjal­ną i kul­tu­ro­wą, tra­dy­cje itp. No i oczy­wi­ście na to nakła­da się cała ide­olo­gia “rus­skie­go miru”, pra­wo­sław­nej i sło­wiań­skiej wspól­no­ty pod egi­dą Moskwy. Ten spór, jako kla­sycz­ny spór kon­flikt sil­nych toż­sa­mo­ści jest jed­nak bar­dzo trud­ny do roz­wią­za­nia — myślę, że na płasz­czyź­nie histo­rycz­nej jest on prak­tycz­nie nie do roz­wią­za­nia, podob­nie jak spo­ry pomię­dzy zwo­len­ni­ka­mi Pił­sud­skie­go i Dmow­skie­go w Pol­sce. Każ­da stro­na jest w sta­nie przy­to­czyć pew­ne logicz­ne argu­men­ty histo­rycz­ne sto­ją­ce za wła­sny­mi teza­mi. Nie­mniej, sądzę, że klu­czo­we było­by roz­wią­za­nie tego węzła gor­dyj­skie­go nie w opar­ciu o inter­pre­ta­cję wyda­rzeń sprzed 500 lat, ale o współ­cze­sne realia.

Po czę­ści więc zgo­dzę się z twier­dze­niem, że obec­nie nie ma więk­sze­go uza­sad­nie­nia dla tego, aby Ukra­iń­ska Cer­kiew nie otrzy­ma­ła auto­ke­fa­lii. Pyta­nie brzmi tyl­ko: nie czy, ale jak. I rów­nież, co jest tu wręcz klu­czo­we — kto. War­to tu zwró­cić uwa­gę na pewien kolej­ny niu­ans: ina­czej auto­ke­fa­lia wyglą­da­ła 200, 300 lat temu, gdy w Euro­pie ist­nia­ły wiel­kie impe­ria, a ina­czej może wyglą­dać od XIX i XX wie­ku, gdy powsta­ły licz­ne pań­stwa naro­do­we. Myślę, choć pod­kre­ślę, że to tyl­ko moja oso­bi­sta opi­nia, jeże­li jakieś pań­stwo sta­je się nie­pod­le­głe i dzia­ła tam duża wspól­no­ta pra­wo­sław­na, powin­no ono też uzy­skać auto­ke­fa­lię. Dobry­mi przy­kła­da­mi jest tutaj Pol­ska lub powo­jen­na Cze­cho­sło­wa­cja (u naszych połu­dnio­wych sąsia­dów ist­nie­je po roz­pa­dzie tego kra­ju wspól­na, auto­ke­fa­licz­na Cer­kiew Ziem Cze­skich i Sło­wa­cji), ale też kra­je bał­kań­skie. Tak więc, pre­dys­po­no­wa­na do otrzy­ma­nia auto­ke­fa­lii powin­na być z punk­tu widze­nia kano­nicz­ne­go Ukra­iń­ska Cer­kiew Pra­wo­sław­na z metro­po­li­tą Onu­frym, uzna­wa­na przez cały świat pra­wo­sław­ny.

Jaki jest obec­ny stan Ukra­iń­skiej Cer­kwi Pra­wo­sław­nej Patriar­cha­tu Moskiew­skie­go? Wciąż poja­wia­ją się donie­sie­nia o jej top­nie­ją­cym sta­nie, szcze­gól­nie na zacho­dzie Ukra­iny.

Posia­da ponad 12,5 tys. para­fii, bli­sko 250 mona­ste­rów, kil­ka­na­ście tysię­cy duchow­nych, kil­ka tysię­cy mni­chów i mni­szek. W jej jurys­dyk­cji znaj­du­ją się naj­więk­sze cen­tra ducho­we ukra­iń­skie­go pra­wo­sła­wia — Pocza­jów, Ław­ra w Kijo­wie itp. Wbrew pozo­rom, cie­szy się ona w tej chwi­li bar­dzo dużą auto­no­mią w sto­sun­ku do patriar­cha­tu w Moskwie, a obec­ny metro­po­li­ta Onu­fry (objął tron metro­po­li­ty kil­ka mie­się­cy po Euro­maj­da­nie, w 2014 roku) rodo­wi­ty Hucuł, zaj­mu­je bar­dzo wywa­żo­ne sta­no­wi­sko w spra­wie obec­ne­go kon­flik­tu poli­tycz­ne­go i zbroj­ne­go na Ukra­inie. Wzy­wa do pojed­na­nia i odbu­do­wa­nia wspól­no­ty. Popie­ra rów­nież inte­gral­ność tery­to­rial­ną Ukra­iny — wystar­czy wejść na stro­nę wie­lu die­ce­zji UCP, aby prze­ko­nać się, że jej kape­la­ni dzia­ła­ją w armii ukra­iń­skiej tak­że w oddzia­łach bio­rą­cych udział w ATO (ope­ra­cji woj­sko­wej w regio­nach wschod­nich). Swo­bod­nie rów­nież uży­wa się tam języ­ka ukra­iń­skie­go w kaza­niach i nabo­żeń­stwach. Jed­no­cze­śnie, Onu­fry i głów­ni hie­rar­cho­wie zacho­wu­ją posta­wę dale­ką od etno­fi­le­ty­zmu (nad­mier­ne­go pod­kre­śla­nia roli naro­du i toż­sa­mo­ści etnicz­nej w życiu Cer­kwi), któ­ry nie­ste­ty jest widocz­ny w dzia­ła­niu nie­ka­no­nicz­ne­go Patriar­cha­tu Kijow­skie­go Fila­re­ta.

Patriar­chat Moskiew­ski robi wie­le, aby uka­zać nie­ka­no­nicz­ny Patriar­chat Kijow­ski jako sie­dli­sko nacjo­na­li­zmu i roz­ła­mow­ców, a Kijow­ski uka­zu­je kon­ku­ren­cyj­ny Kościół jako Puti­now­ską pią­ta kolum­nę. Jest jakieś wyj­ście z tego klin­czu?

Oczy­wi­ście, nie chciał­bym tutaj kre­ślić czar­no-bia­łych wizji, ide­ali­zo­wać jed­ną stro­nę spo­ru, a dru­gą w czam­buł potę­piać. Mam świa­do­mość, jak trud­ne, skom­pli­ko­wa­ne i deli­kat­ne są podzia­ły na Ukra­inie wyni­ka­ją­ce z wpły­wów histo­rii i poli­ty­ki, jak czę­sto dra­ma­tycz­ne decy­zje oso­bi­ste i rodzin­ne sto­ją za róż­ny­mi wybo­ra­mi ukra­iń­skich wier­nych. Nie­mniej, to też trze­ba powie­dzieć, obiek­tyw­na sytu­acja jest taka, że struk­tu­ra kie­ro­wa­na przez Fila­re­ta jest w tej chwi­li schi­zma­tyc­ka i nie uzna­ją ją za kano­nicz­ną inne Cer­kwie auto­ke­fa­licz­ne. Gdy­by zgo­dzo­no się na udzie­le­nie jej auto­ke­fa­lii jako jedy­nej repre­zen­tant­ce ukra­iń­skie­go pra­wo­sła­wia, było­by to pro­stą prze­słan­ką do kolej­nych kon­flik­tów i podzia­łów. Co by się wów­czas sta­ło z metro­po­li­tą Onu­frym i bisku­pa­mi kano­nicz­ny­mi? Zapro­po­no­wa­no by im wyjazd do Rosji? Zabra­no świą­ty­nie i mona­ste­ry? To po pro­stu goto­wy sce­na­riusz na kon­flikt reli­gij­ny i poli­tycz­ny, w któ­rym z pew­no­ścią Moskwa nie pozo­sta­ła­by obo­jęt­na. Mam nadzie­ję, że patriar­cha Bar­tło­miej bie­rze te wszyst­kie oko­licz­no­ści pod uwa­gę w swo­ich obec­nych i przy­szłych decy­zjach. Jedy­na racjo­nal­na dro­ga to żmud­na pra­ca na rzecz pojed­na­nia w Cer­kwi na Ukra­inie i zakoń­cze­nia “rasko­łu” (schi­zmy).

Więc co może lub powin­no się stać?

Ist­nie­ją dwie prak­tycz­ne dro­gi do uzy­ska­nia auto­ke­fa­lii: uzy­ska­nie auto­ke­fa­lii przez Cer­kiew kano­nicz­ną i dopro­wa­dze­nie do zale­cze­nia ran podzia­łu poprzez powrót do jed­no­ści. Świat potrze­bu­je gło­su zjed­no­czo­ne­go, ukra­iń­skie­go pra­wo­sła­wia, głę­bo­kich i ożyw­czych sił ducho­wych pły­ną­cych z tam­tej­szych ławr, mona­ste­rów i sank­tu­ariów, któ­re oddzia­łu­ją już tyle wie­ków. Wszyst­ko trze­ba jed­nak robić w spo­ko­ju, z roz­sąd­kiem i uni­kać gwał­tow­nych posu­nięć, któ­re zamiast pomóc, w dal­szej per­spek­ty­wie mogą zaszko­dzić i zbu­do­wać nowe mury podzia­łów pomię­dzy ludź­mi. A nie taka jest prze­cież rola Kościo­ła — on zawsze powi­nien jed­no­czyć, nie dzie­lić.

Zakła­da­jąc czar­ny sce­na­riusz dal­szej eska­la­cji kon­flik­tu — co kon­kret­nie może się wyda­rzyć i jakie będzie to mia­ło kon­se­kwen­cje?

Patriar­chat Moskwy i Całej Rusi w oświad­cze­niu kry­ty­ku­ją­cym powo­ła­nie przez Patriar­chę Eku­me­nicz­ne­go dwóch egzar­chów zapo­wie­dział, że odpo­wiedź za te posu­nię­cie, “spa­da­ją­ce oso­bi­ście na patriar­chę Bar­tło­mie­ja i wszyst­kich, któ­rzy taką decy­zję popie­ra­ją” — “nastą­pi wkrót­ce”. Trud­no w tej chwi­li spe­ku­lo­wać, co ta “odpo­wiedź” może ozna­czać kon­kret­nie. Rysu­ją się róż­ne sce­na­riu­sze, cho­ciaż­by okre­so­we prze­rwa­nie łącz­no­ści modli­tew­nej Moskwy z Kon­stan­ty­no­po­lem, śro­dek sto­so­wa­ny od cza­su do cza­su w wypad­ku kon­flik­tów pomię­dzy poszcze­gól­ny­mi Cer­kwia­mi. Ma on bar­dziej zna­cze­nie sym­bo­licz­ne i hono­ro­we niż prak­tycz­ne. Z pew­no­ścią nastą­pi też dal­sze pogor­sze­nie rela­cji z Kon­stan­ty­no­po­lem, któ­re da Moskwie asumpt do dal­szych zabie­gów o lan­so­wa­nie swo­jej roli jako świa­to­we­go cen­trum pra­wo­sła­wia, będzie to też, zapew­ne wbrew zamia­rom Kon­stan­ty­no­po­la bodziec dla wszyst­kich zwo­len­ni­ków ide­olo­gii Moskwy jako Trze­cie­go Rzy­mu itp. Naj­gor­sze było­by jed­nak, gdy­by sytu­acja eska­lo­wa­ła na samej Ukra­inie, docho­dzi­ło do prób przej­mo­wa­nia świą­tyń, prze­mo­cy, ale też gor­szą­cych i prze­cią­ga­ją­cych się spo­rów praw­nych i finan­so­wych o wła­sność obiek­tów sakral­nych i mie­nia, spo­rów, któ­re obni­ży­ły­by auto­ry­tet ducho­wy Cer­kwi, szcze­gól­nie wśród ludzi mło­dych, potrze­bu­ją­cych w nie­ła­twych dla Ukra­iny cza­sach ducho­wej i moral­nej pomo­cy.

Czy ta sytu­acja ma jakieś prze­ło­że­nie na Pol­ski Auto­ke­fa­licz­ny Kościół Pra­wo­sław­ny (PAKP)?

Zwró­cę uwa­gę, że nikt w Pol­skiej Auto­ke­fa­licz­nej Cer­kwi Pra­wo­sław­nej nie pyta tysię­cy przy­by­wa­ją­cych do nas ukra­iń­skich sióstr i bra­ci, o zaświad­cze­nia czy nale­żą do Ukra­iń­skiej Cer­kwi Pra­wo­sław­nej kano­nicz­nej, czy też do innych struk­tur. Jeże­li tyl­ko mają chęć i moż­li­wo­ści (któ­rych czę­sto bra­ku­je z powo­dów prze­cią­że­nia pra­cą zarob­ko­wą i nie zawsze łatwą sytu­acją z adap­ta­cją w naszym kra­ju), wita­ni są w naszych para­fiach z otwar­ty­mi ręka­mi. Mogą tu przy­stę­po­wać do sakra­men­tów, szu­kać pomo­cy ducho­wej, posy­łać na reli­gię swo­je dzie­ci. Mamy świa­do­mość trud­nej sytu­acji na Ukra­inie i modli­my się czę­sto w proś­bach pod­czas litur­gii za “straż­da­jusz­czu­ju zeml­ju ukra­iń­sku­ju” (“za cier­pią­cą zie­mię ukra­iń­ską”). Cer­kiew w Pol­sce, sza­nu­jąc jed­nak zasa­dy sobo­ro­wo­ści i auto­ke­fa­lii nie może inge­ro­wać w sytu­ację cer­kiew­ną w tym kra­ju. Te pro­ble­my muszą roz­wią­zać sami Ukra­iń­cy. Jak będzie wyglą­dać przy­szłość i czy uda się roz­wią­zać te pro­ble­my — nie spo­sób dzi­siaj jed­no­znacz­nie prze­wi­dzieć


Łukasz Kobesz­ko, filo­zof, publi­cy­sta pra­wo­sław­ny spe­cja­li­zu­ją­cy się w tema­ty­ce środ­ko­wo­eu­ro­pej­skiej, ducho­wo­ści i histo­rii naj­now­szej. Sta­le współ­pra­cu­je z por­ta­lem Aleteia.pl, Labo­ra­to­rium Wię­zi i Nową Kon­fe­de­ra­cją



Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.