Magazyn

Arystoteles — wczoraj i dziś — drogowskaz ku transcendencji


Magazyn EkumenizmRela­cja rozu­mu do wia­ry, do pozna­nia filo­zo­ficz­ne­go, teo­lo­gicz­ne­go i mistycz­ne­go oraz pozna­nia filo­zo­ficz­ne­go do nauko­we­go wyma­ga doko­na­nia kil­ku roz­róż­nień, bez któ­rych nie doszli­by­śmy w naszych ludz­kich poszu­ki­wa­niach tak dale­ko jak chciał­by Stwór­ca nasze­go inte­lek­tu (do odkry­cia ist­nie­nia Boga i wie­lu aspek­tów oso­by ludz­kiej). Ponie­waż roz­róż­nie­nia te są cza­sa­mi nie­zwy­kle sub­tel­ne umknę­ły one wie­lu myśli­cie­lom, któ­rych kon­cep­cje były sil­ną reak­cją na jakieś „zło” czy „błąd”.


Bez czy z rozu­mem?


Irra­cjo­na­lizm w uję­ciu nowo­żyt­nym nie jest wła­ści­wą prze­strze­nią dla wia­ry ani nie jest jej źró­dłem, a towa­rzy­szą­ce wie­rze wąt­pie­nie i nie­pew­ność nie­ko­niecz­nie pro­wa­dzą do uzna­nia Jezu­sa Chry­stu­sa za Pana. Utoż­sa­mie­nie czyn­ni­ka irra­cjo­nal­ne­go z reli­gij­nym uwia­ry­god­ni­ło wszel­kie dzi­wacz­ne kon­cep­cje np. New Age i parę innych, któ­re Boga oso­bo­we­go odrzu­ca­ją, a aktyw­ność Kościo­ła kon­tem­plu­ją­ce­go i mistycz­ne­go spro­wa­dzi­ło do bez­ro­zum­ne­go dzi­wac­twa. De fac­to irra­cjo­na­lizm (,bo depre­cjo­nu­je war­tość ludz­kie­go inte­lek­tu, jako zamie­rzo­ne­go przez Boga źró­dła pozna­nia bytów) i racjo­na­lizm (,bo odrzu­ca pozna­nie teo­lo­gicz­ne i mistycz­ne i sta­wia w cen­trum pozna­nia umysł czło­wie­ka) są sprzecz­ne z widocz­ną w Piśmie św. rów­no­wa­gą pomię­dzy wia­rą i inte­li­gen­cją czło­wie­ka nada­wa­ną przez dowar­to­ścio­wa­nie pozna­nia mistycz­ne­go, teo­lo­gicz­ne­go i filo­zo­ficz­ne­go. Wszyst­kie trzy są uzna­ne przez auto­rów Pisma św. Sta­wia­nie chrze­ści­jań­stwa w nur­cie irra­cjo­na­li­zmów gubi cały sens pozna­nia mistycz­ne­go i sta­wia wia­rę w sprzecz­no­ści z rozu­mem. Już dzia­łal­ność i posta­wa apo­sto­łów dosko­na­le inte­gru­ją­ca w ich aktyw­no­ści sza­cu­nek dla pozna­nia rozu­mo­we­go, kon­tem­pla­cyj­ne­go i teo­lo­gicz­ne­go pod­wa­ża tę sprzecz­ność. Paweł Apo­stoł pisze o wysił­ku ludz­kie­go umy­słu w roz­po­zna­niu dobra i zła zaś pozna­nie – spo­tka­nie nie­po­zna­ne­go na pozio­mie mistycz­nym w dro­dze do Damasz­ku posłu­ży Paw­ło­wi do lep­sze­go wyko­rzy­sta­nia zdol­no­ści inte­lek­tu­al­nych w budo­wa­niu Kościo­ła.


W naj­więk­szej ciem­no­ści wia­ry świę­ci misty­cy nie tra­ci­li z hory­zon­tu war­to­ści poszu­ki­wań rozu­mo­wych. Owa ciem­ność nie pole­ga na oby­wa­niu się bez rozu­mu, ale na pokor­nym uzna­niu jego ogra­ni­czeń. Ta poko­ra to tak­że umie­jęt­ność czer­pa­nia korzy­ści z rozu­mu, pomi­mo jego ogra­ni­czeń. Misty­cy Kościo­ła trak­to­wa­li wysi­łek inte­lek­tu­al­ny bar­dzo poważ­nie. Tere­sa z Avi­la – świę­ta okre­su kontr­re­for­ma­cji (okre­su przez wie­lu uzna­ne­go za irra­cjo­nal­ny) – mawia­ła, że woli spo­wied­ni­ka uczo­ne­go, ani­że­li poboż­ne­go. Owo­ce docie­kań rozu­mo­wych trak­to­wa­ne były przez wszyst­kich uzna­nych przez Kościół misty­ków jako jeden z moż­li­wych dro­go­wska­zów Boga na rów­ni z doświad­cze­nia­mi mistycz­ny­mi.


Pismo św. pozna­nie sta­wia naj­czę­ściej w dwóch kate­go­riach: ser­ca i umy­słu. Pozna­nie ser­cem wyra­ża się poprzez ado­ra­cję, a pozna­nie umy­słem aktyw­no­ścią inte­lek­tu, któ­ry „odróż­nia dobro od zła”. Podob­nie wiel­cy misty­cy uka­zu­ją się jako ludzie inte­li­gent­ni po ludz­ku i inte­li­gent­ni dla Boga (Mt 10:16 BT “Oto Ja was posy­łam jak owce mię­dzy wil­ki. Bądź­cie więc roz­trop­ni jak węże, a nie­ska­zi­tel­ni jak gołę­bie!”). Ary­sto­te­les nie tyl­ko dowo­dzi bra­ku sprzecz­no­ści pomię­dzy filo­zo­fią a wia­rą. Twier­dzi, że obie są sobie potrzeb­ne, choć ich aktyw­ność sytu­uje się na róż­nych pozio­mach. Jest za to punkt stycz­ny pomię­dzy tymi pozio­ma­mi – pomost, któ­ry nazwał kon­tem­pla­cją — patrze­niem. Ary­sto­te­les oczy­wi­ście rozum­ność czło­wie­ka inter­pre­tu­je jako dowód na jego nie­po­wta­rzal­ność. Czło­wiek jest uko­ro­no­wa­niem stwo­rze­nia. Pod­kre­śla, że naj­bar­dziej szla­chet­ną czyn­no­ścią umy­sło­wą jest filo­zo­ficz­ne kon­tem­plo­wa­nie Boga, któ­re pro­wa­dzi do kon­tem­pla­cji reli­gij­nej. Tę ostat­nią rozu­miał jak raso­wy mistyk. Dla­te­go Jan od Krzy­ża powo­łu­je się na Ary­sto­te­le­sa: „Ary­sto­te­les mówi, że tak samo jak oczy nie­to­pe­rza zacho­wu­ją się wobec słoń­ca, któ­re je cał­ko­wi­cie ośle­pia, zacho­wu­je się i nasz rozum wobec naj­ja­śniej­sze­go świa­tła Boże­go, będą­ce­go dla nas ciem­no­ścią.”


Poko­ra Ary­sto­te­le­sa dopo­ma­ga mu w okre­śle­niu gra­nic, moż­li­wo­ści i spo­so­bów pozna­nia. Ary­sto­te­les i współ­cze­sna nauka Meto­dy­ki Ary­sto­te­le­sa nie moż­na odno­sić do współ­cze­snych teo­rii nauko­wych, uwa­run­ko­wa­nych dodat­ko­wo wąską spe­cja­li­za­cją dzie­dzin nauko­wych. Jest pew­ne, że Ary­sto­te­les dał im pod­sta­wy, nawet w tym sen­sie, że nowo­żyt­na meto­dy­ka nauko­wa mia­ła, cze­mu zaprze­czać. Ale mówiąc o meto­dy­ce musi­my doko­nać roz­róż­nie­nia. Inne są zało­że­nia teo­lo­gii, inne filo­zo­fii, inne jesz­cze nauki. Filo­zo­fia, będąc ze swej isto­ty dzie­łem ludz­kim, zawie­ra w sobie aspekt nauko­wy. Wła­ści­wo­ścią myśli nauko­wej jest ana­li­za poszu­ku­ją­ca róż­nych przy­czyn lub, w przy­pad­ku nauk współ­cze­snych, usi­łu­ją­ca okre­ślić pra­wa umoż­li­wia­ją­ce pozna­nie koniecz­nych rela­cji pomię­dzy róż­ny­mi zja­wi­ska­mi. Filo­zo­fia róż­ni się, więc od wszyst­kich innych typów wie­dzy tym, że expli­ci­te pozna­je czło­wie­ka we wszyst­kich jego wymia­rach, wycho­dząc od wiel­kich doświad­czeń ludz­kich, w odnie­sie­niu, do któ­rych każ­dy czło­wiek może doko­nać praw­dzi­we­go sądu egzy­sten­cjal­ne­go; filo­zo­fia chce poznać to, co jest a nie to, co moż­li­we – punk­tem wyj­ścia reali­stycz­ne­go pozna­nia filo­zo­ficz­ne­go jest zawsze doświad­czo­na rzecz ist­nie­ją­ca. Filo­zof – wycho­dząc od ist­nie­ją­cej rze­czy, któ­rej doświad­cza – pyta, by odkryć to, co pozwo­li dojść czło­wie­ko­wi do jego praw­dzi­we­go szczę­ścia. Czło­wiek może być w peł­ni szczę­śli­wy jedy­nie wów­czas, gdy odkry­je to, co cał­ko­wi­cie speł­nia w nim wszyst­kie naj­głęb­sze dąże­nia jego oso­by, jego inte­lek­tu i jego ser­ca zdol­ne­go kochać: tego, dla cze­go, tego ze wzglę­du, na co jest: jego celu. Nauką jest nawet meta­fi­zy­ka, filo­zo­fia pierw­sza: jest to nauka o bycie jako bycie. Kie­dy przyj­rzy­my się filo­zo­fii pierw­szej – takiej, o któ­rej mówił Ary­sto­te­les – zoba­czy­my, że jest ona przede wszyst­kim nauką ana­li­zu­ją­cą byt jako byt, po to by go poznać w jemu wła­ści­wych zasa­dach i przy­czy­nach.


Nauka, zwłasz­cza jej część przy­rod­ni­czo – mate­ma­tycz­na w dzi­siej­szym tego sło­wa zna­cze­niu, nie będzie filo­zo­fią, bo jej zada­niem nie jest poszu­ki­wa­nie odpo­wie­dzi na pyta­nie o sens ist­nie­nia czło­wie­ka i jakość jego ist­nie­nia w porząd­ku filo­zo­ficz­nym, w porząd­ku poszu­ki­wa­nia mądro­ści. Nauka jest sumą wie­dzy. Nie moż­na, więc prze­no­sić, np. teo­rii względ­no­ści, jako pozna­nia „rela­cji pomię­dzy róż­ny­mi zja­wi­ska­mi” i osią­gnięć wie­dzy tech­nicz­nej np. na war­tość pozna­nia etycz­ne­go, czy celo­wo­ści bytów. „Wie­dza uzy­ski­wa­na w opar­ciu o meto­dy nauk przy­rod­ni­czo-mate­ma­tycz­nych w zasa­dzie pro­wa­dzi do wytwa­rza­nia i dosko­na­le­nia narzę­dzi ludz­kiej dzia­łal­no­ści; wie­dza filo­zo­ficz­na umoż­li­wia osta­tecz­ne rozu­mie­nie rze­czy­wi­sto­ści.” Np. teo­ria względ­no­ści może pomóc w lecze­niu pew­nych cho­rób. W kosmo­sie postęp raka będzie spo­wol­nio­ny. Ale teo­ria względ­no­ści nie odpo­wie na pyta­nie, jaki jest sens śmier­ci i nie wyzwo­li nas od jej nie­uchron­no­ści (Ary­sto­te­les dowiódł ist­nie­nia ludz­kiej duszy). Kry­ty­ka Ary­sto­te­le­sa pro­wa­dzą­ca do mar­gi­na­li­za­cji jego osią­gnięć wyni­ka z dwóch pomy­łek. Ary­sto­te­les wycho­dził w swo­ich poszu­ki­wa­nia nauko­wych i filo­zo­ficz­nych (zawsze te dwa porząd­ki nale­ży odróż­niać) od pew­nej syn­te­zy, któ­ra w świe­cie sta­ro­żyt­nym była czymś powszech­nym (war­to zauwa­żyć, że w pew­nych kate­go­riach taka syn­te­za powró­ci­ła w posta­ci nauk inter­dy­scy­pli­nar­nych, por. medy­cy­nę jako lecze­nie psy­chi­ki, cia­ła i duszy, a spe­cja­li­za­cje zaszły tak dale­ko, że coraz wyraź­niej dostrze­ga się współ­od­dzia­ły­wa­nie poszcze­gól­nych gałę­zi nauko­wych).


Dru­gą pomył­ką jest nie­zro­zu­mie­nie pojęć, któ­ry­mi posłu­gi­wał się Ary­sto­te­les. Jeśli nie chce­my znie­kształ­cić myśli Ary­sto­te­le­sa /uczynić go nie­zro­zu­mia­łym i ana­chro­nicz­nym – od autora/, nale­ży pojąć, że natu­ra sytu­uje się na pozio­mie poszu­ki­wań filo­zo­ficz­nych, któ­rych celem jest inte­li­gi­bil­ne wyja­śnie­nie bytów fizycz­nych. Każ­da pró­ba utwo­rze­nia pokre­wień­stwa pomię­dzy ary­sto­te­le­sow­skim poję­ciem «natu­ry», a dzi­siej­szym fizy­kal­nym rozu­mie­niem «mate­rii» i «for­my» dopro­wa­dzi­ła­by do opła­ka­nych pomy­łek. Prze­ciw­nie, nale­ży sza­no­wać te róż­ne punk­ty widze­nia i uznać, że ludz­ki duch może ujmo­wać rze­czy­wi­stość fizycz­ną na róż­ne spo­so­by, z któ­rych każ­dy może powie­dzieć coś auten­tycz­ne­go i praw­dzi­we­go. Takie pozna­nia są zawsze czę­ścio­we. W rze­czy­wi­sto­ści ludz­ki umysł, z powo­du swo­jej nie­do­sko­na­ło­ści, jest nie­zdol­ny objąć całe bogac­two i zło­żo­ność rze­czy­wi­sto­ści fizycz­nej za pomo­cą jed­ne­go aktu poznaw­cze­go. Musi on dzia­łać po wie­lo­kroć i na róż­ne spo­so­by, aby w ten spo­sób ule­czyć wro­dzo­ną nie­do­sko­na­łość swo­jej abs­trak­tyw­nej natu­ry, spra­wia­ją­cej, że ujmu­je on rze­czy­wi­stość zawsze czę­ścio­wo. Powie­dział­bym, że prze­ciw­sta­wia­nie Ary­sto­te­le­sa „fizy­kal­ne­mu rozu­mie­niu for­my i mate­rii” jest dia­lek­tycz­nym ana­chro­ni­zmem. Po pro­stu dzia­dek ze Sta­gi­ry nie znał prą­du, ale mówił pięk­nym i mądrym języ­kiem o świe­tle. Per­spek­ty­wa Ary­sto­te­le­sa jest jed­nak szer­sza — mądro­ścio­wa. W koń­cu król filo­zo­fów ma 2300 lat.


Byt w umy­śle czy w rze­czy­wi­sto­ści?


Magazyn EkumenizmDoko­naj­my następ­ne­go roz­róż­nie­nia na płasz­czyź­nie filo­zo­ficz­nej. Kant i filo­zo­ficz­ne nur­ty współ­cze­sne poszły śla­dem Kar­te­zju­sza, któ­ry tym róż­nił się od Ary­sto­te­le­sa, że za punkt wyj­ścia w dowo­dze­niu filo­zo­ficz­nym uzna­wał ludz­ki umysł. W ten spo­sób wykre­ował dzie­siąt­ki nur­tów ide­ali­stycz­nych. Kar­te­zjusz, Kant, Berg­son, Hegel, Scho­pen­hau­er upra­wia­li meta­fi­zy­kę wycho­dząc od bytu, któ­rym jest ludz­ki umysł, samo­świa­do­mość, a nie jak chciał Ary­sto­te­les od stwier­dze­nia ist­nie­nia bytu nie­za­leż­nie od świa­do­mo­ści. Ta zależ­ność mię­dzy bytem a umy­słem zafunk­cjo­no­wa­ła we współ­cze­snych nur­tach filo­zo­ficz­nych w więk­szo­ści wywo­dzą­cych się z feno­me­no­lo­gii, któ­ra w pew­nych swych odmia­nach zaha­cza­ła o ist­nie­nie Boga. Sztan­da­ro­wym filo­zo­fem trans­cen­den­cji jest Levi­nas. Jego filo­zo­fia dia­lo­gu „wywo­dzi ist­nie­nie Boga” z doświad­cze­nia umy­słu „bliź­nie­go”, czy­li pozna­nie Boga jest uza­leż­nio­ne od umy­słu, w któ­rym mogę się prze­glą­dać „twa­rzą w twarz”. Jak ujął to Levi­nas pod­su­mo­wu­jąc meto­do­lo­gię feno­me­no­lo­gii „Feno­me­no­lo­gia uczy, że by spo­strzec stół, trze­ba mieć nogi.” Kon­cep­cje Levi­na­sa mają swo­ją war­tość. Levi­nas zaczął mówić o Bogu, kie­dy po doświad­cze­niu holo­cau­stu chcia­no Boga uśmier­cić (por. ate­izm egzy­sten­cja­li­stów). Wyda­je się jed­nak, że Levi­nas nie jest w sta­nie zatrzy­mać pocho­du ide­ali­zmu, któ­ry nie­ko­niecz­nie zaprze­cza­jąc ist­nie­niu Boga, sku­tecz­nie wypie­ra go z maso­wej i jed­nost­ko­wej świa­do­mo­ści (np. meta­fi­zy­ka Kan­ta nie zaprze­cza ist­nie­niu Boga, ani nie­śmier­tel­no­ści duszy, ale wyka­zu­je, że ani jed­no, ani dru­gie nie jest dowie­dzio­ne).


Popu­lar­ność kon­cep­cji feno­me­no­lo­gicz­nych bie­rze się ze zwal­cza­ne­go przez pro­te­stanc­kie­go teo­lo­ga Kar­la Bar­tha antro­po­cen­try­zmu – atrak­cyj­nych kole­in pozna­nia wewnątrz wyobraź­ni ludz­kiej. Idąc dalej po linii Bar­tha w oce­nie Kan­ta i Levi­na­sa zre­du­ko­wa­li oni wia­rę do zewnętrz­ne­go impe­ra­ty­wu etycz­ne­go, któ­ry miał­by pro­wa­dzić do rela­cji z Bogiem. Tym­cza­sem chrze­ści­jań­stwo i Ary­sto­te­les mówią, że źró­dłem moral­no­ści jest oso­bo­wa rela­cja z Bogiem, jako źró­dło szczę­ścia. Doświad­cze­nie u feno­me­no­lo­gów spro­wa­dza­ne jest czę­sto do pozna­nia prze­żyć czło­wie­ka, jest to, więc wąska inter­pre­ta­cja doświad­cze­nia. Prze­ży­cia w tych kon­cep­cjach są uprzed­nie w sto­sun­ku do ist­nie­nia bytów. Reasu­mu­jąc trze­ba dobrze roz­róż­niać, co dany kie­ru­nek filo­zo­ficz­ny, współ­cze­sny i nie­współ­cze­sny rozu­mie pod upra­wia­niem meta­fi­zy­ki i doświad­cze­niem. Cho­dzi o to, by jasno poka­zać, czym ma być filo­zo­fia mądro­ścio­wa wobec współ­cze­snych nur­tów filo­zo­ficz­nych. Wszyst­kie te nur­ty gło­szą, że nie mogą odkryć ist­nie­nia Boga. Negu­ją one jed­nak ist­nie­nie Boga z powo­du afek­tyw­nych a prio­ri, a nie w opar­ciu o ści­śle filo­zo­ficz­ne argu­men­ty. Negu­ją one Boga, ponie­waż «filo­zo­fu­ją­cy pod­miot», czło­wiek, nie ma ocho­ty szu­kać praw­dy aż do koń­ca: chce odkryć czło­wie­ka we wszyst­kich jego wymia­rach i na tym się zatrzy­mu­je, zatrzy­mu­je się na czło­wie­ku. Jest to pew­ne­go rodza­ju a prio­ri: uwa­ża się, że kie­dy ponad czło­wie­kiem umie­ści się jakąś Pierw­szą Rze­czy­wi­stość, czło­wiek nie będzie już czymś abso­lut­nym, nie będzie moż­na zaj­mo­wać się nim dla nie­go same­go. A to jest nie­praw­da, ponie­waż kie­dy odkry­wa­my ową Rze­czy­wi­stość Pierw­szą, Boga, odkry­wa­my ją jako źró­dło, jako rze­czy­wi­ste źró­dło czło­wie­ka, źró­dło ludz­kiej duszy. Jeśli więc dobro­wol­nie i a prio­ri nie poszu­ku­je się tej Rze­czy­wi­sto­ści – czło­wiek zosta­je odcię­ty od jego praw­dy osta­tecz­nej, od jego osta­tecz­ne­go wymia­ru. Wobec tych, któ­rzy z powo­du afek­tyw­ne­go a prio­ri nie chcą sły­szeć o Bogu – nie zna­jąc Go, po pro­stu dla­te­go, że ist­nie­nie Boga wywo­łu­je u nich posta­wę, któ­rej nie lubią i któ­rej nie chcą spoj­rzeć w twarz – chcie­li­by­śmy poka­zać, że stwier­dze­nie ist­nie­nia Boga oraz to, że ludz­ki inte­lekt może Go odkryć jest dla czło­wie­ka naj­więk­szą rado­ścią, a osta­tecz­nie jest czymś, co w czło­wie­ku jest naj­głęb­sze i naj­więk­sze. W spoj­rze­niu mądro­ścio­wym, w odróż­nie­niu od spoj­rze­nia nauko­we­go, mój inte­lekt – doko­naw­szy odkry­cia Bytu Pierw­sze­go jako Przy­czy­ny moje­go bycia – może, wycho­dząc od Pierw­szej Przy­czy­ny, spoj­rzeć na byt przez Nią stwo­rzo­ny i pozna­wać go w cał­kiem nowy, mądro­ścio­wy spo­sób: widzę sie­bie w pro­mie­nio­wa­niu, w «ema­na­cji» Bytu Pierw­sze­go; tak­że moje­go przy­ja­cie­la i wszyst­kie rze­czy, któ­re wcze­śniej widzia­łem bez­po­śred­nio w nich samych, ana­li­zu­jąc je, teraz widzę w świe­tle Pierw­szej Przy­czy­ny i w Jej pro­mie­nio­wa­niu. Jest to więc nowy typ pozna­nia, pozna­nie mądro­ścio­we. Pod­czas gdy pozna­nie nauko­we pozna­je rzecz dla niej samej i w niej samej, pozna­nie mądro­ścio­we jest pozna­niem, w świe­tle Bytu Pierw­sze­go, Czy­ste­go Aktu, Tego, któ­ry mnie nie­sie w swo­jej przy­czy­no­wo­ści stwór­czej i któ­ry mnie widzi w owym akcie Stwór­cy: dosię­ga On mnie w samej mojej głę­bi, w tym, co jest naj­bar­dziej mną.


Filo­zof może spoj­rzeć na swo­je­go przy­ja­cie­la, może spoj­rzeć na sie­bie same­go w świe­tle Bytu Pierw­sze­go; rozu­mie wów­czas, że będąc bytem par­ty­cy­po­wa­nym, tak­że co do swo­je­go inte­lek­tu i woli, może dojść, poznać Stwór­cę w tym, co jest mu wła­ści­we; może więc poznać w cał­ko­wi­cie nowy spo­sób wszyst­kie rze­czy, któ­re od Nie­go pocho­dzą: może on je pozna­wać tak, jak one z Nie­go pocho­dzą, z punk­tu widze­nia Bytu Dosko­na­łe­go, nie­skoń­czo­ne­go, z któ­re­go pocho­dzą, z któ­re­go wypły­wa­ją (pro­ce­dent). Dziś Ary­sto­te­le­sa W cią­gu 2300 lat od Ary­sto­te­le­sa wyda­rzy­ło się wie­le. Inna spra­wa to oce­na war­to­ści tych wyda­rzeń i ich sprzecz­no­ści lub pozor­nej sprzecz­no­ści z Ary­sto­te­le­sem, któ­re­go filo­zo­fię cią­gle się upra­wia. Myśl Ary­sto­te­le­sa prze­cho­dzi rene­sans, odświe­żył ją Gil­son, Mari­ta­in, u nas pro­fe­sor Legut­ko (UJ). Jej pręż­nym ośrod­kiem jest Uni­wer­sy­tet św. Jana w Pary­żu.


Ary­sto­te­les cie­szy się ogrom­nym zain­te­re­so­wa­niem ośrod­ków nauko­wych na całym świe­cie nie tyl­ko jako histo­rycz­ny relikt, ale jako żywy spo­sób poszu­ki­wa­nia praw­dy. Cokol­wiek byśmy o niej myśle­li filo­zo­fia Ary­sto­te­le­sa nadal poma­ga w poszu­ki­wa­niach egzy­sten­cjal­nych i trans­cen­den­tal­nych. Chrze­ści­jań­skie świa­dec­two nie tra­cąc nic ze swo­jej inte­gral­no­ści może być w nie­zwy­kły spo­sób uzu­peł­nio­ne przez przy­go­to­wa­ny w szko­le Ary­sto­te­le­sa do dia­lo­gu ze współ­cze­snym świa­tem umysł. Robi to dzie­siąt­ki ruchów i ośrod­ków w opar­ciu o Ary­sto­te­le­sow­ski alians rozu­mu i wia­ry, pozna­nia umy­słem i kon­tem­pla­cją przy­wra­ca­jąc blask praw­dy chrze­ści­jań­skiej, któ­ra choć sil­na sama w sobie może być zagłu­sza­na i mar­gi­na­li­zo­wa­na przez atrak­cyj­ne pro­po­zy­cje filo­zo­ficz­ne i kul­tu­ro­we.


Wszyst­kie cyta­ty pocho­dzą z pra­cy nauko­wej Ojca Marie Domi­ni­que Phi­lip­pe OP pt. “Wpro­wa­dze­nie do Ary­sto­te­le­sa”

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.