Dietrich Bonhoeffer: bezreligijne chrześcijaństwo
- 3 stycznia, 2005
- przeczytasz w 32 minut
Dietrich Bonhoeffer to jeden z najoryginalniejszych teologów minionego wieku. Nie tylko ze względu na swoją twórczość, ale także postawę życiową, zasługuje na uwagę adepta teologii, przeszedłszy najwyższą próbę swojej wiary, pobudza do refleksji i pomaga odkryć, czym jest życie chrześcijańskie w swej istocie.
W mojej pracy zajmuję się koncepcją „bezreligijnego” chrześcijaństwa, które Bonhoeffer sformułował i zaczął opracowywać w ostatnim roku swojego krótkiego życia. Najpierw jednak dokonam krótkiego przeglądu historii jego życia i omówię najważniejsze myśli wcześniejszych pism, szczególnie tych, które skupiają się na badaniu tematów Kościoła i religii. stępnie przejdę do analizy najważniejszych fragmentów listów więziennych, w których Bonhoeffer rozwija koncepcję „bezreligijnego” chrześcijaństwa. Są to dokumenty trudne do badania, ponieważ nie zawierają systematycznego wykładu myśli, często przerywają tok myślowy i są niekompletne. Jednym słowem to raczej dokument egzystencjalny, zawierający teologiczne dygresje. Niemniej listy te przepełnione są treściami, które pozwalają do pewnego stopnia usystematyzować omawianą koncepcję.
BONHOEFFER JAKO TEORETYK I PRAKTYK
1. Czynniki kształtujące myśl i postawę D. Bonhoeffera
Urodzony 4 lutego 1906 roku, pochodzący z zamożnej rodziny Dietrich Bonhoeffer, niezwykle zaskoczył całą swoją rodzinę, kiedy w wieku 17 lat oświadczył, że zamierza podjąć studia teologiczne i w przyszłości zostać duchownym. Rodzina Bonhoeffera nie nawykła do tak poważnego traktowania religii i związanych z nią zagadnień, o których w domu – będącym ostoją intelektualnych tradycji mieszczańsko-arystokratycznych – mówiło się z poprawną, ale wyważoną rezerwą. Wynikało to z faktu, że ojciec Dietricha, Karl Bonhoeffer, znany profesor psychiatrii i neurologii, z przekonania agnostyk, narzucał całej rodzinie reżim nietolerowania jakichkolwiek poglądów i wypowiedzi, które były w swej istocie, lub robiły wrażenie pustych frazesów, łatwizny intelektualnej, uproszczeń, itp.
Nikt w rodzinie nie mógł sobie pozwolić na poddawanie się nurtom, które dla człowieka wykształconego, intelektualisty swoimi korzeniami tkwiącemu w sceptycyzmie religijnym XIX wieku, jawiły się jako nie poddające się jakiemukolwiek weryfikującemu czynnikowi, a za taką uchodziła właśnie religia [1].
Nie oznacza to, że rodzina Bonhoefferów to zdeklarowani ateiści. W przeciwieństwie do ojca, matka Dietricha, Paula, była kobietą religijną. Jej ojciec, pastor luterański, Alfred von Hase był nadwornym kaznodzieją cesarza Wilhelma II; do chwili, kiedy zrezygnował z powodu pogardliwego traktowania robotników przez cesarza. W domu Bonhoefferów bywał między innymi Adolf von Harnack i inni przedstawiciele świata nauki, wywodzący się jeszcze z XIX wiecznego liberalizmu. Religijność chrześcijańską w domu Bonhoefferów pojmowano więc w duchu teologii liberalnej, która akcentowała przede wszystkim aspekty praktyczno-etyczne. Propozycji skupienia życia chrześcijańskiego na pracy charytatywnej, postawach humanitarnych i politycznej aktywności, mającej na celu przekształcanie społeczeństwa i państwa zgodnie z ewangeliczną etyką [2], towarzyszył optymizm, co do nieustannego rozwoju człowieka i jego kultury.
W kręgu teologii liberalnej znajdował się Bonhoeffer także jako młody student na uniwersytetach niemieckich w Tybindze i Berlinie, gdzie studiował u A. von Harnacka, Reinholda Seeberga, oraz później, podczas dodatkowych, rocznych studiów w Union Theological Seminary w Nowym Jorku (1930/31), znanym z radykalnej krytyki biblijnej. Z pewnością miało to wpływ na rozwój zmysłu krytycznej analizy treści wiary i odwagi do zakwestionowania w przyszłości najważniejszych, zdawałoby się nienaruszalnych paradygmatów religijności chrześcijańskiej [3].
Cały czas jednak młody teolog nie czuł satysfakcji z odpowiedzi, które ta szkoła serwowała; imponowała mu praktyczność i etyczność, ale twierdził, że „brak jej zmysłu teologicznego”, czyli odpowiedzi, która byłaby konkretem (wpływ ojca!), i to konkretem o charakterze ostatecznym [4]. Niewiele w tym względzie zmienił program Karla Bartha i jego teologia dialektyczna, którą początkowo Bonhoeffer się zachwycił.
Świeżość neoortodoksyjnego spojrzenia na Objawienie, jako wyłączne dzieło Boga i zdyskredytowanie ludzkich wysiłków religijnych, było wg Bonhoeffera krokiem we właściwym kierunku, ale w końcu dostrzegł nieuchwytność i ulotność ludzkiego przeżycia wiary i skrajny egzystencjalizm tego kierunku. Był zniecierpliwiony zbytnią „zaziemskością tego wszystkiego” [5]. Pod koniec swojego życia Bonhoeffer oskarży Bartha, że na miejscu religii umieścił Kościół, który ma pełnić funkcję reprezentanta prawdy o Objawieniu i to w czasach w których Kościół zawiódł jak nigdy dotąd [6]. Tego typu koncepcję chrześcijańskiego konkretu Bonhoeffer czuł się zobowiązany zakwestionować.
Właśnie ten fakt: kryzys Kościoła chrześcijańskiego jako całości, który ujawnił się pod wpływem dojścia do władzy narodowych socjalistów, stworzonego przez nich zbrodniczego systemu i wywołaniu okrutnej wojny, wywarł na osobowość Bonhoeffera i jego twórczość wpływ największy. Żył w czasach historycznych, które wymagały od niego odpowiedzi na pytanie: jak być chrześcijaninem w obliczu uczestniczenia Kościoła w bałwochwalczym podziwie dla Hitlera i legitymowania stworzonego przez niego reżimu.
„[…] jesteśmy wprawdzie członkami prawowiernego Kościoła, głoszącego czystą doktrynę o łasce, ale nie jesteśmy już w tej samej mierze członkami Kościoła podążającego śladami Jezusa, […]. Coraz wyraźniej okazuje się, że trudności, z jakimi boryka się nasz Kościół [7], sprowadzają się do tego jednego pytania, jak powinniśmy dziś żyć jako chrześcijanie” [8].
Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli nie miał „powiesić na kołku całej swojej teologii”, musi zaangażować się w walkę na śmierć i życie o ratowanie resztek twarzy niemieckiego chrześcijaństwa [9]. Z pewnością decydujący, ostateczny krok, który podjął w związku z tym, to dramatyczna decyzja powrotu ze Stanów Zjednoczonych do Niemiec tuż przed agresją III Rzeszy na Polskę. Kiedy w obliczu niebezpieczeństwa, które groziło mu w kraju, proponowano mu posadę i zabezpieczenie spokojnej pracy akademickiej w Nowym Jorku, Bonhoeffer pisze do Reinholda Niebuhra, jednego z największych teologów amerykańskich:
„Muszę ten trudny okres naszej narodowej historii przeżyć wraz z chrześcijanami w Niemczech. Nie będę miał żadnego prawa do współtworzenia chrześcijańskiego życia w powojennych Niemczech, jeżeli nie będę dzielił tej próby czasu wraz z moim narodem […]. Chrześcijanie w Niemczech stoją przed przerażającą alternatywą: albo dać swoje przyzwolenie na klęską swojego narodu, aby umożliwić przetrwanie cywilizacji chrześcijańskiej, albo zgodzić się na zwycięstwo i zniszczyć zarazem cywilizację. Już wiem, którą opcję wybiorę z powyższej alternatywy. Jednak tego wyboru nie mogę dokonać znajdując się tutaj, w sytuacji całkowicie bezpiecznej” [10].
Misję swoją rozumiał jak na teologa i intelektualistę wyjątkowo: jego przemyślenia i twórczość przygotowywały go do praktycznej działalności, nie ograniczającej się tylko do pola kościelnego, ale zmierzającej do zmiany sytuacji politycznej Niemiec. Konsekwencją tego miało być jego zaangażowanie konspiracyjne, a potem więzienie i śmierć z rąk gestapo. Z drugiej strony będąc „w centrum” spraw, które działy się w jego narodzie, stawiany w różnych sytuacjach dalekich od podręcznikowo rozstrzygniętych problemów etyczno-teologicznych, sytuacjach krańcowych, jako chrześcijanin musiał dokonywać wyborów, częstokroć niejednoznacznych moralnie. Te okoliczności niezwykle silnie wpływały na świadomość i poglądy Bonhoeffera. Był przekonany, że
„[…] nie ma żadnych prawd wiecznych, które nie odnosiłyby się bezpośrednio do tego, co się właśnie dzieje, że nasz Bóg jest dla nas w i e c z n i e Panem i Bogiem t e r a z o t o” [11].
Podsumowując należy stwierdzić, że postawa i twórczość Dietricha Bonhoeffera kształtowały się pod wpływem kilku czynników z których do najważniejszych należy zaliczyć tradycję intelektualną jego epoki, poszukiwanie mającego rangę ostateczności konkretu chrześcijaństwa, oraz epoka historyczna, w której przyszło mu żyć [12].
2. Główne myśli wcześniejszych prac teologicznych
Po pobieżnym przyjrzeniu się czynnikom inspirującym Bonhoeffera, pora przyjrzeć się wnioskom wypływającym z jego wcześniejszych prac, aby znaleźć prawidłową odpowiedź, czy koncepcja „bezreligijnego chrześcijaństwa” była zjawiskiem zupełnie nowym, które pojawiło się nagle i to w ostatnim etapie jego życia, czy też była konsekwencją jego wcześniejszych przemyśleń i postulatów.
Sanctorum Communio [13], opublikowana w 1930 roku praca doktorska, opierając się na ówczesnych kategoriach socjologicznych i personalistycznych, opisywała istotę Kościoła chrześcijańskiego. Bonhoeffer będąc pod wpływem barthiańskiej koncepcji absolutnej transcendencji Boga, próbuje odpowiedzieć na pytanie jak ją pogodzić z empirycznie istniejąca wspólnotą kościelną[14]. Punkt patrzenia na Kościół, który obiera autor, jest punktem spojrzenia Boga. Stwierdza więc:
„To Bóg albo Duch Święty przystępuje do konkretnego „ty”, tylko przez Jego działanie drugi człowiek staje się dla mnie „ty”, w zetknięciu z którym wytryska moje „ja”, mówiąc inaczej – każde ludzkie „ty” jest odbiciem „ty” boskiego. […] Można powiedzieć więc, że człowiek jest odbiciem Boga ze względu na swe oddziaływanie na drugiego” [15].
Jednym słowem, człowiek „jest istotą stworzoną od razu we wspólnocie, czyli w sieci społecznych stosunków, i Bóg ‘widzi go’ niejako zawsze jako jednostkę i jako ludzkość jednocześnie” [16]. Upadek człowieka zniszczył jednak zamierzoną przez Boga harmonijną wieź jednostki ze społeczeństwem. Kościół chrześcijański jest natomiast miejscem, gdzie ta harmonia zostaje przywrócona. Człowiek nie może skorzystać z łaski odkupienia przychodząc sam przed oblicze Boże; może tego doświadczyć tylko we wspólnocie [17]. Aby jednak być wiernym luterskiej solus Christus i uniknąć rzymskokatolickiego pośrednictwa Kościoła w akcie usprawiedliwienia, Bonhoeffer korzysta z hegeliańskiej koncepcji „Boga egzystującego jako wspólnota” i tworzy pojęcie „Zbór-Chrystus”:
„Nikt nie może odpuszczać grzechów, prócz tego, kto je sam na siebie bierze, niesie i zmazuje; może to więc czynić tylko Chrystus, ale to znaczy dla nas jego Zbór, jako sanctorum communio”. […] Być w Chrystusie to to samo, co być w Zborze” [18].
Myśl tę będzie Bonhoeffer rozwijał w swojej pracy habilitacyjnej pt. Akt und Sein [19], gdzie stwierdza, że „zbór, będący ‘Chrystusem egzystującym jako Zbór’, jest ostatecznym objawieniem Boga – ustanowionym dla świata aż do momentu powtórnego przyjścia Chrystusa” [20]. Wbrew pozorom w tym wszystkim nie chodzi przede wszystkim o eklezjologię, ale o to, co przez całe życie zajmowało Bonhoeffera: poszukiwanie konkretu chrześcijańskiego życia i to konkretu dla jednostki, pojedynczego człowieka. Konkret ten zlokalizowany zostaje w życiu, w praktykach wspólnoty ludzkiej, widzialnego Kościoła, w którym człowiek uczestnicząc, uczestniczy w bycie i życiu Boga. Tym samym przebywanie Boga i kontakt z Nim został ograniczony – nie tylko duchowo, ale i empirycznie do Kościoła [21].
Do przedstawienia swojej idei Bonhoeffer używa starego, lutrowego schematu rozróżniającego religię i wiarę (Zakon-Ewangelia), którego zastosowanie w taki sposób komentuje ks. B. Milerski: „To nie ‘ideał wynikający z przeżycia’, nie tak zwane prawdy religijne, nie światopogląd i przekonania społęczne decydują o rzeczywistości Kościoła (Zakon), a jedynie rzeczywistość wiary ufundowana na obecności Bożego Logosa (Ewangelia)” [22]. Od Zakonu, reprezentowanego przez religię, odróżniona zostaje Ewangelia, którą reprezentuje Kościół, jako miejsce obecności i objawienia Bożego. Chociaż schemat powyższy stał się trwałym fundamentem bonhoefferowskiej krytyki religii, autor unika krytyki tego, co jest religijne w samym Kościele i w człowieku jako jednostce.
Niedługo po opublikowaniu Akt und Sein w Bonhoefferze zachodzi zasadnicza przemiana: teraz Chrystus a nie Kościół staje się zdecydowanie najważniejszym konkretem chrześcijaństwa. Czy przyczyniły się do tego niepokojące zmiany w niemieckim kościele ewangelickim po dojściu nazistów do władzy? Wg wspomnień zamieszczonych w jednym z listów Bonhoeffera z 1936 roku był to zbieg okoliczności [23]. Bonhoeffer wkroczył na drogę, którą sam rozumiał i określał jako „naśladowanie Chrystusa”, a która w konsekwencji miała zaprowadzić go poza „sferę Kościoła”.
U podstaw tego duchowego przełomu leżała Biblia, a konkretnie Kazanie na Górze [24], które zaowocowało niezwykle popularnym dziełem pt. Nachfolge (Naśladowanie). Główną tezą postawioną w tej książce jest przekonanie, że jedynym wyróżnikiem prawdziwego chrześcijaństwa jest posłuszeństwo Chrystusowi: „Nieposłuszny nie potrafi wierzyć” [25]. Nachfolge nie proponuje jednak jakiegoś zindywidualizowanego, „bezkościelnego” chrześcijaństwa:
„Jezus Chrystus obecny jest w nauczaniu i sakramentach Kościoła. By usłyszeć wezwanie Chrystusa do pójścia za Nim, nie potrzeba osobistych objawień. Słuchaj nauki i przyjmuj sakramenty! Słuchaj Ewangelii ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana! Oto On, ten sam, którego spotkali uczniowie” [26].
W podobnym tonie brzmi stwierdzenie z wydanej dwa lata później książeczki Gemeinsames Leben (Życie wspólne): „Wspólnota chrześcijańska znaczy przez Jezusa Chrystusa i w Jezusie Chrystusie”. Jest to już jednak wspólnota wewnątrz Kościoła; wyodrębniona grupa ludzi, która poprzez swoją postawę i zaangażowanie w praktyki duchowe, stara się naśladować ideał życia chrześcijańskiego zarysowany w Nowym Testamencie. Widać już tutaj wyraźny kryzys idealistycznego spojrzenia na Kościół, który w rzeczywistości okazał się niezdolny do sprostania zadaniom, jakie postawiła przed nim historia. Bonhoeffer uwalnia swoją teologię od eklezjalnych ograniczeń i kieruje ostrze swojej krytyki w stronę samego Kościoła. „Kościół staje się fioletowy, opiera się na nabożnych sloganach […]. Zanosi się na wielkie umieranie chrześcijaństwa” pisał w liście do przyjaciela [27], a już w 1933 roku zastanawiał się nad wystąpieniem z Kościoła, od czego powstrzymało go zapewne powstanie Kościoła Wyznającego.
Z powyższego przeglądu wynika, że Bonhoeffer w swoich pierwszych pracach próbował stworzyć program występując przeciwko metafizycznym wyobrażeniom, oraz pojęciom Boga i konkretyzując Jego relację z człowiekiem w ramach Kościoła, sam stworzył kolejną teorię Boga i Jego Objawienia. Praktyczne życie teorię tę zweryfikuje jednak negatywnie, a „polityczne zaangażowanie Bonhoeffera pozwoli mu na całkowite zanegowanie jakiejkolwiek metodyczności, czy to teologiczno-teoretycznej (Sanctorum Communio; Akt und Sein), czy praktycznej (Nachfolge; Gemeinsames Leben) w powstawaniu i kształtowaniu chrześcijańskiego życia [28].
KRYTYKA KOŚCIOŁA I RELIGII
1. Krytyka współczesnych postaw kościelnych
Podstawowym czynnikiem, który spowodował powstanie Bonhoefferowskiej koncepcji „bezreligijnego chrześcijaństwa” był kryzys niemieckiego Kościoła, który nie sprostał sytuacji historycznej i społecznej w jakich został postawiony. System nazistowski ze swoim rasizmem i militaryzmem, powstał i rozwinął się w społeczeństwie mieniącym się chrześcijańskim. W łonie niemieckiego Kościoła protestanckiego nie tylko brakowało powszechnego sprzeciwu przeciw zbrodniczej ideologii, ale powszechnie zaakceptowano on tzw. artykuły norymberskie, kult Hitlera i lojalność wobec jego polityki. Powstał nawet wpływowy ruch Niemieckich Chrześcijan (Deutsche Christen), posuwający się do modyfikacji doktryny chrześcijańskiej w duchu antysemickim, co przejawiało się w odrzuceniu Starego Testamentu i marginalizacją Osoby i dzieła Chrystusa. Wg Bonhoeffera wszystko to stawiało pod znakiem zapytania niemieckie chrześcijaństwo. Nie dlatego, że utracono doktrynę chrześcijańską, ale ponieważ postępowanie, praktyczne, codzienne życie chrześcijan było wg niego przeciwne przesłaniu Ewangelii.
Na taką postawę oficjalnego, Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego, reakcją było utworzenie w 1933 roku Kościoła Wyznającego, który jako jedyny nigdy nie dopuścił się dyskryminacji rasowej na swoim terenie, a nawet wystosował do Hitlera protest w sprawie antysemityzmu i obozów koncentracyjnych [29]. To jednak był szczyt możliwości chrześcijaństwa w III Rzeszy i wg Bonhoeffera większość czasu i wysiłków, nawet jego Kościół Wyznający, poświęcał na „własne cele samozachowawcze, tak jakby było to celem samo w sobie” [30].
Na tle np. lewicowych polityków i działaczy, płacących najwyższą cenę za swą walkę z reżimem, drażniła Bonhoeffera postawa działaczy kościelnych, których strach, niezdecydowanie i obawa przez swoiście rozumianą nielojalnością wobec władzy. Dla nich centralną sprawą chrześcijaństwa nie była wierność Ewangelii, która powinna przejawić się konkretnym czynem posłuszeństwa Chrystusowi, ale wyłącznie wierność historycznie ukształtowanym formułom [31]. Powodowało to Bonhoefferze – mimo poświęcenia się bez reszty wyjątkowo trudnej w tamtych czasach pracy na polu kościelnym – poczucie większej wspólnoty z tymi, często ateistycznymi intelektualistami i działaczami, niż z duchownymi do których przecież należał [32]. Środowiska kościelne poprzez swoją postawę zapierały się jednak Chrystusa, podczas gdy ateistyczni przeciwnicy Hitlera, upominający się o prawdę i sprawiedliwość, byli w istocie wykonawcami woli Chrystusa.
Tak więc właściwa postawa chrześcijańska powinna manifestować się nie w murach kościelnego getta, ale na zewnątrz, w świecie, tam gdzie są problemy, cierpienie i gdzie jest potrzeba konkretnego działania i ofiary. [33]
2. Kościół wobec “dojrzałego świata”
W oczach Bonhoeffera Kościół traci wyłączność na dostęp do Boga i służenie Mu nie tylko z powodów moralnych. Również dlatego, że dotychczasowy sposób przemawiania do społeczeństwa i jednostki utracił swą aktualność i adekwatność, ponieważ świat w którym żyjemy stał się „światem dojrzałym”, wolnym od religijnych wyobrażeń i potrzeb:
„Człowiek nauczył się we wszystkich ważnych sprawach dawać sobie radę sam, bez odwoływania się do ‘hipotezy roboczej: Bóg’. W zagadnieniach naukowych, artystycznych, a także etycznych stało się to oczywistością, której nikt prawie nie śmie już podważać; od mniej więcej stu lat jednak dotyczyć to zaczyna, we wzrastającej mierze, również zagadnień religijnych; okazuje się, że wszystko funkcjonuje także bez ‘Boga’, i to równie dobrze, jak przedtem” [34].
Bonhoeffer z bezlitosną szczerością stwierdza oczywisty fakt, przy czym nowatorska jest jego interpretacja tego zjawiska. Mianowicie nie postrzega on tego jako „wielki odwrót od Boga, od Chrystusa”, jak zwykli traktować to zjawisko kościelni pisarze [35]. Wręcz przeciwnie, uważa to za prawidłowość, ponieważ upada z gruntu mityczny obraz Boga jako deus ex machina, którym człowiek z niewiedzy lub „lenistwa umysłowego” tłumaczył sobie niezrozumiałe dla niego zjawiska lub koił wyrzuty sumienia i przykrywał przenikający go lęk przed przyszłością, szczególnie tą po śmierci. Dzisiaj człowiek nie przypomina zalęknionej, nieświadomej istoty, żyjącej sprawami „tamtego świata”. Współczesny człowiek jest pewny siebie, odważny, rozumiejący; stał się dorosły. Dlatego Bonhoeffer stawia w swoich listach więziennych [36] dwa zasadnicze pytania, które nieustannie go nurtowały. Po pierwsze:
„Czym właściwie jest dzisiaj dla nas chrześcijaństwo, kim jest Chrystus?” [37].
I po drugie:
„Jak świat , który stał się dorosły, może być światem Chrystusa?” [38], ”W jaki sposób Chrystus może być Panem także bezreligijnych? Jeśli religia jest tylko szatą chrześcijaństwa […] to czy, jest bezreligijne chrześcijaństwo?” [39].
Pytania te są pytaniami stricte teologicznymi, choć ich implikacje nie ograniczają się tylko do sfery intelektualnej refleksji, ale dotykają praktyki codziennego życia człowieka i to w sytuacji wyzwania rzuconego przez rzeczywistość najtrudniejszą, bo wojenną. Pytania Bonhoeffera nabierają dramatyzmu i rangi priorytetu, kiedy uświadomimy sobie, że z jego punktu widzenia było czymś niewyobrażalnym, aby po wojnie – która już wtedy szybko zbliżała się ku końcowi – chrześcijaństwo zachowało dotychczasową formę i język. Był przekonany, że po tym wszystkim nikt już nie będzie zaprzątał sobie głowy i tracił czas na chrześcijaństwo, jeżeli nie stanie się ono czymś nowym, aktualnym, a przez to autentycznym [40]. Dotychczasowa, religijna forma chrześcijaństwa zawiodła i to głównie na polu etyki, czyli tam gdzie w swoich założeniach mieniło się najsilniejsze i co odróżniało je nawet od innych religii. Dojrzały świat odrzucił tę formę i nie ma do niej powrotu, jeżeli myśli się o odnowieniu chrześcijaństwa.
„Nie jest naszą rzeczą przepowiadać, kiedy przyjdzie dzień – lecz ten dzień przyjdzie, w którym znów ludzie zostaną powołani do wymawiania Słowa Boga, do wymawiania Go tak, że świat będzie się od tego zmieniał i odnawiał. Będzie to język nowy, może całkiem niereligijny, lecz wyzwalający i odkupiający, tak jak mowa Jezusa, która przerażała ludzi, lecz przecie podbijała ich też swoją mocą. Będzie to język nowej sprawiedliwości i prawdy, język głoszący pokój Boga z ludźmi i bliskość Bożego królestwa” [41].
Bonhoeffer sprawia wrażenie nie tyle autora postulatu, aby odrzucić religię, co raczej obserwatora, który zauważa kształtujące się trendy – religia została! odrzucona przez zdecydowaną większość współczesnych ludzi – i próbuje je intelektualnie przeanalizować, aby następnie przedstawić ich praktyczne implikacje. To, co jest istotne w jego refleksji, to zupełny brak akcentów misyjnych: Bonhoeffer nie chce „unowocześnić”, „zmodernizować” chrześcijaństwa i Kościoła, tak aby był zdolny przyciągnąć z powrotem „bezreligijnych”. Stwierdza wręcz, że to nie Kościół i reprezentowana przez niego religijne forma chrześcijaństwa jest miejscem, gdzie Bóg przebywa i działa, ale to „świecki świat”, ze świeckimi ludźmi i ich świeckimi problemami jest miejscem obecności i działania Boga! Dlatego chrześcijanie powinni „być” w tym świeckim świecie i świeckim językiem [42] i zaangażowaniem przekazywać przesłanie Ewangelii. Ma to czynić ponownie nie w celu przyciągnięcia świata do Kościoła, ale aby spełnić swoje powołanie, do którego należy proklamowanie Chrystusa jako Pana całego świata, także ludzi „bezreligijnych”.
3. Krytyka religijnej wizji świata
Bonhoefferowska krytyka religijnej wizji świata, Boga, i człowieka nie opiera się na oryginalnych, nowatorskich przesłankach, ale jest zapożyczona od kilku wcześniejszych myślicieli. Do najważniejszych spośród nich należą: F. Nietzsche, L. Feuerbach, Z. Freud, oraz K. Marks i F. Engels. Nietzsche jest autorem hasła „Bóg umarł!”, które przyświecało epoce, w której dojrzewał Bonhoeffer, a była to epoka uautonomiczniania się człowieka wobec wszystkiego, co autonomiczność człowieka ograniczało [43]. To wyzwolenie poprzez uznanie „śmierci Boga”, czyli wyparcie religii z jakiegokolwiek wpływu na życie i myśl, prowadzi do deifikacji człowieka, czyli jego bezgranicznego upodmiotowienia wraz z jego celami, dążeniami i potrzebami. Z kolei Feuerbach stwierdza, że „istnienie Boga lub raczej wiara w jego istnienie opiera się tylko na istnieniu przyrody” [44], tzn. że jest tylko antropologiczną interpretacją przyrody, wyobrażeniem jej na kształt człowieka. Przez wieki miało to swoje uzasadnienie i znaczenie, ponieważ ludzie musieli jakoś wytłumaczyć swoją znikomość wobec potęgi otaczającej ich przyrody. Kiedy ta słabość została przezwyciężona przez naukę i rozwój społeczno-techniczny, „hipoteza Boga” przestała być potrzebna i cokolwiek tłumaczyć.
W takiej sytuacji trwanie chrześcijaństwa w religijnym gorsecie przebrzmiałych i nieaktualnych, metafizycznych koncepcji wyjaśniających Boga i Jego relację do świata, wg Bonhoeffera jest nie tylko jałowe, ale naiwne. Przede wszystkim jednak religia winna jest tego, że w sytuacji „wypchnięcia Boga ze świata”, próbuje zachować Go w sferze wewnętrznej, osobistej, prywatnej. Konsekwencją tego jest nie tylko oderwanie chrześcijaństwa od odpowiedzialności za życie społeczne, ale warta tylko „miernot” penetracją przez współczesnych duszpasterzy „tajemnic alkowy”, czyli osobistego życia człowieka. „Węszy” się w życiu dorosłych, pełnych energii i sił ludzi, „żeby ich jakoś dopaść” i w ten sposób udowodnić potrzebę „Boga” i wziąć ich w swoistą niewolę dla religii [45]. Czy, aby zachować chrześcijaństwo w dotychczasowej formie „powinniśmy dopadać jakichś paru nieszczęśliwych, w godzinach ich słabości, by ich religijnie, że tak powiem zgwałcić?” [46] – pyta Bonhoeffer z nieukrywanym wstrętem.
Oczywistą reakcją świata chrześcijańskiego na dojrzałość i autonomiczność świata jest reakcja apologetyczna, którą Bonhoeffer jednak ostro krytykuje za to, że jest bezsensowna, nieprzyzwoita i niechrześcijańska, co wyjaśnia najlepiej poniższy cytat:
„Próbuje się dowieść światu, który stał się dorosły, że nie może jakoby żyć bez kuratora-„Boga”. Jeśli się nawet skapitulowało już wobec wszystkich spraw świeckich, to pozostają przecież zawsze tzw. ‘pytania ostateczne’ – śmierć, wina, na które tylko ‘Bóg’ może dać odpowiedź, i to do nich potrzebny jest Bóg i Kościół, i proboszcz. Żyjemy więc już poniekąd tylko z tych tak zwanych ostatecznych pytań człowieka. Co będzie jednak, jeśli pewnego dnia okaże się, że już nie istnieją jako takie, albo jeśli odpowie się na nie ‘bez Boga’?” [47]
Najbardziej radykalnie w swojej krytyce religii Bonhoeffer traktuje samo „religijne” pojęcie Boga streszczające się w stwierdzeniu deus ex machina, czyli Boga, który wkracza ze swoją mocą na scenę świata, w celu rozwiązania ludzkich problemów, wobec których zawodzi ludzka moc, względnie, aby wyjaśnić coś dla człowieka niezrozumiałego (np. śmierć). Bóg więc spotyka się z człowiekiem przy okazji słabości i niewiedzy, „na granicy” świata. Tak religijnie zinterpretowany „Bóg” ma „służyć za odpowiedź na pytania egzystencjalne, oraz do wybawiania z opresji i konfliktów życiowych” [48], czyli jest owocem metafizyki i indywidualizmu.
Tym tendencjom w refleksji i życiu chrześcijańskim, Bonhoeffer starał się przeciwstawiać przez cały okres swojej twórczości i działalności. W listach więziennych stawia jednak bardzo wymowne pytanie: Co z ludźmi, którzy nie przeżywają kryzysów sumienia, nie boją się, są silni i żyją dzisiaj, nie wybiegając myślami w przyszłość? Co z ludźmi, którzy nie zgadzają się z jakimś dogmatem kościelnym [49]? Czy Chrystus jest również Panem takich religijnych ludzi. Dając swoją odpowiedź na te pytania Bonhoeffer odrzuca potoczne rozumienie Boga jako wszechmoc, religijnie sklasyfikowany i opisany podmiot, zamknięty w kościelnej sferze spraw wiecznych i duchowych. Ponieważ Chrystus przyszedł na ten świat, do centrum egzystencji ludzkiej i „zagarnia człowieka w samym środku życia” [50], „rości sobie i Królestwu Bożemu prawo do całego życia ludzkiego, we wszystkich jego przejawach” [51], chrześcijanin nie ma być homo religiosus, lecz po prostu człowiekiem, żyjącym „przed Bogiem” w centrum świata i jego problemów.
AFIRMACJA ŚWIATA
4. Świat i “życie świeckie” w kontekście Wcielenia
Mandat do mówienia o Bogu „nie na granicy, ale w samym centrum, nie w chwilach słabości, lecz siły, nie wobec śmierci i winy, lecz wobec życia i dobra ludzkiego” [52], Bonhoeffer czerpie z faktu Wcielenia Słowa. Logos przyszedł na ziemię i urodził się jako człowiek; człowiek taki, jak każdy z nas. Jego życie i służba charakteryzowały się wszystkimi aspektami ludzkiej egzystencji; On „wypił” ziemskie życie aż do dna. „Bóg w ludzkiej postaci” przychodząc do człowieka, stworzył nie tylko wyjątkową relację pomiędzy sobą a stworzeniem, ale także ukazał „nowego człowieka”, Boga – Jezusa Chrystusa. „Zamiast symbolu tego, co absolutne, zamiast pomylonej wielkości, doskonała postać człowieka” [53], ale człowieka nie oderwanego od problemów i radości „tego świata”, nie skupionego na osobistym życiu wewnętrznym i zwróconego ku pozaziemskiej przyszłości, bo
„nie o tamten świat idzie, lecz o ten przecież, o to, jak został stworzony, zachowany, ujęty w prawa, jak dojdzie do pojednania i odnowienia” [54].
Właśnie dlatego – jak ujął to Marcin Luter – finitum capax infiniti, skończoność ujęła nieskończoność, co oznacza, że rzeczywistość Boga wkroczyła w rzeczywistość świata i tylko dzięki temu człowiek może spotkać się z Bogiem [55]. Jest to możliwe „tu i teraz”; to spotkanie nie ma jednak charakteru refleksyjnego, czy mistycznego, ale relacyjny i etyczny. Musi więc odbywać się tam, gdzie zachodzą międzyludzkie relacje osobowe, a człowiek stawiany jest przed koniecznością dokonywania wyborów, czyli w codzienności życia społecznego, a nie w odosobnieniu i religijnej symbolice.
Bonhoeffer nie precyzuje jaki zakres tego zwykłego, świeckiego życia ma na myśli przede wszystkim, jednak biorąc pod uwagę epokę, w której żył i jego osobiste doświadczenia, można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że chodziło mu o sprawy najważniejsze: sprawiedliwość, prawdę, miłość, odwagę [56]. A więc to wszystko, czego ludzie w swoim życiu potrzebują najbardziej, a co religijne chrześcijaństwo przekreśliło w czasach nazizmu swoją postawą, zachowując swoje wyznania i rytuały. „Czy nie mamy przypadkowo wrażenia, że istnieją ważniejsze rzeczy?” [57] – pyta Bonhoeffer w jednym ze swoich listów. Jak Kościół może zadowalać się mówieniem o Bogu, kiedy jednocześnie miliony jest poniżanych, więzionych i zabijanych? Przecież
„Biblia nie zna naszego rozróżnienia między człowiekiem zewnętrznym i wewnętrznym. Co właściwie postuluje? Chodzi w niej zawsze o c a ł e g o c z ł o w i e k a, nawet tam, gdzie Dekalog przesunięty jest w kierunku „życia wewnętrznego”, jak ma to miejsce w Kazaniu na Górze. […] ‘Serce’, w biblijnym sensie, nie oznacza tylko wnętrza, lecz całego człowieka, takiego jakim jest wobec Boga” [58].
Tak więc uznanie i zaakceptowanie, że liczy się tylko „świat” ma spowodować etyczną reinterpretację chrześcijaństwa i powrót do formy, którą posiadało w Nowym Testamencie. Oderwanie człowieka od doczesnego świata wręcz przekreśla możliwość spotkania Boga, co Bonhoeffer opisał następująco:
„Ziemia pozostaje naszą matką, tak jak Bóg naszym ojcem, i tylko ten, kto pozostaje wierny matce, wpada ojcu wprost w ramiona [59]”. „Kto opuszcza ziemię, nie znajduje Boga” [60]. „Jeżeli człowiek pragnie wieczności, musi uchwycić się doczesności, jeżeli pragnie Boga, musi chcieć świata” [61].
Te radykalnie „antyreligijne”, a jednocześnie afirmujące świat stwierdzenia opierają się na Bonhoefferowskim zrozumieniu Wcielenia, które usprawiedliwiło to, co ludzkie i ziemskie. Stwierdzenia te powstały dużo wcześniej niż listy więzienne; jak zauważyliśmy, wyżej także idea spotkania z Bogiem i doświadczania Jego łaski wyłącznie „w społeczności” ludzkiej była obecna we wcześniejszych pracach Bonhoeffera. Jednak dopiero w listach więziennych postulaty te osiągnęły swą krańcowość: Człowiek może spotkać Boga tylko w relacji z drugim człowiekiem, ponieważ „Bóg opuścił świat” i pozostawił ludzi, aby żyli „przed Jego obliczem, tak jakby Go nie było” [62], przez co sam złożył na człowieka odpowiedzialność za siebie samego, innych ludzi i świat. Bóg nie jest już deus ex machina, bo nie chce nim być; to nie był prawdziwy Bóg Biblii, ale zmyślony Bóg religii. W ten sposób zdaniem Bonhoeffera emancypacja i dojrzałość świata nie są upadkiem i grzechem, ale wolą Bożą. Bonhoeffer oczekuje, że:
„Dojrzałość świata nie będzie już powodem polemiki i apologetyki, tylko świat ten zostanie rzeczywiście lepiej zrozumiany, niż sam siebie rozumie, a mianowicie z perspektywy Ewangelii i Chrystusa” [63].
Ta perspektywa nie jest opiera się na jakimś triumfalizmie Chrystusa, czy akceptacji stanu, jaki znamionuje współczesny świat. Bóg, który w Chrystusie przyszedł na świat, „daje się wypchnąć ze świata aż na krzyż”. Bóg nie jest już wewnątrz ludzkiej egzystencji, ale „poza” nią; On przyszedł do centrum świata i ludzkiej egzystencji, aby tutaj umrzeć i to był Jego wybór. Jedyny Bóg jaki istnieje i jaki może nam ludziom pomóc, to Bóg cierpiący w Chrystusie [64].
Na pozór wydaje się, że istnieje tutaj sprzeczność: skoro Wcielenie jest przyjściem „do” świata i dowodem jego Bożej afirmacji, to dlaczego Bóg „opuszcza” ten świat? Sprzeczność taka rzeczywiście istniałaby, gdyby Bonhoeffer swoje rozważania prowadził na płaszczyźnie ontologii, co jest cechą znamienną teologii w ujęciu klasycznym. Jak już jednak zauważyliśmy, Bonhoeffer odrzuca ontologiczne, metafizyczne podejście do teologii; jego punkt widzenia jest etyczny i relacyjny. W przyjściu „do” świata Bóg pokazuje nam nie miejsce swojego „przebywania”, ale zwój obszar zainteresowania; natomiast w „opuszczeniu” świata nie chodzi o ograniczenie obecności Boga, ale zobowiązanie człowieka do działania i odpowiedzialności, ponieważ nikt – czyli Bóg – go z tego nie wyręczy [65].
Bonhoefferowska afirmacja świata nie przypomina w związku z tym, jakiejkolwiek postaci hedonizmu; jak zobaczymy poniżej, wręcz przeciwnie. W swoich postulatach dąży on do przezwyciężenia rozdarcia pomiędzy deklaratywną wiarą, teologią Kościoła a rzeczywistością codziennego życia społeczeństwa i jednostki, które w okresie niemieckiego nazizmu osiągnęło niewyobrażalne rozmiary. Wg Bonhoeffera, aby to zmienić trzeba nie tylko zmienić język chrześcijaństwa („bezreligijna interpretacja pojęć biblijnych”), ale również uznać role świata i świeckiego życia, jako jedynej płaszczyzny istnienia wiary i życia chrześcijańskiego.
5. Naśladowanie Chrystusa w “świecie”
W listach więziennych Bonhoeffer „wprowadził” chrześcijaństwo poza mury Kościoła i stwierdził, że jego dotychczasowe formy i metafizyczne formuły ani nie przesądzają o chrześcijaństwie, ani nie są jego niezbędnym warunkiem [66]. Tak jak Chrystus przyszedł do centrum życie i świata, tak chrześcijanin został postawiony nie na granicy świata, ale w jego centrum. Wyrażone zostaje to w określeniu: „być dla innych”. To właśnie
„[…] egzystowanie dla innych Jezusa jest doświadczeniem transcendencji! Właśnie z wolności od siebie samego, z ‘bycia dla innych’ aż po śmierć, wywodzi się wszechmoc, wszechwiedza, wszechobecność. Wiara jest współudziałem w tym bycie Jezusa. […] Nasz stosunek do Boga jest nowym życiem, polegającym na ‘byciu dla innych’, na współudziale w bycie Jezusa! Nie jakieś nieskończone, nieosiągalne zadania są transcendencją, lecz dany w tej chwili i osiągalny bliźni” [67].
Widać wyraźnie w tych stwierdzeniach wyzwanie rzucone chrześcijaństwu niemieckiemu tamtego okresu, wyzwanie mające jednak ponadczasowy charakter: Kościół nie może odciąć się lub zdystansować wobec ludzi i ich „świeckich” problemów nie tracąc swoje tożsamości. „Kościół jest wtedy tylko Kościołem, gdy jest dla innych” [68]; nie może więc skupiać się na sobie i poświęcać większość swoich wysiłków na własne przetrwanie lub udowadnianie potrzeby własnego istnienia. W czasach Bonhoeffera zadania, które zostały postawione przed Kościołem miały charakter społeczny, czy wręcz polityczny:
„Kościół musi brać udział w świeckich zadaniach życia społecznego, nie rządząc, lecz pomagając i służąc. Musi umieć powiedzieć ludziom każdego zawodu, czym jest życie z Chrystusem i co – dla nich – znaczy ‘być dla innych’. Szczególnie n a s z Kościół [69] będzie musiał przeciwstawiać się bardzo ostro występkowi hybris, adoracji siły, zawiści, złudzeń, gdyż one są korzeniami zła” [70].
Rewolucyjność tych stwierdzeń staje się bardziej wyraźna, jeśli uświadomimy sobie, jak bardzo niemalże całe społeczeństwo niemieckie – w tym duchowieństwo –XIX i XX wieku, przesiąknięte było duchem źle pojętej, serwilistycznej lojalności względem państwa i jego instytucji. Stan ten pogłębiła nacjonalistyczna euforia, a jej owoce Bonhoeffer postrzegał jako śmiertelną truciznę zabijającą całe społeczeństwo wraz z Kościołem. Dlatego należało z podjąć z nimi walkę.
Oczywiście sprostanie nakreślonym przez Bonhoeffera zadaniom prowadzić będzie do konfrontacji z tymi przejawami życia społecznego i jego strukturami, które są w swej naturze niechrześcijańskie, złe. Konfrontacja ta wg Bonhoeffera nie prowadzi do triumfu, ale musi prowadzić do cierpienia. Nie ma jednak innej drogi dla chrześcijanina, ponieważ tę jedyną wskazał i sam jako pierwszy poszedł Bóg – Jezus Chrystus, a Jego naśladowca musi żyć tak, jak żył sam Pan. Perspektywę naśladowania wyznacza krzyż, ale nie jako naukowy opis, wyłącznie metafizyczna refleksja, nawet nie jako metafora, ale jako egzystencjalna rzeczywistość, ponieważ człowieka „nie jakiś akt religijny czyni chrześcijaninem, lecz współudział w cierpieniu Boga w świeckim życiu” [71].
Teologia krzyża w Bonhoefferowskiej interpretacji chrześcijaństwa zajmuje miejsce szczytowe: jeżeli Chrystus stał się człowiekiem i okazał się posłuszny, a triumfem Jego była Golgota, to życie chrześcijanina, polega na naśladowaniu Chrystusa, które przejawia się w „byciu dla innych” w centrum problemów i wyzwań świeckiego świata, gdzie jest ból, cierpienie i odrzucenie. Nie ma innej drogi odnowy Kościoła, cywilizacji i świata.
Sam Bonhoeffer najlepiej wiedział, co to oznacza, ponieważ jego teologia zawsze była wypadkową jego teologicznej refleksji i życiowych doświadczeń. Uprawnionym jest stwierdzenie, że w ostatnich listach więziennych, odczytuje on na nowo przesłanie biblijne i reinterpretuje swoją wcześniejszą teologię. Swoją osobistą sytuację życiową rozumie jako konsekwencję usilnych poszukiwań sposobu realizacji swojego osobistego „naśladowania” Chrystusa, w wyniku których zaangażował się w konspirację i współpracę z garstką ludzi, często areligijnych, którzy ryzykując wszystko mieli odwagę przeciwstawić się nieludzkiemu, bezbożnemu systemowi politycznemu i jego ideologii. I tak jak Chrystus zapłacili za to cenę najwyższą. Choć Bonhoeffer osobiście nigdy nie wspomina o grożącej mu śmierci jako o aspekcie krzyża – trudno powiedzieć, czy z niechęci do wszelkiej pozy, np. męczennika, czy też z przemożnego pragnienia życia – niemniej fakt jego egzekucji stał się najważniejszym dowodem na to, że potrafił nie tylko w sposób bezkompromisowy pisać o najistotniejszych sprawach, ale pozostać im wierny, aż do śmierci. Tak jak Ten, za Którym poszedł…
PODSUMOWANIE
Podsumowując należy stwierdzić, że Dietrich Bonhoeffer w swojej twórczości zakwestionował możliwość i zasadność metafizycznej refleksji nad naturą Boga i Jego relacji do świata i stworzenia. Przesłanki i metodologia, które Bonhoeffer wykorzystywał w swojej pracy zaczerpnął z tradycji teologicznej i filozoficznej swojej epoki. Jednocześnie na jego myśl wpływały doniosłe wydarzenia historyczne, które miały miejsce w jego ojczyźnie, a które w ocenie Bonhoeffera doprowadziły zakwestionowania chrześcijańskiego charakteru społeczeństwa, a nawet samego Kościoła. Sprzeczność między deklarowanym wyznaniem wiary ewangelicznej a praktyczną postawą chrześcijan, oraz postępująca sekularyzacja, nasunęły Bonhoefferowi wniosek, że kończy się epoka, w której chrześcijaństwo miało formę religii.
Proklamował więc, że zbliżą się epoka „bezreligijnego” lub „świeckiego” chrześcijaństwa, która cechować będzie się innym językiem komunikowania zeświecczonemu człowiekowi prawd ewangelii, a miarą chrześcijaństwa nie będzie wyznanie wiary, ale naśladowanie Chrystusa poprzez zaangażowanie w najważniejsze, „świeckie” dziedziny życia społeczeństwa. W miejsce dominującego dotychczas w teologii chrześcijańskiej podejścia ontologicznego, które Bonhoeffer odrzuca, wprowadzona zostaje skrajna postać podejścia etyczno-egzystencjalnego. Chrześcijanin zostaje skonfrontowany z ewangelicznym wezwaniem Chrystusa do wzięcia swojego krzyża i naśladowania Go w poświęceniu i oddaniu w służbie dla drugiego człowieka.
Choć radykalizm tego podejścia przestał być aktualny wraz z zakończeniem wojny i stabilizacji w krajach Europy, wyzwanie jakie Bonhoeffer rzucił nadmiernej skłonności chrześcijan do zadowalania się metafizycznymi formułami, kosztem zaniedbania odpowiedzialności za powierzony człowiekowi „świecki świat” i braku pozareligijnej aktywności na rzecz Królestwa Bożego, jest nadal aktualne. „Kościół jest wtedy tylko Kościołem, gdy jest dla innych”.
Z drugiej strony należy stwierdzić, że analiza przemian kulturowych zachodzących w społeczeństwach – głównie zachodnich – mimo wszystko nie była do końca trafne. Choć nadal obserwujemy postępującą sekularyzację, to nie zanikły ani symbole, ani język, ani formy religijne. Trudno też sobie wyobrazić, aby kiedykolwiek zanikły, wszak w swojej komunikacji ludzi wciąż ich potrzebują, choć ich treść i forma ulegają zmianom. Problem chyba nie polega na ich istnieniu, ale na ich użyteczności i komunikatywności, aby współcześni, także bezreligijni ludzie, mogli zrozumieć przesłanie Ewangelii.
Marek Kurkierewicz
Autor jest duchownym zielonoświątkowym
BIBLIOGRAFIA:
1. Bonhoeffer D., Krzyż i zmartwychwstanie, Kraków 1999.
2. Bonhoeffer D., Naśladowanie, Poznań 1997.
3. Bonhoeffer D., Wybór pism, Warszawa 1970.
4. Bonhoeffer D., Życie wspólne, Kraków 2001.
5. Gresham Ch. R., Teologia XX wieku, Warszawa 1999.
6. Karski K., Teologia protestancka XX wieku, Warszawa 1971.
7. Metsch K., Kościół dla świata – centralny temat Dietricha Bonhoeffera, W drodze, 7/1975.
8. Milerski B., Bonhoeffer Dietrich. Widerstand und Ergebung, w: Przewodnik po literaturze filozoficznej XX wieku, [red. B Skarga], tom 5, Warszawa 1995.
9. Milerski B., Dietrich Bonhoeffer. Teolog chrześcijaństwa świeckiego, w: Leksykon wielkich teologów XX/XXI wieku, Warszawa 2003.
10. Milerski B., Religia a kultura, Rocznik Teologiczny ChAT, 1/1992.
11. Milerski B., Religia a Słowo. Krytyka religii w ujęcieu Dietricha Bonhoeffera i Paula Tillicha, Łódź 1994.
12. Morawska A., Chrześcijanin w Trzeciej Rzeszy, Warszawa 1970.
Saranyana J. I., Illianes J. L., Historia teologii, Kraków 1997.
——————————————————————————–
Przypisy:
[1] A. Morawska, Chrześcijanin w Trzeciej Rzeszy, W‑wa 1970, s. 14. W tym paragrafie korzystam również z internetowej wersji wstępu autorstwa A. Napiórkowskiego do polskiego wydania książki D. Bonhoeffera pt.: „Życie wspólne”, Wydawnictwo Księży Zmartwychwstańców Alleluja, Kraków 2001.
[2] Tzw. „protestantyzm kulturowy”.
[3] W liście z więzienia z dnia 3.08.1944 r. określa sam siebie „’modernistą’, który nosi w sobie dziedzictwo teologii liberalnej” — Wybór pism, W‑wa 1970, s. 270.
[4] Morawska, s. 28.
[5] Tamże, s. 30–31.
[6] D. Bonhoeffer, Wybór pism, s. 243 i 253–254; B. Milerski, Religia a Słowo. Krytyka religii w ujęciu Dietricha Bonhoeffera i Paula Tillicha, Łódź 1994, s. 62.
[7] Bonhoeffer ma z pewnością tutaj na myśli Kościół Wyznający (Bekennende Kirche).
[8] D. Bonhoeffer, Naśladowanie, Poznań 1997, s. 20.
[9] Morawska, s. 55–54
[10] Cytuję za B. Milerski, Teolog chrześcijaństwa świeckiego, w: Leksykon wielkich teologów XX/XXI wieku, Warszawa 2003, s. 37.
[11] Morawska, s. 82. Wyróżnienie w cytacie podaję za autorką.
[12] Por. Milerski, Religia a Słowo, s. 109.
[13] Pełny tytuł to: Sanctorum Communio. Eine dogmatische Unterschung zur Soziologie der Kirche. (Sanctorum Communio. Studium dogmatyczne socjologii Kościoła). Praca napisana na Uniwersytecie Berlińskim pod kierunkiem profesora teologii systematycznej, dr. Reinholda Seeberga, obroniona została w 1927 roku.
[14] Bonhoeffer pisze: „Chcę tu zaprezentować następujący problem: jak mają się do siebie osoba Boga i byt społeczny” – Wybór pism, s. 9..
[15] Tamże, s. 9–10.
[16] Morawska, s. 34.
[17] Wybór pism, s. 12.
[18] Tamże, s. 14. Por. Religia a Słowo, s. 126–128.
[19] Pełny tytuł to: Akt und Sein. Transzendendentalphilosophie und Ontologie in der systematischen Theologie. (Akt i byt. Filozofia transcendentalna i ontologia w teologii systematycznej). Pracę tę D. Bonhoeffer pisał w 1929 r., obronił 18.07.1930 r., a wydał w 1931.
[20] Wybór pism, s.23.
[21] B. Milerski, Religia a Słowo, s. 123. Tamże cytat z polemiki Bonhoeffera z Niemieckimi Chrześcijanami: „Extra ecclesiam nulla salus. Pytanie o społeczność Kościoła jest pytaniem o społeczność zbawienia. […] Kto oddziela się istotowo od Kościoła Wyznającego w Niemczech, oddziela się od zbawienia”.
[22] Tamże, s. 47 i 55–56.
[23] Morawska, s. 49.
[24] Przyjaciel Bonhoeffera, pastor Eberhard Bethge określił ten przełom „nawróceniem się teologa na chrześcijanina”; por. B. Milerski, Religia a Słowo.
[25] D. Bonhoeffer, Naśladowanie, Poznań 1997, s. 29.
[26] Tamże, s. 159–160.
[27] B. Milerski, Słowo a Religia, s.131.
[28] Tamże, s. 57.
[29] Morawska, s. 59.
[30] Wybór pism, s. 250. Por. Morawska, s. 66.
[31] Por. Morawska, s. 98.
[32] Por. Wybór pism, s. 241.
[33] Na tych aspektach chrześcijańskiego świadectwa skupia się już Nachfolge, a później także Ethik.
[34] List do E. Bethego z dnia 8.06.1944 r. W: Wybór pism, s. 251.
[35] Tamże, s. 251.
[36] Zebranych, opracowanych i opublikowanych w 1951 r. przez E. Bethego pt.: Widerstand und Ergebung. Briefe und Aufzeichnungen aus der Haft (Opór i poddanie. List i notatki z więzienia).
[37] List z 30.04.1944 r., W: Wybór pism, s.239.
[38] Tamże, s.260.
[39] Tamże s. 240.
[40] Tamże, s. 239–240. „[…] obecna wojna, w odróżnieniu od wszystkich dotychczasowych, nie wywołuje ‘religijnych’ reakcji […]. Całemu naszemu dotychczasowemu ‘chrześcijaństwu’ odjęty zostanie fundament i jeszcze tylko znajdzie się gdzie niegdzie ‘ostatni rycerz’ lub kilka osób nieporadnych intelektualnie, których będziemy mogli nazwać ‘religijnymi’.
[41] Wybór pism, 250.
[42] Właśnie temu celowi ma służyć „bezreligijna” lub „świecka interpretacja pojęć biblijnych”; tamże. s. 263. Niestety Bonhoeffer nie zdążył w jakikolwiek sposób rozwinąć tej koncepcji.
[43] Religia a Słowo, s.110 i 112.
[44] L. Feuerbach, Wybór pism, t. 2, Zasady filozofii przyszłości, W‑wa 1988, s. 193.
[45] Bonhoeffer pisze o tym, używając bardzo zjadliwego tonu, w liście z dnia 8 lipca 1944 r. – Wybór pism, s. 261–262.
[46] Tamże, 240.
[47] Tamże s. 252.
[48] Tamże, s. 259; por. s. 242.
[49] W liście z 5 maja 1944 roku Bonhoeffer czyni Barthowi obrazowy zarzut” „[…] ‘połykaj ptaszku, wszystko, albo umieraj’. Czy to będzie sprawa narodzin z Dziewicy, czy Trójcy, czy jeszcze inna, wszystko jest równorzędną i konieczną całością całości, która jako całość właśnie musi być połknięta lub w ogóle odrzucona”. – Tamże, s. 243.
[50] Tamże, s. 257.
[51] Tamże s. 260.
[52] Tamże, s. 241.
[53] Z jednego z listów więziennych. Cyt. za Religia a Słowo, s. 116.
[54] Wybór pism, s. 243.
[55] Religia a Słowo, s. 200.
[56] Por. Wybór pism, s. 273.
[57] Religia a Słowo, s. 64.
[58] Wybór pism, s. 262.
[59] Cytat z wykładu z Barcelony, wygłoszonego właśnie na temat chrystologii. Cyt. za B. Milerski, Bonhoeffer Dietrich Widerstand und Ergebung, w: Przewodnik po literaturze filozoficznej XX wieku [red. B. Skarga], t. 5, Warszawa 1997, s.70.
[60] Z rozważania pt.: Przyjdź Królestwo Twoje”, tamże, s. 70.
[61] Cyt. za Religia a Słowo, s. 201.
[62Wybór pism, s. 265.
[63] Tamże, s. 255.
[64] Tamże, s. 265. B. Milerski stwierdza, że właśnie w liście z 16 lipca 1944 roku został przełamany triumfalizm chrystologicznej ontologii. – Religia a Słowo, s. 202.
[65] „Człowiek dojrzały” to znaczy sam za siebie odpowiedzialny” – K. Metsch„ Kościół dla świata – centralny temat Dietricha Bonhoeffera, W drodze, 4/1975, s. 38.
[66] Wybór pism, s. 254. Por. Religia a Słowo, s. 58.
[67] Wybór pism, s. 272.
[68] Tamże, s. 273.
[69] Czyli Kościół Wyznający.
[70] Tamże, s. 273.
[71] Tamże, s. 267.
Zobacz także:
Magazyn SR: Dietrich Bonhoeffer jako pastor