Magazyn

Elie Wiesel: Teologia w cieniu zagłady


Tra­dy­cja mesjań­ska zapi­sa­na w księ­gach Sta­re­go Testa­men­tu, ma jak­by dwa róż­ne obli­cza. Z jed­nej stro­ny jest ona ocze­ki­wa­niem na potęż­ne­go Poma­zań­ca, któ­ry poko­na wszyst­kich wro­gów Izra­ela i zapro­wa­dzi powszech­ny pokój. Z dru­giej zaś stro­ny mamy postać cier­pią­ce­go Słu­gi Jah­we, „Męża bole­ści” umę­czo­ne­go za nasze grze­chy. W tym ostat­nim nur­cie tra­dy­cji mesjań­skiej szcze­gól­ne miej­sce przy­pa­da Psal­mo­wi 22. Jest to utwór o bar­dzo rady­kal­nej wymo­wie, ocie­ra­ją­cy się wręcz o bluź­nier­stwo. Nigdzie indziej cier­pie­nie i towa­rzy­szą­ca mu roz­pacz nie zosta­ły odma­lo­wa­ne tak przej­mu­ją­co jak w tej pie­śni.


Sło­wa Psal­mu 22 przy­wo­łu­ją w mej pamię­ci obraz, zary­so­wa­ny przez Elie Wie­se­la w jego książ­ce „Noc”. Póź­niej­szy lau­re­at poko­jo­wej nagro­dy Nobla wspo­mi­na jeden wie­czór w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym w Oświę­ci­miu.


Na pla­cu ape­lo­wym sta­nę­ły trzy szu­bie­ni­ce. Trzej ska­zań­cy – dwaj męż­czyź­ni i jeden chło­piec – mia­ło zawi­snąć na nich jako prze­stro­ga dla resz­ty więź­niów. Tłum ludzi w pasia­kach, oto­czo­ny zewsząd przez uzbro­jo­nych po zęby SS-manów, w mil­cze­niu wysłu­chał słów wyro­ku. Na znak komen­dan­ta obo­zu spod nóg ska­zań­ców wyszarp­nię­to krze­sła. Oby­dwaj męż­czyź­ni umar­li szyb­ko obcią­że­ni swy­mi doro­sły­mi cia­ła­mi. Chło­piec – o wie­le lżej­szy – nie zgi­nął od razu. Na oczach więź­niów konał w strasz­li­wej ciszy, przez ponad pół godzi­ny szar­piąc się w nie­wy­po­wie­dzia­nej męce.


 


Jestem jak woda, któ­ra wycie­ka,


roz­przę­gły się wszyst­kie me kości;


ser­ce moje jak wosk


top­nie­je w moim wnę­trzu.


Gar­dło wyschło mi jak gli­nia­na sko­ru­pa,


język przy­warł do pod­nie­bie­nia.”(*)


 


Gdzie jest Bóg?!” – to gło­śne pyta­nie rzu­cił w tam­tym miej­scu jeden z więź­niów.


 


Czło­wiek w sytu­acji osta­tecz­nej; lud Izra­ela w obli­czu maso­wej zagła­dy rzu­ca Bogu pyta­nie: „Dla­cze­go mnie opu­ści­łeś?!


 


W Tobie mie­li nadzie­ję ojco­wie nasi,


zaufa­li, a wyba­wi­łeś ich;


woła­li do Cie­bie, i zosta­li oca­le­ni,


zawie­rzy­li Tobie, i nie dozna­li zawo­du.”


 


Dla­cze­go więc teraz wyba­wie­nie nie nad­cho­dzi?


 


Boże mój, wołam za dnia, a Ty nie odpo­wia­dasz,


i w nocy, a nie znaj­du­ję uko­je­nia.”


 


Gdy­byś tu był świat wyglą­dał­by ina­czej.


Gdy­byś tu był śmierć nie trium­fo­wa­ła­by nad nami.


Lecz Cie­bie nie ma – opu­ści­łeś ten padół, zosta­wia­jąc nas na pastwę śle­pe­go losu.


 


Jakie to nie­zwy­kłe, że w zbio­rze psal­mów zna­la­zła się rów­nież modli­twa, któ­rą za wła­sną mogli­by uznać agno­sty­cy i ate­iści całe­go świa­ta – wszy­scy ci, któ­rzy po doświad­cze­niach XX wie­ku chcie­li­by uwie­rzyć, lecz już nie są w sta­nie. Tutaj mogą się odna­leźć, w tra­dy­cji modli­tew­nej, któ­ra nie waha się wejść w otwar­ty spór z Naj­wyż­szym, rzu­cić w nie­bo peł­ną bólu skar­gę.


 


Z dru­giej stro­ny są to sło­wa wia­ry, któ­ra jako jedy­na prze­trwać może nawet naj­gor­szy czas. Psal­mi­sta – choć czu­je się opusz­czo­ny przez Boga – nie prze­sta­je do Nie­go wołać; chce mówić z Naj­wyż­szym o tym co naj­trud­niej­sze i naj­bar­dziej bole­sne w jego egzy­sten­cji – rów­nież o zwąt­pie­niu. To doświad­cze­nie Hio­ba, mocu­ją­ce­go się z Jah­we by wresz­cie odna­leźć Go na dnie swe­go bólu. Skar­ga psal­mi­sty oka­zu­je się być wiel­ką epi­kle­zą, wezwa­niem Boga by trwał przy swo­im stwo­rze­niu w tej ostat­niej chwi­li.


 


*


 


Na pyta­nie „Gdzie jest Bóg?”, rzu­co­ne na oświę­cim­skim pla­cu ape­lo­wym, Wie­sel w swym ser­cu odpo­wie­dział: jest tu, wisi na tej szu­bie­ni­cy.


To świa­dec­two jest bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­ne dla żydow­skiej teo­lo­gii, wyro­słej z doświad­cze­nia Holo­kau­stu. Oświę­cim­skie pyta­nie zmu­si­ło naród wybra­ny do głę­bo­kie­go prze­ni­co­wa­nia jego reflek­sji o Bogu.


 


Jesz­cze w śre­dnio­wie­czu żydow­ska kaba­ła nakre­śli­ła wizję stwo­rze­nia świa­ta, któ­re doko­nu­je się przez wyco­fa­nie Boga, samo­ogra­ni­cze­nie Jego wszech­mo­cy. Odsu­wa­jąc się Naj­wyż­szy wykre­ował prze­strzeń, w któ­rej mogła zaist­nieć inna rze­czy­wi­stość z isto­tą ludz­ką na cze­le. W ten spo­sób Abso­lut nie­ja­ko utra­cił swój naj­waż­niej­szy atry­but, tym samym – już w akcie stwo­rze­nia — zaprze­czył sobie. Bóg u począt­ku cza­su wstą­pił na dro­gę wyrze­cze­nia się same­go sie­bie.


 


Okres reflek­sji kaba­li­stycz­nej przy­pa­da na czas roz­pro­sze­nia Izra­ela. Daw­ne dni, gdy Jah­we wycią­gnię­tym ramie­niem pro­wa­dził swój lud i osła­niał przed wro­ga­mi, są jedy­nie przed­mio­tem rytu­al­nych wspo­mnień. Żydzi nęka­ni prze­śla­do­wa­nia­mi, zamy­ka­ni w get­tach i pięt­no­wa­ni odzna­ka­mi hań­by, cze­ka­ją na nowe obja­wie­nie. Bóg ma powró­cić do histo­rii w oso­bie Mesja­sza.


 


Wresz­cie w ubie­głym wie­ku Izra­el sta­nął w obli­czu Nie­wy­obra­żal­ne­go. Zda­wać by się mogło, że doświad­cze­nie bez­sen­sow­nej heka­tom­by, doko­na­nej w imię obłą­ka­nej ide­olo­gii, będzie osta­tecz­nym kre­sem wia­ry w „Boga Abra­ha­ma, Iza­aka i Jaku­ba”. Trud­no o bar­dziej wymow­ny sym­bol bra­ku Opatrz­no­ści niż tra­ge­dia maso­wej zagła­dy. Tym­cza­sem w samym środ­ku pie­kła rodzi się nowa wia­ra w Naj­wyż­sze­go. O tym wła­śnie mówi świa­dec­two Wie­se­la.


 


W jego sło­wach Bóg powra­ca na świat w cie­le. Jego inkar­na­cją są ludzie naj­słab­si, naj­bar­dziej bez­bron­ni – jak ten wyro­stek na szu­bie­ni­cy. Podob­ną wizję odnaj­du­je­my w obra­zie sądu osta­tecz­ne­go, nakre­ślo­ną w 25 roz­dzia­le Ewan­ge­lii Mate­usza. Tam Jezus utoż­sa­mia się z głod­ny­mi, nagi­mi, cier­pią­cy­mi głód i uwię­zio­ny­mi: „Zapraw­dę powia­dam wam, cokol­wiek uczy­ni­li­ście jed­ne­mu z tych naj­mniej­szych moich bra­ci, mnie uczy­ni­li­ście”.


 


W oczach Wie­se­la Bóg przy­cho­dzi by umrzeć. Stwór­ca i Pan życia odda­je swe ist­nie­nie. Mówiąc sło­wa­mi św. Paw­ła, nie upie­rał się zachłan­nie przy tym, aby być rów­nym Abso­lu­to­wi. Zamiast tego wyparł się same­go sie­bie, przy­jął postać słu­gi i stał się podob­ny ludziom; uni­żył same­go sie­bie i był posłusz­ny swe­mu pier­wot­ne­mu zamy­sło­wi aż do śmier­ci, i to śmier­ci hań­bią­cej (Flp 2, 5–8). Bóg obja­wia się w sła­bo­ści, wyda­ny na pastwę okrut­ne­go losu.


 


Elie Wie­sel, choć sam nie będąc chrze­ści­ja­ni­nem, mówi wraz z inny­mi myśli­cie­la­mi żydow­ski­mi o naj­głęb­szych tajem­ni­cach chrze­ści­jań­stwa. To bar­dzo odważ­ny głos, poka­zu­ją­cy rady­kal­ne kon­se­kwen­cje wia­ry w Stwo­rzy­cie­la wszyst­kich rze­czy; wia­ry w Boga, któ­ry stał się czło­wie­kiem i oddał życie z ludź­mi i dla ludzi. Dla­te­go też moim zda­niem zasłu­gu­ją oni na mia­no praw­dzi­wie ano­ni­mo­wych chrze­ści­jan.


 


Kościół chrze­ści­jań­ski dale­ko odszedł od żywych źró­deł swo­jej wia­ry. Poprzez wie­ki odda­lił się znacz­nie od swych star­szych bra­ci w wie­rze, bli­sko wią­żąc się z grec­ką teo­lo­gią Pla­to­na i Ary­sto­te­le­sa. Z niej prze­jął wizję wszech­moc­ne­go i trans­cen­dent­ne­go Abso­lu­tu, Boga-Hege­mo­na spra­wu­ją­ce­go nie­po­dziel­ne rzą­dy nad świa­tem, wiecz­ne­go i nie­śmier­tel­ne­go. Obcość pomię­dzy Żyda­mi a chrze­ści­ja­na­mi uro­sła przez wie­ki do takich roz­mia­rów, że wyda­rze­nie Holo­kau­stu przez tych dru­gich było postrze­ga­ne jako obce, nie­do­ty­czą­ce ich w spo­sób bez­po­śred­ni. Toteż Zagła­da nie spo­wo­do­wa­ła takie­go prze­wro­tu w teo­lo­gii chrze­ści­jań­skiej jak w myśli juda­istycz­nej. Sta­ło się tak, choć widać wyraź­nie, że kla­sycz­na wizja bosko­ści pod brze­mie­niem doświad­cze­nia obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych obró­ci­ła się w gru­zy (bar­dzo dobit­nie uka­zał tę praw­dę Hans Jonas w swym ese­ju „Idea Boga po Auschwitz”). Dopie­ro od nie­daw­na chrze­ści­ja­nie sta­ra­ją się zasy­pać naro­słą na prze­strze­ni wie­ków prze­paść a oddzie­la­ją­cą ich od Żydów. Powo­li tą dro­gą zaczy­na rów­nież podą­żać chrze­ści­jań­ska myśl teo­lo­gicz­na.


 


Jestem głę­bo­ko prze­ko­na­ny, że głos oca­la­łych z zagła­dy Żydów jest dla wyznaw­ców Chry­stu­sa praw­dzi­wie pro­fe­tycz­nym prze­sła­niem, mogą­cym w nowym świe­tle uka­zać posel­stwo Rab­bie­go z Naza­re­tu.


 


*


Nie­ocze­ki­wa­nie w wier­szu 23 Psalm prze­ła­mu­je się na dwie czę­ści. Skar­gę czło­wie­ka cier­pią­ce­go zastę­pu­je nagle rado­sne dzięk­czy­nie­nie za to, że Bóg wysłu­chał woła­ją­ce­go, nie ukrył przed nim swe­go obli­cza. Gdy odnie­sie­my je do przy­wo­ła­ne­go tu doświad­cze­nia obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych i maso­wej zagła­dy – czy nie zabrzmią one jak szy­der­stwo z pomor­do­wa­nych; jak kiczo­wa­ty hap­py-end, dokle­jo­ny na siłę do ponu­rej histo­rii?


 


Gdy się uważ­nie wczy­ta­my w te stro­fy dostrze­że­my, jak trud­na jest to radość. „Jemu cześć odda­ją wszy­scy, któ­rzy spo­czy­wa­ją w zie­mi; przed Nim korzą się wszy­scy, któ­rzy zstę­pu­ją do pro­chu” (Ps 22,30). To, co ma się doko­nać musi się wyko­nać do same­go koń­ca. Tu chrze­ści­jań­stwo raz jesz­cze łączy się z juda­izmem: dro­ga Boga i czło­wie­ka nie­uchron­nie wie­dzie przez otchłań. Współ­dzie­li­my tę samą nadzie­ję, że powsta­nie­my z pro­chu by oddać chwa­łę Naj­wyż­sze­mu.


 


Psalm 22 to miej­sce, w któ­rym chrze­ści­ja­nin i żyd wpa­tru­je się w obli­cze Mesja­sza ukrzy­żo­wa­ne­go. Żad­na inna twarz ani przed­tem ani potem, nie była ukształ­to­wa­na na obli­cze i podo­bień­stwo Boże jak wła­śnie ta. Oto Czło­wiek, a więc tak­że — oto Bóg. Patrząc na Tego, któ­re­go ręce i nogi zosta­ły prze­bi­te (Ps. 22, 17), zaczy­na­my wie­rzyć, że roz­pacz obró­ci się w radość; że w skar­dze kry­je się dzięk­czy­nie­nie a śmierć nosi w sobie ziar­na życia. On jest Ema­nu­elem, Bogiem z nami – nawet na dnie ludz­kie­go kona­nia. Rów­nież w tych pomor­do­wa­nych, któ­rzy spo­czę­li w oświę­cim­skiej zie­mi, w koń­cu obja­wi się chwa­ła Bogo­czło­wie­ka. W obra­zie otchła­ni, zary­so­wa­nym przez Psalm 22, prze­bły­sku­je już świa­tło zmar­twych­wsta­nia: „I ja tak­że żyję dla Nie­go”.


 


Jacek Szy­mań­ski


 


 


*Frag­men­ty Psal­mu 22 według Biblii Poznań­skiej.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.