Elie Wiesel: Teologia w cieniu zagłady
- 13 października, 2003
- przeczytasz w 6 minut
Tradycja mesjańska zapisana w księgach Starego Testamentu, ma jakby dwa różne oblicza. Z jednej strony jest ona oczekiwaniem na potężnego Pomazańca, który pokona wszystkich wrogów Izraela i zaprowadzi powszechny pokój. Z drugiej zaś strony mamy postać cierpiącego Sługi Jahwe, „Męża boleści” umęczonego za nasze grzechy. W tym ostatnim nurcie tradycji mesjańskiej szczególne miejsce przypada Psalmowi 22. Jest to utwór o bardzo radykalnej wymowie, ocierający się wręcz o bluźnierstwo. Nigdzie indziej cierpienie i towarzysząca mu rozpacz nie zostały odmalowane tak przejmująco jak w tej pieśni.
Słowa Psalmu 22 przywołują w mej pamięci obraz, zarysowany przez Elie Wiesela w jego książce „Noc”. Późniejszy laureat pokojowej nagrody Nobla wspomina jeden wieczór w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu.
Na placu apelowym stanęły trzy szubienice. Trzej skazańcy – dwaj mężczyźni i jeden chłopiec – miało zawisnąć na nich jako przestroga dla reszty więźniów. Tłum ludzi w pasiakach, otoczony zewsząd przez uzbrojonych po zęby SS-manów, w milczeniu wysłuchał słów wyroku. Na znak komendanta obozu spod nóg skazańców wyszarpnięto krzesła. Obydwaj mężczyźni umarli szybko obciążeni swymi dorosłymi ciałami. Chłopiec – o wiele lżejszy – nie zginął od razu. Na oczach więźniów konał w straszliwej ciszy, przez ponad pół godziny szarpiąc się w niewypowiedzianej męce.
„Jestem jak woda, która wycieka,
rozprzęgły się wszystkie me kości;
serce moje jak wosk
topnieje w moim wnętrzu.
Gardło wyschło mi jak gliniana skorupa,
język przywarł do podniebienia.”(*)
„Gdzie jest Bóg?!” – to głośne pytanie rzucił w tamtym miejscu jeden z więźniów.
Człowiek w sytuacji ostatecznej; lud Izraela w obliczu masowej zagłady rzuca Bogu pytanie: „Dlaczego mnie opuściłeś?!”
„W Tobie mieli nadzieję ojcowie nasi,
zaufali, a wybawiłeś ich;
wołali do Ciebie, i zostali ocaleni,
zawierzyli Tobie, i nie doznali zawodu.”
Dlaczego więc teraz wybawienie nie nadchodzi?
„Boże mój, wołam za dnia, a Ty nie odpowiadasz,
i w nocy, a nie znajduję ukojenia.”
Gdybyś tu był świat wyglądałby inaczej.
Gdybyś tu był śmierć nie triumfowałaby nad nami.
Lecz Ciebie nie ma – opuściłeś ten padół, zostawiając nas na pastwę ślepego losu.
Jakie to niezwykłe, że w zbiorze psalmów znalazła się również modlitwa, którą za własną mogliby uznać agnostycy i ateiści całego świata – wszyscy ci, którzy po doświadczeniach XX wieku chcieliby uwierzyć, lecz już nie są w stanie. Tutaj mogą się odnaleźć, w tradycji modlitewnej, która nie waha się wejść w otwarty spór z Najwyższym, rzucić w niebo pełną bólu skargę.
Z drugiej strony są to słowa wiary, która jako jedyna przetrwać może nawet najgorszy czas. Psalmista – choć czuje się opuszczony przez Boga – nie przestaje do Niego wołać; chce mówić z Najwyższym o tym co najtrudniejsze i najbardziej bolesne w jego egzystencji – również o zwątpieniu. To doświadczenie Hioba, mocującego się z Jahwe by wreszcie odnaleźć Go na dnie swego bólu. Skarga psalmisty okazuje się być wielką epiklezą, wezwaniem Boga by trwał przy swoim stworzeniu w tej ostatniej chwili.
*
Na pytanie „Gdzie jest Bóg?”, rzucone na oświęcimskim placu apelowym, Wiesel w swym sercu odpowiedział: jest tu, wisi na tej szubienicy.
To świadectwo jest bardzo charakterystyczne dla żydowskiej teologii, wyrosłej z doświadczenia Holokaustu. Oświęcimskie pytanie zmusiło naród wybrany do głębokiego przenicowania jego refleksji o Bogu.
Jeszcze w średniowieczu żydowska kabała nakreśliła wizję stworzenia świata, które dokonuje się przez wycofanie Boga, samoograniczenie Jego wszechmocy. Odsuwając się Najwyższy wykreował przestrzeń, w której mogła zaistnieć inna rzeczywistość z istotą ludzką na czele. W ten sposób Absolut niejako utracił swój najważniejszy atrybut, tym samym – już w akcie stworzenia — zaprzeczył sobie. Bóg u początku czasu wstąpił na drogę wyrzeczenia się samego siebie.
Okres refleksji kabalistycznej przypada na czas rozproszenia Izraela. Dawne dni, gdy Jahwe wyciągniętym ramieniem prowadził swój lud i osłaniał przed wrogami, są jedynie przedmiotem rytualnych wspomnień. Żydzi nękani prześladowaniami, zamykani w gettach i piętnowani odznakami hańby, czekają na nowe objawienie. Bóg ma powrócić do historii w osobie Mesjasza.
Wreszcie w ubiegłym wieku Izrael stanął w obliczu Niewyobrażalnego. Zdawać by się mogło, że doświadczenie bezsensownej hekatomby, dokonanej w imię obłąkanej ideologii, będzie ostatecznym kresem wiary w „Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba”. Trudno o bardziej wymowny symbol braku Opatrzności niż tragedia masowej zagłady. Tymczasem w samym środku piekła rodzi się nowa wiara w Najwyższego. O tym właśnie mówi świadectwo Wiesela.
W jego słowach Bóg powraca na świat w ciele. Jego inkarnacją są ludzie najsłabsi, najbardziej bezbronni – jak ten wyrostek na szubienicy. Podobną wizję odnajdujemy w obrazie sądu ostatecznego, nakreśloną w 25 rozdziale Ewangelii Mateusza. Tam Jezus utożsamia się z głodnymi, nagimi, cierpiącymi głód i uwięzionymi: „Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście”.
W oczach Wiesela Bóg przychodzi by umrzeć. Stwórca i Pan życia oddaje swe istnienie. Mówiąc słowami św. Pawła, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Absolutowi. Zamiast tego wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; uniżył samego siebie i był posłuszny swemu pierwotnemu zamysłowi aż do śmierci, i to śmierci hańbiącej (Flp 2, 5–8). Bóg objawia się w słabości, wydany na pastwę okrutnego losu.
Elie Wiesel, choć sam nie będąc chrześcijaninem, mówi wraz z innymi myślicielami żydowskimi o najgłębszych tajemnicach chrześcijaństwa. To bardzo odważny głos, pokazujący radykalne konsekwencje wiary w Stworzyciela wszystkich rzeczy; wiary w Boga, który stał się człowiekiem i oddał życie z ludźmi i dla ludzi. Dlatego też moim zdaniem zasługują oni na miano prawdziwie anonimowych chrześcijan.
Kościół chrześcijański daleko odszedł od żywych źródeł swojej wiary. Poprzez wieki oddalił się znacznie od swych starszych braci w wierze, blisko wiążąc się z grecką teologią Platona i Arystotelesa. Z niej przejął wizję wszechmocnego i transcendentnego Absolutu, Boga-Hegemona sprawującego niepodzielne rządy nad światem, wiecznego i nieśmiertelnego. Obcość pomiędzy Żydami a chrześcijanami urosła przez wieki do takich rozmiarów, że wydarzenie Holokaustu przez tych drugich było postrzegane jako obce, niedotyczące ich w sposób bezpośredni. Toteż Zagłada nie spowodowała takiego przewrotu w teologii chrześcijańskiej jak w myśli judaistycznej. Stało się tak, choć widać wyraźnie, że klasyczna wizja boskości pod brzemieniem doświadczenia obozów koncentracyjnych obróciła się w gruzy (bardzo dobitnie ukazał tę prawdę Hans Jonas w swym eseju „Idea Boga po Auschwitz”). Dopiero od niedawna chrześcijanie starają się zasypać narosłą na przestrzeni wieków przepaść a oddzielającą ich od Żydów. Powoli tą drogą zaczyna również podążać chrześcijańska myśl teologiczna.
Jestem głęboko przekonany, że głos ocalałych z zagłady Żydów jest dla wyznawców Chrystusa prawdziwie profetycznym przesłaniem, mogącym w nowym świetle ukazać poselstwo Rabbiego z Nazaretu.
*
Nieoczekiwanie w wierszu 23 Psalm przełamuje się na dwie części. Skargę człowieka cierpiącego zastępuje nagle radosne dziękczynienie za to, że Bóg wysłuchał wołającego, nie ukrył przed nim swego oblicza. Gdy odniesiemy je do przywołanego tu doświadczenia obozów koncentracyjnych i masowej zagłady – czy nie zabrzmią one jak szyderstwo z pomordowanych; jak kiczowaty happy-end, doklejony na siłę do ponurej historii?
Gdy się uważnie wczytamy w te strofy dostrzeżemy, jak trudna jest to radość. „Jemu cześć oddają wszyscy, którzy spoczywają w ziemi; przed Nim korzą się wszyscy, którzy zstępują do prochu” (Ps 22,30). To, co ma się dokonać musi się wykonać do samego końca. Tu chrześcijaństwo raz jeszcze łączy się z judaizmem: droga Boga i człowieka nieuchronnie wiedzie przez otchłań. Współdzielimy tę samą nadzieję, że powstaniemy z prochu by oddać chwałę Najwyższemu.
Psalm 22 to miejsce, w którym chrześcijanin i żyd wpatruje się w oblicze Mesjasza ukrzyżowanego. Żadna inna twarz ani przedtem ani potem, nie była ukształtowana na oblicze i podobieństwo Boże jak właśnie ta. Oto Człowiek, a więc także — oto Bóg. Patrząc na Tego, którego ręce i nogi zostały przebite (Ps. 22, 17), zaczynamy wierzyć, że rozpacz obróci się w radość; że w skardze kryje się dziękczynienie a śmierć nosi w sobie ziarna życia. On jest Emanuelem, Bogiem z nami – nawet na dnie ludzkiego konania. Również w tych pomordowanych, którzy spoczęli w oświęcimskiej ziemi, w końcu objawi się chwała Bogoczłowieka. W obrazie otchłani, zarysowanym przez Psalm 22, przebłyskuje już światło zmartwychwstania: „I ja także żyję dla Niego”.
Jacek Szymański
*Fragmenty Psalmu 22 według Biblii Poznańskiej.