Kilka myśli o Bożym wybraniu
- 22 lutego, 2003
- przeczytasz w 4 minuty
O Królestwie Najwyższego myślimy czasem w sposób zaczerpnięty z telewizyjnych widowisk typu ‘reality show’. Tam można wygrać jedynie kosztem swoich towarzyszy.
‘Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas ubłogosławił w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios; W nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem Jego; w miłości przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej, ku uwielbieniu chwalebnej łaski swojej, którą nas obdarzył w Umiłowanym. (…) W którym też przypadło nam w udziale stać się jego cząstką, nam przeznaczonym do tego od początku według postanowienia tego, który sprawuje wszystko według zamysłu woli swojej.’ (Ef 1, 3–6. 11)
O Królestwie Najwyższego myślimy czasem w sposób zaczerpnięty z telewizyjnych widowisk typu ‘reality show’. Tam można wygrać jedynie kosztem swoich towarzyszy. Triumfem i nagrodą cieszy się tylko jeden z uczestników, reszta skazana jest na gorycz porażki. Podobnie myśląc o naszej wierze sądzimy, że jeśli ktoś jest wybrany, ktoś również został odrzucony; że błogosławieństwo nie może istnieć bez kontrastu w postaci potępienia. Skoro więc my jesteśmy wybrani, kim są ci wszyscy ‘inni’ – buddyści, agnostycy czy muzułmanie? Tłem dla wspaniałej historii o zbawieniu chrześcijan, pozbawionym większego znaczenia? Wierzymy, że Bóg jest stwórcą wszystkiego co istnieje. On ukształtował również nas – niezwykłą cząstkę tego świata. Każdy człowiek mógłby za swoje uznać słowa psalmisty:
‘Tyś bowiem ukształtował nerki moje, Utkałeś mnie w łonie mej matki. Sławię Cię, że przedziwnie zostałem stworzony. (…) Moje kości nie były zakryte przed Tobą, Choć byłem stworzony w ukryciu, Ukształtowany w głębokościach ziemi.. Twoje oczy widziały moje uczynki, Wszystkie były zapisane w Twej księdze, Dni moje były wpisane i zliczone, Gdy jeszcze żaden z nich nie istniał.’ (Ps 139, 13–16)
Wszyscy zostaliśmy wezwani po imieniu, z nicości do istnienia. Każdego człowieka Bóg przeznaczył do życia. Cóż jednak my z tym życiem czynimy? Jak wszystko co istnieje, stworzeni zostaliśmy w Słowie Boga, ‘przez które wszystko powstało, a bez Niego nic nie powstało, co powstało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi.’ (J 1, 3–4) ‘Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat’ (J 1,9). Ten, który w konkretnym czasie i miejscu, stał się ciałem wśród konkretnego ludu, opromienia swym blaskiem ludzi wszystkich czasów i miejsc. Nikt w Jego oczach nie jest zbędny czy też odrzucony. Każdą ludzką istotę Chrystus traktuje poważnie. Nam dana jest szansa poznania prawdy o Tym, który jest źródłem życia, i to jest nasze chrześcijańskie wybranie. Poznając Boga poznajemy zarazem innych ludzi. Wyznawcy nieznanych nam wiar, żyjący wśród obcych nam kultur, w Chrystusie zyskują swą godność i prawo do poważnego traktowania. Są naszymi bliźnimi – braćmi, którzy otrzymali jakąś cząstkę wspólnego skarbu. Do nas wszystkich nieustannie powraca pytanie: cóż my z tym bogactwem czynimy?
***
Słowo ‘wybranie’ brzmi niezwykle dumnie. Ma w sobie posmak obietnicy, niesie zapowiedź wielkiej nagrody i tytułu do chluby. Czy połączenie tego słowa z przymiotnikiem ‘Boże’ może w tym obrazie coś zmienić? Źródłem naszego wybrania, niejako jego archetypem jest ten, w którym Bóg ma upodobanie – jedyny Syn, zrodzony przed wszystkim i od początku przeznaczony na to, by zbawić świat. Któż bardziej niż On zasługuje na miano ‘wybranego’? Przypatrzmy się więc postaci odzianej w purpurę, którą Piłat wyprowadził na widok publiczny: ‘Oto człowiek!’ ‘Jak wielu się przeraziło na jego widok – tak zeszpecony, niepodobny do ludzkiego był jego wygląd, a jego postać nie taka jak synów ludzkich; Tak wprawi w zdumienie liczne narody, królowie zamkną przed nim swoje usta, bo zobaczą to, czego im nie opowiadano, i zrozumieją to, czego nie słyszeli’ (Iz 52, 14–15). ‘Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na niego’ (Iz 53,3). My już nie zakrywamy twarzy w obliczu tego cierpienia. Oswoiliśmy się z widokiem krzyża i rozpiętego na nim w bolesnej konwulsji ciała. Nie potrafimy współczuć nieszczęsnemu skazańcowi, mijając obojętnie miejsce haniebnej egzekucji. Nie takiego wybrańca oczekiwaliśmy. ‘Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich’ (Iz 53,6).
Jak pisze Zbigniew Herbert, ci których dotknęło nieszczęście są zawsze samotni. Opuszczeni przez ludzi, lecz przecież nigdy przez Boga. I nawet rozdzierająca serce skarga umierającego Człowieka: ‘Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?’ jest niczym innym jak modlitwą, do Niego właśnie skierowaną. W krzyżu Jezusa jest obecny Ojciec, wierny wobec swego wyboru i miłości do Syna. Ten fakt niesie ze sobą zapowiedź zmartwychwstania. ‘Ale to Panu upodobało się utrapić go cierpieniem, Gdy złoży swoje życie w ofierze, ujrzy potomstwo, będzie żył długo i przez niego wola Pana się spełni’ (Iż 53,10). I taka również jest prawda o Bożym wybraniu.
Jacek Szymański