Magazyn

Kim jest szatan? Próba systematyki biblijnej



Tak się jakoś w naszym “chrze­ści­jań­skim” krę­gu kul­tu­ro­wym dzie­je, że z dwóch bie­gu­nów etycz­nych nad­zwy­czaj czę­sto bar­dziej zaj­mu­ją­cym oka­zu­je się zło, któ­re tra­dy­cyj­nie per­so­ni­fi­ko­wa­ne jest pod posta­cią sza­ta­na. Nasza wizja tej oso­by pocho­dzi naj­czę­ściej z legend chłop­skich czy kupiec­kich daw­nej Pol­ski, takich jak choć­by dobrze zna­na baśń o dia­ble Roki­cie z Łęczy­cy.


Dia­beł jest więc zawsze nie­mal oto­czo­ny kłę­ba­mi cuch­ną­cej siar­ki, obło­ka­mi dymu. Ubra­ny jest z nie­miec­ka, z cze­go w gło­wie pozo­stał mi teraz jedy­nie kusy kaftan — stąd zresz­tą inne, ludo­we imię dia­bła, kusy — oraz błysz­czą­ce lakier­ki skry­wa­ją­ce przed naiw­ny­mi jego koń­skie kopy­ta zastę­pu­ją­ce sto­py. Mie­wa też na gło­wie mały myśliw­ski kape­lu­sik.


Jak­by nie patrzeć są w sumie osob­ni­ka­mi raczej nie­szko­dli­wy­mi i sym­pa­tycz­ny­mi. Ich suk­ce­sy w kusze­niu przy­ćmie­wa zna­czą­ca ilość bez­myśl­nych pora­żek w star­ciach z ludź­mi, któ­rych mają pogrą­żyć. Z dru­giej stro­ny zda­je się to wszyst­ko nie doty­czyć Lucy­fe­ra, księ­cia pie­kła, przy­wód­cy wszyst­kich dia­błów. On z kolei jest prze­bie­gły i mądry. Nie daje się oszu­kać i zawsze wie jak sku­sić czło­wie­ka. Para­dok­sal­nie, w swej dia­blej mądro­ści bywa cza­sem lito­ści­wy i poma­ga, daro­wu­je ludziom, któ­rzy znaj­du­ją się w sfe­rze jego wpły­wów.


Dia­bły, tak jak anio­ły mają więc swo­ją hie­rar­chię.


Rów­nież Żydow­ska tra­dy­cja, zwłasz­cza ta z naszych rejo­nów geo­gra­ficz­nych i cza­sów pochry­stu­so­wych, przy­pi­su­je im hie­rar­chicz­ność i — poza Lucy­fe­rem wła­śnie — głu­po­tę oraz nie­moż­ność odnie­sie­nia zwy­cię­stwa w kon­fron­ta­cji z poboż­nym czło­wie­kiem.


Co istot­ne dia­bły, tzn. całe pie­kło, zda­ją się być w sta­łej dwu­stron­nej łącz­no­ści z nie­bem.


W naj­now­szym “Alma­na­chu Żydow­skim na 5758 (1997–1998)r.”[1] zna­leźć moż­na dosko­na­łe opo­wia­da­nie Iccha­ka Lej­bu­sza Pere­ca “Z powo­du szczyp­ty taba­ki”, w któ­rym dia­bły zanie­po­ko­jo­ne nie­na­gan­no­ścią gasną­ce­go życia chełm­skie­go rabi­na (nie­na­gan­ność stwier­dził jeden z nich — szatan[2] — prze­by­wa­jąc w kame­rze życia, w nie­bie), usi­łu­ją na róż­ne spo­so­by sku­sić star­ca do złe­go. Czy­nią to tym chęt­niej, że staw­ką suk­ce­su jest awans w hie­rar­chii pie­kiel­nej. W koń­cu naj­młod­szy z nich osią­ga suk­ces i awan­su­je. Waż­ne jest jed­nak nawet nie tyle kto i w jaki spo­sób zwy­cię­ża pra­wość sta­re­go rabi­na, ile to, że czy­ni to dopie­ro po uzy­ska­niu apro­ba­ty NIEBA.To z kolei napro­wa­dza nas na trop, któ­rym pra­gnę posu­wać się dalej, trop wio­dą­cy do nie­co inne­go, ani­że­li obie­go­we, rozu­mie­nia natu­ry sza­ta­na.


Zanim jed­nak do tego doj­dzie­my zadaj­my sobie jesz­cze jed­no pyta­nie. Czy sza­tan przed­sta­wio­ny tak, jak w naszych ludo­wych legen­dach, czy jak we wzmian­ko­wa­nym powy­żej “Alma­na­chu…” wyda­je nam się choć tro­chę prze­raź­li­wy, strasz­ny, nie­bez­piecz­ny..? Czy boimy się go?


Może wła­śnie dla­te­go, że nie widzi­my naj­mniej­sze­go powo­du do stra­chu, może rów­nież dla­te­go, że żyje­my w kul­tu­rze nie­wąt­pli­wie zmie­rza­ją­cej w stro­nę skraj­ne­go hedo­ni­zmu, zaczy­na­my two­rzyć poja­wia­ją­ce się już od jakie­goś cza­su teo­rie — kie­dyś obec­ne jedy­nie w sata­ni­zu­ją­cych i sata­ni­stycz­nych sek­tach — wedle któ­rych sza­tan jest huma­ni­stą i kimś w rodza­ju uka­ra­ne­go przez Boga Pro­me­te­usza. W ten spo­sób, jak w grec­kim micie, sta­je się męczen­ni­kiem dla dobra czło­wie­ka, któ­re­mu pra­gnie poma­gać. To, jak widać, kolej­na wizja nie­szko­dli­we­go, poczci­we­go sza­ta­na, któ­ry uka­ra­ny został nie za co inne­go, jak tyl­ko za chęć bycia bar­dziej huma­ni­tar­nym od nie­ludz­ko dale­kie­go, ofi­cjal­ne­go, zim­ne­go, wynio­słe­go Boga.Taki sza­tan prze­sta­je być strasz­ny dla współ­cze­sne­go, żyją­ce­go w kul­cie demo­kra­cji i wspo­ma­ga­nia dążeń wol­no­ścio­wych czło­wie­ka. Taki sza­tan prze­sta­je stra­szyć, a zaczy­na kusić…Nie na dar­mo ktoś powie­dział kie­dyś, że naj­więk­szym zwy­cię­stwem dia­bła w dzi­siej­szym świe­cie jest to, że nikt już w jego ist­nie­nie nie wie­rzy.


Wróć­my teraz do Biblii jako grun­tu, na któ­rym chce­my obser­wo­wać sza­ta­na i badać jego istotę.Jakiego sza­ta­na widzi­my w Biblii?


ST, nie­wąt­pli­wy uni­kat lite­ra­tu­ry reli­gij­nej sta­ro­żyt­ne­go Wscho­du, potwier­dził tak­że swo­ją uni­kal­ność potrak­to­wa­niem pro­ble­ma­ty­ki demo­no­lo­gicz­nej. Słusz­ność takie­go stwier­dze­nia dostrze­że­my oma­wia­jąc demo­no­lo­gię ST oraz znaj­do­wa­ne tam śla­dy prak­tyk skie­ro­wa­nych prze­ciw isto­tom demo­nicz­nym. Kul­tu­ry ościen­ne, od któ­rych Izra­el nie mógł być odizo­lo­wa­ny, posia­da­ły mon­stru­al­nie roz­wi­nię­te demo­no­lo­gie. ST tym­cza­sem spra­wia wra­że­nie nie­zau­wa­ża­nia tej pro­ble­ma­ty­ki. Nie­do­strze­ga­nie to nie może być jed­nak rozu­mia­ne abso­lut­nie, albo­wiem — jak słusz­nie zauwa­żył Bent Noack — “sza­tan i demo­ny tak­że ST nie są nie­zna­ne, a wia­ra demo­nicz­na i oba­wa przed demo­na­mi w wie­lu miej­scach są zakła­da­ne”.


Dla­cze­go tak się dzia­ło? Dla­cze­go auto­rzy sta­ro­te­sta­men­to­wych ksiąg wybra­li taką linię postę­po­wa­nia i tak kon­se­kwent­nie pozo­sta­wa­li jej wier­ni? Jak powszech­nie wia­do­mo, cen­tral­ną myślą ST prze­ni­ka­ją­cą wszyst­kie jego księ­gi była idea mono­te­izmu /Pwt 6, 4; Wj 20, 3; 22, 19/. Auto­rom sta­ro­te­sta­men­to­wych wypo­wie­dzi bar­dzo zale­ża­ło, aby nie nara­zić na szwank tej jak­że cen­nej i ory­gi­nal­nej idei. Nie­bez­pie­czeń­stwo takie sta­no­wi­ła­by akcep­ta­cja obok Jah­we ist­nie­ją­cych nie­za­leż­nych albo wro­gich mu istot.[3]


Choć ta ten­den­cyj­na ostroż­ność auto­rów ST nie wyda­je mi się pierw­szo­pla­no­wym powo­dem ich powścią­gli­wo­ści w mówie­niu o demo­nach praw­dą jest, iż ST nie sza­fu­je wypo­wie­dzia­mi doty­czą­cy­mi demo­nów nazbyt czę­sto. Jest ich jed­nak na tyle dużo w tra­dy­cji i lite­ra­tu­rze oko­ło biblij­nej — jak choć­by Tal­mud, że łatwo moż­na zna­leźć sto­sun­ko­wo dużo mate­ria­łu dla prze­pro­wa­dze­nia pró­by sys­te­ma­ty­ki.


Tal­mud pre­zen­tu­je róż­ne ist­nie­ją­ce w okre­sie jego kształ­to­wa­nia opi­nie na temat pocho­dze­nia złych duchów:


“Według jed­nej opi­nii sta­no­wią one część Boże­go stwo­rze­nia. Do rze­czy stwo­rzo­nych w wilię pierw­sze­go sza­ba­tu zali­czo­no maz­zi­kin , czy­li szko­dli­we duchy (Awot 5, 9). Do tek­stu: “Potem rzekł Bóg: Niech wyda zie­mia isto­tę żywą według rodza­ju jej.” (Rdz. 1, 24) dopi­sa­no komen­tarz: “Cho­dzi tu o demo­ny, któ­rych dusze stwo­rzył Świę­ty Jedy­ny (niech będzie bło­go­sła­wio­ny!), jed­nak­że gdy już miał stwo­rzyć ich cia­ła, usza­no­wał sza­bat i nie stwo­rzył ich” (Gen. R. 7, 5). Uwa­ża­no je zatem za isto­ty bezcielesne.”[4]


Owa bez­cie­le­sność demo­nów zapew­nia­ła im moż­li­wość bycia nie­zau­wa­żal­ny­mi dla czło­wie­ka, a przez to o wie­le nie­bez­piecz­niej­szy­mi. Demo­ny mogły rów­nież nie­kie­dy przy­bie­rać zapo­ży­czo­ne od przed­mio­tów, istot lub ich krzy­żó­wek kształ­ty. Ich ory­gi­nal­ny wygląd, jak wie­rzo­no, był tak strasz­ny, że brak fizycz­ne­go cia­ła odbie­ra­no jako wynik Bożej tro­ski o czło­wie­ka, ponie­waż gdy­by ten mógł je zoba­czyć — osza­lał­by nie­chyb­nie.


Jak­kol­wiek wyobra­ża­no sobie demo­ny, wia­ra w nie — nie­za­leż­nie od sta­no­wi­ska Biblii była nie­zmier­nie moc­no zako­rze­nio­na, sta­no­wi­ła inte­gral­ny ele­ment rze­czy­wi­sto­ści w cza­sach tak staro‑, jak i nowo­te­sta­men­to­wych.


“Wia­ra w złe duchy była tak moc­no zako­rze­nio­na tak pośród ludzi wykształ­co­nych, jak i pospól­stwa, że Tal­mud włą­czył ją do swe­go pra­wo­daw­stwa. Wyda­jąc decy­zje praw­ne rabi­ni for­mu­ło­wa­li zale­ce­nia, któ­re zakła­da­ły real­ne ist­nie­nie demo­nów. Na przy­kład przy oma­wia­niu praw doty­czą­cych dozwo­lo­nych i nie­do­zwo­lo­nych czyn­no­ści pod­czas dnia sza­ba­tu, stwier­dzo­no: “Kto gasi lam­pę z oba­wy (że zosta­nie zaata­ko­wa­ny) przez gojów czy rabu­siów lub ze stra­chu przed zły­mi ducha­mi, wol­ny jest od winy. (Szab. 2, 5). “Jeśli ktoś zosta­je wycią­gnię­ty z domu poza dozwo­lo­ną odle­głość, jaką wol­no prze­być w sza­bat — czy to przez gojów, czy przez złe­go ducha — nie powi­nien przejść dobro­wol­nie wię­cej ani­że­li czte­ry łok­cie.” (Eruw. 4, 1).”[5]


Jed­ną z waż­niej­szych przy­czyn popeł­nia­nia grze­chów było opę­ta­nie przez złe­go ducha, któ­ry pozba­wiał swą ofia­rę pano­wa­nia nad sobą oraz rozu­mie­nia czy­nów przez nią popeł­nia­nych.


Skąd pocho­dzą demo­ny, złe duchy? Jak wyglą­da­ją? Jak się nazy­wa­ją?


“Pod trze­ma wzglę­da­mi przy­po­mi­na­ją one usłu­gu­ją­ce anio­ły, a pod trze­ma isto­ty ludz­kie. Podob­nie, jak usłu­gu­ją­ce anio­ły mają skrzy­dła, fru­wa­ją z jed­ne­go koń­ca świa­ta na dru­gi i zna­ją przy­szłość. Podob­nie jak isto­ty ludz­kie jedzą, piją, roz­mna­ża­ją się i umie­ra­ją (Chag. 16a) Nie­któ­rzy doda­ją: Mają moc zmie­nia­nia swe­go wyglą­du i potra­fią widzieć, przy czym same są niewidzialne.”[6]


Kolej­ne pyta­nie, któ­re może­my sobie zadać doty­czy ich liczeb­no­ści. Ile jest demo­nów?


“> — rzekł pewien rab­bi; inny zaś oświad­czył: > (Tan­hu­ma Misz­pa­tim par. 19). R. Joha­nan rzekł: W Sichnin[7] miesz­ka trzy­sta gatun­ków demo­nów, lecz co do demo­na żeń­skie­go, to nie wiem jaki on jest. (Git. 68 a). Cho­ciaż nor­mal­nie są one nie­wi­dzial­ne, jed­nak ist­nie­ją spo­so­by, by wykryć ich obec­ność, a nawet je zoba­czyć.


“Kto chce ujrzeć śla­dy ich stóp powi­nien wziąć prze­sia­ne popio­ły i roz­sy­pać je wokół łóż­ka. Rano zoba­czy coś, co przy­po­mi­na śla­dy kogu­cich łap. Kto chce je ujrzeć powi­nien wziąć pozo­sta­łość po poro­dzie czar­nej koci­cy, potom­stwo czar­nej koci­cy, pier­wo­rod­ne­go z pier­wo­rod­ne­go, upiec w ogniu, zetrzeć na pro­szek, napeł­nić nim oczy, a wte­dy je zobaczy.”[8].


Popio­ły czar­nej koci­cy są zresz­tą czę­sto spo­ty­ka­nym — przede wszyst­kim — w arab­skich księ­gach środ­kiem magicz­nym, kogut nato­miast, ze wzglę­du na to, iż pie­je po ciem­ku, dla ludzi Wscho­du, repre­zen­tu­je siły ciem­no­ści. Tal­mud utoż­sa­mia na przy­kład wymie­nia­nych w II Krl. 17, 29 — 30: boż­ków pogań­skich Suk­kot-Beno­ta — z kurą, a Ner­ga­la — z kogu­tem.


” Two­rzył sobie jed­nak każ­dy z tych ludów wła­snych bogów i wsta­wiał ich do świą­ty­nek na wyży­nach, jakie pobu­do­wa­li Sama­ry­ta­nie, każ­dy w swo­ich mia­stach, w któ­rych się osie­dlił. I tak Babi­loń­czy­cy stwo­rzy­li sobie Suk­kot-Beno­ta, Kutej­czy­cy stwo­rzy­li sobie Ner­ga­la, Cha­mat­czy­cy stwo­rzy­li sobie Aszi­mę;”


Demo­ny mia­ły rów­nież swo­je ulu­bio­ne miej­sca, takie jak woda (stud­nie, poto­ki, naczy­nia z wodą), ruiny domów, latry­ny, pusty­nia, miej­sca zacie­nio­ne, noc­na ciem­ność. Tam prze­by­wa­ły i w trak­cie opę­ty­wa­nia ludzi i poza nim.Talmud wymie­nia też wie­le zaklęć mają­cych uchro­nić czło­wie­ka zmu­szo­ne­go do prze­by­wa­nia w pobli­żu takich miejsc od nie­bez­pie­czeń­stwa ze stro­ny zamiesz­ku­ją­cych je demo­nów. Na przy­kład na te prze­by­wa­ją­ce w latry­nie dzia­łać mia­ły sło­wa:


“Na gło­wie lwa i na nosie lwi­cy zna­la­złem demo­na Bar Szi­ri­ka Pan­da; w doli­nie, gdzie rosną pory, biję go, szczę­ką osła go ude­rzam (Szab. 7a).”[9]


Zna­ny sze­ro­ko — przy­naj­mniej w legen­dzie — z wiel­kiej bie­gło­ści w ukła­da­niu zaklęć mają­cych wypę­dzać demo­ny był król Salo­mon, jego sztu­ką posłu­gi­wa­ło się jed­nak wie­lu innych przez dłu­gi czas. Józef Fla­wiusz na przy­kład tak o tym pisze:


“Tak wiel­ka była roz­trop­ność i mądrość, któ­rej Bóg udzie­lił Salo­mo­no­wi, że prze­wyż­szał on nią wszyst­kich ludzi daw­nych, a nawet Egip­cja­nie, któ­rzy ponoć góru­ją nad wszyst­ki­mi ludź­mi bystro­ścią umy­słu, nie tyl­ko nie dorów­ny­wa­li Salo­mo­no­wi, ale pozo­sta­wa­li dale­ko w tyle za roz­trop­no­ścią kró­la. […] Bóg obda­rzył go rów­nież zna­jo­mo­ścią sztu­ki sto­so­wa­nej prze­ciw­ko demo­nom w celu wspo­ma­ga­nia i lecze­nia ludzi. Ukła­dał więc Salo­mon zaklę­cia przy­no­sząc ulgę w cho­ro­bach i zosta­wił po sobie for­mu­ły egzor­cy­zmów, za pomo­cą któ­rych ludzie opę­ta­ni przez demo­ny mogą je wygnać tak, że nigdy nie wró­cą. Taki rodzaj lecze­nia do dziś dnia wiel­ką cie­szy się u nas powa­gą. Byłem na przy­kład świad­kiem jak pewien Ele­azar, mój rodak, w obec­no­ści Wespa­zja­na, jego synów, try­bu­nów i tłu­mu innych żoł­nie­rzy uwal­niał ludzi opę­ta­nych przez demo­ny, a doko­ny­wał tego lecze­nia w nastę­pu­ją­cy spo­sób: Do noz­drzy opę­ta­ne­go przy­ty­kał pier­ścień, pod któ­re­go pie­czę­cią znaj­do­wał się jeden z korze­ni okre­ślo­nych przez Salo­mo­na, a gdy ów czło­wiek go pową­chał, Ele­azar wycią­gał zeń demo­na przez noz­drza: wów­czas ule­czo­ny natych­miast padał na zie­mię. Ele­azar zaś zakli­nał demo­na — wypo­wia­da­jąc imię Salo­mo­na i powta­rza­jąc uło­żo­ne przez nie­go zaklę­cia — by nigdy już nie wró­cił do tego czło­wie­ka. A pra­gnąc prze­ko­nać widzów, że istot­nie ma taką moc, sta­wiał w pobli­żu puchar albo mied­ni­cę peł­ną wody i naka­zy­wał demo­no­wi, wycho­dzą­ce­mu z czło­wie­ka, by prze­wró­cił to naczy­nie, dając widzom dowód, iż opu­ścił czło­wie­ka. Gdy tak się dzia­ło, w całej peł­ni obja­wia­ła się roz­trop­ność i mądrość Salomona.”[10]


Wie­my już zatem, w czym demo­ny podob­ne są do anio­łów i do czło­wie­ka, wie­my że jest ich ogrom­nie wie­le, wie­my że dla ludzi Biblii i tych “oko­ło biblij­nych” były kimś bar­dzo real­nym i wie­my gdzie prze­by­wa­ły naj­chęt­niej oraz, że ist­nie­ją for­mu­ły któ­ry­mi moż­na je wypę­dzać lub odpę­dzać. Pora teraz na pró­bę sys­te­ma­ty­ki.


Zacznij­my od wypo­wie­dzi biblij­nych. Wspo­mnieć tu moż­na przede wszyst­kim o demo­nach posia­da­ją­cych imio­na i jed­nost­ko­wą histo­rię, jak choć­by demon nocy — Lilit (Iz. 34, 14), oraz o demo­nach bez­i­mien­nych, jak choć­by te któ­re moż­na zgro­mić / wypę­dzić jedy­nie w spe­cjal­ny spo­sób — jak mówił Jezus (Mat. 17, 21):


“… ten rodzaj nie wycho­dzi ina­czej, jak tyl­ko przez modli­twę i post.”.


Moż­na mówić o demo­nach, któ­re wystę­pu­ją poje­dyn­czo i o tych, któ­re poja­wia­ją się w dużych gru­pach (Mk. 5 1 ‑13): “A gdy wycho­dził z łodzi, oto wybiegł z gro­bów naprze­ciw nie­go opę­ta­ny przez ducha nie­czy­ste­go człowiek,Który miesz­kał w gro­bow­cach i nikt nie mógł go nawet łań­cu­cha­mi zwią­zać, Gdyż czę­sto zwią­za­ny pęta­mi i łań­cu­cha­mi, zry­wał łań­cu­chy i kru­szył pęta, i nikt nie mógł go poskro­mić. […]I woła­jąc wiel­kim gło­sem rzekł: Co ja mam z tobą Jezu­sie, Synu Boga Naj­wyż­sze­go? Zakli­nam cię na Boga żebyś mnie nie dręczył.Albowiem powie­dział mu: Wyjdź duchu nie­czy­sty z tego człowieka!I zapy­tał go: Jak ci na imię? Odpo­wie­dział mu: Na imię mi Legion, gdyż jest nas wie­lu.”.


Moż­na wresz­cie powie­dzieć, że napa­stu­ją nie tyl­ko ludzi, ale i zwie­rzę­ta, spo­śród któ­rych naj­bar­dziej wysta­wio­ne na nie­bez­pie­czeń­stwo opę­ta­nia są psy.Jako począ­tek przyj­mij­my jed­nak zna­ne z Biblii lub ksiąg deu­te­ro­ka­no­nicz­nych i apo­kry­ficz­nych imio­na demo­nów. Spró­buj­my je pokrót­ce prze­śle­dzić.


Pierw­szym przed­sta­wi­cie­lem tej gru­py niech będzie AZAZEL, któ­re­go imię nie posia­da żad­nych odpo­wied­ni­ków wśród kul­tur ościen­nych Izra­ela, czę­sto nato­miast poja­wia się w lite­ra­tu­rze apo­kry­ficz­nej. Sta­ry Testa­ment wspo­mi­na je czte­ro­krot­nie w Lev. 16, 8 i 10 i 26. “Dotych­czas ani czas, ani spo­sób powsta­nia tej nazwy, a przede wszyst­kim jej zna­cze­nie nie wyda­ją się defi­ni­tyw­nie rozstrzygnięte.”[11]W Słow­ni­ku Biblij­nym Adol­fa Novot­ne­go na temat tego demo­na może­my nato­miast jedy­nie prze­czy­tać takie wyja­śnie­nie: “Aza­zel, imię złe­go ducha, któ­re­go sie­dzi­bą była pusty­nia. W dniu pojed­na­nia posy­ła­no jed­ne­go kozła obcią­żo­ne­go grze­chem ludu Izra­el­skie­go na pusty­nię do Azazela.”[12].Wiersze biblij­ne wymie­nia­ją­ce imię tego demo­na zawie­ra­ją opis czyn­no­ści, któ­re musi wyko­nać Aaron wcho­dząc do namio­tu Pana, do miej­sca gdzie trzy­ma­na była Skrzy­nia Przy­mie­rza. Miał on obo­wią­zek zło­żyć ciel­ca na ofia­rę za grzech — posy­ła­jąc go żywe­go do Aza­ze­la wła­śnie i bara­na jako ofia­rę cało­pal­ną dla Boga. Ofia­ra dla Aza­ze­la wyglą­da­ła jak w defi­ni­cji słow­ni­ko­wej.


Dru­gim przed­sta­wi­cie­lem tej gru­py demo­nów jest ASMODEUSZ. Imię to wystę­pu­je w deu­te­ro­ka­no­nicz­nej księ­dze Tobia­sza 2 razy: Tob, 3, 8 i 17. Jego praw­do­po­dob­nym odpo­wied­ni­kiem / źró­dłem w lite­ra­tu­rze irań­skiej był demon Aesz­ma Daeva. W księ­dze Tobia­sza oskar­ża­ny jest on o spo­wo­do­wa­nie śmier­ci sied­miu kolej­nych mężów Sary, cór­ki Ragu­ela. Spo­sób dzia­ła­nia tego demo­na podob­ny jest do zna­ne­go z innych miejsc ST (Hi. 1, 12; 2, 6; I Krn. 21, 1): “Na to rzekł Pan do sza­ta­na: Oto wszyst­ko co ma jest w two­jej mocy, tyl­ko jego nie doty­kaj! I odszedł sza­tan sprzed obli­cza Pana.” (Hi. 1, 12)


Trze­cią przed­sta­wi­ciel­ką tej kla­sy demo­nów jest sto­sun­ko­wo naj­sze­rzej zna­na w lite­ra­tu­rze oko­ło biblij­nej, choć wymie­nia­na tyl­ko raz w ST LILIT.W księ­dze Iza­ja­sza — jedy­nym miej­scu w ST gdzie się poja­wia, czy­ta­my o niej: “Świ­sta­ki natkną się na hie­ny i fau­ny będą się wza­jem­nie nawo­ły­wać, tyl­ko upiór noc­ny będzie tam odpo­czy­wał i znaj­dzie dla sie­bie schro­nie­nie.” (Iz. 34, 14).W ory­gi­na­le hebraj­skim upiór noc­ny nazy­wa­ny jest wła­śnie “hirg­gi­jah lilit”, gdzie sło­wo “lilit” jest rze­czow­ni­kiem femi­ni­num sin­gu­la­ris pocho­dzą­cym od sło­wa “lil” — rze­czow­ni­ka ozna­cza­ją­ce­go “noc”, “prze­ci­wień­stwo”.


Lilit posia­da swo­je odpo­wied­ni­ki w demo­no­lo­gii babi­loń­skiej — Lili­tu, Ardat Lili. Bar­dziej praw­do­po­dob­ne od zapo­ży­cze­nia z Babi­lo­nu jest jed­nak hebraj­skie, odrze­czow­ni­ko­we pocho­dze­nie tego imie­nia. Ist­nie­je tak­że moż­li­wość, zgod­nie z któ­rą Lilit jest zapo­ży­cze­niem z sume­ryj­skie­go, od sło­wa “lulu” ozna­cza­ją­ce­go “roz­wią­złość”. Nie­za­leż­nie od ety­mo­lo­gii demon nazwa­ny tym imie­niem miesz­kał głów­nie w ruinach i na pusty­ni. Przy­bie­rał żeń­ską for­mę i dla przy­wo­dze­nia do zgu­by swych ofiar posłu­gi­wał się “odwiecz­ną” bro­nią swej żeń­skiej płcio­wo­ści. Lilit czę­ściej ani­że­li w ST poja­wia się w lite­ra­tu­rze i tra­dy­cji oko­ło biblij­nej, cze­go śla­dem jest cho­ciaż­by frag­ment opo­wia­da­nia Iccha­ka Lej­bu­sza Pere­ca cyto­wa­ne­go już poprzed­nio, gdzie czy­ta­my: “…Lilit powie­dzia­ła: — A ja go dosta­nę w swo­je ręce. Są na to sta­re sposoby.”[13].Dalej nastę­pu­je barw­ny obraz kusze­nia sta­re­go rabi­na wzglę­da­mi i uro­dą demo­na, któ­ry przy­brał postać mło­dej dziewczyny.Abraham Cohen w swo­ich wykła­dach nt. Tal­mu­du pisze o niej:“Głównym demo­nem żeń­skim jest Lilit, któ­rą wyobra­ża­no sobie jako isto­tę o dłu­gich wło­sach (Eruw. 100b). Na jej temat powie­dzia­no: “Zabro­nio­ne jest czło­wie­ko­wi sypiać samot­nie w domu; a tego, kto śpi sam w domu schwy­ta Lilit” (Szab. 151 b). Tal­mud nie­wie­le o niej opo­wia­da, jed­nak­że postać ta wystę­pu­je bar­dzo czę­sto w póź­niej­szym żydow­skim folk­lo­rze jako szcze­gól­nie groź­na dla kobiet rodzą­cych i jako pory­wacz­ka dzie­ci.”


Do tej gru­py moż­na też zali­czyć inne posta­cie demo­nicz­ne poja­wia­ją­ce się na kar­tach ST, jak cho­ciaż­by: LEWIATAN, poja­wia­ją­cy się w ST pię­cio­krot­nie (Hi. 3, 8; Ps. 74, 14; 104, 26; Iz. 27, 1). Iza­jasz opi­su­je go w nastę­pu­ją­cy sposób:“W owym dniu Pan uka­rze swo­im twar­dym, wiel­kim i moc­nym mie­czem Lewia­ta­na, zwin­ne­go węża, Lewia­tan węża skrę­co­ne­go i zabi­je smo­ka morskiego.”“Leviatan, tajem­ni­czy smok lub stwór mor­ski gro­żą­cy świa­tu znisz­cze­niem […] Jest to w isto­cie prze­ciw­nik Pana, któ­ry pozo­stał z wie­ku cha­osu, ale zosta­nie poko­na­ny. W Ps. 104, 24, Hi. 3, 8; 40, 20 w prze­kła­dzie Kra­la “lewia­tan” zastą­pio­ny jest wyra­zem “wie­lo­ryb”. Lite­ra­tu­ra rabi­nac­ka bar­dzo czę­sto odda­je się fan­ta­zjom na temat tajem­ni­cze­go lewia­ta­na: Jor­dan wpły­wa do jego jamy, jego mię­so w cza­sach Mesjań­skich sta­nie się pokar­mem bło­go­sła­wio­nych, z jego skó­ry zro­bio­ny będzie pas dla wyzwo­lo­nych, etc. W NT miej­sce Lewia­ta­na zajął Antychryst.”[14]


Następ­ny rodzaj demo­nów wystę­pu­ją­cych w Biblii i lite­ra­tu­rze oko­ło biblij­nej, to te, któ­re nazy­wa­ne są jedy­nie przy pomo­cy “nazw gatun­ko­wych” wystę­pu­ją­cych zazwy­czaj w plu­ra­lis — co zda­je się suge­ro­wać więk­szą licz­bę opi­sy­wa­nych nimi złych duchów. Isto­ty te od powsta­nia grec­kie­go prze­kła­du LXX okre­śla­ne są zbior­czym ter­mi­nem “daimo­nia”.


Do tej gru­py może­my zali­czyć: SZEDIM (demo­ny) jedy­nie dwa razy wymie­nio­ne na kar­tach ST (Deut. 32, 17; Ps. 106, 37).“Składali ofia­ry demo­nom, któ­re nie są boga­mi…” (Deut. 32, 17a).


SZEJIRIM (kosma­cze) poja­wia­ją się w ST jedy­nie czte­ry razy (Iz. 13, 21; 34, 14; Lev. 17, 7; II Krn. 11, 15). Ich nazwa naj­praw­do­po­dob­niej pocho­dzi od hebr. sło­wa “sza­jid” — “kosma­ty” nawią­zu­jąc do posta­ci kozła. “…i wypra­wiać swo­je har­ce kosma­cze.” (Iz. 13, 21d).Ponieważ jed­nak LXX tłu­ma­czy to sło­wo jako “daimo­nia” nie moż­na nie zauwa­żyć jego “demo­nicz­nych” kono­ta­cji.


I wresz­cie ostat­nia gru­pa demo­nów to te, któ­rych imio­na sta­no­wią pla­gi, cho­ro­by lub zja­wi­ska z nimi utoż­sa­mia­ne. “Demo­nicz­ne rozu­mie­nie tych ter­mi­nów było­by — zda­niem H. Kau­pe­la — zgod­ne z per­so­ni­fi­ku­ją­cą ten­den­cją ludów tam­tej­szych i chy­ba nie­ob­cą ST.”[15]


Do tej gru­py moż­na zali­czyć takie posta­cie, jak: KETEW — demon zara­zy / pla­gi (Oz. 13, 14; Ps. 91, 6):“Mamże ich wyzwo­lić z kra­iny umar­łych, od śmier­ci ich wykupić?O, śmier­ci gdzież są two­je plagi,o pie­kło gdzież jest two­ja zara­za?…” (Oz. 13, 14)


KETEW MERIRI — demon zara­zy połu­dnio­wej (Deut. 32, 24), DEWER — demon śmier­ci (Oz. 13, 14; Ps. 91,6; Ex. 5, 3; Lev. 26, 25), RESZEF — demon gorącz­ki (Deut. 32, 24 Ha. 3, 5) dopeł­nia­ją mia­ry tej gru­py istot demo­nicz­nych.


To z grub­sza wyczer­pu­je moż­li­wość hie­rar­chi­zo­wa­nia złych duchów w ST — poza jed­nym z nich, o któ­rym zaraz powie­my. Tym któ­ry zgod­nie z kon­cep­cją, jaką pra­gnę tu przed­sta­wić łączy ST i NT w ich rela­cjach doty­czą­cych demo­nów róż­ne­go rodza­ju jest SZATAN. Dla lep­sze­go zro­zu­mie­nia jego roli omów­my naj­pierw — zanim zaj­mie­my się nim — demo­ny opi­sa­ne w NT.


NT uży­wa wie­lu okre­śleń dla opi­sa­nia poja­wia­ją­cych się na jego kar­tach istot demo­nicz­nych. W sumie okre­śleń ich doty­czą­cych jest 15.


Pierw­szy­mi zły­mi moca­mi, któ­re tu wymie­ni­my niech wol­no nam będzie uczy­nić DEMONY.Słowo “daimo­nion” naj­czę­ściej wystę­pu­je w for­mie plu­ra­lis (daimo­nia). Demo­ny czę­sto wspo­mi­na­ne są jako słu­żeb­ne moce wobec sza­ta­na / Bel­ze­bu­ba (Łk. 11, 18n; Mt. 12, 27), roz­po­zna­ją­ce Jezu­sa gdy przy­cho­dzi by je wyga­niać (Mk. 1, 34; Łk. 4, 33, 41; Jk. 2, 19). Posia­da­ją czę­sto spe­cjal­ną, “sza­tań­ską” wie­dzę (Jk. 3, 15), są pod­stęp­ne (Mt. 8, 31), potra­fią też czy­nić cuda (Obj. 16, 14). Ich głów­nym celem jest zwo­dze­nie tych, któ­rzy uwie­rzy­li (I Tm. 4, 1). Dzia­łal­ność demo­nów i jej okrop­ne skut­ki widać zwłasz­cza u opętanych.“Demony dzia­ła­ją tak­że — co jest być może drob­ną ory­gi­nal­no­ścią NT — na polu ści­śle reli­gij­nym, skła­nia­jąc ludzi do bał­wo­chwal­czych kul­tów (Obj. 9, 20; I Kor. 10, 20n; Dz. Ap. 17, 18)”[16].Optymistyczne jest to, że demo­ny muszą jed­nak bez­względ­nie pod­po­rząd­ko­wać się woli Jezu­sa (Łk. 4, 35), a potem tak­że uczniom Jezu­sa (Mt. 10, 8; Łk. 9, 1) i wszyst­kim wie­rzą­cym (Mk. 9, 38; Łk. 9, 49).Demony są isto­ta­mi ducho­wy­mi z pew­ny­mi cecha­mi indy­wi­du­al­nych oso­bo­wo­ści.


Dru­gi rodzaj złych mocy to DUCHY (pneu­ma), któ­re samo­dziel­nie i w roz­ma­itych zło­że­niach poja­wia­ją się w NT 52 razy.Duchy wystę­pu­ją przede wszyst­kim w wiel­kiej licz­bie (Mt. 8, 16) i powo­do­wa­ły znisz­cze­nie cia­ła czło­wie­ka, któ­re­go posia­dły (Mt. 9, 20; Łk. 9, 39). Duchy dzia­ła­ją w “synach bun­tu” (Ef. 2, 2) odrzu­ca­jąc i powo­du­jąc odrzu­ca­nie Jezu­sa (1 Jn. 4, 3).Duch nie­czy­sty poja­wia­ją­cy się w opi­sach opę­tań w NT rzu­ca opę­ta­ny­mi (Mk. 1, 26), krzy­czy (Łk. 4, 33) i ucie­ka na pusty­nię (Łk. 8, 29), a w koń­cu dopro­wa­dza do śmier­ci opę­ta­ne­go czło­wie­ka (Mk. 5, 13).Pojęcie “pneu­ma” — duch, jako jed­no z naj­czę­ściej sto­so­wa­nych w NT okre­śleń demo­nów zda­je się wystę­po­wać rów­nież jako swe­go rodza­ju syno­nim dla “daimo­nion” — demon.


MOCE (“dina­me­is”) i POTĘGI (“ekxo­usiai”) to trze­ci rodzaj złych istot. Co cie­ka­we poję­cia te wystę­pu­ją w NT tak na okre­śle­nie dobrych, jak i złych mocy. Te same sło­wa okre­śla­ją dwa róż­ne cał­ko­wi­cie od sie­bie zja­wi­ska, a to któ­re­go wła­śnie doty­czą w danym momen­cie deter­mi­no­wa­ne jest wyłącz­nie kon­tek­stu­al­nie.


Czwar­tym przy­kła­dem demo­na w NT jest SMOK (“drakon”).Jego imię spo­ty­ka­my aż 12 razy. Okre­śla ono isto­tę tajem­ni­czą i wro­gą wobec Boga, któ­rą autor Obja­wie­nia Jano­we­go utoż­sa­mia z sza­ta­nem i dia­błem (Obj. 12, 9; 20, 2). Smok jest waż­nym ele­men­tem wizji apo­ka­lip­tycz­nej.


WŁADCA, pią­te okre­śle­nie (“arcon”), cza­sem poja­wia się w for­mie ” WŁADCA TEGO ŚWIATA”, “Osta­tecz­nie więc poję­cie o arcwn tou kosmou toutou i jego warian­ty poka­zu­ją nam oso­bo­we­go prze­ciw­ni­ka Boga i czło­wie­ka, któ­ry stoi na cze­le jemu pod­po­rząd­ko­wa­nych demo­nów, anio­łów, a tak­że ludzi.”[17].


ANIOŁOWIE (“agge­loi”), rów­nież i oni, jako szó­sta odmia­na nie­czy­stych duchów poja­wia­ją się na kar­tach NT. Tak, jak w przy­pad­ku mocy i potęg nega­tyw­ną kono­ta­cję deter­mi­nu­je kon­tekst. Sam ter­min “Anioł” ozna­cza bar­dziej peł­nio­ną funk­cję, ani­że­li nazwę własną.W for­mie poje­dyn­czej mówi się o “anie­le sza­ta­na” (2 Kor. 12, 7) i “anie­le cze­lu­ści” (Obj. 9, 11). Znaj­du­je­my też w NT rela­cję o grze­chu anio­łów (2 Ptr. 2, 4; Jud. 6).“Bóg bowiem nie oszczę­dził anio­łów, któ­rzy zgrze­szy­li, lecz strą­ciw­szy do otchła­ni, umie­ścił ich w mrocz­nych lochach, aby byli zacho­wa­ni na sąd.” (2 Ptr. 2, 4).i:“Aniołów zaś, któ­rzy nie zacho­wa­li zakre­ślo­ne­go dla nich okrę­gu, lecz opu­ści­li wła­sne miesz­ka­nie, trzy­ma w wiecz­nych pętach w ciem­ni­cy na wiel­ki dzień sądu.” (Juda 6).


Siód­me okre­śle­nie to: ZŁY — “poneros“pojawia się w NT 11 razy na ozna­cze­nie dia­bła przez okre­śle­nie tego iż jest on cał­ko­wi­tym prze­ci­wień­stwem Boga.


Ósme imię demo­na to WĄŻ STARODAWNY — “ofis arca­ios”. W ostat­niej księ­dze NT per ana­lo­giam do pierw­szej księ­gi ST utoż­sa­mia się go z dia­błem i sza­ta­nem. Wąż jest tym, któ­ry zwiódł Ewę. Jego inte­li­gen­cja jest wręcz przy­sło­wio­wa.


BELZEBUB — “beel­ze­bo­ul” poja­wia się jedy­nie 7 razy (Mt. 12, 24;, 25, 27; Mk. 3, 22; Łk. 11, 15, 18n) w połą­cze­niu z pole­mi­ką pomię­dzy fary­ze­usza­mi i uczo­ny­mi w Piśmie a Jezu­sem, gdy ten wypę­dzał demo­ny.


Bel­ze­bub uwa­ża­ny jest za imię wła­sne jakie­goś rodza­ju przy­wód­cy demo­nów, a tak­że za syno­nim sło­wa “sza­tan”.


Dzie­sią­te okre­śle­nie — WRÓG — “ecth­ros” wystę­pu­je w NT dość wie­le razy i zazwy­czaj nie odno­si się do istot demo­nicz­nych, choć jest chy­ba jed­nym z naj­traf­niej odda­ją­cych ich isto­tę okre­śleń. W kon­tek­ście demo­nicz­nym poja­wia się w zasa­dzie tyl­ko 4 razy w przy­po­wie­ści o psze­ni­cy i kąko­lu (Mt. 13, 25, 28, 39). Ter­min ten wska­zu­je osta­tecz­nie na oso­bo­we­go, peł­ne­go pod­stę­pu i skry­to­ści, wro­ga Boga.


ANTYCHRYST — “anti­cri­stos” — okre­śle­nie jede­na­ste — wystę­pu­je jedy­nie 5 razy i jedy­nie w listach Jano­wych (1 J. 2, 18, 22; 4, 3; 2 J. 7)oznaczając jed­nost­ko­we albo zbio­ro­we isto­ty wro­gie Chry­stu­so­wi.


“Wie­lu egze­ge­tów w ter­mi­nie “anty­chryst” widzi, jeże­li już nie same­go sza­ta­na, to przy­naj­mniej jakąś nie­okre­ślo­ną jed­nost­kę ludz­ką będą­cą jego reprezentantem.”[18].


Okre­śle­niem dwu­na­stym jest KUSICIEL — ” peira­zon” poja­wia­ją­cy się w pod­sta­wo­wej for­mie tyl­ko 2 razy w NT na ozna­cze­nie tego, któ­ry kusi, odwo­dzi od Boga. Wyraź­nie zazna­czo­ne są sfe­ry jego zain­te­re­so­wań w NT: zwo­dze­nie Jezu­sa pod­czas jego życia i dzia­łal­no­ści ziem­skiej oraz zwo­dze­nie, kusze­nie tych, któ­rzy poświę­ci­li swe życie Jezu­so­wi.


Trzy­na­ste okre­śle­nie — BELIAR — “beliar” — poja­wia się tyl­ko 1 raz (2 Kor. 6, 15). Ety­mo­lo­gia tego imie­nia nie jest jasna, choć nie­któ­rzy zakła­da­ją, że może wią­zać się ono z rdze­niem “blj” wyra­ża­ją­cym negację.“Albo jaka zgo­da mię­dzy Chry­stu­sem a Belia­lem, albo co za dział ma wie­rzą­cy z niewierzącym?Jakiż układ mię­dzy świą­ty­nią Bożą a bał­wa­na­mi?” (2 Kor. 6, 15–16a).


Wresz­cie na koniec docho­dzi­my do naj­istot­niej­szych okre­śleń złych mocy poja­wia­ją­cych się w NT.


Czter­na­stym z kolei, a pierw­szym z tych dwóch jest DIABEŁ — “diabolos”.“W gre­ce kla­sycz­nej uży­wa­no tego ter­mi­nu dla okre­śle­nia bluź­nier­cy, obłud­ni­ka, albo oskar­ży­cie­la. W tym też zna­cze­niu uży­wa­no tego ter­mi­nu w LXX, z jed­nym jed­nak nad­zwy­czaj­nym wyjąt­kiem. Oto w Mdr. 2, 24 ter­mi­nu dia­bo­loV uży­to dla prze­tłu­ma­cze­nia hebraj­skie­go sło­wa “szatan”[19].W słow­ni­ku Dufo­ura o dia­ble czytamy:“Diabeł, gr, dia­bo­los (od dia-bal­lo: “dzie­lić, oskar­żać oczer­niać”): “ten kto źle mówi”. Inne nazwy: Sza­tan, Prze­ciw­nik kró­le­stwa Boże­go. Tu na zie­mi doko­nu­je on róż­nych machi­na­cji i orga­ni­zu­je całe podob­ne sobie zgra­je. […] Dia­beł ma wła­dzę uśmier­ca­nia, ale w koń­cu sam zosta­nie pokonany.”[20].a Heit dodaje:“Nazwa ta […] ozna­cza sza­ta­na — naczel­ną oso­bę trój­cy sza­tań­skiej. Jemu słu­żą dia­bli, demony…”[21].Diabeł posłu­gu­je się pod­stę­pem (Ef. 6, 11) i cier­pie­niem (Obj. 2, 10) aby skło­nić czło­wie­ka do grze­chu (J. 13, 2). Ci któ­rzy ule­ga­ją są nazy­wa­ni “syna­mi dia­bel­ski­mi” (Dz. Ap. 13, 10), a nawet samy­mi dia­bła­mi (J. 6, 70).


I wresz­cie docho­dzi­my do ostat­nie­go, pięt­na­ste­go już ter­mi­nu, zara­zem klu­czo­we­go sło­wa dla niniej­sze­go wykła­du, do SZATAN‑a — gr. “sata­nas”, hebr. “szatan”.“Szatan (hebr. “prze­ciw­nik”) Rozu­mia­no go naj­pierw jako prze­ciw­ni­ka, któ­ry knu­je prze­ciw komuś intry­gi (Hi. 1, 6 — 2, 10), następ­nie jako dia­bła i w naj­wyż­szym stop­niu złe­go przy­wód­cę upa­dłych anio­łów, któ­ry się sta­ra zni­we­czyć Boży plan zba­wie­nia ludz­ko­ści (Mt. 13, 39; Mk. 1, 13; 4, 15; Łk. 10, 18; 13, 16; J. 13, 2, 27). Pan Jezus zga­nił Pio­tra i nazwał go “sza­ta­nem” ponie­waż się sprze­ci­wiał Jego cier­pie­niu (Mk. 8, 33).”[22].Działanie sza­ta­na przyj­mu­je nastę­pu­ją­cą postać:


1. spo­ty­ka­my go jako tego, któ­ry chce zawró­cić Jezu­sa z Jego dro­gi już na samym począt­ku Jego dzia­łal­no­ści, co widać w sce­nie kusze­nia (Mk. 1, 13; Mt. 4, 10). Ten sam zamiar przy­świe­ca mu zresz­tą rów­nież, gdy Piotr jest przez Jezu­sa nazwa­ny “sza­ta­nem” (Mt. 16, 23; Mk. 8, 33) kie­dy usi­łu­je powstrzy­mać Go przed śmier­cią krzy­żo­wą, jak rów­nież kie­dy posłu­gu­je się Juda­szem przy wyda­niu i poj­ma­niu Jezu­sa (Łk. 22, 3; J. 13, 27).2. sza­tan stoi na cze­le swe­go sui gene­ris kró­le­stwa (Łk. 11, 18; Mt. 12, 26) i swo­ich anio­łów (Obj. 12, 9).“Jeśli więc sza­tan sam w sobie jest roz­dar­ty, jak się osta­nie jego kró­le­stwo…” (Łk. 11, 18a)“I zrzu­co­ny został ogrom­ny smok, wąż sta­ro­daw­ny zwa­ny dia­błem i sza­ta­nem, któ­ry zwo­dzi cały świat; zrzu­co­ny został na zie­mię, zrzu­ce­ni też zosta­li z nim jego anio­ło­wie.” (Obj. 12, 9).Szatan w NT stoi więc na cze­le anio­łów. O wie­le śmie­lej ani­że­li przed­sta­wia­no to w ST wystę­pu­je też otwar­cie prze­ciw Bogu, czy­ni wiel­kie zna­ki i cuda (2 Tes. 2, 9), poda­je się nawet cza­sem za anio­ła świa­tło­ści (2 Kor. 11, 4) aby zwieść łatwo­wier­nych. Cza­sem odgry­wa jed­nak rów­nież dość pozy­tyw­ną rolę: oducza bluź­nić prze­ka­za­nych mu ludzi (1 Tym. 1, 20), albo zatra­ca ich cia­ła by rato­wać ducha (1 Kor. 5, 5), chro­ni nawet Paw­ła przed gro­żą­cą mu pychą (2 Kor. 12, 7). W ew. Łuka­sza (22, 31) czy­ta­my: “Szy­mo­nie, Szy­mo­nie, oto sza­tan wypro­sił sobie by was prze­siać jak psze­ni­cę. Ja zaś pro­si­łem za tobą, aby nie usta­ła wia­ra two­ja, a ty, gdy się kie­dyś nawró­cisz, utwier­dzaj bra­ci swo­ich.” (Łk. 22, 31 — 32).Ma być więc sza­tan tym, któ­ry pod­da­je pró­bie wie­rzą­cych, egza­mi­nu­je ich wia­rę, wier­ność i wytrwa­łość w podą­ża­niu za Panem — w tym sta­je się dość podob­ny sza­ta­no­wi opi­sa­ne­mu w rela­cji księ­gi Hio­ba.


Oprócz wymie­nio­nych powy­żej lub raczej obok nich ist­nie­je jesz­cze jed­na kon­cep­cja wyja­śnie­nia roli jaką speł­nia w Piśmie Świę­tym sza­tan. Kon­cep­cja ta odwo­łu­je się do jed­nej z moż­li­wych ety­mo­lo­gii same­go imie­nia Sza­tan. Jeże­li bowiem zało­ży­my, iż może ono wywo­dzić się od hebraj­skie­go sło­wa “szyt­na” ozna­cza­ją­ce­go “oskar­ży­cie­la”, “pro­ku­ra­to­ra”, “pro­wo­ka­to­ra” wte­dy per ana­lo­giam do funk­cji przez to sło­wo opi­sy­wa­nej może­my poku­sić się o wyja­śnie­nie roli, jaką odgry­wa sza­tan na dwo­rze Bożym. Umiej­sca­wia nas to jed­nak oczy­wi­ście głow­nie na grun­cie ST.


Kim był oskar­ży­ciel, pro­ku­ra­tor na kró­lew­skich dwo­rach Izra­ela? Peł­nił podob­ną rolę do pro­wo­ka­to­ra zna­ne­go nam z cza­sów car­skich, czy nawet z ostat­nich dzie­się­cio­le­ci komu­ni­stycz­ne­go reżi­mu. Rola oskar­ży­cie­la, pro­wo­ka­to­ra, pole­ga­ła z jed­nej stro­ny na śle­dze­niu wyda­rzeń i ludzi nie­bez­piecz­nych dla wła­dzy kró­lew­skiej, z dru­giej jed­nak stro­ny rów­nież na wywo­ły­wa­niu, pro­wo­ko­wa­niu tych wyda­rzeń wte­dy, gdy były prze­wi­dy­wal­ne i łatwiej­sze do opa­no­wa­nia. Sta­ra chiń­ska zasa­da wła­da­nia pań­stwem uczy, że rodzą­cy się bunt, rokosz, nale­ży spro­wo­ko­wać do wybu­chu nie zgod­nie z jego natu­ral­nym roz­wo­jem, ale wte­dy i tam, gdzie zosta­ło to wyzna­czo­ne przez wła­dzę, aby tym łatwiej i pew­niej doszczęt­nie go stłu­mić. W opar­ciu o taką zasa­dę dzia­ła oskar­ży­ciel, sza­tan, na dwo­rze swe­go kró­la — Boga.Stary Testa­ment czę­sto przed­sta­wia dzia­ła­nia sza­ta­na wła­śnie na takiej zasa­dzie, jak gdy­by jego rola pole­ga­ła na wyszu­ki­wa­niu złych i “wspo­ma­ga­niu” ich zło­ści, a tak­że jak gdy­by szu­kał zarze­wi bun­tu tam, gdzie jesz­cze ich nie ma — tu dobrym przy­kła­dem wyda­je się być Hiob.


Rola oskar­ży­cie­la, pro­wo­ka­to­ra epo­ki sta­ro­te­sta­men­to­wej pole­ga­ła rów­nież na wda­wa­niu się w spór z ewen­tu­al­nym opo­nen­tem kró­la. Sam król nie mógł bowiem wystę­po­wać jed­no­cze­śnie jako sędzia wyda­ją­cy wer­dykt — któ­rym był ex offi­cio — i stro­na w kon­flik­cie. Potrzeb­ny był mu wobec tego ktoś, kto zamiast nie­go wystę­po­wał­by jako stro­na kon­flik­tu — takim kimś był wła­śnie szatan.Warto jesz­cze wspo­mnieć o jed­nym aspek­cie funk­cji “oskar­ży­cie­la”, “pro­wo­ka­to­ra” w epo­ce ST, któ­ra rzu­tu­je na wyobra­że­nie sza­ta­na w Biblii. Otóż “szyt­na” — “oskar­ży­ciel” — był oso­bą powo­ły­wa­ną doraź­nie w ramach potrzeb i indy­wi­du­al­nie do każ­dej kon­kret­nej spra­wy. Nie ist­nia­ła sta­ła posa­da tego rodzaju.Idąc tym tro­pem może łatwiej przyj­dzie nam zro­zu­mieć sło­wa Jezu­sa kie­ro­wa­ne do Pio­tra i do Juda­sza, któ­rzy w zgo­dzie z tą teo­rią “cza­so­wo” sta­wa­li się sza­ta­na­mi Jezu­sa (Mt. 16, 23; Jn. 6, 70). To tłu­ma­czy rów­nież ich póź­niej­szy żal, kie­dy ich rola, jako sza­ta­nów dobie­gła koń­ca.


Na grun­cie ST może­my dla popar­cia tej teo­rii przy­to­czyć cho­ciaż­by przy­kład Hada­da Edom­czy­ka i Rezo­na syna Elia­dy, o któ­rym czy­ta­my, że:“Był on prze­ciw­ni­kiem Izra­ela przez wszyst­kie dni Salo­mo­na…” (I Krl. 11, 25a), gdzie w miej­sce pol­skie­go prze­kła­du “prze­ciw­ni­kiem” uży­te jest sło­wo “sza­ta­nem”. Podob­nie rzecz przed­sta­wia się zresz­tą rów­nież w opi­sie powro­tu Dawi­da do Jero­zo­li­my po bun­cie Absa­lo­ma, gdy Dawid mówi do Abi­sza­ja syna Serui:”… Co mam począć z wami syno­wie Serui, gdy dziś sta­je­cie przede mną jako prze­ciw­ni­cy. Czy dziś miał­by ktoś ponieść śmierć w Izra­elu? Czy miał­bym zapo­mnieć o tym, że dzi­siaj zno­wu jestem kró­lem nad Izra­elem?” (II Sm. 19, 22b), gdzie zno­wu w miej­sce sło­wa “prze­ciw­ni­cy” w ory­gi­na­le wystę­pu­je “sza­ta­ni”.


W zasa­dzie wszyst­kie sta­ro­te­sta­men­to­we rela­cje o sza­ta­nie, któ­re przej­rza­łem przy­go­to­wu­jąc ten wykład łatwo dają się inter­pre­to­wać w świe­tle powyż­szej teo­rii. Dopie­ro NT wpro­wa­dza bar­dziej nie­za­leż­ną od Boga, ale i odrzu­co­ną, zdy­mi­sjo­no­wa­ną oso­bę sza­ta­na. Wyglą­da to tak, jak gdy­by Bóg w sote­rio­lo­gicz­nej epo­ce ST oce­nia­ją­cy czło­wie­ka na pod­sta­wie pra­wo­ści Zako­nu, w Jezu­sie Chry­stu­sie zmie­nił podej­ście — co prze­cież rze­czy­wi­ście mia­ło miej­sce — i zre­zy­gno­wał na rzecz łaski z suro­wo­ści Zako­nu. Sza­tan jed­nak nie mógł tego pojąć i zaak­cep­to­wać. Jego dzia­ła­nie — jak choć­by w przy­pad­ku kusze­nia Jezu­sa, gdzie zda­je się usi­ło­wać spo­wo­do­wać bunt zanim ten w natu­ral­ny spo­sób sam mógł­by się poja­wić (co mia­ło mieć ew. miej­sce póź­niej pod­czas modli­twy na Górze Oliw­nej i w sło­wach “Eloi, Eloi, lama sabachtani[23]”) — nosi więc ewi­dent­nie cechy tej samej roli oskar­ży­cie­la ST-owe­go. Bóg jed­nak nie potrze­bu­je już swe­go sza­ta­na, takie­go, jak w epo­ce Zako­nu. Zwal­nia go, co wyra­ża choć­by Zacha­riasz w swo­im pro­roc­twie, gdy mówi:“Potem uka­zał mi Jozu­ego, arcy­ka­pła­na, sto­ją­ce­go przed anio­łem Pana i sza­ta­na sto­ją­ce­go po jego pra­wi­cy, aby go oskar­ża­ćW­te­dy anioł Pana rzekł do sza­ta­na: Nie cię zgro­mi Pan, sza­ta­nie, niech cię zgro­mi Pan, któ­ry obrał Jeru­za­lem. Czyż nie jest ono głow­nią wyrwa­ną z ognia?A Jozue był ubra­ny w sza­tę brud­ną i tak stał przed aniołem.A ten tak ode­zwał się i rzekł do sług, któ­rzy sta­li przed nim: Zdej­mij­cie z nie­go brud­ną sza­tę! Do nie­go zaś rzekł: Oto zdją­łem z cie­bie two­ją winę i każę cię przy­oblec w sza­ty odświętne.Potem rzekł: włóż­cie mu na gło­wę czy­sty zawój! I wło­ży­li mu na gło­wę czy­sty zawój, i przy­oble­kli go w sza­ty. A anioł Pana stał przy tym.Potem dał anioł Pana uro­czy­stą obiet­ni­cę Jozuemu:Tak mówi Pan Zastę­pów: Jeże­li będziesz cho­dził moimi dro­ga­mi i będziesz pil­no­wał moje­go porząd­ku, będziesz zawia­dy­wał moim domem oraz strzegł moich dzie­dziń­ców, dam ci dostęp do tych, któ­rzy tu stoją.Słuchaj więc, arcy­ka­pła­nie Jozue, ty i twoi towa­rzy­sze, któ­rzy sie­dzą przed tobą. Są oni męża­mi dobrej zapo­wie­dzi, że oto ja przy­wio­dę swe­go słu­gę, Latorośl.Bo oto na kamie­niu, któ­ry poło­ży­łem przed Jozu­em — a na jed­nym kamie­niu jest sie­dem oczu — wyry­ję napis — mówi Pan Zastę­pów — I jed­ne­go dnia zma­żę winę tej ziemi.W owym dniu — mówi Pan Zastę­pów — będzie­cie zapra­sza­li jeden dru­gie­go pod win­ną lato­rośl i pod drze­wo figo­we.” (Zach. 3, 1 — 10)


Ponie­waż sza­tan nie chce, czy nie może w to uwie­rzyć i z tym sta­nem rze­czy się pogo­dzić — bun­tu­je się, odma­wia posłu­szeń­stwa. Odtąd jego przed­się­wzię­cia nabie­ra­ją już zupeł­nie prze­ciw­nych łasce Bożej cech. Odtąd sta­je się naj­więk­szym prze­ciw­ni­kiem i czło­wie­ka i przede wszyst­kim Boga, któ­re­mu kie­dyś słu­żył.


Rola sza­ta­na — jako Boże­go wysłan­ni­ka — koń­czy się defi­ni­tyw­nie w tym momen­cie — powtórz­my to raz jesz­cze — gdy Bóg do sądze­nia czło­wie­ka prze­sta­je wyko­rzy­sty­wać praw­dę “śmier­ci” (czy­li gdy mier­ni­kiem pra­wo­ści prze­sta­je być Zakon), a zaczy­na uży­wać praw­dy łaski (punk­tem zwrot­nym jest tu oczy­wi­ście krzyż Chry­stu­sa). Ponie­waż sza­tan nie akcep­tu­je tego fak­tu i dzia­ła dalej w opar­ciu o poprzed­nie zasa­dy, któ­re teraz sto­ją już w wyraź­nej sprzecz­no­ści z roz­wi­nię­tym eta­pem Boże­go pla­nu zba­wie­nia czło­wie­ka, sza­tan dzia­ła już jako funk­cjo­na­riusz w Jego służ­bie, ale jako wyraź­ny prze­ciw­nik Boga.


Okre­so­wo do peł­nie­nia jego roli powo­ły­wa­ni są wciąż jesz­cze ludzie, osta­tecz­nie jed­nak po zre­zy­gno­wa­niu przez Boga z tego rodza­ju usług na rzecz łaski skon­cen­tro­wa­nej w krzy­żu Chry­stu­sa, okre­śle­nie “sza­tan” doty­czy już raczej wyłącz­nie złe­go ducha i ludzi przez nie­go zwie­dzio­nych, opę­ta­nych, ani­że­li funk­cjo­na­riu­szy dzia­ła­ją­cych dla dobra Boże­go Kró­le­stwa..


Wizu­ali­za­cję dymi­sji sza­ta­na pre­zen­tu­je Jan, gdy opi­su­je zrzu­ce­nie węża i jego anio­łów z nie­ba, a tak­że Łukasz cytu­ją­cy sło­wa Jezusa:”..Widziałem jak sza­tan, niby bły­ska­wi­ca, spadł z nie­ba.” (Łk. 10, 18b).


W ten spo­sób nie znaj­du­je­my zupeł­nie w Piśmie Świę­tym pożyw­ki dla poja­wia­ją­cych się tu i ówdzie ten­den­cji do odper­so­ni­fi­ko­wy­wa­nia sza­ta­na, czy­nie­nia z nie­go raczej nazwy dla ogól­nej zasa­dy zła, ani­że­li przy­pi­sy­wa­nia mu kon­kret­nej indy­wi­du­al­no­ści, oso­bo­wo­ści. W ten spo­sób nie znaj­du­je­my też jed­nak pożyw­ki dla mito­lo­gi­zo­wa­nia sza­ta­na, a zwłasz­cza dla infan­tyl­nych wyobra­żeń “kuse­go” stra­szą­cych wiej­skie dzie­ci po nocach.


Sza­tan w Biblii — widać to zwłasz­cza po strą­ce­niu z nie­ba, a więc po jego dymi­sji — jest bar­dzo oso­bo­wy, bar­dzo kon­kret­ny i bar­dzo nie­bez­piecz­ny. Na szczę­ście jed­nak każ­dy z wie­rzą­cych ma dosko­na­ły śro­dek obron­ny prze­ciw­ko jego zaku­som, a mianowicie:“W koń­cu bra­cia moi umac­niaj­cie się w Panu i potęż­nej mocy jego.Przywdziejcie całą zbro­ję Bożą, aby­ście mogli ostać się przed zasadz­ka­mi diabelskimi,Gdyż bój toczy­my nie z krwią i z cia­łem, lecz z nad­ziem­ski­mi wła­dza­mi, ze zwierzch­no­ścia­mi, z wład­ca­mi tego świa­ta ciem­no­ści, ze zły­mi ducha­mi w okrę­gach niebieskich.Dlatego weź­cie całą zbro­ję Bożą, aby­ście mogli sta­wić opór w dniu złym, i doko­naw­szy wszyst­kie­go ostać się.Stójcie tedy opa­saw­szy bio­dra swo­je praw­dą, przy­wdziaw­szy pan­cerz spra­wie­dli­wo­ściI obuw­szy nogi by być goto­wy­mi do zwia­sto­wa­nia ewan­ge­lii pokoju,A przede wszyst­kim weź­cie tar­czę wia­ry, któ­rą będzie­cie mogli zga­sić wszyst­kie ogni­ste poci­ski złego;Weźcie też przy­łbi­cę zba­wie­nia i miecz Ducha, któ­rym jest Sło­wo Boże.W każ­dej modli­twie i proś­bie zano­ście o każ­dym cza­sie modły w Duchu, i tak czu­waj­cie z całą wytrwa­ło­ścią i bła­ga­niem za wszyst­kich świę­tych.” (Ef. 6, 10 — 18).


Mam nadzie­ję, że powyż­szy wywód zdo­łał choć tro­chę pomóc nam w zro­zu­mie­niu roli sza­ta­na, usys­te­ma­ty­zo­wa­niu wizji demo­nów przed­sta­wia­nych tak w Sta­rym, jak i w Nowym testa­men­cie oraz choć tro­chę wszyst­kich zain­te­re­so­wał.


Źró­dło: Reformowani.pl


______________________________Przypisy:


[1] Perec Icchak Lej­busz, Z powo­du szczyp­ty taba­ki [:w] Alma­nach Żydow­ski 1997 — 1998, Zwią­zek Gmin Wyzna­nio­wych Żydow­skich w RP., ss. 43 — 53.[2] Sza­tan tu ozna­cza naczel­ne­go dia­bła, gdzie indziej nazy­wa­ne­go Lucyferem.[3] Flis Jan, Jezus a demo­ny na tle anty­de­mo­nicz­nych prak­tyk sta­ro­żyt­ne­go wscho­du, Redak­cja Wydaw­nictw KUL, Lublin 1990, ss. 49 — 50.[4] Cohen Abra­ham, Tal­mud. Syn­te­tycz­ny wykład na temat Tal­mu­du i nauk rabi­nów doty­czą­cych reli­gii, ety­ki i pra­wo­daw­stwa, Wydaw­nic­two Cykla­dy, War­sza­wa 1995, s. 266.[5] o. c., l. c.[6] o. c., s. 267.[7] Sich­nin — mia­sto w Galilei.[8] Cohen Abra­ham, o. c., ss. 267–268.[9] o.c., s. 269.[10] Fla­wiusz Józef, Daw­ne Dzie­je Izra­ela, Ofi­cy­na Wydaw­ni­cza RYTM, War­sza­wa 1997, 8, 2, 5, s. 372.[11] Flis Jan, o. c., s. 52.[12] Novot­ny Adolf, Biblic­ky Slo­vnik, Kalich, Pra­ha 1956, s. 50.[13] Perec Icchak Lej­busz, o. c., s. 49.[14] Novot­ny Adolf, o. c., s. 375.[15] Flis Jan, o. c., s. 55.[16] o. c., s. 87.[17] o. c., s. 99.[18] o. c., s. 106.[19] o. c., s. 94.[20] Dufo­ur Xavier Leon, Słow­nik Nowe­go Testa­men­tu, Księ­gar­nia świę­te­go Woj­cie­cha, Wyd. II, Poznań 1986, s. 221.[21] Heit, O., Słow­nik ter­mi­nów biblij­nych, Zjed­no­czo­ny Kościół Ewan­ge­licz­ny, War­sza­wa 1983, s. 57.[22] O’Col­lins Gerald, Far­ru­gia Edward G., Zwię­zły Słow­nik Teo­lo­gicz­ny, Wydaw­nic­two WAM, Księ­ża Jezu­ici, Kra­ków 1993, s. 250.[23] Cytat pocho­dzi z Mk. 15, 34 co jest z kolei ana­lo­gią do Ps. 22, 1“Boże mój, Boże mój, cze­muś mnie opuścił..?Czemuś tak dale­ki od wyba­wie­nia mego, od słów krzy­ku moje­go?”


Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.