Magazyn

Kościelne korzenie seksualnego wyzysku zakonnic


Był koniec mar­ca 2001 roku. Wła­śnie odsze­dłem, po 21 latach życia zakon­ne­go, ze Zgro­ma­dze­nia i z kapłań­stwa rzym­sko-kato­lic­kie­go. Lecia­łem samo­lo­tem z Lon­dy­nu do Bra­zy­lii. Na lot­ni­sku kupi­łem sobie gaze­ty w języ­ku hisz­pań­skim, a w samo­lo­cie otrzy­ma­łem jesz­cze pra­sę bra­zy­lij­ską w języ­ku por­tu­gal­skim. Wszę­dzie mowa była o skan­da­lu sek­su­al­ne­go wyko­rzy­sty­wa­nia zakon­nic przez księ­ży. Doty­czył on zwłasz­cza Afry­ki. Nie była to dla mnie nowość, ale nawet i ja zosta­łem zasko­czo­ny roz­mia­rem pro­ble­mu przed­sta­wio­ne­go w “Natio­nal Catho­lic Repor­ter” z 16 mar­ca 2001 r., a opar­te­go na rapor­cie dostar­czo­nym Waty­ka­no­wi przez dwie zakon­ni­ce, Marię O´Donohue i Mau­rę McDo­nald.


Posta­no­wi­łem poszu­kać na ten temat cze­goś bar­dziej kon­kret­ne­go, a że moja zna­jo­mość języ­ka angiel­skie­go jest sła­ba, więc zaczą­łem poszu­ki­wa­nia w dostęp­nych dla mnie źró­dłach opra­co­wa­nych w języ­ku hisz­pań­skim i por­tu­gal­skim. Nie­któ­re z tych źró­deł pra­gnę teraz przed­sta­wić pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi. Nie do mnie nale­ży ich komen­to­wa­nie, ale przy­zna­ję się, że jed­nym z powo­dów tego i być może innych podob­nych arty­ku­łów było­by przy­czy­nie­nie się do toczą­cej się już dys­ku­sji na temat sek­su­al­no­ści i celi­ba­tu wewnątrz Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go.


W “Bul­le­tin de l´Aim” (Allian­ce for Inter­na­tio­nal Mona­sti­cism), nr. 70/2000, póź­niej w “Il Regno” (nr. 7/2001), z któ­re­go hisz­pań­skie tłu­ma­cze­nie dotar­ło do moich rąk, został opu­bli­ko­wa­ny refe­rat bene­dyk­tyń­skiej sio­stry zakon­nej i psy­cho­log, Esther Fang­man, któ­ry we wrze­śniu 2000 roku w przed­sta­wi­ła w Rzy­mie na Kon­gre­sie opa­tów, prze­orów i prze­orysz zako­nu bene­dyk­tyń­skie­go. Z języ­ka hisz­pań­skie­go prze­tłu­ma­czy­łem go na język pol­ski i teraz odda­ję do waszych rąk.


GDZIE I JAK RODZĄ SIĘ NADUŻYCIA


Jestem tutaj dzi­siaj przed wami, aby mówić wam na nie­po­ko­ją­cy nas temat, o któ­re­go ist­nie­niu zosta­li­śmy uświa­do­mie­ni w cią­gu ostat­nich lat pod­czas naszych, sióstr bene­dyk­tyń­skich, spo­tkań. Nie jest łatwo mi o tym mówić, ale potrze­ba uzmy­sło­wić wszyst­kim, że w nie­któ­rych sytu­acjach my, bene­dyk­tyń­skie zakon­ni­ce, jeste­śmy zmu­szo­ne nieść bar­dzo cięż­ki krzyż jako ofia­ry sek­su­al­ne­go zacho­wa­nia księ­ży. Mil­cze­nie ozna­cza­ło­by przy­zwo­le­nie.


Ten refe­rat dzie­li się na czte­ry czę­ści:


- o tym, co się wyda­rzy­ło;


- jak mogło do tego dojść;


- moż­li­we wytłu­ma­cze­nie psy­cho­lo­gicz­ne, któ­re sta­ra się zro­zu­mieć dyna­mi­kę wyda­rzeń w kon­tek­ście kul­tu­ral­nych oddzia­ły­wań w tej mate­rii;


- spoj­rze­nie na kon­se­kwen­cje dla ofia­ry.


Od począt­ku pra­gnę bar­dzo jasno posta­wić spra­wę, że to, co powiem, nie powin­no być uogól­nia­ne i dosto­so­wy­wa­ne do wszyst­kich sytu­acji, kra­jów i żeń­skich wspól­not zakon­nych czy do wszyst­kich księ­ży. Dla przy­kła­du, twier­dząc, że opat gene­ral­ny to świę­ty czło­wiek, nie będzie to ozna­cza­ło, że wszy­scy opa­ci tutaj obec­ni są rów­nież świę­ty­mi, czy tym bar­dziej wszy­scy księ­ża. Bła­gam was, aby­ście nie uogól­nia­li. To, o czym tutaj mówię, nie doty­czy wszyst­kich księ­ży, ani też wszyst­kich żeń­skich wspól­not zakon­nych.


O tym, co się wyda­rzy­ło


Pod­czas naszych spo­tkań i kon­fe­ren­cji, jak i w roz­mo­wach nie­for­mal­nych, dowie­dzia­łam się o fak­tach, któ­re teraz wam przed­sta­wię.


W nie­któ­rych afry­kań­skich kra­jach pew­ni księ­ża przy­by­wa­ją do domów zakon­nych i klasz­to­rów, aby “zaspo­ko­ić swo­je sek­su­al­ne wyma­ga­nia”. Kon­kret­nie, ozna­cza to, że ksiądz może sta­wić się w drzwiach domu zakon­ne­go i ocze­ki­wać, że zosta­nie mu ofia­ro­wa­na jakaś zakon­ni­ca, któ­ra zaspo­koi jego sek­su­al­ne pożą­da­nie. W nie­któ­rych przy­pad­kach, kie­dy jakaś dziew­czy­na podej­mu­je decy­zję o wstą­pie­niu do wspól­no­ty zakon­nej i zwra­ca się do naj­bliż­sze­go jej księ­dza z proś­bą o potrzeb­ne jej do tego zaświad­cze­nie i listy pole­ca­ją­ce, ten ich jej nie da, jeśli wpierw ona z nim nie pój­dzie. Inną sytu­acją, kie­dy mogą na nią być wywie­ra­ne naci­ski, jest uda­nie się do spo­wie­dzi. Licz­ba tego typu przy­pad­ków w ostat­nich latach cią­gle wzra­sta, praw­do­po­dob­nie z powo­du roz­po­wszech­nie­nia się w nie­któ­rych kra­jach afry­kań­skich cho­ro­by AIDS. Z zakon­ni­cą, któ­ra przy­pusz­czal­nie jest dzie­wi­cą, uni­ka się ryzy­ka zara­że­nia się tą cho­ro­bą. W nie­któ­rych przy­pad­kach sama zakon­ni­ca zosta­ła zara­żo­na w ten spo­sób wiru­sem HIV i/lub zaszła w cią­żę.


Innym miej­scem, w któ­rym moż­na stwier­dzić ist­nie­nie nad­użyć sek­su­al­nych, jest wła­śnie mia­sto, w któ­rym jeste­śmy, Rzym. Cza­sa­mi, kie­dy sio­stry zakon­ne są wysy­ła­ne, aby się tutaj kształ­cić, przy­jeż­dża­ją prak­tycz­nie bez gro­sza w kie­sze­ni. Pod­czas waka­cji może się zda­rzyć, że jakiś ksiądz zbli­ży się do nich i im ofia­ru­je pie­nią­dze w zamian za małą pomoc. Są pro­szo­ne o przy­słu­gi. One wyobra­ża­ją sobie, że cho­dzi o jakieś kobie­ce pra­ce domo­we, gdy tym­cza­sem, wprost prze­ciw­nie, są pro­szo­ne o przy­słu­gi sek­su­al­ne.


Oczy­wi­ście, że tak dzie­je się nie tyl­ko w Afry­ce, czy we Wło­szech. Wiem o przy­pad­kach, któ­re mia­ły nawet miej­sca w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, jak rów­nież w takich kra­jach jak Mek­syk, Japo­nia, itd. W zależ­no­ści od miej­sca wyda­rze­nia te mogą mieć róż­ny prze­bieg. Dla przy­kła­du, w taki oto spo­sób roze­grał się jeden z przy­pad­ków, któ­ry wyda­rzył się w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Chcę, aby­ście o tym wie­dzie­li nie dla­te­go, aby pomniej­szyć w ten spo­sób cier­pie­nie naszych sióstr zakon­nych w Afry­ce spo­wo­do­wa­ne nad­uży­cia­mi sek­su­al­ny­mi, ale moim zamia­rem jest tyl­ko poszu­ka­nie odpo­wie­dzi na pyta­nie, jak w ogó­le tego typu sytu­acje mogą mieć miej­sce prze­ciw woli sióstr zakon­nych i mni­szek.


Jak mogło do tego dojść


W przy­pad­ku, któ­ry wyda­rzył się w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, zosta­ła uwi­kła­na zakon­ni­ca, któ­ra po raz pierw­szy zosta­ła mia­no­wa­na dyrek­tor­ką pew­nej szko­ły pod­sta­wo­wej. Na począt­ku roku szkol­ne­go sio­stra ta sta­nę­ła wobec trud­ne­go pro­ble­mu doty­czą­ce­go rodzi­ców i uczniów. Bar­dzo prze­ję­ta, po skoń­czo­nych zaję­ciach poszła poroz­ma­wiać o tym z księ­dzem. Przy­szła do nie­go zala­na łza­mi i w spo­sób widocz­ny wzbu­rzo­na. On popro­sił ją do swo­je­go biu­ra, zamknął drzwi, posa­dził ją sobie na kola­nach obej­mu­jąc “w celu pocie­sze­nia”. Słu­chał ją z uwa­gą i odpo­wia­dał uprzej­my­mi sło­wa­mi. Wzbu­rze­nie, w któ­rym przy­szła do nie­go, wzmo­gło się z powo­du zmie­sza­nia, do któ­re­go dopro­wa­dzi­ło ją zacho­wa­nia księ­dza. Z jed­nej stro­ny wyglą­da­ło na to, że ją rozu­miał, ale z innej stro­ny coś w niej mówi­ło: “nie mogę uwie­rzyć, że to rze­czy­wi­ście ma miej­sce, to nie wyda­je mi się w porząd­ku”. Ale nagły spo­sób, w jaki umie­ścił ją sobie na kola­nach, cał­ko­wi­cie ją zasko­czył. Roz­pro­szo­na, przez jakiś czas mia­ła wąt­pli­wo­ści, a kie­dy mogła już zro­zu­mieć, co się dzie­je, minę­ło już tro­chę cza­su. On dalej mówił do niej sło­wa peł­ne zro­zu­mie­nia i sym­pa­tii. Cho­ciaż zaczy­na­ła mieć wąt­pli­wo­ści i czu­ła, że jakiś wewnętrz­ny głos mówił do niej: “ostroż­nie”, zamiast tego powie­dzia­ła sobie: “jest tyl­ko wyro­zu­mia­ły, to tyl­ko to”. Tam­te­go dnia nie doszło do żad­ne­go inne­go kon­tak­tu typu sek­su­al­ne­go, ale z bie­giem cza­su on dalej był dla niej “bar­dzo wyro­zu­mia­ły, pełen współ­czu­cia” i “uczu­cie fizycz­ne” poja­wi­ło się przy innych zbli­że­niach. Ona uzna­ła jego począt­ko­we zacho­wa­nie za “nie posia­da­ją­ce żad­nej ukry­tej inten­cji”. W koń­cu ich rela­cja zamie­ni­ła się w sek­su­al­ną i sio­stra utra­ci­ła w swym wnę­trzu kon­takt z praw­dą.


Moż­li­we do przy­ję­cia wytłu­ma­cze­nie psy­cho­lo­gicz­ne


Dalej była zakon­ni­cą, ale z bie­giem cza­su zosta­ła zdo­mi­no­wa­na przez nie­po­kój i depre­sję. Dla­cze­go? Sta­ło się tak, gdyż sta­ła się więź­niem wewnętrz­nej sprzecz­no­ści, któ­rą chcia­ła roz­wi­kłać nie uzna­jąc jej ist­nie­nia. Wie­dzia­ła, że jej czy­ny i jej zacho­wa­nie są sprzecz­ne z jej wia­rą. W psy­cho­lo­gii, Leon Festi­ger, nazy­wa to “dyso­nan­sem poznaw­czym” . Kie­dy w naszym wnę­trzu ist­nie­ją sprzecz­no­ści, ist­nie­je wewnętrz­ny kon­flikt, to doświad­cza­my dyso­nan­su. On twier­dzi, że w każ­dym z nas ist­nie­je impuls auten­tycz­no­ści, spój­no­ści, któ­ry pra­gnie spra­wić, aby nasze czy­ny i myśli odpo­wia­da­ły temu, w co wie­rzy­my. Potrze­bu­je­my być kohe­rent­ni (czy­li spój­ni wewnętrz­nie), a wobec nie­ko­he­ren­cji czu­je­my dyso­nans poznaw­czy, któ­ry w jakiś spo­sób musi zostać roz­strzy­gnię­ty. Może to nastą­pić w róż­ny spo­sób. Jed­nym z nich jest zmia­na w zacho­wa­niu. “Prze­stać czy­nić to, co cię sta­wia w sprzecz­no­ści z tym w co wie­rzysz”. W przed­sta­wio­nym przy­kła­dzie sio­stra zakon­na mogła prze­stać widy­wać księ­dza. Dru­gim spo­so­bem roz­wią­za­nia tego wewnętrz­ne­go kon­flik­tu jest zmia­na spo­so­bu myśle­nia, czy­li w rze­czy­wi­sto­ści zmie­nić wła­sną wia­rę, to jest prze­stać się nią przej­mo­wać. Może to się wyda­wać czymś pro­stym, ale w wie­lu przy­pad­kach wca­le tak nie jest. Tak oto, owa zakon­ni­ca mogła, dla przy­kła­du, zacząć mówić do samej sie­bie: “on mnie rze­czy­wi­ście kocha i ja go kocham, więc jak­że może to być czymś złym?”. Sta­ra się rozu­mo­wać, aby zro­zu­mieć sytu­ację. Jed­nak­że w pod­świa­do­mo­ści owa sio­stra zakon­na nie mogła zaak­cep­to­wać takie­go rozu­mo­wa­nia, i stąd wziął się jej stan nie­po­ko­ju i depre­sji. Trze­cim spo­so­bem na dyso­nans poznaw­czy jest “roz­dzie­le­nie” lub odsu­nię­cie od sie­bie czę­ści kon­flik­tu, uczy­nie­nie, jak­by ten w ogó­le nie ist­niał. To jest jed­na z form dyso­cja­cji. W nie­któ­rych oso­bach przez jakiś czas funk­cjo­nu­je. Póź­niej czę­sto dołą­cza­ją się inne typy zacho­wa­nia, któ­re sta­ra­ją się nie dopu­ścić do zda­nia sobie spra­wy z tego bra­ku logi­ki, takie jak alko­ho­lizm lub zaży­wa­nie nar­ko­ty­ków. Jeśli jed­nak jakaś oso­ba ma zwy­czaj modle­nia się, zwłasz­cza w spo­sób kon­tem­pla­cyj­ny, dyso­nans poja­wi się i trze­ba będzie się z nim zmie­rzyć i się z nie­go wyle­czyć.


Uży­łam tego przy­kła­du, gdyż uwa­żam za waż­ne zba­da­nie sytu­acji, w któ­rych nastę­pu­ją nad­uży­cia sek­su­al­ne ze stro­ny księ­dza posia­da­ją­ce­go pew­ne zro­zu­mie­nie, bez suro­wych osą­dów. Jeśli wzra­sta się w pew­nej kul­tu­rze — lub w rodzi­nie — posia­da­ją­cej okre­ślo­ne opi­nie na temat pobu­dzeń sek­su­al­nych, uwa­ża­jąc je nie tyl­ko za natu­ral­ne, ale że trze­ba je zaspo­ko­ić jako coś zdro­we­go, potrzeb­ne­go czło­wie­ko­wi, a wszyst­ko to wów­czas, kie­dy Kościół przy­cho­dzi i powia­da, że “księ­ża powin­ni żyć w celi­ba­cie”, to wów­czas two­rzy się dyso­nans poznaw­czy. Pierw­szym, oczy­wi­stym roz­wią­za­niem dla tego kon­flik­tu jest po pro­stu zacho­wa­nie celi­ba­tu. Inne wyj­ście pole­ga na uzna­niu obo­wiąz­ku celi­ba­tu w kon­tek­ście innych spo­so­bów rozu­mo­wa­nia, któ­re ten obo­wią­zek unie­waż­nia­ją. Dla przy­kła­du: “Rzym nie rozu­mie naszej kul­tu­ry; celi­bat nie jest czymś nor­mal­nym; w rze­czy­wi­sto­ści nie ozna­cza on, że nie powin­no się prak­ty­ko­wać sto­sun­ków sek­su­al­nych; ludzie mają pra­wo do zaspo­ko­je­nie swo­ich popę­dów sek­su­al­nych; itd.”. Ja nie chcę pomniej­szać fak­tu strasz­nych nad­użyć sek­su­al­nych, ale po pro­stu pra­gnę zro­zu­mieć to, co ma miej­sce. Nasze zacho­wa­nie pod­le­ga bar­dzo sil­nym wpły­wom kul­tu­ral­nym śro­do­wi­ska, w któ­rym wzra­sta­my. Jeśli wzra­sta się w kul­tu­rze, któ­ra zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­ła pew­ne prze­ko­na­nia, te sta­ją się czę­ścią nas, są zapi­sa­ne w naszym wnę­trzu i je akcep­tu­je­my. Docho­dzi­my do tego, że nasza wyobraź­nia nie jest w sta­nie wybrać już nicze­go inne­go. Dla­te­go, jeże­li nale­żę do kul­tu­ry, któ­ra jest ustruk­tu­ro­wa­na w taki spo­sób, że męż­czyź­ni decy­du­ją o tym, co jest dobre, a co jest złe, i kobie­ty muszą się temu pod­po­rząd­ko­wać, to ja, jeśli jestem kobie­tą, zezwa­lam na to. Jeśli struk­tu­ra hie­rar­chicz­na jest nastę­pu­ją­ca: star­cy, młod­si męż­czyź­ni, chłop­cy, kobie­ty i dziew­czyn­ki, ja pozo­sta­ję z wyobra­że­niem, że jestem kimś gor­szym, że to męż­czy­zna jest tym, któ­ry wie. I jeśli w takiej kul­tu­rze ksiądz zastę­pu­je przy­wód­cę lub postać przed­sta­wia­ją­cą ducho­wą mądrość, wów­czas to on jest tym pierw­szym, po nim nastę­pu­ją star­cy, inni męż­czyź­ni, następ­nie mło­dzień­cy, kobie­ty, itd.


Jeśli więc jakiś ksiądz pro­si o przy­słu­gę sek­su­al­ną zakon­ni­cę, nawet jeśli nie zda­je sobie ona z tego spra­wy, jej wyobraź­nia nie pozwa­la jej na pomy­śle­nie, aby móc mu odpo­wie­dzieć: “Nie, nie uczy­nię tego”. Oczy­wi­sta wol­ność wybo­ru wca­le nie jest zawsze pozba­wio­na dwu­znacz­no­ści, jak moż­na by tego ocze­ki­wać. Nie cho­dzi tutaj o sytu­ację, w któ­rej męż­czy­zna i kobie­ta za wspól­ną zgo­dą decy­du­ją o odby­ciu czy nie sek­su­al­ne­go sto­sun­ku. Nie jest to sytu­acja, w któ­rej ksiądz i zakonnica/mniszka posia­da­ją tę samą moż­li­wość wybo­ru. Kobie­ta nauczy­ła się pod­po­rząd­ko­wać się “temu, któ­ry wie”. I na doda­tek my ją też potę­pia­my, tak, świa­do­mie.


Aby zro­zu­mieć całą siłę tej kul­tu­ro­wej for­ma­cji, posłu­żę się teraz przy­kła­dem doty­czą­cym innej dzie­dzi­ny. W 1973 roku w Sztok­hol­mie, w Szwe­cji, czte­ry oso­by zosta­ły porwa­ne przez pew­nych osob­ni­ków i były trzy­ma­ne w ban­ku jako zakład­ni­cy przez pięć i pół dnia. W koń­cu zosta­ły uwol­nio­ne i dla wszyst­kich szo­kiem było odkry­cie, że nie­któ­re z tych ofiar bały się poli­cjan­tów, swych wyzwo­li­cie­li. I kie­dy już pory­wa­cze zasie­dli na ławie oskar­żo­nych, nie­któ­rzy z zakład­ni­ków świad­czy­li na ich korzyść. Wręcz opła­ci­li im adwo­ka­tów. Nazy­wa się to “syn­dro­mem sztok­holm­skim”. Jak mogło do tego dojść? Kie­dy prze­ży­cie jed­nej oso­by zale­ży od innej, i ta inna trak­tu­je ją dobrze, i/lub uży­wa prze­ciw niej gwał­tow­nych gróźb, ofia­ra, aby prze­żyć, zaczy­na pod­po­rząd­ko­wy­wać się i w koń­cu przyj­mu­je za swój punkt widze­nia rze­czy­wi­sto­ści ten posia­da­ny przez cie­mięz­cę. Ofia­ra daje inną nazwę temu, co się dzie­je, daje inne zna­cze­nie rze­czy­wi­sto­ści. W sytu­acji z Sztok­hol­mu nie­przy­ja­cie­lem sta­je się ten, na kogo wska­zu­ją napast­ni­cy. Od tam­te­go cza­su ten feno­men jest prze­wi­dzia­ny i zro­zu­mia­ny przez nego­cja­to­rów w przy­pad­ku porwa­nia samo­lo­tu czy stat­ku. Nego­cja­to­rzy wie­dzą, że czym bar­dziej prze­dłu­ża się sytu­acja zakład­ni­ków, to tym bar­dziej będą się oni utoż­sa­miać z pira­ta­mi.


Jeśli taki więc był oczy­wi­sty rezul­tat w przy­pad­ku porwa­nia, któ­re trwa­ło tyl­ko przez pięć i pół dnia, to dla­cze­go mia­ło­by być tak trud­ne zro­zu­mie­nie cze­goś tak jasne­go, że kul­tu­ra, któ­ra oddzia­łu­je pod­czas 10, 18 lub wię­cej lat na życie jakiejś oso­by, będzie decy­du­ją­ca dla przy­szłe­go spo­so­bu myśle­nia i zacho­wa­nia owej oso­by? Zmia­na men­tal­no­ści jest wal­ką dłu­gą i trud­ną. Jak moż­na po pro­stu stwier­dzić, że sio­stra zakon­na nie powin­na uczy­nić nic wię­cej, jak tyl­ko powie­dzieć “nie”, zwłasz­cza temu, któ­re­go uwa­ża za mądrzej­sze­go? Cho­dzi tutaj o nie­zrów­no­wa­żo­ny punkt wyj­ścia, o nie­rów­ny teren gry. Cho­dzi tutaj o sytu­ację podob­ną do Dawi­da i Golia­ta, z tą jed­nak róż­ni­cą, że Dawid mógł sądzić, że ma pra­wo wal­czyć z Golia­tem, pod­czas gdy nie­któ­rym kobie­tom nawet prze gło­wę nie przej­dzie myśl, że mogły­by powie­dzieć “nie”. Poma­łu jed­nak to się zmie­nia. Kobie­ty ośmie­la­ją się pod­no­sić głos. Teraz już zakon­ni­ce o tym mówią. Ból — krzyż — zaczy­na być oka­zy­wa­ny. Wewnętrz­ny głos, któ­ry zawsze się odzy­wał, ale był tak głę­bo­ko scho­wa­ny, że nie moż­na go było usły­szeć, pod­no­si się i powia­da “dosyć!”. To ten sam głos, któ­ry krzy­czał o nie­spra­wie­dli­wo­ści z powo­du nie­wol­nic­twa w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, ten sam głos, któ­rym Jezus gło­sił, że powin­ni­śmy kochać innych tak, jak kocha­my samych sie­bie. Przy­ka­za­nie to nie pozwa­la na żad­ne takie krzyw­dy, jak te popeł­nia­ne prze wypa­czo­ne zacho­wa­nie wobec kobiet.


Kon­se­kwen­cje dla ofia­ry


Co się dzie­je z sio­stra­mi zakon­ny­mi, ofia­ra­mi księ­dza, jak zosta­ło to powy­żej przed­sta­wio­ne? Z pew­no­ścią życie ich się koń­czy, jeśli zosta­ną zara­żo­ne wiru­sem HIV, a jeśli zaj­dą w cią­żę, to koń­czy się ich życie jako zakon­nic. Co jed­nak dzie­je się w ich umy­śle? Jak same się widzą? Chwy­ta­ją się poznaw­cze­go dyso­nan­su, ponie­waż całe naucza­nie, któ­re otrzy­ma­ły w życiu zakon­nym, mówi im, że powin­ny być dzie­wi­ca­mi, a zamiast tego mają sto­su­nek sek­su­al­ny z księ­dzem. Jak to ze sobą pogo­dzić? Zazwy­czaj męż­czy­zna reagu­je w spo­sób odmien­ny niż kobie­ta, gdyż znaj­du­je się, co do spo­łecz­ne­go uzna­nia, w gór­nej czę­ści hie­rar­chicz­ne­go podzia­łu. Jest to sytu­acja uprzy­wi­le­jo­wa­na i waż­ne jest tutaj owo poję­cie “uprzy­wi­le­jo­wa­nia”. Nie cho­dzi o coś, co się nale­ży. Nie, otrzy­mu­je się przez uro­dze­nie, męż­czy­zną się jest przez uro­dze­nie nim. W przy­pad­ku, któ­ry roz­pa­trzy­li­śmy, docho­dzi jesz­cze dodat­ko­wy przy­wi­lej, zwią­za­ny z kapłań­stwem. Jest mało waż­ne, jaką się jest oso­bą: czy posia­da tytuł księ­dza, czy się uwa­ża za mądre­go, czy jest tym, któ­ry zna dobro i zło, itd. Kto znaj­du­je się na takiej pozy­cji będzie miał skłon­ność roz­wią­zać kon­flikt, dyso­nans, dys­kre­dy­tu­jąc nor­mę lub dru­gą oso­bę, a w każ­dym bądź razie odsu­nie od sie­bie kom­pro­mi­ta­cję. Kie­dy jed­nak jest się kobie­tą, posia­da­ją­cą już mniej­szą war­tość przez sam fakt bycia kobie­tą, będzie mia­ła ona skłon­ność do zdys­kre­dy­to­wa­nia samej sie­bie. Zazwy­czaj wyra­ża się to w takich uczu­ciach jak: “jestem zła”, “to moja wina”. Im więk­szym powa­ża­niem darzy kobie­ta męż­czy­znę czy księ­dza, tym mniej war­to­ścio­wą się czu­je i tym więk­sze czy­ni sobie wyrzu­ty. Do tego docho­dzi jesz­cze wiel­kie poczu­cie wsty­du i rosną­ce prze­ko­na­nie o swej nie­wiel­kiej war­to­ści. A we wspól­no­to­wym życiu zakon­nym doty­ka to nie tyl­ko danej oso­by, ale może skoń­czyć się zamknię­ciem się jej w sobie, nie­uf­no­ścią (zwłasz­cza wobec zwierzch­ni­ków), poja­wia­ją­cym się gnie­wem, fobią, depre­sją i przy­czy­ną takich zacho­wań jak np. mastur­ba­cja. Wstyd nie tyl­ko jest bar­dzo bole­sny, ale rów­nież jest strasz­ny. Wszyst­ko to, o czym wzmian­ku­je Bene­dykt w 72 roz­dzia­le Regu­ły na temat wza­jem­nych odnie­sień pomię­dzy mni­cha­mi i mnisz­ka­mi, z powo­du wewnętrz­nej kary sta­je się czymś o wie­le bar­dziej trud­niej­szym do speł­nie­nia. I w taki oto spo­sób pozo­sta­li człon­ko­wie wspól­no­ty, któ­rzy nie byli bez­po­śred­ni­mi ofia­ra­mi nad­uży­cia, rów­nież zaczy­na­ją z jego powo­du cier­pieć. A gdy jesz­cze ksiądz przyj­dzie cele­bro­wać eucha­ry­stię? Myśli­cie, że ta, któ­ra była ofia­rą, może zapo­mnieć to, co się wyda­rzy­ło, kie­dy ksiądz pod­no­si hostię i wypo­wia­da sło­wa: “cia­ło Chry­stu­sa”?


Jed­nak­że naj­więk­sza wyrzą­dzo­na szko­da doty­czy być może rela­cji z Bogiem. Wszy­scy sta­ra­my się zbli­żyć do Boga w spo­sób kohe­rent­ny, a wów­czas nasz spo­sób bycia z tymi, któ­rzy znaj­du­ją się wokół, będzie odbi­ciem nasze­go odnie­sie­nia do Boga. Tak zatem, jak ktoś, kto sądzi, że nie posia­da żad­nej war­to­ści, może prze­ko­nać sam sie­bie, iż Bóg rze­czy­wi­ście chce mu mówić o jego war­to­ści w Jego, Bożych oczach (Iz 43)? Prze­mia­na nastą­pi tyl­ko wów­czas, gdy to, co się prze­ży­ło, może być nazwa­ne swo­im praw­dzi­wym imie­niem — nad­uży­ciem.


Przy­szłam tutaj dzi­siaj, aby przed­sta­wić wam tro­chę z cier­pień naszych sióstr Bene­dyk­ty­nek. One są czę­ścią nas. Pra­gnie­my im powie­dzieć, że je słu­cha­my, że czu­je­my ich cier­pie­nie, że się z nimi soli­da­ry­zu­je­my. Jeste­śmy jak kie­dyś Mary­ja u stóp krzy­ża, bli­sko tych, któ­rzy dźwi­ga­ją swój krzyż. I modli­my się. Módl­my się, aby ten pro­blem został roz­wią­za­ny. Przy­łącz­cie się do nas przej­mu­jąc się rów­nież nim. W koń­cu wie­rzy­my, że Ewan­ge­lia, któ­ra dla nas jest tak waż­na, powin­na być prak­ty­ko­wa­na. Musi­my zacząć oddzia­ły­wać bar­dziej na kul­tu­rę. Z tego powo­du pierw­szym wyzwa­niem, któ­re powin­no zostać pod­ję­te, jest war­tość wszyst­kich istot ludz­kich, a w szcze­gól­no­ści trze­ba wyma­gać sza­cun­ku do kobiet. Na dru­gim miej­scu powin­no się zba­dać zagad­nie­nie celi­ba­tu.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.