Magazyn

Mistyczne wizje Hildegardy z Bingen


Magazyn Ekumenizm Kosmo­lo­gia i antro­po­lo­gia śre­dnio­wiecz­nej mistycz­ki Hil­de­gar­dy z Bin­gen (1098–1179) jest przede wszyst­kim wyra­zem jed­no­ści porząd­ku stwo­rze­nia. Jed­ność tę szcze­gól­nie widać w uka­za­niu Boga jako ogni­stej siły, od któ­rej roz­pa­lo­ne zosta­ły wszyst­kie stwo­rze­nia (iskry) i cały świat. Ogień Boży pło­nie w bla­sku słoń­ca, gwiazd i księ­ży­ca, jaśnie­je w każ­dym stwo­rze­niu, a szcze­gól­nie w anio­łach i duszach ludz­kich. Życie Boga udzie­lo­ne każ­de­mu dosłow­nie stwo­rze­niu spra­wia, iż może ono rosnąć i roz­wi­jać się dzię­ki ożyw­cze­mu tchnie­niu pocho­dzą­ce­mu od Boga. Jed­nym sło­wem świat dla Hil­de­gar­dy i każ­da z poszcze­gól­nych rze­czy jest nie­ustan­ną teo­fa­nią.


Czas życia i dzia­łal­no­ści Hil­de­gar­dy to czas cesa­rza Bar­ba­ros­sy, Ber­nar­da z Cla­irvaux, Maj­mo­ni­de­sa i Gerar­da z Cre­mo­ny, czas Abe­lar­da i Helo­izy, naj­więk­szy roz­kwit Saler­no i Tole­do oraz szko­ły w Char­tres. I choć porów­na­nie pozo­sta­wio­ne­go przez nią obra­zu świa­ta do obra­zu świa­ta stwo­rzo­ne­go przez Dan­te­go jest zbyt pochop­ne, to jed­nak nie jest cał­ko­wi­cie bez­za­sad­ne. Brak wpraw­dzie Hil­de­gar­dzie genial­no­ści Dan­te­go, jego inte­lek­tu­al­ne­go rygo­ry­zmu i tro­ski o każ­dy szcze­gół, to jed­nak dzie­li ona z nim te samą głę­bię jed­no­czą­ce­go uję­cia świa­ta.


Przed­sta­wie­nie myśli wizjo­ner­ki z Bin­gen nie jest spra­wą łatwą, gdyż roz­wa­ża­nia jej two­rzą skom­pli­ko­wa­ny zespół róż­nych tre­ści, któ­ry może być roz­pa­try­wa­ny na kil­ku płasz­czy­znach. Naj­waż­niej­szym oczy­wi­ście aspek­tem jest płasz­czy­zna teo­lo­gicz­na, któ­ra sta­no­wi dla Hil­de­gar­dy nie­na­ru­szal­ną pod­sta­wę rozu­mie­nia świa­ta i czło­wie­ka. Praw­dy wia­ry chrze­ści­jań­skiej sta­no­wią szkie­let roz­wa­żań i głów­ny punkt odnie­sie­nia dla Hil­de­gar­dy. Szcze­gól­nym prze­ja­wem tego podej­ścia jest domi­nu­ją­cy wpływ Pisma Świę­te­go, a głów­nie księ­gi Gene­sis, pro­roctw Sta­re­go Testa­men­tu, Psal­mów oraz Apo­ka­lip­sy św. Jana. W tym też wymia­rze sytu­ują się róż­ne­go rodza­ju racjo­nal­ne czy filo­zo­ficz­ne ana­li­zy doko­ny­wa­ne przez Hil­de­gar­dę w opar­ciu o dostęp­ną jej wie­dzę czy pisma myśli­cie­li chrze­ści­jań­skich i sta­ro­żyt­nych, któ­re były jej zna­ne. Obok tego wymia­ru, któ­ry sku­pia głów­nie zespół świa­do­mie przy­ję­tych i wyzna­wa­nych prawd wia­ry chrze­ści­jań­skiej połą­czo­ny z ana­li­za­mi rozu­mo­wy­mi, odna­leźć moż­na u Hil­de­gar­dy nie­zwy­kle istot­ną war­stwę sym­bo­li­ki nale­żą­cej po czę­ści do sfe­ry archa­icz­nej świa­do­mo­ści reli­gij­nej. Wymiar ten wyra­ża ści­słe powią­za­nie całe­go życia ludz­kie­go ze sfe­rą sakral­ną (swo­iste rozu­mie­nie cza­su i prze­strze­ni opar­te na poczu­ciu jed­no­ści czło­wie­ka ze świa­tem i ze swo­im arche­ty­pem). Trze­cią płasz­czy­znę, któ­ra umoż­li­wia ana­li­zę myśli Hil­de­gar­dy, sta­no­wi sfe­ra tre­ści psy­chicz­nych i nie­świa­do­mych, a któ­ra wyra­ża się przede wszyst­kim w wizjach mają­cych for­mę koli­stą, czę­sto kon­cen­trycz­ną (man­da­la). Poprzez ich ana­li­zę pod wzglę­dem uży­tych form, kształ­tów czy kolo­rów i odnie­sie­nie do pew­nych fun­da­men­tal­nych ele­men­tów wystę­pu­ją­cych w każ­dym takim psy­chicz­nym obra­zie moż­na dotrzeć do spo­so­bu w jaki Hil­de­gar­da rozu­mia­ła cał­ko­wi­tość wewnętrz­ne­go i zewnętrz­ne­go doświad­cze­nia świa­ta przez sie­bie, albo też jak postrze­ga­ła swój zasad­ni­czy punkt odnie­sie­nia. (Ist­nie­ją pra­ce ana­li­zu­ją­ce myśl Hil­de­gar­dy np. z punk­tu widze­nia jun­gow­skiej psy­cho­lo­gii głę­bi.) W niniej­szych roz­wa­ża­niach uwa­ga skie­ro­wa­na jest na pierw­szym wymia­rze teo­lo­gicz­no-filo­zo­ficz­nym.Życie i dzie­łoDzie­ło pisar­skie Hil­de­gar­dy jest impo­nu­ją­ce, oprócz pism teo­lo­gicz­nych two­rzy­ła poema­ty ducho­we, do któ­rych napi­sa­ła muzy­kę, w swym dzie­le Phy­si­ca, oko­ło sto lat przez Alber­tem Wiel­kim, opi­sa­ła zwie­rzę­ta, rośli­ny i mine­ra­ły nie­miec­kie, wraz z Elż­bie­tą z Schönau otwie­ra dzie­je nie­miec­kiej misty­ki kobie­cej (Frau­en­my­stik). Według okre­śle­nia M.Grabmanna jest to z regu­ły misty­ka klasz­tor­na ope­ru­ją­ca poję­ciem wizji, eks­ta­zy, czy unii z Bogiem i nie pozba­wio­na jest pew­nych cech pro­fe­tycz­nych. Nie­do­stat­ki w sfe­rze spe­ku­la­cji wyrów­ny­wa­ne są w niej nie­jed­no­krot­nie wiel­kim poetyc­kim polo­tem form wyra­zu. Magazyn Ekumenizm Hil­de­gar­da już jako dziec­ko powie­rzo­na zosta­ła bene­dyk­tyn­ce Jucie ze Span­he­im. W klasz­to­rze w Disi­bo­den­berg otrzy­ma­ła pod­sta­wo­we wykształ­ce­nie, któ­re opie­ra­ło się głów­nie na Regu­le św. Bene­dyk­ta, litur­gii, Biblii i sztu­kach wyzwo­lo­nych. W 1114 roku wstą­pi­ła do klasz­to­ru, a w roku 1136 wybra­na zosta­ła na prze­ło­żo­ną. W latach 1160–1170 pod­ję­ła czte­ry wiel­kie podró­że kazno­dziej­skie. Naj­waż­niej­sze pisma Hil­de­gar­dy z Bin­gen to: Sci­vias (1141–1151), Liber vitae meri­to­rum (LVM) (1158–1163) i Liber divi­no­rum ope­rum (LDO) (1163–1173/74) two­rzą­ce try­lo­gię obej­mu­ją­cą część teo­lo­gicz­ną, moral­ną i kosmo­lo­gicz­ną. Poza tym napi­sa­ła też dzie­ła przy­rod­ni­czo — medycz­ne Liber com­po­si­tae medi­ci­nae skła­da­ją­cy się z dwóch czę­ści: Cau­sae et curae oraz Liber sim­pli­cis medi­ci­nae (Phy­si­ca), a tak­że utwo­ry muzycz­ne: 77 pie­śni i utwór Ordo vir­tu­tum, a tak­że licz­ne listy, opis swe­go życia (Vita), pismo o nie­zna­nym języ­ku (Lin­gua igno­ta), wyja­śnie­nie Regu­ły św. Bene­dyk­ta, żywo­ty świę­tych.Sci­vias i Liber divi­no­rum ope­rumGłów­ne dzie­ło Hil­de­gar­dy Sci­vias, a zara­zem pierw­sza część jej try­lo­gii, powsta­ło w latach 1141–1151 i nie nosi jesz­cze wpły­wu nowych prze­ka­zów arab­skich. Myśl Hil­de­gar­dy w Sci­vias jest więc wyra­zem myśli świa­ta chrze­ści­jań­skie­go wcze­sne­go Zacho­du przed nadej­ściem myśli Ary­sto­te­le­sa za pośred­nic­twem Ara­bów. Dzie­ło to nosi pięt­no domi­nu­ją­ce­go wpły­wu Biblii, litur­gii, Regu­ły św. Bene­dyk­ta, pism Ojców i auto­rów śre­dnio­wiecz­nych (Augu­styn, Grze­gorz Wiel­ki, Beda, Rupert z Deutz, Hono­riusz Augu­sto­du­nen­sis, Hugon od św.Wiktora). Szcze­gó­ło­we okre­śle­nie źró­deł, z któ­rych czer­pa­ła Hil­de­gar­da utrud­nio­ne jest przez fakt, iż nie cytu­je ona nicze­go poza Biblią. Tytuł dzie­ła został Hil­de­gar­dzie obja­wio­ny, a miał on pod­kre­ślać, iż to co ona widzia­ła nie pocho­dzi­ło od niej, ale zosta­ło jej prze­ka­za­ne “per viam lumi­nis”. Trze­cia część try­lo­gii noszą­ca tytuł Liber divi­no­rum ope­rum napi­sa­na zosta­ła w latach 1163–1173/74 i nosi śla­dy nowych wąt­ków filo­zo­ficz­nych pocho­dzą­cych głów­nie z lek­tu­ry pla­toń­skie­go Tima­jo­sa w wer­sji Kal­cy­diu­sza. LDO skła­da się z trzech czę­ści podzie­lo­nych na dzie­sięć wizji. Każ­da wizja zaczy­na się od opi­su obra­zu, któ­ry widzi Hil­de­gar­da, a potem głos z góry (z nie­ba) wyja­śnia poszcze­gól­ne ele­men­ty wizji. W dzie­łach tych, głów­nie w LDO, poru­sza Hil­de­gar­da pra­wie wszyst­kie filo­zo­ficz­ne i teo­lo­gicz­ne pro­ble­my swo­ich cza­sów, nie ujmu­ją ich jed­nak sys­te­ma­tycz­nie, ale posłu­gu­jąc się języ­kiem wizyj­nym, pro­fe­tycz­nym i sym­bo­licz­nym. Wizje Hil­de­gar­dy nie doko­ny­wa­ły się ani w marze­niach, ani we śnie, ani w sta­nie obłę­du, czy też poza sfe­rą władz zmy­sło­wych, lecz poja­wia­ły się w nor­mal­nym sta­nie świa­do­mo­ści. Z powo­du wąt­pli­wo­ści odno­śnie praw­dzi­wo­ści swo­ich wizji Hil­de­gar­da dłu­go powstrzy­my­wa­ła się przed ich spi­sy­wa­niem, lecz ogar­nię­ta zosta­ła wewnętrz­ną bole­ścią, któ­ra skło­ni­ła ją osta­tecz­nie do pisa­nia. Cały czas jed­nak pod­kre­śla ona, iż to, co spi­su­je nie pocho­dzi od niej, ani od jakie­goś inne­go czło­wie­ka, lecz jedy­nie od same­go Boga. Osta­tecz­nym bodź­cem do pod­ję­cia pra­cy nad opra­co­wa­niem wizji było dla Hil­de­gar­dy popar­cie ze stro­ny Ber­nar­da z Cla­irvaux, do któ­re­go napi­sa­ła w 1147 roku pierw­szy w ogó­le swój list. Ber­nard upew­nił ją o swo­im zaufa­niu i dał jej odczuć, iż jest prze­ko­na­ny o szcze­ro­ści jej poko­ry. Od tego momen­tu Hil­de­gar­da nie wąt­pi­ła już wię­cej w swo­je powo­ła­nie, a dodat­ko­wym ele­men­tem było zatwier­dze­nie jej wizji przez papie­ża Euge­niu­sza III i synod w Trie­rze na prze­ło­mie 1147 i 1148 roku. Język Hil­de­gar­dy z Bin­gen odzna­cza się pro­fe­tycz­nym cha­rak­te­rem, co wyra­ża się poprzez roz­po­czy­na­nie tek­stu od wyra­żeń “et”, “et ecce”, “dein­de vidi”, któ­re są cha­rak­te­ry­stycz­ne dla pro­ro­ków roz­po­czy­na­ją­cych gło­sze­nie swe­go prze­ka­zu. Tak jak pro­ro­cy opi­su­je Hil­de­gar­da na począt­ku “Sci­vias” moment swe­go powo­ła­nia, a jej opór wobec zapi­sy­wa­nia wizji przy­po­mi­na wyraź­nie pró­bę uciecz­ki pro­ro­ka Jere­mia­sza przed koniecz­no­ścią gło­sze­nia sło­wa Boże­go. Hil­de­gar­da uży­wa czę­sto słów “velut” i “quasi”, któ­re mają pod­kre­ślać trud­ną do wyra­że­nia tajem­ni­cę, któ­ra jest przed­mio­tem opi­su. Ist­nie­je tak­że podo­bień­stwo samej Hil­de­gar­dy do posta­ci pro­ro­ków, jest ona bowiem, tak jak oni olśnio­na przez wiel­kość i wspa­nia­łość Boga oraz tak jak oni pod naci­skiem decy­du­je się pod­jąć swo­je posłan­nic­two. Jak pro­ro­cy napo­mi­na też ona wszyst­kich ludzi, któ­rzy zapo­mnie­li o Bogu, aby odrzu­ci­li grzech i postę­po­wa­li w zgo­dzie z wolą Bożą. Nie­zwy­kle zna­mien­ny jest rów­nież sym­bo­lizm Hil­de­gar­dy, przez któ­ry wyra­ża ona naj­bar­dziej wewnętrz­ne powią­za­nie wszyst­kich rze­czy mię­dzy sobą i ze Stwór­cą. Klu­czem do zro­zu­mie­nia myśli Hil­de­gar­dy jest twier­dze­nie, iż wszyst­kie rze­czy ziem­skie i mate­rial­ne przez swój sym­bo­licz­ny cha­rak­ter mają udział w rze­czach ducho­wych i są real­nie z nimi złą­czo­ne. Nie ma dla Hil­de­gar­dy rze­czy­wi­sto­ści natu­ral­nej jako takiej, dla niej wszel­kie zja­wi­ska czy cechy rze­czy mają głęb­szy reli­gij­ny sens, nazna­czo­ne są świę­to­ścią Stwór­cy.Teo­lo­giaW celu wła­ści­we­go przed­sta­wie­nia kosmo­lo­gii Hil­de­gar­dy potrzeb­ne jest omó­wie­nie jej głów­nych idei teologicznych.Bóg, okre­śla­ny naj­czę­ściej przez Hil­de­gar­dę jako żyją­cy ogień, ist­nie­je ponad wszyst­kim, co jest stwo­rzo­ne i jest nie­poj­mo­wal­ny przez jaki­kol­wiek umysł. Bóg okre­śla­ny jest też po pro­stu jako życie. Jed­nak­że jeden z anio­łów zapra­gnął jaśnieć tak jak Bóg, choć nicze­go mu nie bra­ko­wa­ło. Powo­do­wa­ny jed­nak wła­sna pychą i poczu­ciem swej siły uznał, iż może dorów­nać Bogu. Bóg postę­pu­jąc zgod­nie ze swą spra­wie­dli­wo­ścią usu­nął go i jego towa­rzy­szy ze swe­go kró­le­stwa, co było zara­zem momen­tem zapo­cząt­ko­wu­ją­cym ist­nie­nie pie­kła. Po upad­ku nie­któ­rych anio­łów Bóg stwo­rzył inne życie, któ­re zwią­zał z cia­łem, czy­li czło­wie­ka. Jed­no życie, któ­rym jest Bóg prze­by­wa w trzech siłach. Wiecz­ność jest Ojcem, Sło­wo Synem, a wią­żą­ce ich tchnie­nie Duchem Świę­tym. W czło­wie­ku stwo­rzo­nym na obraz i podo­bień­stwo Boże odbi­ciem tych trzech sił jest dusza, cia­ło i racjo­nal­ność. Z kolei odbi­ciem cia­ła jest zie­mia, czy­li mate­ria z któ­rej Bóg uczy­nił czło­wie­ka. Odbi­ciem duszy jest woda, któ­ra prze­ni­ka całą zie­mię, jak dusza prze­ni­ka cia­ło. Odbi­ciem zaś racjo­nal­no­ści jest słoń­ce, księ­życ i gwiaz­dy.


W swo­im Synu, czy­li Sło­wie stwo­rzył Bóg cały świat. Jedy­nie dla chwa­ły swe­go imie­nia stwo­rzył Bóg z ele­men­tów świat, wzmoc­nił i oży­wił go wia­tra­mi, połą­czył i roz­ja­śnił gwiaz­da­mi oraz wypeł­nił róż­ny­mi stwo­rze­nia­mi. W świe­cie tym usta­no­wił czło­wie­ka ota­cza­jąc go i chro­niąc stwo­rzo­ny­mi rze­cza­mi. Bóg obda­rzył też czło­wie­ka wiel­ką mocą, aby wszyst­kie stwo­rze­nia towa­rzy­szy­ły mu i poma­ga­ły mu w jego dzia­ła­niu. Bez ich pomo­cy czło­wiek nie mógł­by ani żyć, ani ist­nieć. Stwo­rze­nia połą­czo­ne są z czło­wie­kiem, tak jak pło­mie­nie z ogniem. Bóg z miło­ści do czło­wie­ka odział go nie­biań­ską sza­tą, dzię­ki któ­rej czło­wiek zaja­śniał z wiel­ką wspa­nia­ło­ścią. Strą­co­ny dia­beł widząc szczę­ście czło­wie­ka osa­dzo­ne­go w raju, pozaz­dro­ścił mu jego szczę­ścia i w swej zło­śli­wo­ści posta­no­wił go zwieść. Bóg bowiem tak bar­dzo poko­chał czło­wie­ka, iż prze­zna­czył mu miej­sce, z któ­re­go został strą­co­ny upa­dły anioł. Jed­nak­że stwo­rze­nie czło­wie­ka Bóg pla­no­wał odwiecz­nie i upa­dek anio­łów nie jest jego przy­czy­ną. Czło­wiek uległ poku­sie dia­bła i stra­cił nie­biań­ską sza­tę, któ­rą odział go Bóg, ale nie moż­na z tego powo­du uwa­żać, ze Bóg popeł­nił jakiś błąd czy­niąc czło­wie­ka takim, iż mógł on zgrze­szyć. Czło­wiek obda­rzo­ny został naj­więk­szą czcią i chwa­łą, co nie mogło zostać bez pró­by. Tak jak zło­to pró­bo­wa­ne jest w ogniu, a kamie­nie szla­chet­ne przez wygła­dza­nie, tak i czło­wiek stwo­rzo­ny na obraz i podo­bień­stwo Boże nie mógł ist­nieć bez pró­by. Czło­wiek nie tyl­ko stwo­rzo­ny został na obraz i podo­bień­stwo Boże, ale jego god­ność dodat­ko­wo wyzna­czo­na jest przez to, iż for­ma czło­wie­ka spo­czy­wa w głę­bi bytu Boga, co nie doty­czy ani anio­łów, ani innych stwo­rzeń. Stwo­rze­nie, któ­re mia­ło słu­żyć czło­wie­ko­wi i pier­wot­nie two­rzy­ło har­mo­nij­ną jed­ność popa­dło przez nie­po­słu­szeń­stwo czło­wie­ka zbu­do­wa­ne­go wła­śnie z czte­rech ele­men­tów w zamęt. Tak bowiem jak czło­wiek wsz­czął bunt prze­ciw Bogu, tak i stwo­rze­nie, któ­re mia­ło być pod­da­ne czło­wie­ko­wi sprze­ci­wi­ło się jemu. Ele­men­ty przez upa­dek czło­wie­ka zosta­ły pod­da­ne sła­bo­ści i skar­żą się z resz­cie stwo­rze­nia na czło­wie­ka, ile­kroć postę­pu­je on nie­wła­ści­wie. O głę­bo­kim związ­ku czło­wie­ka z ele­men­ta­mi świad­czy może naj­moc­niej fakt, iż w chwi­li śmier­ci, gdy w pobli­żu nie ma kapła­na lub jakie­goś czło­wie­ka, może czło­wiek wyspo­wia­dać się same­mu Bogu wobec ele­men­tów w sto­sun­ku do któ­rych tak­że zawi­nił. Bóg litu­jąc się nad czło­wie­kiem posłał swo­je­go Syna, aby przy­wiódł on do nie­biań­skie­go Jeru­za­lem każ­de­go czło­wie­ka, któ­ry by chciał go naśla­do­wać. Wcie­le­nie nie jest jed­nak skut­kiem grze­chu, lecz było ono odwiecz­ne prze­wi­dzia­ne w pla­nach Boga, któ­ry chciał przez czło­wie­czeń­stwo swo­je­go Syna obja­wić się całe­mu świa­tu. Dzię­ki wcie­le­niu Syna Boże­go czło­wiek jaśnie­je obec­nie więk­szym bla­skiem niż ten, któ­ry posia­dał w raju , a przez zba­wie­nie czło­wie­ka przy koń­cu cza­sów znisz­cze­je tak­że to, co jest nie­do­sko­na­łe­go w ele­men­tach. Kosmo­lo­gia w Sci­viasTrze­cia wizja czę­ści I Sci­vias zawie­ra opis kosmo­su przed­sta­wio­ne­go w posta­ci wiel­kiej, ciem­nej i okrą­głej figu­ry (instru­men­tum) podob­nej do jaja. Tak­że 28 lat póź­niej w LDO uży­je Hil­de­gar­da ter­mi­nu instru­men­tum (figu­ra, for­ma, instru­ment) na okre­śle­nie kosmo­su. Takie zasto­so­wa­nie ter­mi­nu instru­men­tum wyda­je się być jej autor­stwa, gdyż w XII wie­ku ter­min ten okre­ślał mał­żeń­ski meza­lians. Jajo wyobra­ża­ją­ce kosmos oto­czo­ne było jasnym ogniem, pod któ­rym była ciem­na war­stwa. W jasnym ogniu umiesz­czo­ne było słoń­ce, któ­re oświe­tla­ło całą figu­rę kosmo­su. Ponad słoń­cem znaj­do­wa­ły się trzy gwiaz­dy, któ­re swym ogniem ota­cza­ły słoń­ce. Pod ciem­ną war­stwą znaj­do­wał się czy­sty eter, w któ­rym umiesz­czo­ny był księ­życ i dwie gwiaz­dy usy­tu­owa­ne ponad nim. Pod ete­rem była war­stwa wil­got­ne­go powie­trza, z któ­re­go roz­le­wa­ła się wil­goć na całą figu­rę kosmo­su. Z każ­dej z czte­rech powyż­szych warstw wydo­by­wa­ły się wia­try, któ­re wia­ły na cały świat. Pod war­stwą ete­ru była war­stwa bia­łe­go powie­trza. W środ­ku zaś figu­ry kosmo­su była piasz­czy­sta kula, czy­li zie­mia, któ­rą ota­cza­ły zewsząd ele­men­ty i przez to utrzy­my­wa­ły ją w rów­no­wa­dze. Gdy jed­nak ele­men­ty zde­rza­ły się z wia­tra­mi to zie­mia poru­sza­ła się. Do wyja­śnie­nia powyż­sze­go obra­zu kosmo­su uży­wa Hil­de­gar­da przede wszyst­kim języ­ka sym­bo­li­ki reli­gij­nej chrze­ści­jań­stwa kła­dąc nacisk na uka­za­nie moral­ne­go zna­cze­nia poszcze­gól­nych ele­men­tów świa­ta. W póź­niej­szym dzie­le LDO, gdzie wystę­pu­ją wyraź­ne śla­dy nowych lek­tur Hil­de­gar­dy, sens ducho­wy i moral­ny budo­wy kosmo­su zosta­nie uzu­peł­nio­ny w istot­ny spo­sób o aspekt kosmologiczny.Tak więc, wra­ca­jąc do budo­wy kosmo­su przed­sta­wio­nej w Sci­vias, zewnętrz­na sfe­ra jasne­go ognia jest sym­bo­lem wszech­mo­gą­ce­go Boga, któ­ry wszyst­ko prze­ni­ka i utrzy­mu­je w ist­nie­niu. Słoń­ce jest tu sym­bo­lem Chry­stu­sa. Ze sfe­ry tej wycho­dzi połu­dnio­wy wiatr. Dru­ga sfe­ra ciem­ne­go ognia sym­bo­li­zu­je gniew Boży, a ze sfe­ry tej wycho­dzi pół­noc­ny wiatr. Trze­cia sfe­ra czy­ste­go ete­ru sym­bo­li­zu­je wia­rę, któ­rą żyje Kościół, a ze sfe­ry tej wycho­dzi wschod­ni wiatr. Sfe­ra wod­ni­ste­go powie­trza, z któ­rej wycho­dzi zachod­ni wiatr jest z kolei sym­bo­lem chrztu. Pią­ta sfe­ra bia­łe­go powie­trza ozna­cza nie­win­ność osób wie­rzą­cych w Chry­stu­sa. Zie­mia pośrod­ku kosmo­su sym­bo­li­zu­je czło­wie­ka pod­trzy­my­wa­ne­go przez ele­men­ty i rzą­dzą­ce­go zie­mią według woli Bożej. Antro­po­lo­gia w Sci­viasRysem cha­rak­te­ry­stycz­nym antro­po­lo­gii Hil­de­gar­dy jest tłu­ma­cze­nie fak­tów zwią­za­nych z życiem czło­wie­ka przez pod­kre­śla­nie nie­ustan­nej, żywej obec­no­ści Boga, któ­ry towa­rzy­szy czło­wie­ko­wi na wszyst­kich dro­gach jego życia i wciąż przy­wo­łu­je czło­wie­ka do powro­tu do sie­bie. Zna­mien­ne jest rów­nież roz­pa­try­wa­nie przez Hil­de­gar­dę struk­tu­ry i dyna­mi­ki bytu ludz­kie­go przy uży­ciu pojęć zaczerp­nię­tych z rze­czy­wi­sto­ści natu­ral­nej jak np.: wiatr, ogień, woda, drze­wo. Wie­le funk­cji ludz­kich wyja­śnia­nych jest przez ana­lo­gie do zja­wisk świa­ta przy­ro­dy, co pod­kre­śla wza­jem­ną jed­ność i zależ­ność czło­wie­ka i natu­ry. Szcze­gól­ne miej­sce w sym­bo­li­ce Hil­de­gar­dy zwią­za­nej z wyja­śnia­niem bytu ludz­kie­go zaj­mu­je drze­wo uosa­bia­ją­ce moc i życie czło­wie­ka. Według M. Elia­de­go na pozio­mie świa­do­mo­ści reli­gij­nej moż­na mówić o mistycz­nym związ­ku mię­dzy wzro­stem drze­wa, a roz­wo­jem czło­wie­ka. Drze­wo sym­bo­li­zo­wać może rów­nież żywy kosmos, któ­ry nie­ustan­nie się odra­dza. W biblij­nej histo­rii zba­wie­nia los czło­wie­ka zwią­za­ny jest z drze­wem bar­dzo ści­śle, od drze­wa w raju, poprzez drze­wo krzy­ża, po apo­ka­lip­tycz­ne drze­wo życia. Drze­wo, prze­wyż­sza­ją­ce wszel­kie inne isto­ty żywe, wyda­je się łączyć ze sobą nie­bo i zie­mię, nale­ży ono do pod­sta­wo­wych skład­ni­ków Boże­go stwo­rze­nia. Bez­po­śred­nio porów­na­nie duszy do drze­wa mogła Hil­de­gar­da zaczerp­nąć od Hugo­na od św. Wik­to­ra. naj­do­sko­nal­szym z dzieł Bożych, to jest on jed­nak w swym obec­nym sta­nie cudzo­ziem­cem i piel­grzy­mem na ziemi.W poru­sza­ją­cych sło­wach odda­je Hil­de­gar­da samot­ność i bez­rad­ność czło­wie­ka oddzie­lo­ne­go od jego praw­dzi­we­go miej­sca prze­zna­cze­nia. Dusza skar­ży się, Bogu opła­ku­jąc swój aktu­al­ny stan ist­nie­nia i pro­si go o łaskę zawró­ce­nia z dro­gi błę­dów i wska­za­nia dro­gi do mat­ki Syjo­nu. Dusza okre­śla sie­bie jako cudzo­ziem­kę prze­by­wa­ją­cą w cie­niu śmier­ci. Stwier­dza ona o sobie, iż jest żyją­cym tchnie­niem, któ­re powin­no być towa­rzy­szem anio­łów, a tym­cza­sem zosta­ło wysła­ne przez Boga na suchą zie­mię. Wyrzu­co­na ze swe­go dzie­dzic­twa dusza zna­la­zła się w obcym miej­scu pozba­wio­nym bla­sku i pięk­na, w któ­rym pod­da­na jest naj­gor­szej nie­wo­li. Nie nale­ży jed­nak myśli Hil­de­gar­dy rozu­mieć jako wyra­zu nie­chę­ci czy potę­pie­nia wobec mate­rial­ne­go byto­wa­nia czło­wie­ka, gdyż takie podej­ście było obce wizjo­ner­ce z Bin­gen. Żale i skar­gi duszy nie pły­ną z fak­tu jej cie­le­sno­ści i życia na zie­mi, ale jedy­nie z fak­tu życia w sta­nie odda­le­nia od Boga, któ­re spo­wo­do­wa­ne zosta­ło pierw­szym upad­kiem czło­wie­ka i grze­chem, któ­ry ska­ził natu­rę każ­de­go czło­wie­ka.


Życie czło­wie­ka prze­bie­ga według Hil­de­gar­dy na trzech “dro­gach”, poprzez duszę, cia­ło i zmy­sły. Chce ona wska­zać przez to na jed­ność czło­wie­ka, w któ­rym owe trzy płasz­czy­zny wza­jem­nie się warun­ku­ją. W celu uka­za­nia har­mo­nij­nej jed­no­ści czło­wie­ka uży­wa ona ponow­nie porów­na­nia duszy do drze­wa. Hil­de­gar­da pisze: “Dusza oży­wia cia­ło i wyda­je zmy­sły; cia­ło zaś przy­cią­ga ku sobie duszę i uka­zu­je zmy­sły. Dusza bowiem uży­cza cia­łu życia, tak jak świa­tło ognia prze­ni­ka ciem­no­ści, mając jako dwa ramio­na, dwie pod­sta­wo­we siły, mia­no­wi­cie inte­lekt i wolę”. Inte­lekt złą­czo­ny jest na trwa­łe z duszą, tak jak ramię z cia­łem. Jest on przede wszyst­kim wła­dzą, któ­ra pozna­je pierw­sza, czy dany czyn jest dobry, czy zły. Hil­de­gar­da porów­nu­je dzia­ła­nie inte­lek­tu do czyn­no­ści młó­ce­nia psze­ni­cy, gdyż oddzie­la on czy­ny dobre od złych, jak oddzie­la się ziar­na od plew. Bez inte­lek­tu wszyst­kie siły duszy są według Hil­de­gar­dy opie­sza­łe i nie­ro­zum­ne. Wola z kolei pobu­dza do czy­nu i dzia­ła nie­za­leż­nie od tego, czy jest to czyn dobry, czy zły. Wolę porów­nu­je Hil­de­gar­da do pie­ca, w któ­rym pie­cze się chleb. Wola swym ogniem przy­go­to­wu­je każ­dy czyn i pie­cze go w ogniu swej dosko­na­ło­ści. Sama dusza może zaś być porów­na­na do sie­dzi­by, któ­ra owie­wa­na jest przez inte­lekt, wolę i inne siły. W niej wła­dze roz­pa­la­ją się wza­jem­nie i łączą się w dzia­ła­niu. I tak jeśli pod­nie­sie się w czło­wie­ku brzyd­ka weso­łość, wte­dy zosta­je poru­szo­na namięt­ność i wzmoc­nio­na zosta­je w czło­wie­ku roz­pu­sta. W duszy roz­nie­ca­na jest też przez Ducha Świę­te­go peł­na miło­ści radość, któ­rą dusza przyj­mu­jąc roz­pa­la się do speł­nie­nia dobre­go czy­nu. Obok inte­lek­tu i woli wyróż­nia Hil­de­gar­da rozum, któ­ry okre­ślo­ny zosta­je jako dźwięk duszy (soni­tus ani­mae). Dźwięk ten wzno­si sło­wo na wyso­kość, tak jak wiatr wzno­si w górę orła, aby mógł latać. Dusza wyda­je więc dźwięk rozu­mu, aby każ­dy czyn mógł być wznie­sio­ny do dosko­na­ło­ści, jak orzeł ku nie­bu. Zmy­sły z kolei są wyra­zem wewnętrz­nych sił duszy, co ozna­cza, iż zmy­sły są pod­po­rząd­ko­wa­ne siłom duszy. Dzie­je się tak dla­te­go, iż to dusza rodzi nie­ja­ko zmy­sły. Hil­de­gar­da stwier­dza, iż dusza wywyż­sza czło­wie­ka obda­rza­jąc go wzro­kiem, słu­chem, sma­kiem, węchem i doty­kiem, tak że czło­wiek dotknię­ty w swym zmy­śle sta­je się czuj­ny wobec każ­dej rze­czy poru­sza­ją­cej go. Zmysł jest zna­kiem wszyst­kich sił duszy i wszyst­kie siły duszy obej­mu­je. Hil­de­gar­da porów­nu­je zmy­sły do szla­chet­nych kamie­ni obec­nych w duszy lub też do kosz­tow­ne­go skar­bu zapie­czę­to­wa­ne­go w duszy.


W kwe­stii wza­jem­nej rela­cji duszy i cia­ła stoi Hil­de­gar­da na sta­no­wi­sku, iż sta­no­wią one razem jed­ne­go czło­wie­ka. Cia­ło jest sie­dzi­bą wszyst­kich sił duszy, dusza zaś pozo­sta­jąc w cie­le dzia­ła razem z nim, tak jak i ono z nią. Dusza jest jed­nak nauczy­ciel­ką cia­ła, a on jej słu­ży. To dusza bowiem rzą­dzi oży­wio­nym cia­łem, cia­ło zaś przyj­mu­je wła­dzę oży­wia­nia duszy. Jeśli więc dusza nie oży­wia­ła­by cia­ła, to ono ule­gło­by roz­pa­do­wi. Ponow­nie, aby wyja­śnić rela­cję duszy i cia­ła oraz aby okre­ślić wła­dze duszy odwo­łu­je się Hil­de­gar­da do wska­za­nia na podo­bień­stwo drze­wa do duszy. Dusza peł­ni podob­ną rolę jak sok w drze­wie, a wła­dze jej moż­na okre­ślić przez odnie­sie­nie do for­my drze­wa. Hil­de­gar­da pisze: “Inte­lekt w duszy jest jak zie­leń gałę­zi i liści na drze­wie, wola zaś jak kwia­ty na nim, duch zaś jak pierw­szy owoc wyda­ny przez nie, rozum zaś jak owoc jego w doj­rza­ło­ści dosko­na­ły, zmysł zaś jak wyso­kość i sze­ro­kość jego roz­pię­to­ści”. Osta­tecz­nie kwe­stia rela­cji duszy do cia­ła pozo­sta­je tajem­ni­cą, tak jak tajem­ni­cą jest poczę­cie Syna Boże­go przez Ducha Świę­te­go. Dla Hil­de­gar­dy klu­czem do zro­zu­mie­nia struk­tu­ry czło­wie­ka, jak i świa­ta jest licz­ba trzy. Czło­wiek stwo­rzo­ny został na obraz Boga Trój­je­dy­ne­go i w spo­sób natu­ral­ny swą budo­wą odzwier­cie­dla rze­czy­wi­stość Boga.Opierając się na stwier­dze­niu z listu św. Jana: “Trzej bowiem dają świa­dec­two: Duch, woda i krew, a ci trzej sta­no­wią jed­ność” prze­pro­wa­dza Hil­de­gar­da ana­lo­gię mię­dzy Ojcem, Synem i Duchem Świę­tym a duchem, duszą i cia­łem w czło­wie­ku. Pod­kre­śla, iż czło­wiek nie jest ani samym duchem, któ­ry nie posia­da cia­ła, ani samym cia­łem, któ­re nie posia­da duszy. W czło­wie­ku ist­nie­je tak­że podo­bień­stwo do nie­ba i zie­mi. Podo­bień­stwo do nie­ba opie­ra się na krę­gu gło­wy czło­wie­ka, a podo­bień­stwo do zie­mi odbi­ja się w recep­ta­cu­lum czło­wie­ka. Podo­bień­stwo to osa­dzo­ne jest na pocho­dze­niu wszel­kie­go bytu od Boga, co prze­ja­wia się w har­mo­nij­nym współ­dzia­ła­niu stwo­rzeń. Stwo­rze­nia nie­ro­zum­ne poru­sza­ne są przez same­go Boga, czło­wiek zaś mają­cy rozum zachę­ca­ny jest przez Boga do wła­ści­we­go postę­po­wa­nia. Nie­bo według Hil­de­gar­dy posia­da trzy stre­fy: świa­tła (lux), powie­trza (aer) i ptac­twa (vola­ti­lia). W krę­gu gło­wy czło­wie­ka sfe­rom tym odpo­wia­da prze­ni­ka­ją­ce widze­nie (per­spi­cu­itas), tchnie­nie (spi­ra­cu­lum) i rozum­ność (ratio­na­li­tas). Zie­mia ma tak­że trzy sfe­ry: zie­lo­ność (viri­di­tas), owo­co­wa­nie (fruc­tu­atio) i zwie­rzę­ta (ani­ma­lia). W recep­ta­cu­lum czło­wie­ka sfe­rom tym odpo­wia­da wil­got­ność (umi­di­tas), pącz­ko­wa­nie (ger­mi­na­tio) i rodze­nie (par­tu­ri­tio). Po uka­za­niu ści­słej rela­cji mię­dzy budo­wą nie­ba i zie­mi, a czło­wie­kiem Hil­de­gar­da stwier­dza: “O homo, tu totum es in omni cre­atu­ra”. Stwier­dze­nie do opie­ra się na dłu­giej tra­dy­cji odno­szą­cej stwier­dze­nie Chry­stu­sa: “Gło­ście Ewan­ge­lię wszel­kie­mu stwo­rze­niu” do czło­wie­ka jako isto­ty jed­no­czą­cej w sobie całe stwo­rze­nie (omnis cre­atu­ra). Kla­sycz­nym wyra­zem takie­go podej­ścia jest naucza­nie Grze­go­rza Wiel­kie­go , któ­re­go myśl inspi­ro­wa­ła Hil­de­gar­dę. Powyż­sze stwier­dze­nia pozwa­la­ją odna­leźć u Hil­de­gar­dy cha­rak­te­ry­stycz­ny wątek mikro­ko­smi­zmu śre­dnio­wiecz­ne­go, któ­rym jest prze­ko­na­nie, iż w struk­tu­rze czło­wie­ka moż­na zna­leźć ana­lo­gię ze struk­tu­rą wszech­świa­ta. Z tego też wzglę­du, ale tak­że poprzez wyko­rzy­sty­wa­nie figur koła i trój­ką do opi­su świa­ta i czło­wie­ka, poprzez domi­nu­ją­cą rolę licz­by “trzy” i odnaj­dy­wa­nie jej, jako pod­sta­wy har­mo­nii świa­ta, nale­ży ona do pla­toń­sko-pita­go­rej­skie­go nur­tu w myśli XII wie­ku. Bóg — Ogni­sta siłaOpis budo­wy kosmo­su poprze­dzo­ny jest w LDO wizją wstęp­ną opi­su­ją­cą postać, na któ­rej pier­si znaj­du­je się trzy­ma­ny przez nią w rękach bara­nek. W dru­giej wizji miej­sce baran­ka na pier­si Boga zaj­mu­je koło przed­sta­wia­ją­ce kosmos.


Hil­de­gar­da opi­su­je w pierw­szej wizji pięk­ną postać podob­ną do czło­wie­ka, któ­rej obli­cze jaśnia­ło bar­dziej niż słoń­ce. Gło­wa tej posta­ci oto­czo­na była zło­tym kół­kiem, w któ­rym uka­za­ło się inne obli­cze przy­po­mi­na­ją­ce star­sze­go męż­czy­znę. Wizja ta przed­sta­wia sym­bo­licz­nie Boga, w któ­re­go ser­cu umiesz­czo­ny jest obraz kosmo­su. Pięk­ny­mi sło­wa­mi ujmu­je Hil­de­gar­da sto­su­nek Boga do stwo­rzeń, pod­kre­śla­jąc szcze­gól­nie miłość Boga do wszel­kie­go stwo­rze­nia, akcen­tu­jąc też moc­no, iż od Boga wszel­kie życie wzię­ło swój począ­tek, oraz że Bóg obec­ny jest w każ­dym stwo­rze­niu. Postać sym­bo­li­zu­ją­ca Boga okre­ślo­na jest jako “naj­wyż­sza i ogni­sta siła” (sum­ma et ignea vis), któ­ra roz­pa­li­ła wszyst­kie żyją­ce iskry (stwo­rze­nia) i nie wyda­ła na świat nicze­go śmier­tel­ne­go. Bóg poj­mo­wa­ny jest jako wszech­ogar­nia­ją­ce życie, od któ­re­go wszyst­ko wzię­ło swój począ­tek. Postać uka­za­na w wizji stwier­dza: “Okrą­ża­jąc okrąg zie­mi swo­imi naj­wyż­szy­mi skrzy­dła­mi, to jest mądro­ścią, wła­ści­wie go upo­rząd­ko­wa­łam. Ja, ogni­ste życie boskiej sub­stan­cji, pło­nę poprzez pięk­no pól, lśnię w wodach, pło­nę w słoń­cu, księ­ży­cu i gwiaz­dach. Przez powiew powie­trza, jak przez nie­wi­dzial­ne życie, któ­re wszyst­ko zawie­ra pobu­dzam wszyst­ko do życia. Powie­trze żyje bowiem w zie­le­ni i kwia­tach, wody pły­ną jak­by żyły, tak­że słoń­ce żyje w swo­im świe­tle. Księ­życ kie­dy zaczy­na zani­kać roz­pa­la­ny jest ponow­nie przez świa­tło słoń­ca, tak że jak­by na nowo odży­wa. Rów­nież gwiaz­dy w swo­im świe­tle lśnią, jak­by żyły. Usta­no­wi­łam kolum­ny, to jest wia­try, któ­re utrzy­mu­ją cały świat. (…) Ja ogni­sta siła spo­czy­wam ukry­ta we wszyst­kich rze­czach i wszyst­kie roz­pa­la­ją się prze­ze mnie (…). Jestem bowiem nie­na­ru­szo­nym życiem (inte­gra vita), któ­re nie jest wycię­te z kamie­ni, ani nie kwit­nie od gałę­zi, ani nie bie­rze począt­ku od męskiej płod­no­ści; lecz wszyst­ko, co żywe jest zako­rze­nio­ne we mnie.”


Bóg okre­śla­ny jest tak­że przez Hil­de­gar­dę jako racjo­nal­ność (ratio­na­li­tas) posia­da­ją­cą w sobie dźwię­czą­ce sło­wo, przez któ­re wszyst­ko zosta­ło stwo­rzo­ne. Zna­cze­nie bar­dzo waż­ne­go dla Hil­de­gar­dy, szcze­gól­nie w okre­sie pisa­nia Sci­vias, ter­mi­nu ratio­na­li­tas sta­no­wi osob­ne zagad­nie­nie. Inte­re­su­ją­ca jest też pró­ba racjo­na­li­za­cji aktu stwo­rze­nia podej­mo­wa­na przez Hil­de­gar­dę. Pro­blem stwo­rze­nia przed­sta­wia ona roz­po­czy­na­jąc od stwier­dze­nia, iż wszyst­ko cokol­wiek Bóg uczy­nił, posia­dał wpierw w swo­jej przed­wie­dzy. Według Hil­de­gar­dy w czy­stej i świę­tej bosko­ści wszyst­kie rze­czy widzial­ne i nie­wi­dzial­ne poja­wi­ły się bez cza­su, tak jak drze­wa sto­ją­ce nad wodą odbi­ja­ją się w niej, ale nie są w niej cie­le­śnie. Tak jak w lustrze odbi­ja się wszyst­ko, co stoi przed nim, tak też wszyst­kie rze­czy poja­wi­ły się bez­cza­so­wo w świę­tej bosko­ści. I tak jak pro­mień świa­tła pozwa­la poznać kształt jakiejś rze­czy poprzez rzu­ca­ny przez nią cień, tak czy­sta przed­wie­dza Boga widzia­ła kształ­ty stwo­rzeń, zanim zosta­ły stwo­rzo­ne. Każ­da bowiem rzecz, któ­ra Bóg zamie­rzał stwo­rzyć, zaja­śnia­ła uprzed­nio w przed­wie­dzy Bożej i według podo­bień­stwa do Boga. Kie­dy Bóg powie­dział stwór­cze: “Niech się sta­nie!” rze­czy natych­miast przy­ję­ły ukształ­to­wa­nie, któ­re przed cza­sem i bez­cie­le­śnie przy­go­to­wa­ła im boska przed­wie­dza. Kosmo­lo­gia w Liber divi­no­rum ope­rumDru­ga wizja pierw­szej czę­ści LDO zawie­ra roz­bu­do­wa­ny opis budo­wy kosmo­su wraz z jego inter­pre­ta­cją. Hil­de­gar­da opi­su­je w swo­jej wizji obraz przed­sta­wia­ją­cy koło, w któ­rym zawar­te były kosmicz­ne sfe­ry ota­cza­ją­ce kon­cen­trycz­nie postać czło­wie­ka umiesz­czo­ną pośrod­ku nich. Koło to wyobra­ża­ją­ce kosmos umiesz­czo­ne było na pier­si Trój­je­dy­ne­go Boga. Koło znaj­du­ją­ce się na pier­si posta­ci Boga ozna­cza, że w miło­ści, któ­rą jest Bóg, prze­by­wa nie­ustan­nie wiru­ją­ca for­ma świa­ta. Nie pod­le­ga ona sta­rze­niu, ani tak­że nie jest wzbo­ga­ca­na o nowe ele­men­ty. Figu­ra koła zosta­ła uży­ta przez Hil­de­gar­dę nie­przy­pad­ko­wo, gdyż tra­dy­cyj­nie było ono sym­bo­lem bosko­ści, peł­ni i dosko­na­ło­ści. Hil­de­gar­da mie­ści się w tej tra­dy­cji, gdy stwier­dza, że w swej przed­wie­dzy i dzia­ła­niu boskość podob­na jest do koła, gdyż tak jak ono jest nie­po­dziel­ną cało­ścią, któ­ra nie ma począt­ku i koń­ca. I tak jak koło, doda­je Hil­de­gar­da zamy­ka w sobie wszyst­ko to, co w nim jest zawar­te, tak też i boskość nie­skoń­cze­nie prze­wyż­sza i obej­mu­je wszyst­ko. Kosmicz­ne sfe­ry — ele­men­tyZewnętrz­ną część kosmicz­ne­go koła sta­no­wi­ło koło jasne­go ognia (luci­dus ignis), pod któ­rym było koło czar­ne­go ognia (niger ignis). Koła te były połą­czo­ne ze sobą w taki spo­sób, iż wyda­wa­ły się być jed­nym kołem. Pod kołem czar­ne­go ognia znaj­do­wa­ło się koło czy­ste­go ete­ru (purus aether), któ­re było takiej gru­bo­ści jak oba koła powy­żej nie­go. Poni­żej koła ete­ru było koło wod­ni­ste­go powie­trza (aqu­osus aer), któ­re było takiej gru­bo­ści jak koło jasne­go ognia. Pod tym kołem było z kolei koło sil­ne­go, jasne­go powie­trza (aer for­tis), któ­re było takiej gru­bo­ści jak koło czar­ne­go ognia. Ostat­nie dwa koła były ze sobą tak połą­czo­ne, że two­rzy­ły jak­by jed­no koło. Pod kołem sil­ne­go, jasne­go powie­trza było koło rzad­kie­go powie­trza (aer tenu­is). Wszyst­kie sześć kół było ze sobą wza­jem­nie połą­czo­nych bez żad­nej prze­rwy. Zewnętrz­ne koło jasne­go ognia prze­ni­ka­ło swym ogniem inne koła, a koło wod­ni­ste­go powie­trza nawad­nia­ło inne koła swo­ją wil­go­cią. Kosmicz­ne sfe­ry


Magazyn EkumenizmZewnętrz­na war­stwa jasne­go ognia wska­zu­je, iż pierw­szym z ele­men­tów jest ogień, któ­ry jako naj­lżej­szy ota­cza i prze­ni­ka inne ele­men­ty. Sfe­ra ta ozna­cza tak­że moc Boga. Ciem­ny ogień poni­żej ozna­cza spra­wie­dli­wość Bożą i kary dla grzesz­ni­ków. Ze sfe­ry tej pocho­dzą bły­ska­wi­ce, grad i zim­no. Sfe­ra czy­ste­go ete­ru pocho­dzi od obu wyż­szych sfer, jak blask od pło­ną­ce­go ognia. Eter utrzy­mu­je sfe­ry umiesz­czo­ne ponad nim, aby nie prze­kro­czy­ły swo­jej gra­ni­cy. Sfe­ra ta jest tak­że sym­bo­lem poko­ry. Kolej­ne koło wod­ni­ste­go powie­trza wska­zu­je na wody, któ­re znaj­du­ją się pod war­stwą ete­ru. Jest ono tak­że sym­bo­lem spra­wie­dli­wych czy­nów. Następ­ne niż­sze koło sil­ne­go, jasne­go powie­trza powstrzy­mu­je nie­bez­pie­czeń­stwo zala­nia zie­mi przez sfe­rę wyż­szych wód. Sfe­ra ta jest też sym­bo­lem pomo­cy dla wypeł­nie­nia dobrych uczyn­ków, jak i kary za złe uczyn­ki. Ostat­nia war­stwa rzad­kie­go powie­trza wska­zu­je, iż z wyż­szych kół wydmu­chi­wa­ne jest powie­trze, któ­re jed­nak nie oddzie­la się od wyż­szych ele­men­tów (tak jak oddech wycho­dzi z czło­wie­ka, ale nie oddzie­la się od nie­go). Powie­trze to zawie­ra­ło w sobie chmu­ry jasne i ciem­ne (desz­czo­we), któ­re pocho­dzi­ły ze sfe­ry wod­ni­ste­go powie­trza i ponow­nie były tam prze­no­szo­ne na zasa­dzie dzia­ła­nia mie­cha kowal­skie­go. Powie­trze wycho­dzą­ce z tej sfe­ry roz­cho­dzi­ło się po całej zie­mi oży­wia­jąc i pod­trzy­mu­jąc wszyst­ko. Ze wschod­niej czę­ści tego koła, aż do koń­ca zachod­niej czę­ści roz­cią­ga­ła się linia oddzie­la­ją­ca część pół­noc­ną od innych czę­ści. Linia ta ozna­cza bieg słoń­ca, któ­re nie docie­ra do obsza­ru pół­no­cy, gdyż tam jest miej­sce zamiesz­ka­nia upa­dłe­go anio­ła. Zie­miaW środ­ku koła rzad­kie­go powie­trza znaj­do­wa­ła się kula, któ­ra z każ­dej stro­ny była w rów­nej odle­gło­ści od koła sil­ne­go, jasne­go powie­trza. Kula ta była takiej sze­ro­ko­ści, któ­rej rów­na była odle­głość mię­dzy szczy­tem naj­wyż­sze­go koła a krań­cem chmur (w kole rzad­kie­go powie­trza) i któ­rej rów­na była odle­głość mię­dzy krań­cem chmur a szczy­tem kuli. Kula ta ozna­cza zie­mię, któ­ra będąc w środ­ku pozo­sta­łych ele­men­tów jest przez nie pod­trzy­my­wa­na i regu­lo­wa­na. Czło­wiek


W środ­ku koła uka­za­ła się postać czło­wie­ka, któ­re­go wierz­cho­łek gło­wy w górze, a sto­py w dole doty­ka­ły koła sil­ne­go, jasne­go powie­trza. Ozna­cza to, iż czło­wiek zaj­mu­je cen­tral­ne miej­sce w budow­li świa­ta, jak z resz­tą pisze Hil­de­gar­da: “Pośrod­ku budow­li świa­ta znaj­du­je się czło­wiek, gdyż jest on dosko­nal­szy od resz­ty stwo­rzeń żyją­cych na świe­cie, nie­wiel­ki posta­wą, ale wiel­ki siłą duszy”. Postać czło­wie­ka sta­ła z roz­ło­żo­ny­mi ramio­na­mi, tak że koń­ce pal­ców obu jego dło­ni doty­ka­ły tak­że wspo­mnia­ne­go koła. Takie poło­że­nie gło­wy i stóp czło­wie­ka ozna­cza, iż może on poru­szać zarów­no niż­sze jak i wyż­sze ele­men­ty, a poru­sza­jąc swo­imi ręka­mi prze­ni­ka nie­ja­ko całą budo­wę świa­ta. . Wia­tryW kie­run­ku czte­rech czę­ści koła zwró­co­ne były czte­ry gło­wy zwie­rząt: leopar­da (wschód), wil­ka (zachód), lwa (połu­dnie), niedź­wie­dzia (pół­noc). Gło­wy te ozna­cza­ją czte­ry głów­ne wia­try, któ­rych siły roz­pa­tru­je Hil­de­gar­da w ana­lo­gii do natu­ry odpo­wia­da­ją­cych im zwierząt.Wiatry te, któ­rych nie nale­ży mylić z ziem­ski­mi wia­tra­mi, zaj­mu­ją szcze­gól­ne miej­sce w świe­cie Hil­de­gar­dy, gdyż są to głów­ne kosmicz­ne siły odpo­wie­dzial­ne za har­mo­nij­ny ruch świa­ta i jego trwa­łość. To, że wia­try te wie­ją do wnę­trza koła i w kie­run­ku posta­ci czło­wie­ka ozna­cza, iż wia­try odde­cha­mi swo­imi regu­lu­ją świat i zacho­wu­ją czło­wie­ka w zdro­wiu. Bez ich ożyw­cze­go odde­chu nie mógł­by ist­nieć świat, ani czło­wiek. Wpływ wia­tru na orga­nizm czło­wie­ka opi­su­je Hil­de­gar­da nastę­pu­ją­co: “Kie­dy jakiś wiatr o wyżej wspo­mnia­nych wła­ści­wo­ściach, czy to natu­ral­nie, czy z zale­ce­nia Boga, wyda­je swo­je powie­wy, prze­ni­ka wte­dy cia­ło czło­wie­ka nie znaj­du­jąc opo­ru. Dusza przyj­mu­je go do wnę­trza i w spo­sób natu­ral­ny dopro­wa­dza go do orga­nu, któ­ry odpo­wia­da jego natu­rze”. Każ­dy z wia­trów posia­da też wła­ści­wo­ści ducho­we i moral­ne, któ­re powo­du­ją roz­wój wewnętrz­ne­go czło­wie­ka. Poma­ga­ją one czło­wie­ko­wi poznać, jak powi­nien postę­po­wać. Pla­ne­tyPonad gło­wą posta­ci czło­wie­ka znaj­do­wa­ło się sie­dem pla­net umiesz­czo­nych jed­na nad dru­gą, od któ­rych roz­cho­dzi­ły się pro­mie­nie. Trzy pla­ne­ty znaj­do­wa­ły się w kole jasne­go ognia (Saturn, Jupi­ter, Mars), jed­na (słoń­ce) w kole czar­ne­go ognia i trzy w kole ete­ru (Wenus, Mer­ku­ry, księ­życ). Pla­ne­ty poru­sza­ją się z zacho­du na wschód, czy­li prze­ciw­nie niż fir­ma­ment. Dzię­ki temu mogą one pod­trzy­my­wać swo­im ogniem jego ogień, gdy­by bowiem poru­sza­ły się zgod­nie z jego ruchem nie mogły­by roz­pa­lić całe­go fir­ma­men­tu. Trzy pla­ne­ty znaj­du­ją­ce się w sfe­rze jasne­go ognia roz­pa­la­ją od nie­go swój wła­sny ogień, a zara­zem pod­trzy­mu­ją go, aby nie osłabł. Tak jak chrust roz­pa­la się w ogniu, a ogień pod­trzy­my­wa­ny jest przez chrust. Licz­ba pla­net jest ze wszech miar odpo­wied­nia, gdyż jeśli było­by ich wię­cej to ogień zewnętrz­ny zbyt­nio by się roz­pa­lił, a gdy­by było ich mniej mógł­by osłab­nąć. Zada­niem tych pla­net jest regu­lo­wa­nie ognia słoń­ca i jego bie­gu. Pierw­sza pla­ne­ta oświe­ca słoń­ce swym bla­skiem, dru­ga rzą­dzi jego żarem, a trze­cia pil­nu­je jego bie­gu. Słoń­ceWyjąt­ko­we miej­sce wśród pla­net zaj­mu­je słoń­ce, któ­re “będąc naj­moc­niej­szą z pla­net swo­im ogniem ogrze­wa i umac­nia cały fir­ma­ment oraz oświe­ca swym bla­skiem okrąg zie­mi”. Słoń­ce tak­że swo­imi pro­mie­nia­mi regu­lu­je trzy głów­ne wia­try: wschod­ni, połu­dnio­wy i zachodni.Promień wycho­dzą­cy ze słoń­ca doty­ka tak­że mózgu i stóp posta­ci czło­wie­ka, co wska­zu­je na to, że słoń­ce daje całe­mu cia­łu czło­wie­ka wła­ści­wą siłę i mia­rę (for­ti­tu­do et tem­pe­ra­men­tia). Szcze­gól­nie waż­ne jest oży­wia­nie mózgu, przez któ­ry z kolei oży­wia­ne są wszyst­kie siły czło­wie­ka. Mózg rzą­dzi cia­łem czło­wie­ka, sto­py zaś tak­że prze­ni­ka­ne pro­mie­niem słoń­ca dźwi­ga­ją całe cia­ło czło­wie­ka. Zatem “słoń­ce swo­imi siła­mi regu­lu­je (tem­pe­rat) wszyst­kie człon­ki czło­wie­ka”.


Kolej­ne trzy pla­ne­ty znaj­du­ją­ce się w war­stwie ete­ru tak­że są we wła­ści­wej licz­bie, gdyż swym nad­mia­rem ani nie obcią­ża­ją ete­ru, ani swym bra­kiem nie zakłó­ca­ją go. Dwie gór­ne pla­ne­ty regu­lu­ją bieg księ­ży­ca odbie­ra­jąc mu nad­miar ognia lub obda­rza­jąc go bra­ku­ją­cym ogniem. Księ­życKsię­życ zna­czą­co wpły­wa swo­imi pro­mie­nia­mi na czło­wie­ka, ale w spo­sób mniej dosko­na­ły niż słoń­ce. Jego pro­mie­nie prze­cho­dzą przez brwi i kost­ki czło­wie­ka, co ozna­cza, iż księ­życ w zależ­no­ści od sta­nu, w któ­rym się znaj­du­je może w róż­ny spo­sób wpły­wać na czło­wie­ka. Kie­dy księ­życ znaj­du­je się w sta­nie umiar­ko­wa­nym wów­czas mózg czło­wie­ka i jego zmy­sły rów­nież znaj­du­ją się w sta­nie rów­no­wa­gi. Obo­wią­zu­je tu zasa­da, iż przez har­mo­nię zewnętrz­nych ele­men­tów humo­ry, któ­re są w czło­wie­ku tak­że znaj­du­ją się w sta­nie spo­ko­ju, a przez wzbu­rze­nie ele­men­tów popa­da­ją w zabu­rze­nie. Gwiaz­dyNa obwo­dzie koła jasne­go ognia było roz­miesz­czo­nych szes­na­ście głów­nych gwiazd, po czte­ry mię­dzy poszcze­gól­ny­mi gło­wa­mi zwie­rząt. Osiem z nich wysy­ła­ło swo­je pro­mie­nie do koła rzad­kie­go powie­trza, a dru­gie osiem do koła czar­ne­go ognia.


Gwiaz­dy te wzmac­nia­ją swo­ją część fir­ma­men­tu i osła­bia­ją dzia­ła­nie wia­trów. Licz­ba gwiazd nie jest oczy­wi­ście przy­pad­ko­wa, ale jak naj­zu­peł­niej wła­ści­wa, gdyż zbyt wie­le gwiazd obcią­ży­ło­by fir­ma­ment, a zbyt mało nie mogło­by go wzmac­niać. Gwiaz­dy te porów­nu­je Hil­de­gar­da do gwoź­dzi wbi­tych w ścia­nę, gdyż nie poru­sza­ją się one ze swo­ich miejsc, lecz krą­żą wraz z fir­ma­men­tem wzmac­nia­jąc go. Koło czy­ste­go ete­ru i koło sil­ne­go, jasne­go powie­trza były peł­ne gwiazd, któ­re wysy­ła­ły swo­je pro­mie­nie do leżą­cych naprze­ciw­ko chmur. Chmu­ryPo pra­wej stro­nie posta­ci czło­wie­ka uka­zu­ją się jak­by dwa języ­ki wza­jem­nie oddzie­lo­ne, któ­re niczym stru­my­ki roz­le­wa­ją się do środ­ka koła i w kie­run­ku posta­ci czło­wie­ka. Po lewej stro­nie tak­że z chmur wycho­dzi­ły dwa języ­ki, któ­re roz­le­wa­ły się do środ­ka koła i do posta­ci czło­wie­ka. Te czte­ry języ­ki pocho­dzą od czte­rech głów­nych wia­trów. I tak jak wia­try wzmac­nia­ją i utrzy­mu­ją fir­ma­ment, tak też ich powie­wy (języ­ki) rzą­dzą chmu­ra­mi, któ­re są pod fir­ma­men­tem. MiłośćWresz­cie z ust posta­ci, na któ­rej pier­si uka­za­ło się całe koło świa­ta wycho­dzi­ło świa­tło jaśniej­sze od świa­tła dnia, któ­re podob­ne było do świe­tli­stych nitek, któ­ry­mi wymie­rzo­ne były wszyst­kie rze­czy w kole świa­ta. Ozna­cza to, iż osta­tecz­nie głów­ną siłą utrzy­mu­ją­cą i porząd­ku­ją­cą świat jest miłość, co wyra­ża­ją nit­ki wycho­dzą­ce z ust posta­ci, na któ­rej pier­si uka­za­ło się koło świa­ta. Świe­tli­ste nit­ki wycho­dzą­ce z ust posta­ci Boga prze­cho­dzą przez poszcze­gól­ne ele­men­ty koła świa­ta odmie­rza­jąc im wła­ści­wą mia­rę i nada­jąc osta­tecz­ny porzą­dek świa­tu. Na obra­zie miło­ści będą­cej głów­ną siłą poru­sza­ją­cą pla­ne­ty, kosmicz­ne wia­try a głów­nie czło­wie­ka, któ­ry jed­no­czy cały świat koń­czy się więc kosmo­lo­gia Hil­de­gar­dy z Bin­gen. Zakoń­cze­nieW dzie­le Hil­de­gar­dy biblij­na kosmo­lo­gia i chrze­ści­jań­ska wia­ra w Boga, któ­ry jest Miło­ścią zosta­ła uję­ta w filo­zo­ficz­ne kate­go­rie, głów­nie pla­toń­skie, dzię­ki któ­rym mogła ona uka­zać naj­głęb­szą jed­ność porząd­ku stwo­rze­nia. Podej­ście takie w żaden spo­sób nie zakłó­ci­ło chrze­ści­jań­skie­go obra­zu świa­ta, lecz pomo­gło w uka­za­niu głęb­szej jed­no­ści i har­mo­nii świa­ta, a przez to sta­ło się źró­dłem więk­szej jesz­cze pochwa­ły Stwór­cy przez jego stwo­rze­nie, czy­li człowieka.Wizja świa­ta Hil­de­gar­dy ode­szła jed­nak szyb­ko w nie­pa­mięć ze wzglę­du na naro­dzi­ny nowe­go logicz­no-racjo­nal­ne­go podej­ścia w teo­lo­gii. W nad­cho­dzą­cej epo­ce myśle­nie sym­bo­licz­no-reli­gij­ne prze­sta­ło słu­żyć czło­wie­ko­wi w kre­owa­niu wizji świa­ta i odczy­ty­wa­niu sen­su ist­nie­nia. Pisma Hil­de­gar­dy podzie­li­ły los wie­lu dzieł z XII wie­ku, gdy wraz z nadej­ściem myśli Ary­sto­te­le­sa stra­co­no zain­te­re­so­wa­nie dla teo­lo­gii sym­bo­licz­nej.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.