Magazyn

Narodziny człowieka


Czas, któ­ry prze­ży­wa­my nazy­wa­my „Bożym Naro­dze­niem”. W war­stwie seman­tycz­nej zda­je­my się więc sku­piać w naszym świę­to­wa­niu na praw­dzie o wcie­le­niu Boga. Być może naszej per­cep­cji umy­ka ten oto fakt, że wła­śnie czci­my naro­dzi­ny tego, o któ­rym Piłat w pro­roc­kim unie­sie­niu powie: „Ecce homo”.


Św. Paweł w Liście do Kolo­san pisze o Naro­dzo­nym, że „jest obra­zem Boga nie­wi­dzial­ne­go, pier­wo­rod­nym wszel­kie­go stwo­rze­nia” (Kol 1,15). Uczeń Gama­lie­la z rabi­ni­stycz­ną manie­rą czy­ni w ten spo­sób alu­zję do opo­wia­da­nia o stwo­rze­niu czło­wie­ka, któ­ry miał być uczy­nio­ny na obraz i podo­bień­stwo Naj­wyż­sze­go. Z kolei w Liście do Rzy­mian Apo­stoł Naro­dów roz­wi­ja ana­lo­gię mię­dzy Jezu­sem a Ada­mem, pierw­szym czło­wie­kiem (Rz 5,12–21).


 


Jezus z Naza­re­tu ucie­le­śnia nowe stwo­rze­nie, nio­są­ce ze sobą nie grzech, ale uspra­wie­dli­wie­nie, nie pod­le­ga­ją­ce śmier­ci, lecz cie­szą­ce się odzy­ska­nym życiem. Tę myśl św. Paweł kon­ty­nu­uje w 1. Liście do Koryn­tian, gdzie w kon­tek­ście zmar­twych­wsta­nia pisze, iż „jak w Ada­mie wszy­scy umie­ra­ją, tak też w Chry­stu­sie wszy­scy zosta­ją oży­wie­ni” (1 Kor 15,22).


 


Paw­ło­wa chry­sto­lo­gia zabu­rza line­ar­ny kon­cept histo­rii ludz­ko­ści. Stwo­rze­nie czło­wie­ka, widzia­ne w per­spek­ty­wie wyda­rze­nia Jezu­sa z Naza­re­tu, prze­sta­je być czymś już doko­na­nym i usta­lo­nym raz na zawsze. Opo­wia­da­nie z księ­gi Gene­sis jawi się jako pro­roc­two o Tym, któ­ry nadej­dzie, a wypeł­nie­nie swo­je znaj­dzie dopie­ro w per­spek­ty­wie escha­to­lo­gicz­nej, gdy śmierć i grzech zosta­ną osta­tecz­nie poko­na­ne.


 


Upa­dek pierw­szych ludzi nie może wień­czyć dzie­ła stwo­rze­nia, odsy­ła­jąc do zupeł­nie inne­go począt­ku, a rodzą­ce­go się w ser­cu ludz­kich dzie­jów. Tę intu­icję traf­nie wyra­ża roz­po­czę­cie data­cji nowej ery od momen­tu naro­dze­nia Chry­stu­sa.


 


Jezus jest pierw­szym czło­wie­kiem, w któ­rym w całej peł­ni uka­zu­je się obraz Boga (J 14,9). On też dzia­ła na podo­bień­stwo Ojca, naśla­du­jąc Go we wszyst­kim, co czy­ni (J 5,19–22).


 


Czło­wiek został stwo­rzo­ny jako męż­czy­zna i kobie­ta. W ten spo­sób I Księ­ga Moj­że­szo­wa mówi o tym, że ludzie sta­ją się sobą i reali­zu­ją jedy­nie w rela­cji do innych ludzi, jedy­nie w związ­ku z inny­mi oso­ba­mi. Nie może­my ist­nieć jako samot­ne jed­nost­ki; wyob­co­wa­ni od innych ludzi nie jeste­śmy w sta­nie uświa­do­mić sobie wła­snej toż­sa­mo­ści. Toteż Jezus jest bez­gra­nicz­nie odda­ny Ojcu i bli­sko zwią­za­ny z Duchem. Bycie obra­zem Boga zakła­da więc odwzo­ro­wa­nie w swym życiu rela­cji miło­ści, wią­żą­cej Oso­by Trój­cy.


 


Uży­wa­jąc for­mu­ły Jür­ge­na Molt­man­na moż­na więc powie­dzieć, że praw­dzi­wi „ludzie są ima­go Tri­ni­ta­tis i gdy jedy­nie są zjed­no­cze­ni mię­dzy sobą, odpo­wia­da­ją Trój­je­dy­ne­mu Bogu” [1]. Z dru­giej stro­ny Chry­stus jest Emma­nu­elem, poświę­ca­ją­cym ludziom całe swe ist­nie­nie, swą śmierć i zmar­twych­wsta­nie. On oka­zał się czło­wie­kiem przez to, że przy­jął postać słu­gi, wyparł się same­go sie­bie aż po krzyż (Flp 2,5–11). Mówiąc pro­sto: tajem­ni­ca czło­wie­czeń­stwa zawie­ra się w miło­ści, a jej naj­więk­szym wyra­zem jest ofia­ro­wa­nie innym w darze swe­go życia (J 15,13).


 


W Chry­stu­sie wycho­dzi­my naprze­ciw nasze­mu wła­sne­mu czło­wie­czeń­stwu. W Nim może­my odna­leźć i zro­zu­mieć nasze powo­ła­nie, wejść w krąg boskich rela­cji z Ojcem i Duchem Świę­tym. Dzie­ło stwo­rze­nia, nie­gdyś roz­po­czę­te w Jezu­sie z Naza­re­tu zysku­je swo­je wypeł­nie­nie. Naro­dze­nie tego Czło­wie­ka zwia­stu­je nadej­ście dnia Sza­ba­tu, cza­su odpo­czyn­ku i rado­ści w Kró­le­stwie Boga, w któ­rym jak wie­ści Iza­jasz, jarz­mo nie­wo­li zosta­nie zła­ma­ne, a każ­dy płaszcz krwią zbro­czo­ny zosta­nie spa­lo­ny (Iz 9,1–6).


 


Z oka­zji Boże­go Naro­dze­nia chrze­ści­ja­nie mają świa­tu do prze­ka­za­nia coś nie­zwy­kle waż­ne­go. Jest to Dobra Nowi­na o czło­wie­ku Jezu­sie z Naza­re­tu. Jej uni­wer­sal­ne prze­sła­nie win­no prze­nik­nąć mury wzno­szo­ne przez reli­gie lub róż­ne posta­cie nie­wia­ry, gdyż każ­de­go z nas oso­bi­ście doty­ka pyta­nie o isto­tę czło­wie­czeń­stwa, o nasze powo­ła­nie i war­to­ści, dla któ­rych war­to poświę­cić życie.


 


Przy­pi­sy:

[1] Molt­mann, Jür­gen: Bóg w stwo­rze­niu, Kra­ków 1995, str. 367.
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.