Narodziny człowieka
- 28 grudnia, 2003
- przeczytasz w 3 minuty
Czas, który przeżywamy nazywamy „Bożym Narodzeniem”. W warstwie semantycznej zdajemy się więc skupiać w naszym świętowaniu na prawdzie o wcieleniu Boga. Być może naszej percepcji umyka ten oto fakt, że właśnie czcimy narodziny tego, o którym Piłat w prorockim uniesieniu powie: „Ecce homo”.
Św. Paweł w Liście do Kolosan pisze o Narodzonym, że „jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia” (Kol 1,15). Uczeń Gamaliela z rabinistyczną manierą czyni w ten sposób aluzję do opowiadania o stworzeniu człowieka, który miał być uczyniony na obraz i podobieństwo Najwyższego. Z kolei w Liście do Rzymian Apostoł Narodów rozwija analogię między Jezusem a Adamem, pierwszym człowiekiem (Rz 5,12–21).
Jezus z Nazaretu ucieleśnia nowe stworzenie, niosące ze sobą nie grzech, ale usprawiedliwienie, nie podlegające śmierci, lecz cieszące się odzyskanym życiem. Tę myśl św. Paweł kontynuuje w 1. Liście do Koryntian, gdzie w kontekście zmartwychwstania pisze, iż „jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostają ożywieni” (1 Kor 15,22).
Pawłowa chrystologia zaburza linearny koncept historii ludzkości. Stworzenie człowieka, widziane w perspektywie wydarzenia Jezusa z Nazaretu, przestaje być czymś już dokonanym i ustalonym raz na zawsze. Opowiadanie z księgi Genesis jawi się jako proroctwo o Tym, który nadejdzie, a wypełnienie swoje znajdzie dopiero w perspektywie eschatologicznej, gdy śmierć i grzech zostaną ostatecznie pokonane.
Upadek pierwszych ludzi nie może wieńczyć dzieła stworzenia, odsyłając do zupełnie innego początku, a rodzącego się w sercu ludzkich dziejów. Tę intuicję trafnie wyraża rozpoczęcie datacji nowej ery od momentu narodzenia Chrystusa.
Jezus jest pierwszym człowiekiem, w którym w całej pełni ukazuje się obraz Boga (J 14,9). On też działa na podobieństwo Ojca, naśladując Go we wszystkim, co czyni (J 5,19–22).
Człowiek został stworzony jako mężczyzna i kobieta. W ten sposób I Księga Mojżeszowa mówi o tym, że ludzie stają się sobą i realizują jedynie w relacji do innych ludzi, jedynie w związku z innymi osobami. Nie możemy istnieć jako samotne jednostki; wyobcowani od innych ludzi nie jesteśmy w stanie uświadomić sobie własnej tożsamości. Toteż Jezus jest bezgranicznie oddany Ojcu i blisko związany z Duchem. Bycie obrazem Boga zakłada więc odwzorowanie w swym życiu relacji miłości, wiążącej Osoby Trójcy.
Używając formuły Jürgena Moltmanna można więc powiedzieć, że prawdziwi „ludzie są imago Trinitatis i gdy jedynie są zjednoczeni między sobą, odpowiadają Trójjedynemu Bogu” [1]. Z drugiej strony Chrystus jest Emmanuelem, poświęcającym ludziom całe swe istnienie, swą śmierć i zmartwychwstanie. On okazał się człowiekiem przez to, że przyjął postać sługi, wyparł się samego siebie aż po krzyż (Flp 2,5–11). Mówiąc prosto: tajemnica człowieczeństwa zawiera się w miłości, a jej największym wyrazem jest ofiarowanie innym w darze swego życia (J 15,13).
W Chrystusie wychodzimy naprzeciw naszemu własnemu człowieczeństwu. W Nim możemy odnaleźć i zrozumieć nasze powołanie, wejść w krąg boskich relacji z Ojcem i Duchem Świętym. Dzieło stworzenia, niegdyś rozpoczęte w Jezusie z Nazaretu zyskuje swoje wypełnienie. Narodzenie tego Człowieka zwiastuje nadejście dnia Szabatu, czasu odpoczynku i radości w Królestwie Boga, w którym jak wieści Izajasz, jarzmo niewoli zostanie złamane, a każdy płaszcz krwią zbroczony zostanie spalony (Iz 9,1–6).
Z okazji Bożego Narodzenia chrześcijanie mają światu do przekazania coś niezwykle ważnego. Jest to Dobra Nowina o człowieku Jezusie z Nazaretu. Jej uniwersalne przesłanie winno przeniknąć mury wznoszone przez religie lub różne postacie niewiary, gdyż każdego z nas osobiście dotyka pytanie o istotę człowieczeństwa, o nasze powołanie i wartości, dla których warto poświęcić życie.
Przypisy:
[1] Moltmann, Jürgen: Bóg w stworzeniu, Kraków 1995, str. 367.