Nauka społeczna Kościoła rzymskokatolickiego — nowe wyzwania
- 7 maja, 2006
- przeczytasz w 8 minut
Wiek XX, nazywany przez obu ostatnich papieży wiekiem totalitaryzmów, postawił przed Kościołem nie lada wyzwania. Ale myliłby się ten, kto źródła totalitaryzmu wywodziłby z ostatniego stulecia. Wielki spór społeczny toczy się od czasów Arystotelesa. Nowej jakości nadał mu średniowieczny filozof Ockham. Ostatecznego rozłamu między determinującym dobro wspólne poznaniem rzeczywistości a poznaniem subiektywnym, dokonał Kartezjusz i Kant. Najbliższy nam nurt filozoficzny – liberalizm — zradykalizował ich idee na gruncie społecznym: przeciwstawił pojęcie wolności dobru wspólnemu, a mechanizm demokratyczny ustanowił ponad miłość społeczną.
Miraże demokracji liberalnej według Jana Pawła
Papież Wojtyła doskonale integrował filozofię społeczną z teologią duszpasterską. Miał odwagę wchodzić w rewiry, z których Kościół został drastycznie wyparty. Robił to w przekonaniu, że rozum ludzki i wiara nie wykluczają się. Dostrzegał strategiczne miejsce Kościoła na froncie obrony sprawiedliwości społecznej i przeniósł doświadczenia duszpasterza, w kraju uciskanym przez komunistów, na świat terroryzowany przez garstkę najbogatszych.
W wielkim magisterium Jana Pawła II znajdujemy główne wątki krytyczne wobec demoliberalizmu, z pozycji chrześcijańskiej. Zysk ponad człowieka, wolność ponad miłość, prawda subiektywna ponad prawdę obiektywną, rywalizacja ponad współpracę, pluralizm negujący dobro wspólne ponad pluralizmem podążającym za dobrem wspólnym, równość ponad odpowiedzialność za słabszych i solidarność z nimi to zasadnicze moduły ładu liberalnego wymieniane i krytykowane przez Wojtyłę. Relatywistyczny konstrukt demokracji liberalnej transformuje ją w otwarty totalitaryzm i stawia w jaskrawej opozycji do chrześcijańskiej inspiracji politycznej — ostrzegał biskup Rzymu. Mimo to Kościół hierarchiczny różni się w ocenie demokracji liberalnej.
Demoliberalizm jest dla Kościołów lokalnych Europy wschodniej zjawiskiem nowym, którego przeanalizowanie wymagałoby zapoznania się z nurtami społeczno — politycznymi ostatnich dwóch stuleci, a nie tylko z marksistowskim, najbardziej zrozumiałym dla polskiego Kościoła i najchętniej przez niego przywoływanym ku przestrodze. (Więzy narzucane przez liberalizm mogą być jedwabne, ale są jakościowo znacznie silniejsze i głębsze, aniżeli te znane z czasów panowania komunizmu). Szerszą optykę posiadają episkopaty obu Ameryk. Głośne stało się poparcie episkopatu Boliwii dla nacjonalizacji zasobów energetycznych poprzedzonej zerwaniem lukratywnych kontraktów z wielkimi korporacjami. Kuria rzymska, choćby w osobie Kardynała Martino, posiada bogate doświadczenie kontaktów z demokracją liberalną, wyniesione z konfrontacji dyplomatycznych na poziomie międzynarodowym. Obaj ostatni papieże nazywają skandalem sytuację, w której kraje trzeciego świata prawie cały dochód narodowy przeznaczają na spłatę odsetek od zaciągniętych długów, pozostawiając niewielką jego część na własny rozwój. Skandalem jest także zawładnięcie zasobami naturalnymi krajów trzeciego świata przez korporacje, które zysk z pośredniczenia handlem tymi zasobami zagarniają dla siebie, a wszelki opór wobec takiej niesprawiedliwości nazywają przewrotnie zamachem na wolny rynek.
Krytyka demoliberalizmu ma szeroką bazę społeczną i jest powszechnie podzielana przez polską inteligencję nowej fali, która zdaje sobie sprawę z zakusów i nacisków, jakim podlega wolność obywatelska we współczesnym świecie. Im szybciej Kościół wniknie krytycznie w niuanse nowej struktury demokratycznej i kulturowej, generowanej przez liberalizm, tym lepiej dla jego misji społecznej i ewangelizacyjnej – zachęcają katoliccy intelektualiści. W przeciwnym razie – prognozują — będzie przez młode pokolenie postrzegany, jako moralny gwarant i beneficjent korporacyjnego ucisku i stawiany w tym samym szeregu, co rzesze lokalnych kacyków, których milczenie i obojętność na niesprawiedliwość społeczną kupowane są dotacjami i bonusami korporacyjnych firm, a taka postawa jest z gruntu obca polskiemu duchowieństwu, które zawsze dzielnie broniło autonomii lokalnej.
Za czy przeciw?
Wniosek jaki nasuwa się wiernym, do których dociera informacja, że demokracja liberalna jest w pełni akceptowana i popierana przez Kościół, który utracił nadzieję na realizacje alternatywnego dla liberalizmu modelu demokracji, jest taki, że istnieje wewnętrzna sprzeczność w jego nauczaniu. Aprobata dla demoliberalizmu (demokracji liberalnej – czyli kierującej się zasadą mechanizmu wolnościowego ponad dobrem wspólnym) uderza w samo serce magisterium papieskiego, gdyż krytykowany przezeń relatywizm przynależy do istoty demokracji liberalnej.
Punktem kulminacyjnym w rozejściu się interpretacji społecznych wewnątrz Kościoła był stosunek do odniesienia do Boga w Konstytucji Europejskiej. Tak arcybiskup Shoenborn, jak biskupi francuscy skutecznie zmrozili lokalne i ogólnoeuropejskie inicjatywy na rzecz Invocatio Dei w opozycji do linii obranej przez Watykan. Egzemplifikacją, udzielonego przez Kościół hierarchiczny poparcia dla ładu korporacyjnego na polskim gruncie, było kuriozalne dopuszczenie do uzyskania, przez prywatne koncerny, przewagi kapitałowej w popularnej spółce Radio Plus. Taki jeden procent przewagi czyni, np. koncern Orkla, decydentem linii programowej oficjalnego dziennika rządowego i uniemożliwia rządowi bezpośrednie kontaktowanie się ze społeczeństwem. Kościelne medium oddane kapitałowo niekościelnemu udziałowcowi realizuje inny aspekt polityki korporacyjnej. W kluczowych dyskusjach i zmaganiach pominie ono argumentację anty demoliberalną.
Propozycje teologiczne sprzymierzeńców ładu korporacyjnego oscylują wokół teologicznych uzasadnień izolacji i poniżania wiernych, sprzeciwiających się ładowi korporacyjnemu, pod pretekstem dokonywanego rozróżnienia na Kościół dobry i zły, ludzki i nieludzki, manichejski i ewangeliczny, otwarty i zamknięty. Moherowy beret to, według korporacyjnej socjety, synonim osobowości autorytarnej, zamkniętej na informacje z zewnątrz, kierującej się czarno-białą wizją świata. Casus “moherowych beretów” dowodzi, jak łatwo można przyzwolić na poniżanie godności ludzkiej w obrębie Kościoła, który nie znajduje w sobie siły do potępienia dyskryminacyjnych zachowań środowisk liberalnych i takiej demagogii, choć ton pogardy sączony młodym pokoleniom, z poziomu atrakcyjnej “gry salonów”, zasługuje na nie mniejsze potępienie, co każda forma dyskryminacji.
Stajemy przed dylematem: jakie mieszanie się do polityki i posługiwanie się teologią jest przeciwne nauczaniu społecznemu Kościoła: to popierające korporacjonizm ze szkodą dla dobra wspólnego i autonomii lokalnej, czy to asocjujące dobro wspólne i inicjatywy polityczne inspirowane wrażliwością chrześcijańską?
Między wolnością a niewolą — napięcia wewnątrz Katolickiej Nauki Społecznej
Techniki stosowane przez media podczas ostatnich wyborów były przejawem jaskrawej przemocy w obszarze świadomości i przetwarzania informacji. Tą samą przemocą demoliberalne środowiska posługują się w przełamywaniu wrażliwości moralnej społeczeństw. Dziesiątki inicjatyw ustawodawczych i decyzji ekonomicznych, jawnie niekorzystnych dla naszego kraju, zapadały z polecenia politycznych najemników korporacyjnego ładu z perspektywy, w której byliśmy porównywani z podatnym na rabunek i korupcję trzecim światem.
Aktualna batalia dramatycznie osamotnionego rządu (niski poziom świadomości procesów ekonomiczno-politycznych i manipulacja elit korporacyjnych prowadzi do sytuacji, w której politycy godzący w interes korporacyjny są izolowani) o sektor bankowy, a raczej jego resztki, to zbyt późna próba przywrócenia fundamentalnego gwaranta autonomii lokalnej. (Istnienie państwowego sektora bankowego umożliwia prowadzenie polityki kredytowej zgodnie z wytyczonymi kierunkami rozwoju gospodarczego).
„Program ten jest wspierany olbrzymimi środkami finansowymi, nie tylko w poszczególnych społeczeństwach, ale także w skali światowej” – pisze w „Pamięci i tożsamości” Jan Paweł II. Fala centralnego sterowania nie omija Polski; chwieje jej autonomią lokalną i procesami demokratycznymi, „może bowiem dysponować potężnymi centrami wpływów ekonomicznych, przez które usiłuje narzucać warunki krajom będącym na drodze rozwoju. Wobec tego wszystkiego słusznie można się pytać, czy to nie jest również inna postać totalitaryzmu, ukryta pod pozorami demokracji” – uważa polski papież.
Ponieważ laikat nie ma dostatecznej przestrzeni wolności, która gwarantowałaby całkiem normalne funkcjonowanie demokracji, wielu z księży biskupów uznało, że Kościół powinien stanąć w obronie wartości zagrożonych przez agresywny plan korporacyjny. To, że świeccy potrzebują parasola ochronnego, który dają im struktury kościelne, nie jest nowością w historii polskiego Kościoła. Rodzi się jednak pytanie: czy sytuacja jest tak nabrzmiała, że Kościół powinien interweniować i udzielać swojego wsparcia społeczeństwu obywatelskiemu dzisiaj?
Są i tacy biskupi, którzy w ładzie korporacyjnym dostrzegają konieczny warunek rozwoju. Zasada osobistej odpowiedzialności każdego z biskupów za rozeznanie roli Kościoła we współczesnym świecie w kontekście tego pytania jest jeszcze bardziej aktualna, niż w czasach minionych totalitaryzmów. Dostrzeżenie owej subtelnej granicy między wolnością, a niewolą przynależy sumieniu każdego biskupa z osobna, ponieważ w kierowaniu Kościołem nie możemy mówić o sumieniu zbiorowym (casus nazistowskich Niemiec).
Benedykta XVI-go droga do ładu społecznego
Zachętą dla pasterzy w poszukiwaniu właściwych form zaangażowania społecznego jest przykład wskazany przez Benedykta XVI: „Należy przyznać, że przedstawiciele Kościoła bardzo powoli przyjmowali do świadomości, że problem sprawiedliwej struktury społeczeństwa jawił się w nowy sposób. Nie brak było pionierów: jednym z nich był Biskup Kettler z Moguncji (+ 1877).” (Deus Caritas est, Benedykt XVI). Innym duchownym balansującym na krawędzi polityki był współczesny nam amerykański jezuita Edmund Aloysius Walsh. „Niezmiennie i konsekwentnie prezentował on orientację antykomunistyczną oraz wspierał wszelkie poczynania mogące ten system i jego dominację osłabić. Był prominentnym reprezentantem Kościoła w zimnej wojnie i jednym z jej ważniejszych architektów.”
Benedykt XVI nadał niezwykły kierunek w odczytywaniu zaangażowania społecznego Kościoła, który wymyka się łatwym rozwiązaniom i uproszczonej wizji świata i demokracji. “Kościół nie może i nie powinien podejmować walki politycznej, aby realizować jak najbardziej sprawiedliwe społeczeństwo – czytamy w pierwszej encyklice ojca świętego Benedykta. Nie może też jednak i nie powinien pozostawać na marginesie w walce o sprawiedliwość. Musi włączyć się w nią przez argumentację rozumową i obudzić siły duchowe, bez których sprawiedliwość, domagająca się zawsze wyrzeczeń, nie może utrwalić się i rozwijać.”
“Kiedy brakuje uznania transcendentnego porządku rzeczy – doskonale kontrastuje moduły ładu liberalnego Benedykt XVI — jak też poszanowania „gramatyki” dialogu, jaką jest uniwersalne prawo moralne zapisane w sercu człowieka, gdy się utrudnia i uniemożliwia integralny rozwój osoby i ochronę jej fundamentalnych praw, kiedy wiele narodów musi znosić niesprawiedliwości i niedopuszczalne nierówności, jak można mieć nadzieję na realizację tego dobra, jakim jest pokój? Brakuje przecież istotnych elementów, które sprawiają, że to dobro może nabrać kształtu… płynącego z ładu, który ostatecznie pozwala szanować i realizować w pełni prawdę o człowieku.” (Orędzie Benedykta XVI na Światowy Dzień Pokoju 1 stycznia 2006 roku).
Zapowiedź wizyty prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza w Watykanie jest – według analityków pontyfikatu Benedykta XVI-go – czytelnym znakiem nowej jakości zaangażowania społecznego Kościoła, bliższego poprzednikowi obecnego papieża. Jeśli te prognozy potwierdzą się, to zapoczątkowana przez Jana XXIII opcja na rzecz ubogich ma szansę zrewolucjonizować, pod sztandarem Watykanu, stosunki społeczne w XXI wieku.
Wnioski
Kościół, który zamyka przed wiernymi profetycznie wskazywaną przez Jana Pawła II i Benedykta XVI drogę do poszukiwania doskonalszego porządku społecznego („nad którego realizacją pracować mają ludzie spragnieni wciąż doskonalszej sprawiedliwości”) — ponad demokracją liberalną — nie będzie przekonywający w nauczaniu wiary i moralności.
Dialog Kościoła z liberalizmem utkwił w martwym punkcie, a w niektórych środowiskach kościelnych przybrał postać taniego romansu z tej przyczyny, że wielu biskupów nie widzi różnicy między doktryną chrześcijańska a liberalną. Punktem wyjścia dialogu z liberalizmem jest znajomość takich różnic.
Pamięć i tożsamość to jeszcze jedna partia profetycznego testamentu ojca świętego Jana Pawła II poświęcona temu, jak nie ulec „dyskretnemu urokowi” liberalizmu. W oparciu o testament ojca świętego wolno nam prosić biskupów: powiedzcie głośno – równie donośnie, co papież: współczesny ład ekonomiczny i kulturowy degraduje godność człowieka. To wołanie powinno dobiec z ojczyzny papieża. Nie zastąpią go żadne uroczystości i obchody ku czci największego Polaka.
Rolland Tettler
:: Magazyn SR: Katolicka Nauka Społeczna — podstawowe założenia