Magazyn

Psalm 38 — Kto z was jest bez grzechu?


Magazyn Ekumenizm(…)nie ma nic zdro­we­go w kościach moichz powo­du grze­chu moje­go. Winy moje bowiem wyro­sły ponad gło­wę moją, Są jak wiel­ki cię­żar, zbyt cięż­ki dla mnie. Rany moje cuch­ną i ropie­ją Z powo­du głu­po­ty mojej.


Cier­pie­nie doty­ka nas wszyst­kich. Prze­ży­wa­my je na róż­ne spo­sób i w róż­nych for­mach. Od zawo­dów miło­snych, po ból z powo­du śmier­ci naj­bliż­szych. Od bólu gło­wy po bóle poro­do­we. Przy­cho­dzi nam cier­pieć z powo­du cho­ro­by, dra­ma­tów oso­bi­stych, krzyw­dy wyrzą­dzo­nej przez innych.Przyczyną nasze­go cier­pie­nia może być jed­nak tak­że nasz grzech, zło, któ­re wyrzą­dza­my innym czy sobie. O ile w cho­ro­bie czy cier­pie­niu nie­za­wi­nio­nym łatwiej jest zna­leźć oso­by, któ­re oto­czą nas swo­ją tro­ską, empa­tią, miło­ścią, o tyle wte­dy, gdy cier­pi­my z powo­du swo­jej głu­po­ty, naj­czę­ściej spo­tka­my tyl­ko ludzi któ­rzy zpo­li­to­wa­niem kiwa­ją nad nami­gło­wą.


Cały dzień cho­dzę w żało­bie. Ogień pali lędź­wie moje I nie ma zdro­we­go miej­sca na cie­le moim. Jestem osła­bio­ny i bar­dzo przy­gnę­bio­ny, Krzy­czę, bo wzbu­rzo­ne jest ser­ce moje. Panie, przed tobą są wszyst­kie pra­gnie­nia moje, A wes­tchnie­nie moje nie jest zakry­te przed tobą. Ser­ce moje bije gwał­tow­nie, Opusz­cza mnie siła moja, A nawet świa­tło oczu moich zani­ka.


Mario jest Chi­lij­czy­kiem. W Pol­sce był od 3 lat, ale znał nasz kraj tyl­ko z dwóch miejsc. Z lot­ni­ska Okę­cie, na któ­rym wylą­do­wał i z jed­ne­go z war­szaw­skich wię­zień. W Chi­le “pra­co­wał” w jed­nym z nar­ko­tycz­nych gan­gów. Nie był zwy­kłym “żoł­nie­rzem”. Miał swój “służ­bo­wy samo­chód” i oso­bi­stą ochro­nę. Do Pol­ski przy­le­ciał z misją zdo­by­cia nowych “ryn­ków zby­tu”. Miał przy sobie skrzęt­nie ukry­te nar­ko­ty­ki. Na lot­ni­sku w War­sza­wie cze­ka­ła już na nie­go poli­cja. Nie wie­dział jak to się sta­ło, czy został “wysta­wio­ny”, czy tez to Inter­pol roz­pra­co­wy­wał ich siat­kę w Euro­pie.


Pozna­łem go w jed­nym z war­szaw­skich wię­zień. Od roku przy­cho­dził na spo­tka­nia biblij­ne orga­ni­zo­wa­ne w świe­tli­cy wię­zien­nej. Prze­żył w wię­zie­niu dra­ma­tycz­ne nawró­ce­nie. Upo­ka­rza­ny przez więź­niów, wyrwa­ny z wygod­ne­go życia, dale­ko od kra­ju, języ­ka ojczy­ste­go, szu­kał ratun­ku w Bogu. Miał głę­bo­ką świa­do­mość, ze krzyw­dził tysią­ce ludzi uczest­ni­cząc w sprze­da­ży nar­ko­ty­ków, czy innej prze­stęp­czej dzia­łal­no­ści. Nie szu­kał wymó­wek, wie­dział, ze nale­ży mu się te wię­zie­nie. Nie uspra­wie­dli­wiał się, tak jak czę­sto inni więź­nio­wie.


W tobie bowiem, Panie, pokła­dam nadzie­ję moją; Ty odpo­wia­dasz, Panie, Boże mój! Bo pomy­śla­łem: Niech się nie cie­szą ci, Któ­rzy wyno­szą się nade mnie, Kie­dy potknie się noga moja, Ja bowiem jestem bli­ski upad­ku I ból mój sta­le jest przede mną. Wyzna­ję winę moją. Nie­po­ko­ję się z powo­du grze­chu swe­go.Gdy roz­ma­wia się z więź­nia­mi, prze­waż­nie ma się wra­że­nie, ze sie­dzą tam sami nie­win­ni! Wszy­scy wokół zawi­ni­li — pro­ku­ra­tor, adwo­kat, świad­ko­wie, spo­łe­czeń­stwo — tyl­ko nie oni! Ale do cza­su. Gdy przy­cho­dzi moment na szcze­rą roz­mo­wę, na zwia­sto­wa­nie Sło­wa Boże­go i nad­cho­dzi Duch Świę­ty w swo­jej mocy, On wte­dy przy­cho­dzi z taką siłą, że jest wsta­nie zła­mać nie tyl­ko cedry Liba­nu, ale naj­za­twar­dzial­sze ser­ce skru­szyć.


Widać wte­dy, jak zadzior­ne, pew­ne sie­bie twa­rze — mięk­ną, oczy zaczy­na­ją zacho­dzić łza­mi, war­gi drżą, nie­któ­rzy gło­śno pła­cząc nie myśląc o tym, że inni patrzą. To jed­na z naj­pięk­niej­szych rze­czy jakie widzia­łem. Recy­dy­wi­ści, bez­li­to­śni, zatwar­dzia­li ban­dy­ci — pła­czą jak dzie­ci — pro­sząc Boga o miło­sier­dzie, o nowe życie.


Mario był jed­nym z nich. I Bóg go praw­dzi­wie zła­mał. Pamię­tam jak modli­li­śmy się regu­lar­nie o łaskę Bożą dla Mario, i oto cud nad­szedł. W tym cza­sie zmie­nił się chi­lij­ski kon­sul w Pol­sce. Nowy kon­sul, czło­wiek głę­bo­ko wie­rzą­cy posta­rał się o daro­wa­nie Mario resz­ty kary. Mario wró­cił­do domu. Dzi­siaj cie­szę się, gdy na świę­ta przy­cho­dzi pocz­tów­ka z egzo­tycz­ne­go Chi­le


Nie opusz­czaj mnie, Panie, Boże mój! Nie odda­laj się ode mnie! Śpiesz mi z pomo­cą, Panie, zba­wie­nie moje!


Za Jezu­sem cho­dzi­li sami win­ni, mie­li świa­do­mość swo­je­go grze­chu. U nie­go szu­ka­li uko­je­nia, prze­ba­cze­nia, przede wszyst­kim — miło­ści. To oni się do nie­go gar­nę­li, nie świę­ci, poboż­ni, ale przede wszyst­kich zło­dzie­je, zdraj­cy, pro­sty­tut­ki, bie­do­ta nie­do­uczo­na, sam “mar­gi­nes” spo­łecz­ny. To oni szli za nim, oni też póź­niej w więk­szo­ści two­rzy­li pierw­szy kościół. Już wte­dy łaska i miło­sier­dzie Chry­stu­sa była skan­da­lem w oczach “poboż­nych”.


A Jezus szu­kał wła­śnie takich, umę­czo­nych swo­im wła­snym grze­chem, nie dbał o repu­ta­cje “poboż­ne­go” rabi­na. On przy­szedł prze­cież do win­nych nie do “poboż­nych”. To mu mia­ły za złe eli­ty reli­gij­ne, ale zdro­wi prze­cież Leka­rza nie potrze­bu­ją.


Do kogo dzi­siaj my przy­cho­dzi­my? Z kim się zada­je Kościół a z kim zada­wać się nie chce? Na kim nam zale­ży a kim się brzy­dzi­my? Czy naśla­du­je­my w tym Chry­stu­sa czy raczej biblij­nych fary­ze­uszy?

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.