Magazyn

Śmiać się czy płakać?


Wiem, że w Pol­sce i w innych euro­pej­skich kra­jach mówi
się, że pro­te­stan­tyzm w Bra­zy­lii jest wspa­nia­łym przy­kła­dem wspól­no­ty rosną­cej w
siłę liczeb­ną i jako­ścio­wą. Tym­cza­sem nie wszyst­ko jest w nim tak pięk­ne i god­ne
naszych okla­sków i naśla­do­wa­nia. Jako że ponad 3/4 wspól­not pro­te­stanc­kich w
Bra­zy­lii to róż­ni zie­lo­no­świąt­kow­cy i neo-zie­lo­no­świąt­kow­cy, przy oma­wia­niu
pro­ble­mów sto­ją­cych przed bra­zy­lij­skim pro­te­stan­ty­zmem posta­no­wi­łem oprzeć się
na arty­ku­le jed­ne­go z przy­wód­ców wła­śnie tych, a nie innych Kościo­łów.


Od lat, a dokład­niej od począt­ku moje­go poby­tu w Bra­zy­lii (1992 r.), jestem wier­nym czy­tel­ni­kiem pro­te­stanc­kie­go, ale nie­zwy­kle eku­me­nicz­nie otwar­te­go cza­so­pi­sma “Ulti­ma­to”. Wczo­raj zna­la­złem w skrzyn­ce pocz­to­wej jego ostat­ni numer i jak zwy­kle, zaczą­łem roz­czy­ty­wać się w zawar­tych w nim arty­ku­łach. Po tej lek­tu­rze chciał­bym przy­bli­żyć czy­tel­ni­kom Maga­zy­nu Eku­me­nicz­ne­go “Sem­per Refor­man­da” tekst z ostat­nie­go nume­ru “Ulti­ma­to” (lipiec — sier­pień 2003), któ­ry został napi­sa­ny przez Ricar­do Gon­di­ma, pasto­ra zie­lo­no­świąt­ko­we­go Kościo­ła Zgro­ma­dze­nia Boże­go Betes­da w Bra­zy­lii. Miesz­ka on w Sao Pau­lo, jest auto­rem licz­nych ksią­żek i arty­ku­łów. Tekst nosi tytuł “Czte­ry wyda­rze­nia i wie­le nie­po­ko­ju”.          Ricar­do Gon­dim opi­su­je czte­ry przy­kła­do­we wyda­rze­nia, któ­re, nie­ste­ty, nie są wyjąt­kiem, ale wręcz coraz czę­ściej regu­łą pro­te­stan­ty­zmu w Bra­zy­lii:


Pierw­sze wyda­rze­nie doty­czy pani pastor Miriam Silva z Sao Pau­lo, któ­ra obwie­ści­ła wszem i wobec, że okre­ślo­ne­go dnia w jej koście­le wyda­rzy się coś nie­spo­dzie­wa­ne­go. Jak to w takich przy­pad­kach bywa, we wska­za­nym przez panią pastor dniu nie zabra­kło spo­re­go tłum­ku wier­nych i cie­kaw­skich. Wszy­scy, śpie­wa­jąc kościel­ne pie­śni wzy­wa­ją­ce zebra­nych do wal­ki, ocze­ki­wa­li w napię­ciu zapo­wie­dzia­nych, nie­zwy­kłych wyda­rzeń. Nagle drzwi się otwo­rzy­ły i w towa­rzy­stwie kil­ku  swych pomoc­ni­ków weszła pani pastor. Była ubra­na w woj­sko­wy mun­dur, a w ręku dzier­ży­ła praw­dzi­wy bagnet. Zgro­ma­dzo­ny lud w coraz więk­szym unie­sie­niu śpie­wał “bojo­we” pie­śni reli­gij­ne. Tym­cza­sem otwo­rzy­ły się inne drzwi i  poja­wi­ło się sze­ściu męż­czyzn nio­są­cych na ramio­nach trum­nę. Zło­ży­li ją w spe­cjal­nie przy­go­to­wa­nym miej­scu. Ludzie, już pobu­dze­ni cie­ka­wo­ścią i bojo­wy­mi hym­na­mi, wyglą­da­li na zasko­czo­nych. Byli świad­ka­mi cze­goś nowe­go, zaska­ku­ją­ce­go i nie wie­dzie­li, co o tym myśleć. Wów­czas jed­nak pasto­ra Miriam unio­sła bagnet i trzy­ma­jąc go w dło­ni wygło­si­ła pło­mien­ne kaza­nie. Na począ­tek zaczę­ła obwi­niać “rzym­skie­go ducha” za dzi­siej­szą spo­łecz­ną i reli­gij­ną rze­czy­wi­stość Bra­zy­lii. Według niej, to ów “duch Rzy­mu” jest odpo­wie­dzial­ny za bie­dę, zło­dziej­stwo i gwałt w kra­ju; to “duch Rzy­mu” nauczył Bra­zy­lij­czy­ków zacho­wy­wać nie­dzie­lę i chrzcić małe dzie­ci. Trze­ba zabić tego ducha, któ­ry nie pocho­dzi od Boga.


Na koniec swej mowy kaza­ła wszyst­kim obec­nym spraw­dzić, czy przy­pad­kiem sami też nie zosta­li zara­że­ni “duchem Rzy­mu”. Pole­ci­ła zebra­nym spi­sać na kart­kach wszyst­ko, co mogło pocho­dzić od tego ducha, a kart­ki wło­żyć do trum­ny, któ­ra zosta­ła otwar­ta. Ludzie zaczę­li zbli­żać się do otwar­tej trum­ny. Nachy­la­jąc się jed­nak nad nią każ­dy musiał ujrzeć wła­sne odbi­cie w lustrze celo­wo uło­żo­nym w miej­scu, gdzie zazwy­czaj znaj­du­je się gło­wa nie­bosz­czy­ka. Kie­dy “obrzęd” już się doko­nał, trum­na zosta­ła zamknię­ta. Wów­czas to pani pastor zbli­ży­ła się z bagne­tem wycią­gnię­tym jak­by do ata­ku i zaczę­ła dźgać trum­nę z taką zawzię­to­ścią, że wió­ry fru­wa­ły na wszyst­kie stro­ny. Skoń­czyw­szy zwró­ci­ła się do tłu­mu ze sło­wa­mi, w któ­rych z całą sta­now­czo­ścią stwier­dzi­ła, że nie była to jakaś insce­ni­za­cja, ale praw­dzi­we “wyda­rze­nie pro­fe­tycz­ne”. Obie­ca­ła, że od tej chwi­li Bóg odmie­ni na lep­sze losy Bra­zy­lii i Bra­zy­lij­czy­ków.        Dru­gi przy­pa­dek miał miej­sce w biu­rze pasto­ra Ricar­do Gon­dim. Sekre­tar­ka powia­do­mi­ła go, że zja­wił się nie­ja­ki Ale­xan­dre Souza, któ­ry chciał­by z nim poroz­ma­wiać i otrzy­mać jakąś ducho­wą pora­dę.


Ze spusz­czo­ną gło­wą wszedł mlo­dy, zalek­nio­ny czlo­wiek. Pastor Gon­dim oce­nił jego wiek na oko­ło 28 lat. Popro­sił, aby usiadł, ofia­ro­wał mu szklan­kę wody i w ogó­le sta­rał się, aby chło­pak poczuł się bar­dziej swo­bod­nie i nabrał ocho­ty do roz­mo­wy. Tak też się sta­ło. Zaraz po wypi­ciu wody Ale­xan­dre zaczął już mówić swo­bod­niej,  z więk­szą pew­no­ścią sie­bie: “Pasto­rze, nale­żę do kościo­ła ‘x’ w For­ta­le­za. Od dwóch lat jestem pod wła­da­niem demo­nów. Przy­sze­dłem tutaj, ponie­waż chcę się od nich  uwol­nić”. Pastor Gon­dim był zasko­czo­ny i zaczął wypy­ty­wać Ale­xan­dre, dla­cze­go uwa­ża, że jest pod wła­da­niem demo­nów, bo prze­cież wyglą­da na zdro­we­go na umy­śle, zrów­no­wa­żo­ne­go emo­cjo­nal­nie i w ogó­le, na czło­wie­ka spo­koj­ne­go. Ten odpo­wie­dział: “W każ­dy pią­tek uczest­ni­czę w nabo­żeń­stwie w koście­le, pod­czas któ­re­go usu­wa się cią­żą­ce na nas prze­kleń­stwa i od dwóch lat zawsze wów­czas upa­dam, ponie­waż jestem pod wła­dzą demo­nów”. Nie wyglą­dał na zadrę­czo­ne­go tym fak­tem, ale na czło­wie­ka już bar­dzo zmę­czo­ne­go. Ale­xan­dre kon­ty­nu­ował dalej: “Biskup nakła­da rękę na moją gło­wę i wów­czas ja czu­ję się udrę­czo­ny, pra­gnę usu­nąć jego rękę. Wte­dy też to wła­śnie nastę­pu­je…”. “Co nastę­pu­je?” — prze­rwał mu pastor Gon­dim. “Sta­ję się ner­wo­wy, bar­dzo nie­spo­koj­ny. Sta­ram się usu­nąć dłoń bisku­pa z mojej gło­wy. Upa­dam na pod­ło­gę. Mówią mi, że ten nie­po­kój pocho­dzi od demo­nów.” Pastor Gon­dim ponow­nie prze­rwał mu pyta­jąc, dla­cze­go biskup dotąd go nie uwol­nił, jeśli ta mani­fe­sta­cja pod­le­ga­nia wła­dzy demo­nów nastę­pu­je każ­de­go tygo­dnia? Oka­za­ło się, że w koście­le mu wytłu­ma­czo­no, iż tego typu demo­ny są bar­dzo spryt­ne. Kie­dy są wyrzu­co­ne z umy­słu, to prze­no­szą się do ducha. Z ducha prze­cho­dzą cho­wa­jąc się w woli, z woli prze­ska­ku­ją do duszy. W ten oto spo­sób, nawet będąc ochrzczo­nym i czło­wie­kiem modli­twy, Ale­xan­dre dalej czuł się znie­wo­lo­ny. Pastor Ricar­do Gon­dim wyja­śnił mu, że wca­le nie był pod wła­dzą demo­nów, ale tyl­ko nie­win­ną, uży­tecz­ną ofia­rą, zabaw­ką w rękach kościel­nych lide­rów, któ­rzy potrze­bo­wa­li tego typu łatwo­wier­nych osób podat­nych na suge­stię, aby móc bar­dziej dowar­to­ścio­wać i roz­po­wszech­nić ich piąt­ko­we nabo­żeń­stwa uwol­nie­nia.


Trze­ci przy­pa­dek miał miej­sce w Rio de Jane­iro i doty­czył pasto­ra Rober­to Pires. Mia­sto jest zna­ne jako jed­no z naj­bar­dziej nie­bez­piecz­nych na świe­cie. Pew­ne­go więc dnia pastor Pires posta­no­wił  sprze­ci­wić się prze­mo­cy w Rio de Jane­iro. Nawet przez myśl mu nie prze­szła jakaś dzia­łal­ność poli­tycz­na czy inna, spo­łecz­na lub też jakiś marsz po uli­cach mia­sta doma­ga­ją­cy się od władz więk­sze­go zaan­ga­żo­wa­nia się w przy­wró­ce­nie bez­pie­czeń­stwa miesz­kań­com i odwie­dza­ją­cym mia­sto. Na coś takie­go nie pozwo­li­ło mu jego myśle­nie teo­lo­gicz­ne i ide­olo­gicz­ne. Za to pew­ne­go razu, kie­dy modlił się pod­czas jed­ne­go z nabo­żeństw w swo­im koście­le, został oświe­co­ny tak genial­ną myślą, że póź­niej przez wie­le lat szczy­cił się nią gdzie tyl­ko popa­dło.


Pobiegł do swe­go biu­ra, otwo­rzył książ­kę tele­fo­nicz­ną i ner­wo­wo zaczął szu­kać, gdzie moż­na by wyna­jąć heli­kop­ter. Zadzwo­nił, wypy­tał się, ile kosz­to­wa­ło­by wyna­ję­cie owe­go mecha­nicz­ne­go koli­bra i pod­czas wie­czor­ne­go nabo­żeń­stwa w koście­le oznaj­mił: “Bra­cia i sio­stry, otrzy­ma­łem od Boga wizję i teraz potrze­bu­ję, aby­ście pomo­gli ją wypeł­nić. Otóż Bóg naka­zał mi, abym wyna­jął heli­kop­ter, umie­ścił w nim becz­kę ole­ju i następ­nie nama­ścił nim mia­sto Rio de Jane­iro”. Wier­ni z kościo­ła oka­za­li się hoj­ni i już tego same­go tygo­dnia pastor Rober­to Pires wzniósł się heli­kop­te­rem nad Rio de Jane­iro Wie­le puszek ole­ju zosta­ło roz­la­nych nad mia­stem, aby je “nama­ścić”. Poza roz­la­ny­mi pla­ma­mi ole­ju zna­le­zio­ny­mi w róż­nych miej­scach Rio de Jane­iro nic się nie wyda­rzy­ło, a prze­moc nawet wkrót­ce wzro­sła.


Czwar­te wyda­rze­nie mia­ło miej­sce na połu­dniu Bra­zy­lii, w Kury­ty­bie. Pastor Car­los Feijó powró­cił z semi­na­rium, na któ­rym pogłę­bił swo­ją wie­dzę na temat bitwy ducho­wej. Nauczo­no go tam, jak “oddać mia­sto Bogu”. Dowie­dział się też, w jaki spo­sób roz­po­znać gra­ni­ce swej gmi­ny i oświad­czyć, że ta nale­ży do Jezu­sa Chry­stu­sa. Nauczył się jesz­cze wię­cej: jeśli kościół nie zacznie doma­gać się tego, co nale­ży do Pana, to dia­beł dalej legal­nie będzie miał pra­wo do życia ludzi roz­sie­wa­jąc pomię­dzy nimi nędzę. Przez dobry tydzień pastor Car­los był obu­rzo­ny na sie­bie same­go i na innych pasto­rów. Jak­że to? Nie zadzia­ła­li, tak bar­dzo się zanie­dba­li? Zaczął się modlić! Ze łza­mi ciek­ną­cy­mi ciur­kiem z oczu posta­no­wił pościć. I wów­czas otrzy­mał od Boga, jak to sam uwa­żał, wspa­nia­łą wia­do­mość. Prze­cież daw­no temu nauczył się, że lwy czy wil­ki zazna­cza­ją swo­je tery­to­rium moczem i w ten spo­sób nie pozwa­la­ją na inwa­zję ich tere­nów przez inne sam­ce. Bóg mu obja­wił, że powi­nien uczy­nić to samo jako pra­wo­wi­ty przed­sta­wi­ciel Jezu­sa — Lwa Ple­mie­nia Judz­kie­go.


Tego same­go tygo­dnia zwo­łał wszyst­kich współ­pra­cu­ją­cych z nim pasto­rów, aby o poran­ku uda­li się do stra­te­gicz­nych punk­tów Kury­ty­by i tam odda­li mocz. Zuży­li na to kil­ka ład­nych godzin. Kara­wa­na samo­cho­dów prze­je­cha­ła wie­le kilo­me­trów czę­sto się zatrzy­mu­jąc. Pasto­rzy pili wodę litra­mi, gdyż potrze­bo­wa­li bar­dzo dużo moczu, aby nazna­czyć tak duże mia­sto jak Kury­ty­ba.


Jak zapew­nia pastor Ricar­do Gon­dim, te czte­ry pate­tycz­ne histo­rie są nie­ste­ty, jak naj­bar­dziej naj­praw­dzi­we. Wyda­rzy­ły się w wymie­nio­nych mia­stach, a tyl­ko imio­na i nazwi­ska wystę­pu­ją­cych w nich osób zosta­ły zmie­nio­ne. Uka­zu­ją one dzi­siej­szą rze­czy­wi­stość bra­zy­lij­skie­go Kościo­ła pro­te­stanc­kie­go. Dla­te­go to pastor Ricar­do pisze w swym arty­ku­le: “Rozu­miem, że oso­by mają zagwa­ran­to­wa­ne przez kon­sty­tu­cję pra­wo do wie­rze­nia i prak­ty­ko­wa­nia tego, cze­go tyl­ko zechcą. Jed­nak­że, nie powin­ni tego czy­nić w imie­niu pro­te­stanc­kiej i ewan­ge­lic­kiej wia­ry. Roz­la­no już zbyt wie­le krwi, zbyt wie­le żywo­tów zosta­ło poświę­co­nych i zbyt wie­lu misjo­na­rzy się namę­czy­ło, aby teraz być świad­kiem tak powierz­chow­ne­go podej­ścia do wia­ry. Poza tym, są one przy­czy­ną wiel­kich znisz­czeń w życiu wie­lu osób. Wie­lu już utra­ci­ło swo­ją wia­rę. Jaka­kol­wiek oso­ba posia­da­ją­ca mini­mum zdro­we­go roz­sąd­ku, po przej­ściu eufo­rii, poczu­je się bar­dzo zawsty­dzo­na z uczest­nic­twa w takich głu­po­tach. W koń­cu sta­ną się cyni­ka­mi lub się zbun­tu­ją, co w oby­dwu przy­pad­kach jest bar­dzo tra­gicz­ne”.


Swój arty­kuł pastor Ricar­do Gon­dim koń­czy wezwa­niem do czuj­no­ści i denun­cja­cji tego typu postaw, jak te z opi­sa­nych przy­pad­ków. Ewan­ge­lia nie może stać się znie­kształ­co­ną, “inną ewan­ge­lią”. Jeśli nie pod­nie­sie­my nasze­go gło­su, będzie­my rów­nież współ­win­ni z powo­du zanie­dba­nia. “Kie­dy Kościół prze­sta­je być solą i sta­je się powo­dem drwin, nie nada­je się już do nicze­go inne­go, jak tyl­ko by być dep­ta­ny przez ludzi”, pisze pastor Gon­dim. 


Ostrze­ga rów­nież, że pośród Kościo­łów pro­te­stanc­kich jest wie­le kąko­lu, któ­ry wca­le nie jest podob­ny do psze­ni­cy. Pasto­rzy i wier­ni bra­zy­lij­skich Kościo­łów wywo­dzą­cych się z Refor­ma­cji czę­sto nie wie­dzą czy się śmiać, czy też raczej pła­kać. Trze­ba się prze­ciw­sta­wić już teraz, “zanim pozo­sta­nie nam tyl­ko płacz”, stwier­dza pastor Ricar­do.


                                                                                              Ks. Miro­sław Kro­pi­dłow­ski     

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.