Magazyn

Św. Jan Chrzciciel


Spo­śród wie­lu posta­ci zwią­za­nych z Jezu­sem dwie wyróż­nia­ją się szcze­gól­nie: męż­czy­zna Jan Chrzci­ciel, i kobie­ta Maria, Mat­ka Boga. O pierw­szej z nich Chry­stus mówi, że „nikt z tych, któ­rzy się z nie­wiast naro­dzi­li, nie jest więk­szy od Jana”. Podob­nie Maria – według świa­dec­twa wysłan­ni­ka nie­bios jest wśród kobiet w spo­sób szcze­gól­ny bło­go­sła­wio­na.


 


Naro­dze­nie Jana zwia­stu­je anioł Gabriel, ten sam któ­ry nie­dłu­go potem nawie­dzi Marię. O poczę­tym cudow­nie dziec­ku posła­niec z nie­ba mówi, że już w łonie mat­ki będzie napeł­nio­ny Duchem Świę­tym [1] (te sło­wa jakoś nie dały chrze­ści­ja­nom asump­tu do snu­cia roz­wa­żań na temat „nie­po­ka­la­ne­go poczę­cia Jana Chrzci­cie­la” – widocz­nie wol­ność od grze­chu nie jest szcze­gól­nie cenio­na w przy­pad­ku męż­czyzn; a prze­cież jaki to kon­trast ze sło­wa­mi auto­ra Ps 51: „Oto uro­dzi­łem się w prze­wi­nie­niu, i w grze­chu poczę­ła mnie mat­ka”). Ana­lo­gicz­nie w trak­cie zwia­sto­wa­nia Duch Św. zstę­pu­je na Marię, a moc Naj­wyż­sze­go ją osła­nia (Łk 1, 35). Mat­ka Jezu­sa jest też kecha­ri­to­me­ne – napeł­nio­na łaską (Łk 1,28). Widać też wyraź­ny para­le­lizm opo­wie­ści o naro­dze­niu Jezu­sa i Jana, mają­cy pod­kre­ślić wyjąt­ko­we zna­cze­nie w histo­rii zba­wie­nia ostat­nie­go pro­ro­ka biblij­ne­go.



Opo­wie­ściom o naro­dze­niu Jana Chrzci­cie­la i Jezu­sa towa­rzy­szą dwa syme­trycz­ne hym­ny uwiel­bie­nia dla Boga: Bene­dic­tus i Magni­fi­cat. Oba zapo­wia­da­ją nie­zwy­kłą rolę i god­ność oby­dwoj­ga krew­nych Jezu­sa w histo­rii zba­wie­nia. Syn Zacha­ria­sza będzie nazwa­ny pro­ro­kiem Naj­wyż­sze­go, poprze­dza­ją­cym Pana i przy­go­to­wu­ją­cym dla Nie­go dro­gę (Łk 1,76). Maria nato­miast będzie bło­go­sła­wio­na przez wszyst­kie poko­le­nia, gdyż wiel­kie rze­czy uczy­nił jej Wszech­moc­ny (Łk 1, 48–49). 


Teo­lo­gicz­na myśl Łuka­sza o szcze­gól­nej roli tych dwóch para­lel­nych posta­ci Nowe­go Testa­men­tu, zosta­ła zacho­wa­na tyl­ko w pra­wo­sław­nym nur­cie tra­dy­cji chrze­ści­jań­skiej. Jej obec­ność mani­fe­stu­je się naj­wy­raź­niej w sym­bo­licz­nym prze­sła­niu ikon. O ich wymo­wie tak pisze pra­wo­sław­ny teo­log o. Ser­giusz Buł­ga­kow: „Naj­więk­szym wśród świę­tych, sto­ją­cym naj­bli­żej tro­nu Boże­go, jest św. Jan Poprzed­nik i Chrzci­ciel Pań­ski, przy­ja­ciel Oblu­bień­ca, naj­więk­szy z uro­dzo­nych przez nie­wia­stę (Kościół kato­lic­ki we współ­cze­snych nam cza­sach samo­wol­nie oddał to pierw­sze miej­sce, wcze­śniej rów­nież przy­słu­gu­ją­ce Jano­wi Chrzci­cie­lo­wi, św. Józe­fo­wi Oblu­bień­co­wi). W iko­no­gra­fii wia­ra pra­wo­sła­wia wyra­ża się w Deisis (gr. Deesis – bła­ga­nie), przed­sta­wia­ją­cym sie­dzą­ce­go na tro­nie Chry­stu­sa, przed któ­rym sto­ją z pra­wej stro­ny Bogu­ro­dzi­ca i z lewej św. Jan Chrzci­ciel. Iko­na ta wyra­ża myśl, że Bogu­ro­dzi­cy i św. Jano­wi Chrzci­cie­lo­wi przy­na­le­ży szcze­gól­na bli­skość do Chry­stu­sa i moc orę­dow­nic­twa. Bli­skość ta wyni­ka przede wszyst­kim z roli, jaką Chrzci­ciel ode­grał w Obja­wie­niu Pań­skim i zstą­pie­niu Ducha Świę­te­go na chrzczo­ne­go Jezu­sa. (…) Przed śmier­cią św. Jana zaświad­czył o nim i oddał mu chwa­łę jego Przy­ja­ciel (Mt 11, 2–15; Łk 7, 18), a tak­że powie­dział o nim: A jed­nak mądrość uspra­wie­dli­wio­na jest przez swe czy­ny (Mt 11,19). Sło­wa te ozna­cza­ją, że św. Jan osią­gnął szczyt ludz­kiej świę­to­ści i wypeł­nił cel stwo­rze­nia. Mądrość, któ­ra towa­rzy­szy­ła Bogu przy stwo­rze­niu świa­ta i radość z powo­du synów ludz­kich, uspra­wie­dli­wio­na w Janie, a jesz­cze peł­niej w Dzie­wi­cy Maryi, któ­ra jest jak­by oso­bo­wym miesz­ka­niem Mądro­ści Bożej; Bogu­ro­dzi­ca i św. Jan razem sto­ją przed Wcie­lo­nym Sło­wem jako szczyt i chwa­ła stwo­rze­nia, przed świa­tem anio­łów. Myśl ta jest wyra­żo­na poprzez roz­miesz­cze­nie ikon w iko­no­sta­sie, prze­gro­dzie oddzie­la­ją­cej w cer­kwiach pra­wo­sław­nych ołtarz od nawy, gdzie cen­tral­ne miej­sce zaj­mu­je iko­na Chry­stu­sa przed któ­rym sto­ją Bogu­ro­dzi­ca i św. Jan, a dopie­ro po nich umiesz­czo­ne są iko­ny anio­łów, a następ­nie świę­tych.” [2]



W opi­sy­wa­nym tu przed­sta­wie­niu Maria repre­zen­tu­je „żeń­ską zasa­dę”, jak­by kobie­cy pier­wia­stek czło­wie­czeń­stwa; Jan Chrzci­ciel zaś uosa­bia „męską zasa­dę”. Obo­je repre­zen­tu­ją więc peł­nię — cały rodzaj ludz­ki, trwa­ją­cy w modli­twie i uwiel­bie­niu przed Chry­stu­sem.  


Szcze­gól­ne wynie­sie­nie Marii i Jana Chrzci­cie­la nie­od­łącz­nie jest zwią­za­ne z ich uni­że­niem. Jezus zaświad­cza­jąc że żaden męż­czy­zna nie jest rów­ny swą god­no­ścią Jano­wi, doda­je od razu że „naj­mniej­szy w Kró­le­stwie Bożym jest więk­szy o d nie­go” (Łk 7,28). Podob­nie Rab­bi z Naza­re­tu przy­zna­je, że bło­go­sła­wio­ne jest łono któ­re Jego nosi­ło, i pier­si któ­re Go kar­mi­ły; zara­zem doda­je że bło­go­sła­wie­ni są rów­nież ci, któ­rzy słu­cha­ją Sło­wa Boże­go i wypeł­nia­ją je (Łk 11, 27–28). Odsła­nia­jąc wiel­kość swych krew­nych a jed­no­cze­śnie ją rela­ty­wi­zu­jąc, Jezus wska­zu­je że dro­ga któ­ra im zosta­ła dana jest otwar­ta dla każ­de­go z uczniów; że wiel­cy świę­ci nie są od resz­ty chrze­ści­jan oddzie­le­ni nie­prze­by­tą prze­pa­ścią. Jan i Maria win­ni nam być bar­dzo bli­scy, jak brat, sio­stra i mat­ka w wie­rze (Łk 8, 21) – jako ci, któ­rzy pierw­si odpo­wie­dzie­li na Sło­wo wezwa­nia.



Wypeł­nia­jąc wolę nasze­go Pana spójrz­my przez chwi­lę na postać Jana Chrzci­cie­la. Spró­buj­my odpo­wie­dzieć na pyta­nia, posta­wio­ne przez Jezu­sa: „Coście wyszli oglą­dać na pusty­ni? Trzci­nę chwie­ją­cą się na wie­trze? Ale coście wyszli oglą­dać? Czło­wie­ka odzia­ne­go w mięk­kie sza­ty? Ci w wytwor­nych sza­tach i w zbyt­ku żyją­cy prze­by­wa­ją w pała­cach kró­lew­skich. Coście więc wyszli zoba­czyć? Pro­ro­ka?” (Łk 7, 24–26).  


Rze­czy­wi­ście, Jan sta­je w dłu­gim sze­re­gu pro­ro­ków biblij­nych, jako ostat­ni z nich – zwia­stun cza­su wypeł­nie­nia wszyst­kich pro­roctw. Podob­nie jak Jere­miasz, podob­nie jak każ­dy z nas, wybra­ny został przez Naj­wyż­sze­go zanim został utwo­rzo­ny w łonie mat­ki (Jr 1,5). Swe życie bez resz­ty odda­je na chwa­łę i służ­bę temu, któ­ry jest jedy­ny i naj­waż­nie­szy. Całym sobą wska­zu­je na przy­cho­dzą­ce­go Chry­stu­sa, dając o Nim świa­dec­two jako o Baran­ku Bożym, któ­re­go krew prze­la­na w miste­rium pas­chy ma moc uchro­nić nas od zagła­dy. Czyż nie tak powin­no wyglą­dać też nasze życie?



Poprzed­nik mesja­sza jest czło­wie­kiem wia­ry doj­rza­łej. Odrzu­cił wszel­kie pod­pór­ki reli­gij­ne­go życia w posta­ci sfor­ma­li­zo­wa­ne­go kul­tu, świą­ty­ni, nabo­żeństw. Wybrał życie pustyn­ne, anty­cy­pu­jąc wezwa­nie Jezu­sa do odda­wa­nia Bogu czci w duchu i praw­dzie. Przez dłu­gi czas prze­by­wał w ciszy, w niej odnaj­du­jąc zapew­ne głos Naj­wyż­sze­go.  


Wia­ra doj­rza­ła zawsze jest zara­zem wia­rą trud­ną. Nie­ob­ce są jej zwąt­pie­nia, a prze­ży­cie obec­no­ści Boga prze­pla­ta się z poczu­ciem osa­mot­nie­nia. Nie ma w niej nic ze słod­kiej hagio­gra­fii. Jak­że trud­ny musiał być dla Jana ten czas osa­dze­nia w celi wię­zien­nej, gdy w samot­no­ści ocze­ki­wał na nie­uchron­ny koniec. Zapew­ne nie raz zada­wał on sobie wte­dy pyta­nie o sens swe­go posłan­nic­twa. To z nie­go rodzą się wąt­pli­wo­ści czy dobre­go wybo­ru doko­nał, czy cza­sem wszyst­ko to co się wyda­rzy­ło nie było jakąś wiel­ką pomył­ką? Jan wysy­ła więc posłań­ców do swe­go przy­ja­cie­la z pyta­niem: „Czy Ty jesteś tym któ­ry ma przyjść?” Czy te roz­ter­ki nie są bli­skie ser­cu każ­de­go z nas? W tej sła­bo­ści tkwi jed­nak ogrom­na siła. Jan pomi­mo wąt­pli­wo­ści, a może wła­śnie dzię­ki nim, odda­je swe życie w imię rado­ści z tego, że oto śle­pi odzy­sku­ją wzrok, chro­mi cho­dzą, trę­do­wa­ci dozna­ją oczysz­cze­nia, głu­si sły­szą, umar­li są wskrze­sza­ni, a ubo­gim gło­szo­na jest Ewan­ge­lia… Z całą pew­no­ścią naszym oczom nie uka­zu­je się tu obraz trzci­ny, tar­ga­nej podmu­cha­mi wia­tru.



Jan Chrzci­ciel jest wresz­cie nie­zwy­kłym męż­czy­zną. Nie znaj­dzie­my w nim ani śla­du dumy, jest za to doj­rza­łe pra­gnie­nie: „On musi wzra­stać, ja zaś sta­wać się mniej­szym” (J 3, 30). Rela­cja mię­dzy nim a Jezu­sem jest szcze­gól­ne­go rodza­ju. Język wia­ry obfi­tu­je w ale­go­rie, odno­szą­ce się do związ­ków mię­dzy kobie­tą i męż­czy­zną. Jeden z klu­czo­wych obra­zów biblij­nych przed­sta­wia Izra­el-Kościół jako oblu­bie­ni­cę, Boga zaś jako oblu­bień­ca. Męż­czy­zna wia­ry może mieć pew­ną trud­ność w odna­le­zie­niu się w tej sym­bo­li­ce. W tym świe­cie wyobra­żeń Jan Chrzci­ciel znaj­du­je wła­sną, ory­gi­nal­ną dro­gę, okre­śla­jąc sie­bie w nie­zwy­kły i zaska­ku­ją­cy zara­zem spo­sób. Mia­no­wi­cie mówi o sobie jako o „przy­ja­cie­lu oblu­bień­ca”, tym któ­ry wsłu­chu­je się w głos pana mło­de­go i dozna­je peł­nej rado­ści na jego dźwięk (J 3,29). Ostat­ni z pro­ro­ków uka­zu­je nam wzór przy­jaź­ni i – nie bój­my się tego sło­wa – miło­ści mię­dzy męż­czy­zną a Chry­stu­sem. W tym sen­sie sta­no­wi on dopeł­nie­nie „żeń­skiej zasa­dy” wia­ry, uoso­bio­nej w Marii, mat­ce i oblu­bie­ni­cy. Wizja utrwa­lo­na w języ­ku pra­wo­sław­nych ikon zysku­je na kar­tach Pisma głę­bo­kie uza­sad­nie­nie. Wpa­tru­jąc się w ten świę­ty obraz oddaj­my chwa­łę Naj­wyż­sze­mu: 


Bło­go­sła­wio­ny niech będzie Pan, Bóg Izra­ela, za cudow­ne życie męża Boże­go, Jana! 


Jacek Szy­mań­ski


Przy­pi­sy:


[1] Ten sam zwrot o napeł­nie­niu Duchem zosta­je uży­ty w Dz 4,31. Zakła­da­jąc jed­ność autor­stwa trze­ciej Ewan­ge­lii i Dzie­jów Ap. Moż­na na tej pod­sta­wie wysnuć wnio­sek, że Łukasz suge­ru­je iż udzia­łem Jana sta­ła się ta rze­czy­wi­stość, któ­rej doświad­cza­li ucznio­wie Jezu­sa po zmar­twych­wsta­niu swe­go Mistrza i dniu pięć­dzie­siąt­ni­cy.


[2] Ser­giusz Buł­ga­kow „Pra­wo­sła­wie. Zarys nauki Kościo­ła Pra­wo­sław­ne­go”, Bia­ły­stok 1992; str. 141.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.