Św. Jan Chrzciciel
- 22 czerwca, 2004
- przeczytasz w 7 minut
Spośród wielu postaci związanych z Jezusem dwie wyróżniają się szczególnie: mężczyzna Jan Chrzciciel, i kobieta Maria, Matka Boga. O pierwszej z nich Chrystus mówi, że „nikt z tych, którzy się z niewiast narodzili, nie jest większy od Jana”. Podobnie Maria – według świadectwa wysłannika niebios jest wśród kobiet w sposób szczególny błogosławiona.
Narodzenie Jana zwiastuje anioł Gabriel, ten sam który niedługo potem nawiedzi Marię. O poczętym cudownie dziecku posłaniec z nieba mówi, że już w łonie matki będzie napełniony Duchem Świętym [1] (te słowa jakoś nie dały chrześcijanom asumptu do snucia rozważań na temat „niepokalanego poczęcia Jana Chrzciciela” – widocznie wolność od grzechu nie jest szczególnie ceniona w przypadku mężczyzn; a przecież jaki to kontrast ze słowami autora Ps 51: „Oto urodziłem się w przewinieniu, i w grzechu poczęła mnie matka”). Analogicznie w trakcie zwiastowania Duch Św. zstępuje na Marię, a moc Najwyższego ją osłania (Łk 1, 35). Matka Jezusa jest też kecharitomene – napełniona łaską (Łk 1,28). Widać też wyraźny paralelizm opowieści o narodzeniu Jezusa i Jana, mający podkreślić wyjątkowe znaczenie w historii zbawienia ostatniego proroka biblijnego.
Opowieściom o narodzeniu Jana Chrzciciela i Jezusa towarzyszą dwa symetryczne hymny uwielbienia dla Boga: Benedictus i Magnificat. Oba zapowiadają niezwykłą rolę i godność obydwojga krewnych Jezusa w historii zbawienia. Syn Zachariasza będzie nazwany prorokiem Najwyższego, poprzedzającym Pana i przygotowującym dla Niego drogę (Łk 1,76). Maria natomiast będzie błogosławiona przez wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił jej Wszechmocny (Łk 1, 48–49).
Teologiczna myśl Łukasza o szczególnej roli tych dwóch paralelnych postaci Nowego Testamentu, została zachowana tylko w prawosławnym nurcie tradycji chrześcijańskiej. Jej obecność manifestuje się najwyraźniej w symbolicznym przesłaniu ikon. O ich wymowie tak pisze prawosławny teolog o. Sergiusz Bułgakow: „Największym wśród świętych, stojącym najbliżej tronu Bożego, jest św. Jan Poprzednik i Chrzciciel Pański, przyjaciel Oblubieńca, największy z urodzonych przez niewiastę (Kościół katolicki we współczesnych nam czasach samowolnie oddał to pierwsze miejsce, wcześniej również przysługujące Janowi Chrzcicielowi, św. Józefowi Oblubieńcowi). W ikonografii wiara prawosławia wyraża się w Deisis (gr. Deesis – błaganie), przedstawiającym siedzącego na tronie Chrystusa, przed którym stoją z prawej strony Bogurodzica i z lewej św. Jan Chrzciciel. Ikona ta wyraża myśl, że Bogurodzicy i św. Janowi Chrzcicielowi przynależy szczególna bliskość do Chrystusa i moc orędownictwa. Bliskość ta wynika przede wszystkim z roli, jaką Chrzciciel odegrał w Objawieniu Pańskim i zstąpieniu Ducha Świętego na chrzczonego Jezusa. (…) Przed śmiercią św. Jana zaświadczył o nim i oddał mu chwałę jego Przyjaciel (Mt 11, 2–15; Łk 7, 18), a także powiedział o nim: A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny (Mt 11,19). Słowa te oznaczają, że św. Jan osiągnął szczyt ludzkiej świętości i wypełnił cel stworzenia. Mądrość, która towarzyszyła Bogu przy stworzeniu świata i radość z powodu synów ludzkich, usprawiedliwiona w Janie, a jeszcze pełniej w Dziewicy Maryi, która jest jakby osobowym mieszkaniem Mądrości Bożej; Bogurodzica i św. Jan razem stoją przed Wcielonym Słowem jako szczyt i chwała stworzenia, przed światem aniołów. Myśl ta jest wyrażona poprzez rozmieszczenie ikon w ikonostasie, przegrodzie oddzielającej w cerkwiach prawosławnych ołtarz od nawy, gdzie centralne miejsce zajmuje ikona Chrystusa przed którym stoją Bogurodzica i św. Jan, a dopiero po nich umieszczone są ikony aniołów, a następnie świętych.” [2]
W opisywanym tu przedstawieniu Maria reprezentuje „żeńską zasadę”, jakby kobiecy pierwiastek człowieczeństwa; Jan Chrzciciel zaś uosabia „męską zasadę”. Oboje reprezentują więc pełnię — cały rodzaj ludzki, trwający w modlitwie i uwielbieniu przed Chrystusem.
Szczególne wyniesienie Marii i Jana Chrzciciela nieodłącznie jest związane z ich uniżeniem. Jezus zaświadczając że żaden mężczyzna nie jest równy swą godnością Janowi, dodaje od razu że „najmniejszy w Królestwie Bożym jest większy o d niego” (Łk 7,28). Podobnie Rabbi z Nazaretu przyznaje, że błogosławione jest łono które Jego nosiło, i piersi które Go karmiły; zarazem dodaje że błogosławieni są również ci, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je (Łk 11, 27–28). Odsłaniając wielkość swych krewnych a jednocześnie ją relatywizując, Jezus wskazuje że droga która im została dana jest otwarta dla każdego z uczniów; że wielcy święci nie są od reszty chrześcijan oddzieleni nieprzebytą przepaścią. Jan i Maria winni nam być bardzo bliscy, jak brat, siostra i matka w wierze (Łk 8, 21) – jako ci, którzy pierwsi odpowiedzieli na Słowo wezwania.
Wypełniając wolę naszego Pana spójrzmy przez chwilę na postać Jana Chrzciciela. Spróbujmy odpowiedzieć na pytania, postawione przez Jezusa: „Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę chwiejącą się na wietrze? Ale coście wyszli oglądać? Człowieka odzianego w miękkie szaty? Ci w wytwornych szatach i w zbytku żyjący przebywają w pałacach królewskich. Coście więc wyszli zobaczyć? Proroka?” (Łk 7, 24–26).
Rzeczywiście, Jan staje w długim szeregu proroków biblijnych, jako ostatni z nich – zwiastun czasu wypełnienia wszystkich proroctw. Podobnie jak Jeremiasz, podobnie jak każdy z nas, wybrany został przez Najwyższego zanim został utworzony w łonie matki (Jr 1,5). Swe życie bez reszty oddaje na chwałę i służbę temu, który jest jedyny i najważnieszy. Całym sobą wskazuje na przychodzącego Chrystusa, dając o Nim świadectwo jako o Baranku Bożym, którego krew przelana w misterium paschy ma moc uchronić nas od zagłady. Czyż nie tak powinno wyglądać też nasze życie?
Poprzednik mesjasza jest człowiekiem wiary dojrzałej. Odrzucił wszelkie podpórki religijnego życia w postaci sformalizowanego kultu, świątyni, nabożeństw. Wybrał życie pustynne, antycypując wezwanie Jezusa do oddawania Bogu czci w duchu i prawdzie. Przez długi czas przebywał w ciszy, w niej odnajdując zapewne głos Najwyższego.
Wiara dojrzała zawsze jest zarazem wiarą trudną. Nieobce są jej zwątpienia, a przeżycie obecności Boga przeplata się z poczuciem osamotnienia. Nie ma w niej nic ze słodkiej hagiografii. Jakże trudny musiał być dla Jana ten czas osadzenia w celi więziennej, gdy w samotności oczekiwał na nieuchronny koniec. Zapewne nie raz zadawał on sobie wtedy pytanie o sens swego posłannictwa. To z niego rodzą się wątpliwości czy dobrego wyboru dokonał, czy czasem wszystko to co się wydarzyło nie było jakąś wielką pomyłką? Jan wysyła więc posłańców do swego przyjaciela z pytaniem: „Czy Ty jesteś tym który ma przyjść?” Czy te rozterki nie są bliskie sercu każdego z nas? W tej słabości tkwi jednak ogromna siła. Jan pomimo wątpliwości, a może właśnie dzięki nim, oddaje swe życie w imię radości z tego, że oto ślepi odzyskują wzrok, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli są wskrzeszani, a ubogim głoszona jest Ewangelia… Z całą pewnością naszym oczom nie ukazuje się tu obraz trzciny, targanej podmuchami wiatru.
Jan Chrzciciel jest wreszcie niezwykłym mężczyzną. Nie znajdziemy w nim ani śladu dumy, jest za to dojrzałe pragnienie: „On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym” (J 3, 30). Relacja między nim a Jezusem jest szczególnego rodzaju. Język wiary obfituje w alegorie, odnoszące się do związków między kobietą i mężczyzną. Jeden z kluczowych obrazów biblijnych przedstawia Izrael-Kościół jako oblubienicę, Boga zaś jako oblubieńca. Mężczyzna wiary może mieć pewną trudność w odnalezieniu się w tej symbolice. W tym świecie wyobrażeń Jan Chrzciciel znajduje własną, oryginalną drogę, określając siebie w niezwykły i zaskakujący zarazem sposób. Mianowicie mówi o sobie jako o „przyjacielu oblubieńca”, tym który wsłuchuje się w głos pana młodego i doznaje pełnej radości na jego dźwięk (J 3,29). Ostatni z proroków ukazuje nam wzór przyjaźni i – nie bójmy się tego słowa – miłości między mężczyzną a Chrystusem. W tym sensie stanowi on dopełnienie „żeńskiej zasady” wiary, uosobionej w Marii, matce i oblubienicy. Wizja utrwalona w języku prawosławnych ikon zyskuje na kartach Pisma głębokie uzasadnienie. Wpatrując się w ten święty obraz oddajmy chwałę Najwyższemu:
Błogosławiony niech będzie Pan, Bóg Izraela, za cudowne życie męża Bożego, Jana!
Jacek Szymański
Przypisy:
[1] Ten sam zwrot o napełnieniu Duchem zostaje użyty w Dz 4,31. Zakładając jedność autorstwa trzeciej Ewangelii i Dziejów Ap. Można na tej podstawie wysnuć wniosek, że Łukasz sugeruje iż udziałem Jana stała się ta rzeczywistość, której doświadczali uczniowie Jezusa po zmartwychwstaniu swego Mistrza i dniu pięćdziesiątnicy.
[2] Sergiusz Bułgakow „Prawosławie. Zarys nauki Kościoła Prawosławnego”, Białystok 1992; str. 141.