Wojna i pokój
- 24 grudnia, 2006
- przeczytasz w 19 minut
Od czasów Jana XXIII następcy św. Piotra definitywnie wyrzekli się ambicji politycznych, a przyjęli postawę duszpasterzy całej ludzkości. Proboszcz świata – jak mawiano o „dobrym papieżu” — martwi się nie tylko o katolików – swoją troską obejmuje wszystkie ludy i narody stając w obronie uciśnionych i słabych.
Znakomicie w tej roli wypadł Jan Paweł II. Bieg wydarzeń politycznych wskazuje jednak, że najbardziej dramatyczny odcinek dziejów nowożytnych przypadnie na pontyfikat Benedykta XVI. Nie dziwi więc imienne nawiązanie Josepha Ratzingera do postaci papieża, który chciał zapobiec wojnie. Nie dziwi też treść ostatniego orędzia na dzień pokoju, które ostro potępia ostatnie wydarzenia na ziemi libańskiej. W tym orędziu papież mówi tyle samo o pokoju co o wojnie — jej przyczynach i zasadach.
PAPIESKIE ORĘDZIE
W przededniu wizyty premiera Izraela, odpowiedzialnego za bombardowania ludności cywilnej w Libanie, Benedykt XVI mówił o łamaniu zasad międzynarodowego współżycia. Treści przemówień papieskich przekazywanych premierowi za pośrednictwem ambasadora izraelskiego musiały brzmieć niemile w uszach tego radykalnego polityka, który chciał uwiarygodnić swoją osobę poprzez wizytę u następcy św. Piotra.
Papież ostentacyjnie nawiązał do nauczania soborowego w sprawie wojny. „Wszelkie działania wojenne, zmierzające bez żadnej różnicy do zniszczenia całych miast lub też większych połaci kraju z ich mieszkańcami, są zbrodnią przeciw Bogu i samemu człowiekowi, zasługującą na stanowcze i natychmiastowe potępienie”.
„Nie można dysponować osobą wedle upodobania – pisze Benedykt XVI w orędziu na światowy dzień pokoju. Kto cieszy się większą władzą polityczną, technologiczną, ekonomiczną, nie może wykorzystywać jej do naruszania praw innych, będących w mniej szczęśliwym położeniu. Na poszanowaniu praw wszystkich ludzi bowiem buduje się pokój.”
„Wojna jest zawsze porażką wspólnoty międzynarodowej i poważną przegraną ludzkości – kontynuuje ojciec święty. Kiedy mimo wszystko do niej dochodzi, trzeba chronić przynajmniej istotne zasady humanitarne i podstawowe wartości wszelkiego cywilizowanego współżycia, ustanawiając normy postępowania ograniczające jak najbardziej powodowane przez nią straty i sprzyjające łagodzeniu cierpień ludności cywilnej i wszystkich ofiar konfliktów.” Te słowa Benedykta XVI siłą rzeczy godzą w wizerunek przywódcy Izraela.
Ludzie angażujący się w politykę winni odważnie służyć dobru wspólnemu, nie ulegając naciskom grup ani żądzy władzy — przypomniał o tym Benedykt XVI na wspólnej audiencji dla nowych ambasadorów przy Stolicy Apostolskiej.
Z tej samej okazji papież mówił o tym, co jest przyczyną wojen. „Obowiązkiem osób odpowiedzialnych za społeczeństwo jest bowiem nie stwarzanie ani nie utrzymywanie w żadnym kraju czy regionie sytuacji niezadowolenia na płaszczyźnie politycznej, gospodarczej czy społecznej. Sprawiają one, że ludzie spychani są na margines, trzymani z dala od miejsc podejmowania decyzji i zarządzania. Nie daje się im prawa do korzystania z owoców narodowej produkcji. Takie niesprawiedliwości są nieuniknionym źródłem zamieszek i powodują eskalację przemocy.”
I o tym co jest przyczyną pokoju: osoba ludzka [jest] sercem pokoju. „Gdy szanuje się osobę, umacnia się pokój, a wprowadzając pokój, tworzy się perspektywy dla autentycznego, integralnego humanizmu.”
„Świadomość, że istnieją niezbywalne prawa ludzkie związane ze wspólną naturą ludzi, stała się podstawą do sformułowania humanitarnego prawa międzynarodowego, którego państwa muszą przestrzegać również w przypadku wojny – poucza polityków Benedykt XVI. — Tak na przykład podczas konfliktu, którego scenerią był kilka miesięcy temu południowy Liban, obowiązek zapewnienia ochrony i pomocy niewinnym ofiarom i oszczędzania ludności cywilnej w dużej mierze nie został dopełniony – ubolewa ojciec święty. Bolesna historia Libanu i nowa konfiguracja konfliktów, zwłaszcza od czasu, gdy niebezpieczeństwo terroryzmu przybrało nieznane dotąd formy przemocy, przynaglają wspólnotę międzynarodową, by potwierdziła na nowo międzynarodowe prawo humanitarne i odniosła je do wszystkich sytuacji, w których dziś dochodzi do konfliktów zbrojnych, również nieprzewidzianych przez aktualne prawo międzynarodowe, aby jak najbardziej ograniczyć straty spowodowane przez wojny, którym nie udaje się zapobiec” – kończy Benedykt.
Uwadze papieskiej nie umknęła kwestia nadużyć dokonywanych w imię wojny z terroryzmem. „Ponadto, plaga terroryzmu wymaga pogłębionej refleksji na temat etycznych granic w tym, co dotyczy użycia dzisiejszych środków ochrony bezpieczeństwa państwowego.”
Wizyta Olmerta w Watykanie świadczy o tym, że głos Stolicy Apostolskiej liczy się na arenie międzynarodowej i liczy się w Izraelu. Izrael czuje się winny tragedii libańskiej.
ŁZY LIBANU
Tragedia w Libanie uświadomiła opinii międzynarodowej istnienie jakiegoś patologicznego, mrocznego klimatu, który zapanował w świecie i to nie z powodu terroryzmu, choć to ten ostatni wywołany jest jako temat dyżurny i główne zagrożenie stabilizacji. Czym innym są jednak działania państwa zobligowanego prawem międzynarodowym i cywilizacyjnymi standardami, a czym innym działania organizacji bojówkarskich, nawet jeśli są one wspierane przez organizmy państwowe.
Dla świata to był szok! Bezczynne przypatrywanie się tragedii Libańczyków, tydzień po tygodniu, bez konkretnej reakcji. Dlaczego? Tego pytania nikt nie zadaje na forum międzynarodowym. Również media nie nadają mu żadnego znaczenia. I co zrobić, żeby takiej tragedii, czyli ludobójstwa w majestacie uprawnionej doktryny geopolitycznej (bezpieczeństwo Państwa Izrael) uniknąć w przyszłości? Bo same protesty nie wystarczą. Dopóki świat nie odpowie sobie na te pytania, tragedia libańska, w różnych wydaniach, może się powtarzać: Izrael będzie zabijał cywilów i niszczył infrastrukturę świata arabskiego, a zachodnie demokracje będą ją odbudowywać, nadając rytm niekończącej się historii.
CIĄG ZDARZEŃ
Trudno przyznać, że porwanie dwóch izraelskich żołnierzy wymagało aż takiej rekcji. Wiadomo przy tym, że Izrael przetrzymuje w więzieniach około 8200 Palestyńczyków. W samym tylko czerwcu 2006 roku z rąk żydowskich zginęło 42 Palestyńczyków. W czasie pacyfikacji Strefy Gazy Izrael aresztował ośmiu ministrów i 60 oficjeli palestyńskich. Izrael zamanifestował wówczas swoje intencje: zniszczenie nowo wybranego rządu palestyńskiego i „ustanowienie nowych, bezwzględnych „reguł gry”. Gdy pięciu Izraelczyków zginęło w czołgu, który eksplodował na minie, po wkroczeniu na terytorium Libanu, Izrael w odpowiedzi zbombardował lotnisko w Bejrucie i inne cele oraz zablokował libańskie porty morskie. W pierwszych dniach agresji Izraela na Liban zginęło 300 Libańczyków. Izraelskie pociski zdewastowały cale dzielnice Bejrutu.
By zrozumieć, co tak naprawdę spowodowało eskalację konfliktu izraelsko-arabskiego, należy sięgnąć pamięcią do stycznia 2006 roku. Wówczas bowiem Hamas, zaprzysięgły wróg Izraela, wygrał wybory parlamentarne w autonomii Palestyńskiej. Nowo utworzony rząd, którego premierem został Ismail Hanija, wykazał się sprawczością, mimo gospodarczego i politycznego bojkotu ze strony Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Spowodował, że rząd Palestyny był skłonny uznać istnienie państwa Izrael, gdy powróci ono do granic z 1967 roku. Cały bowiem konflikt toczy się wokół tej nieszczęśliwej dla obu stron daty. Wojna ‘67 roku była początkiem okupacji ziem palestyńskich Arabów, częściowo wygnanych, częściowo wcielonych w państwowość Izraela, a przede wszystkim — pozbawionych swojej państwowości, jakkolwiek ją rozumieli wczoraj czy rozumieją dziś arabscy mieszkańcy Palestyny.
Palestyńczycy pragną mieć swoje państwo, a Izrael traktują jak okupanta, adekwatnie do rzeczywistego stanu rzeczy. Sprawa wydaje się prosta: oddać Palestyńczykom ich ziemie, pomóc w odbudowie państwa palestyńskiego, aby obydwa zantagonizowane państwa wspólnie kroczyły w przyszłość, bo Ziemia Święta to lukratywne źródło utrzymania dla obu ludów. Są to jednak mrzonki. ONZ — towska deklaracja o powstaniu państwa żydowskiego była bolesną ingerencją w skrawek zamieszkały i zagospodarowany od wieków przez palestyńskich Arabów. Ludność żydowska i arabska były przemieszane. Arabowie znaleźli się w granicach państwa izraelskiego wbrew swojej woli, a co gorsze, zostali poddani czystkom etnicznym, które miały na celu korzystne dla Izraela wytyczenie granic. Wiele akcji militarnych sił zbrojnych żydowskich z lat 40. było opatrywanych biblijnymi nazwami, tak jakby starotestamentalny Bóg nadal wzywał współczesnych Izraelczyków do wymordowania miejscowych. Holokaust i biblijne historie legły u podstaw doktryny bezpieczeństwa państwa Izrael — jednej z najbardziej złowrogich, rasistowskich doktryn geopolitycznych współczesnego świata.
ZBRODNIE WOJENNE I DEMONTAŻ ZAUFANIA MIĘDZYNARODOWEGO
W raporcie Amnesty International, opublikowanym w Londynie, organizacja ta zwraca uwagę na „oczywiste oznaki”, że Izrael „umyślnie niszczył” cywilną infrastrukturę w Libanie, przez co mógł popełnić „przestępstwa wojenne”. Za takie AI uważa zniszczenie przez Izrael tysięcy domostw i zbombardowanie wielu mostów i dróg. Izrael używał niedozwolonych przez prawo międzynarodowe bomb kasetowych. Ich dostawcą były koncerny amerykańskie.
„Poszłam odwiedzić przyjaciółkę — pisze w swoim dzienniku Zena el-Khalil. Powiedziała, że Bejrut wygląda teraz tak, jakby cały czas była niedziela: nikogo na ulicach, zamknięte sklepy, a do tego nie ma światła, bo wyłączyli elektryczność… Miasto jest takie ciemne i takie ciche.
Ostatnia noc była chyba najgorszą w całym moim życiu. Kilkudniowe zmęczenie i niewyspanie dały o sobie znać podczas nocnego bombardowania Bejrutu. Ale to nie bomby i huk są najgorsze — zadziwiająco szybko można do tego przywyknąć. Najbardziej przeraża NIEZNANE. Co się stanie jutro? Kiedy to wszystko się skończy? Jak zamierzamy zbudować wszystko na nowo? Co się stanie z uchodźcami? Jak wygląda sytuacja mieszkańców południa kraju? I dlaczego karać cały kraj? Jaki plan tak naprawdę kryje się za tym wszystkim? I czy sytuacja może się jeszcze pogorszyć?
Tymczasem ludzi uciekających z domów wciąż przybywa. Najbardziej cyniczne zdanie dnia: Izrael poinformował, że zamierza zniszczyć południe Libanu i mieszkańcy powinni się ewakuować. Niestety drogi są albo zniszczone albo zablokowane. Do uciekających izraelska armia otworzyła ogień. Tutaj dzieje się masakra!.”
Najpoważniejsze konsekwencje zawsze sięgają sprawców przemocy — pisze Judith Miller w swojej pracy „Dziecko i sprawca przemocy”. Dziewczynki robiące napisy na bombach kasetowych: „pocałunki z Izraela”, „pozdrawiamy Liban”, to najohydniejsze pokłosie tej wojny. „Sami policjanci mówią, ze po każdej trudnej akcji zostaje im na duszy jakaś rysa, której się już zmazać nie da — Borys Szyc dzieli się swoimi refleksjami z internautami. No to ile razy można się tak zarysować?? — zapytuje”. A zrodzony przez wojnę dziecięcy cynizm na jak długo pozostanie w duszy izraelskich dziewczynek?
Czy to państwo jest chore? — zadają sobie to pytanie izraelscy intelektualiści. Kolejne skandale w izraelskiej armii i świecie polityki wskazują na głęboki kryzys moralny toczący tamtejsze społeczeństwo. Zbrodnie wojenne pozostawiają swoje piętno w duszy społeczeństwa.
Mroczny klimat zstępuje też na świadków zbrodni Izraela — całą społeczność międzynarodową. Reguły współżycia międzynarodowego uległy podwójnej standaryzacji. Dla świata pierwszego, w tym dla Izraela, reguły gry są inne niż dla Arabów i Afryki. Żadne z państw arabskich nie może czuć się bezpieczne po amerykańskiej inwazji na Irak i obecnym ataku na Liban. Skoro międzynarodowe umowy nie są wystarczającym gwarantem bezpieczeństwa, to może nim być już tylko siła każdego z tych państw. Licytacja na uzbrojenie, które wypiera dyplomację, kończy się na broni jądrowej.
ZBRODNIA SPRAWIEDLIWA — DYSKUSJA Z NEOKONSERWATYSTAMI
Rany duchowe, moralne dylematy i poczucie odpowiedzialności za pokój na świecie obciążają nie tylko Izrael, ale i diasporę żydowską oraz ruchy i środowiska, które można umiejscowić w orbicie jej wpływów. Warto zwrócić uwagę na neokonserwatystów, ponieważ są oni dosyć istotnym pomostem pomiędzy Żydami amerykańskimi i izraelskimi a środowiskami chrześcijańskimi.
Gro‘s neokonserwatystów stanowią konwertyci z ruchów lewicowych. Pierwszymi neokonserwatystami zostali niektórzy spośród demokratów, zrażonych stanowiskiem prezydenta Cartera w sprawie bliskowschodniej (Carter zażądał, by Izrael powrócił do granic sprzed roku 1967). Dziś ci eks-liberałowie stanowią cenne zaplecze chrześcijaństwa, bowiem konsekwentnie i skutecznie promują obyczajowy konserwatyzm i chętnie stosują się do moralnego nauczania Kościoła. Bez nich trudno sobie wyobrazić odzyskiwanie kolejnych punktów mapy drogowej moralności chrześcijańskiej w Ameryce (badania na embrionach, zakaz małżeństw homoseksualnych). Także w Europie dają o sobie znać. W jakiejś mierze neokonserwatystką jest Angela Merkel, a już najpewniej były hiszpański premier José María Aznar. Wierzą oni w misję moralną Ameryki i w konserwatywną obyczajowość. Tandem Rupert Murdoch – John Howard uodpornił Australię na postulaty środowisk homoseksualnych. Na tym kontynencie promuje się wielodzietność.
Wszystko ma jednak swoją cenę: neokonserwatyści sprawiedliwość społeczną budują na dominacji kapitału korporacyjnego i nadużywają pojęcia wojny sprawiedliwej, de facto w imię panowania tego kapitału. Lewicująca Europa nie rozumie narodowych aspiracji Izraela, ale konserwatyści tak. To oni zdominowali ekipę Busha i wyeliminowali umiarkowanych konserwatystów, którym przewodził czarnoskóry generał Collin Powell. Najbardziej niepokojąca jest ich doktryna bliskowschodnia, zgodna z kontrowersyjną racją bezpieczeństwa państwa Izrael.
Neokonserwatyści wykluczają jakiekolwiek naciski na Izrael w związku ze sprawą palestyńską. Chcą siłą narzucić demokrację krajom arabskim, ukuli „sylogizm”: zderzenie cywilizacji, a cywilizację muzułmańską uważają za upośledzoną. Paul Wolfowitz, Dick Cheney, Rupert Murdoch (który przeszedł znamienną metamorfozę od anarchisty do konserwatywnego katolika) — to czołowe postacie tego ruchu. Wall Street Journal, Time, Fox News są sztandarowymi mediami neokonserwatystów, które podgrzewały prowojenny klimat Ameryki i Wielkiej Brytanii, a nawet preparowały fałszywe powody dla jej wszczęcia. Wpływy neokonserwatystów sięgają Polski. Ich bliskim współpracownikiem jest nasz minister obrony Radosław Sikorski. Wielu prominentnych dziennikarzy sympatyzuje z neokonserwatywnym doktrynerstwem. „Waszyngtoński sentyment” to nic innego jak posłuszne realizowanie wskazań neokonserwatystów w polityce międzynarodowej przez polskich polityków.
Neokonserwatyści zręcznie odwołują się do biblijnych wątków, na które wrażliwi są protestanci z południa Stanów Zjednoczonych, do moralnych priorytetów chrześcijaństwa i społecznego nauczania Kościoła katolickiego. Panowanie Izraela na Bliskim Wschodzie miałoby być „koniecznym warunkiem nadejścia Mesjasza”, a przemoc wobec Arabów — niczym innym, jak „wojną w obronie koniecznej”. Teologiczne kontury doktryny neokonserwatywnej uległy przesileniu pod wpływem libańskiego konfliktu. Tak patriarchowie Jerozolimy, jak konwencja południowych baptystów, odrzucili mesjańską apologię wojny w kilka tygodni po ataku na Liban. Notorycznie powtarzany zwrot: Izrael ma prawo się bronić, replikowany ochoczo również przez katolickich publicystów – neokonserwatystów, został siłą rzeczy skonfrontowany z jednomyślnym stanowiskiem przywódców chrześcijańskich w ocenie agresji Izraela na Liban.
Postawa neokonserwatystów odstrasza od afirmacji moralności chrześcijańskiej, bo zanurza ją w krwi niewinnych. Skłonność konserwatystów do zaakceptowania rozwiązań siłowych nie powinna być siłą napędową moralności chrześcijańskiej.
KOŚCIÓŁ – SPRAWIEDLIWY WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA
Na kilka dni przed agresją Izraela, Tamila, 22-letnia Libanka, śniła o lądowaniu desantu izraelskiego na budynek ONZ. Ludzie w nim przebywający zostali tymczasowo uwięzieni. Być może Tamila wyśniła reakcję społeczności międzynarodowej, uwarunkowanej kuriozalnymi powiązaniami i milczącej tygodniami od momentu rozpoczęcia agresji na Liban…
Głośno zaczęły protestować Kościoły chrześcijańskie i organizacje lewicowe. Watykan zażądał trwałego rozwiązania konfliktu na Bliskim Wschodzie, bowiem „Palestyńczycy mają prawo do posiadania wolnego i suwerennego państwa”. Przemocy nie zwalcza się większą przemocą. Należy jej przeciwstawić miłość, gdyż właśnie nią można przemoc zwyciężyć – przypomniał Benedykt XVI, który nie ograniczył się do teologicznych pouczeń. Jak nigdy dotąd, za pontyfikatu niemieckiego papieża Watykan zajął jednoznaczne stanowisko polityczne: „Libańczycy mają prawo, by była przestrzegana integralność i suwerenność ich terytorium – czytamy w komunikacie watykańskim.
Wspominając masakrę w libańskiej Kanie, Ojciec Święty powiedział: “Pragnę powtórzyć, że nic nie może usprawiedliwiać przelewania niewinnej krwi, niezależnie od tego, po czyjej stronie to się dzieje!”. Podkreślił również, że tylko “ostateczne, polityczne rozwiązanie kryzysu” będzie zdolne “zapewnić spokojniejszą i bezpieczniejszą przyszłość przyszłym pokoleniom”. Wtóruje mu pastor Samuel Kobia, sekretarz ŚRK: „Ślepa wiara w rozwiązywanie militarną przemocą sporów i nieporozumień jest całkowicie bezpodstawna, bezprawna i niemoralna. To nie tą drogą ludzie w XXI wieku mają osiągnąć pokój”.
Neokonserwatyści powołujący się na nauczanie społeczne Kościoła traktują je wybiórczo. Kościół katolicki w pierwszym rzędzie kładzie nacisk na pokój, dla zachowania którego „trzeba zrobić wszystko”. „Prawo moralne pozostaje zawsze ważne , także podczas wojny. Domaga się, aby szanować i traktować humanitarnie ludność cywilną, rannych żołnierzy, jeńców. Działania w sposób zamierzony sprzeczne z prawem narodów , podobnie jak nakazujące je zarządzenia, są zbrodniami.” – czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Jego lektura nie pozostawia wątpliwości co do zbrodniczego charakteru działań armii izraelskiej: „Należy potępić działania zmierzające do masowych zniszczeń, jak również zagładę narodu czy mniejszości etnicznej…”.
Katechizm zwraca uwagę na zachowanie proporcji, gdyż „użycie broni nie może pociągnąć za sobą jeszcze większego zła.” Lekceważenie prawa międzynarodowego, wejście w posiadanie broni jądrowej, okupacja ziem arabskich, niszczenie infrastruktury krajów arabskich — to podstawowe elementy wojny niesprawiedliwej, którą toczy Izrael ze światem arabskim — potępianej przez Kościół katolicki.
Rodzi się inne pytanie. Czy żyjący pod okupacją Palestyńczycy mają prawo do wojny o niepodległość? Czy przypadkiem wojna Arabów nie jest sprawiedliwsza niż wojna Żydów? Tym bardziej, że jak się okazuje na przekór przekłamaniom prasy, Arabom nie chodzi o likwidację państwa żydowskiego, lecz o powrót do jego granic sprzed 1967 roku.
W związku z narastającym wpływem ideologii neokonserwatywnej Urząd Nauczycielski Kościoła poczuł się w obowiązku odciąć od nadużyć, jakich w imię jego nauczania albo w rzekomo dopuszczalnych granicach tego nauczania dokonują neokonserwatyści.
„Nie można jednak zaakceptować krzewienia koncepcji antropologicznych, które zawierają zalążki wrogości i przemocy – głosi Orędzie na światowy dzień pokoju. Tak samo są nie do przyjęcia koncepcje Boga pobudzające do niechęci wobec bliźnich i do uciekania się wobec nich do przemocy. Tę rzecz należy powiedzieć jasno: wojny w imię Boga nie można nigdy zaakceptować! Jeśli jakaś koncepcja Boga jest podłożem zbrodni, to znak, że taka koncepcja przerodziła się już w ideologię.”
Być może następna encyklika papieska będzie nosiła tytuł „Wojna i pokój” i będzie miała za cel uporządkowanie pojęć oraz nakreślenie ram dla interpretacji nauczania Kościoła w kwestii tzw. wojny sprawiedliwej. Wszystko wskazuje na to, że świat zwiększy zapotrzebowanie na nauczanie Kościoła w tym względzie. Jeśli ktoś wątpi, czy kościoły chrześcijańskie zdecydują się na stanowcze potępienie wojny w obawie przed utratą poparcia dla moralności chrześcijańskiej, ten zdecydowanie może się przeliczyć.
DLACZEGO?
Jak mogło dojść do owych zbrodni? Dlaczego społeczność międzynarodowa jest bezsilna wobec okupacji terytoriów palestyńskich? Siła neokonserwatystów jest niewystarczająca dla zbudowania muru milczenia wokół tak drażliwych tematów, jak choćby broń jądrowa Izraela albo fałszowanie danych wywiadu w taki sposób, by odpowiadały one na zapotrzebowanie ideologii wojennej. Problem jest o wiele głębszy i bardziej skomplikowany. Unaocznili go dwaj wybitni amerykańscy politolodzy, profesorowie: John J. Mearsheimer i Stephen Walt, którzy w internetowym opracowaniu na stronach harwardzkiego uniwersytetu zwrócili uwagę na skrzywienie kursu polityki zagranicznej Stanów pod wpływem nacisków lobby żydowskiego. „American Israel Public Affairs Committee jest de facto agentem obcego rządu w USA, który trzyma kongres amerykański ‘za gardło’ („stranglehold”), dzięki czemu polityka USA wobec Izraela nie jest przedmiotem debaty w kongresie.” – dowiadujemy się w ich raporcie. Mearsheimer i Walt wykazali, że polityka bliskowschodnia USA była w wielu przypadkach niekorzystna dla samych Stanów Zjednoczonych. Izrael i Żydzi nie podlegają dyskusji i krytyce — twierdzą. Brak wolnej debaty na temat Izraela poskutkował wielkimi błędami w polityce zagranicznej USA — konkludują.
„Dziś myślałam o światowej wszechwładzy – pisze w swoim dzienniku Zena el-Khalil — o panowaniu, o dominacji, o tych kilku ludziach, którzy kontrolują świat, którzy decydują co będzie. To było zbyt przerażające, więc… przestałam o tym myśleć…”. Zena El-Khalil zinterpretowała dzieje świata, w których silni zawsze pogardzali słabymi. Jej świadectwo wprowadza w trudny do oddania klimat bezradności wobec brutalnego napastnika.
Milczące przypatrywanie się opinii międzynarodowej tragedii libańskiej można poczytywać za wyraz strachu i zakłopotania. Politycy nauczeni, że Żydów i Izraela się nie krytykuje (w życiu publicznym zapanował specyficzny system nagród i kar), wpadli po prostu w konsternację i musieli przełamać swój lęk , by okazać ludzkie uczucie solidarności z cierpiącymi i napadniętymi.
Nie chodzi o krytykę Izraela i Żydów z pobudek antysemickich. Wolna, demokratyczna debata jest skutecznym sposobem rozwiązywania problemów, a stawianie warunków przyjaciołom — wyrazem miłości do nich. Brak dyskusji i krytyki poczynań Izraela prowadzi do paranoi.
Lecz zatrzymanie się na Izraelu, jako fundamentalnej przyczynie międzynarodowej patologii też jest jakimś nadużyciem. Oczywiście mówienie, że zło jest w ludzkim sercu itd. jest nazbyt abstrakcyjne. Z pewnością istnieją grupy zainteresowane dominacją. I z pewnością arabowie, wyjęci z konwenansów manipulowanej demokracji, krnąbrni i niezależni są jakimś wyzwaniem rzuconym tym grupom. Konflikt zaostrza ropa, ale też arabska kpina z takiej demokracji, jaka im się jawi przez pryzmat wielorakich niekonsekwencji wewnątrz społeczeństw liberalnych. Przykład butnej niezależności dany światu musi te grupy interesu razić. W globalnym świecie nie ma miejsca dla takiej postawy. Grasz ze wszystkimi, albo przeciw wszystkim.
DALEKOSIĘŻNE SKUTKI
Lecz to nie Liban jest prawdziwym przegranym tej wojny. Mnożą się akty niechęci wobec Żydów. Postępuje międzynarodowa izolacja Izraela. W krajach skandynawskich Żydzi są masowo potępiani. W Amsterdamie zniszczono tablicę informacyjną stojącą obok pomnika upamiętniającego ofiary z Auschwitz. Izolacja międzynarodowa i antysemickie ekscesy nie są jeszcze najpoważniejszym problemem Żydów, którzy już od pewnego czasu przekreślili hałaśliwe „lewactwo”, a postawili na konserwatystów. (Przykładem takiej polityki może być decyzja barona Rotshilda – właściciela francuskiej gazety lewicowej Liberacion, który zdecydował o wymianie propalestyńskiej redakcji).
„Miłość w czasach zagłady” to najnowsza opowieść Hanny Krall: przepiękna, poruszająca i mądra. Książka Krall wydana jednak w czasach zagłady Libańczyków i czytana w okresie, gdy samoloty izraelskie bombardowały cywilów, może być odebrana tylko jako pastisz. Wojna libańska najskuteczniej zbombardowała historyczną wartość przekazu o holokauście. I nic już nie jest w stanie tej dewaluacji cierpienia żydowskiego dokonanego przez samych Żydów odmienić.
Przed intelektualistami staje zadanie prześledzenia wielu aspektów cywilizacyjnych przemienionych przez tę wojnę. Nie najważniejszym, ale dość wyrazistym jest wątek kulturowy. Trudno wyobrazić sobie kino bez fabuły osadzonej w realiach wojny afgańskiej, libańskiej, irackiej. Bohaterowie zwyciężający terrorystów, włoska mafia, czy walka z komunizmem to tematy już nazbyt fikcyjne. Ale jak mówić językiem filmu czy literatury o pacyfikacjach wsi arabskich przez zachodnie demokracje?
ŹRÓDŁA NADZIEI
Bezwarunkowe poparcie dla działań militarnych Izraela deklaruje 80 procent Żydów z diaspory. Lepiej jednak zwrócić uwagę na te 20 procent przeciwników militaryzacji w stosunkach z ludnością arabską.
„Podczas ewakuacji zaczęliśmy opowiadać sobie, czym zajmowaliśmy się w Libanie — opowiada amerykańska studentka żydowskiego pochodzenia. Mówiliśmy o naszych planach, które zostały zniweczone przez przemoc.
Była wśród nas grupa trzech osób, wdrażających ekologiczny plan wytyczenia narodowego szlaku turystycznego, przebiegającego z północy na południe Libanu (Podobnie poprowadzony jest Szlak Izraelski, który wiedzie od miejscowości Naharija do Eilatu; kiedy po raz pierwszy usłyszałam o projekcie libańskim, zażartowałam, że powinni połączyć obydwa Szlaki…)
Był z nami Ethan, student szkoły biznesu, pomagający małym przedsiębiorstwom turystycznym rozwijać system ICT (Industry Computers Technology).
Wolontariuszka Ginger — producentka sera z Kalifornii, pokazywała małym mleczarniom w Dolinie Bekaa, jak wytwarzać różne rodzaje sera i jak można ośmiokrotnie zwiększyć przychody.
Andy, specjalista w łowieniu ryb z Balize, doradzał przemysłowi rybackiemu, aby mógł on zaspokoić potrzeby rynku.
Jeszcze tydzień temu wszyscy ci ludzie wspierali wysiłki zmierzające do uzyskania finansowej niezależności Libańczyków, co miało uchronić ich od wpływów takich organizacji, jak Hezbollah”.
Droga do zahamowania terroryzmu i nienawiści została wskazana. Dlaczego nie podąża się nią?
Prawdziwym prorokiem pokoju w Izraelu jest Mordechaj Vanunu, przeciwnik zbrojeń jądrowych Izraela, który przesiedział ćwierć swego życia w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Znaną przeciwniczką militarnego oblicza Izraela była zmarła dwa lata temu amerykańska intelektualistka żydowskiego pochodzenia, Susan Sontag. W jednym ze swoich ostatnich przemówień do młodzieży niemieckiej ta agnostyczka powiedziała: Bóg w dniu ostatecznym zapyta każdego z nas: Czy wszystko uczyniłeś, aby przeciwstawić się niesprawiedliwości i tej wojnie, aby ulżyć cierpiącym i zapobiec wylaniu krwi niewinnych?
MIEJSCE POLSKI
Polski rząd próbuje postawić PanuBogu świeczkę, a diabłu ogarek. Jego proizraelska polityka obciążona jest fikcyjnymi definicjami tożsamości polskiej oraz brakiem dbałości o szacunek dla prawa międzynarodowego. Choć skutecznie ściąga inwestorów, jest nie do zaakceptowania w kwestii łamania praw człowieka. Owa cicha akceptacja objawia się brakiem protestów, bierną polityką wobec Izraela, włączeniem się w awanturę iracką i afgańską.
Dopóki te dumne i wolne narody nie potwierdzą w referendum swojej woli co do obecności obcych wojsk w ich kraju, ta obecność zawsze będzie okupacją, na przekór nowomowie politycznej („misja stabilizacyjna”). Dziwi nikła reakcja polskiego rządu, który zachowuje się tak, jakby nie słyszał protestów Watykanu i nie dostrzegał szamotaniny papieskiej dyplomacji.
A jest o co i w Polsce się szamotać. Nasza fabryka „Denel” produkuje amunicję używaną przez armię Izraela do pacyfikacji Palestyńczyków. Produkujemy również większość luf i systemów naprowadzania do izraelskich czołgów merkava3 i do 155mm haubic. „Samojezdne armatohaubice” G6 chętnie stosowane są w pacyfikacji arabskich wiosek. A przede wszystkim w tych niesprawiedliwych wojnach używa się polskiego żołnierza. Nasuwa się na myśl historyczna analogia z Samossierą. Napoleon dał nam księstewko w zamian za nasze usługi. Kaczyńscy wyjednają korzystniejsze warunki spłaty zadłużenia. Ale my Polacy, którzy walczyliśmy o wolność całe stulecia, staniemy się najemnikami okupanta i – miast stanąć po stronie skrzywdzonych — będziemy tłumili wolność dumnych ludów.
Rolland Tetler