Archiwum magazynu

Wojna i pokój


Magazyn EkumenizmOd cza­sów Jana XXIII następ­cy św. Pio­tra defi­ni­tyw­nie wyrze­kli się ambi­cji poli­tycz­nych, a przy­ję­li posta­wę dusz­pa­ste­rzy całej ludz­ko­ści. Pro­boszcz świa­ta – jak mawia­no o „dobrym papie­żu” — mar­twi się nie tyl­ko o kato­li­ków – swo­ją tro­ską obej­mu­je wszyst­kie ludy i naro­dy sta­jąc w obro­nie uci­śnio­nych i sła­bych.


Zna­ko­mi­cie w tej roli wypadł Jan Paweł II. Bieg wyda­rzeń poli­tycz­nych wska­zu­je jed­nak, że naj­bar­dziej dra­ma­tycz­ny odci­nek dzie­jów nowo­żyt­nych przy­pad­nie na pon­ty­fi­kat Bene­dyk­ta XVI. Nie dzi­wi więc imien­ne nawią­za­nie Jose­pha Rat­zin­ge­ra do posta­ci papie­ża, któ­ry chciał zapo­biec woj­nie. Nie dzi­wi też treść ostat­nie­go orę­dzia na dzień poko­ju, któ­re ostro potę­pia ostat­nie wyda­rze­nia na zie­mi libań­skiej. W tym orę­dziu papież mówi tyle samo o poko­ju co o woj­nie — jej przy­czy­nach i zasa­dach.


PAPIESKIE ORĘDZIE


W przeded­niu wizy­ty pre­mie­ra Izra­ela, odpo­wie­dzial­ne­go za bom­bar­do­wa­nia lud­no­ści cywil­nej w Liba­nie, Bene­dykt XVI mówił o łama­niu zasad mię­dzy­na­ro­do­we­go współ­ży­cia. Tre­ści prze­mó­wień papie­skich prze­ka­zy­wa­nych pre­mie­ro­wi za pośred­nic­twem amba­sa­do­ra izra­el­skie­go musia­ły brzmieć nie­mi­le w uszach tego rady­kal­ne­go poli­ty­ka, któ­ry chciał uwia­ry­god­nić swo­ją oso­bę poprzez wizy­tę u następ­cy św. Pio­tra.


Papież osten­ta­cyj­nie nawią­zał do naucza­nia sobo­ro­we­go w spra­wie woj­ny. „Wszel­kie dzia­ła­nia wojen­ne, zmie­rza­ją­ce bez żad­nej róż­ni­cy do znisz­cze­nia całych miast lub też więk­szych poła­ci kra­ju z ich miesz­kań­ca­mi, są zbrod­nią prze­ciw Bogu i same­mu czło­wie­ko­wi, zasłu­gu­ją­cą na sta­now­cze i natych­mia­sto­we potę­pie­nie”.


„Nie moż­na dys­po­no­wać oso­bą wedle upodo­ba­nia – pisze Bene­dykt XVI w orę­dziu na świa­to­wy dzień poko­ju. Kto cie­szy się więk­szą wła­dzą poli­tycz­ną, tech­no­lo­gicz­ną, eko­no­micz­ną, nie może wyko­rzy­sty­wać jej do naru­sza­nia praw innych, będą­cych w mniej szczę­śli­wym poło­że­niu. Na posza­no­wa­niu praw wszyst­kich ludzi bowiem budu­je się pokój.”


„Woj­na jest zawsze poraż­ką wspól­no­ty mię­dzy­na­ro­do­wej i poważ­ną prze­gra­ną ludz­ko­ści – kon­ty­nu­uje ojciec świę­ty. Kie­dy mimo wszyst­ko do niej docho­dzi, trze­ba chro­nić przy­naj­mniej istot­ne zasa­dy huma­ni­tar­ne i pod­sta­wo­we war­to­ści wszel­kie­go cywi­li­zo­wa­ne­go współ­ży­cia, usta­na­wia­jąc nor­my postę­po­wa­nia ogra­ni­cza­ją­ce jak naj­bar­dziej powo­do­wa­ne przez nią stra­ty i sprzy­ja­ją­ce łago­dze­niu cier­pień lud­no­ści cywil­nej i wszyst­kich ofiar kon­flik­tów.” Te sło­wa Bene­dyk­ta XVI siłą rze­czy godzą w wize­ru­nek przy­wód­cy Izra­ela.


Ludzie anga­żu­ją­cy się w poli­ty­kę win­ni odważ­nie słu­żyć dobru wspól­ne­mu, nie ule­ga­jąc naci­skom grup ani żądzy wła­dzy — przy­po­mniał o tym Bene­dykt XVI na wspól­nej audien­cji dla nowych amba­sa­do­rów przy Sto­li­cy Apo­stol­skiej.


Z tej samej oka­zji papież mówił o tym, co jest przy­czy­ną wojen. „Obo­wiąz­kiem osób odpo­wie­dzial­nych za spo­łe­czeń­stwo jest bowiem nie stwa­rza­nie ani nie utrzy­my­wa­nie w żad­nym kra­ju czy regio­nie sytu­acji nie­za­do­wo­le­nia na płasz­czyź­nie poli­tycz­nej, gospo­dar­czej czy spo­łecz­nej. Spra­wia­ją one, że ludzie spy­cha­ni są na mar­gi­nes, trzy­ma­ni z dala od miejsc podej­mo­wa­nia decy­zji i zarzą­dza­nia. Nie daje się im pra­wa do korzy­sta­nia z owo­ców naro­do­wej pro­duk­cji. Takie nie­spra­wie­dli­wo­ści są nie­unik­nio­nym źró­dłem zamie­szek i powo­du­ją eska­la­cję prze­mo­cy.”


I o tym co jest przy­czy­ną poko­ju: oso­ba ludz­ka [jest] ser­cem poko­ju. „Gdy sza­nu­je się oso­bę, umac­nia się pokój, a wpro­wa­dza­jąc pokój, two­rzy się per­spek­ty­wy dla auten­tycz­ne­go, inte­gral­ne­go huma­ni­zmu.”


„Świa­do­mość, że ist­nie­ją nie­zby­wal­ne pra­wa ludz­kie zwią­za­ne ze wspól­ną natu­rą ludzi, sta­ła się pod­sta­wą do sfor­mu­ło­wa­nia huma­ni­tar­ne­go pra­wa mię­dzy­na­ro­do­we­go, któ­re­go pań­stwa muszą prze­strze­gać rów­nież w przy­pad­ku woj­ny – poucza poli­ty­ków Bene­dykt XVI. — Tak na przy­kład pod­czas kon­flik­tu, któ­re­go sce­ne­rią był kil­ka mie­się­cy temu połu­dnio­wy Liban, obo­wią­zek zapew­nie­nia ochro­ny i pomo­cy nie­win­nym ofia­rom i oszczę­dza­nia lud­no­ści cywil­nej w dużej mie­rze nie został dopeł­nio­ny – ubo­le­wa ojciec świę­ty. Bole­sna histo­ria Liba­nu i nowa kon­fi­gu­ra­cja kon­flik­tów, zwłasz­cza od cza­su, gdy nie­bez­pie­czeń­stwo ter­ro­ry­zmu przy­bra­ło nie­zna­ne dotąd for­my prze­mo­cy, przy­na­gla­ją wspól­no­tę mię­dzy­na­ro­do­wą, by potwier­dzi­ła na nowo mię­dzy­na­ro­do­we pra­wo huma­ni­tar­ne i odnio­sła je do wszyst­kich sytu­acji, w któ­rych dziś docho­dzi do kon­flik­tów zbroj­nych, rów­nież nie­prze­wi­dzia­nych przez aktu­al­ne pra­wo mię­dzy­na­ro­do­we, aby jak naj­bar­dziej ogra­ni­czyć stra­ty spo­wo­do­wa­ne przez woj­ny, któ­rym nie uda­je się zapo­biec” – koń­czy Bene­dykt.


Uwa­dze papie­skiej nie umknę­ła kwe­stia nad­użyć doko­ny­wa­nych w imię woj­ny z ter­ro­ry­zmem. „Ponad­to, pla­ga ter­ro­ry­zmu wyma­ga pogłę­bio­nej reflek­sji na temat etycz­nych gra­nic w tym, co doty­czy uży­cia dzi­siej­szych środ­ków ochro­ny bez­pie­czeń­stwa pań­stwo­we­go.”


Wizy­ta Olmer­ta w Waty­ka­nie świad­czy o tym, że głos Sto­li­cy Apo­stol­skiej liczy się na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej i liczy się w Izra­elu. Izra­el czu­je się win­ny tra­ge­dii libań­skiej.


ŁZY LIBANU


Tra­ge­dia w Liba­nie uświa­do­mi­ła opi­nii mię­dzy­na­ro­do­wej ist­nie­nie jakie­goś pato­lo­gicz­ne­go, mrocz­ne­go kli­ma­tu, któ­ry zapa­no­wał w świe­cie i to nie z powo­du ter­ro­ry­zmu, choć to ten ostat­ni wywo­ła­ny jest jako temat dyżur­ny i głów­ne zagro­że­nie sta­bi­li­za­cji. Czym innym są jed­nak dzia­ła­nia pań­stwa zobli­go­wa­ne­go pra­wem mię­dzy­na­ro­do­wym i cywi­li­za­cyj­ny­mi stan­dar­da­mi, a czym innym dzia­ła­nia orga­ni­za­cji bojów­kar­skich, nawet jeśli są one wspie­ra­ne przez orga­ni­zmy pań­stwo­we.


Dla świa­ta to był szok! Bez­czyn­ne przy­pa­try­wa­nie się tra­ge­dii Libań­czy­ków, tydzień po tygo­dniu, bez kon­kret­nej reak­cji. Dla­cze­go? Tego pyta­nia nikt nie zada­je na forum mię­dzy­na­ro­do­wym. Rów­nież media nie nada­ją mu żad­ne­go zna­cze­nia. I co zro­bić, żeby takiej tra­ge­dii, czy­li ludo­bój­stwa w maje­sta­cie upraw­nio­nej dok­try­ny geo­po­li­tycz­nej (bez­pie­czeń­stwo Pań­stwa Izra­el) unik­nąć w przy­szło­ści? Bo same pro­te­sty nie wystar­czą. Dopó­ki świat nie odpo­wie sobie na te pyta­nia, tra­ge­dia libań­ska, w róż­nych wyda­niach, może się powta­rzać: Izra­el będzie zabi­jał cywi­lów i nisz­czył infra­struk­tu­rę świa­ta arab­skie­go, a zachod­nie demo­kra­cje będą ją odbu­do­wy­wać, nada­jąc rytm nie­koń­czą­cej się histo­rii.


CIĄG ZDARZEŃ


Trud­no przy­znać, że porwa­nie dwóch izra­el­skich żoł­nie­rzy wyma­ga­ło aż takiej rek­cji. Wia­do­mo przy tym, że Izra­el prze­trzy­mu­je w wię­zie­niach oko­ło 8200 Pale­styń­czy­ków. W samym tyl­ko czerw­cu 2006 roku z rąk żydow­skich zgi­nę­ło 42 Pale­styń­czy­ków. W cza­sie pacy­fi­ka­cji Stre­fy Gazy Izra­el aresz­to­wał ośmiu mini­strów i 60 ofi­cje­li pale­styń­skich. Izra­el zama­ni­fe­sto­wał wów­czas swo­je inten­cje: znisz­cze­nie nowo wybra­ne­go rzą­du pale­styń­skie­go i „usta­no­wie­nie nowych, bez­względ­nych „reguł gry”. Gdy pię­ciu Izra­el­czy­ków zgi­nę­ło w czoł­gu, któ­ry eks­plo­do­wał na minie, po wkro­cze­niu na tery­to­rium Liba­nu, Izra­el w odpo­wie­dzi zbom­bar­do­wał lot­ni­sko w Bej­ru­cie i inne cele oraz zablo­ko­wał libań­skie por­ty mor­skie. W pierw­szych dniach agre­sji Izra­ela na Liban zgi­nę­ło 300 Libań­czy­ków. Izra­el­skie poci­ski zde­wa­sto­wa­ły cale dziel­ni­ce Bej­ru­tu.


By zro­zu­mieć, co tak napraw­dę spo­wo­do­wa­ło eska­la­cję kon­flik­tu izra­el­sko-arab­skie­go, nale­ży się­gnąć pamię­cią do stycz­nia 2006 roku. Wów­czas bowiem Hamas, zaprzy­się­gły wróg Izra­ela, wygrał wybo­ry par­la­men­tar­ne w auto­no­mii Pale­styń­skiej. Nowo utwo­rzo­ny rząd, któ­re­go pre­mie­rem został Isma­il Hani­ja, wyka­zał się spraw­czo­ścią, mimo gospo­dar­cze­go i poli­tycz­ne­go boj­ko­tu ze stro­ny Sta­nów Zjed­no­czo­nych i Unii Euro­pej­skiej. Spo­wo­do­wał, że rząd Pale­sty­ny był skłon­ny uznać ist­nie­nie pań­stwa Izra­el, gdy powró­ci ono do gra­nic z 1967 roku. Cały bowiem kon­flikt toczy się wokół tej nie­szczę­śli­wej dla obu stron daty. Woj­na ‘67 roku była począt­kiem oku­pa­cji ziem pale­styń­skich Ara­bów, czę­ścio­wo wygna­nych, czę­ścio­wo wcie­lo­nych w pań­stwo­wość Izra­ela, a przede wszyst­kim — pozba­wio­nych swo­jej pań­stwo­wo­ści, jak­kol­wiek ją rozu­mie­li wczo­raj czy rozu­mie­ją dziś arab­scy miesz­kań­cy Pale­sty­ny.


Pale­styń­czy­cy pra­gną mieć swo­je pań­stwo, a Izra­el trak­tu­ją jak oku­pan­ta, ade­kwat­nie do rze­czy­wi­ste­go sta­nu rze­czy. Spra­wa wyda­je się pro­sta: oddać Pale­styń­czy­kom ich zie­mie, pomóc w odbu­do­wie pań­stwa pale­styń­skie­go, aby oby­dwa zan­ta­go­ni­zo­wa­ne pań­stwa wspól­nie kro­czy­ły w przy­szłość, bo Zie­mia Świę­ta to lukra­tyw­ne źró­dło utrzy­ma­nia dla obu ludów. Są to jed­nak mrzon­ki. ONZ — tow­ska dekla­ra­cja o powsta­niu pań­stwa żydow­skie­go była bole­sną inge­ren­cją w skra­wek zamiesz­ka­ły i zago­spo­da­ro­wa­ny od wie­ków przez pale­styń­skich Ara­bów. Lud­ność żydow­ska i arab­ska były prze­mie­sza­ne. Ara­bo­wie zna­leź­li się w gra­ni­cach pań­stwa izra­el­skie­go wbrew swo­jej woli, a co gor­sze, zosta­li pod­da­ni czyst­kom etnicz­nym, któ­re mia­ły na celu korzyst­ne dla Izra­ela wyty­cze­nie gra­nic. Wie­le akcji mili­tar­nych sił zbroj­nych żydow­skich z lat 40. było opa­try­wa­nych biblij­ny­mi nazwa­mi, tak jak­by sta­ro­te­sta­men­tal­ny Bóg nadal wzy­wał współ­cze­snych Izra­el­czy­ków do wymor­do­wa­nia miej­sco­wych. Holo­kaust i biblij­ne histo­rie legły u pod­staw dok­try­ny bez­pie­czeń­stwa pań­stwa Izra­el — jed­nej z naj­bar­dziej zło­wro­gich, rasi­stow­skich dok­tryn geo­po­li­tycz­nych współ­cze­sne­go świa­ta.


ZBRODNIE WOJENNE I DEMONTAŻ ZAUFANIA MIĘDZYNARODOWEGO


W rapor­cie Amne­sty Inter­na­tio­nal, opu­bli­ko­wa­nym w Lon­dy­nie, orga­ni­za­cja ta zwra­ca uwa­gę na „oczy­wi­ste ozna­ki”, że Izra­el „umyśl­nie nisz­czył” cywil­ną infra­struk­tu­rę w Liba­nie, przez co mógł popeł­nić „prze­stęp­stwa wojen­ne”. Za takie AI uwa­ża znisz­cze­nie przez Izra­el tysię­cy domostw i zbom­bar­do­wa­nie wie­lu mostów i dróg. Izra­el uży­wał nie­do­zwo­lo­nych przez pra­wo mię­dzy­na­ro­do­we bomb kase­to­wych. Ich dostaw­cą były kon­cer­ny ame­ry­kań­skie.


„Poszłam odwie­dzić przy­ja­ciół­kę — pisze w swo­im dzien­ni­ku Zena el-Kha­lil. Powie­dzia­ła, że Bej­rut wyglą­da teraz tak, jak­by cały czas była nie­dzie­la: niko­go na uli­cach, zamknię­te skle­py, a do tego nie ma świa­tła, bo wyłą­czy­li elek­trycz­ność… Mia­sto jest takie ciem­ne i takie ciche.


Ostat­nia noc była chy­ba naj­gor­szą w całym moim życiu. Kil­ku­dnio­we zmę­cze­nie i nie­wy­spa­nie dały o sobie znać pod­czas noc­ne­go bom­bar­do­wa­nia Bej­ru­tu. Ale to nie bom­by i huk są naj­gor­sze — zadzi­wia­ją­co szyb­ko moż­na do tego przy­wyk­nąć. Naj­bar­dziej prze­ra­ża NIEZNANE. Co się sta­nie jutro? Kie­dy to wszyst­ko się skoń­czy? Jak zamie­rza­my zbu­do­wać wszyst­ko na nowo? Co się sta­nie z uchodź­ca­mi? Jak wyglą­da sytu­acja miesz­kań­ców połu­dnia kra­ju? I dla­cze­go karać cały kraj? Jaki plan tak napraw­dę kry­je się za tym wszyst­kim? I czy sytu­acja może się jesz­cze pogor­szyć?


Tym­cza­sem ludzi ucie­ka­ją­cych z domów wciąż przy­by­wa. Naj­bar­dziej cynicz­ne zda­nie dnia: Izra­el poin­for­mo­wał, że zamie­rza znisz­czyć połu­dnie Liba­nu i miesz­kań­cy powin­ni się ewa­ku­ować. Nie­ste­ty dro­gi są albo znisz­czo­ne albo zablo­ko­wa­ne. Do ucie­ka­ją­cych izra­el­ska armia otwo­rzy­ła ogień. Tutaj dzie­je się masa­kra!.”


Naj­po­waż­niej­sze kon­se­kwen­cje zawsze się­ga­ją spraw­ców prze­mo­cy — pisze Judith Mil­ler w swo­jej pra­cy „Dziec­ko i spraw­ca prze­mo­cy”. Dziew­czyn­ki robią­ce napi­sy na bom­bach kase­to­wych: „poca­łun­ki z Izra­ela”, „pozdra­wia­my Liban”, to naj­ohyd­niej­sze pokło­sie tej woj­ny. „Sami poli­cjan­ci mówią, ze po każ­dej trud­nej akcji zosta­je im na duszy jakaś rysa, któ­rej się już zma­zać nie da — Borys Szyc dzie­li się swo­imi reflek­sja­mi z inter­nau­ta­mi. No to ile razy moż­na się tak zary­so­wać?? — zapy­tu­je”. A zro­dzo­ny przez woj­nę dzie­cię­cy cynizm na jak dłu­go pozo­sta­nie w duszy izra­el­skich dziew­czy­nek?


Czy to pań­stwo jest cho­re? — zada­ją sobie to pyta­nie izra­el­scy inte­lek­tu­ali­ści. Kolej­ne skan­da­le w izra­el­skiej armii i świe­cie poli­ty­ki wska­zu­ją na głę­bo­ki kry­zys moral­ny toczą­cy tam­tej­sze spo­łe­czeń­stwo. Zbrod­nie wojen­ne pozo­sta­wia­ją swo­je pięt­no w duszy spo­łe­czeń­stwa.


Mrocz­ny kli­mat zstę­pu­je też na świad­ków zbrod­ni Izra­ela — całą spo­łecz­ność mię­dzy­na­ro­do­wą. Regu­ły współ­ży­cia mię­dzy­na­ro­do­we­go ule­gły podwój­nej stan­da­ry­za­cji. Dla świa­ta pierw­sze­go, w tym dla Izra­ela, regu­ły gry są inne niż dla Ara­bów i Afry­ki. Żad­ne z państw arab­skich nie może czuć się bez­piecz­ne po ame­ry­kań­skiej inwa­zji na Irak i obec­nym ata­ku na Liban. Sko­ro mię­dzy­na­ro­do­we umo­wy nie są wystar­cza­ją­cym gwa­ran­tem bez­pie­czeń­stwa, to może nim być już tyl­ko siła każ­de­go z tych państw. Licy­ta­cja na uzbro­je­nie, któ­re wypie­ra dyplo­ma­cję, koń­czy się na bro­ni jądro­wej.


ZBRODNIA SPRAWIEDLIWA — DYSKUSJA Z NEOKONSERWATYSTAMI


Rany ducho­we, moral­ne dyle­ma­ty i poczu­cie odpo­wie­dzial­no­ści za pokój na świe­cie obcią­ża­ją nie tyl­ko Izra­el, ale i dia­spo­rę żydow­ską oraz ruchy i śro­do­wi­ska, któ­re moż­na umiej­sco­wić w orbi­cie jej wpły­wów. War­to zwró­cić uwa­gę na neo­kon­ser­wa­ty­stów, ponie­waż są oni dosyć istot­nym pomo­stem pomię­dzy Żyda­mi ame­ry­kań­ski­mi i izra­el­ski­mi a śro­do­wi­ska­mi chrze­ści­jań­ski­mi.


Gro‘s neo­kon­ser­wa­ty­stów sta­no­wią kon­wer­ty­ci z ruchów lewi­co­wych. Pierw­szy­mi neo­kon­ser­wa­ty­sta­mi zosta­li nie­któ­rzy spo­śród demo­kra­tów, zra­żo­nych sta­no­wi­skiem pre­zy­den­ta Car­te­ra w spra­wie bli­skow­schod­niej (Car­ter zażą­dał, by Izra­el powró­cił do gra­nic sprzed roku 1967). Dziś ci eks-libe­ra­ło­wie sta­no­wią cen­ne zaple­cze chrze­ści­jań­stwa, bowiem kon­se­kwent­nie i sku­tecz­nie pro­mu­ją oby­cza­jo­wy kon­ser­wa­tyzm i chęt­nie sto­su­ją się do moral­ne­go naucza­nia Kościo­ła. Bez nich trud­no sobie wyobra­zić odzy­ski­wa­nie kolej­nych punk­tów mapy dro­go­wej moral­no­ści chrze­ści­jań­skiej w Ame­ry­ce (bada­nia na embrio­nach, zakaz mał­żeństw homo­sek­su­al­nych). Tak­że w Euro­pie dają o sobie znać. W jakiejś mie­rze neo­kon­ser­wa­tyst­ką jest Ange­la Mer­kel, a już naj­pew­niej były hisz­pań­ski pre­mier José María Aznar. Wie­rzą oni w misję moral­ną Ame­ry­ki i w kon­ser­wa­tyw­ną oby­cza­jo­wość. Tan­dem Rupert Mur­doch – John Howard uod­por­nił Austra­lię na postu­la­ty śro­do­wisk homo­sek­su­al­nych. Na tym kon­ty­nen­cie pro­mu­je się wie­lo­dziet­ność.


Wszyst­ko ma jed­nak swo­ją cenę: neo­kon­ser­wa­ty­ści spra­wie­dli­wość spo­łecz­ną budu­ją na domi­na­cji kapi­ta­łu kor­po­ra­cyj­ne­go i nad­uży­wa­ją poję­cia woj­ny spra­wie­dli­wej, de fac­to w imię pano­wa­nia tego kapi­ta­łu. Lewi­cu­ją­ca Euro­pa nie rozu­mie naro­do­wych aspi­ra­cji Izra­ela, ale kon­ser­wa­ty­ści tak. To oni zdo­mi­no­wa­li eki­pę Busha i wyeli­mi­no­wa­li umiar­ko­wa­nych kon­ser­wa­ty­stów, któ­rym prze­wo­dził czar­no­skó­ry gene­rał Col­lin Powell. Naj­bar­dziej nie­po­ko­ją­ca jest ich dok­try­na bli­skow­schod­nia, zgod­na z kon­tro­wer­syj­ną racją bez­pie­czeń­stwa pań­stwa Izra­el.


Neo­kon­ser­wa­ty­ści wyklu­cza­ją jakie­kol­wiek naci­ski na Izra­el w związ­ku ze spra­wą pale­styń­ską. Chcą siłą narzu­cić demo­kra­cję kra­jom arab­skim, uku­li „sylo­gizm”: zde­rze­nie cywi­li­za­cji, a cywi­li­za­cję muzuł­mań­ską uwa­ża­ją za upo­śle­dzo­ną. Paul Wol­fo­witz, Dick Che­ney, Rupert Mur­doch (któ­ry prze­szedł zna­mien­ną meta­mor­fo­zę od anar­chi­sty do kon­ser­wa­tyw­ne­go kato­li­ka) — to czo­ło­we posta­cie tego ruchu. Wall Stre­et Jour­nal, Time, Fox News są sztan­da­ro­wy­mi media­mi neo­kon­ser­wa­ty­stów, któ­re pod­grze­wa­ły pro­wo­jen­ny kli­mat Ame­ry­ki i Wiel­kiej Bry­ta­nii, a nawet pre­pa­ro­wa­ły fał­szy­we powo­dy dla jej wsz­czę­cia. Wpły­wy neo­kon­ser­wa­ty­stów się­ga­ją Pol­ski. Ich bli­skim współ­pra­cow­ni­kiem jest nasz mini­ster obro­ny Rado­sław Sikor­ski. Wie­lu pro­mi­nent­nych dzien­ni­ka­rzy sym­pa­ty­zu­je z neo­kon­ser­wa­tyw­nym dok­try­ner­stwem. „Waszyng­toń­ski sen­ty­ment” to nic inne­go jak posłusz­ne reali­zo­wa­nie wska­zań neo­kon­ser­wa­ty­stów w poli­ty­ce mię­dzy­na­ro­do­wej przez pol­skich poli­ty­ków.


Neo­kon­ser­wa­ty­ści zręcz­nie odwo­łu­ją się do biblij­nych wąt­ków, na któ­re wraż­li­wi są pro­te­stan­ci z połu­dnia Sta­nów Zjed­no­czo­nych, do moral­nych prio­ry­te­tów chrze­ści­jań­stwa i spo­łecz­ne­go naucza­nia Kościo­ła kato­lic­kie­go. Pano­wa­nie Izra­ela na Bli­skim Wscho­dzie mia­ło­by być „koniecz­nym warun­kiem nadej­ścia Mesja­sza”, a prze­moc wobec Ara­bów — niczym innym, jak „woj­ną w obro­nie koniecz­nej”. Teo­lo­gicz­ne kon­tu­ry dok­try­ny neo­kon­ser­wa­tyw­nej ule­gły prze­si­le­niu pod wpły­wem libań­skie­go kon­flik­tu. Tak patriar­cho­wie Jero­zo­li­my, jak kon­wen­cja połu­dnio­wych bap­ty­stów, odrzu­ci­li mesjań­ską apo­lo­gię woj­ny w kil­ka tygo­dni po ata­ku na Liban. Noto­rycz­nie powta­rza­ny zwrot: Izra­el ma pra­wo się bro­nić, repli­ko­wa­ny ocho­czo rów­nież przez kato­lic­kich publi­cy­stów – neo­kon­ser­wa­ty­stów, został siłą rze­czy skon­fron­to­wa­ny z jed­no­myśl­nym sta­no­wi­skiem przy­wód­ców chrze­ści­jań­skich w oce­nie agre­sji Izra­ela na Liban.


Posta­wa neo­kon­ser­wa­ty­stów odstra­sza od afir­ma­cji moral­no­ści chrze­ści­jań­skiej, bo zanu­rza ją w krwi nie­win­nych. Skłon­ność kon­ser­wa­ty­stów do zaak­cep­to­wa­nia roz­wią­zań siło­wych nie powin­na być siłą napę­do­wą moral­no­ści chrze­ści­jań­skiej.


KOŚCIÓŁ – SPRAWIEDLIWY WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA


Na kil­ka dni przed agre­sją Izra­ela, Tami­la, 22-let­nia Liban­ka, śni­ła o lądo­wa­niu desan­tu izra­el­skie­go na budy­nek ONZ. Ludzie w nim prze­by­wa­ją­cy zosta­li tym­cza­so­wo uwię­zie­ni. Być może Tami­la wyśni­ła reak­cję spo­łecz­no­ści mię­dzy­na­ro­do­wej, uwa­run­ko­wa­nej kurio­zal­ny­mi powią­za­nia­mi i mil­czą­cej tygo­dnia­mi od momen­tu roz­po­czę­cia agre­sji na Liban…


Gło­śno zaczę­ły pro­te­sto­wać Kościo­ły chrze­ści­jań­skie i orga­ni­za­cje lewi­co­we. Waty­kan zażą­dał trwa­łe­go roz­wią­za­nia kon­flik­tu na Bli­skim Wscho­dzie, bowiem „Pale­styń­czy­cy mają pra­wo do posia­da­nia wol­ne­go i suwe­ren­ne­go pań­stwa”. Prze­mo­cy nie zwal­cza się więk­szą prze­mo­cą. Nale­ży jej prze­ciw­sta­wić miłość, gdyż wła­śnie nią moż­na prze­moc zwy­cię­żyć – przy­po­mniał Bene­dykt XVI, któ­ry nie ogra­ni­czył się do teo­lo­gicz­nych pouczeń. Jak nigdy dotąd, za pon­ty­fi­ka­tu nie­miec­kie­go papie­ża Waty­kan zajął jed­no­znacz­ne sta­no­wi­sko poli­tycz­ne: „Libań­czy­cy mają pra­wo, by była prze­strze­ga­na inte­gral­ność i suwe­ren­ność ich tery­to­rium – czy­ta­my w komu­ni­ka­cie waty­kań­skim.


Wspo­mi­na­jąc masa­krę w libań­skiej Kanie, Ojciec Świę­ty powie­dział: “Pra­gnę powtó­rzyć, że nic nie może uspra­wie­dli­wiać prze­le­wa­nia nie­win­nej krwi, nie­za­leż­nie od tego, po czy­jej stro­nie to się dzie­je!”. Pod­kre­ślił rów­nież, że tyl­ko “osta­tecz­ne, poli­tycz­ne roz­wią­za­nie kry­zy­su” będzie zdol­ne “zapew­nić spo­koj­niej­szą i bez­piecz­niej­szą przy­szłość przy­szłym poko­le­niom”. Wtó­ru­je mu pastor Samu­el Kobia, sekre­tarz ŚRK: „Śle­pa wia­ra w roz­wią­zy­wa­nie mili­tar­ną prze­mo­cą spo­rów i nie­po­ro­zu­mień jest cał­ko­wi­cie bez­pod­staw­na, bez­praw­na i nie­mo­ral­na. To nie tą dro­gą ludzie w XXI wie­ku mają osią­gnąć pokój”.


Neo­kon­ser­wa­ty­ści powo­łu­ją­cy się na naucza­nie spo­łecz­ne Kościo­ła trak­tu­ją je wybiór­czo. Kościół kato­lic­ki w pierw­szym rzę­dzie kła­dzie nacisk na pokój, dla zacho­wa­nia któ­re­go „trze­ba zro­bić wszyst­ko”. „Pra­wo moral­ne pozo­sta­je zawsze waż­ne , tak­że pod­czas woj­ny. Doma­ga się, aby sza­no­wać i trak­to­wać huma­ni­tar­nie lud­ność cywil­ną, ran­nych żoł­nie­rzy, jeń­ców. Dzia­ła­nia w spo­sób zamie­rzo­ny sprzecz­ne z pra­wem naro­dów , podob­nie jak naka­zu­ją­ce je zarzą­dze­nia, są zbrod­nia­mi.” – czy­ta­my w Kate­chi­zmie Kościo­ła Kato­lic­kie­go. Jego lek­tu­ra nie pozo­sta­wia wąt­pli­wo­ści co do zbrod­ni­cze­go cha­rak­te­ru dzia­łań armii izra­el­skiej: „Nale­ży potę­pić dzia­ła­nia zmie­rza­ją­ce do maso­wych znisz­czeń, jak rów­nież zagła­dę naro­du czy mniej­szo­ści etnicz­nej…”.


Kate­chizm zwra­ca uwa­gę na zacho­wa­nie pro­por­cji, gdyż „uży­cie bro­ni nie może pocią­gnąć za sobą jesz­cze więk­sze­go zła.” Lek­ce­wa­że­nie pra­wa mię­dzy­na­ro­do­we­go, wej­ście w posia­da­nie bro­ni jądro­wej, oku­pa­cja ziem arab­skich, nisz­cze­nie infra­struk­tu­ry kra­jów arab­skich — to pod­sta­wo­we ele­men­ty woj­ny nie­spra­wie­dli­wej, któ­rą toczy Izra­el ze świa­tem arab­skim — potę­pia­nej przez Kościół kato­lic­ki.


Rodzi się inne pyta­nie. Czy żyją­cy pod oku­pa­cją Pale­styń­czy­cy mają pra­wo do woj­ny o nie­pod­le­głość? Czy przy­pad­kiem woj­na Ara­bów nie jest spra­wie­dliw­sza niż woj­na Żydów? Tym bar­dziej, że jak się oka­zu­je na prze­kór prze­kła­ma­niom pra­sy, Ara­bom nie cho­dzi o likwi­da­cję pań­stwa żydow­skie­go, lecz o powrót do jego gra­nic sprzed 1967 roku.


W związ­ku z nara­sta­ją­cym wpły­wem ide­olo­gii neo­kon­ser­wa­tyw­nej Urząd Nauczy­ciel­ski Kościo­ła poczuł się w obo­wiąz­ku odciąć od nad­użyć, jakich w imię jego naucza­nia albo w rze­ko­mo dopusz­czal­nych gra­ni­cach tego naucza­nia doko­nu­ją neo­kon­ser­wa­ty­ści.


„Nie moż­na jed­nak zaak­cep­to­wać krze­wie­nia kon­cep­cji antro­po­lo­gicz­nych, któ­re zawie­ra­ją zaląż­ki wro­go­ści i prze­mo­cy – gło­si Orę­dzie na świa­to­wy dzień poko­ju. Tak samo są nie do przy­ję­cia kon­cep­cje Boga pobu­dza­ją­ce do nie­chę­ci wobec bliź­nich i do ucie­ka­nia się wobec nich do prze­mo­cy. Tę rzecz nale­ży powie­dzieć jasno: woj­ny w imię Boga nie moż­na nigdy zaak­cep­to­wać! Jeśli jakaś kon­cep­cja Boga jest pod­ło­żem zbrod­ni, to znak, że taka kon­cep­cja prze­ro­dzi­ła się już w ide­olo­gię.”


Być może następ­na ency­kli­ka papie­ska będzie nosi­ła tytuł „Woj­na i pokój” i będzie mia­ła za cel upo­rząd­ko­wa­nie pojęć oraz nakre­śle­nie ram dla inter­pre­ta­cji naucza­nia Kościo­ła w kwe­stii tzw. woj­ny spra­wie­dli­wej. Wszyst­ko wska­zu­je na to, że świat zwięk­szy zapo­trze­bo­wa­nie na naucza­nie Kościo­ła w tym wzglę­dzie. Jeśli ktoś wąt­pi, czy kościo­ły chrze­ści­jań­skie zde­cy­du­ją się na sta­now­cze potę­pie­nie woj­ny w oba­wie przed utra­tą popar­cia dla moral­no­ści chrze­ści­jań­skiej, ten zde­cy­do­wa­nie może się prze­li­czyć.


DLACZEGO?


Jak mogło dojść do owych zbrod­ni? Dla­cze­go spo­łecz­ność mię­dzy­na­ro­do­wa jest bez­sil­na wobec oku­pa­cji tery­to­riów pale­styń­skich? Siła neo­kon­ser­wa­ty­stów jest nie­wy­star­cza­ją­ca dla zbu­do­wa­nia muru mil­cze­nia wokół tak draż­li­wych tema­tów, jak choć­by broń jądro­wa Izra­ela albo fał­szo­wa­nie danych wywia­du w taki spo­sób, by odpo­wia­da­ły one na zapo­trze­bo­wa­nie ide­olo­gii wojen­nej. Pro­blem jest o wie­le głęb­szy i bar­dziej skom­pli­ko­wa­ny. Una­ocz­ni­li go dwaj wybit­ni ame­ry­kań­scy poli­to­lo­dzy, pro­fe­so­ro­wie: John J. Mear­she­imer i Ste­phen Walt, któ­rzy w inter­ne­to­wym opra­co­wa­niu na stro­nach har­wardz­kie­go uni­wer­sy­te­tu zwró­ci­li uwa­gę na skrzy­wie­nie kur­su poli­ty­ki zagra­nicz­nej Sta­nów pod wpły­wem naci­sków lob­by żydow­skie­go. „Ame­ri­can Isra­el Public Affa­irs Com­mit­tee jest de fac­to agen­tem obce­go rzą­du w USA, któ­ry trzy­ma kon­gres ame­ry­kań­ski ‘za gar­dło’ („stran­gle­hold”), dzię­ki cze­mu poli­ty­ka USA wobec Izra­ela nie jest przed­mio­tem deba­ty w kon­gre­sie.” – dowia­du­je­my się w ich rapor­cie. Mear­she­imer i Walt wyka­za­li, że poli­ty­ka bli­skow­schod­nia USA była w wie­lu przy­pad­kach nie­ko­rzyst­na dla samych Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Izra­el i Żydzi nie pod­le­ga­ją dys­ku­sji i kry­ty­ce — twier­dzą. Brak wol­nej deba­ty na temat Izra­ela poskut­ko­wał wiel­ki­mi błę­da­mi w poli­ty­ce zagra­nicz­nej USA — kon­klu­du­ją.


„Dziś myśla­łam o świa­to­wej wszech­wła­dzy – pisze w swo­im dzien­ni­ku Zena el-Kha­lil — o pano­wa­niu, o domi­na­cji, o tych kil­ku ludziach, któ­rzy kon­tro­lu­ją świat, któ­rzy decy­du­ją co będzie. To było zbyt prze­ra­ża­ją­ce, więc… prze­sta­łam o tym myśleć…”. Zena El-Kha­lil zin­ter­pre­to­wa­ła dzie­je świa­ta, w któ­rych sil­ni zawsze pogar­dza­li sła­by­mi. Jej świa­dec­two wpro­wa­dza w trud­ny do odda­nia kli­mat bez­rad­no­ści wobec bru­tal­ne­go napast­ni­ka.


Mil­czą­ce przy­pa­try­wa­nie się opi­nii mię­dzy­na­ro­do­wej tra­ge­dii libań­skiej moż­na poczy­ty­wać za wyraz stra­chu i zakło­po­ta­nia. Poli­ty­cy naucze­ni, że Żydów i Izra­ela się nie kry­ty­ku­je (w życiu publicz­nym zapa­no­wał spe­cy­ficz­ny sys­tem nagród i kar), wpa­dli po pro­stu w kon­ster­na­cję i musie­li prze­ła­mać swój lęk , by oka­zać ludz­kie uczu­cie soli­dar­no­ści z cier­pią­cy­mi i napad­nię­ty­mi.


Nie cho­dzi o kry­ty­kę Izra­ela i Żydów z pobu­dek anty­se­mic­kich. Wol­na, demo­kra­tycz­na deba­ta jest sku­tecz­nym spo­so­bem roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów, a sta­wia­nie warun­ków przy­ja­cio­łom — wyra­zem miło­ści do nich. Brak dys­ku­sji i kry­ty­ki poczy­nań Izra­ela pro­wa­dzi do para­noi.


Lecz zatrzy­ma­nie się na Izra­elu, jako fun­da­men­tal­nej przy­czy­nie mię­dzy­na­ro­do­wej pato­lo­gii też jest jakimś nad­uży­ciem. Oczy­wi­ście mówie­nie, że zło jest w ludz­kim ser­cu itd. jest nazbyt abs­trak­cyj­ne. Z pew­no­ścią ist­nie­ją gru­py zain­te­re­so­wa­ne domi­na­cją. I z pew­no­ścią ara­bo­wie, wyję­ci z kon­we­nan­sów mani­pu­lo­wa­nej demo­kra­cji, krnąbr­ni i nie­za­leż­ni są jakimś wyzwa­niem rzu­co­nym tym gru­pom. Kon­flikt zaostrza ropa, ale też arab­ska kpi­na z takiej demo­kra­cji, jaka im się jawi przez pry­zmat wie­lo­ra­kich nie­kon­se­kwen­cji wewnątrz spo­łe­czeństw libe­ral­nych. Przy­kład but­nej nie­za­leż­no­ści dany świa­tu musi te gru­py inte­re­su razić. W glo­bal­nym świe­cie nie ma miej­sca dla takiej posta­wy. Grasz ze wszyst­ki­mi, albo prze­ciw wszyst­kim.


DALEKOSIĘŻNE SKUTKI


Lecz to nie Liban jest praw­dzi­wym prze­gra­nym tej woj­ny. Mno­żą się akty nie­chę­ci wobec Żydów. Postę­pu­je mię­dzy­na­ro­do­wa izo­la­cja Izra­ela. W kra­jach skan­dy­naw­skich Żydzi są maso­wo potę­pia­ni. W Amster­da­mie znisz­czo­no tabli­cę infor­ma­cyj­ną sto­ją­cą obok pomni­ka upa­mięt­nia­ją­ce­go ofia­ry z Auschwitz. Izo­la­cja mię­dzy­na­ro­do­wa i anty­se­mic­kie eks­ce­sy nie są jesz­cze naj­po­waż­niej­szym pro­ble­mem Żydów, któ­rzy już od pew­ne­go cza­su prze­kre­śli­li hała­śli­we „lewac­two”, a posta­wi­li na kon­ser­wa­ty­stów. (Przy­kła­dem takiej poli­ty­ki może być decy­zja baro­na Rot­shil­da – wła­ści­cie­la fran­cu­skiej gaze­ty lewi­co­wej Libe­ra­cion, któ­ry zde­cy­do­wał o wymia­nie pro­pa­le­styń­skiej redak­cji).


„Miłość w cza­sach zagła­dy” to naj­now­sza opo­wieść Han­ny Krall: prze­pięk­na, poru­sza­ją­ca i mądra. Książ­ka Krall wyda­na jed­nak w cza­sach zagła­dy Libań­czy­ków i czy­ta­na w okre­sie, gdy samo­lo­ty izra­el­skie bom­bar­do­wa­ły cywi­lów, może być ode­bra­na tyl­ko jako pastisz. Woj­na libań­ska naj­sku­tecz­niej zbom­bar­do­wa­ła histo­rycz­ną war­tość prze­ka­zu o holo­kau­ście. I nic już nie jest w sta­nie tej dewa­lu­acji cier­pie­nia żydow­skie­go doko­na­ne­go przez samych Żydów odmie­nić.


Przed inte­lek­tu­ali­sta­mi sta­je zada­nie prze­śle­dze­nia wie­lu aspek­tów cywi­li­za­cyj­nych prze­mie­nio­nych przez tę woj­nę. Nie naj­waż­niej­szym, ale dość wyra­zi­stym jest wątek kul­tu­ro­wy. Trud­no wyobra­zić sobie kino bez fabu­ły osa­dzo­nej w realiach woj­ny afgań­skiej, libań­skiej, irac­kiej. Boha­te­ro­wie zwy­cię­ża­ją­cy ter­ro­ry­stów, wło­ska mafia, czy wal­ka z komu­ni­zmem to tema­ty już nazbyt fik­cyj­ne. Ale jak mówić języ­kiem fil­mu czy lite­ra­tu­ry o pacy­fi­ka­cjach wsi arab­skich przez zachod­nie demo­kra­cje?


ŹRÓDŁA NADZIEI


Bez­wa­run­ko­we popar­cie dla dzia­łań mili­tar­nych Izra­ela dekla­ru­je 80 pro­cent Żydów z dia­spo­ry. Lepiej jed­nak zwró­cić uwa­gę na te 20 pro­cent prze­ciw­ni­ków mili­ta­ry­za­cji w sto­sun­kach z lud­no­ścią arab­ską.


„Pod­czas ewa­ku­acji zaczę­li­śmy opo­wia­dać sobie, czym zaj­mo­wa­li­śmy się w Liba­nie — opo­wia­da ame­ry­kań­ska stu­dent­ka żydow­skie­go pocho­dze­nia. Mówi­li­śmy o naszych pla­nach, któ­re zosta­ły zni­we­czo­ne przez prze­moc.


Była wśród nas gru­pa trzech osób, wdra­ża­ją­cych eko­lo­gicz­ny plan wyty­cze­nia naro­do­we­go szla­ku tury­stycz­ne­go, prze­bie­ga­ją­ce­go z pół­no­cy na połu­dnie Liba­nu (Podob­nie popro­wa­dzo­ny jest Szlak Izra­el­ski, któ­ry wie­dzie od miej­sco­wo­ści Naha­ri­ja do Eila­tu; kie­dy po raz pierw­szy usły­sza­łam o pro­jek­cie libań­skim, zażar­to­wa­łam, że powin­ni połą­czyć oby­dwa Szla­ki…)


Był z nami Ethan, stu­dent szko­ły biz­ne­su, poma­ga­ją­cy małym przed­się­bior­stwom tury­stycz­nym roz­wi­jać sys­tem ICT (Indu­stry Com­pu­ters Tech­no­lo­gy).


Wolon­ta­riusz­ka Gin­ger — pro­du­cent­ka sera z Kali­for­nii, poka­zy­wa­ła małym mle­czar­niom w Doli­nie Bekaa, jak wytwa­rzać róż­ne rodza­je sera i jak moż­na ośmio­krot­nie zwięk­szyć przy­cho­dy.


Andy, spe­cja­li­sta w łowie­niu ryb z Bali­ze, dora­dzał prze­my­sło­wi rybac­kie­mu, aby mógł on zaspo­ko­ić potrze­by ryn­ku.


Jesz­cze tydzień temu wszy­scy ci ludzie wspie­ra­li wysił­ki zmie­rza­ją­ce do uzy­ska­nia finan­so­wej nie­za­leż­no­ści Libań­czy­ków, co mia­ło uchro­nić ich od wpły­wów takich orga­ni­za­cji, jak Hezbol­lah”.


Dro­ga do zaha­mo­wa­nia ter­ro­ry­zmu i nie­na­wi­ści zosta­ła wska­za­na. Dla­cze­go nie podą­ża się nią?


Praw­dzi­wym pro­ro­kiem poko­ju w Izra­elu jest Mor­de­chaj Vanu­nu, prze­ciw­nik zbro­jeń jądro­wych Izra­ela, któ­ry prze­sie­dział ćwierć swe­go życia w wię­zie­niu o zaostrzo­nym rygo­rze. Zna­ną prze­ciw­nicz­ką mili­tar­ne­go obli­cza Izra­ela była zmar­ła dwa lata temu ame­ry­kań­ska inte­lek­tu­alist­ka żydow­skie­go pocho­dze­nia, Susan Son­tag. W jed­nym ze swo­ich ostat­nich prze­mó­wień do mło­dzie­ży nie­miec­kiej ta agno­stycz­ka powie­dzia­ła: Bóg w dniu osta­tecz­nym zapy­ta każ­de­go z nas: Czy wszyst­ko uczy­ni­łeś, aby prze­ciw­sta­wić się nie­spra­wie­dli­wo­ści i tej woj­nie, aby ulżyć cier­pią­cym i zapo­biec wyla­niu krwi nie­win­nych?


MIEJSCE POLSKI


Pol­ski rząd pró­bu­je posta­wić Panu­Bo­gu świecz­kę, a dia­błu oga­rek. Jego pro­izra­el­ska poli­ty­ka obcią­żo­na jest fik­cyj­ny­mi defi­ni­cja­mi toż­sa­mo­ści pol­skiej oraz bra­kiem dba­ło­ści o sza­cu­nek dla pra­wa mię­dzy­na­ro­do­we­go. Choć sku­tecz­nie ścią­ga inwe­sto­rów, jest nie do zaak­cep­to­wa­nia w kwe­stii łama­nia praw czło­wie­ka. Owa cicha akcep­ta­cja obja­wia się bra­kiem pro­te­stów, bier­ną poli­ty­ką wobec Izra­ela, włą­cze­niem się w awan­tu­rę irac­ką i afgań­ską.


Dopó­ki te dum­ne i wol­ne naro­dy nie potwier­dzą w refe­ren­dum swo­jej woli co do obec­no­ści obcych wojsk w ich kra­ju, ta obec­ność zawsze będzie oku­pa­cją, na prze­kór nowo­mo­wie poli­tycz­nej („misja sta­bi­li­za­cyj­na”). Dzi­wi nikła reak­cja pol­skie­go rzą­du, któ­ry zacho­wu­je się tak, jak­by nie sły­szał pro­te­stów Waty­ka­nu i nie dostrze­gał sza­mo­ta­ni­ny papie­skiej dyplo­ma­cji.


A jest o co i w Pol­sce się sza­mo­tać. Nasza fabry­ka „Denel” pro­du­ku­je amu­ni­cję uży­wa­ną przez armię Izra­ela do pacy­fi­ka­cji Pale­styń­czy­ków. Pro­du­ku­je­my rów­nież więk­szość luf i sys­te­mów napro­wa­dza­nia do izra­el­skich czoł­gów merkava3 i do 155mm hau­bic. „Samo­jezd­ne arma­to­hau­bi­ce” G6 chęt­nie sto­so­wa­ne są w pacy­fi­ka­cji arab­skich wio­sek. A przede wszyst­kim w tych nie­spra­wie­dli­wych woj­nach uży­wa się pol­skie­go żoł­nie­rza. Nasu­wa się na myśl histo­rycz­na ana­lo­gia z Samos­sie­rą. Napo­le­on dał nam księ­stew­ko w zamian za nasze usłu­gi. Kaczyń­scy wyjed­na­ją korzyst­niej­sze warun­ki spła­ty zadłu­że­nia. Ale my Pola­cy, któ­rzy wal­czy­li­śmy o wol­ność całe stu­le­cia, sta­nie­my się najem­ni­ka­mi oku­pan­ta i – miast sta­nąć po stro­nie skrzyw­dzo­nych — będzie­my tłu­mi­li wol­ność dum­nych ludów.


Rol­land Tetler

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.