Magazyn

Wpływ wypraw krzyżowych na relacje miedzy Kościołem Wschodnim a Zachodnim: Konflikty prowadzące do rozłamu — część III


Już w rezul­ta­cie róż­nic, wspo­mnia­nych w II czę­ści, doko­na­ła się z cza­sem schi­zma. Sta­ło się tak, gdyż każ­da ze stron, uwa­ża­ła swo­je sta­no­wi­sko za jedy­nie słusz­ne, sta­ra­jąc się narzu­cić wła­sny punkt widze­nia dru­giej stro­nie. Pierw­sze dys­ku­sje pro­wa­dzą­ce do podzia­łu wyro­sły na bazie obrząd­ków i zwy­cza­jów. Mia­ły za przed­miot usta­le­nia daty obcho­dów Wiel­ka­no­cy. Chrze­ści­ja­nie wschod­ni przy­ję­li zwy­czaj świę­to­wa­nia z rytu żydow­skie­go, decy­du­jąc się na sobo­tę. Nato­miast w wie­lu gmi­nach za dzień świę­ty przy­ję­to nie sobo­tę, lecz nie­dzie­lę, wysu­wa­jąc na plan pierw­szy pamiąt­kę Zmar­twych­wsta­nia Pań­skie­go.


Wia­do­mo, że w II wie­ku w Azji i nie­któ­rych kra­jach ościen­nych Wiel­ka­noc obcho­dzo­no – zgod­nie ze zwy­cza­ja­mi żydow­ski­mi – dnia 14 Nisan. Zaś w Rzy­mie i na cały Zacho­dzie, a tak­że w nie­któ­rych regio­nach wschod­nich, Wiel­ka­noc świę­co­no po 14 Nisan. W rezul­ta­cie w sta­ro­żyt­nym Koście­le ist­nia­ły dwie daty obcho­dze­nia Wiel­ka­no­cy. Jed­nak była to tyl­ko róż­ni­ca akcen­tu doty­czą­ca same­go przed­mio­tu świę­ta. Jeże­li Wiel­ka­noc obcho­dzo­no w nie­dzie­lę, pod­kre­śla­no fakt zmar­twych­wsta­nia, nie zapo­mi­na­jąc o męce. Jeśli była obcho­dzo­na 14 Nisan, kła­dzio­no nacisk na zbaw­czy akt męki, nie prze­mil­cza­jąc jej chwa­leb­ne­go uwień­cze­nia – Zmar­twych­wsta­nia.


Począt­ko­wo te róż­ni­ce zwy­cza­jo­wo wystę­po­wa­ły obok sie­bie nie budząc wąt­pli­wo­ści i spo­rów. Oko­ło II wie­ku Wschód ze świę­tym Poli­kar­pem bisku­pem Smyr­ny, oraz Zachód, na cze­le z papie­żem Ani­cen­tem, pro­wa­dzi­li per­trak­ta­cje w Rzy­mie, jed­nak nie osią­gnię­to poro­zu­mie­nia. Do zaognie­nia spo­ru dopro­wa­dził Wik­tor I, któ­ry posta­no­wił dopro­wa­dzić do ujed­no­li­ce­nia daty obcho­du Wiel­ka­no­cy w całym Koście­le.


W tym celu zwró­cił się do bisku­pa Efe­zu, Poli­kra­te­sa, z proś­bą o uzna­nie zwy­cza­ju rzym­skie­go, ale spo­tkał się ze zde­cy­do­wa­nym sprze­ci­wem. Euze­biusz, histo­ryk Kościo­ła komen­tu­je te wyda­rze­nia, pod­kre­śla­jąc: „ani Chry­stus, ani apo­sto­ło­wie nie usta­la­li nicze­go, gdy cho­dzi o datę Wiel­ka­no­cy. Wyrzu­ca on ponad­to papie­żo­wi Wik­to­ro­wi I, że „spro­wo­ko­wał nie­bez­pie­czeń­stwo schi­zmy i oświad­cza, że nikt nie ma pra­wa narzu­cać swych zwy­cza­jów innym.”[1]


Kolej­ną przy­czy­ną przy­go­to­wu­ją­cą roz­łam, a czę­ścio­wo doń pro­wa­dzą­cą, była spra­wa waż­no­ści chrztu udzie­la­ne­go przez here­ty­ków. Pro­blem wyło­nił się, kie­dy do gru­py here­ty­ków zaczę­ły przy­łą­czać się oso­by, któ­re wcze­śniej zosta­ły ochrzczo­ne w Koście­le kato­lic­kim, tak­że here­ty­cy ochrzcze­ni, we wspól­no­tach odłą­czo­nych. Powsta­ło pyta­nie czy oso­bom ochrzczo­nym w here­zji lub schi­zmie, a kon­wer­tu­ją­cym do Kościo­ła, nale­ży ponow­nie udzie­lać chrztu. Ter­tu­lian stał na sta­no­wi­sku nie­waż­no­ści chrztu here­ty­ków, a to dla­te­go, że nie wyzna­ją tego same­go Boga ani Chry­stu­sa; udzie­la­jąc więc chrztu rozu­mie­ją co inne­go niż katolicy.[2] Tezę here­ty­ków nie­waż­no­ści chrztu here­ty­ków pod­trzy­my­wał tak­że biskup Kar­ta­gi­ny – Cyprian. Jego argu­men­ty podob­ne są do argu­men­tów Ter­tu­lia­na: nie może być waż­ne­go chrztu tam, gdzie nie ma praw­dzi­wej wia­ry.


Cyprian przy­ta­cza ponad­to argu­men­ty z prak­ty­ki Kościo­ła powo­łu­jąc, się na synod bisku­pów Afry­ki pro­kon­su­lar­nej odby­ty 220 roku w Kar­ta­gi­nie, na któ­rym posta­no­wio­no i zale­co­no chrzcić nawra­ca­ją­cych się do Kościo­ła z here­zji. Cyprian chcąc nakło­nić papie­ża do przy­ję­cia posta­no­wień syno­du prze­sy­ła list w imie­niu wła­snym i bisku­pów syno­dal­nych – w licz­bie 72. Ówcze­sny papież Ste­fan nie tyl­ko, że odrzu­cił pismo Cypria­na, ale zagro­ził eks­ko­mu­ni­ką, gdyż uwa­żał, że: „kto­kol­wiek został ochrzczo­ny, gdzie­kol­wiek w imię Chry­stu­sa, otrzy­mał łaskę chrztu. Twier­dził ponad­to, że chrzest nie zale­ży od świę­to­ści sza­fa­rza, ale od doko­na­nia obrzędu.”[3] Tyl­ko inter­wen­cja Dio­ni­ze­go z Alek­san­drii spra­wi­ła, że nie doszło wów­czas do poważ­ne­go roz­ła­mu. Lecz nie od razu nastą­pi­ło ujed­no­li­ce­nie poglą­dów, pro­blem ów był przed­mio­tem dal­szych dys­ku­sji, ale spo­ry w tej mate­rii nie były już tak ostre jak za cza­sów Cypria­na i Ste­fa­na.


Magazyn EkumenizmInnym pro­blem, uwi­dacz­nia­ją­cym róż­ni­ce mię­dzy Wscho­dem, a Zacho­dem było odmien­ne rozu­mie­nie kon­cep­cji ekle­zjo­lo­gicz­nych skon­fron­to­wa­nych na syno­dzie w Sar­dy­ce 343 roku. Głów­ną rolę ode­gra­li bisku­pi Zacho­du i Ata­na­zy, patriar­cha Alek­san­drii. Sta­ło się tak za spra­wą samych bisku­pów wschod­nich, któ­rzy ostro zapro­te­sto­wa­li prze­ciw­ko obec­no­ści bisku­pa Ata­na­ze­go, ponie­waż został on wcze­śniej przez synod w Tyrze (335) potę­pio­ny i wygna­ny ze swej sie­dzi­by patriar­szej. Ata­na­zy odwo­łał się do papie­ża, co jesz­cze bar­dziej poiry­to­wa­ło bisku­pów wschod­nich. [4]


Fakt, że Ata­na­zy odwo­łał się od wyro­ku bisku­pów wschod­nich do papie­ża i został przez nie­go zre­ha­bi­li­to­wa­ny, uzna­no za nie­do­pusz­czal­ną inge­ren­cję, dla­te­go bisku­pi wschod­ni dali temu wymow­ny wyraz w liście skie­ro­wa­nym do bisku­pów całe­go świa­ta: decy­zja papie­ża sta­no­wi pró­bę wpro­wa­dze­nia nowe­go pra­wa. W rezul­ta­cie rzu­ci­li klą­twę na papie­ża Juliu­sza I za to, że ośmie­lił się wpro­wa­dzić czło­wie­ka na tron patriar­szy, któ­ry mocą pra­wa został wyklę­ty. Co wię­cej bisku­pi Wscho­du opu­ści­li Sar­dy­kę. Według Daw­so­na, było to pierw­sze zerwa­nie Wscho­du z Zachodem.[5]


Dal­szą przy­czy­ną roz­ła­mu była schi­zma aka­cjań­ska, któ­ra trwa­ła od 484 do 519 roku. Poprze­dza­ły ją zda­rze­nia, któ­re mia­ły ogrom­ny wpływ na dal­sze wypad­ki. Piotr Mon­go, patriar­cha Alek­san­drii, w oczach Rzy­mu ucho­dził za mono­fi­zy­tę. Zdą­żył pod­pi­sać Heno­ti­kon – wyzna­nie wia­ry ogło­szo­ne przez cesa­rza Zeno­na, któ­re sfor­mu­ło­wał Aka­cjusz, patriar­cha Kon­stan­ty­no­po­la. Pra­wo­wier­ność wia­ry Pio­tra nie budzi­ła na Wscho­dzie wąt­pli­wo­ści, Heno­ti­kon uzna­wał posta­no­wie­nia trzech pierw­szych sobo­rów; nicej­skie­go I (325), kon­stan­ty­no­po­li­tań­skie­go I (381) i efe­skie­go (431). Potę­piał zarów­no Nesto­riu­sza jak Chry­stu­sie Euty­che­sa. O Chry­stu­sie gło­sił, że ma taką samą natu­rę jak Ojciec, jed­nak złą­czo­ną Chry­stu­sie natu­rą ludz­ką. Mimo to Rzym wyrzu­cał Pio­tro­wi, że jest zago­rza­łym zwo­len­ni­kiem Euty­che­sa, któ­re­go potę­pił Sobór Chal­ce­doń­ski, doma­gał się od nie­go zło­że­nia urzę­du patriar­chy. Piotr za pro­tek­cją cesa­rza pozo­stał na sta­no­wi­sku. Wów­czas papież Feliks III skie­ro­wał lega­tów do Kon­stan­ty­no­po­la w celu wyja­śnie­nia spra­wy, zaś Aka­cju­sza wezwał do Rzy­mu. Lega­ci jed­nak nad­uży­li swych peł­no­moc­nictw, uzna­jąc Pio­tra patriar­chą Alek­san­drii. Po powro­cie do Rzy­mu eks­ko­mu­ni­ko­wa­ni przez synod w 484 roku.


Ten­że synod zdjął z urzę­du Aka­cju­sza poda­jąc w uza­sad­nie­niu, że: „ pozo­stał (…) we wspól­no­cie z here­ty­ka­mi.” [6] Reak­cja Aka­cju­sza była natych­mia­sto­wa, usu­nię­cie imie­nia papie­ża z grec­kich dyp­ty­chów. Sytu­acja zmie­ni­ła się dopie­ro w roku 519, kie­dy cesarz Justyn I (518–527) zobo­wią­zał patriar­chę Jana II do wykre­śle­nia Aka­cju­sza i jego czte­rech następ­ców z dyp­ty­chów, a jego same­go zmu­sił do pod­pi­sa­nia for­mu­ły uło­żo­nej przez same­go papie­ża Hor­miz­da­sa (514–523) mówią­ca, że: „wia­ra chrze­ści­jań­ska w nie­na­ru­szo­nej posta­ci jest prze­cho­wy­wa­na jedy­nie przez Sto­li­cę Apostolską.”[7] Pro­ble­mem w tym spo­rze były zagad­nie­nia wia­ry, a nie kon­flikt pierw­szeń­stwa czy jurys­dyk­cji, któ­re prze­ciw­sta­wia­ły­by Rzym Kon­stan­ty­no­po­lo­wi.


Aby moż­na było oce­nić ten spór, nale­ży posta­wić pyta­nie: czy Piotr Mon­go był w rze­czy samej here­ty­kiem? Według Kon­stan­ty­no­po­la Piotr był wzo­rem pra­wo­wier­no­ści, uznał Heno­ti­kon cesar­ski, wpraw­dzie uło­żo­ny przez Aka­cju­sza, ale cesarz zatwier­dził tę for­mu­łę, tym samym nikt na Wscho­dzie nie ośmie­lił­by się oskar­żać cesa­rza o here­zję, ucho­dził on prze­cież za widzial­ne­go przed­sta­wi­cie­la Boga na zie­mi.


Odmienne rozumienie tytułu patriarcha ekumeniczny


Wyda­rze­nia, jakie roze­gra­ły się za rzą­dów Justy­nia­na (527–565), wpły­nę­ły na pogor­sze­nie sto­sun­ków mię­dzy Rzy­mem a Kon­stan­ty­no­po­lem. Cesarz, wię­ził papie­ży, m.in. Wigi­liu­sza, zmu­sza­jąc do pod­pi­sa­nia tzw. Trzech Roz­dzia­łów. Celem jego rzą­dów było zapew­nie­nie jed­no­ści cesar­stwa, nie tyl­ko poli­tycz­nie, ale i reli­gij­nie. W 590 roku na Sto­li­cy św. Pio­tra zasiadł Grze­gorz I zwa­ny Wiel­kim, któ­ry nie zga­dza się na tytuł patriar­chy eku­me­nicz­ne­go, jaki przy­jął Jan Poszczą­cy. Papież dopa­try­wał się w decy­zji patriar­chy Kon­stan­ty­no­po­la rosz­czeń do wła­dzy świec­kiej, gdyż na Zacho­dzie ter­min eku­me­nicz­ny zna­czył tyle, co powszech­ny. „W rze­czy­wi­sto­ści tytuł ten ozna­czał mniej niż papież przy­pusz­czał. Wbrew zasa­dom ety­mo­lo­gii Bizan­tyj­czy­cy nie rozu­mie­li przez oiku­me­ne całe­go (…) glo­bu, lecz cesar­stwo chrześcijańskie.”[8]


Tytuł patriar­cha uni­ver­sa­lis nie był czymś nowym. Z pew­no­ścią zna­ny on był już za cza­sów Justy­nia­na, któ­ry go praw­nie uznał, a Rzym nie (…) pro­te­sto­wał. Pra­wie sto lat wcze­śniej Sobór Chal­ce­doń­ski zapro­po­no­wał ten tytuł papie­żo­wi Leono­wi I, ale odmó­wił on jego przyjęcia.[9] Dopie­ro papież Pela­giusz II (579–590) zaczął kry­ty­ko­wać pod­sta­wy tego tytu­łu, a następ­nie Grze­gorz I wsz­czął (…) ener­gicz­ną wal­kę, zabra­nia­jąc tego dum­ne­go i zgub­ne­go tytu­łu. [10] Papież zarzu­cał bisku­po­wi Kon­stan­ty­no­po­la pychę i poczu­cie wyż­szo­ści. Tak­że następ­ni papie­że nie godzi­li się z tym tytu­łem, uwa­ża­jąc go za świę­to­krad­cze rosz­cze­nie, zaś patriar­cho­wie bizan­tyj­scy nazy­wa­li sie­bie – mimo tych pro­te­stów – eku­me­nicz­ny­mi bisku­pa­mi, pod­kre­śla­jąc przez to swą pierw­szą pozy­cję wśród ducho­wień­stwa Wscho­du. Potwier­dze­niem tego może być fakt, że po następ­nych stu latach Kościół w Kon­stan­ty­no­po­lu czuł się już na tyle potęż­ny, że na syno­dzie w Trul­lo 691 roku usi­ło­wał roz­cią­gnąć zwy­cza­je bizan­tyj­skie na cały Kościół.


Spór wokół tytu­łu patriar­cha eku­me­nicz­ny nie przy­czy­nił się do polep­sze­nia sto­sun­ków i utrwa­le­nia poko­ju. Rodzi się pyta­nie, czy miał­by on w ogó­le miej­sce, gdy­by temu tytu­ło­wi przy­pi­sy­wa­no inne, mniej­sze zna­cze­nie, zada­wa­la­ją­ce obie stro­ny?


Ana­sta­zy Biblio­te­karz zmar­ły w 897 roku twier­dzi, że Gre­cy przy­zna­jąc patriar­sze tytuł „eku­me­nicz­ny” uwa­ża­li, że nie jest on „jako­by (…) gło­wą całe­go świa­ta, lecz ze wzglę­du na to, że prze­wo­dzi on czę­ści zie­mi zamiesz­ka­łej przez chrze­ści­jan” [11] Nie ina­czej sądzi de Vries pisząc: „nie było więc potrze­by nada­wać temu okre­śle­niu takiej wymo­wy, jakiej ono samo wte­dy nie posia­da­ło; w rze­czy­wi­sto­ści było ono jedy­nie wyra­zem tytu­łu, któ­ry był nie­mal­że rów­no­cze­sny z tytu­łem super patriar­cha, zwią­za­ny z funk­cją patriar­chy Kon­stan­ty­no­po­la już za cza­sów Grze­go­rza Wielkiego.”[12]


Konflikt obrazoburczy zerwanie stosunków między Rzymem a Cesarstwem


Na tle kul­tu ikon zary­so­wał się w VIII wie­ku kon­flikt, prze­ra­dza­jąc się w głę­bo­ki kry­zys, trwa­ją­cy od roku 726, kie­dy cesarz Leon III Izau­ry­czyk wydał nakaz znisz­cze­nia ikon Chry­stu­sa czczo­nych w Kon­stan­ty­no­po­lu, aż po lata czter­dzie­ste IX wie­ku, kie­dy to w 843 roku następ­cy iko­no­kla­sty przy­wró­ci­li kult obra­zów.


Cesarz Leon III zło­żył patriar­chę Ger­ma­na, lecz ów patriar­cha nie chciał pod­po­rząd­ko­wać się woli cesa­rza. Następ­nie cesarz zażą­dał od papie­ża Grze­go­rza II, aby przy­stał na jego edykt, ponie­waż on jest pra­wo­daw­cą cesa­rzem i kapła­nem. Papież nie uląkł się groź­by aresz­to­wa­nia, gdyż wie­dział, że nie jest już w sta­nie jej speł­nić. Nie były to cza­sy bisku­pa Mar­ci­na I. Co wię­cej Biskup Rzy­mu zre­wan­żo­wał się cesa­rzo­wi w pogróż­kach: „Wszyst­kie naro­dy Zacho­du są goto­we wystą­pić prze­ciw­ko wam, aby pomścić naro­dy Wscho­du, któ­rym tyle wyrzą­dzi­cie krzyw­dy.” [13] Cesarz poczuł ura­zę do papie­ża za potę­pie­nie obra­zo­bur­stwa, a pra­gnie­nie zemsty było tak sil­ne, że bez zgo­dy bisku­pa Rzy­mu przy­łą­czył w 733 roku tere­ny Sycy­lii i Ilii­ri.


W dwa­dzie­ścia lat póź­niej (753), kie­dy to w Kon­stan­ty­no­po­lu odby­wał się wiel­ki synod iko­no­kla­stycz­ny zwo­ła­ny przez cesa­rza, papież Ste­fan II (752–757) zmu­szo­ny był pro­sić cesa­rza o pomoc prze­ciw Lon­go­bar­dom, któ­rej nie otrzy­mał. Nie było spra­wą przy­pad­ku, że papież szu­kał pomo­cy u Karo­lin­gów. Jesz­cze tego same­go roku (753) Ste­fan II prze­kro­czył Alpy, aby szu­kać pomo­cy u kró­la Fran­ków. Było to wyda­rze­nie ogrom­nej wagi i choć ozna­cza­ło ode­rwa­nie się od Wscho­du to jed­nak wpro­wa­dza­ło papie­stwo w wir histo­rii zwią­za­nej od tego momen­tu z Karo­lin­ga­mi.


Naj­pierw był dar uczy­nio­ny przez Pepi­na kosz­tem ziem cesar­stwa bizan­tyj­skie­go. Następ­nie w roku 800 na Boże Naro­dze­nie papież Leon III koro­no­wał Karo­la Wiel­kie­go na cesa­rza. W ten spo­sób powsta­ło nowe cesar­stwo, Zachod­nie, odręb­ne od Kon­stan­ty­no­po­la. Ta decy­zja w oczach Bizan­cjum, była zdra­dą, pogwał­ce­niem jed­no­ści cesar­stwa, jedy­ne­go pra­wo­wi­te­go dzie­dzi­ca cesar­stwa rzym­skie­go. To wyda­rze­nie uzna­wa­ne było przez Bizan­tyj­czy­ków za Miecz, któ­ry poło­żo­no mię­dzy sta­rymnowym Rzy­mem, któ­ry prze­ciął „nić mię­dzy brzyd­ką sta­rą mat­ką, a kwit­ną­cą mło­dą cór­ką.” [14] Tutaj nale­ży szu­kać dro­gi pro­wa­dzą­cej do roz­ła­mu.


Pierw­sze­mu okre­so­wi obra­zo­bur­stwa poło­żył kres VII Sobór Powszech­ny zna­ny pod nazwą dru­gie­go Sobo­ru Nicej­skie­go 787 roku. Cesa­rzo­wa Ire­na, któ­ra go zwo­ła­ła, zapro­si­ła rów­nież dele­ga­tów papie­ża i, podob­nie jak w Chal­ce­do­nie, wyzna­nie wia­ry zosta­ło popra­wio­ne i raty­fi­ko­wa­ne. Nastą­pi­ło pojed­na­nie, ale Sycy­lii i Ilii­ri nie zwró­co­no. Następ­nie w roku 815 cesarz Leon Armeń­czyk wpro­wa­dził z powro­tem ideę obra­zo­bur­czą. Opo­zy­cja, kie­ro­wa­na przez mni­chów z klasz­to­ru Stu­dion, dążą­ca do uwol­nie­nia Kościo­ła spod kon­tro­li cesar­skiej, utrzy­my­wa­ła, że w wypad­kach kry­tycz­nych papież, obec­nie unie­za­leż­nio­ny od cesa­rza, winien wystę­po­wać jako naj­wyż­szy auto­ry­tet. Teo­lo­gia stu­dy­tów odnio­sła zwy­cię­stwo, ale ich poglą­dy na rząd Kościo­łem wydał się więk­szo­ści Bizan­tyj­czy­ków prze­sad­ny i nie­roz­trop­ny. W 843 roku cesa­rzo­wa Teo­do­ra przy­wró­ci­ła kult obra­zów bez jakie­go­kol­wiek poro­zu­mie­nia z Rzymem.[15]


Reli­gij­no-poli­tycz­ny kon­flikt pomię­dzy Rzy­mem a Kon­stan­ty­no­po­lem stał się zwia­stu­nem wiel­kie­go zerwa­nia mię­dzy Kościo­ła­mi: grec­kim i łaciń­skim. Dopó­ki była zacho­wa­na jed­ność dogma­tycz­na, dopó­ty jed­ność Kościo­ła nie była zagro­żo­na. Dopie­ro gdy wypły­nął pro­blem pry­ma­tu, a Kościół Zachod­ni bez poro­zu­mie­nia ze Wschod­nim part­ne­rem, dodał do wyzna­nia wia­ry Filio­que, gło­sząc pocho­dze­nie Ducha Świę­te­go od Ojca i Syna, roz­łam Kościo­ła Wscho­du i Zacho­du stał się nie­unik­nio­ny. Oba te zagad­nie­nia, któ­re były przed­mio­tem kon­flik­tu, pod­jął patriar­cha Focjusz, co dopro­wa­dzi­ło do kry­zy­su i osta­tecz­nie do zerwa­nia.


Rozłam, zwany schizmą Focjusza


Pier­wot­nie był to kon­flikt wewnętrz­ny Kościo­ła bizan­tyj­skie­go. Za cza­sów Focju­sza patriar­chą Kon­stan­ty­no­po­la był Igna­cy. Cesa­rzo­wa Teo­do­ra, by zapo­biec nie­pra­wi­dło­wo­ściom, jakie zaczę­ły zagra­żać w tym cza­sie Kościo­ło­wi wschod­nie­mu z powo­dów sze­rzą­cych się w nim spo­rów, bez zwo­ła­nia syno­du elek­cyj­ne­go, zasię­gnąw­szy tyl­ko rady kil­ku wpły­wo­wych bisku­pów, naka­za­ła kon­se­kro­wać Igna­ce­go mni­cha – studytę.[16] Kie­dy 858 roku Michał III usu­nął mat­kę z are­ny poli­tycz­nej, zajął się patriar­chą Igna­cym – zdjął go z urzę­du naj­praw­do­po­dob­niej żywiąc do nie­go ura­zę za kry­ty­kę jego nie­mo­ral­ne­go życia. Na następ­cę cesarz upa­trzył wybit­ne­go uczo­ne­go świec­kie­go o miłym uspo­so­bie­niu, Focju­sza.


W sku­tek wymu­szo­nej abdy­ka­cji Igna­ce­go zebrał się w Kon­stan­ty­no­po­lu synod elek­cyj­ny, na któ­rym zasia­da­ły dwa stron­nic­twa: igna­cjań­ski i anty­igna­cjań­ski. By nie dopu­ścić do schi­zmy wewnątrz Kościo­ła wschod­nie­go, obie stro­ny zgo­dzi­ły się na pro­po­zy­cję cesa­rza, aby fotel patriar­chal­ny zajął uczo­ny świec­ki – Focjusz. Bizan­tyj­czy­cy nie prze­ję­li się prze­pi­sem kano­nu 10 sar­dyc­kie­go mówią­ce­go: zabra­nia się wybie­ra­nia na bisku­pa oso­by świec­kiej. Focjusz w prze­cią­gu tygo­dnia otrzy­mał wszyst­kie świę­ce­nia. Przy­jąw­szy kon­se­kra­cję, posta­no­wił dzia­łać legal­nie i zgod­nie z tra­dy­cją. Zwy­cza­jo­we roze­sła­nie listów syno­dal­nych poszło w nie­pa­mięć, a kon­takt z patriar­cha­mi Wscho­du był od daw­na luź­ny. Wza­jem­na zaś wymia­na mię­dzy Wscho­dem a Zacho­dem zosta­ła w okre­sie obra­zo­bur­czym zanie­cha­na. Jed­nak w dwa lata po swym wybo­rze Focjusz zdo­łał wysłać list do Rzy­mu i swych wschod­nich bra­ci, zawia­da­mia­jąc wszyst­kich o swo­im wynie­sie­niu na sto­li­cę patriar­szą w Kon­stan­ty­no­po­lu.


Tym­cza­sem na taką wia­do­mość papież Miko­łaj I (858–867) zawie­sił jakie­go­kol­wiek wyda­nia wyro­ku, wysy­ła­jąc lega­tów do Kon­stan­ty­no­po­la, by na miej­scu zba­da­li pro­blem i jemu same­mu przed­ło­ży­li wni­kli­wie zba­da­nie spra­wy. Ci jed­nak prze­kro­czy­li swe upraw­nie­nia i pod­czas syno­du w 861 roku, depo­zy­cję Igna­ce­go uzna­li za akt legal­ny. W każ­dym razie lega­ci papie­scy – jak stwier­dza de Vries – nie mie­li pra­wa osą­dzać Igna­ce­go, ich misja mia­ła cha­rak­ter czy­sto infor­ma­cyj­ny.


Jak się wyda­je począt­ko­wo papież nie wysu­nął zastrze­żeń co do zała­twie­nia spra­wy Focju­sza i Igna­ce­go. Dopie­ro kie­dy pod koniec 863 roku przy­by­li zwo­len­ni­cy patriar­chy Igna­ce­go, aby inter­we­nio­wać w jego spra­wie. Nie wia­do­mo czy jego zwo­len­ni­cy dzia­ła­li w jego imie­niu, gdyż obec­ny na syno­dzie Igna­cy obie­cał, że nie odwo­ła się do Rzy­mu i że nie uczy­ni tego w przy­szło­ści.


Synod rzym­ski z roku 863 posta­no­wił ogło­sić za nie­waż­ny synod odby­ty w Kon­stan­ty­no­po­lu (861), zaś wybór Focju­sza uznał za nie­ka­no­nicz­ny, a tym samym za nie­waż­ny. Prócz tego argu­men­to­wa­no, że Focjusz wykro­czył prze­ciw kano­nom Kościo­ła Wschod­nie­go wstę­pu­jąc na sto­li­cę bisku­pią bez­po­śred­nio ze sta­nu świec­kie­go. Synod rzym­ski zażą­dał powro­tu Igna­ce­go. Focjusz – popar­ty przez cesa­rza – pozo­stał na sto­li­cy patriar­szej, dając przez to począ­tek for­mal­nej schiź­mie mie­dzy Rzy­mem a Kon­stan­ty­no­po­lem. Spór zaognił się, gdy wład­ca Buł­ga­rów Borys, mimo że został ochrzczo­ny przez bizan­tyj­skich misjo­na­rzy, zwró­cił się do papie­ża z proś­bą o przy­ję­cie jego pań­stwa pod jurys­dyk­cję Rzy­mu, Miko­łaj I natych­miast przy­chy­lił się do jego pro­po­zy­cji, a posel­stwo buł­gar­skie powró­ci­ło z obszer­nym listem papie­ża, w któ­rym były uję­te infor­ma­cje o zwy­cza­jach Kościo­ła łaciń­skie­go i jego struk­tu­rze. [17]


Papież też wysłał do Buł­ga­rii misjo­na­rzy, aby zor­ga­ni­zo­wa­li życie kościel­ne według zwy­cza­jów łaciń­skich. Duchow­ni jurys­dyk­cji wschod­niej zosta­li wype­dze­ni. Wygnań­cy przed­sta­wi­li sytu­ację Focju­szo­wi. W liście do patriar­chów Focjusz oświad­czył: nale­ży rato­wać czy­stą wia­rę i pra­wą chrze­ści­jań­ską służ­bę bożą.[18] Focjusz nie­ak­cep­to­wał łaciń­skich zwy­cza­jów szcze­gól­nie: celi­bat księ­ży, dys­cy­pli­ny post­nej oraz powta­rza­nie bierz­mo­wa­nia. Pod­kre­ślał tak­że, iż Kościół łaciń­ski wpro­wa­dził bez­praw­nie do wyzna­nia wia­ry Filio­que. Z powo­du tego na syno­dzie kon­stan­ty­no­po­li­tań­skim 867 roku, Focjusz rzu­cił klą­twę na papie­ża Miko­ła­ja I depo­nu­jąc go z urzę­du.


Od schizmy focjańskiej do kryzysu celurańskiego


Z chwi­lą zakoń­cze­nia schi­zmy Focju­sza w roku 893, przy­wró­co­no wza­jem­ne sto­sun­ki Rzym – Kon­stan­ty­no­pol, jed­nak nie­zro­zu­mie­nie mię­dzy oby­dwo­ma Kościo­ła­mi trwa­ło w dal­szym cią­gu. Przy­wró­co­no wpraw­dzie zewnętrz­ną jed­ność, ale wewnętrz­ne roz­go­ry­cze­nie pozo­sta­ło. Ponad­to powsta­nie pań­stwa kościel­ne­go spra­wi­ło, że papie­stwo na dłu­go zosta­ło uwi­kła­ne w grę sił poli­tycz­nych.


Wokół papie­stwa sku­pi­ły się odtąd dwie kate­go­rie ludzi; ary­sto­kra­cja Pań­stwa Kościel­ne­go i funk­cjo­na­riu­sze kościel­ni. W kon­se­kwen­cji papie­stwo sta­ło się przed­mio­tem prze­tar­gów wpły­wo­wej ary­sto­kra­cji rzym­skiej. W sytu­acji upad­ku pre­sti­żu bisku­pa Rzy­mu w X wie­ku, Wschód sta­wał się coraz mniej zdol­ny do uzna­nia rze­czy­wi­stej supre­ma­cji Namiest­ni­ka Chry­stu­so­we­go. Na ogół uwa­ża się, że data defi­ni­tyw­nej schi­zmy przy­pa­da na rok 1054, kie­dy to legat papie­ża Hum­bert z Moy­en­mo­utier kar­dy­nał, eks­ko­mu­ni­ko­wał Celu­ra­riu­sza patriar­chę Kon­stan­ty­no­po­la wraz z jego zwo­len­ni­ka­mi.


Magazyn EkumenizmW prak­ty­ce moż­na posta­wić pyta­nie, czy to wyda­rze­nie dawa­ło począ­tek schi­zmie, czy nie była to cza­sa­mi chy­bio­na pró­ba wchło­nię­cia ist­nie­ją­ce­go już spo­ru? Jeże­li przyj­mie­my, że pomi­nię­cie imie­nia papie­ża w dyp­ty­chach kon­stan­ty­no­po­li­tań­skich ozna­cza defi­ni­tyw­ny roz­łam to musie­li­by­śmy dato­wać jej począ­tek na rok 1009. Wte­dy bowiem ostat­ni papież Jan XVIII został wymie­nio­ny w dyp­ty­chach kon­stan­ty­no­po­li­tań­skich. Jego następ­ca Ser­giusz IV (1009–1012) wysłał list syno­dal­ny do patriar­chy Kon­stan­ty­no­po­la, rów­nież noszą­ce­go imię Ser­giusz, patriar­cha list odrzu­cił zapew­ne dla­te­go, że zawie­ra­ło sło­wo Filio­que, z któ­rym Wschód nie mógł się pogo­dzić. Dal­sze wypad­ki spo­wo­do­wa­ły, że żaden papież nie był już wymie­nio­ny, ale fak­to­wi temu – mówi Run­ci­mian – nie nale­ży dawać zbyt duże­go znaczenia.[19] Imio­na papie­ży figu­ro­wa­ły w dyp­ty­chach od cza­su spo­ru z Focju­szem do koń­ca X wie­ku, lecz zda­rza­ły się luki rów­nież przed pano­wa­niem Ser­giu­sza IV.


W roku 996 Otto III narzu­cił Rzy­mo­wi nie­miec­kie­go papie­ża – swe­go krew­ne­go Bru­no­na – któ­ry przy­brał imię Grze­gorz V, lecz nie zna­lazł uzna­nia nad Bos­fo­rem, zapew­ne dla­te­go, gdyż wyzna­jąc wia­rę wpro­wa­dzał Filio­que. Podob­nie mia­ła się rzecz z papie­żem Syl­we­strem II (999‑1003), z pocho­dze­nia Fran­cuz, on rów­nież jak Grze­gorz V, nie zna­lazł uzna­nia w Kon­stan­ty­no­po­lu. Moż­na mnie­mać, że papie­że wpro­wa­dze­ni przez nie­miec­kie­go cesa­rza nie byli uzna­wa­ni na Wscho­dzie – praw­do­po­dob­nie z powo­du ich teo­lo­gii. O Ser­giu­szu IV wie­my, że wysłał list com­mu­nio­nis jed­nak nie został przy­ję­ty. Po prze­szło stu latach przy­po­mnia­no sobie dwóch schi­zmie dwóch Ser­giu­szów, ale nikt nie pamię­tał, co ją spo­wo­do­wa­ło, wie­dzia­no, że była krót­ko­trwa­ła.


Pomi­mo roz­bież­no­ści zdań na temat Cre­do, czy odmien­no­ści litur­gicz­ne­ji dys­cy­pli­nar­nej, u pro­gu XI wie­ku nikt nie odczu­wał, aby jed­ność chrze­ści­jań­stwa była zerwa­na. Wręcz prze­ciw­nie, w Kon­stan­ty­no­po­lu ist­nia­ły Kościo­ły łaciń­skie, na górze Athos znaj­do­wał się amal­fi­tań­ski klasz­tor obrząd­ku łaciń­skie­go.


Nie ina­czej przed­sta­wia­ła się sytu­acja w zachod­niej czę­ści cesar­stwa rzym­skie­go. Chłod­ne sto­sun­ki pano­wa­ły jedy­nie na szczy­cie hie­rar­chii kościel­nej. Tutaj sytu­acja była zapal­na; wystar­czył bła­hy powód, aby wro­gość mię­dzy Rzy­mem a Kon­stan­ty­no­po­lem wybu­chła z całą ostro­ścią.


Rozłam. Kardynał Humbert a Michał Celurariusz


W poło­wie XI wie­ku na sto­li­cę patriar­szą w Kon­stan­ty­no­po­lu wstą­pił Michał Celu­ra­riusz (1043), wyzna­czo­ny podob­nie jak Focjusz. Michał, był zdol­nym i ener­gicz­nym admi­ni­stra­to­rem, choć nie­zbyt bie­gły w naukach teo­lo­gicz­nych. Bra­ko­wa­ło mu bystro­ści i sze­ro­ko­ści hory­zon­tów Focju­sza. Otwar­ty kon­flikt zro­dził się w 1053 roku, a bez­po­śred­nią przy­czy­ną była: spra­wa uni­fi­ka­cji obrząd­ków w Ita­lii jak i w Kon­stan­ty­no­po­lu.


Ówcze­sny papież Leon IX gorą­cy zwo­len­nik refor­my, pod­jął kro­ki zmie­rza­jąc do uni­fi­ka­cji i jed­no­li­to­ści obrząd­ku. Refor­ma ta doty­czy­ła połu­dnio­wej Ita­lii, czy­li tery­to­riów bizan­tyj­skich. Akcja refor­ma­tor­ska prze­ciw grec­kie­mu obrząd­ko­wi na Zacho­dzie, spro­wo­ko­wa­ła ana­lo­gicz­nie reak­cje Wscho­du. Michał Celu­ra­riusz dowie­dziaw­szy się o takiej dzia­łal­no­ści Leona IX, pole­cił wszyst­kim insty­tu­cjom łaciń­skim znaj­du­ją­cym się w Kon­stan­ty­no­po­lu przy­jąć obrzą­dek grec­ki.


Kro­ki pod­ję­te przez Micha­ła były wymie­rzo­ne bez­po­śred­nio w Rzym. Posłu­żył się Leonem arcy­bi­sku­pem Ochir­dy, gło­wą Kościo­ła buł­gar­skie­go, któ­ry napi­sał list do Jana, bisku­pa grec­kiej miej­sco­wo­ści Tra­ni w Apu­lii z pole­ce­niem prze­ka­za­nia listu „prze­wie­leb­ne­mu papie­żo­wi i wszyst­kim bisku­pom Fran­ków.” [20] W zasa­dzie list ten zawie­rał daw­ne oskar­że­nia wysu­wa­ne wcze­śniej przez Focju­sza. Nowe oskar­że­nia doty­czy­ły: uży­wa­nia nie­kwa­szo­ne­go chle­ba do Eucha­ry­stii jako spu­ści­zny juda­istycz­ne­go naśla­dow­nic­twa kul­tu baran­ka; prak­ty­ki postów sobot­nich oraz opusz­cze­nia Alle­lu­ja po sie­dem­dzie­siąt­ni­cy.


Tłu­ma­cze­nia listu doko­nał sekre­tarz papie­ża Hum­bert nie­ste­ty nie­do­kład­nie, zaostrza­jąc jego treść. Papież kazał Hum­ber­to­wi przy­go­to­wać pro­jekt dwóch odpo­wie­dzi. Jeden zaadre­so­wa­ny do patriar­chy Kon­stan­ty­no­po­la i Leona z Ochir­dy, dru­gi, bez adre­sa­ta, zawie­rał szcze­gó­ło­wą obro­nę prak­tyk kościel­nych. Na szczę­ście te listy nie zosta­ły wysła­ne; być może ze wzglę­du na zbyt ostry ton. Tym­cza­sem z Kon­stan­ty­no­po­la przy­cho­dzą nowe pisma, od cesa­rza i patriar­chy, zre­da­go­wa­ne w tonie pojed­naw­czym. Patriar­cha uro­czy­ście wzy­wał do pojed­na­nia obu Kościo­łów. Michał zobo­wią­zał się wpi­sać papie­ża do dyp­ty­chów kon­stan­ty­no­po­li­tań­skich, pod warun­kiem, że jego imię będzie figu­ro­wać w dyp­ty­chach rzym­skich. Pro­blem w tym, że nazwał papie­ża bra­tem, a nie ojcem, pod­pi­saw­szy się – patriar­cha eku­me­nicz­ny, co kan­ce­la­ria papie­ska prze­tłu­ma­czy­ła glob ziem­ski.


Odpo­wiedź papie­ża zre­da­go­wa­na przez Hum­ber­ta, odzna­cza­ła się mniej agre­syw­nym tonem niż poprzed­nio. List do cesa­rza i Celu­ra­riu­sza zawiózł sam kar­dy­nał Hum­bert wyru­sza­jąc z począt­kiem 1054 roku. Po dro­dze zatrzy­mał się w Apu­lii u Agry­ro­sa, w któ­rym Celu­ra­riusz widział swe­go wro­ga. Posło­wie po przy­by­ciu do Kon­stan­ty­no­po­la uda­li się wpierw do patriar­chy, nie­za­do­wo­le­ni z przy­ję­cia pozo­sta­wi­li list i uda­li się do cesa­rza. Po otwar­ciu i zapo­zna­niu się z tre­ścią listów patriar­cha był zawie­dzio­ny. Obej­rzaw­szy pie­czę­cie, stwier­dził, że są naru­szo­ne i po namy­śle odmó­wił uzna­nia ich za lega­tów.


Tym­cza­sem Hum­bert zachę­co­ny miłym przy­ję­ciem cesa­rza opu­bli­ko­wał przy­wie­zio­ne listy nie wie­dząc, że papież już nie żył. Na kan­wie tego rodzi się zasad­ni­cze pyta­nie: czy misja lega­ta, po śmier­ci papie­ża była waż­na?


W związ­ku z opu­bli­ko­wa­niem listów z natych­mia­sto­wą ripo­stą wystą­pił Nice­tas Ste­tha­tos – stu­dy­ta, choć wyra­żał posza­no­wa­nie dla obrząd­ku łaciń­skie­go to jed­nak ostro zaata­ko­wał prak­ty­ki łacin­ni­ków. W tym cza­sie sam Michał trzy­mał się na boku. Hum­bert odpie­rał zarzu­ty Nice­ta­sa. Pokrze­pio­ny zwy­cię­stwem wpro­wa­dził do dys­pu­ty zagad­nie­nie Filio­que. Zarzu­ca­jąc usu­nię­cie go z Cre­do, popi­sał się nie­zna­jo­mo­ścią histo­rii. Stra­cił w koń­cu cier­pli­wość i w sobo­tę 16 VII 1054 roku w koście­le Świę­tej Mądro­ści zło­żył bul­lę eks­ko­mu­ni­ku­ją­cą Celu­ra­riu­sza i jego zwo­len­ni­ków. Gdy Michał zapo­znał się z bul­lą, któ­ra zawie­ra­ła tyle zarzu­tów, kry­ty­ki i inwek­tyw, zadrżał i przed­sta­wił ją cesa­rzo­wi. Ten począt­ko­wo myślał, że Michał dopu­ścił się fał­szer­stwa, ale gdy przed­sta­wio­no mu tłu­ma­cze­nie, naka­zał jej spa­le­nie, a na lega­tów nało­żo­no klą­twę.


Wyda­rze­nia z 1054 roku począt­ko­wo mało zwra­ca­ły na sie­bie uwa­gę. Nie przy­pusz­cza­no, że rok ten był ostat­nim ogni­wem dłu­gie­go łań­cu­cha. Odtąd oba Kościo­ły szły już każ­dy wła­snym torem, a schi­zma utrwa­li­ła się, gdy prze­cięt­ny oby­wa­tel uświa­do­mił sobie róż­ni­ce. Na prze­strze­ni lat pró­bo­wa­no jed­no­czyć odmien­ne Kościo­ły, lecz ruch kru­cja­to­wy i inne przy­czy­ny utrwa­li­ły podział.


Jakub Bar­to­szew­ski


[1] W. De Vries, dz. cyt., s. 36.


[2] Por. R. Sob­czyń­ski, Chrzest jako pod­sta­wy jed­no­ści Kościo­ła, War­sza­wa 1971, s. 97 – 98.


[3] Por. J. Podo­lec­ki, Sza­farz sakra­men­tu chrztu w sta­ro­żyt­no­ści chrze­ści­jań­skiej, Olsz­tyn, z, 4 (1967) 339.


[4] Por. A. S. Atiya, Histo­ria Kościo­łów Wschod­nich, War­sza­wa 1978, s. 39.


[5] Por. C. Daw­son, For­mo­wa­nie się chrze­ści­jań­stwa, War­sza­wa 1969, s. 104.


[6] S. Run­ci­mian, dz. cyt., s. 28.


[7] F. Dvor­nik, dz. cyt., s, 44 n.


[8] F. J. Vogel, dz. cyt., s. 7.


[9] Por. W. De Vries, dz. cyt., s. 51.


[10] Cyt. za: E. Prze­kop, dz. cyt., s. 31


[11] Cyt. za: W. De Vries, dz. cyt., s. 41.


[12] Tam­że, s. 58.


[13] E. Prze­kop, dz. cyt., s. 37.


[14] Por. S. Run­ci­mian, Schi­zma wsch., dz. cyt., s. 31.


[15] Por. tam­że, s. 36.


[16] Por. W. De Vries, dz. cyt., s. 66.


[17] Por. F. J. Vogel, dz. cyt., s.134.


[18] Por. S. Run­ci­mian, Schi­zma wsch., dz. cyt., s. 46.


[19] Por. S. Run­ci­mian, Schi­zma wsch., dz. cyt., s. 56n.


[20] Por. E. Prze­kop, dz. cyt., s. 47.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.