Magazyn

Wyprawy krzyżowe a relacje między Kościołem Wschodnim i Zachodnim — cz. I


Magazyn EkumenizmNie­któ­rzy ide­ali­ści twier­dzą z upodo­ba­niem, że gdy­by wszyst­kie ludy świa­ta wza­jem­nie się pozna­ły na zie­mi zapa­no­wał­by wiecz­ny pokój iucz­ci­wość. Jest to nie­ste­ty tra­gicz­ne złu­dze­nie. W rze­czy­wi­sto­ści tyl­ko oso­by o peł­nej otwar­to­ści umy­słu potra­fią czuć się i akcep­to­wać obce śro­do­wi­sko; ludzie nie­ja­ko zamknię­ci znaj­du­jąc się w kra­ju, któ­re­go języ­ka, oby­cza­jów, kul­tu­ry nie rozu­mie­ją, zazwy­czaj czu­ją się roz­go­ry­cze­ni i zagu­bie­ni. Tak się sta­ło z żoł­nie­rza­mi i piel­grzy­ma­mi, któ­rych tysięcz­ne rze­sze przy­by­ły do Zie­mi Świę­tej, prze­jeż­dża­jąc przez Cesar­stwo Bizan­tyj­skie.


Przy­pły­nę­li tam, by rato­wać Wschod­nie Chrze­ści­jań­stwo przed maho­me­ta­na­mi, ale gdy sta­nę­li w ojczyź­nie Wschod­nich Chrze­ści­jan, wyda­ła się im ona obca i nie­go­ścin­na. Język był dla nich obcy i nie zro­zu­mia­ły, wiel­kie mia­sta zago­spo­da­ro­wa­ne budzi­ły w nich lęk. Kościo­ły mia­ły wygląd odmien­ny; kapła­ni z dłu­gi­mi bro­da­mi, upię­ty­mi wło­sa­mi, w czar­nych sza­tach nie przy­po­mi­na­li w niczym dotych­czas zna­nych im duchow­nych. Lud­ność Wscho­du też nie wyglą­da­ła na ura­do­wa­nych, razi­ło ją łupie­stwo, rekwi­zy­cja i chci­wość zachod­nich przy­by­szów.


Źle się sta­ło, że krzy­żow­com – repre­zen­tan­tom Zachod­nie­go Chrze­ści­jań­stwa, nie przy­szło nigdy na myśl, że ich wła­sne zacho­wa­nie oraz postę­po­wa­nie prze­ciw bra­ciom w wie­rze budzi­ło wro­gie uczu­cia. Wpraw­dzie wśród ksią­żąt i wyż­sze­go ducho­wień­stwa ist­nia­ło zro­zu­mie­nie dla obcej cywi­li­za­cji, ale do cza­su póki zachłan­ność nie wzię­ła górę.


Tra­ge­dią pierw­szej kru­cja­ty była jej armia. Pierw­sze huf­ce krzy­żow­ców, któ­re pod sztan­da­rem papie­ża wkro­czy­ły na tery­to­rium bizan­tyj­skie, były ze wszyst­kich wojsk naj­bar­dziej nie­sfor­ne i roz­prę­żo­ne.


Ani Piotr Pustel­nik, ani Wal­ter San­sa­vo­ir nie pano­wa­li nad roz­hi­ste­ry­zo­wa­nym tłu­mem, któ­ry pro­wa­dzi­li. Sam Piotr cie­szył się uzna­niem wśród Bizan­tyj­czy­ków, ale ci, co za nim szli, kra­dli łupiąc majęt­ność pry­wat­ną, nie oka­zu­jąc tym samym wdzięcz­no­ści za dobro­dziej­stwa. A gdy wresz­cie na sku­tek wła­snej chci­wo­ści i sza­leń­stwa spo­tka­li się z klę­ską pod Cive­tot, całą winę zrzu­ci­li na cesa­rza.[i] Woj­sko dowo­dzo­ne przez ksią­żąt nie wie­le lepiej się zacho­wy­wa­ło, a na domiar tego, gdy cesarz zażą­dał od przy­wód­ców wpro­wa­dze­nia dys­cy­pli­ny, wów­czas ksią­żę­ta obu­rzy­li się na Gło­wę Pań­stwa Wschod­nie­go. Jak­kol­wiek ostat­nie przy­by­łe armie Rober­ta z Nor­man­dii i Ste­fa­na z Blo­is prze­szły przez Bał­ka­ny bez poważ­niej­szych incy­den­tów, atmos­fe­ra wza­jem­nej nie­chę­ci mię­dzy krzy­żow­ca­mi a Bizan­tyj­czy­ka­mi już się wytwo­rzy­ła.[ii]


Per­trak­ta­cje mię­dzy ksią­żę­ta­mi, a cesar­stwem były cza­sa­mi burz­li­we. Nie wie­my, jaką rolę ode­grał Ade­mar biskup Le Puy, uwa­ża­ny przez prze­cięt­ne­go krzy­żow­ca za naczel­ne­go dowód­cę kru­cja­ty.[iii] Osta­tecz­nie wszy­scy ksią­żę­ta zobo­wią­za­li się zło­żyć hołd cesa­rzo­wi i zwró­cić mu zdo­by­te przez sie­bie zie­mie, o ile nale­ża­ły do cesar­stwa przed najaz­dem turec­kim. Pierw­szy triumf krzy­ża, jakim było zdo­by­cie Nicei dostar­czył powo­dów do nie­za­do­wo­le­nia. Mia­sto pod­da­ło się cesa­rzo­wi, któ­ry zabro­nił rabun­ku, a jeń­ców potrak­to­wał łagod­nie, zbyt łagod­nie jak na gust krzy­żow­ców – wystę­pu­ją­cych pod ban­de­rą miło­sier­dzia. W cią­gu dłu­gie­go mar­szu przez Ana­to­lię krzy­żow­cy wciąż sta­wia­li jakieś zarzu­ty grec­kim prze­wod­ni­kom i nie licz­nym oddzia­łom bizan­tyj­skim, któ­re towa­rzy­szy­ły armii. Kry­zys wybuchł po zdo­by­ciu Antio­chii. Histo­ria oblę­że­nia Antio­chii jest jed­ną z wiel­kich epo­pei w dzie­jach świa­ta. Krzy­żow­cy oble­ga­li owe mia­sto, a cesarz obie­cał pomoc. Toteż kie­dy od zbie­głych krzy­żow­ców otrzy­mał wia­do­mość, że pod Antio­chią wszyst­ko stra­co­ne, a z dru­giej stro­ny armia turec­ka dep­ta­ła mu po pię­tach gro­żąc odcię­ciem, cof­nął się nie chcąc nara­żać bytu cesar­stwa. Krzy­żow­cy odnie­śli wra­że­nie, że cesarz świa­do­mie ich opu­ścił w cięż­kiej potrze­bie.


Kil­ka mie­się­cy wcze­śniej Bal­dwin z Boulo­gne zagar­nął Edes­sę, ten krok spo­tkał się z ogrom­nym obu­rze­niem miesz­kań­ców mia­sta jak i oby­wa­te­li same­go cesar­stwa. Jed­nak sam cesarz nie sprze­ci­wiał się temu gdyż była to twier­dza odle­gła i ist­nia­ła trud­ność w utrzy­ma­niu łącz­no­ści. Co inne­go Antio­chia, mia­sto o wiel­kim zna­cze­niu stra­te­gicz­nym. Spór o nią roz­sze­rzył się na dzie­dzi­nę reli­gij­ną. Pierw­sze­go sierp­nia 1098 roku mia­ła miej­sce jed­na z naj­więk­szych tra­ge­dii kru­cja­ty. Przed­wcze­śnie zmarł biskup Ade­mar, któ­ry był wta­jem­ni­czo­ny w pla­ny papie­ża. Jego brak od razu dał się we zna­ki. Ksią­żę­ta zgro­ma­dzi­li się 11 wrze­śnia, by napi­sać list do papie­ża. Dono­szą wnim o śmier­ci bisku­pa i pro­po­nu­ją papie­żo­wi przy­by­cie do Antio­chii, aby prze­jął ją jako spad­ko­bier­ca św. Pio­tra. Jest rze­czą zna­mien­ną, że pomi­nię­to oso­bę pra­wo­wi­te­go patriar­chy Jana Oski­ty. Ten sam list zawie­ra infor­ma­cje o trud­no­ściach, jakie ich spo­tka­ły ze stro­ny Wschod­nich Chrze­ści­jan. Brzmie­nie listu nie wró­ży­ło nic dobre­go.[iv] W tym samym cza­sie patriar­cha Jero­zo­li­my Syme­on śle­dził wyda­rze­nia zCy­pru imu­siał zasta­na­wiać się, jakie będą jego przy­szłe upraw­nie­nia – sko­ro wAn­tio­chii pomi­nię­to pra­wo­wi­te­go patriar­chę. Nie miał się nigdy o tym dowie­dzieć: zakoń­czył żywot na Cyprze na kil­ka dni przed zaję­ciem Jero­zo­li­my.


W lip­cu 1099 roku krzy­żow­cy zaj­mu­jąc Jero­zo­li­mę nie zasta­li ani patriar­chy, ani wyż­sze­go ducho­wień­stwa. Syme­on już nie żył, a jego bisku­pi pozo­sta­wa­li nadal na wygna­niu. Pod nie­obec­ność grec­kich bisku­pów i grec­kie­go kan­dy­da­ta wybra­no Arnol­da z Cho­qu­es. Na nie­szczę­ście ów łaciń­ski patriar­cha roz­po­czął swą dzia­łal­ność od usu­nię­cia róż­nych „here­tyc­kich sekt ” z kapli­cy Gro­bu Świę­te­go. Następ­nie sta­rał się wymu­sić tor­tu­ra­mi od orto­dok­syj­nych mni­chów, gdzie ukry­li praw­dzi­wy krzyż iin­ne reli­kwie, scho­wa­ne z chwi­lą uciecz­ki Syme­ona na Cypr.[v] Daim­bert z Pizy, któ­ry po kil­ku mie­sią­cach zastą­pił Arnol­da posu­nął się jesz­cze dalej. Posta­no­wił świą­ty­nię Gro­bu Pań­skie­go zacho­wać wyłącz­nie do nabo­żeństw łaciń­skich usu­wa­jąc wszyst­kich miej­sco­wych chrze­ści­jan. Przez cały czas trwa­nia łaciń­skie­go kró­le­stwa wszy­scy patriar­cho­wie pocho­dzi­li z Zacho­du.


Ist­nia­ło jesz­cze jed­no ukry­te źró­dło nie­zgo­dy mię­dzy krzy­żow­ca­mi – „obroń­ca­mi krzy­ża” na Bli­skim Wscho­dzie, a orto­dok­sa­mi. Wschod­nia tra­dy­cja, patriar­cha­tu jero­zo­lim­skie­go wymie­nia sied­miu grec­kich zwierzch­ni­ków Kościo­ła z okre­su 1099/1187. Moż­na by podej­rze­wać, że zosta­li wymy­śle­ni w póź­niej­szym okre­sie przez pra­wo­sław­nych eks­ter­ni­stów, któ­rzy nie chcie­li dopu­ścić myśli, iż łaciń­scy patriar­cho­wie byli kie­dy­kol­wiek uzna­wa­ni.[vi] Praw­do­po­dob­nie, gdy Syme­on nie żył, towa­rzy­szą­cy mu grec­cy bisku­pi z Pale­sty­ny posta­no­wi­li doko­nać wybo­ru następ­cy. Owi bisku­pi postą­pi­li zgod­nie z pra­wem. A cho­ciaż z koniecz­no­ści znaj­do­wa­li się poza Jero­zo­li­mą, uwa­ża­li tam­tej­szych bisku­pów za intru­zów.


Tym­cza­sem Egip­scy Faty­mi­dzi wła­da­ją­cy pół­wy­spem Synaj nie chcie­li, aby ich pod­da­ni uzna­wa­li łaciń­skich prze­ło­żo­nych. Wobec tego opat Świę­tej Kata­rzy­ny, któ­ry ex offi­cio miał zwierzch­nic­two nad Die­ce­zją Egip­ską uznał grec­ką linię patriar­chów Jero­zo­li­my. Alek­san­dria postą­pi­ła naj­praw­do­po­dob­niej w ten sam spo­sób. Tym cza­sem Cesarz do spra­wy odno­sił się z więk­szym poczu­ciem reali­zmu.[vii] Nie upo­mi­nał się o pra­wa wygna­nych patriar­chów, choć miał do tego pra­wo. Oko­ło 1150 roku cesarz Manu­el uznał, że nale­ży przy­po­mnieć – Zachod­nie­mu Chrze­ści­jań­stwu, a przede wszyst­kim krzy­żow­com, iż ist­nie­je dru­ga linia patriar­chów jero­zo­lim­skich, to zna­czy pra­wo­wi­tych. Nie­mniej nie­po­ro­zu­mie­nie wca­le nie zaczę­ły się w Jero­zo­li­mie jak na to wyglą­da, a w Antio­chii.


Odkąd Ade­mar nie żył, a Boemund na trwa­łe zdo­był księ­stwo, wie­dział, iż cesarz upo­mni się o swe mia­sto. Dla­te­go wsto­sun­ku do Gre­ków i patriar­chy Jana odno­sił się podejrz­li­wie. Oli­wy do ognia dolał Urban II wyzna­cza­jąc na bisku­pów Tar­su, Mami­stry i Edes­sy łaciń­skich kapła­nów. Ci uda­li się do Daim­ber­ta – patriar­chy Jero­zo­li­my po sakrę bisku­pią z pomi­nię­ciem Jana. Jan opu­ścił Antio­chię i udał się do Kon­stan­ty­no­po­la. Krzy­żow­cy uzna­li, że patriar­cha Jan dobro­wol­nie ustą­pił. Sam antio­cheń­ski hie­rar­cha myślał ina­czej. Moż­na więc powie­dzieć, że w Antio­chii w 1100 roku doszło do schi­zmy na tle patriar­chal­nej.


Zachod­nie Chrze­ści­jań­stwo przy­by­ło na Bli­ski Wschód w celu obro­ny wschod­nich bra­ci, jed­nak ich dzia­ła­nie przy­czy­ni­ło się do zaciem­nie­nia tego, co w przed­dzień ich przy­by­cia było jasne i kla­row­ne.


2. Eska­la­cja wro­gich nastro­jów wśród lud­no­ści


Inte­re­sy cesar­stwa bizan­tyj­skie­go i papie­stwa były tak zbież­ne, że nawią­za­nie współ­pra­cy mię­dzy rzą­da­mi nie było łatwe. Spra­wa Antio­chii nie scho­dzi­ła nigdy z porząd­ku dzien­ne­go. W 1139 roku papież Inno­cen­ty II zaka­zał łacin­ni­kom słu­żyć w armii cesa­rza Jana, podej­rze­wa­jąc, iż ów cesarz mie­szał się do kościel­nych spraw Antio­chii. W 1165 roku cesarz Manu­el wpro­wa­dził grec­kie­go patriar­chę do Antio­chii. Obie decy­zje przy­czy­ni­ły się do napię­cia sto­sun­ków mię­dzy łacin­ni­ka­mi, a Gre­ka­mi. Wza­jem­ną nie­chęć pogłę­bi­ły jesz­cze wyda­rze­nia zwią­za­ne z dru­gą kru­cja­tą.[viii]


Histo­ria nie­wie­le zna ruchów, któ­re by się roz­po­czę­ły z tak wspa­nia­ły­mi nadzie­ja­mi, a skoń­czy­ły tak upo­ka­rza­ją­cym nie­po­wo­dze­niem, jak dru­ga kru­cja­ta. Hasło rzu­cił do niej Ber­nard z Cla­irvaux, naj­wy­bit­niej­sza pod­ów­czas postać w świe­cie zachod­nim. Kró­lo­wie Fran­cji i Nie­miec chwy­ci­li do ręki miecz w obro­nie krzy­ża iwy­ru­szy­li na cze­le wiel­kiej armii do Ziem Świę­tej. Jed­nak opę­ta­ni wza­jem­ną nie­chę­cią i zawi­ścią dewa­sto­wa­li każ­de posu­nię­cie.


Gdy krzy­żow­cy zebra­li się w 1147 roku, cesarz Manu­el, któ­ry pro­wa­dził woj­nę z Tur­ka­mi, nagle przy­jął ofia­ro­wa­ne mu przez suł­ta­na zawie­sze­nie bro­ni. Na Zacho­dzie decy­zja ta zosta­ła ode­bra­na jako zdra­da, a Chrze­ści­jan Wschod­nich nazwa­no kola­bo­ran­ta­mi. W rze­czy­wi­sto­ści cesarz wolał mieć wol­ne ręce na czas prze­mar­szu wojsk krzy­żo­wych. Jed­no­cze­śnie musiał się przy­go­to­wać do obro­ny cesar­stwa przed kró­lem Roge­rem – sycy­lij­skim. Zachod­nia opi­nia publicz­na nigdy się nie zasta­na­wia­ła nad skut­ka­mi zdra­dy Roge­ra wobec spraw chrze­ści­jań­stwa. Kie­dy armia nie­miec­ka pod dowódz­twem kró­la Kon­ra­da wkro­czy­ła na tere­ny cesar­stwa, natych­miast zaczę­ła sobie pozwa­lać na eks­ce­sy i gra­bie­że.


Miej­sco­wa lud­ność chrze­ści­jań­ska odpo­wie­dzia­ła gwał­tem na gwałt.[ix] Z kolei sio­strze­niec cesa­rza Fry­de­ry­ka, przy­szły cesarz Bar­ba­ros­sa, spa­lił klasz­tor – napo­tka­ny na swej dro­dze – mor­du­jąc mni­chów. Armia fran­koń­ska, któ­ra szła w ślad za Niem­ca­mi, nie zasta­ła zapa­sów żyw­no­ści; lud­ność była bar­dzo podejrz­li­wa i wro­ga, o co Fran­ko­wie oskar­ży­li cesa­rza, a nie Niem­ców. Gdy Manu­el pró­bo­wał prze­szko­dzić krzy­żow­com wdo­tar­cia do Kon­stan­ty­no­po­la pro­po­nu­jąc prze­pra­wę przez Hel­le­spont w obu armiach wybu­chło nie­za­do­wo­le­nie gdyż każ­dy chciał zwie­dzić wiel­ką sto­li­cę i obej­rzeć jej reli­kwie. Przed­mie­ście Kon­stan­ty­no­po­la zasta­ło złu­pio­ne przez Niem­ców. Manu­elo­wi uda­ło się wypra­wić Niem­ców za Bos­for, przed przy­by­ciem Fran­ków. Nastrój Fran­ków tak się pogor­szył, że wie­lu z nich pod prze­wod­nic­twem bisku­pa Lan­gres, sio­strzeń­ca Ber­nar­da, nale­ga­ło, aby ude­rzyć na sto­li­cę cesar­stwa. Nie sta­ło się to jed­nak dzię­ki bisku­po­wi z Luisieux.[x]


Zarów­no Niem­cy, jak i Fran­ko­wie w uprzej­miej for­mie wzgar­dzi­li stra­te­gicz­ny­mi rada­mi Manu­ela i poma­sze­ro­wa­li wła­sny­mi dro­ga­mi, gdzie zosta­li roz­gro­mie­ni przez Tur­ków. Całą winę za klę­skę zło­ży­li na Bizan­cjum. Pro­pa­gan­da odnio­sła sku­tek i zyska­ła popar­cie św. Ber­nar­da, któ­ry nie chciał wie­rzyć, by wiel­ka wypra­wa, do jakiej zagrze­wał, mogła spo­tkać się z nie­po­wo­dze­niem bez udzia­łu Bizan­cjum.[xi]


Śmierć cesa­rza Manu­ela w 1180 roku ozna­cza dru­gi prze­ło­mo­wy punkt sto­sun­ków pogor­sze­niu się sto­sun­ków mię­dzy Bizan­cjum, a kolo­nia­mi krzy­żow­ców. Jak­kol­wiek jego poli­ty­ka nie zawsze podo­ba­ła się krzy­żow­com, łacin­ni­cy przy­naj­mniej byli pew­ni dobre­go przy­ję­cia na jego dwo­rze. Kościół rzym­ski, acz­kol­wiek obu­rzo­ny na jego mie­sza­nie się do spraw Antio­chii, nie mógł mieć naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści, że cesarz praw­dzi­wie łak­nie poro­zu­mie­nia.


Wyda­rze­nia z 1182 roku ale nie tyl­ko spra­wi­ły, że Zachod­ni Chrze­ści­ja­nie podej­rze­wa­li Wschod­nich Bra­ci o nie­chęć. A to, co się sta­ło w sto­li­cy cesar­stwa


W maju uzna­no za pogrom. Lud­ność Kon­stan­ty­no­po­la wystą­pi­ła zbroj­nie prze­ciw kolo­ni­stom łaciń­skim, gra­biąc dziel­ni­ce zamiesz­ka­łe przez Fran­ków i Wło­chów. Ów wystą­pie­nie zakoń­czy­ło się dopie­ro, gdy Andro­ni­kos Kom­ne­nos wkro­czył do mia­sta i objął ste­ry rzą­dów. Masa­kra łacin­ni­ków w Kon­stan­ty­no­po­lu była czymś cze­go Zachód nigdy nie wyba­czył. Jest moż­li­we, że jej potwor­no­ści zosta­ły wyol­brzy­mio­ne przez histo­ry­ków. Rzeź z pew­no­ścią nie była tak maso­wa ani bru­tal­na jak ta, któ­rej dopu­ści­li się krzy­żow­cy, gdy ode­bra­li Jero­zo­li­mę muzuł­ma­nom, ani jak dłu­go­trwa­ły napad Rey­nal­da z Cha­til­lon na chrze­ści­jań­ską wyspę Cypr czy też tą, któ­ra krzy­żow­cy zgo­to­wa­li Kon­stan­ty­no­po­lo­wi.


Wstą­pie­nie zbroj­ne zda­wa­ło uspra­wie­dli­wiać się w oczach Bizan­cjum hasłem świę­tej woj­ny rzu­co­ne przez bisku­pa Langres‘a za cza­sów Manu­ela. Było rów­nież reak­cja ze stro­ny dum­ne­go i roz­gnie­wa­ne­go naro­du prze­ciw rzą­dom, któ­re zda­wa­ły się być w rękach wro­gich i obcych przy­by­szów. Andro­ni­kos, został nowym cesa­rzem. Był to czło­wiek dziw­ny: łączył nowe ide­ały poli­tycz­ne z ambi­cja­mi. Tron uzy­skał jako obroń­ca praw naro­do­wych prze­ciw łacin­ni­kom, ale jako cesarz doszedł do wnio­sku, że roz­sąd­nie będzie nadać poli­ty­ce prze­ciw­ny kie­ru­nek. Odbu­do­wał i pootwie­rał łaciń­skie kościo­ły; zachę­cał łaciń­skich kup­ców do powro­tu. Genua i Piza doma­ga­ły się odszko­do­wa­nia za stra­ty ponie­sio­ne w 1182 roku w Kon­stan­ty­no­po­lu, a gdy z jed­nej stro­ny żąda­ła rekom­pen­sa­ty, z dru­giej intry­go­wa­ła prze­ciw Cesar­stwu z potę­ga­mi zachod­niej Euro­py.


Tym­cza­sem kolo­nie fran­koń­skie prze­ży­wa­ły tra­ge­die, Sala­dyn stop­nio­wo, ale suk­ce­syw­nie, rok po roku pod­po­rząd­ko­wy­wał sobie księ­stwa Fran­ków. 2 paź­dzier­ni­ka 1187 roku, w rocz­ni­cę dnia kie­dy Maho­met widział się we śnie prze­nie­sio­ny do Jero­zo­li­my, Sala­dyn doko­nał uro­czy­ste­go wkro­cze­nia do zdo­by­te­go mia­sta.[xii] Kie­dy krzy­żow­cy zma­ga­li się z nawał­ni­cą maho­me­tań­ską, oskar­ża­jąc cesar­stwo o brak zain­te­re­so­wa­nia – w sto­li­cy tłum pozba­wił tro­nu Andro­ni­ko­sa, obsa­dza­jąc Iza­aka.


Rzą­dy nowe­go cesa­rza roz­po­czę­ły się świet­nym suk­ce­sem mili­tar­nym, poko­nał Nor­ma­nów i odbił Salo­ni­ki, a Wene­cja­nie sta­li się jego sprzy­mie­rzeń­ca­mi w zamian za nowe przy­wi­le­je han­dlo­we. Oczy­wi­ście ta akcja wywo­ła­ła bunt Chrze­ści­jań­stwa Zachod­nie­go. Cesarz pro­wa­dził poli­ty­kę rów­no­wa­gi, nawią­zał kon­takt z papie­żem izno­wu była mowa o pojed­na­niu Kościo­łów, ale trwa­ło to do momen­tu, kie­dy Iza­ak zawarł w 1187 roku przy­mie­rze z Sala­dy­nem głów­nym wro­giem krzy­żow­ców, prze­ciw Tur­kom. Ta koali­cja była uwa­ża­na przez łacin­ni­ków za kolej­ny dowód bizan­tyj­skie­go cudzo­łó­stwa.[xiii]


W 1187 roku – zdo­byw­cy Jero­zo­li­my maho­me­ta­nie, zapro­po­no­wa­li rzą­do­wi bizan­tyj­skie­mu przy­wró­ce­nie grec­kiej linii patriar­chów. Cesarz miał pra­wo dopil­no­wać, aby na zdo­by­tych tere­nach przez muzuł­ma­nów powsta­wa­ła, a zara­zem powra­ca­ła grec­ka orga­ni­za­cja kościel­na. Nie spo­sób go za to ganić. Ale postę­pu­jąc tak roz­wście­czył łacin­ni­ków.


W 1189 roku cesar­stwo doświad­czy­ło nowej fali wojsk krzy­żo­wych. Pierw­sza przy­by­ła armia cesa­rza Bar­ba­ros­sy. Fry­de­ryk od daw­na nasta­wio­ny był wro­go wobec Bizan­cjum i nie ukry­wał swe­go zamia­ru zdo­by­cia sztur­mem Wschod­niej sto­li­cy. Jego armia była bar­dziej zdy­scy­pli­no­wa­na niż poprzed­nie. Cho­ciaż mniej pozwa­la­ła sobie na łupież­cze wypa­dy, to jed­nak dla cesar­stwa sta­no­wi­ła poważ­ne nie­bez­pie­czeń­stwo. Pró­ba wywar­cia pre­sji na Fry­de­ry­ku przez zatrzy­ma­nie jego posłów jako zakład­ni­ków mia­ła efekt prze­ciw­ny, niż Iza­ak zamie­rzał. Gdy­by Bar­ba­ros­sa nie śpie­szył się do Pale­sty­ny, mogło­by dojść do poważ­nych starć. Niem­cy zgo­dzi­li się prze­pra­wić do Azji przez Dar­da­ne­le i w ten spo­sób Kon­stan­ty­no­po­lo­wi zosta­ła oszczę­dzo­na wizy­ta Fry­de­ry­ka.[xiv]


W dwa lata po przej­ściu Fry­de­ry­ka przez cesar­stwo bizan­tyj­skie, sto­sun­ki mię­dzy Chrze­ści­jań­stwem Wschod­nim, a Zachod­nim zosta­ły poważ­nie zagro­żo­ne w następ­stwie zdo­by­cia wyspy Cypr przez kró­la Anglii Ryszar­da Lwie Ser­ce uda­ją­ce­go się na wypra­wę krzy­żo­wą. W pierw­szej chwi­li Iza­ak nie zmar­twił się upad­kiem Cypru i jego rywa­la Iza­aka Kom­ne­na, samo­zwań­cze­go cesa­rza.[xv] Jed­nak po pew­nym cza­sie cesarz zro­zu­miał, że Cypr stał się łaciń­skim kró­le­stwem, jego grec­ka hie­rar­chia i chrze­ści­ja­nie obrząd­ku wschod­nie­go zosta­li pod­da­ni wpły­wom łaciń­skich przy­by­szów.


3. Powsta­nie Cesar­stwa Łaciń­skie­go w Kon­stan­ty­no­po­lu


Ostat­ni okres potę­gi Bizan­cjum przy­pa­da na prze­łom XII/XIII wie­ku. Był on raczej pozor­ny niż rze­czy­wi­sty. Kon­stan­ty­no­pol ze swy­mi manu­fak­tu­ra­mi i warsz­ta­ta­mi rze­mieśl­ni­czy­mi oraz ruchli­wy­mi baza­ra­mi był jesz­cze naj­bo­gat­szym mia­stem świa­ta chrze­ści­jań­skie­go, ale uzy­ska­ne pie­nią­dze w coraz więk­szej mie­rze napeł­nia­ły sakiew­ki kup­ców wło­skich. Armia cesar­ska potęż­na, sta­no­wi­ła jesz­cze siłę bojo­wą, ale skła­da­ła się z najem­nych woj­sko­wych, któ­rych utrzy­ma­nie było bar­dzo dro­gie.


Sytu­acja cesar­stwa w XII wie­ku nie była łatwa, a rzą­dy Alek­se­go III nie przy­nio­sły żad­nej popra­wy. Pod naci­skiem Hen­ry­ka VI cesarz nało­żył nowy poda­tek zwa­ny ala­mo­ni­kon.[xvi] Śmierć Hen­ry­ka VI w 1197 roku oca­li­ła, zda­wać się mogło, Bizan­cjum od śmier­tel­ne­go nie­bez­pie­czeń­stwa, ale nie na dłu­go. W kil­ka dni póź­niej za ste­rem rzą­du nie­miec­kie­go zasiadł Filip Szwab­ski, mniej potęż­ny od swe­go poprzed­ni­ka, ale nie mniej ambit­ny; poza tym miał oso­bi­ste zatar­gi z Alek­sym III.


Gdy w 1198 roku Inno­cen­ty III wstą­pił na tron papie­ski na miej­sce Cele­sty­na, roz­po­czął pon­ty­fi­kat od wezwa­nia do kru­cja­ty. Kru­cja­ta pozo­sta­wa­ła jego głów­ną ambi­cją, zaj­mu­jąc pierw­sze miej­sce nawet przed połą­cze­niem Kościo­łów. Ale rezul­ta­ty, jakie wyda­ły jego gor­li­we wysił­ki, mia­ły uczy­nić unię Kościo­łów na zawsze nie­moż­li­wą. Ruch, zwa­ny w histo­rii pod nazwą czwar­tej kru­cja­ty, dopro­wa­dził do kry­zy­su mię­dzy Kościo­ła­mi Rzy­mu i Kon­stan­ty­no­po­la.


W listo­pa­dzie 1202 roku krzy­żow­cy razem z Wene­cja­na­mi wyru­szy­li, aby oble­gać i zdo­być Zadar. W stycz­niu 1203 roku do Zada­ru przy­był poseł Fili­pa Szwab­skie­go z ofer­tą ze stro­ny szwa­gra Alek­se­go, któ­ry uciekł z wię­zie­nia w Kon­stan­ty­no­po­lu. Samo­zwa­niec obie­cał krzy­żow­com, że za wpro­wa­dze­nie go na tron cesar­ski zapła­ci za nich resz­tę należ­no­ści, któ­rą byli win­ni Wene­cji za stat­ki oraz udzie­li wszel­kiej pomo­cy w wypra­wie na Egipt. W tym samym cza­sie Inno­cen­ty III, atak na Zadar uznał za sprzecz­ne z inte­re­sa­mi Kościo­ła i kru­cja­tą, rzu­cił klą­twę na dożę i inter­dykt na Wene­cję, a postę­po­wa­nie krzy­żow­ców potę­pił. Wkrót­ce jed­nak prze­ba­czył krzy­żow­com, a jego lega­ci zgo­dzi­li się speł­nić proś­bę Alek­se­go IV o pomoc krzy­żow­ców w odzy­ska­niu tro­nu bizan­tyj­skie­go, gdyż pośred­nio mia­ło to słu­żyć spra­wie kru­cja­ty.[xvii]


W kwiet­niu 1203 roku Alek­sy IV powtó­rzył swą obiet­ni­cę i został uzna­ny przez krzy­żow­ców i Wene­cjan za pra­wo­wi­te­go cesa­rza. Zaraz potem kru­cja­ta odpły­nę­ła do Kon­stan­ty­no­po­la by 24 czerw­ca sta­nąć u pro­gu sto­li­cy Wschod­nie­go Cesar­stwa. Mia­sto było ogrom­ne i mogło prze­ciw­sta­wić się gro­ma­dzie krzy­żow­ców. Jed­nak bazi­leus Alek­sy III nie posia­dał ducha do wal­ki. Kie­dy roz­po­czął się szturm cesarz uciekł, aje­go zręcz­ni mini­stro­wie wydo­by­li z wię­zie­nia Iza­aka i osa­dzi­li na tro­nie. Musia­ło to powstrzy­mać wal­kę. Mło­dy Alek­sy został współ­ce­sa­rzem obok swe­go ojca.[xviii]


Przy­szła chwi­la speł­nie­nia obiet­nic, Alek­sy IV nie zna­lazł w skarb­cu dość pie­nię­dzy, by zapła­cić krzy­żow­com. Lud­ność sto­li­cy wraz z hie­rar­chią nie chcia­ła sły­szeć o pod­po­rząd­ko­wa­niu się papie­żo­wi. Krzy­żow­cy kwa­te­ru­jąc pod mia­stem nie­ustan­nie gra­bi­li dopusz­cza­jąc się gwał­tów na lud­no­ści cywil­nej. Sytu­acja sta­wa­ła się coraz bar­dziej napię­ta, aż wybu­chła rewol­ta. Roz­go­ry­czo­ny tłum zamor­do­wał Alek­se­go IV, a jego ojciec powró­cił do wię­zie­nia. Tron objął zięć Alek­se­go III, Alek­sy Murzu­flos. W odpo­wie­dzi na to krzy­żow­cy i Wene­cja­nie zebra­li się na nara­dzie. Posta­no­wi­li zdo­być mia­sto i osa­dzić na tro­nie cesar­skim łacin­ni­ka – Mont­fer­ra­ta. 6 kwiet­nia 1204 roku krzy­żow­cy roz­po­czę­li szturm, armia najem­na odmó­wi­ła udzia­łu w wal­ce. Kon­stan­ty­no­pol został zaję­ty bez tru­du i strat.[xix]


Roz­bi­cie cesar­stwa bizan­tyj­skie­go przez krzy­żow­ców w 1204 roku było jaskra­wym wyra­zem wypa­cze­nia pier­wot­nych zało­żeń ide­owych, jakie przy­świe­ca­ły inspi­ra­to­rom wypraw krzy­żo­wych. Kru­cja­ta z 1202 prze­ro­dzi­ła się w wal­kę prze­ciw chrze­ści­ja­nom. Szał świę­tej woj­ny dopro­wa­dził krzy­żow­ców do naj­więk­szych nad­użyć: od zbrod­ni­czych pogro­mów w dro­dze, aż do rze­zi i gra­bie­ży wKon­stan­ty­no­po­lu.[xx]


Chrze­ści­ja­nie Wscho­du nie mogli zapo­mnieć czwar­tej kru­cja­ty ani prze­ba­czyć. Inno­cen­ty III przy­wi­tał pierw­szą wieść o tym, co się sta­ło, z pew­nym entu­zja­zmem. List cesa­rza Bal­dwi­na mówił mu o stwo­rze­niu łaciń­skie­go cesar­stwa iopow­ro­cie bizan­tyj­skie­go cesar­stwa do jed­no­ści kościel­nej. Papież sądził, że wbrew jego oba­wom powsta­ła sytu­acja może mieć korzyst­ne zna­cze­nie dla chrze­ści­jań­stwa. Inno­cen­ty był zado­wo­lo­ny, że koro­nę cesar­ską otrzy­mał Bal­dwin, a nie Mont­fer­rat. Gdy­by Następ­ca świę­te­go Pio­tra oka­zał odro­bi­nę wię­cej ela­stycz­no­ści i ostroż­no­ści w swej poli­ty­ce, nie zra­nił­by Wschod­nich Chrze­ści­jan.


Jego posta­wa nega­tyw­nie wyry­ła się w pamię­ci Gre­ków. Gdy uświa­do­mił sobie całe okru­cień­stwo, któ­re spo­tka­ło mia­sto zna­ko­mi­te Kon­stan­ty­no­pol, było już za póź­no. Miesz­kań­cy cesar­stwa byli prze­ko­na­ni, że to wła­śnie Sto­li­ca Apo­stol­ska i jej regent, Inno­cen­ty stoi za upad­kiem sto­li­cy, a poli­ty­ka pro­wa­dzo­na przez Bisku­pa Rzy­mu utwier­dza­ła w tym Gre­ków.


Gdy Inno­cen­ty III otrzy­mał bliż­sze infor­ma­cje o tym, co się tam dzia­ło, zado­wo­le­nie jego zmie­ni­ło się w gniew. Był głę­bo­ko poru­szo­ny gwał­ta­mi, łupie­stwem, roz­le­wem krwi. Ta dru­ga reak­cja przy­szła zbyt póź­no. Wschód zapa­mię­tał jego pierw­szy wyraz zachwy­tu, utrwa­lił sobie cie­płe sło­wa zawar­te w liście do nowe­go cesa­rza i to, że sła­wił Boga, gdy Wschod­ni Bra­cia dozna­wa­li upo­ko­rzeń od jego pod­da­nych. Nad­to krzy­żow­cy nie zamie­rza­li iść dalej do Pale­sty­ny i bić się myśle­li nie­wier­ny­mi, ale myśle­li osie­dlić się na zie­miach Cesar­stwa Wschod­nie­go i poświę­cić swą ener­gię na two­rze­nie pań­stwa łaciń­skie­go.


Inno­cen­ty III pogo­dził się z zaist­nia­łą rze­czy­wi­sto­ścią. Z myślą o powro­cie do jed­no­ści kościel­nej robił wszyst­ko, aby nie zra­zić ducho­wień­stwa grec­kie­go. Nie­ste­ty dzia­ła­nia przy­no­si­ły odwrot­ny sku­tek. Mia­no­wał pra­ła­tów rzym­skich na sta­no­wi­ska arcy­bi­sku­pów. Zaś na bisku­pów zga­dzał się by pozo­sta­wić, w więk­szo­ści wypad­ków, pra­ła­tów grec­kich pod warun­kiem, oczy­wi­ście, uzna­nia pry­ma­tu rzym­skie­go i po pod­pi­sa­niu dekla­ra­cji:[xxi] Będę odtąd posłusz­ny św. Pio­tro­wi, świę­te­mu Kościo­ło­wi rzym­skie­mu, Sto­li­cy Apo­stol­skiej, moje­mu panu Inno­cen­te­mu i jego kato­lic­kim następ­com. Będę do ostat­ka bro­nić rzym­skie­go papie­stwa, jego czci, jego god­no­ści i jego posia­dło­ści prze­ciw każ­dej żywej isto­cie. Zja­wie się na sobór, kie­dy­kol­wiek będzie wyma­ga­na moja obec­ność. Zło­żę wizy­tę ad limi­na, bądź oso­bi­ście, bądź przez zastęp­cę. Wresz­cie przyj­mę lega­ta Sto­li­cy Apo­stol­skiej i będę mu poma­gał we wszyst­kim.[xxii]


Inno­cen­ty III zda­wał sobie spra­wę, że moż­na narzu­cić Bizan­cjum łaciń­ską ary­sto­kra­cję świec­ką i łaciń­ską hie­rar­chie kościel­ną, ale lud­ność pozo­sta­wa­ła nadal grec­ka. Grec­kiej men­tal­no­ści nie spo­sób było zmie­nić czy zla­ty­ni­zo­wać. Na kan­wie tego rodzą się pyta­nia: cze­mu mia­ły słu­żyć takie dzia­ła­nia sko­ro był świa­do­my kon­se­kwen­cji? Czy może bał się prze­ciw­sta­wić moż­nym czwar­tej kru­cja­ty? Czy też nie chciał stra­cić auto­ry­te­tu na Zacho­dzie? A może wzglę­dy poli­tycz­ne?


Nie­ste­ty Biskup Rzy­mu wyda­jąc memo­ran­dum dla Bisku­pów Grec­kich popeł­nił kolo­sal­ny błąd. Wie­lu bisku­pów odmó­wi­ło uzna­nia dekla­ra­cji papie­ża i uda­ło się na wygna­nie. Poli­ty­ka pojed­naw­cza papie­ża odnio­sła odwrot­ny sku­tek. Nato­miast przy­wód­cy czwar­tej kru­cja­ty sku­pi­li się na zakła­da­niu kolo­ni łaciń­skich – nie zdo­ła­li pod­bić całe­go impe­rium bizan­tyj­skie­go, w któ­rym poja­wi­ły się trzy suk­ce­syw­ne pań­stwa: Teo­do­ra Laska­ri­sa i jego następ­ców w Nicei, jed­nej z gałę­zi Kom­ne­nów w Tre­bi­zon­dzie i jed­nej z gałę­zi Ange­lo­sów w Epi­rze. W takiej sytu­acji Gre­cy, któ­rzy odrzu­ci­li pano­wa­nie łacin­ni­ków, mie­li kil­ka miejsc schro­nie­nia. Wie­lu czo­ło­wych bisku­pów, a wśród nich Michał Ako­mi­na­tos z Aten, opu­ścił swo­ją sie­dzi­bę pod naci­skiem łacin­ni­ków. Więk­szość ducho­wień­stwa uda­ła się do Nicei. Łaciń­scy ksią­żąt pała­li chę­cią wyna­gro­dze­nia sie­bie samych za kru­cja­tę przez przy­ję­cie naj­lep­szych posad i urzę­dów, zarów­no świec­kich jak i kościel­nych. Tym samym nie wzdry­ga­li się, by zagar­nąć na rzecz chrze­ści­jań­stwa zachod­nie­go biskupstw i klasz­to­rów.


Wresz­cie pozo­sta­wa­ła otwar­ta kwe­stia patriar­cha­tu. Grec­ki patriar­cha Kon­stan­ty­no­po­la Jan Kama­ter­nos nigdy nie zrzekł się swo­jej god­no­ści na rzecz zla­ty­ni­zo­wa­ne­go patriar­chy – wene­cja­ni­na – Moro­si­nie­go. Nawet ci grec­cy bisku­pi, któ­rzy goto­wi byli pójść na kom­pro­mis zRzy­mem nie mogli się zgo­dzić na uzna­nie łaciń­skie­go uzur­pa­to­ra. Brak zde­cy­do­wa­nia Inno­cen­te­go III, a przede wszyst­kim mnie­ma­nie, że łaciń­ski patriar­cha będzie dozgon­nie wier­ny i zabez­pie­czy lojal­ność Kościo­ła Kon­stan­ty­no­po­la wobec Rzy­mu było to poważ­nym nie­po­ro­zu­mie­niem.

4. Za i prze­ciw – mię­dzy chlu­bą, a potę­pie­niem

W 1206 roku grec­ki patriar­cha Jan nie żył, a orto­dok­si uwa­ża­li patriar­chat za nie obsa­dzo­ny. Pierw­szy łaciń­ski cesarz Bal­dwin, znaj­do­wał się w buł­gar­skiej nie­wo­li, a nowy cesarz, jego brat Hen­ryk, wiel­ki mąż sta­nu, powa­ża­ny zarów­no przez gre­ków jak i łacin­ni­ków mógł dopro­wa­dzić do poro­zu­mie­nia. Grec­kie pań­stwa kłó­ci­ły się mię­dzy sobą i nie roko­wa­ły dłu­gie­go ist­nie­nia. Grec­cy duchow­ni, pozo­sta­li w obrę­bie łaciń­skie­go cesa­rza, zebra­li się na nara­dę. Byli reali­sta­mi. Wie­dzie­li, że cesar­stwo bizan­tyj­skie szyb­ko się nie odro­dzi, byli goto­wi uznać Hen­ry­ka za cesa­rza. Byli skłon­ni uznać zwierzch­nic­two Rzy­mu, pod warun­kiem utrzy­ma­nia wła­snej tra­dy­cji. Napi­sa­li do papie­ża list, w któ­rym godzi­li się uznać go za papie­ża. Za namo­wą Hen­ry­ka oświad­czy­li nawet, że ich cier­pie­nie było­by owoc­ne, gdy­by z nich wyło­ni­ła się praw­dzi­wa unia Kościo­łów.[xxiii] Jed­no­cze­śnie pro­si­li papie­ża by mogli mieć patriar­chę, któ­ry by dzie­lił z nimi język, kul­tu­rę, obrzą­dek.


Gre­cy pro­si­li, aby Sto­li­ca Apo­stol­ska zgo­dzi­ła się na utwo­rze­nie Kościo­ła unic­kie­go z wła­sną litur­gią, hie­rar­chią, pod zwierzch­nic­twem wła­dzy Rzy­mu. Było to roz­wią­za­nie, któ­re papie­stwo wyko­rzy­sta­ło czter­dzie­ści lat póź­niej w Antio­chii; Inno­cen­te­mu ta pro­po­zy­cja wyda­wa­ła się zbyt rewo­lu­cyj­na.[xxiv] Pro­po­zy­cja grec­ka nastrę­cza­ła prze­szko­dy nie do poko­na­nia; grec­ka linia patriar­chów ucho­dzi­ła, z resz­tą, słusz­nie za pra­wo­wi­tą i apo­stol­ską linię – łacin­ni­cy uwa­ża­ni byli za intru­zów.


Gdy­by papież wysłu­chał życzeń Gre­ków – pro­ste­go ludu, któ­ry w oso­bach swych księ­ży – żyją­cych w sto­li­cy cesar­stwa – wyra­ził swą wolę, może zdo­łał­by pozy­skać hie­rar­chię żyją­cą na wygna­niu. Bizan­cjum było pognę­bio­ne bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek w cią­gu swej histo­rii. Wiel­ki gest pojed­naw­czy Rzy­mu i wystą­pie­nie jako obroń­ca Gre­ków prze­ciw Fran­kom i Wene­cja­nom skło­ni­ło­by może lud bizan­tyj­ski do zapo­mnie­nia o swej mega­lo­mań­skiej nie­za­leż­no­ści opar­tej na wiel­ko­ści cesar­stwa. Za prze­wo­dem Kon­stan­ty­no­po­la naj­praw­do­po­dob­niej poszły­by Kościo­ły pro­win­cjo­nal­ne.


Papież nie chciał poświę­cić żad­ne­go upraw­nie­nia patriar­chy łaciń­skie­go, a list, któ­ry otrzy­mał z pro­po­zy­cją, pozo­sta­wił bez odpo­wie­dzi. Brak zro­zu­mie­nia z jego stro­ny skło­ni­ło stron­nic­two do połą­cze­nia się z w rozu­mie­niu łacin­ni­ków z reak­cjo­ni­sta­mi pozo­sta­ją­cy­mi na wygna­niu. Więk­szość bisku­pów grec­kich przy­był do Nicei i dzię­ki ich popar­ciu Teo­dor Laska­ris został ogól­nie uzna­ny za pra­wo­wi­te­go cesa­rza, podob­nie i lud, idąc za wolą swych hie­rar­chów uznał Teo­do­ra za swe­go pana i wład­cę roz­bi­te­go cesar­stwa. Pomi­mo to nadal trwa­ły roko­wa­nia z papie­żem, a posta­wa krzy­żow­ców nie uła­twi­ła Gre­kom pro­wa­dze­nia per­trak­ta­cji. Ich brak zro­zu­mie­nia, feu­dal­na posta­wa, spo­wo­do­wa­ły, że odma­wia­li tytu­łu, Teo­do­ro­wi, powszech­nie uzna­wa­ne­go przez masy za cesa­rza. Spra­wy poli­tycz­ne szyb­ko prze­szły na grunt reli­gij­ny. Czwar­ta kru­cja­ta sta­ła się bez­po­śred­nią przy­czy­ną utrwa­le­nia schi­zmy. Za nią jak fala powró­ci­ły wspo­mnie­nia z przed lat, zarów­no te zwią­za­ne z poprzed­ni­mi kru­cja­ta­mi jak i spra­wa Hum­ber­ta i Celu­ra­riu­sza, i nie tyl­ko.


Roko­wa­nia mię­dzy Rzy­mem, a Bizan­cjum nie zosta­ły gwał­tow­nie zerwa­ne. Papie­że byli zbyt waż­ny­mi posta­cia­mi na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej, by jaki­kol­wiek wład­ca nie pra­gną z nim kon­tak­tu. Zięć Teo­do­ra i jego następ­ca, Jan Vatat­zes, pró­bo­wał zała­go­dzić w cesar­stwie wschod­nim nie­chęć do kolo­ni krzy­żo­wych jak i papie­stwa, nakła­nia­jąc swe­go patriar­chę Ger­ma­na II do nawią­za­nia kore­spon­den­cji ewen­tu­al­ne­go papie­żem i ewen­tu­al­ne­go omó­wie­nia przy­jaz­du lega­ta papie­skie­go. Ger­man II nawią­zał kon­takt z papie­stwem i dopro­wa­dził do zor­ga­ni­zo­wa­nia syno­du w Nym­pheum. W tym cza­sie na Sto­li­cy Pio­tro­wej zasia­dał Grze­gorz IX, następ­ca Inno­cen­te­go III. Synod zakoń­czył się fia­skiem. Grec­cy bisku­pi woła­li: Jeste­ście here­ty­ka­mi! Zasta­li­śmy was here­ty­ka­mi i wyklę­ty­mi i zosta­wia­my was here­ty­ka­mi i wyklę­ty­mi w odpo­wie­dzi na to łacin­ni­cy krzy­cze­li: Wy rów­nież jeste­ście here­ty­ka­mi.[xxv] Nikt nie mógł zaprze­czyć ist­nie­niu schi­zmy. Już kie­dy krzy­żow­cy zdo­by­wa­li sto­li­ce cesar­stwa wschod­nie­go żoł­nie­rze śpie­wa­li pieśń z któ­rej wyni­ka, że Bizan­cjum uwa­ża­ne było wów­czas za schi­zma­tyc­kie; Con­stan­ti­no­po­li­ta­na Civi­tas diu pro­fa­na.[xxvi]


Schi­zma sta­ła się smut­nym fak­tem, a wypra­wy utrwa­li­ły to, o co począt­ko­wo spie­ra­li się hie­rar­cho­wie. Spo­łe­czeń­stwo Cesar­stwa Wschod­nie­go świa­do­me swej spu­ści­zny kul­tu­ro­wej nie mogła się pogo­dzić z fak­tem najaz­du Bra­ci Zachod­nich, któ­rzy uzna­li ich za schi­zma­ty­ków.


Brak zro­zu­mie­nia dopro­wa­dził do smut­nych wyda­rzeń, a następ­ne wypra­wy orga­ni­zo­wa­ne przez Zachód na Bli­ski Wschód z myślą o obro­nie Świę­tych Miejsc z 1217, 1248 i 1270 nic nie zmie­ni­ły, jedy­nie utwier­dzi­ły Gre­ków w prze­ko­na­niu, że Chrze­ści­ja­nie Zachod­ni pod zna­kiem krzy­ża reali­zu­ją poli­ty­kę dale­ką od Ewan­ge­lii. Jak­kol­wiek nie prze­sta­no wymie­niać posel­stwa mię­dzy Rzy­mem, a dwo­rem pra­wo­sław­ne­go Wscho­du i jak­kol­wiek mał­żeń­stwa mie­sza­ne wią­za­ły kró­lew­skie dwo­ry Wscho­du i Zacho­du, sta­ło się fak­tem nie­za­prze­czal­nym, że łącz­ność mię­dzy Kościo­ła­mi już nie ist­nia­ła.


Wpraw­dzie dwu­krot­nie Kościół kon­stan­ty­no­po­li­tań­ski ofi­cjal­nie uznał zwierzch­nic­two Rzy­mu: w Lyonie w 1276 roku i we Flo­ren­cji w 1439 roku, ale w obu wypad­kach cesarz i patriar­cha pod­pi­su­jąc układ bra­li pod uwa­gę sytu­ację poli­tycz­ną cesar­stwa odno­wio­ne­go po upad­ku łacin­ni­ków w 1261 roku. Ugo­da nie mia­ła żad­ne­go zna­cze­nia dla pospól­stwa. Wypra­wy krzy­żo­we zwięk­szy­ły anty­pa­tie, któ­rych żaden trak­tat nie mógł prze­zwy­cię­żyć.


Jakub Bar­to­szew­ski


[i] Por. S. Run­ci­mian, Dzie­je wypraw krzy­żo­wych, t. I, War­sza­wa 1987, s. 121 – 122.




[ii] Por. tam­że, s. 134 – 147.



[iii] Naj­wyż­sza władz nad kru­cja­tą zosta­ła dana bisku­po­wi Ade­ma­ro­wi – Raj­mund z Agu­ilers. Samo poję­cie bisku­pa – dowód­cy nie tra­fia­ło do prze­ko­na­nia Bizan­tyj­czy­ków. Ich bar­dzo suro­wa teo­lo­gia zabra­nia­ła duchow­nym wal­czyć i spra­wo­wać świę­te obrzę­dy. W kro­ni­ce Anny Kom­ne­ny czy­ta­my: Łacin­ni­cy ina­czej poj­mu­ją isto­tę kapłań­stwa (…). Łaciń­ski bar­ba­rzyń­ca odpra­wia świę­te Tajem­ni­ce i jed­no­cze­śnie dzier­ży tar­czę w lewi­cy, a włócz­nie w pra­wi­cy poda­jąc, Cia­ło i Krew w Komu­ni Świę­tej. Anna Kom­ne­na, Kro­ni­ki , Paryż 1945, wyd. B. Leib, t., II, s. 218.



[iv] Por. P. Pier­rard, Histo­ria Kościo­ła Kato­lic­kie­go, War­sza­wa 1981, s. 97 – 98.



[v] Por. S. Run­ci­mian, Schi­zma wschod­nia, War­sza­wa 1963, s. 110.



[vi] Por. tam­że, s. 113 – 114 .



[vii] Por. G. Ostro­gow­ski, Dzie­je Bizan­cjum, War­sza­wa 1967, s. 339.



[viii] Por. S. Run­ci­mian, Schi­zma wschod­nia., dz. cyt., s. 155.



[ix] Por. G. Ostro­gow­ski, Dzie­je Bizan­cjum, dz. cyt., s. 309.



[x] Por. J. Dobra­czyń­ski, Doba kru­cjat, War­sza­wa 1968, s. 162 – 164.



[xi] Por. S. Run­ci­mian, Schi­zma wschod­nia, dz. cyt., s. 159.



[xii] Por. J. Dobra­czyń­ski, Doba kru­cjat, dz. cyt., s. 206.



[xiii] Por. S Run­ci­mian, Schi­zma wschod­nia., dz. cyt., s. 196.



[xiv] Por. S. Run­ci­mian, Teo­kra­cja Bizan­cjum, War­sza­wa 1982, s. 114 – 130.



[xv] Por. K. Zakrzew­ski, Bizan­cjum w śre­dnio­wie­czu, Lwów 1939, s. 84 – 86.



[xvi] Zwa­ny podat­kiem nie­miec­kim. Hen­ryk VI żądał od cesa­rza Alek­se­go III sub­sy­diów na kru­cja­tę. Por. J. Dobra­czyń­ski, Doba kru­cjat, dz. cyt., s. 230.



[xvii] Por. M. Bana­szak, Histo­ria Kościo­ła kato­lic­kie­go, t. I‑II, War­sza­wa 1986, s. 175 – 176.



[xviii] Por. J. Dobra­czyń­ski, Doba kru­cjat, dz. cyt., s. 235.



[xix] Por. K. Zakrzew­ski, Bizan­cjum w śre­dnio­wie­czu, dz. cyt., s. 88 – 89.



[xx] Por. D. Olszew­ski, Dzie­je chrze­ści­jań­stwa w zary­sie, Kato­wi­ce 1982, s. 113.



[xxi] Por. J. Dobra­czyń­ski, Doba kru­cjat, dz. cyt., s. 238.



[xxii] S. Run­ci­mian, Teo­kra­cja Bizan­cjum, dz. cyt., s. 189.



[xxiii] Por. S. Run­ci­mian, Schi­zma wschod­nia, dz. cyt., s. 195.



[xxiv] Por. tam­że, s. 134 – 135.



[xxv] S. Run­ci­mian, Schi­zma wschod­nia, dz. cyt., s. 195.



[xxvi] Mia­sto Kon­stan­ty­no­pol od daw­na bez­boż­ne.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.