Zapomniany świat Amiszy
- 7 kwietnia, 2003
- przeczytasz w 5 minut
Są turystyczną atrakcją dla spragnionych nowych przeżyć, zagonionych turystów z całego świata. Ich surowe życie bez prądu, telefonów, samochodów – za to w zwartych wspierających się wspólnotach prowadzących życie sprzed dwóch wieków budzi zainteresowanie i fascynację pisarzy i reżyserów. A czasem irytację urzędników, którzy nie potrafią ich przekonać, że niebieskie światełko na ich konnych wózkach jest niewidoczne dla kierowców, i że trzeba je zmienić na pomarańczowe, które w ich religii jest zakazane. Mowa o amiszach – niewielkiej wspólnocie, której korzenie sięgają czasów radykalnej Reformacji, a którzy żyją tak, jakby czas się zatrzymał.
Kształt guzika przyczyną schizmy
Amisze są odłamem szwajcarskiego szwajcarsko-alzackiego-południowoniemieckiego anabaptyzmu, która powstała w wyniku schizmy dokonanej przez starszego Jakoba Ammanna z Erlenbach, w kantonie Berno. W latach 1693–97 jego grupa wydzieliła się z szerszej wspólnoty anabaptystycznej w Szwajcarii. Przyczyną schizmy były niezwykle radykalne poglądy Ammanna, który chciał by przepisy religijne regulowały wszelkie sfery życia społecznego – począwszy od życia rodzinnego, a skończywszy na sposobie ubierania się, strzyżenia brody, rodzaju kapelusza czy guzików przy kapocie. Uznawał on również, że wszyscy ci, którzy otwarcie nie przyznają się do anabaptyzmu nie będą zbawieni (co oznaczało potępienie również ukrywających się zwolenników tego ruchu, a takich – szczególnie w Holandii nie brakowało).
Szwajcarska wspólnota amiszów przetrwała tam mniej więcej do połowy XIX wieku, kiedy to roztopiła się w większej i silniejszej na tamtych terenach, a mającej takie same źródła wspólnocie mennonickiej. Podobny los czekał także amiszów z Niemiec, Holandii, a nawet Rosji. Ostatecznie amisze przetrwali tylko w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, gdzie pierwsze ich grupy przybyły ok. 1720 roku.
Jednak i tu, rygoryzm moralny i religijny grupy spowodował, że rozpadła się ona na wiele nie uznających się wzajemnie nurtów (z których każdy uważał się za jedynozbawczy), które stopniowo traciły związki ze sobą. Pierwszą z nich są Amisze Starego Zakonu (Old Order), którzy w latach 1850–80 sprzeciwili się jakimkolwiek zmianom tradycji czy przystosowaniu się do nowoczesności i pozostali przy wszystkich holenderskich, szwajcarskich i niemieckich zwyczajach swoich przodków, odrzucając wszystkie zdobycze współczesności, nie tylko techniczne, ale również społeczne. Grupa kongregacji, która sprzeciwiła się temu stanowisku utworzyła Conservative Amish Mennonite Conference (z czasem pozbyła się ona z nazwy słowa Amish). Alzaccy amisze natomiast z Illinois, Indiana i Ohio w latach 1865–75 utworzyli Evangelical Mennonite Church. Z wszystkich tych nurtów – tradycyjnie amiszowym pozostaje tylko Old Order (oraz wyłoniony z niego New Order).
Specyfika życia
Wiernych wspólnoty amiszy można odróżnić już na pierwszy rzut oka. Ubierają się oni tak, jak ludzie przed 200 laty – w czarne kapoty bez guzików (używanie guzików też zresztą stało się przyczyną rozłamu między dwoma ich wspólnotami), mężczyźni noszą czarne kapelusze, a kobiety nakrywają włosy. W ich domach nie ma prądu, telefonów, telewizji czy radia. Zamiast samochodu przed domem mają bryczkę i koniki. Prowadzą typowe życie rolników z okresu przed-przemysłowego. Różni ich także język, bowiem między sobą nadal używają dialektu języka niderlandzkiego.
Najbardziej konserwatywne grupy zakazują używania szelek, kolorowych koszul (można nosić jedynie białe), sprzętów inżynieryjnych jakiegokolwiek rodzaju, wysokich dachów w swoich domów, zasłon w oknach i drzwiach, kotar, trawników. Włosy u mężczyzn muszą być odpowiednio uczesane, zaś kobiet przykryte stosownym czepeczkiem. Obojętny nie jest nawet kolor powozu, który musi być biały, żółty lub czarny w zależności od rodzaju grupy.
Cechą charakterystyczną jest także fakt, iż nabożeństwa u najbardziej konserwatywnych amiszy nie odbywają się w kaplicach czy kościołach, ale w domach najbardziej godnych tego gospodarzy.
Cechą charakterystyczną jest również fakt, iż każda miejscowość amiszów tworzy całkowicie oddzieloną od zewnętrznych wpływów wspólnotę. Jej członkowie są w zasadzie absolutnie samowystarczalni i wzajemnie się wspierają. Gdy dwoje młodych decyduje się na ślub – nowy dom dla nich buduje cała wspólnota. Podobnie wszyscy składają się na potrzebne w domu rzeczy, zaś gdy jeden z gospodarzy zachoruje pozostali wykonują za niego jego pracę.
Życiowe credo
Taka postawa życiowa amiszy wypływa z ich teologii. Uznają oni, że prawdziwy chrześcijanin powinien oddzielić się od świata, który leży w złu. Stąd bierze się ich całkowity izolacjonizm posunięty nawet do faktu, iż nie przyjmują oni (przynajmniej ci najbardziej konserwatywni) konwertytów. Związane to jest także z niezwykle mocną wśród nich wiarą w absolutną, podwójną predestynacje. Człowiek jest przeznaczony przez Boga albo do zbawienia, albo do potępienia. Tak więc praca misyjna nie ma sensu. Jeśli bowiem Bóg kogoś wybrał to i tak trafi on do wspólnoty amiszy, a dokładniej urodzi się w niej, bo tylko to daje możliwość (choć oczywiście nie pewność – bo ta byłaby wyrazem piekielnej pychy) zbawienia.
Swoistym potwierdzeniem tego, że jest się wybranym jest pobożne i sprawiedliwe życie. Każdy, kto nie stosuje się do zasad życia wspólnoty jest z niej usuwany (a to oznacza, że będzie, o ile się nie nawróci i nie powróci potępiony), a członkowie wspólnoty – nawet rodzice – nie mają prawa się z nim kontaktować, staje się on dla nich martwy. Amisze w zasadzie nie głoszą, charakterystycznej dla wielu radykalnych nurtów reformacyjnych nauki o konieczności nawrócenia, akcentują jednak, że chrzest powinien się dokonywać w wieku dorosłym.
Podobnie jak wszystkie wspólnoty mennonickie amisze odrzucają służbę wojskową i państwową. Przyjmują kongregacjonalistyczną naturę Kościoła – każda wspólnota jest niezależna i tworzy własną ustną tradycję sposobu życia (Ordnung). Nie istnieje nic takiego jak władza centralna rządząca, czy choćby nadzorująca życie tej wspólnoty.
Nabożeństwa składają się ze śpiewanych pieśni i hymnów z pochodzącego z XVI wiecznego śpiewnika Ausbund. Duchowni amiszy – kaznodzieje, diakonii i biskupi – wybierani są spośród świeckich i sprawują swoją posługę za darmo.
Zakończenie
Amisze budzą mieszane uczucia. Z jednej bowiem strony, gdyby pozostali chrześcijanie mieli choć w połowie takie przywiązanie do istotnych prawd chrześcijaństwa, czy podstaw stylu życia, jak amisze mają do najmniej istotnych – to chrześcijaństwo prawdopodobnie nie grzęzło by obecnie we wszechogarniającym kryzysie obejmującym niemal wszystkie dziedziny życia kościelnego. Z drugiej jednak strony – izolacjonizm wspólnot amiszy budzi wrażenie ich z gruntu niechrześcijańskiego charakteru. Trudno bowiem pogodzić ze sobą chrystusowe wezwanie „idźcie na cały świat”, ze spokojnym pogodzeniem się z faktem, że większość ludzi będzie potępionych, a mi nic do tego.
Jednak najciekawsze w tym wszystkim jest to, że choć większość wyznań chrześcijańskich traci swoich wiernych, to amisze od lat rozwijają się liczebnie. Wynika to po pierwsze z dzietności ich rodzin, ale również z faktu, że niektóre wspólnoty zdecydowały się przyjmować konwertytów, a tych nie brakuje. Dlaczego? Może dlatego, że współczesny człowiek, zdezorientowany przez postmodernistyczne podważenie wszelkich prawd – potrzebuje jasnych reguł, prawd i zasad. Te zaś amisze bez wątpienia posiadają. I to prawdopodobnie jest główne przesłanie, jakie ta wspólnota ma do przekazania pozostałym chrześcijanom.
Amisze mogą się stać także widocznym znakiem dla świata, że tam gdzie jest Bóg – jest też i pokój wewnętrzny.
Tomasz P. Terlikowski