- 18 stycznia, 2016
- przeczytasz w 3 minuty
Dzień przed wizytą duszpasterska mój mąż zamaszyście ścierał podłogę w kuchni i zerwał sobie ścięgno prostownika w palcu wskazującym, co oczywiście nie jest przyjemne i wymaga długotrwałego unieruchomienia. W związku z tym na pytanie naszego proboszcza o zdrow...
Antygender kontratakuje
Dzień przed wizytą duszpasterska mój mąż zamaszyście ścierał podłogę w kuchni i zerwał sobie ścięgno prostownika w palcu wskazującym, co oczywiście nie jest przyjemne i wymaga długotrwałego unieruchomienia. W związku z tym na pytanie naszego proboszcza o zdrowie nie postąpił po amerykańsku tylko opowiedział o urazie, a ja zażartowałam, że to była zemsta antygendera.
Wprowadzony w szczegóły proboszcz skomentował zaś sprawę mówiąc — bo zmywanie podłogi to nie jest zajęcie dla mężczyzny. Chciałabym wierzyć, że to też był dowcip, ale …
Ale niestety, mam powody przypuszczać, że ksiądz proboszcz (zresztą mój rówieśnik i najlepszy proboszcz, jakiego miałam okazję poznać — naprawdę robiący dużo dobrego dla wiernych w parafii) zalicza się do tych przedstawicieli kleru, którzy zła w Kościele upatrują w zaniku tradycyjnych wartości. Którego to upatrywaną przyczyną są zmiany zachodzące w społeczeństwie, a wśród nich zachwianie tradycyjnym podziałem ról męskich i żeńskich.
Rozumiem, że jeżeli się idealizuje przeszłość, w której dzieci były posłuszne rodzicom i nauczycielom, zdecydowanie więcej wiernych uczęszczało na nabożeństwa i szacunek dla osoby duchownej był też większy, to można dojść do wniosku, że wszystkie zmiany, które nastąpiły i naruszyły tenże porządek są niedobre. Abstrahując od faktu na ile przeszłość była arkadyjską sielanką i czy zmiany w strukturze społecznej (migracje ludności z wsi do miast, praca zawodowa kobiet) mają proste przełożenie na negatywy współczesnego społeczeństwa, należy stwierdzić, że próby ignorowania ich bynajmniej nie wpłyną na lepsze zrozumienie między duchownymi a świeckimi.
Nie da się ignorować faktu, że ciężar utrzymania wspólnego domu obciąża teraz oboje małżonków, a co za tym idzie ciężar sprzątania tego domu, gotowania, dbania o dzieci również musi być rozłożony inaczej. Niby teoretycznie księża odwiedzający parafian wielkomiejskich powinni to wiedzieć, ale czasem mam wrażenie jakby przychodził ktoś z lat przedwojennych z wizytą. Ot, choćby pytanie o pracę zawodową męża, a rzadko żony. I pytanie tylko pierwszego o problemy w tejże pracy.
Takie zamykanie oczu na rzeczywistość przez wielu księży nie służy nie tylko samopoczuciu kobiet, ale również nie służy dobru mężczyzn. Ktoś powie, że w przypadku mojego męża równość płci nie posłużyła jego zdrowiu — to też powiedział i ksiądz proboszcz — ale jestem ciekawa co ksiądz proboszcz powiedział sąsiadom, u których to żona przez 3 tygodnie była w szpitalu po złamaniu nogi na świeżo przez siebie umytej podłodze i to w Wigilię. Doradził, żeby wynajęli panią do sprzątania albo żeby na czas długiej rekonwalescencji zamieszkała z nimi córka lub synowa?